Zawartość

Transcript

Zawartość
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI
pod redakcją
Ko
pe
rn
ik
a
Zbigniewa Witkowskiego i Cezarego Bronowskiego
sy
er
U
ni
w
a cura di
te
tu
M
ik
oł
aj
a
STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
Zbigniew Witkowski e Cezary Bronowski
Toruń 2010
Redaktor Naczelny
Zbigniew Witkowski (Toruń)
Zastępca Redaktora Naczelnego
Cezary Bronowski (Toruń)
Rada Redakcyjna
Francesco Adornato (Macerata), Gian C. De Martin (Rzym),
Andrzej Sokala (Toruń), Jan Wawrzyniak (Warszawa)
rn
ik
a
Sekretarz Redakcji
Katarzyna M. Witkowska-Chrzczonowicz
ik
M
er
sy
te
tu
Projekt okładki
Zbigniew Nienartowicz
oł
aj
a
Ko
pe
Recenzent
Andrzej Gaca
Józef Heistein
ko
w
e
U
ni
w
Weryfikacja części literaturoznawczej
Barbara Tonzar
ni
ct
w
o
N
au
Korekta językowa części literaturoznawczej
Maita Panzera
ISSN 2083-1986
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
Opracowanie wydawnicze
Andrzej Piotr Lesiakowski
© Copyright by Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
Toruń 2010
WYDAWNICTWO NAUKOWE UMK
ul. Gagarina 5, 87–100 Toruń
REDAKCJA: tel. (56) 611 42 95; fax (56) 611 47 05
[email protected]
DYSTRYBUCJA: ul. Reja 25, 87–100 Toruń
tel./fax (56) 611 42 38, [email protected]
www.wydawnictwoumk.pl
SKŁAD: Paweł Banasiak
DRUK: Wydawnictwo Naukowe UMK
87–100 Toruń, ul. Gagarina 5, tel. (56) 611 22 15
OD REDAKTORÓW
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
W 2009 r. wydaliśmy obszerny V tom Toruńskich studiów polsko-włoskich (Studi
polacco-italiani di Toruń), dziś z kolei, w roku 2010, następny tom – VI, przybliżając się do chwili, gdy Studia staną się wreszcie regularną i cykliczną publikacją. Należy podkreślić, że wydawane w tej formie dotychczasowe tomy Studiów
nie były publikacją periodyczną, niemniej bardzo potrzebną środowiskom badaczy polskich zajmujących się problematyką włoską i badaczy włoskim żywotnie
zainteresowanych współpracą naukową z uczonymi polskimi. Wydawnictwo
nasze ma ambicje, by nie tylko zobrazować współpracę UMK z wieloma włoskimi uczelniami, ale przede wszystkim zaprezentować kierunki i osiągnięcia
naukowo-badawcze obu stron na przestrzeni ostatnich lat.
Poza systematycznie publikowanymi pracami z dziedziny historii, historii
prawa, prawa rzymskiego, prawa publicznego, w tym konstytucyjnego, oraz prawa
prywatnego do VI tomu włączamy po raz drugi kilka artykułów z zakresu literaturoznawstwa i językoznawstwa włoskiego. Należy dodać, że UMK jest jednym
z niewielu ośrodków w Polsce prowadzących badania i dydaktykę w zakresie
literaturoznawstwa i filologii włoskiej. To sprawia, że tak liczny udział filologów
i literaturoznawców w tomie nie może budzić zdziwienia. Kontynuujemy ponadto
wprowadzony w tomie V dział poświęcony recenzjom i notom recenzyjnym. Nie
jest on jeszcze bardzo okazały, ale liczymy, że szybko się rozwinie.
Tom VI „Toruńskich Studiów Polsko-Włoskich” jest kolejnym istotnym dowodem trwania i obiecującego pogłębiania się współpracy naukowo-badawczej oraz
przyjaźni między uczonymi różnych generacji, która ściśle łączy środowiska akademickie Polski (w tym Torunia) i Włoch. Widocznym dowodem dwustronnej
współpracy polsko-włoskiej są organizowane liczne konferencje i seminaria
w Polsce oraz we Włoszech. Podczas ostatniego seminarium polsko-włoskiego
zorganizowanego w czerwcu 2010 r. na Libera Universitá Internazionale degli
Studi Sociali Guido Carli w Rzymie mieliśmy przyjemność uhonorować w obecności i z udziałem Jej Ekscelencji Pani Ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej
6
Od redaktorów
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Hanny Suchockiej i I Radcy Ambasady RP przy Kwirynale w Rzymie Pana Wojciecha Unolta, wieloletniego przyjaciela Polski i Polaków, a w tym zwłaszcza
UMK, prof. dr. Gian C. De Martina, notabene członka redakcji „Studiów Polsko-Włoskich”, Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP nadanym mu przez Prezydenta RP śp. Lecha Kaczyńskiego na wniosek Senatu UMK w uznaniu jego
wybitnych zasług położonych na polu współpracy naukowej włosko-polskiej.
Honorujemy ten fakt zgodnie z naszym zwyczajem umieszczeniem logo
LUISS-a na stronie tytułowej niniejszego tomu „Studiów” oraz zdjęciem odznaczonego.
Otrzymujemy liczne dowody bardzo dobrego odbioru oraz opinie o właściwym poziomie naukowym naszego wydawnictwa zarówno z Polski, jak i z Włoch.
Będziemy stale dbać o podnoszenie rangi czasopisma. Wyrażamy równocześnie
nadzieję, że kolejny, VI tom oddawany do rąk czytelników będzie cieszył się
zainteresowaniem tak w środowisku naukowym, jak i dobrą opinią wśród wszystkich jego czytelników spoza tego kręgu.
Zbigniew Witkowski, Cezary Bronowski
NOTA DALLA REDAZIONE
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
A distanza di solo un anno dalla pubblicazione del quinto volume degli Studi
polacco-italiani di Toruń (2009), che comprende una serie di saggi scritti da
diversi studiosi dell’ambiente scientifico-giuridico-letterario-linguistico
italo-polacco, a proseguimento di quegli studi, abbiamo il piacere di proporre ai
nostri lettori il sesto volume della collana scientifica.
La sua realizzazione è l’avvio promettente per la pubblicazione nel futuro,
con cadenza regolare e non quella periodica, di ulteriori raccolte realizzate presso
la Casa Editrice dell’Università Niccolò Copernico di Toruń.
L’alto livello scientifico dei precedenti volumi degli „Studi Polacco-Italiani di
Toruń” è stato riconosciuto nel contesto scientifico universitario sia della Polonia
che dell’Italia. Una tale composizione del gruppo degli autori è quasi simbolica;
essa sembra infatti incarnare le nuove condizioni dell’Europa comune ed in modo
particolare quelle dell’Italia e della Polonia di oggi.
L’ultimo volume degli „Studi Polacco-Italiani di Toruń” si proponeva di presentare ai lettori le novità scientifiche nell’ambito delle ricerche sulla storia del
diritto, sul diritto romano, pubblico, costituzionale e privato, e sugli studi riguardanti la letteratura e la linguistica italiane, ed anche la didattica d’insegnamento
realizzata a pieno titolo presso il Dipartimento di Italianistica dell’Università
Niccolò Copernico di Toruń.
È anche da notare che le ricerche si svolgono nel campo di una novità editoriale che riguarda la parte finale. Così continuiamo a mettere le recensioni con le
note di redazione che verranno allargate nei prossimi volumi.
Il sesto volume degli „Studi Polacco-Italiani di Toruń”, come i precedenti,
nasce da una lunga e stretta collaborazione scientifica dell’Università Niccolò
Copernico di Toruń con alcune università italiane ed altre europee. Tale collaborazione, che esiste da molti anni, è diventata nel tempo sempre più fruttuosa ed
è testimoniata dai numerosi incontri, seminari e convegni organizzati sia a Toruń
in Polonia che a Roma in Italia. Anche molti sono i riconoscimenti ufficiali.
8
Nota dalla redazione
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Durante l’ultimo convegno organizzato a giugno del 2010 presso la Libera
Università Internazionale degli Studi Sociali Guido Carli di Roma, nel nome del
Senato dell’Università Niccolò Copernico di Toruń, il fu Presidente della Repubblica Polacca Lech Kaczyński, ha conferito al Prof. Dr Gian Candido De Martin,
uno dei curatori degli „Studi Polacco-Italiani di Toruń”, e un grande amico della
Polonia, l’onorificenza di Ufficiale dell’Ordine al Merito della Repubblica
Polacca. Riconosciamo dunque il solenne fatto mettendo sulla prima pagina del
presente volume degli „Studi” lo stemma della LUISS e dopo la Nota dalla Redazione, la foto del Prof. De Martin.
Durante lo stesso convegno abbiamo anche avuto il piacere della presenza
dell’ambasciatore della Repubblica della Polonia presso la Santa Sede, Sua Eccellenza Hanna Suchocka e del consultante legale dell’Ambasciata della Repubblica
della Polonia presso il Quirinale, il signore Wojciech Unolt.
In effetti i rapporti bilaterali molto amichevoli che si sono venuti a creare in
questi anni a livello scientifico favoriscono anche le conoscenze interpersonali
e permettono, infatti, uno sviluppo ottimale della cooperazione.
Ci auguriamo, pertanto, che il presente sesto volume trovi la stessa favorevole
accoglienza presso gli studiosi di vari ambienti sociali e che la nuova cooperazione europea possa essere sempre più proficua e duratura.
Zbigniew Witkowski, Cezary Bronowski
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
Część I
H I S T O R I A I P R AW O
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Łukasz Jan Berezowski
Ko
pe
rn
ik
a
(Universitá di Varsavia)
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
LA „SECONDA REPUBBLICA ITALIANA”
E LA IV RZECZPOSPOLITA POLSKA:
SU ALCUNE ANALOGIE E MITOLOGIE DI DUE
SISTEMI POLITICI INESISTENTI
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
La caduta del regime comunista nell’Europa centro-orientale dopo il 1989 ha
inaugurato una serie di trasformazioni politiche ed istituzionali che, in qualche
maniera, hanno influito anche sui paesi della cosiddetta „vecchia” Europa. Mentre in Polonia veniva restaurato il primo governo democratico della III Rzeczpospolita1, in Italia è incominciato il processo di fallimento del vecchio sistema
partitico (dominato dal Pentapartito: DC-PSI-PSDI-PRI-PLI) dovuto allo scandalo di Tangentopoli e all’inchiesta di Mani Pulite, portando di conseguenza al
potere gli esponenti della nuova classe dirigente, come per esempio Silvio Berlusconi e la sua Forza Italia oppure la Lega Nord capeggiata da Umberto Bossi.
Nel 1994, a causa del referendum organizzato tre anni prima sull’emendamento
della legge elettorale da proporzionale in maggioritaria, si è istituito il nuovo
ordine comunemente denominato „la Seconda Repubblica”. Un decennio dopo
in Polonia é crollato il governo postcomunista, screditato dal cosiddetto „scandalo
di Rywin” e dalla commissione investigativa parlamentare che ha denudato alcune
irregolarità commesse nel corso dell’iter legislativo di una nuova legge mediatica
1
La III Rzeczpospolita si rifa, come citato nel preambolo della Costituzione della Repubblica
di Polonia entrata in vigore il 17 ottobre 1997, alle migliori tradizioni della I e della II Rzeczpospolita per enfatizzare il fatto della continuità statale con i suoi predecessori e contraddistinguendola dal periodo della PRL (Repubblica Popolare di Polonia) cioè 1945 – 1989.
12
Łukasz Jan Berezowski
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
avviato dal governo di Leszek Miller. Quell’evento ha fatto emergere i due partiti
di centrodestra: il PO (Piattaforma Civica) e il PiS (Diritto e Giustizia) che sono
scesi in campo alle elezioni parlamentari nell’autunno del 2005. Nonostante la
competizione, i loro leader dichiaravano la volontà di cooperazione per ripristinare la fiducia dei cittadini nei confronti dello Stato ed effettuare una rivoluzione
morale. Dopo la vittoria del PiS, l’assunzione di Lech Kaczyński dell’incarico di
Presidente della Repubblica e in seguito il rifiuto di formare la coalizione da parte
del PO, è stata proclamata la nascita della IV Rzeczpospolita Polska. Che cosa
hanno in comune la Seconda Repubblica Italiana e la IV RP? Sono davvero due
organismi statali legittimamente istituiti oppure costituiscono i frutti del marketing politico dei loro „padri-fondatori”? Al fine di rispondere a queste domande
è necessario confrontare le loro origini e peculiarità.
w
er
sy
te
tu
IL CASO DELLA „SECONDA REPUBBLICA”
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
La „Seconda Repubblica”, pur essendo una locuzione divulgata nel discorso pubblico italiano nei primi anni’90 a causa dello scandalo di Tangentopoli, effettivamente è nata già negli anni’80 del ’900. Il primo ad usarla è stato probabilmente
Giorgio Almirante2, deputato del Movimento Sociale Italiano, il quale con la
richiesta di un mutamento della Costituzione italiana indicava il modello francese
ovvero, la transizione dalla Quarta alla Quinta Repubblica di Charles de Gaulle.
Il motivo di tale postulato pare evidentemente giustificato: dal 1945 al 1994 della
Prima Repubblica l’Italia ha avuto cinquantadue governi con una durata media
di circa undici mesi e ventidue Presidenti del Consiglio. Tale instabilità del gabinetto, composto per la maggior parte dai rappresentanti di numerosi partiti
e fazioni formatesi all’interno di essi, metteva a rischio sia la possibilità di governare il paese in maniera efficace che il mandato del Parlamento stesso, il quale
nel caso di impasse prolungato poteva essere sciolto dal Presidente della Repubblica al fine di ordinare le elezioni anticipate. L’unico modo per capovolgere lo
status quo di allora consisteva nella modifica della legge elettorale basata sul
passaggio da un sistema di voto proporzionale a uno maggioritario. Ciò è diventato possibile solo nel 1991, quando, grazie all’iniziativa del deputato democristiano Mariotto Segni, è stato convocato il referendum abrogativo nel quale il
2
Cfr. http://marinavalensise.ilcannocchiale.it/?TAG=almirante.
La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska…
13
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
95,6% degli italiani si è dichiarato a favore della reintroduzione3 dei collegi uninominali e dell’abolizione delle preferenze plurime sulla scheda elettorale. Nel
1993 ha avuto luogo la modifica più incisiva, che sotto forma di un ulteriore referendum chiedeva di fatto di trasformare il sistema elettorale delle camere da quasi
completamente proporzionale a maggioritario. La nuova legislazione ha funzionato nelle elezioni parlamentari del 27 marzo 1994, ma prima che la votazione
fosse annunciata si è verificata un’improvvisa serie di eventi.
Il 17 febbraio 1992 è stato arrestato in flagrante Mario Chiesa, l’esponente del
PSI milanese, mentre intascava una tangente dall’imprenditore di Monza Luca
Magni per un appalto assegnato all’impresa di pulizie di quest’ultimo. La notizia
ha destato scalpore in tutti i mass media provocando un terremoto sulla scena
politica italiana. L’inchiesta svolta dal pubblico ministero Antonio Di Pietro
è stata immediatamente allargata al territorio nazionale, coinvolgendo anche
i massimi vertici degli altri partiti di coalizione (incluso Bettino Craxi che ha
ricevuto l’avviso di garanzia il 15 dicembre 1992). Quando, nel 1993, il complesso di procedimenti penali ha travolto quasi l’intera classe politica (facendo
fallire la CAF ovvero l’alleanza Craxi-Andreotti-Forlani), scoprendo la rete di
collegamenti criminosi, è divenuto palese il fatto che le elezioni parlamentari
fossero improrogabili. All’inizio dell’anno 1994 si è sciolta la Democrazia Cristiana. Nello stesso tempo è stato formato un nuovo partito, Forza Italia, che dopo
una campagna di soli due mesi ha vinto le elezioni delle camere. Il suo leader,
Silvio Berlusconi, un imprenditore milanese associato negli anni’80 a Bettino
Craxi, è diventato il Presidente del Consiglio formando una coalizione con un
altro partito fondato da poco, la Lega Nord capeggiata da Umberto Bossi. Così
è cominciata la storia della cosiddetta „Seconda Repubblica”.
Questa nuova situazione politica dell’Italia ha avviato una tendenza graduale
verso l’allineamento bipolare del sistema partitico, imposto innanzitutto dalla
nuova legge elettorale, che costringeva varie fazioni politiche a unirsi in grandi
blocchi per poter essere eleggibili in un’unica lista. Da una parte ciò ha garantito
la stabilità del potere, visto che tra il 1994 e il 2008 si sono avuti nove governi
con una durata media di un anno e mezzo, dall’altra parte però tale allocazione
degli interessi doveva prima o poi provocare la radicalizzazione dei due poli, che
in seguito sono ricorsi ad usare gli slogan estremisti, anzi populisti (come p.es.
3
NB: Il sistema maggioritario veniva utilizzato in Italia già ai tempi della monarchia, ovvero
dal 1860 (con l’intervallo per l’uso del sistema plebiscitario nel 1928, durante la dittatura fascista)
fino al 1956, quando è stato introdotto lo scrutinio proporzionale, cfr. P. Corbetta, M.S. Piretti,
Atlante storico-elettorale d’Italia 1861 – 2008, Zanichelli, Bologna 2009, pp. 10 – 11.
14
Łukasz Jan Berezowski
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
le accuse reciproche di fascismo o comunismo), per rafforzare il cosiddetto elettorato fisso e impedire il deflusso di quello più moderato o indeciso. Così, da quel
momento, ogni votazione ha significato il cambio della gestione del potere del
Paese: con tre legislature delle coalizioni di centrodestra di Silvio Berlusconi
(1994 – 1996, 2001 – 2006 e dal 2008 ad oggi) e due di centrosinistra di Romano
Prodi (1996 – 2001 e 2006 – 2008). L’altra caratteristica del nuovo ordine è il rafforzamento del governo nei confronti del Parlamento, nonché la spinta verso la
leadership monocratica4. I partiti della „Seconda Repubblica” sono diventati delle
grandi corporazioni guidate da leader carismatici che, con l’aiuto degli specialisti del marketing politico, entrano in una competizione evidentemente più chiara
e accanita rispetto all’età di pre-Tangentopoli, visto che il premio di maggioranza
(340 seggi alla Camera dei Deputati) diminuisce il rischio della caduta del
governo nel caso dell’uscita di uno schieramento dalla coalizione.
Il principio fondamentale dell’istituzione della „Seconda Repubblica” consisteva nell’eliminazione delle patologie che avevano seppellito la Prima Repubblica: gli intrecci tra il mondo della politica e quello degli affari, la corruzione,
la mafia, le uccisioni dei magistrati. Tuttavia gli ultimi due decenni hanno fatto
nascere nuovi conflitti d’interesse, il monopolio in vari ambiti della vita pubblica,
la limitazione della libertà di parola nei media statali, la pressione sul sistema
giudiziario, le leggi xenofobe sull’immigrazione, il nazionalismo regionale (specialmente nordista) e via dicendo. Ciò sembra negare il mito della fondazione di
un nuovo Stato italiano, inizialmente ideato come un sistema democratico di
stampo presidenziale, e fa sì che il periodo di transizione sia sempre in corso,
mentre il suo terminus ad quem – assai remoto e indefinito.
IL CASO „IV RP”
La IV RP è un termine usato originariamente nel 1998 da Rafał Matyja nell’articolo Obóz IV Rzeczypospolitej (Il blocco della IV Repubblica), pubblicato su
Debata, laddove il politologo criticava il presupposto della continuità statale
e giuridica tra la PRL (Repubblica Popolare di Polonia) e la III Rzeczpospolita
inteso come il compromesso della Tavola Rotonda del 1989, stipulato tra il potere
comunista e gli esponenti di Solidarność e seguito dalla trasformazione che proteggeva la vecchia classe dirigente dalla responsabilità per l’attività illegittima
4
P. Grilli Di Cortona, Il cambiamento politico in Italia. Dalla Prima alla Seconda Repubblica, Carocci editore, Roma 2007, p. 89.
La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska…
15
del regime totalitario, mantenendo i suoi privilegi e sospendendo le prime elezioni pienamente democratiche fino al 1991. Matyja ha costatato, però, che:
Ko
pe
rn
ik
a
Quando si parla della IV Rzeczpospolita non significa che si vuole cominciare tutto
daccapo, bensì che si vuole imparare dagli errori per non ripeterli più. […]
Tuttavia nessuno propone di costruire sulle rovine o di cancellare qualsiasi cosa
che nell’attuale Stato polacco sia buono e degno di proseguimento. Al contrario,
il ragionamento sulla politica usando le categorie statali (solo in tal caso l’uso
dello slogan IV Rzeczpospolita è ragionevole) costringe in un certo modo a riconoscere come una circostanza favorevole ogni istituzione che funzioni bene, il
buon diritto o il costume politico5.
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Indipendentemente da Matyja, la locuzione IV RP è stata usata da Paweł
Śpiewak nell’articolo dal titolo Koniec złudzeń (La fine delle illusioni), pubblicato sul quotidiano Rzeczpospolita nel 2003. Il sociologo sosteneva che:
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
Il ragionamento sulla IV Rzeczpospolita non nasce dal capriccio di una mente
annoiata oppure da simpatie volontaristico-rivoluzionarie. Nasce dalla convinzione
che a minacciarci non è tanto una catastrofe quanto la mediocrità, il provincialismo, l’andare alla deriva, il senso d’impotenza, ma sopratutto la vanità del
potere6.
©
C
op
yr
ig
ht
by
Un’altra fonte delle voci di sostenitrici del concetto della costruzione della
IV Rzeczpospolita, proveniente, oltre che da alcuni ambienti accademici sopraccitati, anche da pubblicisti come p.es. Bronisław Wildstein7, era il resoconto mancato con la storia, ovvero la dekomunizacja (eliminazione dall’esercizio del potere
5
R. Matyja, Obóz IV Rzeczypospolitej, „Debata” 1998, n. 3: „Kiedy mówimy o IV Rzeczypospolitej – nie znaczy, że chcemy zaczynać wszystko od nowa, ale – że chcemy uczyć się na błędach
i okazać mądrymi po szkodzie. […] Nikt jednak nie proponuje budowania na gruzach lub
przekreślania czegokolwiek, co w obecnym państwie polskim dobre i godne kontynuowania. Przeciwnie – myślenie o polityce w kategoriach państwowych (a tylko wtedy posługiwanie się hasłem
Czwartej Rzeczypospolitej ma sens) wymusza niejako uznawanie za sprzyjającą okoliczność każdą
dobrze funkcjonującą instytucję, dobre prawo czy obyczaj polityczny”.
6
P. Śpiewak, Koniec złudzeń (La fine delle illusioni), „Rzeczpospolita”, 23.01.2003: „Myślenie
o IV Rzeczypospolitej nie wynika z kaprysu znudzonego umysłu czy z woluntarystyczno-rewolucyjnych sympatii. Wynika z przekonania, że grozi nam nie tyle katastrofa, ile miernota, prowincjonalizm, dryfowanie, poczucie bezradności, a przede wszystkim próżnia władzy”.
7
B. Wildstein, Całe zło lustracji (Tutto il male della lustracja), [in:] Długi cień PRL-u, czyli
dekomunizacja, której nie było (L’ombra lunga della PRL ovvero la decomunizzazione che non
c’era), Arcana, Kraków 2005.
16
Łukasz Jan Berezowski
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
delle persone che svolgevano le cariche istituzionali nel regime totalitario) e la
lustracja (verifica dei candidati per gli uffici pubblici in base alla testimonianza
sulla cooperazione con i servizi di sicurezza dell’ancien régime).
Nel corso della campagna elettorale per il Parlamento polacco del 2005 i due
partiti di centrodestra, il PO e il PiS, hanno utilizzato lo slogan della IV Rzeczpospolita al fine di promuovere i loro progetti di riforme istituzionali. Il partito di
Donald Tusk ha lanciato la campagna 4 razy „tak”8 (quattro volte „sì”) raccogliendo 750 mila firme per un referendum riguardante modifiche alla Costituzione
che consistevano in: liquidazione del Senato, riduzione del numero dei deputati
della Dieta da 460 a 230, introduzione del sistema di scrutinio uninominale maggioritario e abrogazione dell’immunità parlamentare. Nonostante la buona volontà
dichiarata sia dagli ideatori stessi che dal Presidente della Dieta di allora
Włodzimierz Cimoszewicz, la delibera sul referendum non è stata mai votata dal
Parlamento, mentre il PO non è tornato più ai suoi postulati nelle successive legislature. Il partito dei fratelli Kaczyński invece ha avanzato due disegni della
„Costituzione della IV Rzeczpospolita” (il primo nel 2005 e l’altro lievemente
aggiornato nel 2010). Ciò che distingueva le sue proposte dalla Costituzione
attualmente vigente era tra l’altro la presenza dell’invocatio Dei nel preambolo
per estrinsecare le radici cristiane dello Stato polacco, il rafforzamento della
carica del Presidente della Repubblica, che avrebbe modo, per esempio, di „rifiutare la nomina del Presidente del Consiglio dei Ministri o di un ministro, qualora
esista un sospetto fondato che egli non rispetterà la legge oppure contro la sua
nomina intervengano importanti motivi di sicurezza dello Stato”9. In materia di
potere giurisdizionale il Presidente della Repubblica disporrebbe anche della
prerogativa non solo di nominare il giudice, ma anche di „rimuoverlo10 qualora il
suo comportamento dimostri incapacità o mancanza di volontà nel ricoprire la
carica in maniera adeguata”11. Altre modifiche comprendevano la liberalizzazione
8
P. Wroński, Platforma zakończyła akcję 4 razy tak. Chce nowej konstytucji w 2007 r. (La
Piattaforma ha finito l’azione quattro volte sì. Vuole una nuova costituzione nel 2007), „Gazeta
Wyborcza”, 20.01.2005.
9
Projekt Konstytucji IV RP (2005), www.pis.org.pl, art. 108, 1. „Prezydent Rzeczypospolitej
może odmówić powołania Prezesa Rady Ministrów lub ministra, jeżeli istnieje uzasadnione podejrzenie, że nie będzie on przestrzegać prawa albo jeżeli przeciwko powołaniu przemawiają ważne
względy bezpieczeństwa państwa”.
10
NB: Ai sensi dell’articolo 180 della Costituzione della Repubblica di Polonia i giudici sono
inamovibili.
11
Projekt Konstytucji IV RP (2010), www.pis.org.pl, art. 145, 2. „Sędzia, którego dotychczasowe postępowanie świadczy o niezdolności lub braku woli rzetelnego sprawowania urzędu, może
zostać złożony z urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej”.
La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska…
17
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
dell’accesso alle professioni corporative (specialmente giuridiche), la riduzione
del numero dei deputati da 460 a 360 e dei senatori da 100 a 50, l’istituzione del
Consiglio della Strategia Statale (Rada Strategii Państwowej), l’organo sottoposto
al Presidente della Repubblica competente per determinare le direzioni strategiche per lo sviluppo dello Stato e l’inserimento della lustracja obbligatoria per
chiunque aspiri a una carica pubblica, al fine di escludere dall’esercizio del potere
i collaboratori dei servizi di sicurezza del regime comunista.
Secondo alcuni commentatori (specialmente di sinistra) e costituzionalisti, il
progetto promosso dal PiS, laddove il potere esecutivo può coincidere con le competenze del potere giudiziario (anzi, il primo può controllare il secondo) accanto
al favoreggiamento della superiorità della carica del Presidente della Repubblica
rispetto al Presidente del Consiglio nelle competenze riservate a quest’ultimo e agli
appositi ministri, mette in pericolo il sistema democratico e apre le porte al facile
passaggio ad una forma di governo autoritario. Alla fine, nessuna di queste proposte è stata introdotta, così come la coalizione governativa PO-PiS non è stata
mai posta in essere. Tuttavia, siccome è stato il partito dei fratelli Kaczyński a vincere le elezioni, il biennio del loro governo, inizialmente di minoranza, convertito
a partire dal maggio del 2006 nel gabinetto di coalizione con la Samoobrona RP
(Autodifesa della Repubblica Polacca) e il LPR (Lega delle Famiglie Polacche),
viene denominato sino ad oggi con il termine IV Rzeczpospolita che nel contempo
ha assunto una connotazione strettamente peggiorativa. I critici del governo
Kaczyński lo accusavano di violazione dei principi di democrazia e della laicità
dello Stato, di omofobia e di favoreggiamento all’introduzione di un regime poliziesco. A causa della rottura della triplice alleanza, sono state ordinate le elezioni
parlamentari anticipate nell’autunno del 2007. In conseguenza di ciò, il potere
è passato al partito dell’attuale premier Donald Tusk.
CONCLUSIONI
Secondo quanto sostiene il politologo Gianfranco Pasquino, tramite il metodo
comparato „si acquisisce la possibilità di procedere ad una molteplicità di comparazioni, anche a quelle a prima vista meno plausibili, fra elementi, fenomeni,
situazioni, sistemi politici diversissimi fra loro. In via di principio, nessuna comparazione è preclusa”12. Siccome nel nostro caso si tratta di due sistemi politici
ufficialmente inesistenti, non si può parlare di un’analisi vera e propria in senso
12
G. Pasquino, La prima lezione di scienza politica, Laterza, Roma–Bari 2007, p. 115.
18
Łukasz Jan Berezowski
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
politologico o tanto meno giuridico, bensì piuttosto sociologico o culturologico.
Facciamo, nonostante ciò, un tentativo…
Sia la „Seconda Repubblica Italiana” che la IV Rzeczpospolita Polska sono
due grandi narrazioni ideologiche nate nell’avvento della crisi parlamentare e del
discredito dei cittadini nei confronti del potere, preceduto da grandi scandali
e delusioni politiche. Modellate sulla falsariga del passaggio dalla Quarta alla
Quinta Repubblica francese, entrambe le ideologie optavano per un sistema di
governo forte: presidenziale o semi-presidenziale all’interno del quale andrebbe
enfatizzato il ruolo supremo della nazione in qualità di sovrano che delega i suoi
messi ad agire in nome del bene comune. In realtà esse non hanno mai portato
all’atteso cambiamento né istituzionale né morale. Hanno, però, provocato altri
effetti collaterali che con il passar del tempo si sono radicati nel background di
entrambi i Paesi.
È necessario far presente che le circostanze in cui si sono verificati i punti di
svolta, in Italia nel 1994 e in Polonia nel 2005, non sono pienamente in linea con
quelle della situazione francese degli anni’50 del ’900. La Quinta Repubblica
nasceva, oltre che dal frazionamento del gruppi parlamentari e dall’instabilità dei
governi, dalla debolezza generale dello Stato immerso nella guerra algerina
(1954 – 1962). A causa del referendum del 1958, tramite il quale il popolo francese ha approvato il disegno della nuova Costituzione, il potere esecutivo è stato
trasferito dal Parlamento al Presidente della Repubblica, eletto direttamente dai
cittadini attraverso il sistema di scrutinio maggioritario a doppio turno. Nella
legislazione italiana, nonostante le successive riforme della legge elettorale, il
Parlamento, il Presidente del Consiglio e il Presidente della Repubblica hanno
conservato le loro posizioni costituzionali. Secondo Gianfranco Pasquino,
il modello di governo e il sistema elettorale, non dovrebbe condurre ad esiti molto
simili anche nel sistema politico italiano che ha condizioni, istituzionali e partitiche, di partenza assimilabili a quella della Repubblica francese […] il modello
semipresidenziale ha effettivamente fatto la sua comparsa nel dibattito istituzionale
italiano a partire dalla metà degli anni Settanta fino alla Commissione bicamerale
presieduta da Massimo D’Alema (1997 – 1998) e continua ad essere presente nelle
dichiarazioni di alcuni uomini politici anche di rilievo. D’altro canto, non sembra
che eventuali altri modelli abbiano fatto breccia nel discorso italiano, per lo più
schiacciato su riformette di dubbia utilità, se non addirittura controprodudenti
(come la legge elettorale del 2005)13.
13
Ibidem, pp. 123 – 124.
La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska…
19
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
In Polonia il problema del frazionamento parlamentare é stato provvisoriamente risolto in maniera a sé stante, senza modifiche alla legge elettorale, dal
momento che da cinque anni viene mantenuta la scissione tra le due forze dominanti di centrodestra, quella liberale del PO e quella conservatrice del PiS, con
scarsa partecipazione parlamentare del partito postcomunista (SLD) e contadino
(PSL). La questione di una presidenza forte ispirata a quella francese è stata sollevata all’occasione della campagna per il Parlamento del 2005 e nel progetto
della Costituzione del PiS. È nata, però, da fattori diversi: innanzitutto, dalla specificità del sistema polacco secondo il quale il Presidente della Repubblica, pur
essendo eletto direttamente dal popolo, non svolge mansioni tipicamente esecutive, che sono riservate al governo. Il dibattito, iniziato e mai concluso, consisteva
o nell’ampliare le competenze del Presidente della Repubblica o, al contrario, nel
ridurre la sua posizione secondo il modello italiano facendolo eleggere dall’Assemblea Nazionale (come era già noto nella II Rzeczpospolita degli anni
1918 – 1939). Inoltre, negli ultimi tre anni, si è verificato il fenomeno della coabitazione negativa, laddove il Primo Ministro e il Presidente della Repubblica,
che provenivano da due diversi partiti, sono entrati in una lite sulle competenze
(specialmente nell’ambito della rappresentanza dello Stato all’estero). La questione è andata a finire alla Corte Costituzionale polacca la quale, riferendosi al
principio di collaborazione tra questi due organi statali, non l’ha risolto in maniera
univoca. La morte del Presidente Kaczyński nella catastrofe aerea del 10 aprile
2010 a Smoleńsk e la successiva elezione di Bronisław Komorowski, proveniente
dal partito di Tusk, hanno temporaneamente interrotto il dibattito, ma è molto
probabile che esso riemerga all’occasione delle prossime elezioni.
Pertanto, la scena politica italiana e quella polacca di oggi sono caratterizzate
da una certa dicotomia, un bipolarismo che da un lato ha spostato l’importanza
del Parlamento a favore del governo, rafforzando così la sua posizione ed eliminando il frazionamento partitico, dall’altro invece ha diviso i cittadini in due
blocchi contrastanti: in Italia in pro o contro Berlusconi, in Polonia invece in pro
o contro Kaczyński. Se in Italia quella peculiarità è determinata dalla legge elettorale, che per forza di cose costringe i partiti ad unirsi in grandi gruppi (secondo
la classica divisione tra la destra e la sinistra), in Polonia rimane solamente una
tendenza verso l’attuale usus.
Tornando ai postulati e agli slogan con cui sono nate le idee della „Seconda
Repubblica” e della IV Rzeczpospolita, oggi è evidente che nessuna di esse è riuscita a combattere le patologie sociali contro le quali aveva dichiarato la lotta: la
mafia, la corruzione, il fallimento della classe politica, il potere che volta le spalle
ai cittadini ecc. Come osserva giustamente il giornalista Giampaolo Pansa,
20
Łukasz Jan Berezowski
La Seconda Repubblica, quella di oggi nata dopo Tangentopoli, ha iniziato presto
a mostrare tutti i suoi difetti pesanti. A quel punto, molti hanno cominciato a chiedersi se non fosse vero un vecchio adagio: si stava meglio quando si stava peggio.
L’adagio vuol dire che, forse, la Prima Repubblica è stata migliore della
Seconda. È indubbio che i cari estinti hanno finito la loro corsa nel baratro del
finanziamento illecito dei partiti, delle tangenti, della corruzione diffusa. Ma non
è altrettanto vero che le tangenti, i soldi illeciti alla politica e la corruzione continuano a devastare l’Italia odierna?14
Ko
pe
rn
ik
a
Lo stesso tono, relativo alla situazione polacca, mantiene il già citato Paweł
Śpiewak:
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Sono successe tante cose dopo il 2005, ma i problemi sono rimasti per la maggior
parte gli stessi. Nella memoria, però, si è radicata la convinzione che la IV RP
è iniziata con la vittoria elettorale del PiS. Questo trionfo è risultato debole e di
dubbia qualità.
[…] i leader del PiS continuamente facevano torto a se stessi e fino ad oggi ostinatamente non lo capiscono. Parlavano di una nuova apertura nella politica polacca,
della IV RP, ma si sono impantanati in intrighi, litigi e in una versione primitiva
del realismo politico15.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
La critica dei due fenomeni si riferisce non solo alle questioni politiche, ovvero
alle speranze deluse dei cittadini, ma mette gravemente in dubbio anche i loro
fondamenti giuridici. „La modifica delle regole elettorali non rappresenta una
condizione sufficiente per configurare uno scenario di transizione verso una nuova
forma di democrazia”16 – scrive il politologo Pietro Grilli di Cortona. Condivide
tale parere il suo corrispondente polacco Tomasz Słomka:
La partitocrazia è diventata la fonte della trasformazione italiana, il cui accordo
è stato, all’inizio degli anni’90, la caduta del sistema partitico capeggiato dalla
14
G. Pansa, Prima Repubblica, capolinea d’Italia, „Il Giornale”, 19.03.2010.
P. Śpiewak, Dlaczego wymyśliłem IV RP? Pięć lat Po Czwartej, „Polityka”, 29.06.2010:
„Wiele się stało po 2005 r., ale problemy w większej części pozostały te same. Natomiast w pamięci
utrwaliło się przekonanie, że początek IV RP zaczął się wraz ze zwycięstwem wyborczym PiS. To
zwycięstwo okazało się słabe i wątpliwej jakości. […] liderzy PiS nieustannie wyrządzali sobie
krzywdę i do dzisiaj uparcie tego nie rozumieją. Mówili o nowym otwarciu w polskiej polityce,
o IV RP, ale ugrzęźli w intrygach, kłótniach i prymitywnej wersji politycznego realizmu”.
16
P. Grilli Di Cortona, op.cit., p. 78.
15
La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska…
21
Democrazia Cristiana. Talvolta [quel fenomeno] viene definito, nella letteratura
specializzata, come una transizione dalla Prima alla Seconda Repubblica. È però
un’opinione ingiustificata, così come il tentativo di proclamare la IV Rzeczpospolita dopo il 2005. Sia in Italia che in Polonia non si é arrivati alla revisione della
Costituzione, si sono verificate, però, dei mutamenti sulla scena politica dei partiti
(nel caso dell’Italia del carattere rivoluzionario)17.
BIBLIOGRAFIA
VOLUMI
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
L’ultima osservazione riguarda direttamente il presupposto iniziale: la questione dell’enumerazione sistematica dello Stato rimane, quindi, esclusivamente
nell’ambito delle speculazioni pubblicistiche. Ciò che va sottolineato è che
quest’analogia tra l’Italia e la Polonia conduce ad una conclusione comune: parlare del passaggio dalla Prima alla Seconda Repubblica oppure dalla III alla
IV Rzeczpospolita è un mito utilizzato dai partiti nell’agitazione politica come
strumento di manipolazione dell’opinione pubblica. È possibile chiedersi quando
la Seconda Repubblica o la IV RP verranno a crearsi in senso giuridico, comunque non ci sono più dubbi che questi due sistemi (tuttora inesistenti) costituiscano
due concezioni del mondo fondate su valori diversi rispetto a quelli dei loro „predecessori” e che, pur riferendosi ai propri codici culturali, costruiscano mitologie
per l’immaginazione di massa molto simili sia in Italia che in Polonia.
©
AA.VV, Projekt IV RP. Notatki (młodszych) filologów, IBL PAN i Fundacja na rzecz
Badań Literackich, Warszawa 2008.
P. Corbetta, M.S. Piretti, Atlante storico-elettorale d’Italia 1861 – 2008, Zanichelli, Bologna 2009.
17
T. Słomka, O niektórych analogiach ustrojowo-politycznych między Polską a Włochami, [in:]
Współczesne Włochy. Państwo i społeczeństwo, a cura del medesimo, Aspra-JR, Warszawa 2009,
pp. 23 – 24: „Partiokracja stała się źródłem włoskiej transformacji, której akordem był upadek na
początku dekady lat 90. dotychczasowego systemu partyjnego z Chrześcijańską Demokracją na
czele. Niekiedy w literaturze przedmiotu określa się to mianem przejścia od I do II Republiki. Jest
to jednak stanowisko tak samo nieuzasadnione, jak próba proklamowania IV Rzeczypospolitej
Polskiej po 2005 r. Zarówno we Włoszech, jak i w Polsce nie doszło bowiem do rewizji konstytucyjnych, dokonały się natomiast zmiany (w przypadku Włoch o rewolucyjnym charakterze) na
scenie partyjnej”.
22
Łukasz Jan Berezowski
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
I. Galli, Dalla I alla II Repubblica. Studio dell’evoluzione delle rappresentazioni sociali
dello Stato italiano e della Democrazia, Edizioni Scientifiche Italiane, Napoli 2001.
P. Grilli Di Cortona, Il cambiamento politico in Italia. Dalla Prima alla Seconda Repubblica, Carocci editore, Roma 2007.
G. Mazzocchi [a cura di], La Seconda Repubblica, Armando Curcio Editore, Roma
1993.
G. Pasquino, La prima lezione di scienza politica, Laterza, Roma–Bari 2007.
G. Sartori, Seconda Repubblica? Sì, ma bene, Rizzoli, Milano 1992.
T. Słomka, Współczesne Włochy. Państwo i społeczeństwo, Aspra-JR, Warszawa 2009.
B. Szklarski [a cura di], Mity, symbole i rytuały we współczesnej polityce. Szkice z antropologii polityki, Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa 2008.
Z. Witkowski, System konstytucyjny Włoch, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2000.
sy
te
tu
M
ik
ARTICOLI E SAGGI
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
J. Chmielewska-Gnojewska, Mit IV RP jako narzędzie manipulacji w kampanii wyborczej
PiS w 2005 roku, [in:] Mity, symbole i rytuały we współczesnej polityce. Szkice z antropologii polityki, a cura di B. Szklarski, Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa
2008.
J. Dukaj, Rewolucja, której nie było. Mit IV RP w prozie, „Tygodnik Powszechny” 2007,
n. 25.
R. Matyja, Druga…, trzecia…, czwarta…, czyli o państwie Polaków, „Newsweek Polska”,
7.08.2004.
R. Matyja, Obóz IV Rzeczypospolitej, „Debata” 1998, n. 3.
G. Pansa, Prima Repubblica, capolinea d’Italia, „Il Giornale”, 19.03.2010.
M. Pera, La „seconda Repubblica” in Italia dove sta andando?, „American Consortium
on European Union Studies”, Washington, DC, 26.06.2003.
T. Słomka, O niektórych analogiach ustrojowo-politycznych między Polską a Włochami
[in:] Współczesne Włochy. Państwo i społeczeństwo, a cura del medesimo, Aspra-JR,
Warszawa 2009.
P. Śpiewak, Dlaczego wymyśliłem IV RP? Pięć lat Po Czwartej, „Polityka”,
29.06.2010.
P. Śpiewak, Koniec złudzeń, „Rzeczpospolita”, 23.01.2003.
P. Wroński, Platforma zakończyła akcję 4 razy tak. Chce nowej konstytucji w 2007 r.,
„Gazeta Wyborcza”, 20.01.2005.
La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska…
23
Summary
THE “SECOND REPUBLIC OF ITALY” AND THE IV REPUBLIC
OF POLAND: SOME REMARKS ON THE ANALOGIES AND MYTHS
ON THE TWO NONEXISTENT POLITICAL SYSTEMS
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
The article aims at introducing the two great ideological narrations which dominated the
Italian and Polish political scene of the recent years namely la Seconda Repubblica and
IV Rzeczpospolita. By means of a comparative approach the author analyses both phenomena revealing their main characteristics and tries to provide a comprehensive answer
on whether they can be considered actual state systems or are just the creation of their
leaders’ strategy and political marketing.
The first part of the article dates back to the situation of Italy in the early ’90s when the
Tangentopoli corruption scandal broke out. As a consequence of the Mani pulite (“clean
hands”) investigation led by the prosecutor Antonio Di Pietro, the Italian party system of the
time collapsed giving way for the new political formations to emerge: the right-wing Forza
Italia headed by Silvio Berlusconi and the Umberto Bossi’s populist Lega Nord. In spite of
the “earthquake” that was supposed to bring in both institutional and moral revolution preceded by the amendment of the constitution modifying the electoral law from proportional
representation into the plurality voting system to guarantee a stable cabinet government, the
social pathologies plaguing the country such as mafia, corruption and criminality have not
been solved. What is more, the governance of la Seconda Repubblica is said to have inaugurated the new abnormalities such as conflict of interest, power monopoly, freedom of
speech limitation, pressure on the judiciary system, xenophobic immigration law and regional
nationalism. This shows that not only the transformation process has not been completed yet,
but also several areas of the Italian public life still suffer the pre-Tangentopoli maladies.
In the second part the author focuses on the political situation of Poland at the beginning of the 21st century when the legislative procedure irregularities occurred while working on the new mass media law. The so-called Rywingate led the postcommunist Leszek
Miller’s government to fall opening the race for two competing right-wing parties: a liberal
PO (Civic Platform) headed by Donald Tusk and a conservative PiS (Law and Justice) led
by Lech and Jarosław Kaczyński. During the electoral campaign of 2005, the leaders of
both political formations declared the will to cooperate (notwithstanding the election’s
result) promising their voters to build IV Rzeczpospolita – a new state that is no longer
burdened with the founding mistakes of the Round Table agreement signed in 1989 between
the communist regime and the Solidarity movement. In the aftermath of the victory of PiS
and Lech Kaczyński running for the presidential office, the coalition cabinet has not been
formed which forced the winners to seek a new alliance with the populist Samoobrona RP
24
Łukasz Jan Berezowski
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
(Self-Defence of the Republic of Poland) and the nationalist LPR (League of Polish Families) parties. The two-year period of their government, fiercely criticized by both parliamentary and extra-parliamentary opposition for the alleged anti-democratic and homophobic policy, has been defined IV RP anyway, however the meaning of the term assumed the
reverse meaning from the one expected before the campaign of 2005.
In the conclusion, the author tries to confront both phenomena mentioned above presenting analogies and peculiarities between them. At the same time, it is crucial to note
that neither la Seconda Repubblica nor IV Rzeczpospolita can actually be considered
a legitimate state system, based on the French Fifth Republic model set up by Charles de
Gaulle in 1958 which strengthened the role of the President towards the government.
Since the relevant constitutional regulations as well as the promised political reforms have
never been implemented, the theory of building a new state became a myth used by the
leaders driven by local interests exclusively to win the elections. Thus, the transition from
the First into the Second Italian Republic as well as from the Third into the Fourth Polish
Republic remains a slogan that may be considered in the journalistic terms, but never
related to political science or legalistic doctrine.
o
N
au
Streszczenie
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
„DRUGA REPUBLIKA WŁOSKA” I „IV RZECZPOSPOLITA POLSKA”:
O NIEKTÓRYCH ANALOGIACH I MITOLOGIACH DWÓCH
NIEISTNIEJĄCYCH SYSTEMÓW POLITYCZNYCH
©
C
op
yr
ig
Przedmiotem artykułu są dwie wielkie narracje ideologiczne, które zdominowały włoską
i polską scenę polityczną ostatnich lat, mianowicie tzw. Druga Republika oraz tzw.
IV Rzeczpospolita. Autor analizuje oba zjawiska w ujęciu porównawczym ukazując ich
główne cechy, oraz usiłuje odpowiedzieć na pytanie, czy można traktować je jako faktyczne systemy ustrojowe, czy są one jedynie wytworem strategii swoich liderów i doradzających im specjalistów od marketingu politycznego.
W pierwszej części artykułu przedstawiona została sytuacja polityczna Włoch
z początku lat 90. XX wieku, tj. z okresu wybuchu afery Tangentopoli. W konsekwencji
akcji „Czyste ręce” prowadzonej przez prokuratora Antonio di Pietro załamaniu uległ
cały dotychczasowy włoski system partyjny, co otworzyło drogę do władzy nowym bytom
politycznym, w tym m.in. prawicowej partii Forza Italia kierowanej przez Silvia Berlusconiego oraz populistycznej Lidze Północnej Umberta Bossiego. Pomimo „trzęsienia
ziemi”, które miało doprowadzić zarówno do instytucjonalnej, jak i moralnej odnowy
włoskiej polityki, poprzedzonego nowelą konstytucji i zmianą prawa wyborczego (tj.
odejścia od systemu proporcjonalnego na rzecz ordynacji większościowej w celu zagwa-
La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska…
25
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
rantowania stabilności gabinetów), patologie społeczne trapiące państwo, takie jak mafia,
korupcja i przestępczość, nie zostały w pełni wyeliminowane. Ponadto rządy tzw. Drugiej
Republiki zainaugurowały powstanie innych nieprawidłowości, takich jak konflikt interesów, monopol władzy, ograniczenie wolności słowa, naciski na wymiar sprawiedliwości, ksenofobiczne ustawy marginalizujące mniejszości narodowe oraz nacjonalizm regionalny. To wszystko pokazuje, że proces transformacji ustrojowej we Włoszech nie tylko
nie uległ zakończeniu, ale wiele spośród sfer włoskiego życia publicznego pozostaje wciąż
ogarnięte przypadłościami sprzed afery Tangentopoli.
W drugiej części artykułu autor koncentruje się na sytuacji politycznej w Polsce
z początku XXI wieku, kiedy to doszło do ujawnienia nieprawidłowości procedury legislacyjnej w pracach nad nową ustawą medialną. Tak zwana afera Rywina doprowadziła
wówczas do upadku postkomunistyczny rząd Leszka Millera, otwierając drogę do władzy
dwóm konkurującym ze sobą partiom centroprawicowym: liberalnej Platformie Obywatelskiej kierowanej przez Donalda Tuska i konserwatywnemu Prawu i Sprawiedliwości
pod wodzą braci Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Podczas kampanii wyborczej z 2005
roku liderzy obu formacji politycznych deklarowali wolę współpracy (niezależnie od
wyników głosowania), obiecując wyborcom budowę IV Rzeczypospolitej: nowego państwa nieobarczonego błędami porozumień okrągłostołowych z 1989 roku. W konsekwencji zwycięstwa PiS-u oraz Lecha Kaczyńskiego w wyścigu do urzędu prezydenta koalicyjny gabinet PO-PiS nigdy nie został utworzony, co zmusiło stronę zwycięską do
poszukiwania nowego sojuszu z populistyczną Samoobroną RP oraz nacjonalistyczną
Ligą Polskich Rodzin. Dwa lata rządów tzw. moherowej koalicji, otwarcie krytykowanych
zarówno przez parlamentarną, jak i pozaparlamentarną opozycję za antydemokratyczne
i homofobiczne wystąpienia, stało się symbolem projektu IV RP, który przyjął konotację
dokładnie odwrotną od tej oczekiwanej przed kampanią wyborczą z 2005 roku.
W konkluzji autor dokonuje zestawienia obu omówionych wyżej zjawisk, wskazując
na ich wzajemne analogie i osobliwości. Jednocześnie zwraca uwagę na to, że w rzeczywistości ani Druga Republika Włoska, ani IV Rzeczpospolita nie mogą być traktowane
jako prawowite systemy ustrojowe. I choć niedoszli ojcowie-założyciele obu z nich wielokrotnie powoływali się w swych programach na model Piątej Republiki Francuskiej
Charles’a de Gaulla z 1958 roku, w której po zmianie konstytucji wzmocniona została
pozycja prezydenta na rzecz rządu, jednak deklarowane przez nich reformy nigdy nie
zostały wcielone w życie. Koncepcja budowy nowego państwa okazała się więc mitem
wykorzystanym przez liderów politycznych, którzy kierowali się własnym, partykularnym
interesem w celu odniesienia zwycięstwa wyborczego. Dlatego też domniemana transformacja z Pierwszej do Drugiej Republiki Włoskiej, jak i z III do IV Rzeczypospolitej pozostaje jedynie sloganem, który można rozpatrywać w kategoriach publicystycznych, ale nie
stanowi on bytu ustrojowego w rozumieniu doktryny nauk politycznych czy prawnych.
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Zbigniew Witkowski
Ko
pe
rn
ik
a
(Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu)
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
ORDINE AL MERITO DELLA REPUBBLICA ITALIANA
– ORDER ZASŁUGI REPUBLIKI WŁOSKIEJ. KILKA
UWAG O HISTORII, INSYGNIACH ORDEROWYCH
I O JEGO POLSKICH KAWALERACH
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
Po obaleniu w Italii monarchii w referendum ustrojowym z 2 czerwca 1946 r.1
było jasne, że nowa Republika będzie musiała wśród rozmaitych zadań zmierzyć
się i ze sposobami honorowania obywateli włoskich i cudzoziemców kładących
szczególne zasługi cywilne i wojskowe dla nowej rzeczywistości politycznej
i społecznej Włoch. Stało się też oczywiste, że dotychczasowy, niezwykle popularny, nadawany przez króla Italii i przyjmowany chętnie przez Włochów Order
Korony Włoch przechodzi do historii. Wraz z nastaniem Republiki stał się on
jedynie tzw. orderem domowym dynastii Sabudów, zmuszonych do opuszczenia
kraju na zawsze, co zresztą znalazło swoje odzwierciedlenie w nowym ustawodawstwie konstytucyjnym. Artykuł XIII Przepisów przejściowych i końcowych
Konstytucji Włoch z 27 grudnia 1947 r. przewidywał, że „Członkowie i potomkowie Domu Sabaudzkiego nie są wyborcami i nie mogą zajmować urzędów
publicznych ani stanowisk wybieralnych. Byłym królom z Domu Sabudów, ich
małżonkom i ich potomkom zakazuje się wjazdu i pobytu na terytorium kraju”2.
Przepis ten został uchylony dopiero przez ustawę konstytucyjną z 23 października
1
Por. Konstytucja Włoch, tłum. i wstęp Z. Witkowski, Wyd. Sejmowe, Warszawa 2004, s. 10.
Por. F. Barnaba, M. Massa, Costituzione della Repubblica Italiana commentata ad uso degli
studenti e per la preparazione ai concorsi, Edizione Bignami, b.m.w., 2008, s. 122.
2
28
Zbigniew Witkowski
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
2002 r. nr 1 w obliczu groźby pozwania Włoch przez syna ostatniego króla Włoch
przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu z powodu naruszania przez Włochy w ten sposób swobody przemieszczania się osób po obszarze
Unii Europejskiej.
Zanim jednak przejdziemy do omówienia statusu aktualnego Orderu Zasługi
Republiki Włoskiej (OMRI), pozostańmy na chwilę jeszcze przy Orderze Korony
Włoch, poprzedzającym we wcześniejszej epoce ustrojowej ten aktualnie najwyższy order Republiki.
Ordine della Corona d’Italia (OCI) został ustanowiony dekretem królewskim
nr 4251 w dniu 20 lutego 1868 r. przez ówczesnego króla Wiktora Emanuela II
Sabaudzkiego zaledwie zjednoczonej Italii w intencji upamiętnienia tego epokowego wydarzenia w życiu politycznym państwa, po tzw. III włoskiej wojnie o niepodległość (1866), gdy Wenecja powróciła do Włoch, a Austria zwróciła Italii
pochodzącą z IX w. żelazną koronę Longobardów3. Pamiętamy, że owo zjednoczenie nastąpiło w marcu 1861 r. pod przewodnictwem pochodzącej z Piemontu
dynastii Sabudów4. Nazwę swą odznaczenie zawdzięcza faktowi, że od czasów
Karola Wielkiego żelazna korona, którą koronowani byli w Pawii władcy Półwyspu Apenińskiego, była symbolem zwierzchnictwa nad Italią. Order mógł być
nadawany nawet z pominięciem V klasy (najniższej) tylko mężczyznom, cywilom
i wojskowym, bez względu na wyznawaną religię i narodowość, jeśli osoby takie
położyły szczególne zasługi dla narodu, Korony i króla. Uzyskanie jednak Orderu
Korony Włoch w dowolnej klasie otwierało możliwość otrzymania drugiego,
jeszcze bardziej pożądanego przez wielu Włochów orderu, tj. Orderu Świętych
Maurycego i Łazarza, udzielanego jednakże wyłącznie osobom wyznania katolickiego. Chociaż Order Korony Italii przeszedł do historii formalnie z ustanowieniem Republiki we Włoszech, a więc 2 czerwca 1947 r., a faktycznie z dniem
3 marca 1951 r., tj. z chwilą ustanowienia przez Republikę Orderu Zasługi, król
na wygnaniu Humbert II udzielał odznak Orderu Korony Italii aż do swej śmierci
w dniu 18 marca 1983 r. W tym jednak czasie był to już wyłącznie order dynastyczny, tzw. domowy, a więc prywatny. Po śmierci Humberta II został on zastąpiony przez zwykły order dynastyczny, zwany Orderem za Zasługi dla Sabudów
(Ordine al Merito di Savoia) nie był związany w żaden sposób z wcześniejszym
Orderem Korony Włoch. Ufundował go syn Humberta II Wiktor Emmanuel.
3
Por. Novissimo Digesto Italiano, vol. XI, diretto da A. Azara, E. Eula, Ed. Torinese, Torino
1965, hasło: Onorificenze, G. Cansacchi i M. Gorino Causa, s. 948.
4
Por. Z. Witkowski, „Mężnie i Wiernie”. Papieska Gwardia Szwajcarska. Historia chwały,
Wyd. TNOiK, Toruń 2010, s. 154.
29
Ordine al Merito della Repubblica Italiana…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Order Korony Włoch ostatecznie istniał w pięciu zwyczajowych klasach,
a więc tak jak order francuskiej Legii Honorowej5. W klasie V był to Krzyż Kawalerski Orderu (Cavaliere), w klasie IV – Krzyż Oficerski Orderu (Ufficiale),
w klasie III – Krzyż Komandorski Orderu (Commendatore), w klasie II – Krzyż
Wielkiego Oficera Orderu, zwany Komandorią Orderu z Gwiazdą (Grande Ufficiale), i w klasie I – Kawaler Wielkiego Krzyża (Cavaliere di Gran Croce).
W historii Orderu Korony Italii nadań w klasie I było tylko sześćdziesiąt, w klasie II – sto pięćdziesiąt, w klasie III – pięćset, w klasie IV – dwa tysiące, i w klasie V nadano ich niepoliczoną masę6. Co interesujące, obywatele Włoch, którzy
otrzymali ten order z nadania królewskiego przed 2 czerwca 1946 r., mieli i mają
prawo noszenia go do dziś obok odznaczeń Republiki Włoskiej nadanych im
później przez Prezydenta Republiki.
Insygnia orderu stanowił biały, emaliowany krzyż wg modelu krzyża św.
Ruperta7. Ramiona krzyża powiązane były tzw. sabaudzkimi węzłami miłości
koloru złotego. W środek krzyża na awersie orderu wkomponowana była okrągła
tarcza z błękitnym tłem, a na niej złożona była słynna złocona, ale z żelaza korona
Longobardów8, wysadzona drobniutkimi perełkami i drogimi kamieniami. Na
tarczy rewersu widoczny był emaliowany, czarny ukoronowany orzeł z tarczą
herbową Sabaudów pośrodku, a więc z białym krzyżem na czerwonym polu.
Order był noszony na czerwonej wstędze z szerokim białym pasem pośrodku.
Order IV i V klasy był przypinany do ubrania, III klasy był noszony na szyi,
II klasy był noszony na szyi, gwiazda przypinana była do marynarki albo munduru na wysokości piersi odznaczonego, po lewej stronie, i wreszcie order I klasy
był zawieszany od prawego ramienia do lewego boku, a gwiazda orderowa zaczepiana była jak w II klasie. Krzyż Wielki w tamtym czasie jednak nie miał własnego łańcucha orderowego.
5
Ordine della Corona Ferrea był nadawany początkowo jednak w trzech klasach na polecenie
Napoleona I w latach 1805 – 1814, po tym jak koronował się on na króla Italii, w Mediolanie w maju
1805 r. i gdy do ceremonii użyto owej „żelaznej korony Longobardów”.
6
Por. http://pl.wikipedia.org/Wiki/Order_Korony_Italii, s. 1 (28.07.2010).
7
Św. Rupert to pierwszy biskup Salzburga, uchodzący za założyciela tego miasta. Krzyż Ruperta jest równoramienny, o łagodnie albo silniej zaokrąglonych na zewnątrz końcach ramion. Jest
zaprojektowany na łukach, a jego ramiona rozszerzają się od środka krzyża, a właściwie od boku
tarczy wkomponowanej w jego środek, na zewnątrz. W okresie II RP odznaki niektórych pułków
piechoty i słynna odznaka I Brygady Legionów zaprojektowane były w oparciu o krzyż św. Ruperta – por. http://pl.wikipedia.org/Wiki/Krzy%C5%BC_Ruperta (28.07.2010).
8
Por. Z. Witkowski, „Mężnie i Wiernie”, s. 44. Notabene żelazną koroną Longobardów koronowali się na królów Italii cesarze od Karola Wielkiego, poprzez Fryderyka I Barbarossę, do Napoleona I.
30
Zbigniew Witkowski
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Gwiazda wręczana wraz z orderem I klasy była srebrzona i miała osiem pęków
promieni, a w jej środku znajdował się medalion z wizerunkiem żelaznej korony
longobardzkej, z napisem łacińskim na otoczce medalionu: „VICT. EMMAN.
II REX ITALIAE MDCCCLXVI”. Ponad medalionem znajdował wizerunek
wznoszącego się do lotu czarnego orła znanego z rewersu odznaczenia. Tymczasem gwiazda nadawana razem z Krzyżem Wielkiego Oficera, czyli II klasy, była
mniejsza, także miała promienie, ale zakończone kulkami i znajdowało się na jej
awersie powtórzenie opisanego wyżej motywu odznaki orderu, pozbawiona jednak była wspomnianego napisu9.
Republika Włoska z kolei ustanowiła, co było już powiedziane, swoje własne
odznaczenia, a jej Order Zasługi stanowi do dziś odznaczenie najwyższe, zajmując pierwsze miejsce wśród włoskich odznaczeń orderowych10. Ordine al Merito
della Repubblica Italiana (dalej OMRI) został ustanowiony ustawą Parlamentu nr
178 z 3 marca 1951 r. w okresie prezydentury pierwszego po II wojnie światowej
Prezydenta Republiki Luigi Einaudiego11. Stosowne przepisy wykonawcze do tej
ustawy zostały przyjęte dekretem Prezydenta Republiki z 13 maja 1952 r. nr 45812.
Order uzyskał swój statut także dekretem Prezydenta Republiki z 31 października
1952 r.13, a dodatkowo niektóre sprawy związane z jego statusem prawnym i procedurą w sprawie jego nadawania regulują pisma okólne Prezydium Rady Ministrów Republiki Włoskiej z 30 października 2001 r., z 22 marca 2002 r. i z 8 sierpnia 2002 r. Order jest, jak już powiedziano, najwyższym odznaczeniem włoskim
i tak jak w większości krajów jego systematyka opiera się na wzorze francuskiej
Legii Honorowej i dzieli się na pięć klas, z modyfikacją sui generis, polegającą na
tym, że w I klasie, czyli najwyższej, mamy dwa stopnie, o czym niżej.
Tradycyjnie w przypadku najwyższych orderów krajowych czy narodowych
ustanawia się ich kapituły z głowami państwa w randze Wielkich Mistrzów Orde9
Por. http://it.wikipedia.org/Wiki/Ordine_della_Corona_d’Italia (28.07.2010).
Por. http://www.governo.it/Presidente/ceremoniale/onorificenze_araldica/onorificenze/omnri (26.01.2011). Pozostałe odznaczenia włoskie mające rangę orderową są następujące: Order Wojskowy Włoch, Order „Gwiazda Solidarności Włoskiej”, Order za Zasługi w Pracy oraz Order
Vittorio Veneto.
11
Ustawa nr 178 z 3 marca 1951 r., „Gazzetta Ufficiale” nr 73 z 30 marca 1951 r. – por. http://
www.quirinale.it/onorificenze/fontinormative/leggeomri1.html (18.08.2006).
12
Por. Norme per l’attuazione della legge 3 marzo 1951, n. 178, concernente la istituzione
dell’Ordine al Merito della Repubblica Italiana e la disciplina del conferimento dell’uso delle
onorificenze – „Gazzetta Ufficiale”, nr 115 z 17 maja 1952 r. oraz http://www.quirinale.it/onorificenze/fontinormative/leggeomri1.html (18.08.2006)
13
Por. Approvazione dello statuto dell’Ordine „al Merito della Repubblica Italiana” – „Gazzetta Ufficiale” nr 277 z 29 listopada 1952 r.
10
31
Ordine al Merito della Repubblica Italiana…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
rów. Tak jest również w przypadku OMRI. Tutaj Wielkim Mistrzem Orderu jest
zawsze osoba piastująca urząd Prezydenta Republiki14. Order może być nadawany
wyłącznie żyjącym osobom (wykluczone są nadania pośmiertne), kobietom
i mężczyznom, osobom cywilnym i wojskowym w uznaniu ich szczególnych
zasług na różnych polach (nauki, literatury, sztuki, gospodarki, po zakończeniu
sprawowania urzędów publicznych, aktywności społecznej, filantropijnej, humanitarnej i z powodu długotrwałych i wybitnych zasług w służbie cywilnej i wojskowej) dla Narodu Włoskiego15. Zasadą współczesnego państwa demokratycznego jest zakaz przyjmowania orderów i odznaczeń przez parlamentarzystów
w okresie sprawowania przez nich mandatów parlamentarnych16.
Order Zasługi Republiki Włoskiej ma, jak już wspomniano, pięć klas:
V klasa – Krzyż Kawalerski (Cavaliere), klasa IV – Krzyż Oficerski (Ufficiale),
klasa III – (Commendatore), klasa II – Krzyż Wielki Oficerski (Grande Ufficiale),
natomiast w klasie I OMRI ma dwa stopnie – Kawalera Krzyża Wielkiego (Cavaliere di Gran Croce) oraz Kawalera Krzyża Wielkiego z Wielką Wstęgą (Cavaliere di Gran Croce Decorato di Gran Cordone)17. Z urzędu w następstwie wyboru
Krzyż Wielki z Wielką Wstęgą otrzymuje każda osoba wybrana na urząd Prezydenta Republiki. Ustępujący Prezydent Republiki przekazuje swemu następcy
dodatkowo Wielki Łańcuch Orderowy Złoty, stanowiący insygnia Republiki18.
Ciekawostką może być ustalenie, że za pierwszym razem nie można otrzymać
orderu w randze wyższej od rangi Kawalera Krzyża. Wyjątki od tej zasady wyraźnie określa ustawa. Dotyczą one naprawdę sytuacji szczególnie ważnych i wielkich zasług dla Republiki Włoskiej albo są następstwem powodów grzecznościowych o międzynarodowym charakterze. Każdy dekret prezydencki o nadaniu
orderu wymaga kontrasygnaty Prezesa Rady Ministrów. Prezydent Republiki
nadaje order swoim dekretem w zasadzie na wniosek Prezesa Rady Ministrów.
Premier przesyła wnioski, którym nadaje bieg przez urząd Kanclerza Orderu,
bowiem w każdej sprawie nadanie orderu może nastąpić dopiero po wysłuchaniu
opinii przygotowanej przez Radę Orderową (Giunta dell’Ordine). Prezydentowi
Republiki przysługuje jednak także prawo nadawania orderu bez wniosku premiera i takie nadanie zwyczajowo określane jest jako nadanie orderu motu pro-
14
Zob. art. 2 ustawy z 3 marca 1951 r. o utworzeniu orderu.
Zob. art. 1 dekretu Prezydenta Republiki z 31 października 1952 r. zatwierdzającego statut
orderu.
16
Zob. art. 4 in fine ustawy z 3 marca 1951 r. o utworzeniu orderu.
17
Zob. art. 3 ustawy z 3 marca 1951 r. o utworzeniu orderu.
18
Por. http://pl.wikipedia.org/Wiki/Order_Zas%C5%82ugi_Republiki_Italii (25.02.2010).
15
32
Zbigniew Witkowski
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
prio19. Dekrety Prezydenta Republiki o nadaniu orderu i po uzyskaniu kontrasygnaty premiera są przesyłane Kanclerzowi Orderu, który dokonuje ich rejestracji
w specjalnej Księdze Orderowej. Rejestracja nadania orderu sprawia, że dopiero
od tego momentu odznaczony może posługiwać się stosownym tytułem oraz używać odznak orderowych publicznie. Odznaczony otrzymuje wraz z orderem jego
dyplom z oznaczeniem numeru wpisu w Księdze Orderowej oraz określeniem
klasy uzyskanego orderu. Z uzyskaniem orderu nie wiążą się żadne przywileje
ani udogodnienia. Uzyskanie orderu ma wyłącznie znaczenie prestiżowe
i wydźwięk czysto moralny.
Order Zasługi Republiki Włoskiej nadawany jest dwa razy w roku – 2 czerwca
z okazji rocznicy proklamacji powstania Republiki oraz 27 grudnia – z okazji
rocznicy uchwalenia Konstytucji Republiki Włoskiej20. Poza tymi datami Prezydent Republiki może udzielić odznaczenia obywatelowi włoskiemu albo cudzoziemcowi wyłącznie w związku i w terminie zakończenia służby publicznej albo
służby dyplomatycznej. W zasadzie order nie może być przyznany obywatelowi
w wieku poniżej 35. roku życia21, a order wyższego stopnia nie może być nadany
przed upływem trzech lat od otrzymania orderu stopnia niższego22. Utrata orderu
może nastąpić z powodów określonych w prawie karnym, gdy odznaczony okazał
się niegodny noszenia orderu, ale owo uchylenie prawa do noszenia orderu następuje w drodze specjalnego dekretu prezydenckiego wydanego na wniosek premiera i po wysłuchaniu opinii Rady Orderowej23 oraz zapoznaniu się z wyjaśnieniami samego zainteresowanego.
Wygląd odznaki orderu zmienił się. W latach 1951 – 2001 był to emaliowany
na biało krzyż grecki ze złotą obwódką, z pięcioramienną złotą gwiazdą pośrodku
(z obu stron odznaki), która w ikonografii włoskiej stanowi symbol Italii. Każde
z ramion krzyża zakończone było złotą kulką, a przestrzeń pomiędzy ramionami
wypełniona była ukośnie ułożonymi czterema złotymi orłami rzymskimi.
Zawieszkę odznaki orderowej stanowiła złota tzw. corona muralis (corona muraria), podobna do korony świeckiego symbolu Italii, tj. Italia Turrita. Italia Turrita
to personifikacja albo alegoryczne przedstawienie Italii pod postacią młodej
19
Por. http://www.governo.it/Presidente/ceremoniale/onorificenze_araldica/onorificenze/faq.
html (26.11.2011).
20
Zob. art. 7 statutu orderu zatwierdzonego dekretem Prezydenta Republiki z 31 października
1952 r.
21
Zob. http://www.quirinale.it/onorificenze/Cappello/Mori.htm (18.08.2006).
22
Por. http://it.wikipedia.org/Wiki/Ordine_al_merito_della_Repubblica_Italiana)
(7.08.2009).
23
Zob. art. 5 ustawy z 3 marca 1951 r. o utworzeniu orderu.
33
Ordine al Merito della Repubblica Italiana…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
kobiety o obfitych kształtach, w typie kobiety basenu Morza Śródziemnego,
a więc z ciemną karnacją i kruczoczarnymi włosami. Na głowie Italii zawsze
widnieje korona, zwana od kształtu murów miejskich i wież pośród nimi corona
muralis24. Jest to typowe heraldyczne przedstawienie społeczeństwa włoskiego
wywodzące się z czasów komun włoskich.
Gwiazdy orderów I i II klasy były srebrne, z ośmioma promieniami, a w ich
centrum znajdowały się odznaki orderu, a więc wspomniany krzyż grecki
z gwiazdą. Dla orderu I klasy, najwyższej, przewidziany był także Łańcuch Wielki
Orderowy, złożony z dwudziestu dwóch elementów, tj. jedenastu pięcioramiennych gwiazd, dziesięciu elementów ornamentowych w kształcie liści akantu i jednej zawieszonej na środku, u dołu plakiety z dużymi literami RI, czyli skrótem
nazwy państwa – Repubblica Italiana. Wielki Łańcuch Orderowy może być
nadany w uznaniu zasług dla Republiki Włoskiej tak obywatelom włoskim, jak
i cudzoziemcom. Z reguły to nadzwyczajne wyróżnienie nadawane jest głowom
państw. Wstęga orderu wykonana jest z jedwabiu, ma kolor zielony i po bokach
dwa cienkie czerwone paski. W IV klasie do wstęgi orderowej doczepiona była
jedwabna rozetka w identycznych kolorach.
Po pięćdziesięciu latach od ustanowienia OMRI, tj. w 2001 r. (dekret Prezydenta Republiki nr 173 z 30 marca 2001 r.25), zdecydowano o nadaniu jego insygniom nowej szaty graficznej, nawiązując do dawnego Orderu Korony Italii.
Przywrócono bowiem w nowym OMRI wygląd krzyża orderowego, któty jest
teraz krzyżem św. Ruperta, a więc tak jak w Orderze Korony. Ramiona krzyża
orderowego obecnie oplatają w kształcie półkoli dwie złote gałązki: dębowa
i oliwna. Gałązka dębowa jest symbolem siły i powagi, a oliwna – symbolem
pokoju. Środek krzyża wypełnia okrągły medalion otoczony emaliowaną na niebiesko bordiurą ze złotym napisem „Al Merito della Repubblica”. Wewnątrz
medalionu wytłoczone jest godło Italii. Na rewersie orderu, w środku medalionu
widnieje wizerunek głowy Italii Turrity, a na niebieskiej bordiurze opasującej
medalion dewiza Italii: Partiae Unitati – Civium Libertati, co oznacza „Wolni
Obywatele w Zjednoczonej Ojczyźnie”. Ramiona krzyża św. Ruperta w orderze
klasy V są srebrzone, w klasie IV natomiast złocone, natomiast w klasach III, II
i I są koloru białego; ich krawędzie we wszystkich klasach są pozłocone.
24
W heraldyce barwa corona muralis zwykle jest czerwona, naturalnie ceglasta oraz złota albo
srebrna.
25
Regolamento recante modifica dell’articolo 14 del decreto del Presidente della Repubblica
13 maja 1952, nr 458, in materia di caratteristiche delle decorazioni per le classi di onoroficenze,
„Gazzetta Ufficiale” z 17 maja 2001 r.
34
Zbigniew Witkowski
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Gwiazdy orderowe w klasie I są tradycyjnie ośmiopromienne i mają przypominać wysadzanie brylantami. W stopniu wyższym gwiazda orderowa jest w całości złota, a w stopniu niższym w całości srebrna. W środku gwiazdy znajduje się
wizerunek krzyża orderowego. Natomiast gwiazda orderowa w klasie II ma cztery
promienie i jest srebrna, ma także przypominać wysadzanie brylantami, a w jej
środku umieszczone jest przedstawienie krzyża orderowego.
Łańcuch Orderowy Wielki dla I klasy nie zmienił się. Takie same pozostały
też kolory wstęgi orderowej. Czerwień i zieleń wstęgi26 wraz z bielą krzyża
św. Ruperta odpowiadają kolorom flagi Republiki Włoskiej.
Stosowne przepisy szczegółowo określają wymiary i inne wymagania dotyczące wyglądu orderów poszczególnych klas, co sprawia, że uprawnienia do ich
wyrobu podlegają szczegółowej kontroli i wymagają specjalnego upoważnienia
udzielanego przez zespół działający przy Prezydium Rady Ministrów Republiki
Włoskiej. Całość spraw orderowych nadzoruje we Włoszech Departament Ceremonialny Państwa Prezydium Rady Ministrów, a w nim Biuro Odznaczeń i Heraldyki. Na podstawie obowiązujących aktualnie przepisów pisma okólnego Prezydium Rady Ministrów z 30 października 2001 r. prawo wyrobu orderów mają
jedynie trzy firmy: Ditta Sandro Milli – Premiazioni, Ditta Johnson 1836 s.r.I. oraz
Ditta Gardino succ.ri D.Cravanzola s.r.I.27 Jako ciekawostkę można podać, że
Prezydent Republiki na wniosek Prezesa Rady Ministrów i po uzyskaniu przezeń
opinii Rady Ministrów i Rady Orderowej dekretem określa maksymalną liczbę
dopuszczalnych nadań orderów w danym roku kalendarzowym. Lista osób odznaczonych publikowana jest w „Gazzetta Ufficiale della Repubblica”, tj. oficjalnym
„Dzienniku Urzędowym Republiki”.
Polskimi kawalerami Wielkiego Krzyża Orderu Zasługi Republiki Włoskiej
są m.in. prezydenci RP Wojciech Jaruzelski, Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, a także prof. Bronisław Geremek; kawalerami orderu od II do IV klasy prof.
Andrzej Józef Gierowski z UJ w Krakowie, prof. Jan Wawrzyniak z PAN w Warszawie, prof. Henryk Grotowski z Wrocławia, mec. Ryszard Kalisz, Krzysztof
Zanussi, znany i wybitny reżyser filmowy z Warszawy, Lech Piechota z Lublina
oraz piszący te słowa.
26
Por. http://www.quirinale.it/onorificenze/Cappello/omri.htm (25.05.2007).
Por. http://www.governo.it/Presidente/ceremoniale/onorificenze_araldica/onorificenze/omnri (26.01.2011).
27
35
Ordine al Merito della Repubblica Italiana…
Summary
THE ORDER OF MERIT OF THE ITALIAN REPUBLIC –
SOME REMARKS ON THE HISTORY,
THE INSIGNIA AND THE POLISH COMPANIONS OF THE ORDER
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
The Author analyses the origin, the history and the status of the highest Italian order i.e.
the Order of Merit of the Italian Republic. He analyses the Italian history also in the period
before the creation of the Italian Republic in 1946. He also discusses the history of the
Order of the Italian Crown (as a predecessor of the republican order) which existed in the
period when Italy was a monarchy of Royal House of Savoy.
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Bartosz Rakoczy
pe
rn
ik
a
(Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu)
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
ORGANISMI GENETICAMENTE MODIFICATI –
TRA TUTELA DELL’AMBIENTE ED ESIGENZE
ALIMENTARI – IL CASO DELLA POLONIA
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
La problematica degli organismi geneticamente modificati è fonte di controversie
in tutto il mondo. Si vede tuttavia che l’atteggiamento dei singoli stati nei confronti di questa problematica è molto varie, va dalla soddisfazione alla estrema
negazione. Anche gli stati dell’Unione Europea non sono univoci nelle opinioni
circa gli organismi geneticamente modificati, sebbene siano vincolati dalla stessa
legislazione comunitaria.
Sullo sfondo delle opinioni degli stati membri dell’Unione Europea la Polonia
può essere considerato come un paese con un atteggiamento generalmente scettico verso gli organismi geneticamente modificati. Tali dubbi non sono tuttavia
sporadici, ma hanno profonde radici.
Questo elaborato ha per scopo tentare di chiarire le cause di tale stato di cose,
considerando le opportune regolamentazioni giuridiche del diritto polacco.
Gli elementi indicati nel titolo, la tutela dell’ambiente e le esigenze alimentari,
definiscono in realtà il campo di studio della problematica degli organismi geneticamente modificati. Sono infatti i due estremi tra i quali si situa la questione degli
organismi geneticamente modificati. Da una parte infatti si accettano gli organismi
geneticamente modificati considerando che essi possono rappresentare un modo
per lottare contro la fame e la povertà, ma d’altra parte si fa notare che gli organismi geneticamente modificati possono costituire una minaccia ambientale1. Anche
1
Vedi M. Korzycka-Iwanow, Prawo żywnościowe. Zarys prawa polskiego i wspólnotowego,
38
Bartosz Rakoczy
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
per questo analizzando tale problematica bisogna tenere presenti da una parte proprio le esigenze alimentari, e dall’altra parte la tutela dell’ambiente. Infatti questi
valori, la tutela dell’ambiente e le esigenze alimentari, si trovano in conflitto tra
loro, tale conflitto va risolto.
Il punto di partenza deve essere il chiarimento sul perché esistono gli organismi geneticamente modificati, e sul perché si producono alimenti geneticamente
modificati.
Gli organismi geneticamente modificati sono organismi diversi dall’organismo
umano, sottoposti all’ingerenza dell’uomo, che vi compie delle modifiche. Il
senso di queste modifiche in tali organismi è quello di perfezionarli, correggerne
i difetti. Tali azioni vengono intraprese con diversi scopi, ma lo scopo fondamentale dell’esecuzione delle modifiche genetiche è la produzione – a partire da organismi geneticamente modificati – di alimenti geneticamente modificati. In conseguenza una delle fondamentali applicazioni finali degli organismi geneticamente
modificati è la produzione di alimenti geneticamente modificati.
Sorge ora una domanda: a quale scopo di producono alimenti geneticamente
modificati? La produzione di alimenti geneticamente modificati serve soprattutto
al miglioramento del loro rendimento, e quindi, cosa più importante, all’aumento
della loro quantità2. Tutto ciò deve servire, secondo me, a eliminare la fame, intendendo qui la fame nella sua dimensione globale. L’aumento del rendimento degli
alimenti, della loro caloricità, e soprattutto della loro quantità vuole costituire un
sostegno non solo nella lotta contro la fame, ma anche contro la povertà. Vuole
essere un modo di risolvere un problema fondamentale dell’umanità, di carattere
esistenziale. La modifica delle piante coltivate consiste soprattutto nell’introduzione o nell’eliminazione di determinati geni. Tali modifiche hanno soprattutto
lo scopo di:
– aumentare la resistenza agli erbicidi e agli organismi nocivi,
– aumentare la resistenza alle infezioni virali, batteriche e micotiche,
– aumento della tolleranza allo stress abiotico (principalmente cambiamenti
climatici),
– aumento della durata dei frutti,
– miglioramento della composizione degli acidi grassi e degli aminoacidi
delle proteine,
edizione II, Varsavia 2007, pag. 217, richiamato di seguito come M. Korzycka-Iwanow, Prawo
żywnościowe.
2
Invece appaiono dei dubbi circa il miglioramento della qualità. Vedi tra l’altro J. Kowalska,
E. Majewska, M. Obiedziński, M. Zadernowski, Nowe prawo żywnościowe Unii Europejskiej, a systemy GMP, GHP, HACCP, Danzica 2006.
39
Organismi Geneticamente Modificati…
regolazione della concentrazione di fitoestrogeni,
aumento del contenuto di massa secca,
modifica del contenuto di carboidrati, carotenoidi e vitamine,
eliminazione di componenti non alimentari: tossine, composti che impediscono l’assimilazione dei componenti, composti che durante la cottura
sono soggetti a reazioni chimiche che producono tossine, aumentando ad
esempio i nutraceutici, ossia le sostanze necessarie per la salute,
Nel mondo le piante più spesso geneticamente modificate sono: mais, pomodoro, soia, patata, cotone, melone, tabacco, mentre in Europa vengono modificati
per lo più: mais, colza, barbabietola da zucchero, patata.
Le azioni nell’ambito degli organismi geneticamente modificati coinvolgono
quindi gli organismi utilizzati per soddisfare le fondamentali necessità esistenziali
dell’uomo, non solo quelle legate al soddisfacimento della fame.
È possibile quindi considerare che gli alimenti geneticamente modificati così
intesi, e soprattutto gli organismi geneticamente modificati, entrano a far parte
del principio dello sviluppo sostenibile.
Il concetto di sviluppo sostenibile è apparso per la prima volta nel 1972,
durante la Conferenza Mondiale dell’ONU a Stoccolma. Il 14 [N.d.T: 16] giugno
1972 è stata approvata la Dichiarazione di Stoccolma, con delibera della Conferenza di Stoccolma, riguardante l’ambiente naturale dell’uomo, nella quale per
la prima volta è stato espresso il principio di sviluppo sostenibile, sebbene abbia
assunto la sua forma attuale solo nel 19753.
Bisogna sottolineare, che secondo il primo principio della Dichiarazione di
Stoccolma „l’uomo ha un diritto fondamentale alla libertà, all’eguaglianza
e a condizioni di vita soddisfacenti, in un ambiente che gli consenta di vivere
nella dignità e nel benessere, ed è altamente responsabile della protezione e del
miglioramento dell’ambiente davanti alle generazioni future”4. È estremamente
essenziale per il punto di vista analizzato anche il fatto che il concetto di sviluppo
sostenibile presuppone anche l’eliminazione della povertà e la riduzione delle
differenze di livello di vita della gente, e anche la lotta contro la fame. Indubbiamente tali azioni non sono solo accettate, ma desiderate.
Lo sviluppo sostenibile comprende anche la questione etica e morale dell’eliminazione e della limitazione di modelli di produzione e consumo che sono in
contrasto con lo sviluppo sostenibile.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
–
–
–
–
3
K. Kocot, K. Wolfke (red.), Wybór dokumentów do nauki prawa międzynarodowego publicznego, edizione III, Breslavia 1976, pp. 55 – 116.
4
Z. Bukowski, Wymagania prawa międzynarodowego, Toruń–Włocławek 2003, p. 17, richiamato in seguito come Z. Bukowski, Wymagania.
40
Bartosz Rakoczy
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Inoltre una caratteristica essenziale di tale concezione è che essa impone agli
stati l’obbligo di creare una legislazione che possa garantire la messa in atto di
una politica di sviluppo sostenibile. D’altra parte bisogna notare che il principio
di sviluppo sostenibile riguarda anche la tutela dell’ambiente5.
Come è stato già accennato gli organismi geneticamente modificati possono
costituire una minaccia per l’ambiente. Costituiscono essi non solo un vantaggioso stimolo per l’ambiente, ma possono costituire una minaccia nei suoi confronti. Come giustamente indica A. Lipiński „Sebbene l’utilizzo degli organismi
geneticamente modificati può divenire fonte di enormi vantaggi economici (un
esempio possono essere le piante e gli animali modificati geneticamente, resistenti
alle malattie, caratterizzati da rapida crescita delle parti utili, o dal miglioramento
dei valori d’impiego, ecc.), le conseguenze per l’ambiente (soprattutto l’effetto
degli organismi geneticamente modificati sull’equilibrio naturale, compresa la
salute di tutti gli organismi viventi, ed anche l’effetto della manipolazione genetica su altri organismi) non sono pienamente conosciute”6.
È possibile quindi dire che nel concetto di sviluppo sostenibile si concentrano
sia le necessità alimentari che la tutela dell’ambiente, e quindi i due elementi tra
i quali si situa la problematica degli organismi geneticamente modificati7.
Quindi la soluzione del problema degli organismi geneticamente modificati,
del loro ruolo nell’ambito della lotta contro la fame, per le pari opportunità, ecc.
e d’altra parte del rischio per l’ambiente, va cercata proprio nel concetto di sviluppo sostenibile8.
Il principio di sviluppo sostenibile è stato regolato nell’art. 5 della Costituzione della Repubblica di Polonia del 5 aprile 19979. Tale articolo stabilisce che
„La Repubblica di Polonia difende l’indipendenza e l’inviolabilità del proprio
territorio, garantisce la libertà e i diritti umani e civili e la sicurezza dei cittadini,
difende il patrimonio nazionale e garantisce la tutela dell’ambiente, attenendosi
al principio di sviluppo sostenibile”.
5
Vedi B. Rakoczy, Ograniczenie praw i wolności jednostki ze względu na ochronę środowiska
w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, Toruń 2006.
6
A. Lipiński, Prawne podstawy ochrony środowiska, edizione IV, Varsavia 2008, p. 190.
7
Il problema del significato dello sviluppo sostenibile per la tutela dell’ambiente viene analizzato tra l’altro in M. Górski, J.S. Kierzkowska, Prawo ochrony środowiska, Bydgoszcz 2006.
8
B. Rakoczy, Ochrona środowiska w procesie produkcji rolnej, [in:] A. Stelmachowski, Prawo
rolne, edizione IV, Varsavia 2008, p. 376 e successive.
9
Gazzetta Ufficiale n. 78, voce 483 con successive modifiche.
41
Organismi Geneticamente Modificati…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Lo sviluppo sostenibile è stato elevato nel sistema giuridico polacco al rango
di valore costituzionale, il che vuol dire che nella tutela dell’ambiente bisogna
considerare lo sviluppo sostenibile. Il concetto di sviluppo sostenibile è stato
chiarito dalla Corte Costituzionale nella sentenza del 6 giugno 2006 K 23/0510,
la quale ha indicato tra l’altro che „Nell’ambito del principio di sviluppo sostenibile è compresa non solo la tutela della natura o la tutela dell’ordine territoriale,
ma anche la cura per lo sviluppo sociale e civile, legato alla necessità di costruzione un’adeguata infrastruttura, necessaria, considerando le necessità di civilizzazione, per la vita dell’uomo e delle singole comunità. L’idea di sviluppo sostenibile contiene quindi in sé la necessità di considerare diversi valori costituzionali
e di ponderarli opportunamente”.
Dalla sentenza della Corte Costituzionale presentata per comprendere il concetto di sviluppo sostenibile emergono due questioni essenziali. Primo: il concetto
di sviluppo sostenibile racchiude in se molti aspetti dell’esistenza umana, non
solo l’ambiente e la sua tutela, ma anche altre necessità umane di civilizzazione,
compreso il soddisfacimento della fame. Nell’essenza del concetto di sviluppo
sostenibile sono comprese sia la tutela dell’ambiente che gli organismi geneticamente modificati, come mezzo per produrre alimenti geneticamente modificati.
La seconda conseguenza essenziale, derivante da questa sentenza della Corte
Costituzionale, è che il principio di sviluppo sostenibile deve considerare diversi
valori costituzionali, compresa la tutela dell’ambiente e la lotta contro la fame.
Il principio di sviluppo sostenibile deve quindi servire nel sistema giuridico polacco a risolvere il conflitto tra la tutela dell’ambiente e le necessità
alimentari.
Quindi secondo il principio di sviluppo sostenibile è necessario agire in modo
da mettere in atto sia la tutela dell’ambiente che la soluzione delle necessità alimentari. In che modo bisogna farlo?
Per prima cosa tale conflitto deve essere risolto non solo a livello legislativo,
ma anche nel processo di applicazione delle leggi, nei singoli casi concreti.
Volendo risolvere questo conflitto non è sufficiente che il legislatore polacco stabilisca determinate norme giuridiche, nemmeno implementando le opportune
direttive dell’Unione Europea. È necessario anche, nel processo di applicazione
delle leggi, notare che tale conflitto può presentarsi, e che è necessaria la capacità
di risolverlo in situazioni concrete, e non unicamente in circostanze astratte.
Un esempio del fatto che il legislatore polacco nota questo conflitto sono le
regolamentazioni assunte nella legge del 22 giugno 2001 sugli organismi gene10
OTK-A del 2006, z. 6, voce 62.
42
Bartosz Rakoczy
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
ticamente modificati11. Un esempio di tali regolamentazioni è ad esempio il concetto di „ambiente chiuso e confinato” per l’utilizzo degli OGM, e le norme legate
a tale utilizzo, in particolare i controlli e la concessione di autorizzazioni. Secondo
l’art, 3 punto 3 della legge sugli organismi geneticamente modificati per utilizzo
in ambiente chiuso e confinato degli organismi geneticamente modificati bisogna
intendere „ogni attività consistente nella modifica genetica di organismi o nella
coltivazione, conservazione, trasporto, distruzione o utilizzo degli OGM in qualunque altro modo, durante il quale sono utilizzate misure di protezione, consistenti in impianti chiusi, locali o altre barriere fisiche, allo scopo di impedire
efficacemente il contatto degli OGM con le persone e con l’ambiente”. Un altro
esempio può essere il concetto di diffusione volontaria degli OGM nell’ambiente.
Con questo concetto, secondo l’art. 3 punto 3 „si intende ogni attività consistente
nell’introduzione voluta nell’ambiente di OGM o di loro combinazioni, senza
misure di protezione che impediscano il contatto degli OGM con le persone e con
l’ambiente”.
Dalle definizioni presentate, assunte nel sistema giuridico polacco, si vede
chiaramente che questo conflitto potenziale, tra la tutela dell’ambiente da una
parte, e gli organismi geneticamente modificati e le necessità alimentari dall’altra, è considerato con la dovuta cura. Il legislatore polacco rileva i pericoli per
l’ambiente e per la sua tutela, che possono derivare dagli organismi geneticamente
modificati. D’altra parte questo non porta ad un divieto completo di produzione
degli organismi geneticamente modificati, ma unicamente viene limitata e controllata la produzione di tali organismi. Il legislatore ha infatti la consapevolezza
che secondo il principio di sviluppo sostenibile non si debbano eliminare completamente questi organismi. Il suo impegno deve essere considerare la tutela
dell’ambiente e le necessità alimentari, dal punto di vista per noi interessante
degli organismi geneticamente modificati.
Tuttavia le sole regolamentazioni non bastano a ponderare tutte le diverse
ragioni. È necessaria anche la loro applicazione, durante il processo di applicazione delle leggi. Gli aspetti pratici riguardano quindi l’attività degli organi della
pubblica amministrazione. Nella pratica di tali organi purtroppo il principio di
sviluppo sostenibile non viene trattato con il dovuto rispetto. Gli organi preposti
all’applicazione delle leggi e altri soggetti, non sanno fare riferimento al principio di sviluppo sostenibile e appiattiscono il problema tutela dell’ambiente –
organismi geneticamente modificati. È il problema molto più largo dell’applicazione pratica dei principi di sviluppo sostenibile. Inoltre la pratica dell’applicazione
11
Gazzetta Ufficiale del 2006, n. 36, voce 233.
43
Organismi Geneticamente Modificati…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
delle norme riguardanti gli organismi geneticamente modificati in Polonia è molto
marginale, e i casi legati a tali conflitti sono rari12.
Indipendentemente dalle soluzioni presenti nel sistema giuridico, sia la promulgazione che l’applicazione delle leggi non esauriscono la problematica degli
organismi geneticamente modificati. Una questione completamente distinta è la
valutazione di tali organismi operata da parte della società.
Nel caso della Polonia è possibile osservare una decisa prevalenza della corrente scettica nei confronti degli organismi geneticamente modificati. Invece
i sostenitori sono decisamente in minoranza. Considerando gli argomenti degli
oppositori, viene sollevata la questione degli effetti negativi sull’ambiente, e anche
sulla salute e sulla vita umana. Inoltre viene argomentato che non si tratta solo
della generazione attuale, contemporanea, ma soprattutto delle generazioni future.
Viene sottolineato che gli effetti dell’applicazione degli organismi geneticamente
modificati emergeranno solamente in futuro.
Viene fatto notare l’effetto negativo degli organismi geneticamente modificati
sull’ambiente. Il problema fondamentale è l’ingerenza sulla natura. La conduzione di esperimenti sui meccanismi naturali porterà sempre a conseguenze negative. Un significato essenziale assume anche l’atteggiamento tradizionalista dei
Polacchi nei confronti degli alimenti, dell’alimentazione e dell’agricoltura.
I sostenitori fanno notare i vantaggi derivanti dall’utilizzo degli organismi
geneticamente modificati. Come argomento fondamentale si indicano i vantaggi
nell’ambito della lotta contro la fame e i vantaggi sociali derivanti da ciò. Viene
sottolineata proprio la necessità di risolvere il problema della fame tenendo presente lo sviluppo sostenibile.
L’utilizzo di organismi geneticamente modificati in Polonia non è molto diffuso. Questo, secondo me, deriva da tre motivi. Primo: l’argomento fondamentale
dei sostenitori dell’utilizzo degli organismi geneticamente modificati – la lotta
contro la fame su scala globale – in Polonia non ha grande significato. In Polonia
il problema della fame su scala globale non è presente. Questo non significa che
questi problemi non esistono, ma vengono risolti utilizzando gli strumenti dell’assistenza sociale e utilizzando sussidi, piuttosto che interessandosi all’utilizzo di
organismi geneticamente modificati. Invece in Polonia l’argomento della lotta
contro la fame nel mondo (ossia „l’Africa è affamata”) non è importante. I Polacchi aiutano volentieri ad esempio attraverso raccolte di denaro, ma non con l’utilizzo di organismi geneticamente modificati.
12
Tali questioni sono analizzate più da vicino in J. Sommer, Efektywność prawa ochrony
środowiska i jej uwarunkowania – problem udatności jego struktur, Breslavia 2005.
44
Bartosz Rakoczy
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Secondo: in Polonia si è fortemente legati all’agricoltura tradizionale. Per
questo motivo non viene apprezzata l’agricoltura ecologica. Nell’agricoltura tradizionale non vi è spazio per l’applicazione e la sperimentazione con organismi
geneticamente modificati.
Terzo: esiste un serio problema di educazione ecologica. Effettivamente l’obbligo di educazione ecologica deriva dalla legge del 27 aprile 2001 – Legge per
la tutela dell’ambiente13. Secondo l’art. 77 della Legge per la tutela dell’ambiente
„1. Le problematiche della tutela dell’ambiente e dello sviluppo sostenibile vengono considerate nelle basi programmatiche dell’istruzione generale in tutti i tipi
di scuole.
2. L’obbligo di cui parla il comma 1, riguarda anche gli organizzatori di corsi
per l’ottenimento di qualifiche professionali”.
Invece secondo l’art. 78 della Legge per la tutela dell’ambiente „I mezzi di
comunicazione di massa sono tenuti a formare un rapporto positivo della società
nei confronti della tutela dell’ambiente e diffondere i principi di tale tutela in
pubblicazioni e trasmissioni”. Inoltre come stabilisce l’art. 79 di tale legge „Gli
organi dell’amministrazione, le istituzioni di coordinamento e di direzione dell’attività scientifica e di ricerca, ed anche le scuole universitarie, le istituzioni scientifiche e di ricerca, che comprendono nella propria attività i settori di studio o le
discipline scientifiche legate alla tutela dell’ambiente, sono tenute a considerare
nei programmi stabiliti e nella propria attività di ricerca le questioni della tutela
dell’ambiente e a sviluppare tali ricerche”.
Riassumendo bisogna indicare che è estremamente difficile risolvere i conflitti
che emergono per quanto riguarda l’utilizzo di organismi geneticamente modificati in Polonia. Da una parte viene sottolineato l’effetto negativo di tali organismi
sull’ambiente e sulla sua tutela, e d’altra parte le necessità derivanti dalle esigenze
alimentari su scala globale. La base per la soluzione di tali conflitto è il principio
costituzionale di sviluppo sostenibile. Fanno parte dello sviluppo sostenibile sia
la tutela dell’ambiente che il soddisfacimento delle necessità umane, compreso
il soddisfacimento della fame. La soluzione di tale conflitto deve avvenire sia nel
processo legislativo, che in quello di applicazione delle leggi.
Indipendentemente dalle soluzioni giuridiche assunte, un problema è anche
l’atteggiamento della società nei confronti dell’utilizzo degli organismi geneticamente modificati. La maggioranza è costituita da oppositori al loro utilizzo.
Sollevano soprattutto la questione degli effetti negativi sull’ambiente, sulla vita
umana e sulla salute.
13
Gazzetta Ufficiale del 2008, n. 25, voce 150 con successive modifiche.
45
Organismi Geneticamente Modificati…
Summary
GENETICALLY MODIFIED ORGANISMS –
BETWEEN ENVIRONMENTAL PROTECTION
AND FOOD NEEDS – SITUATION IN POLAND
U
ni
w
er
sy
Streszczenie
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
In today’s European Union countries the issue of genetically modified organisms is an
important problem, also in terms of its legal character. In numerous cases existence of
the issue of genetically modified organisms is denied. An example of such denial is
Poland. Opponents of genetically modified organisms and therefore also genetically modified food primarily invoke the harmful effects of those organisms and, consequently, of
that food on the environment. However on the other hand modern societies are facing
huge problems with food, which, inter alia, can be remedied by the genetically modified
food. Those issues should be resolved in the context of sustainable development.
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
ORGANIZMY GENETYCZNIE ZMODYFIKOWANE –
POMIĘDZY OCHRONĄ ŚRODOWISKA A POTRZEBAMI
ŻYWNOŚCIOWYMI – PRZYPADEK POLSKI
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
We współczesnych państwach Unii Europejskiej problematyka organizmów genetycznie
zmodyfikowanych stanowi istotny problem, także natury prawnej. W wielu przypadkach
można spotkać się z negacją organizmów genetycznie zmodyfikowanych. Przykładem
takiej negacji jest Polska. Przeciwnicy organizmów genetycznie zmodyfikowanych
i w konsekwencji żywności genetycznie zmodyfikowanej powołują się przede wszystkim
na szkodliwość tych organizmów i w konsekwencji tej żywności dla środowiska. Z drugiej strony jednak współczesne społeczeństwa stoją przed ogromnymi problemami żywnościowymi, którym m.in. żywność genetycznie zmodyfikowana może zaradzić. Te problemy powinny być rozstrzygane w kontekście zrównoważonego rozwoju.
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
Ko
pe
rn
ik
a
(Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie)
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
POZWY ZBIOROWE W PRAWIE POLSKIM
I WŁOSKIM SYSTEMIE PRAWNYM
N
au
ko
w
e
WSTĘP
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
Pozew zbiorowy (ang. class action) stanowi szczególną instytucję prawa procesowego, pozwalającą na wspólne (zbiorowe) dochodzenie roszczeń. W zależności od przyjętego w danym państwie systemu wszczęcie postępowania grupowego
jest możliwe, gdy roszczenia poszkodowanych osób opierają się na tej samej albo
takiej samej podstawie faktycznej bądź też na wspólnych podstawach faktycznych
lub prawnych.
Instytucja pozwów zbiorowych jest charakterystyczna dla systemów prawnych
common law. Wywodzi się ona z Wielkiej Brytanii, ale rozwinęła się przede
wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Obca jest natomiast systemom prawnym
opartym na prawie rzymskim. Niemniej jednak została ona wprowadzona w wielu
krajach Europy kontynentalnej, wśród których wymienić można m.in. Niemcy,
Holandię, Hiszpanię, Szwecję, Finlandię, Danię czy Bułgarię1. W ostatnim czasie
do kręgu tych państw dołączyły także Polska i Włochy.
Warto odnotować, że powództwa zbiorowe stały się przedmiotem zainteresowania również Komisji Europejskiej, która w 2008 r. wydała Zieloną Księgę
1
Na ten temat zob. np. K. Reszczyk, Zastosowanie powództw zbiorowych na przykładach
ustawodawstw Stanów Zjednoczonych Ameryki i wybranych ustawodawstw europejskich, „Radca
Prawny” 2009, nr 4.
48
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
2
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
w sprawie dochodzenia roszczeń zbiorowych konsumentów2. Dokument ten stanowi wyraz inicjatywy Komisji zmierzającej do wzmocnienia mechanizmów
roszczeń zbiorowych w Unii Europejskiej, a to zwłaszcza w perspektywie skutecznej ochrony konsumentów3.
We Włoszech instytucja pozwów zbiorowych została wprowadzona na mocy
art. 2 ust. 446 – 449 ustawy budżetowej z 2007 r. nr 244 (Legge Finanziaria 2008)4.
Przepisy te wprowadziły do włoskiego kodeksu konsumenckiego (dalej: k.k.wł.)5
art. 140-bis zatytułowany „Azione collettiva risarcitoria”. Już jednak w niecałe
dwa lata później, na mocy ustawy z 23 lipca 2009 r. nr 99 (tzw. ustawy o rozwoju)6, art. 140-bis uzyskał nową treść i nowy tytuł: „Azione di classe”. Wszedł on
w życie 1 stycznia 2010 r.
W tym samym czasie także polski ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie tej instytucji do polskiego porządku prawnego. Nastąpiło to 17 grudnia
2009 r., kiedy uchwalona została ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu
grupowym (dalej: ustawa o pozwach zbiorowych)7. Weszła ona w życie kilka
miesięcy później, tj. 18 lipca 2010 r.
Celem niniejszego artykułu jest przedstawienie nowych rozwiązań prawnych
z zakresu pozwów zbiorowych w obu tych krajach. Analizie poddane zostaną
główne elementy obu regulacji, które pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czyich
i jakich interesów mogą dotyczyć polskie i włoskie postępowania grupowe oraz
na jakich zasadach się one toczą. Ze względu na ograniczony rozmiar niniejszego
©
C
Komisja Europejska, Zielona Księga w sprawie dochodzenia roszczeń zbiorowych konsumentów, 27 listopada 2008 r. KOM (794). Dokument ten zapoczątkował konsultacje społeczne
w przedmiocie najbardziej optymalnego modelu dochodzenia roszczeń konsumentów.
3
W dokumencie tym Komisja podkreśla, że pozwy zbiorowe mogą stanowić skuteczny instrument ochrony konsumentów zwłaszcza w zakresie spraw o niskiej wartości przedmiotu sporu.
W przypadku takich spraw konsumenci rzadko korzystają z prawa do dochodzenia roszczeń, ponieważ wartość indywidualnej szkody okazuje się często niższa niż koszty postępowania sądowego.
Jak pokazują przywołane przez Komisję statystyki, aż 76% konsumentów chętniej dochodziłoby
przysługujących im praw w sądzie, gdyby mieli możliwość występować wspólnie z innymi konsumentami, a co piąty europejski konsument nie skieruje sprawy do sądu, jeżeli dotyczy ona kwoty
niższej niż 1000 euro. Progiem dla połowy konsumentów jest kwota 200 euro.
4
Dz. U. Nr 300 z 28 grudnia 2007 r.
5
Kodeks konsumencki (Codice del consumo) został wprowadzony w dekrecie legislacyjnym
z 6 września 2005 r., nr 206 (Dz. U. Nr 235 z 8 października 2005 r.).
6
Art. 49 ustawy Disposizioni per lo sviluppo e l’internazionalizzazione delle imprese, nonché
in materia di energia z 23 lipca 2009 r. nr 99 (Dz. U. Nr 176 z 31 lipca 2009 r.).
7
Dz. U. Nr 7 z 2010 r., poz. 44.
Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym
49
opracowania nie jest możliwa analiza bardziej szczegółowych aspektów tego
zagadnienia, dlatego też omówione zostaną jedynie najistotniejsze kwestie przesądzające o charakterze i zakresie tej instytucji.
ZAKRES PODMIOTOWY
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Analizę zacząć wypada od zakresu podmiotowego nowych regulacji. We Włoszech został on zakreślony dość wąsko. Artykuł 140-bis k.k.wł. rezerwuje mianowicie postępowanie grupowe dla ochrony „jednolitych indywidualnych praw
konsumentów i użytkowników”. Według definicji zawartych w kodeksie konsumenckim kategorie te (konsumenci i użytkownicy) są tożsame. Zarówno jedna,
jak i druga oznacza „osobę fizyczną, która działa w innym celu niż ewentualnie
wykonywana działalność gospodarcza, handlowa, rzemieślnicza lub zawodowa”8.
Obie kategorie można zatem przyrównać do polskiej definicji konsumenta zawartej w art. 221 k.c. Tak sformułowana grupa beneficjentów tego postępowania
oznacza de facto, że wyłączeni z niej zostali przedsiębiorcy.
Już ta pierwsza cecha odróżnia włoskie i polskie uregulowania w zakresie
postępowań grupowych. Zgodnie bowiem z art. 1 ust. 1 polskiej ustawy o pozwach
zbiorowych w postępowaniu grupowym mogą być dochodzone roszczenia co
najmniej 10 osób, jeżeli ich roszczenia są tego samego rodzaju oraz jeżeli oparte
są na tej samej lub takiej samej podstawie faktycznej. Przepis ten mówi o „osobach”, nie zawężając tego terminu do żadnej konkretnej kategorii osób. Oznacza
to zatem, że w przeciwieństwie do uregulowań włoskich w Polsce powództwa
zbiorowe mogą wytaczać zarówno konsumenci, jak i przedsiębiorcy9.
Kolejna różnica pomiędzy dwiema analizowanymi regulacjami zarysowuje się
na tle legitymacji czynnej. We Włoszech z pozwem zbiorowym może wystąpić
zarówno pojedynczy konsument (członek grupy osób, której prawa mają być chronione), jak i umocowane przez niego stowarzyszenie bądź zrzeszenie (comitato),
do którego należy. Warto zaznaczyć, że rozwiązanie to znacznie różni się od przyjętego w pierwotnej wersji art. art. 140-bis k.k.wł. W świetle art. 140-bis w wersji
z 2007 r. z powództwem mogły wystąpić tylko dwa rodzaje podmiotów:
8
Art. 3 k.k.wł. Definicję tę przeciwstawia się pojęciu „professionista”, które oznacza osobę
fizyczną lub prawną, która działa w ramach własnej działalności gospodarczej, handlowej, rzemieślniczej lub zawodowej, bądź też jej pośrednika.
9
Zob. więcej M. Sieradzka, Postępowanie grupowe – kolejny krok w kierunku wzmocnienia
ochrony interesu wielu podmiotów w jednym postępowaniu, „Przegląd Prawa Handlowego” 2010,
nr 4, s. 12.
50
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
– stowarzyszenia konsumentów i użytkowników o zasięgu krajowym wpisane na odpowiednią listę prowadzoną w Ministerstwie Działalności Produkcyjnych,
– stowarzyszenia lub komitety odpowiednio reprezentatywne dla ochrony
określonych interesów10.
Poszczególni konsumenci nie mieli legitymacji czynnej11. Co więcej, stowarzyszenia, działając w celu ochrony „zbiorowych interesów konsumentów i użytkowników”12 [kursywa – A.S.-W.], nie występowały w roli rzeczników czy reprezentantów wielu indywidualnych roszczeń członków danej grupy (klasy),
ale – odpowiednio do celów swojej działalności – chroniły generalny interes
uznania zachowania danego przedsiębiorcy za bezprawne13. Obecnie zaś legitymację czynną mają, jak powiedziano, także poszczególni konsumenci i użytkownicy, którzy – chroniąc swoje „jednolite prawa indywidualne” – mogą działać
także przez stowarzyszenia i zrzeszenia. Rola tych ostatnich została w dużym
stopniu ograniczona. O ile wcześniej z powództwem zbiorowym mogły występować tylko stowarzyszenia i inne podmioty będące rzecznikami chronionych
interesów, o tyle obecnie uprawnienie to przyznane zostało indywidualnemu
poszkodowanemu konsumentowi, od którego zależy legitymacja ewentualnego
działania stowarzyszeń i zrzeszeń, którym chciałby powierzyć rolę powoda. To
poszkodowany konsument dokonuje wyboru i podejmuje decyzję o udzieleniu
pełnomocnictwa stowarzyszeniu bądź o przystąpieniu do zrzeszenia, które uważa
za będące w stanie odpowiednio reprezentować i bronić jego praw oraz praw
innych potencjalnych konsumentów należących do tej samej klasy14.
Inaczej rzecz przedstawia się w polskim postępowaniu grupowym. Po pierwsze – jak wskazano już wyżej – z pozwem zbiorowym może wystąpić dopiero
10
Przyjęte kryterium „odpowiedniej reprezentacji” było w doktrynie krytykowane. Jak podnosi R. Grisafi, La tutela risarcitoria dei consumatori: l’azione collettiva dell’art. 140-bis cod.
cons. Riflessioni sul tema, „Consumi & Diritti” 2008, nr 13, s. 5, decyzja w przedmiocie uznania
„odpowiedniej reprezentacji” pozostawała w gestii sądu, który miał szeroki margines uznaniowości
i w każdym poszczególnym przypadku badał jego spełnienie. Autorka wskazywała także, że brak
precyzyjnego kryterium nie zniechęcało do ewentualnego nadużywania pozwów zbiorowych.
11
Jak wskazuje się w doktrynie, miało to ograniczyć nadużycia we wnoszeniu pozwów zbiorowych. Tak R. Grisafi, op.cit.
12
Tak stanowił poprzedni art. 140-bis k.k.wł.
13
Tak R. Grisafi, op.cit., s. 4.
14
Por. F. Camilletti, Il nuovo art. 140-bis del Codice del consumo e l’azione di classe, „I contratti” 2009, nr 12, s. 1179. Rozwiązanie to spotkało się jednak także z krytyką. Według B. Dona,
Il Senato approva una class action svuotata, dostępne na stronie www.tuttoconsumatori.it, na pozbawieniu stowarzyszeń możliwości samodzielnego wytaczania powództw zbiorowych skorzystali zwłaszcza przedsiębiorcy.
Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym
51
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
grupa co najmniej 10 osób. Ten minimalny próg liczebności grupy jest w doktrynie krytykowany. Wskazuje się, iż przyjęcie założenia, że taka liczba członków
da gwarancje „opłacalności” postępowania, nie znajduje uzasadnienia, ponieważ
„ze względu na ekonomikę procesu już nawet przy grupie dwuosobowej postępowanie grupowe będzie na pewno szybsze niż postępowanie indywidualne
w dwóch podobnych sprawach”15. Podkreśla się dodatkowo, że tak wysoka liczba
członków wymagana do wszczęcia postępowania może stanowić istotne ograniczenie dla dochodzenia roszczeń w tym postępowaniu, a to z uwagi na fakt, że
w niektórych kategoriach spraw może być trudno zebrać taką liczbę osób16.
Po drugie, zgodnie z art. 4 ust. 1 polskiej ustawy o pozwach zbiorowych
powództwo w postępowaniu zbiorowym jest wytaczane przez reprezentanta
grupy, który – w myśl ust. 3 tego artykułu – prowadzi postępowanie w imieniu
własnym, ale na rzecz wszystkich członków grupy. Reprezentantem może być
zarówno członek grupy, jak i powiatowy (miejski) rzecznik ochrony praw konsumentów17. Pewne zastrzeżenia można zgłosić w tym zakresie w odniesieniu do
tego, że roli reprezentanta grupy nie mogą pełnić organizacje pozarządowe reprezentujące prawa konsumenta. Z reprezentacji podmiotów-rzeczników swoich interesów nie mogą korzystać też przedsiębiorcy.
W
yd
aw
ZAKRES PRZEDMIOTOWY
©
C
op
yr
ig
ht
by
Po omówieniu zakresu podmiotowego należy przyjrzeć się bliżej kwestii spraw,
jakich może dotyczyć postępowanie grupowe.
Artykuł 140-bis włoskiego kodeksu konsumenckiego wskazuje na trzy rodzaje
roszczeń. Mianowicie ochroną objęte zostały:
a) wynikające z umów roszczenia wielu konsumentów i użytkowników, którzy znaleźli się w identycznej sytuacji wobec tego samego przedsiębiorstwa, w tym także roszczenia wynikające z umów zawartych w myśl art.
1341 i 1342 kodeksu cywilnego18,
15
Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, Dochodzenie roszczeń w postępowaniu grupowym –
nowa instytucja w prawie polskim, „Temidium” 2010, nr 58, s. 19.
16
Ibidem.
17
Reprezentant musi być zaakceptowany przez wszystkich członków grupy (art. 6 ust. 2).
18
Pierwszy z przywołanych artykułów dotyczy warunków ogólnych umów, drugi zaś umów
adhezyjnych, zawieranych za pomocą formularzy.
52
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
b) identyczne roszczenia przysługujące konsumentom końcowym danego
produktu wobec jego producenta, także abstrahując od bezpośredniego
stosunku umownego,
c) identyczne roszczenia do odszkodowania konsumentów i użytkowników
wynikające z nieuczciwych praktyk handlowych i nieuczciwej konkurencji.
Pierwsza grupa dotyczy zatem roszczeń wynikających z umów o świadczenie
usług zbiorowych (np. usługi bankowe, ubezpieczeniowe, telefoniczne, finansowe). Do drugiej grupy należą roszczenia z tytułu odpowiedzialności za produkt
niebezpieczny regulowanej w art. 114 i n. kodeksu konsumenckiego. Trzecia
grupa zaś obejmuje nieuczciwe praktyki handlowe19.
Jak wskazuje się w doktrynie, zastrzeżenia w stosunku do tak sformułowanego
zakresu roszczeń może budzić kryterium identyczności (identicità). Nie jest to
pojęcie prawne. Może ono prowadzić do bardzo zawężających interpretacji,
a w wielu przypadkach stać się wręcz przeszkodą dla wytoczenia postępowania
grupowego20, a to biorąc pod uwagę, że – z prawnego punktu widzenia rzadko
dochodzi do sytuacji jednocześnie formalnie i materialnie „identycznych”21.
Wskazuje się, że formuła „identyczności” będzie musiała być wyjaśniona (i ewentualnie ograniczona) w ramach praktyki sądowej22.
Dużo bardziej precyzyjny w tym zakresie jest ustawodawca polski, który
w art.1 ust. 1 ustawy o pozwach zbiorowych expressis verbis postanowił, że
powództwo zbiorowe możliwe jest, jeżeli roszczenia są roszczeniami tego samego
rodzaju oraz jeżeli oparte są na tej samej lub takiej samej podstawie faktycznej.
Podstawa roszczeń została ujęta na tyle szeroko, że nie powinny pojawiać się
w tym względzie wątpliwości co do tego, czy dana podstawa faktyczna spełnia
19
Warto zauważyć, że w obecnej wersji art. 140-bis k.k.wł. zakres spraw, które mogą być
rozpatrywane w ramach postępowania zbiorowego, został – w stosunku do wersji poprzedniej –
ograniczony. Ustawodawca zrezygnował bowiem z przewidzianych uprzednio roszczeń z tytułu
pozaumownych czynów niedozwolonych. W doktrynie zauważa się, że jest to przejawem bardziej
lub mniej świadomego ograniczenia zakresu przedmiotowego pozwów zbiorowych do zakresu,
o którym mowa w Zielonej Księdze Komisji Europejskiej w sprawie dochodzenia roszczeń zbiorowych konsumentów, która właśnie dla obszarów wskazanych w obecnie obowiązującym art.
140-bis k.k.wł. sygnalizowała potrzebę wzmocnienia form ochrony konsumenta. Tak I. Pagni, L’azione di classe del nuovo art. 140-bis: le situazioni soggettive tutelate, l’introduzione del giudizio
e l’ammissibilità della domanda, „Rivista di Diritto Civile” 2010, nr 4, s. 353.
20
Według niektórych autorów „identyczność” odnosi się także do wysokości żądanego świadczenia. Tak S. Rubino, Class action, passa la versione che non piace ai consumatori, dostępne na
stronie www.kataweb.it. Z tą interpretacją nie zgadza się jednak np. I. Pagni, op.cit., s. 357.
21
F. Camilletti, op.cit., s. 1180.
22
Ibidem.
Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym
53
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
warunki do wniesienia na jej podstawie pozwu zbiorowego. Krytykowane w doktrynie jest jednak to, że pominięte zostały w zupełności okoliczności prawne. Jak
się zauważa, „ustawa powinna przewidywać możliwość oparcia powództwa grupowego alternatywnie również na podstawie prawnej, gdyż wyłączenie podstawy
prawnej może powodować, że w przypadkach, gdy wykazanie wspólnej podstawy
faktycznej będzie niemożliwe, a będą występować wspólne okoliczności prawne,
poszkodowani nie będą mogli dochodzić swoich roszczeń w trybie przewidzianym w ustawie”23.
Zakres spraw, w ramach których możliwe jest wniesienie pozwów zbiorowych,
reguluje art. 1 ust. 2 polskiej ustawy. Zgodnie z nim w postępowaniu grupowym
mogą być dochodzone „roszczenia o ochronę konsumentów, z tytułu odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny oraz z tytułu czynów niedozwolonych, z wyjątkiem roszczeń o ochronę dóbr osobistych”. Zakres
ten jest więc szerszy niż w przypadku regulacji włoskich.
Na szczególną uwagę zasługuje tutaj wyłączenie roszczeń o ochronę dóbr
osobistych. Przede wszystkim zwrócić należy uwagę, że w myśl art. 23 polskiego
kodeksu cywilnego24 – do dóbr osobistych zaliczane jest także zdrowie. Oznacza
to – przynajmniej pozornie – że z zakresu spraw, w których możliwe jest wystąpienie z pozwem zbiorowym, wyłączone zostały te, które dotyczą zdrowia. Jest
to wniosek o tyle kuriozalny, że w wielu porządkach prawnych, w tym zwłaszcza
w Stanach Zjednoczonych, będących kolebką class action, większość powództw
zbiorowych dotyczy właśnie ochrony zdrowia i życia.
Redakcja analizowanego przepisu wskazuje ponadto, że wyjątek ten obejmuje
wszystkie przewidziane w nim rodzaje roszczeń (o ochronę konsumenta, z tytułu
odpowiedzialności za produkt oraz z tytułu czynów niedozwolonych). Czy można
jednak przyjąć taką interpretację?
Spore wątpliwości w tym zakresie powstają zwłaszcza w odniesieniu do
reżimu odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny.
Ten rodzaj odpowiedzialności ze swej istoty koncentruje się na szkodach na osobie, a więc na szkodach dotyczących zdrowia i życia, a tylko w bardzo ograniczonym zakresie obejmuje szkody na mieniu25. Wyłączenie zatem możliwości
23
Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 19.
Art. 23 k.c. stanowi: „Dobra osobiste człowieka, jak zdrowie, wolność, cześć, swoboda
sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania,
twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa
cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach”.
25
Warto wskazać, że sama idea odpowiedzialności odszkodowawczej za produkt powstała
w związku z negatywnymi dla zdrowia i życia konsekwencjami korzystania z produktów przemy24
54
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
dochodzenia roszczeń z tytułu naruszenia zdrowia stałoby w sprzeczności z samą
ideą i istotą odpowiedzialności odszkodowawczej za produkt26.
Mówiąc o roszczeniach, które mogą być dochodzone w ramach postępowania
grupowego, należy wskazać na występującą w polskiej regulacji instytucję ujednolicenia roszczeń pieniężnych. Podobnej instytucji nie przewiduje regulacja
włoska.
Ujednolicenie roszczeń oznacza, że członkowie grupy muszą zgodzić się na
ryczałtowe określenie należnego im odszkodowania. W przeciwnym razie postępowanie grupowe staje się niedopuszczalne27. Wymóg ujednolicenia może budzić
niezadowolenie członków grupy, gdyż często prowadzić będzie do rezygnacji
z zaspokojenia roszczenia w szerszym zakresie. Wydaje się on jednak uzasadniony. W doktrynie zauważa się, że „brak takiego uśrednienia powodowałby podważenie w ogóle sensu postępowania grupowego, gdyż sąd musiałby badać szczegółowo indywidualnie przypadek każdego poszkodowanego w celu ustalenia
rzeczywistej wartości jego roszczenia, co równie dobrze może robić w postępowaniu indywidualnym”28.
ni
ct
w
o
N
au
WŁAŚCIWOŚĆ SĄDU
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
Zarówno polski, jak i włoski ustawodawca przewidzieli, że sprawy w postępowaniu grupowym są rozstrzygane w składach kolegialnych. W Polsce właściwe
w tym zakresie są sądy okręgowe, które rozpoznają sprawę w składzie trzech
słu farmaceutycznego. Por. G. Bieniek (red.), Komentarz do kodeksu cywilnego. Księga trzecia.
Zobowiązania, t. 1, Warszawa 2004, s. 462.
26
Tak A. Szymecka-Wesołowska, D. Szostek, Powództwa grupowe w branży spożywczej, dostępne na stronie www.food-law.pl. Podobnie też M. Lemkowski, Pozwy zbiorowe nie w każdej
sprawie, „Rzeczpospolita” z 2 sierpnia 2010 r. Autor ten wskazuje, że „żądanie zapłaty zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dobra osobistego nie będzie zatem podlegało rozpoznaniu w postępowaniu grupowym, jeżeli wynika z czynu niedozwolonego. Jak należy sądzić, przyczyną takiej
decyzji ustawodawcy jest to, że trudno wystandaryzować wysokość zadośćuczynienia dla pokrzywdzonego, gdyż krzywda jest zawsze zindywidualizowana i inaczej dotyka każdą konkretną osobę,
choćby nawet wynikała z jednego i tego samego zdarzenia i była podobnego rozmiaru. Z tego
powodu ujednolicenie roszczeń, wymagane przez ustawodawcę w art. 2 ustawy, stanowiłoby wypaczenie kompensacyjnej funkcji zadośćuczynienia, nawet jeżeli następowałoby to z wykorzystaniem tzw. podgrupy (art. 2 ust. 2 ustawy)”.
27
Por. art. 2 ust. 1 ustawy o pozwach zbiorowych. Zgodnie z art. 2 ust. 2 ujednolicenie może
nastąpić w ramach podgrupy liczącej co najmniej dwie osoby.
28
Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 19.
Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym
55
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
sędziów zawodowych29. We Włoszech zaś sądem właściwym jest sąd mający siedzibę w stolicy regionu, w którym ma swoją siedzibę pozwane przedsiębiorstwo30.
Zgodnie z art. 140-bis ust. 4 k.k.wł. sądy te rozpoznają sprawy w składzie kolegialnym.
Wymóg obligatoryjnego orzekania w kilkuosobowych składach jest krytykowany zarówno przez włoską, jak i polską doktrynę. We Włoszech wskazuje się,
że rozwiązanie to staje w sprzeczności z ostatnimi kierunkami normatywnymi,
które coraz bardziej dążą do rozpoznawania spraw cywilnych przez jednoosobowe
składy sędziowskie31. Podyktowane to jest potrzebą przyspieszania postępowań
sądowych i ekonomią procesową. Podnosi się także, że rozwiązanie to jawi się
jako nieuzasadnione z uwagi na fakt, że zgodnie z ogólnymi przepisami procedury cywilnej te same sprawy, gdyby były rozpatrywane w postępowaniu indywidualnym, byłyby rozpatrywane przez jednego sędziego32.
Polska doktryna krytykuje poddanie spraw zbiorowych sądom okręgowym
w składzie trzech sędziów zawodowych z uwagi na to, że dzieje się tak bez
względu na charakter i rodzaj sprawy. Jak się wskazuje, „w postępowaniu tym
rozstrzygane mogą być sprawy o niezbyt skomplikowanym stanie faktycznym,
w których wartość przedmiotu sporu będzie niewielka. Angażowanie do każdego
postępowania trzech sędziów zawodowych nie zawsze będzie celowe”33. Jako
bardziej adekwatne rozwiązanie proponuje się tutaj wykorzystanie możliwości,
jaką stwarza przepis art. 47 § 4 k.p.c., zgodnie z którym prezes sądu może zarządzić rozpoznanie sprawy w składzie trzech sędziów zawodowych, jeżeli uzna to
za wskazane ze względu na szczególną zawiłość lub precedensowy charakter
sprawy34.
29
Art. 3 ust. 1 i 2.
Wyjątki w tym zakresie zostały przewidziane wobec kilku Regionów (Valle d’Aosta, Trentino-Alto Adige, Friuli-Venezia Giulia, Marche, Umbria, Abruzzo, Molise, Basilicata, Calabria).
31
F. Camilletti, op.cit., s. 1181.
32
Ibidem.
33
Tak E. Marszałkowska-Krześ, M. Kępiński, Opinia o projekcie ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym, http://www.radalegislacyjna.gov.pl/mobil/strona.php?id=433
(2.02.2009).
34
Ibidem.
30
56
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
DOPUSZCZALNOŚĆ POSTĘPOWANIA GRUPOWEGO
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Artykuł 10 ust. 1 polskiej ustawy o pozwach zbiorowych stanowi, że „sąd rozstrzyga na rozprawie o dopuszczalności postępowania grupowego i odrzuca
pozew, jeżeli sprawa nie podlega rozpoznaniu w postępowaniu grupowym”35.
Przepis ten nie zawiera żadnych wskazówek co do zakresu przedmiotu badania
sądu. Nie jest jasne zatem, czy sąd powinien ograniczyć się tutaj do badania kwestii formalnych (np. czy pozew zbiorowy wnosi grupa minimum 10 osób, czy
pozew spełnia określone w art. 6 Ustawy wymogi formalne, czy pozew został
odpowiednio opłacony, czy wszyscy członkowie grupy zaakceptowali reprezentanta grupy), czy może też sąd powinien brać pod uwagę również okoliczności
materialne.
W doktrynie wyrażany jest pogląd, że sąd – rozstrzygając o dopuszczalności
pozwu zbiorowego – powinien badać go zarówno pod kątem formalnym, jak
i materialnym36. Przemawia za tym m.in. ekonomika procesu, a także okoliczność,
że spełnienie wymogów stawianych członkom grupy w art. 1 ustawy, które mają
co do zasady charakter materialny, jest na tyle istotne dla dalszego prowadzenia
postępowania grupowego, że powinno być uwzględniane już na etapie wstępnego
badania pozwu37.
Bardziej precyzyjny w określeniu zakresu badania dopuszczalności pozwu
zbiorowego okazał się ustawodawca włoski. W ust. 6 art. 140-bis k.k.wł. wskazał
on wyraźnie na przesłanki determinujące wydanie przez sąd postanowienia
w przedmiocie dopuszczalności postępowania grupowego. Sąd stwierdza niedopuszczalność pozwu, jeśli:
a) pozew jest oczywiście nieuzasadniony,
b) istnieje konflikt interesów,
c) sąd nie stwierdza identyczności jednolitych praw indywidualnych podlegających ochronie na mocy ust. 2 art. 140-bis,
35
Jak podnosi się w doktrynie, rozstrzyganie kwestii dopuszczalności wszczęcia postępowania
na rozprawie jest rozwiązaniem specyficznym, gdyż zwykle sąd bada tę kwestię jeszcze przed
wyznaczeniem terminu pierwszej rozprawy, ograniczając się przy tym wyłącznie do kwestii formalnych. Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 23.
36
Tak ibidem. Por. też A. Tomaszek, Pełnomocnik powoda w polskim postępowaniu grupowym,
„Monitor Prawniczy” 2010, nr 12, s. 668, który wskazuje, że już na rozprawie wyznaczonej przez
sąd w celu zbadania dopuszczalności postępowania grupowego, zadaniem pełnomocnika powoda
jest popieranie argumentacji przedstawionej i uzasadnionej dowodami podanymi w pozwie. „Na
rozprawie tej sąd nie tylko wysłuchuje głosów stron, ale może także przesłuchać wnioskowanych
świadków oraz informacyjnie reprezentanta grupy i jej członków”.
37
Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 23.
Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym
57
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
d) osoba wytaczająca pozew nie wydaje się być w stanie zadbać odpowiednio
o interes grupy38.
Jak łatwo zauważyć, w porównaniu do polskiej regulacji przepis ten znacznie
zwiększa rolę sądu, któremu pozostawia szeroki margines uznaniowości w zakresie oceny celowości prowadzenia postępowania grupowego. Ma to w założeniu
wyeliminować przede wszystkim sytuacje, w których pozew zbiorowy dążyłby
do ochrony innych interesów niż rzeczywisty interes konsumentów. Ma także
wyeliminować sytuacje, w których osoba wytaczająca proces dąży do zrealizowania swoich korzyści, które mogą stać w sprzeczności z interesem pozostałych
członków klasy (eliminacja konfliktu interesu)39. W końcu też szeroka kompetencja sądu ma zapewnić, by roszczenia konsumentów były odpowiednio reprezentowane40.
Rozwiązanie to czyni zadość propozycjom Komisji Europejskiej, która w przyjętej w 2008 r. Zielonej Księdze wskazała na potrzebę eliminacji możliwości
nadużywania mechanizmu dochodzenia roszczeń zbiorowych. Eskalacja nieuzasadnionych pozwów jest w ocenie Komisji bardziej korzystna dla prawników niż
dla konsumentów i pociąga za sobą wysokie koszty dla pozwanych. Jedną z proponowanych przez Komisję form tzw. środków ochronnych, zapobiegających
nadużywaniu pozwów zbiorowych, jest tutaj właśnie wzmocnienie roli sędziego,
który powinien decydować o tym, czy dane roszczenie zbiorowe jest nieuzasadnione, czy dopuszczalne41.
38
I. Pagni, op.cit., s. 367 wskazuje, że włoskie uregulowania przybliżają się w tym zakresie
do przyjętych w systemie amerykańskim wymogów commonality, typicality i adequacy pozwów
zbiorowych.
39
F. Camilletti, op.cit., s. 1182.
40
Ta ostatnia przesłanka budzi w doktrynie zastrzeżenia z uwagi na to, że powodem może być
także pojedynczy konsument. W takim wypadku ocena sądu koncentrowałaby się na osobistych
przymiotach danej osoby bądź jej pełnomocnika, co wzbudza wątpliwości pod kątem zgodności
z Konstytucją. Tak ibidem.
41
Zielona Księga w sprawie dochodzenia roszczeń zbiorowych konsumentów, 27 listopada
2008 r. KOM (794) s. 16. Jako ciekawostkę dodać można, że pomysł zwiększenia roli sędziego
pojawił się w Wielkiej Brytanii w ramach tzw. certyfikacji pozwu grupowego, która pozwala
sędziemu zbadać, czy sprawa może być rozpoznana w postępowaniu grupowym z punktu widzenia
celowości, efektywności jak i ochrony interesów pozwanego. Wskazuje na to M. Sieradzka,
op.cit., s. 14.
58
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
OGŁOSZENIE O WSZCZĘCIU POSTĘPOWANIA GRUPOWEGO
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
W przypadku gdy rozprawa dotycząca dopuszczalności postępowania grupowego
skończy się wydaniem przez sąd postanowienia o przyjęciu sprawy do rozpoznania w postępowaniu grupowym, kolejnym krokiem jest – zarówno we Włoszech,
jak i w Polsce – ogłoszenie o wszczęciu postępowania grupowego. Ogłoszenie
to jest konsekwencją oparcia w obu krajach powództw zbiorowych na tzw. systemie opt-in. System ten oznacza, że zainteresowana osoba (poszkodowany), by
móc przyłączyć się do grupy (klasy) osób, która wnosi pozew zbiorowy, musi
jasno wyrazić chęć uczestniczenia w grupie, w przeciwnym razie orzeczenie,
jakie zapadnie na skutek wniesionego powództwa, jej nie obejmie42. Możliwość
przyłączenia się do grupy daje właśnie ogłoszenie o wszczęciu postępowania
grupowego.
We Włoszech sąd określa termin i sposób ogłoszenia w postanowieniu o przyjęciu sprawy do rozpoznania w postępowaniu grupowym. Te dwa elementy muszą
być tak określone, by możliwe było jak najszybsze przystąpienie do klasy pozostałych zainteresowanych osób (poszkodowanych). W postanowieniu tym sąd
określa także roszczenia indywidualne będące przedmiotem sprawy (wskazując
kryteria bazowe, na podstawie których zainteresowane osoby mogą stwierdzić
możliwość przyłączenia się do klasy), oraz termin, nie dłuższy niż 120 dni od
czasu upływu terminu ogłoszenia, w ciągu którego zainteresowane osoby mogą
składać oświadczenia o przystąpieniu43. Kopia postanowienia przekazywana jest
do Ministerstwa Rozwoju Ekonomicznego, które zapewnia dodatkowe formy jego
rozpowszechniania, w tym także publikację postanowienia na ministerialnej stronie internetowej44.
42
Alternatywą dla systemu opt-in jest system opt-out. System opt-out przewiduje, że członkami grupy są wszystkie potencjalnie poszkodowane w danym zdarzeniu osoby. O członkostwie nie
decyduje złożenie oświadczenia o przystąpieniu. System ten może prowadzić do sytuacji, w których
dany podmiot nawet nie wie, że znajduje się w danej grupie i jego interes prawny realizowany jest
przed sądem.
43
Warto zauważyć, że w poprzedniej wersji art. 140-bis k.k.wł. zainteresowane osoby mogły
składać oświadczenia o przystąpieniu nie tylko w fazie początkowej postępowania, ale także w jego
toku do ostatniego posiedzenia sądu II instancji. Rozwiązanie to było w doktrynie krytykowane.
Por. np. Grisafi, s. 5, która zauważała, że możliwość włączenia się do toczącego się postępowania
przez konsumentów, którzy dopiero później dowiedzieli się o możliwości przystąpienia bądź też
dopiero później zdecydowali się na przyłączenie do procesu, wypaczała gwarancyjny charakter
nowej instytucji. Poza tym sąd musi uwzględniać wszystkie elementy wniesione do sprawy, w tym
i te, które mogłyby się pojawić na dalszym etapie postępowania, co mogłoby powodować dodatkowe przedłużanie postępowania.
44
Art. 140-bis ust. 9 k.k.wł.
Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym
59
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Nieco inaczej kwestia ta przedstawia się w regulacji polskiej. Zgodnie z art.
11 ustawy o pozwach zbiorowych po uprawomocnieniu się postanowienia sądu
o rozpoznaniu sprawy w postępowaniu grupowym sąd zarządza ogłoszenie o wszczęciu postępowania grupowego. Ustawa dokładnie precyzuje elementy, które
powinny znaleźć się w ogłoszeniu (wymienienie sądu, przed którym toczy się
postępowanie grupowe, oznaczenie stron postępowania oraz oznaczenie przedmiotu sprawy, informacje o możliwości przystąpienia do grupy przez osoby, których roszczenia mogą być objęte powództwem grupowym, zasady wynagrodzenia pełnomocnika, wzmiankę o wiążącym skutku wyroku wobec członków
grupy). Termin na złożenie oświadczenia o przystąpieniu nie może być krótszy
niż jeden, ale nie dłuższy niż trzy miesiące od daty ogłoszenia. Podobnie jak we
Włoszech, przystąpienie do grupy po upływie terminu wyznaczonego przez sąd
jest niedopuszczalne45.
Jeśli chodzi o formę ogłoszenia, to w przeciwieństwie do regulacji włoskich,
które w tym zakresie dają sądowi pełną swobodę, polska ustawa dokładnie określa sposób ogłoszenia. Ogłoszenie musi być umieszczone w poczytnej prasie
o zasięgu ogólnokrajowym46, a w szczególnych wypadkach, jeśli sąd tak zarządzi,
w prasie o zasięgu lokalnym47.
Inną różnicą pomiędzy polską a włoską regulacją jest fakt, że o ile we Włoszech ogłoszenie stanowi warunek sine qua non nadania biegu pozwowi, polska
ustawa w pewnych przypadkach dopuszcza możliwość odstąpienia od ogłoszenia.
Może stać się tak wtedy, gdy z okoliczności sprawy wynika, że wszyscy członkowie grupy złożyli oświadczenia o przystąpieniu do grupy. Pewność w tym
zakresie może być jednak trudna do osiągnięcia. Wydaje się zatem, że włoski
ustawodawca zapewnił tutaj lepszą gwarancję możliwości dochodzenia roszczeń
45
Polska ustawa przyjmuje od tej zasady jeden wyjątek: „osoba, która przed dniem wszczęcia
postępowania grupowego wytoczyła przeciwko pozwanemu powództwo o roszczenie, które może
być objęte postępowaniem grupowym, nie później niż do dnia zakończenia postępowania w pierwszej instancji może złożyć oświadczenie o przystąpieniu do grupy. W takim przypadku sąd wydaje postanowienie o umorzeniu postępowania” (art. 13 ust. 2).
46
K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 23 wskazują, że chodzi tu o dzienniki o znacznym
nakładzie docierające do największej liczby odbiorców.
47
K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., jako przykład sytuacji, w której sąd będzie mógł
zarządzić zamieszczenie ogłoszenia w prasie lokalnej, podają sprawy, „które dotyczą konkretnego
obszaru czy konkretnej społeczności i gdy będzie zachodziło przypuszczenie, że osoby spoza takiego terenu czy spoza takiej grupy nie będą zainteresowane dołączaniem do postępowania grupowego. Taka sytuacja będzie miała miejsce chociażby w przypadku zakładu przemysłowego, którego działalność doprowadziła do zniszczenia gleby na obszarze mieszkalnym wyłącznie
w promieniu kilku kilometrów od tego zakładu”.
60
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
w postępowaniu grupowym, zwłaszcza że polska ustawa nie reguluje sytuacji,
w której już po zatwierdzeniu składu grupy przez sąd okaże się, że poza grupą
znajdują się jeszcze inni poszkodowani.
OŚWIADCZENIE O PRZYSTĄPIENIU I JEGO SKUTKI
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Zgodnie z art. 12 ust. 2 pkt 3 polskiej ustawy o pozwach zbiorowych oświadczenie o przystąpieniu do grupy powinno zostać złożone na piśmie reprezentantowi
grupy, który następnie sporządza wykaz osób składających oświadczenia i wraz
z oświadczeniami przekazuje go sądowi48. Dużo większy margines działania
w tym zakresie przewidział natomiast ustawodawca włoski. Osoba zainteresowana
przystąpieniem do grupy może bowiem złożyć pisemne oświadczenie zarówno
powodowi, jak i bezpośrednio we właściwym sądzie49.
Treść oświadczenia w obu systemach jest regulowana podobnie. Polska ustawa
wymaga w tym zakresie określenia żądania, wskazania okoliczności uzasadniających żądanie i przynależność do grupy, a także przedstawienia dowodów, włoska zaś nakazuje wskazanie adresu (elezione di domicilio), podstawowych elementów roszczenia oraz dowodów.
Oświadczenie o przystąpieniu do grupy/klasy wywołuje określone skutki
prawne. Według polskiej ustawy z chwilą przedstawienia sądowi oświadczenia
o przystąpieniu do grupy między (składającym oświadczenie) członkiem grupy
oraz pozwanym powstaje skutek sprawy w toku. Dotyczy on roszczenia objętego
postępowaniem grupowym50. Oznacza to, że od tego momentu niedopuszczalne
jest wytoczenie indywidualnego powództwa o to samo roszczenie pomiędzy tymi
samymi podmiotami (członkiem grupy i pozwanym)51. W przypadku wniesienia
48
Sąd doręcza wykaz pozwanemu, który w odniesieniu do członkostwa konkretnych osób
może wnieść zarzuty (por. art. 12 i 15 ustawy).
49
Art. 140-bis ust. 9 lit. b) k.k.wł. Warto wskazać, że w poprzedniej wersji art. 140-bis przewidywał rozwiązanie analogiczne do rozwiązania polskiego, tj. konsumenci bądź użytkownicy,
którzy zamierzali skorzystać z instytucji pozwu zbiorowego, musieli złożyć pisemne oświadczenie
powodowi.
50
Art. 13 ust. 1 ustawy o pozwach zbiorowych.
51
Por. M. Sieradzka, Ustawa o dochodzeniu roszczeń zbiorowych. Komentarz, Warszawa 2010,
s. 199, która krytykuje fakt, że ustawodawca za moment zawisłości sprawy przyjął moment przedstawienia oświadczenia sądowi, a nie moment uprawomocnienia się postanowienia sądu co do
składu grupy, o którym mowa w art. 17 ust. 1. Autorka wskazuje, że pomimo złożenia oświadczenia członkostwo w grupie może zostać zakwestionowane przez pozwanego w drodze wniesienia
zarzutów. Zarzuty te podlegają badaniu przez sąd. Jeśli będą one zasadne, znajdzie to wyraz w postanowieniu o składzie grupy.
Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym
61
takiego pozwu indywidualnego, sąd – w myśl art. 199 § 1 pkt 2 k.p.c. – go
odrzuca. Na tej samej podstawie prawnej sąd odrzuci także pozew wniesiony
przez członka grupy po uprawomocnieniu się orzeczenia wydanego w postępowaniu grupowym (zasada powagi rzeczy osądzonej). Podobnie rzecz przedstawia
się w prawie włoskim. Zgodnie z art. 140-bis ust. 3 kodeksu konsumenckiego
złożenie oświadczenia o przystąpieniu pociąga za sobą rezygnację z indywidualnego powództwa (o odszkodowanie lub restytucję) bazującego na tej samej
podstawie.
Ko
pe
rn
ik
a
PRZEBIEG POSTĘPOWANIA
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
W Polsce co do zasady postępowania grupowe (w tym postępowanie dowodowe)
prowadzone są na zasadach ogólnych. Zgodnie z art. 24 ust. 1 ustawy o pozwach
zbiorowych w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się przepisy ustawy
z dnia 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego. Oprócz jednak
specyficznych regulacji ustawy o pozwach zbiorowych (takich jak np. odmienności w zakresie kierowania spraw do mediacji, wyznaczenie kaucji zabezpieczającej koszty procesu, badanie dopuszczalności pozwu na rozprawie czy odstępstwa w zakresie wysokości kosztów postępowania) ustawa wyraźnie wyłącza
zastosowanie niektórych przepisów k.p.c. w postępowaniu zbiorowym52. Sąd
w postępowaniu grupowym związany jest tymi przepisami.
Dużo więcej swobody sądu w zakresie trybu prowadzenia postępowania przewidział ustawodawca włoski. W myśl art. 140-bis ust. 11 k.k.wł. sąd w postanowieniu o przyjęciu sprawy do rozpoznania w postępowaniu grupowym określa
bowiem także przebieg procedury, zapewniając – przy poszanowaniu zasady kontradyktoryjności – bezstronne, skuteczne i szybkie prowadzenie sprawy. W tym
samym bądź kolejnym postanowieniu, które może być zmieniane bądź uchylane
w każdym momencie, sąd określa środki mające na celu uniknięcie niepotrzebnych powtórzeń lub komplikacji w przedstawianiu dowodów i argumentów,
a także reguluje w sposób, który uważa za najlepszy, postępowanie dowodowe
i normuje każdą inną kwestię proceduralną. Ustawodawca włoski zarezerwował
więc sądowi dużo większą elastyczność, co pozwala na uwzględnienie specyfiki
postępowania grupowego, zwłaszcza zaś licznej grupy podmiotów występującej
po stronie powodowej.
52
Mowa tutaj o art. 7, 8, 117 – 124, 194 – 196, 204, 205, art. 207 § 3 i art. 425 – 5051.
62
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
WYROK W POSTĘPOWANIU GRUPOWYM
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Postępowanie grupowe, podobnie jak postępowanie indywidualne, kończy
się wydaniem wyroku rozstrzygającego o żądaniach zgłoszonych w pozwie
zbiorowym.
W Polsce członkowie grupy mogą żądać od pozwanego określonego zachowania (działania albo zaniechania), a w sprawach o roszczenia pieniężne mogą
ograniczyć powództwo jedynie do żądania ustalenia odpowiedzialności pozwanego, a więc nie domagać się zasądzania świadczenia pieniężnego w określonej
wysokości53. W takim przypadku, uznając roszczenie za usprawiedliwione
w zasadzie, sąd wydaje wyrok przesądzający o odpowiedzialności pozwanego co
do zasady, a każdy z członków grupy może następnie wytoczyć odrębne powództwo o zasądzenie należnego mu świadczenia. W takim postępowaniu wyrok ustalający odpowiedzialność pozwanego co do zasady ma znaczenie prejudykatu
(art. 365 k.p.c.)54.
Żądanie ustalenia odpowiedzialności pozwanego oraz wydawanie wyroków
co do zasady jest szczególnie uzasadnione w sytuacji, gdy grupę tworzy wiele
osób bądź istnieje wiele podgrup, a ustalenie wysokości wszystkich roszczeń
wymagałoby długotrwałego postępowania dowodowego55. Dotyczy to także sytuacji, gdy ze względu na różnorodność sytuacji poszczególnych członków grupy
nie jest możliwe ujednolicenie roszczeń56.
Bardzo podobnie kwestię rozstrzygnięcia reguluje włoska ustawa. Zgodnie
z art. 140-bis ust. 12 k.k.wł. sąd może wydać wyrok, który bezpośrednio zasądzi
na rzecz poszkodowanych świadczenie w określonej wysokości bądź też może
określić w wyroku jedynie „jednolite kryterium kalkulacji” należnych świadczeń,
53
Art. 2 ust. 3 polskiej ustawy o pozwach zbiorowych. W doktrynie podnosi się, że pojęcie
„roszczenia” użyte zarówno w art. 1 ust. 1, jak i w art. 1 ust. 2 tej ustawy odnosi się tylko do roszczeń w znaczeniu materialnoprawnym, a nie procesowym. Wynika z tego, że w postępowaniu grupowym można się domagać od pozwanego tylko konkretnego świadczenia (działania albo zaniechania), ale już nie ustalenia. Jedyny wyjątek w tym zakresie uczyniono w stosunku do roszczeń
pieniężnych. Tak M. Lemkowski, op.cit.
54
M. Sieradzka, op.cit., s. 243. Autorka podkreśla, że wyrok ustalający odpowiedzialność
pozwanego kończy postępowanie grupowe. Nie jest on zatem wyrokiem wstępnym w rozumieniu
art. 318 k.p.c.
55
Podobnie M. Sieradzka, op.cit., s. 242.
56
Uzasadnienie do projektu ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym – druk
sejmowy nr 1829, s. 5.
Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym
63
co daje podstawę do wytaczania kolejnych powództw indywidualnych przez
poszczególnych członków klasy. Rozwiązanie takie – podobnie jak w polskiej
regulacji – uwzględnia specyfikę postępowań grupowych.
ZAKOŃCZENIE
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Dokonanie szczegółowej oceny porównawczej regulacji postępowania zbiorowego w Polsce i we Włoszech nie jest rzeczą łatwą. Obie regulacje są stosunkowo
nowe i jak każda nowo wprowadzona instytucja prawna wymagają dla swojej
oceny czasu i weryfikacji w praktyce. Obie funkcjonują także w odmiennych
warunkach społeczno-gospodarczych i prawnych.
Niemniej jednak już na podstawie przeprowadzonej wyżej analizy można
wskazać na pewne elementy zarówno po stronie włoskich, jak i polskich przepisów, które zasługują na szczególną aprobatę, bądź odwrotnie – na krytykę. Do
pierwszej grupy należy choćby szerszy zakres przedmiotowy polskiego postępowania zbiorowego czy też zwiększona rola włoskich sądów w przedmiocie oceny
dopuszczalności pozwów. Do drugiej zaś zaliczyć można np. ustanowienie w Polsce minimalnej liczby osób mogących wystąpić z powództwem zbiorowym na
poziomie 10 osób czy choćby przyjęte w obu krajach rozstrzyganie pozwów zbiorowych przez sądy w składzie kolegialnym.
Bez względu jednak na ocenę poszczególnych aspektów regulacji za duży
sukces uznać na pewno należy już samo wprowadzenie instytucji pozwów zbiorowych w obu krajach. Pozwy te stanowią niewątpliwie skuteczne narzędzie procesowe, które wzmacnia zwłaszcza pozycję konsumentów, a więc podmiotów
o słabszej pozycji na rynku. Pozwy zbiorowe mogą także wpłynąć pozytywnie
na szybkość i efektywność postępowań sądowych, co stanowi bolączkę nie tylko
polskiego, ale i włoskiego wymiaru sprawiedliwości.
Summary
CLASS ACTIONS IN THE POLISH AND ITALIAN LAW
A detailed comparison between the Polish and the Italian class action regulations is not
easy task. Both of the regulations are quite new and as all newly introduced legal institutions require – for their assessment – some time and practise. Both of them operate also
in diffrent social, economic and legal conditions.
64
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Nevertheless, in the light of the analysis carried out in the article, it is possible to
indicate some elements in both Polish and Italian legislations, which are worth to be
approved or – inversely – deserve to be criticized. The first group of elements includes,
for example, the wider subjective scope of the Polish class action or the wide discretion
of the Italian judges in the matter of acceptance of the lawsuits. On the other hand, such
solutions as the restriction on the number of persons (10) authorized to bring the class
action in a court, which is provided in the Polish regulations or the provisions stated a collective composition of court empowered to decide disputes, established in both of the
countries, could be widely criticized.
However, regardless of the opinion on the specific issues of the regulations, it is doubtless that just the mere introduction of the action class institution in the both of legal systems should be judged positively. This institution offers, an effective litigation tool which
makes the consumers’ position stronger. It can also influence positively on the efficiency
of legal proceedings which is one of the main weak points of both the Polish and Italian
jurisdictions.
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
L I T E R A T U R O Z N AW S T W O
rn
ik
a
Część II
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Gaetano De Bernardis
Ko
pe
rn
ik
a
(Università degli Studi di Palermo)
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
LA LINGUA ITALIANA: FRA USO VIVO
E CODIFICAZIONE GRAMMATICALE
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
Una lingua viva, come quella italiana, ovviamente è soggetta a notevoli trasformazioni, dovute innanzi tutto al massiccio ingresso di neologismi ma anche
a notevoli mutamenti nel tempo delle sue strutture morfologiche e sintattiche.
Pertanto, anche per la lingua italiana, come per tutte le lingue vive o a inventario aperto, si avverte la necessità di procedere ad una periodica codificazione
normativa per inventariare gli usi nuovi che agli utenti può risultare utile conoscere.
È ovvio che una analisi diacronica, seppur sommaria, della lingua italiana non
può prescindere dalla cosiddetta „quistione della lingua” (così la definisce Antonio Gramsci1), che ha interessato e coinvolto in un dibattito, talora anche acceso,
gli intellettuali italiani da Dante Alighieri fino ai nostri giorni. E si badi bene, la
questione della lingua non è una problematica esclusivamente linguistica ma coinvolge ambiti di gran lunga diversi,come quello letterario e quello sociale2. Pertanto questa analisi, seppur breve, dovrà tener conto di tale valutazione.
Un primo dato da considerare è che la tradizione letteraria, da Dante al Cinquecento e fino al Purismo linguistico di fine Settecento, ha influenzato quasi
1
Cfr. Antonio Gramsci, Quaderni dal carcere, Einaudi, Torino 2001, passim.
Ibidem, p. 2346, „Ogni volta che affiora, in un modo o nell’altro, la quistione della lingua,
significa che si sta imponendo una serie di altri problemi: la formazione e l’allargamento della
classe dirigente, la necessità di stabilire rapporti più intimi e sicuri tra i gruppi dirigenti e la massa
popolare-nazionale, cioè di riorganizzare l’egemonia culturale”.
2
68
Gaetano De Bernardis
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
totalmente la struttura e il lessico della nostra lingua. In sostanza si vuol dire che
fino all’Ottocento,e in gran parte anche oltre, quella italiana è stata una lingua
essenzialmente letteraria, e quindi nel nostro Paese „si è rimasticata la lingua dei
morti”.
La svolta epocale si ebbe nel 1868 e cioè subito dopo la conclusione del processo di unificazione nazionale con il Manzoni3, il quale per la Nazione appena
nata individuò l’ipotesi di un modello linguistico nel quale il peso glorioso della
tradizione letteraria italiana si coniugasse armoniosamente con la centralità
dell’idioma fiorentino e con l’uso vivo del tempo.
La soluzione manzoniana risultò vincente e instaurò una vera e propria dittatura linguistica.
Tuttavia non mancarono coloro che polemizzarono col Manzoni: il primo fu
G.I. Ascoli4, che riprendendo alcune tesi già di G. Baretti, le sviluppò in maniera
originale. Egli infatti da un lato si dichiara disponibile a riconoscere l’importanza
del fiorentino per gli esordi della lingua italiana, ma dall’altro, è convinto che
i tempi siano sufficientemente maturi perché gli intellettuali comincino a valorizzare anche le altre parlate, altrimenti essi finiranno col compiere un mero
lavoro imitativo di un linguaggio a loro sostanzialmente estraneo. Per altro, ritiene
l’Ascoli, Firenze non è più come un tempo, l’unico centro culturale della Nazione,
né è possibile sostenere che il dialetto fiorentino dell’800 sia ancora quello dei
grandi scrittori del Trecento. Paragonare il ruolo di Firenze a quello svolto da
Parigi in Francia non ha senso. Pertanto per l’Ascoli ogni lingua, specie se essa
viene messa per iscritto, deve essere degna di studio. La soluzione al problema
dell’unità linguistica deve essere ricercata per l’Ascoli nella maggiore diffusione
degli scambi e dei contatti fra i parlanti della Nazione in una prospettiva di unità
nella molteplicità. In Germania, continua Ascoli, la Riforma protestante, diffondendo largamente l’istruzione elementare e la lettura (in tedesco) dei testi sacri,
aveva creato una vasta circolazione di idee ed esperienze che avevano saputo sopperire, ai fini di un alto grado di omogeneità linguistica, all’assenza di unità politica. In Italia questo, invece, non era accaduto. Anzi nel nostro Paese la frammentazione etnico-linguistica aveva raggiunto livelli tali da paragonarla solamente
all’India, che però ha una superficie 14 volte maggiore. Imporre un dialetto su
tutti gli altri sarebbe stato impossibile senza un forte governo centrale.
3
Cfr. A. Manzoni, La relazione al Ministro Broglio „Dell’Unità della lingua e dei mezzi di
diffonderla”.
4
Cfr. G.I. Ascoli, Lettere glottologiche, 1887.
La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale
69
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
All’indomani della conclusione del processo di unificazione del Paese il panorama linguistico si presenta molto variegato: da un lato, la lingua nazionale, assai
limitata per diffusione, usata solamente da una piccola comunità di intellettuali
che la considerano propria5, che però si cerca di imporre come „lingua della
Nazione”; dall’altro, i dialetti, dislocati su tutto il territorio nazionale ed utilizzati
dalla stragrande maggioranza della popolazione che in quel tempo risulta ancora,
è bene ricordarlo, pressoché analfabeta.
Fra la fine dell’Ottocento e gli inizi del nuovo secolo all’interno di questo
quadro linguistico si riversano massicciamente sul territorio dello Stato, appena
nato, alcuni fenomeni di massa, tendenti a favorire ab alto l’omogeneità della
Nazione, i quali producono notevoli ripercussioni anche sulla diffusione della
lingua italiana: la costituzione di uno Stato fortemente centralizzato che reca con
sé la nascita di una solida burocratizzazione; la creazione di una leva militare
obbligatoria che si realizza lontana dai luoghi di nascita; il consolidamento della
scolarizzazione; lo sviluppo e l’incremento di alcuni quotidiani nazionali e infine
la nascita della radio.
Quanto al primo fenomeno, l’istituzione delle Prefetture, se da un lato serve
a dare visibilità locale e periferica allo Stato, con l’obiettivo di farlo sentire più
vicino al cittadino, dall’altro favorisce una forte migrazione interna di funzionari,
di impiegati che portano con sé, oltre ai bagagli e alle loro famiglie, anche la loro
parlata. Ciò determina una osmosi linguistica che cementa in qualche modo
l’unità del mezzo espressivo. Il fatto, poi, che moltissimi giovani siano costretti
a prestare il servizio militare di leva in posti spesso assai lontani dai luoghi di
nascita determina uno spostamento di ingenti masse giovanili che trasmettono il
loro modo di parlare anche in altre regioni, quando poi magari non si sposano
con ragazze incontrate nei luoghi dove si svolge il servizio militare, aumentando
e consolidando ulteriormente uno scambio di conoscenze linguistiche addirittura
all’interno della famiglia che costituiscono. La scuola, d’altra parte (la legge
Coppino sull’obbligatorietà della scuola elementare è del 1877), impone un
modello linguistico di stampo manzoniano in tutte le regioni, favorendo una alfabetizzazione nazionale che si rivelerà decisiva per superare i limiti di una frammentazione linguistica secolare fondata sui dialetti. Infine, una notevole accelerazione sul versante dell’omogeneizzazione linguistica viene fornita sia
5
Cfr. G. Verga, Lettera a Luigi Treves, (s.d.) „Nuova Antologia” I Aprile 1940 (riportata in
G. Pullini, Le poetiche dell’Ottocento, Padova, Liviana1959, pp. 247 – 248) „Il pensiero di un letterato »nasce in italiano« e nessuno di noi, né di voi, né io, né il Patriarca San Giuseppe riesce
a tradurre in schietto dialetto la frase nata schietta in altra forma – meno qualche poeta nostro popolare – e anche quelli, a cominciare dal Meli che sa non solo di letteratura, ma di umanista”.
70
Gaetano De Bernardis
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
dall’affermazione dei grandi quotidiani nazionali come, ad esempio, Il Corriere
della Sera, che aumentano notevolmente le tirature, sia dalla nascita successiva
della radio che porterà la lingua italiana fin nel più piccolo e sperduto villaggio
del Paese e che avrà poi un peso determinante per la diffusione della propaganda
fascista.
Un altro momento importante relativo all’evoluzione della lingua italiana è il
decennio 1950/1960. Infatti in tale periodo si verifica un’altra massiccia migrazione interna nella direzione sud-nord, determinata dal fatto che l’Italia conosce
in quegli anni una radicale trasformazione da Paese tradizionalmente agricolo
a Paese industrialmente avanzato (con conseguente boom economico!) e così si
crea un vasto polo industriale nel cosiddetto triangolo Milano-Torino-Genova che
funge da calamita per quanti (i cosiddetti „cafoni”, contadini e braccianti del sud)
cercano un futuro migliore nelle industrie del Settentrione. Contemporaneamente
negli anni Cinquanta nasce la televisione italiana, che inizia a trasmettere su tutto
il territorio nazionale, veicolando un’unica lingua,la quale finalmente arriva con
facilità tanto a Domodossola quanto a Pachino, per citare due luoghi molto lontani e opposti dal punto di vista geografico.
Oggi la situazione linguistica italiana si presenta molto complessa. Intanto
esiste una lingua standard, media, prescrittiva, definita e codificata nelle grammatiche, utilizzata e fruita con una certa facilità da una comunità che vive ed
opera in tutte le aree geografiche del Paese, una lingua però abbastanza povera
sul piano lessicale e poco espressiva, ma pur tuttavia comprensibile e accessibile
a tutti. Tale modello linguistico coincide grosso modo con la cosiddetta „lingua
trasmessa” e pertanto possiede un maximum di frequenza dell’uso legato all’oralità. E tuttavia non bisogna credere, lo si vedrà in appresso, che essa prescinda
del tutto dagli italiani regionali.
Questa lingua standardizzata presenta alcuni inconvenienti che occorre prendere in considerazione per evitare una grave deriva sul versante dell’espressività:
in primo luogo una notevole difformità a livello fonetico, come ad esempio, la
pronuncia delle consonanti doppie, la pronuncia della z (operasione/operazione
con la z dura), l’uso delle vocali aperte o chiuse, il suono di certe consonanti come
la s); in secondo luogo un progressivo impoverimento lessicale e sintattico (ad
esempio, l’uso di verbi tuttofare come dire, fare al posto di verbi più precisi sul
piano semantico6 o il progressivo declino del congiuntivo sempre più sostituito
dall’indicativo); in terzo luogo l’uso sempre più massiccio di locuzioni, per dir
così, „prefabbricate” e cristallizzate (come, ad esempio, „vita invivibile”, „incon6
Cfr. C. Marchi, Impariamo l’italiano, BUR Biblioteca Univ. Rizzoli, Milano 2003.
La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale
71
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
tro al vertice”); infine un ingresso sempre più frequente di neologismi provenienti
soprattutto dall’area anglo-sassone (come, ad esempio, location, low cost, „che
costa poco”, work in progress „lavori in corso”), ma anche di parole coniate appositamente per esprimere certe situazioni contingenti (come ad esempio, tangentopoli, calciopoli), oppure di termini desunti dal mondo dell’informatica come
chattare, taggare, etc.
In questo quadro così complesso si inserisce anche una „nuova frontiera” per
gli studiosi della lingua italiana, costituita dal linguaggio degli sms, delle mail,
di Internet con i suoi social forum (Facebook in primo piano). Molti sostengono
che queste nuove forme espressive, dettate dalla evoluzione della tecnologia
a livello comunicativo, danneggino non poco la lingua italiana, perché ne stravolgono le regole soprattutto ortografiche. È bene, invece, non dimenticare che
esse hanno il merito di aver riproposto un uso scritto della lingua. Inoltre sarebbe
sbagliato collocare tutte queste espressioni in un unico contenitore-pattumiera.
Infatti la lingua delle mail risulta abbastanza in linea con le norme grammaticali
codificate. Altra cosa è certamente la lingua degli sms, nella quale compaiono
vere e proprie mostruosità ortografiche come xché (anziché perché), tt (anziché
tutti), nn (anziché non), sn (anziché sono), dettate essenzialmente da motivi di
rapidità espressiva.
Ma è possibile oggi parlare di una lingua unica utilizzata in maniera identica
su tutto il territorio nazionale? In realtà no. Infatti si assiste ogni giorno ad una
progressiva contaminazione fra dialetti e lingua nazionale: da questa contaminazione sono nati e si alimentano giornalmente i cosiddetti „italiani regionali”. Tullio De Mauro7 ne distingue quattro: la varietà settentrionale, la toscana,la romana,
la napoletana/meridionale (e accanto a queste alcune varietà minori come la sarda
e l’umbro – marchigiana). Esse si distinguono, secondo lo studioso, a livello
fonetico, lessicale, sintattico. Più precisamente, nell’area meridionale prevale la
pronuncia di certe consonanti come se fossero doppie (ad esempio, la parola
cugino nel Meridione viene pronunciata cuggino, così come la parola collegio
viene pronunciata colleggio). Sul piano lessicale, poi, molte sono le variazioni
da area ad area. Così, ad esempio, il termine schiaffo, che appartiene alla lingua
comune e standard, nell’area settentrionale viene sostituito dalla parola sberla,
nell’area romana dal termine sganassone e nell’area meridionale dal termine
pàccaro; il termine idraulico, che trova largo uso nella lingua comune e standard,
è sostituito nell’area meridionale dalla parola fontaniere e nell’area toscana dal
termine trombaio. Sul piano sintattico, poi, è notevole l’uso del passato remoto
7
T. De Mauro, Storia linguistica dell’Italia unita, Laterza, Bari 1976, p. 159.
72
Gaetano De Bernardis
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
al sud anche quando si intende esprimere un’azione accaduta da poco o che ha
ripercussioni sul presente, mentre prevale l’uso del passato prossimo al nord
anche per esprimere azioni assolutamente perfettive, e cioè quelle che si sono del
tutto concluse nel passato.
Ma è ancora valida questa distinzione operata da Tullio De Mauro più di trenta
anni fa? Probabilmente no. Oggi, infatti, gli italiani regionali si sono moltiplicati
a dismisura: ogni regione, sulla base del proprio sostrato dialettale ha dato origine
ad una lingua italiana „propria”, la quale presenta elementi connotativi che ne
fanno una lingua di dimensione „regionale”, più limitata rispetto a quelle individuate da De Mauro nelle quattro macroaree.
Facciamo qualche esempio. Il termine appendiabito, a seconda delle diverse
regioni si può dire: appendino (Piemonte), ometto (Lombardia), gruccia (Toscana
e Sicilia), crocetta (Umbria e Sardegna), stanfella (Campania), mazza (Puglia).
Ma torniamo agli anni Sessanta. Come si è detto in precedenza, con il consolidamento del sistema economico italiano sul versante di una marcata industrializzazione nel triangolo Milano-Torino-Genova, si è verificata una notevole trasformazione della lingua italiana e non sono mancate le prese di posizione di
molti intellettuali. Fra questi non può non essere presa in considerazione la posizione di un intellettuale acuto ed originale come Pier Paolo Pasolini, il quale nel
1964, negli anni del cosiddetto „miracolo economico” sostenne la tesi che la lingua italiana in quel periodo si stesse trasformando perdendo il suo baricentro
ancora, malgrado tutto, toscano per assumere connotazioni, per dir così, neocapitalistiche. In altri termini, pareva a Pasolini che stesse affermandosi un italiano
politico, industriale, manageriale, sindacale adoperato ampiamente all’interno
del triangolo industriale suddetto e veicolato dai mass media8.
Sicuramente le cose non stavano andando solamente in quella direzione, ma
a Pasolini va dato il merito di avere smosso in quel momento le acque stagnanti
delle analisi linguistiche consolidate.
Piuttosto un nuovo fronte si stava per aprire nel nostro Paese a livello linguistico: l’influenza dei linguaggi settoriali, sempre più adoperati ed accreditati per
esprimere la crescita e la settorializzazione del sapere, cominciava a far sentire
la sua voce all’interno della lingua standardizzata, arricchendola di neologismi
8
Cfr. P.P. Pasolini, Nuove questioni linguistiche ora in Empirismo eretico, Garzanti, Milano
1972 p. 20 „voglio dire che mentre la grande e piccola borghesia di tipo paleoindustriale e commerciale non è mai riuscita a identificare se stessa con l’intera società italiana e ha fatto semplicemente dell’italiano letterario la propria lingua di classe imponendolo dall’alto, la nascente
tecnocrazia del Nord si identifica egemonicamente con l’intera nazione, ed elabora quindi un nuovo tipo di cultura e di lingua effettivamente nazionali”.
La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale
73
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
di ogni genere e inoltre si verificava un continuo intercambio fra questi linguaggi,
spesso magari attraverso la cassa di compensazione della lingua standard. Questo
fenomeno, negli ultimissimi anni si è ancor più accentuato, come si può facilmente notare studiando l’influenza dei linguaggi della scienza, in cui, per altro,
prevale l’inglese sulle lingue nazionali.
Al riguardo, uno studioso di scienze forestali come Marco Borghetti ha risposto alla domanda „perché una rivista in inglese?” nell’editoriale del periodico
italiano che si occupa di problematiche legate a tali scienze9, dando motivazioni
che risultano ampiamente condivisibili10.
L’influenza dei linguaggi della scienza sulla lingua comune costituisce una
questione molto articolata e complessa e produce una enorme ammissione di
neologismi (in gran parte tecnicismi) che arricchiscono continuamente la lingua
standard per poi magari passare in un altro linguaggio settoriale.
È questo, ad esempio, il caso di parole, sigle e locuzioni come terremoto,
osmosi, tac, quadratura del cerchio, baricentro, scossa, triangolazioneI dna.
Facciamo qualche esempio:
– terremoto finanziario (adoperata nel linguaggio dell’economia e della
finanza),
– osmosi (adoperata come sinonimo delle parole, scambioI mescolanza),
– tac (usata come sinonimo della locuzione „analisi approfondita” e non
certo nel suo significato primitivo di Tomografia Assiale Computerizzata),
– quadratura del cerchio (usata per esprimere anche nella lingua comune
„una soluzione difficile, ma alla fine trovata”),
– baricentro (adoperata per indicare in genere „il punto di equilibrio di qualcosa”, come ad esempio, una squadra di calcio).
Ma altri linguaggi settoriali oggi tendono ad arricchire la lingua comune per
poi passare anche ad altri linguaggi settoriali. È questo, ad esempio, il caso dei
9
Cfr. 2008. iForest, Biogeosciences and Forestry, la nuova rivista della SISEF. Forest 5 (1)
2008.
10
Cfr. ibidem, „Perché l’inglese è la lingua franca della comunicazione scientifica e gli autori che desiderano essere letti e valutati oltre confine devono necessariamente usarlo. Ogni epoca ha
avuto la sua: il latino, il francese, certamente anche l’italiano. Se Sir Isaac Newton ha scritto il suo
Philosophiae Naturalis Principia Mathematica in latino, il Dialogo di Galileo sui massimi sistemi
è in volgare, Copernico scrive in latino De rivolutionibus orbium coelestium (Delle rivoluzioni dei
mondi celesti) e sugli Annalen der Physik i lavori di Einstein sulla relatività sono in tedesco, Cartesio ha scritto il Discorso sul metodo in francese, ma ha usato frequentemente anche il latino. Ma
ora, piaccia o no, la lingua franca è l’inglese. È così per i molto patriottici francesi, per i tedeschi,
gli spagnoli, gli svedesi, i cinesi, ecc; e anche per noi”.
74
Gaetano De Bernardis
linguaggi dello sport, della politica e della pubblicità, per citare solamente i più
significativi in tal senso.
Evidenziamo qualche esempio:
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
LINGUAGGIO DEGLI SPORT I linguaggi degli sport, proprio perché queste
discipline occupano un posto di primissimo piano della vita di ciascuno di noi,
sono molto usati e i loro tecnicismi vengono spesso mutuati nella lingua comune,
per poi transitare in altri linguaggi settoriali.
Così accade con le espressioni e/o parole come rifugiarsi in calcio d’angolo
(locuzione che dal linguaggio del calcio viene mutuata per esprimere „una soluzione d’emergenza risolta senza troppi danni”); essere in pole position (dal linguaggio della Formula 1 la frase viene mutuata per indicare „una posizione di
primissimo piano”); gregario (la parola dal linguaggio del ciclismo viene mutuata
per indicare „chi lavora e si sacrifica per aiutare un altro”); giocare in contropiede
(la frase, adoperata nel linguaggio del calcio, viene usata anche per indicare „un
atteggiamento difensivo che non trascura la possibilità di colpire all’improvviso);
svolgere il ruolo di play-maker (l’espressione, mutuata dal linguaggio del basket
e del calcio, viene usata per indicare „il regista, l’organizzatore di un evento”).
ni
ct
w
o
LINGUAGGIO DELLA POLITICA Questo linguaggio settoriale presenta un
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
tasso elevato di neologismi che nascono e muoiono in un battibaleno. Si pensi,
ad esempio, alla improvvisa comparsa/scomparsa di nomi e sigle di partiti come
Forza Italia, PDL, UDC, IDV, PD, Partito della Nazione… e di locuzioni politiche che durano lo spazio di un mattino („governo di coalizione”, „governo di
unità nazionale”, „governo dei tecnici”). Per non parlare poi della nascita di sempre nuovi aggettivi, legati ai diversi leader che si succedono nella scena politica,
come berlusconiano, finiano, dalemiano, veltroniano, dipietrino.
LINGUAGGIO DELLA PUBBLICITA’ Questo è un linguaggio assai diffuso,
soprattutto dai media, ed estremamente creativo, che vive della nascita di continui
neologismi, i quali si producono soprattutto attraverso un uso/abuso di parole
storpiate, di parole composte ardite e di parole-macedonia, come, ad esempio,
Wuoi (pubblicità di una famosa marca di wurstel); amarevole (pubblicità di un
noto amaro), digestimola (riferito a un digestivo), furgonoleggio (indicante l’affitto di furgoni o di camion, docciaschiuma).
Fin qui si sono delineati alcuni elementi e alcune questioni che determinano
mutamenti anche profondi nel nostro sistema linguistico. Tuttavia su tutta questa
varietà linguistica che „diviene” e muta quotidianamente è necessario ed inevi-
La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale
75
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
tabile procedere ad una codificazione grammaticale che fissi almeno alcune norme
condivise dalla stragrande maggioranza degli utenti. E al riguardo è d’uopo distinguere fra grammatica storica e grammatica normativa. La grammatica storica ha
la sua ragion d’essere nel procedere a una ricognizione diacronica della lingua
che ne registri i suoi mutamenti e le sue trasformazioni nel tempo e in tal senso
la storia della lingua italiana di Migliorini11 costituisce un modello archetipico.
Una grammatica impostata sul piano storico consente la registrazione di una serie
di fenomeni che hanno mutato il codice linguistico in itinere, come, ad esempio,
nel caso di certe parole che via via hanno cambiato addirittura il loro genere e che
un po’ scherzosamente si definiscono „transessuali della lingua”. Così, ad esempio, è accaduto con termini come automobile che Marinetti nel suo celebre Manifesto sul Futurismo12 considera di genere maschile (un automobile), mentre oggi
è considerato di genere femminile (un’automobile).
La grammatica normativa invece, spesso si limita ad inventariare gli usi colti
della lingua, magari con una matrice toscana, ignorando la molteplicità degli usi
(orale, regionale, settoriale, i registri dell’espressione, le influenze…). In tal modo
finisce col dettare norme rigide, che non sempre sono rispettate nell’uso vivo
e quotidiano della lingua.
Oggi forse la soluzione grammaticale più praticabile è quella di registrare non
norme ma se mai frequenze dell’uso, codificando gli usi più ricorrenti ma
tenendo nel debito conto anche quelli meno ricorrenti e comunque presenti nella
lingua viva.
Ci si chiede ogni quanto tempo sia opportuno procedere ad una nuova ricognizione della lingua. Spesso si esagera procedendo a ricognizioni quasi annuali
(in tal senso significativo è l’esempio dei vocabolari che fanno a gara a chi inventaria un numero di parole sempre maggiore). Tuttavia è sensato ritenere che ogni
dieci anni si renda utile procedere ad una nuova codificazione grammaticale che
registri quelle strutture linguistiche che si sono rivelate „consolidate” e che
depenni al contempo quelle „norme” che sono cadute in disuso.
Occorre però tenere sempre presente che la compilazione di una grammatica
non è esclusivamente un atto linguistico e nemmeno meramente culturale ma
è piuttosto un atto politico in senso alto. L’idea che occorrerebbe sempre tenere
nel debito conto è di eliminare la visione ancora pervicacemente toscanocentrica
11
12
rigi.
Cfr. B. Migliorini, Storia della lingua italiana, Sansoni, Firenze 1960.
Cfr. F. Tommaso Marinetti, Il Manifesto del Futurismo, in Le Figaro 20 febbraio, 1909 Pa-
76
Gaetano De Bernardis
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
che serpeggia un po’ in tutte le grammatiche italiane e dare conto, invece, degli
usi più diffusi su tutto il territorio nazionale.
Infine, a conclusione di questa breve e rapida indagine sulla lingua italiana fra
uso vivo e codificazione grammaticale, non si può dimenticare il fatto che oggi,
in considerazione dei sempre più imponenti flussi migratori, la questione della
lingua nell’epoca delle società multirazziali si pone in maniera assai diversa
rispetto al passato anche più recente, dal momento che hanno fatto ingresso nel
nostro Paese in maniera massiccia lingue straniere come il rumeno, il polacco,
l’ucraino, il cinese, il cingalese e le lingue magrebine. Per non parlare poi della
questione delle „badanti” straniere che veicolano la loro lingua addirittura all’interno dell’ambito familiare.
Il sempre più accentuato flusso immigratorio pone una serie di problemi relativi anche all’insegnamento dell’italiano in realtà scolastiche ormai multi-linguistiche. La questione di fondo è comprendere se si è di fronte a una crisi inarrestabile dell’italiano o se, invece, si prospetta una metamorfosi che può produrre
notevoli cambiamenti in positivo.
Secondo De Maistre, il gran reazionario, „ogni degradazione individuale
o nazionale è immediatamente annunciata da una degradazione rigorosamente
proporzionale del linguaggio”. Chi oggi critica lo status della lingua italiana la
pensa sostanzialmente come De Maistre. In quest’ottica l’immissione sempre più
inarrestabile di neologismi di origine soprattutto angloamericana e lo smantellamento di certe strutture sintattiche vengono percepiti essenzialmente come i sensori di un declino inarrestabile o peggio di una crisi senza sbocchi. Chi vagheggia
il passato e vorrebbe addirittura imporre una specie di protezionismo linguistico
(un po’ come fanno i francesi), impedendo ai neologismi provenienti dall’estero
di „imbarbarire” la nostra lingua, finisce col pensarla come De Maistre.
Ma è possibile tutto ciò, ammesso che sia giusto? È pensabile di fermare sul
fronte alpino i neologismi stranieri? È possibile imporre alla carta stampata, e più
in generale ai media di non usarli mai? E, ammesso che tutto ciò fosse possibile,
poi questi stessi neologismi ce li troveremmo sulla scrivania usando Internet
e i social forum!
In definitiva è ragionevole essere abbastanza ottimisti, anche se non mancano
elementi dissonanti che inducono a riflettere13. Infatti, da una tradizione lingui13
Cfr. T. De Mauro, Come parlano gli italiani, „Quaderns d’Italià” Roma, Università „La
Sapienza” 2005, pp. 133 – 148 „Fratture e ostacoli non sono insuperabili. Un innalzamento quantitativo e qualitativo dei livelli di istruzione delle giovani generazioni e degli adulti, la promozione
della lettura e del bisogno di leggere e informarsi, lo sviluppo di stili di vita che favoriscano l’apprezzamento della cultura intellettuale, dei saperi, delle scienze: sono i maggiori percorsi che altre
La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale
77
stica prevalentemente letteraria (fino al Manzoni) si è giunti finalmente alla
nascita di una lingua „contaminata” sì, ma finalmente viva e usata quotidianamente dalla comunità italofona, dal profondo Nord al profondo Sud.
Pertanto oggi è lecito parlare di „lingua italiana” in senso complessivo, non
legata ad una esigua categoria di utenti (i letterati) ma ampiamente utilizzata da
una comunità che si riconosce finalmente tutta quanta nelle possibilità comunicative ed espressive di questa bella e nobile lingua.
rn
ik
a
Summary
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
ITALIAN LANGUAGE: BETWEEN LIVING USE
AND GRAMMATICAL CODIFICATION
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
The reflections on the Italian language have a long history, with roots in De vulgari eloquentia by Dante Alighieri. They produced a long-standing and debatable “language
question” with Alessandro Manzoni, mainly in the sixteenth and nineteenth century, then
with Antonio Gramsci and Pasolini in the twentieth century, and again in the last thirty
years. So, Italian language, at least until Manzoni, was a “literary” language, used primarily
by writers. With the author of “I promessi sposi”, through carrying out the process of
national unity and the consolidation of some important mass phenomena to improve the
homogeneity of the just-born nation – the creation of a strong state bureaucracy, the compulsory military service, the strengthening education, the affirmation of some national
newspapers, and finally, the birth of radio – the issue has acquired different connotations:
the debate changes from a debate about “the language for writers” into “a debate about
the “language of Italian people”, with greater attention to the language used by citizens.
Today, the question of the Italian language is very complex: on the one hand, there is
a true, common, standard national language used primarily by the media, rather poor in
vocabulary and syntax, but understandable to the entire national community from North
to South. Then, there are regional languages, that have a limited distribution and that, however, constantly interact with the common language, contributing new dialect words. Moreosocietà non solo europee hanno imboccato e stanno seguendo per superare quegli ostacoli e quelle
fratture. Pare chiaro che ciò sia possibile anche in Italia: è un impegno più lungo e faticoso di
qualche predica contro questo o quel malvezzo linguistico, ma è l’unica via per migliorare realmente la condizione linguistica di tutta la popolazione. Del resto, è un impegno che sta dinanzi al
paese non solo per i motivi linguistici e culturali qui in primo piano. Nelle librerie, nelle biblioteche,
nelle scuole, nei teatri, nei corsi per adulti, nel modo di fare e ricevere informazione si può e si deve
combattere la buona battaglia per migliorare le condizioni linguistiche del paese”.
78
Gaetano De Bernardis
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
ver, new words from the so-called “specialized languages” (scientific, political, sports,
advertising) are added. These enhance the rich vocabulary of the common language. In
this context, in order to constantly monitor the Italian language, it is necessary, first, to
take into account the living language, inventorying words and expressions, coming especially from the Anglo-American, (and to check if they remain in our language or are
ephemeral), and second, it is necessary to have a regular grammatical encoding (at least
every ten years) to register those linguistic structures established over time.
However, in conclusion, we can be quite optimistic about the future of the Italian language because the purely literary language is no longer used. It has been replaced by
a living language which is, most importantly, widely shared by the Italian-speaking community.
sy
te
tu
M
ik
Streszczenie
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
Badania nad językiem włoskim mają długą historię i tradycję, której korzenie sięgają
dzieła Dantego Alighieri De vulgari eloquentia. Tak zwany problem języka włoskiego
był wielokrotnie poruszany w XVI, a także w XIX (Manzoni) oraz XX wieku (Gramsci,
Pasolini). Obecnie należy podkreślić jego niezwykłą złożoność: z jednej strony obserwujemy występowanie wspólnego, standardowego języka włoskiego, który jest używany
szczególnie przez media; jest on ubogi od strony leksykalnej i syntaktycznej, ale zrozumiały dla większości odbiorców; z drugiej strony należy dostrzec obecność tzw. języków
regionalnych, które mają ograniczony zasięg i wpływ na język włoski i które wchodzą
w interakcje ze standardowym językiem włoskim wzbogacając jego leksykalnie.
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Fausto De Michele
Ko
pe
rn
ik
a
(Università di Graz)
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
IL DIALETTO NELLA LINGUA LETTERARIA IN
ITALIA. CONSOLO, DE LUCA E CAMILLERI
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
Questo mio saggio1 parte da una questione sollevata da Vincenzo Consolo nel
libro curato da Dominique Budor: „Vincenzo Consolo, éthique et écriture” edito
nel 2007 per i tipi della Presses Sorbonne nouvelle. Qui lo scrittore siciliano
spiega come nel suo modo di concepire il romanzo si trovi il risultato di un’evoluzione che vede:
©
C
op
yr
ig
La ritrazione, la scomparsa dello spirito socratico e l’interruzione del dialogo con
il lettore; è lo spostamento della scrittura dalla comunicazione all’espressione2.
Egli propone una sua scelta personale per il genere romanzo che ritiene:
possa trovare una sua salvezza o plausibilità in una forma monologante, in una
forma poetica. Poesia che è memoria, è soprattutto memoria letteraria3.
1
Questo saggio riprende una serie di riflessioni critiche presentate in un mio articolo monografico su Erri De Luca pubblicato in Ungheria. Vedi: F. De Michele, Erri De Luca, tra tradizione
biblica, impegno politico e lirismo narrativo, in Tradizione e modernità nella cultura italiana
contemporanea. Italia e Europa, a cura di Ilona Fried, Budapest 2010, pp. 323 – 350.
2
V. Consolo, La metrica della memoria, [in:] Vincenzo Consolo. Éthique et écriture, a cura di
Dominique Budor, Presses Sorbonne Nouvelle, Paris 2007, p. 35.
3
Ibidem.
80
Fausto De Michele
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Un romanzo che predilige l’espressione alla comunicazione dunque, che è allo
stesso tempo monologante e poetico per potere essere, come genere, ancora oggi
„plausibile”. È, infatti, indubbio che gran parte della produzione narrativa contemporanea, seppur copiosa e spesso anche premiata dal favore del pubblico
e dalle relative vendite, presenta spesso un panorama monotono e poco originale,
e finisce così per confondersi in un’indistinta banalità. Le cause di questa situazione sono varie e non possono essere trattate tutte in questo breve saggio. Ovviamente, molti scrittori sono consapevoli di questa situazione e hanno elaborato
delle strategie per uscire dalle insidie di questa palude. Qui analizzerò alcuni tra
i „casi” letterari attuali più originali, rappresentati da tre scrittori contemporanei
italiani, tra cui figurano, oltre allo stesso Vincenzo Consolo, Erri De Luca
e Andrea Camilleri. Consolo e De Luca hanno scelto chiaramente la strada
dell’espressione. Camilleri, pur proponendo una diegesi molto mimetica, ha
scelto il dialetto per avere un surplus espressivo. In ogni modo, l’originalità di
questi scrittori, certamente molto diversi tra loro, ha un chiaro denominatore
comune nel rapporto privilegiato che essi hanno con il dialetto che è usato con
grande consapevolezza artistica.
Come fa giustamente notare Consolo, sempre nello stesso libro e concretamente nel saggio La metrica della memoria, letto alla Sorbona il 25 ottobre del
20024, è Dante Alighieri il primo che, nel De vulgari eloquentia, mette in evidenza questo primato del parlato. Certamente, ai tempi di Dante il dualismo tra
latino e il cosiddetto volgare era molto più netto, visto che si trattava di due lingue diverse seppur con rapporti di „parentela”. Un certo dualismo è però insito
e presente in quasi tutte le lingue, poiché è pressoché inevitabile non trovare
grandi differenze lessicali, sintattiche e di registro tra forma parlata e scritta. Queste differenze, che potremmo definire funzionali al tipo di comunicazione, acquistano un valore particolare, quando si tratta di utilizzarle nel genere romanzo,
dove, nella finzione, si cerca di veicolare il messaggio artistico non solo con la
storia o nella mimesi ma anche con la scelta dello stile e con la combinazione dei
registri, nonché in un’infinita serie di possibilità tutte sempre e inevitabilmente
cariche di significato. Già Pier Paolo Pasolini in Empirismo eretico negli anni’70,
dopo aver annunciato provocatoriamente la nascita dell’italiano come lingua
nazionale, aveva battezzato questo fenomeno, ancorché insito in molte altre lingue, la „santissima dualità” dell’italiano. Una dualità che vedeva l’italiano strumentale contrapposto all’italiano letterario. Pasolini faceva notare come il „borghese” usasse una koinè nel parlato e una variante letteraria per scrivere:
4
Ivi, p. 23.
81
Il dialetto nella lingua letteraria in Italia
La lingua parlata è dominata dalla pratica, la lingua letteraria dalla tradizione: sia
la pratica che la tradizione sono due elementi inautentici applicati alla realtà, non
espressi dalla realtà5.
Proponeva, quindi, di immaginare l’italiano medio come se fosse una linea
e di conseguenza di vedere la letteratura del Novecento come composta da tre
linee:
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
quella linea media su cui non ha corso che la letteratura puramente scolastica accademica ecc. (quella che conserva la fondamentale irrealtà dell’italiano come lingua
media borghese) […] quella alta, che dà una letteratura, secondo ulteriori graduazioni, di tipo variamente sublime, o iperlinguistica; quella bassa che dà letterature
naturalistico-veristico dialettali6.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
Poi l’intellettuale friulano diceva chiaramente che per molti autori „di valore”
l’italiano medio era „infrequentabile”7 e, per questo, molti scrittori ne erano
„naturalmente centrifugati”. E continuando con l’immagine di queste tre linee,
sosteneva che gli autori di valore, come per esempio Carlo Emilio Gadda, erano
„quasi costretti” ad intersecare con il loro italiano le tre linee in una direzione che
va dall’alto verso il basso e viceversa con una linea „a serpentina”. Questa linea
l’ho voluta battezzare „linea Gadda”, riferendomi così ad un modo di scrivere
e ad un atteggiamento artistico che, da Gadda in poi, ha fatto scuola. L’esperienza
gaddiana, soprattutto per l’uso funzionale del dialetto, sta rivivendo, in autori
come Vincenzo Consolo, Erri De Luca e Andrea Camilleri, una seconda stagione
di un certo vigore. Naturalmente questa „continuazione” – se si vuole definire
così – della tradizione iniziata da Gadda ha avuto una serie di evoluzioni e sviluppi che probabilmente, quando scriveva Pasolini, sarebbero stati inimmaginabili. Tuttavia, è innegabile che alla base di questo tipo di produzione letteraria
rimanga ancora oggi la stessa forza centrifuga data dalla problematica „infrequentabilità” dell’italiano medio e la stessa meta da raggiungere, vale a dire, andare
oltre quest’infrequentabiltà linguistica e, al contempo, arrivare a quella che Consolo definisce una „plausibilità” del genere romanzo che già con L’olivo e l’olivastro, uscito nel 1994, denunciava aver esaurito la sua carica comunicativa ed
essersi isterilito. Non a caso il romanzo si apriva con questo incipit:
5
P.P. Pasolini, Saggi sulla letteratura e sull’arte, a cura di Walter Siti e Silvia De Laude,
Mondadori, Milano 1999, p. 1246.
6
Ibidem, p. 1247.
7
Ibidem, p. 1252.
82
Fausto De Michele
Ora non può narrare. Quanto preme e travaglia arresta il tempo, il labbro, spinge
contro un muro alto, nel cerchio breve, scioglie il lamento, il pianto8.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Il romanzo, del resto, è un genere che specialmente nello scorso secolo ha già
dato molto sul piano delle innovazioni stilistiche ed estetiche, tanto che si potrebbe
parlare di una sorta di „consunzione” sia nell’uso che negli stili di questo importantissimo genere letterario. Vincenzo Consolo si chiede giustamente quale tipo
di romanzo possa oggi continuare ancora a parlare al pubblico senza scadere nella
banalità. Cercando una domanda a questa risposta lo scrittore siciliano approda
ad un tipo di romanzo sui generis, che si può definire come intriso di una sorta
di iperlinguismo poemico. Consolo sfrutta, infatti, le potenzialità del dialetto in
maniera iperlinguistica con il risultato di raggiungere un livello altissimo che
Pasolini già negli anni’70 definiva di „sublime letterario” tanto da portare lo stile
nel campo del poema. Se prendiamo in considerazione invece Andrea Camilleri,
soprattutto quello dei gialli del commissario Montalbano, non è difficile riconoscere che anche lo scrittore di Porto Empedocle segue dichiaratamente l’esempio
gaddiano, apportando però uno sviluppo tutto suo e proponendo, per la prima
volta dai tempi del Verismo siciliano, delle opere totalmente scritte in dialetto,
che però sono assolutamente emancipate da tematiche naturalistico-veriste e si
alternano tra generi che vanno dal giallo, al romanzo storico in dialetto, fino ad
arrivare al romanzo di finzione arricchito da elementi di fantastico che finiscono
per creare una sorta di realismo magico. La scelta di Camilleri mi piace però
definirla qui „catalana” perché, a mio avviso, propone una forte rivalutazione del
dialetto siciliano che viene presentato prepotentemente come lingua con una sua
dignità letteraria. Che Consolo e Camilleri siano siciliani non è poi una causalità.
La storia letteraria dell’isola ha indubbiamente delle caratteristiche che rappresentano una sorta di predestinazione a sviluppare anche una letteratura contemporanea in dialetto. Tra i tanti bellissimi dialetti italiani, che spesso hanno dignità
di vera e propria lingua, il siciliano ha infatti l’onere e l’onore storico di essere
stato l’idioma che ha tenuto a battesimo la letteratura italiana, peraltro iniziata
alla corte di un imperatore dal sangue misto tedesco e siculo-normanno, che
è rimasto famoso per il vezzo di farsi chiamare emiro degli emiri. Quello che
quindi impressiona di più, è che lo Stupor Mundi, tra le tante lingue di ben più
lunga storia ed alto lignaggio come il greco, il latino, l’arabo e l’ebraico, che
padroneggiava perfettamente, per comporre i suoi versi scelse proprio il volgare
della corte di Palermo. Il fenomeno vaticinato da Pasolini non è però circoscritto
8
V. Consolo, L’olivo e l’olivastro, Oscar Mondadori, Milano 1994, p. 9.
83
Il dialetto nella lingua letteraria in Italia
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
all’isola maggiore culla di cotanta storia, esso è condiviso con un altro dialetto
continentale con forte retaggio letterario e dignità nazionale che è il napoletano.
L’autore napoletano che ne fa un uso, per altro parsimonioso e non così abbondante come Camilleri, è Erri De Luca che mi è piaciuto accomunare in questa
triade di scrittori, perché, pur scrivendo prevalentemente in italiano, sente la
necessità di dare spazio al dialetto. Lo scrittore partenopeo usa il dialetto a sprazzi,
seguendo il percorso a serpentina di cui parlava Pasolini, oscillando tra un italiano
basso mescolato al napoletano, uno medio e uno alto, fino ad arrivare ad un italiano poetico e sublime. E siccome il De Luca indugia volentieri in tematiche
filo-ebraiche e traduce il Pentateuco, da artista quale egli è, ripropone spesso il
dialetto ai suoi lettori scivolando anche volentieri nei suoi racconti e romanzi lirici
ed ermetici su delle vere e proprie bucce di banana di napoletano fatte di singole
parole che sono le uniche per lui capaci di esprimere certe sensazioni o sentimenti,
come solo può fare un’atavica lingua madre. Per questo il suo stile si distingue per
il forte lirismo narrativo e la rivalutazione del dialetto napoletano che lui definisce
„lingua mamma”, prendendo in prestito la definizione di Mame Loschn, che è il
modo in cui gli ebrei mitteleuropei definiscono la loro lingua. Questi autori,
ognuno a suo modo, rappresentano uno sviluppo di quello che Pier Paolo Pasolini
individuava già negli anni’709. Qui di seguito cercherò di spiegare sinteticamente
come, Consolo, Camilleri e De Luca, siano la dimostrazione vivente della correttezza del vaticinio del poliedrico artista friulano e facciano abbondante uso dell’opzione data da quello stile che ho qui battezzato „linea Gadda”.
©
C
op
VINCENZO CONSOLO E L’IPERLINGUISMO POEMICO
La prosa di Vincenzo Consolo si distingue perché presenta una lingua che disarticola la sintassi, mescola assonanze prese in prestito dal dialetto soprattutto siciliano (ma non solo) con l’italiano più alto e sublime, usando spesso espressioni
poetiche che portano a definire la sua lingua letteraria come poemica10. Essa è
molto ricercata e propone un uso originalissimo del significante con diversi livelli
di significato. Questo uso particolare comincia a partire dall’aspetto fonetico,
sfrutta palesemente il peso dell’etimologia e, nella consapevolezza dell’etimologia, la forma arcaica o moderna, in un modo così variegato che si può parlare,
9
A questi scrittori è dedicato il mio saggio, ma è evidentemente che non sono solo questi gli
unici scrittori interessanti per un’analisi dell’uso del dialetto nel romanzo italiano contemporaneo.
10
Lo stesso Consolo dice della sua prosa: „Nottetempo, casa per casa è ancora una narrazione
scandita come un poema”. Vedi: V. Consolo, La metrica della memoria, p. 33.
84
Fausto De Michele
non solo di un ipertesto, come fa lo stesso Consolo11, ma sicuramente anche di
un’iperlingua. A mo’d’esempio si legga qui l’incipit di Retablo.
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Rosalia. Rosa e lia. Rosa che ha inebriato, rosa che ha confuso, rosa che ha sventato, rosa che ha ròso, il mio cervello s’è mangiato. Rosa che non è rosa che
è datura, gelsomino, bàlico e viola; rosa che è pomelia, magnolia, zàgara e cardenia. […] Lia che m’ha liato la vita come il cedro o la lumia il dente, liana di tormento, catena di bagno sempiterno, libame oppioso, licore affatturato, letale
pozione, lilio dell’inferno che credei divino, lima che sordamente mi corrose
l’ossa, limaccia che m’invischiò nelle sue spire, lingua che m’attassò come angue
che guizza dal pietrame, lioparda imperiosa, lippo dell’alma mia, liquame nero
dov’affogai, ahi!, per mia dannazione12.
o
w
ni
ct
aw
yd
W
by
ht
ig
yr
©
C
op
Lena lennicula
Lemma navicula
Lamula
Mámula
Lètula
Màlia
Mah13
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
Lo scrittore siciliano usa il dialetto con la consapevolezza di un antropologo,
l’esattezza di un filologo e la creatività di un poeta. La frase, il ritmo delle parole
e il loro senso, spesso incomprensibile alla prima lettura, sembrano suggerire un
uso apotropaico delle parole e delle espressioni che acquistano l’aura misteriosa
di formule magiche e delle sonorità da mantra orientale.
La comunicazione si riduce ad una sorta di regressione ad una musicalità
infantile o primordiale. Quella di Consolo è, insomma, una lingua veramente
espressiva che va capita anche nell’identità storica e geografica che di volta in
volta con i suoi personaggi propone. Al lettore si chiede costantemente una lettura verticale nella multidimensionalità che possiede ogni parola, perché ogni
parola propone un vero e proprio spettro di significati e quindi informazioni
e/o messaggi. Proprio per questo motivo Vincenzo Consolo non solo è difficil11
12
13
Ibidem, p. 31.
V. Consolo, Retablo, Sellerio, Palermo 1987, p. 15.
Idem, Lunaria, Einaudi, Torino 1985, p. 50.
85
Il dialetto nella lingua letteraria in Italia
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
mente traducibile, ma finisce spesso per restare fuori della portata del lettore
medio. Consolo, del resto, non si preoccupa tanto della comunicazione con il suo
lettore ma cerca piuttosto, come si è già sottolineato, l’espressione, perché non
ritiene più „plausibile” un romanzo che racconti „dialogante” e preferisce e propone – prendendo in prestito le parole di un saggio di Èric Auerbach sul Don
Chisciotte – un romanzo che trasmetta „monologante” e in „forma poetica”
„grandi sentimenti e passioni o anche grandi avvenimenti”14.
Vincenzo Consolo gioca con le parole dunque, con il loro suono e la loro etimologia. Egli lavora su due livelli diversi: quello semantico e quello fonetico,
lavorando così contemporaneamente su due codici, se non addirittura su tre, se
si considera anche la scelta dello stile della diegesi un codice anch’esso che sussiste per quanto stravolto nelle sue strutture sintattiche medie. Si tratta qui di
un’operazione che supera l’effetto impressionistico di cui parla Pasolini, quando
si riferisce all’uso del dialetto in Gadda e propone sia impressionismo che espressionismo, sia racconto finzionale che metafora del reale o realismo poemico. In
Consolo, per esempio, la poesia di Leopardi riusata diventa prosa, ma mantiene
la sua carica lirica che viene a portare un’altra aura alla sua prosa come nella già
citata favola dialogata Lunaria.
In questo modo Consolo propone in sostanza il superamento dell’impasse data
dall’infrequentabilità dell’italiano medio, reinventando il genere romanzo in
chiave poemica. Lo scrittore siciliano ha, in ogni modo, gioco facile nella sua
fuga dall’italiano medio e dal romanzo medio, proprio perché ha a disposizione,
il siciliano che presenta diverse stratificazioni linguistiche provenienti da diverse
lingue come il greco, il latino, l’arabo, il francese e lo spagnolo. Consolo possiede
quindi lo strumento per eccellenza per sfuggire dal pericolo della mediocrità
incombente sul genere romanzo, proprio perché è il dialetto, mescolato con l’italiano che contribuisce a creare l’iperlingua di cui lui ha bisogno. Anche Consolo,
in questo modo, consapevolmente o inconsapevolmente, segue il vaticinio pasoliniano che prevedeva che ci sarebbero stati letterati, che lui definiva „idilliaci”,
il cui italiano espressivo sarebbe stato pressoché privo di destinatari come „il
latino cacciato dalle chiese”15.
14
15
Idem, La metrica della memoria, p. 35.
P.P. Pasolini, Saggi sulla letteratura e sull’arte, p. 1296.
86
Fausto De Michele
CAMILLERI TRA ESPRESSIONISMO MIMETICO E SCELTA
„CATALANA”
Diversamente da Vincenzo Consolo Andrea Camilleri, come spiega lui stesso in
una sorta di postfazione a Il corso delle cose (1998), scrive in dialetto semplicemente perché la narrazione in dialetto „funziona” e riesce meglio a dare l’idea.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Dopo tanti anni passati come regista di teatro, televisione, radio, a contare storie
d’altri con parole d’altri, mi venne irresistibile gana di contare una storia mia con
parole mie. […] La storia la congegnai abbastanza rapidamente, ma il problema
nacque quando misi mano alla penna. Mi feci subito persuaso, dopo qualche tentativo di scrittura, che le parole che adoperavo non mi appartenevano interamente.
Me ne servivo questo sì, ma erano le stesse che trovavo pronte per redigere una
domanda in carta bollata o un biglietto d’auguri. Quando cercavo una frase o una
parola che più si avvicinava a quello che avevo in mente di scrivere immediatamente invece la trovavo nel mio dialetto o meglio nel „parlato” quotidiano di casa
mia. Che fare? A parte che tra il parlare e lo scrivere ci corre una gran bella differenza, fu con forte riluttanza che scrissi qualche pagina in un misto di dialetto
e lingua. Riluttanza perché non mi pareva cosa che un linguaggio d’uso privato,
familiare, potesse avere valenza extra moenia. Prima di stracciarle, lessi ad alta
voce quelle pagine ed ebbi una sorta d’illuminazione: funzionavano, le parole
scorrevano senza grossi intoppi in un loro alveo naturale. Allora rimisi mano
a quelle pagine e le riscrissi in italiano, cercando di riguadagnare quel livello
d’espressività prima raggiunto. Non solo non funzionò, ma feci una sconcertante
scoperta e cioè che le frasi e le parole da me scelte in sostituzione di quelle dialettali appartenevano a un vocabolario, più che desueto, obsoleto oramai rifiutato
non solo dalla lingua di tutti i giorni, ma anche da quella colta, alta. Ero a questo
punto, quando tornai a imbattermi nel gaddiano Pasticciaccio: credo, malgrado
qualche critico abbia scritto il contrario, di non dover nulla a Gadda, la sua scrittura muove da assai più lontano, ha sottili motivazioni e persegue fini assai più
ampi dei miei. Molto devo invece al suo esempio: mi rese libero da dubbi ed esitazioni. E così, a quarantadue anni, il primo aprile (lo feci apposta, è il giorno degli
scherzi) del 1967 cominciai a scrivere il mio primo romanzo, questo16.
16
A. Camilleri, Mani avanti, in Il corso delle cose, Sellerio, Palermo 1998, pp. 141 – 142.
I corsivi sono miei.
87
Il dialetto nella lingua letteraria in Italia
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Camilleri sostiene che Gadda gli ha fatto da „esempio”, probabilmente anche
da precedente illustre che sdoganava l’uso libero del dialetto mescolato all’italiano nella diegesi del romanzo. Certamente è anche vero – come già rilevato
prima parlando di Consolo – che, tra i tanti dialetti, il siciliano in particolare ha
una lunga tradizione come lingua letteraria che inizia già nel Medioevo con autori
del calibro Cielo D’Alcamo, passa per l’abate Meli e continua nel Novecento
soprattutto con autori come il verista Alessio Di Giovanni17, ma anche con Verga,
Capuana, Pirandello e, tra i più recenti, con il poeta Ignazio Buttitta per arrivare
allo stesso Camilleri e, ultimi in ordine di tempo, Giosuè Calaciura ed Emma
Dante. Va però qui ricordato che Camilleri non ha mai avuto quella che si potrebbe
definire un’alfabetizzazione scolastica per il siciliano, perché il siciliano non si
studia nelle scuole come una lingua che possiede una grammatica fatta di norme
comuni per un gruppo di parlanti. Il padre del commissario Montalbano ha imparato il dialetto solo in un contesto familiare di comunicazione esclusivamente
orale e nella variante detta volgarmente „marinisi”, cioè il dialetto dell’odierna
Porto Empedocle, già Marina di Girgenti. Questa variante dialettale appartiene
all’arcipelago delle parlate dell’agrigentino che, in questo piccolo capoluogo di
provincia con quasi tremila anni di storia, variano spesso nel lessico, struttura
e prosodia, addirittura cambiando quartiere e classe sociale.
La narrazione di Andrea Camilleri è un piccolo gioiello di uno stile sui generis che ha come precedente e modello la narrazione di Luigi Pirandello. La narrazione costellata da dialoghi, che in Pirandello si usano definire „teatrali”, in
Camilleri si posso definire senz’altro „cinematografici”. Alcuni dei romanzi di
Camilleri, come per esempio i gialli del commissario Montalbano, se forse non
brillano per la profondità dei contenuti, sono però dei capolavori di ritmo performativo. Un ritmo che veicola e facilita la comprensione anche di molte parole
sconosciute al lettore non agrigentino e non siciliano. Non è un caso che i personaggi di Camilleri si presentino quasi da soli, parlando, prima ancora di essere
descritti ed introdotti dal narratore. Lo scrittore siciliano crea inoltre un ibrido
dialettale fatto della sua variante empedoclina mescolata ad un italiano regionale
caratterizzato dalle tipiche interferenze del parlante siciliano.
Sulla mia scrittura, è vero che il punto di partenza è la parlata piccolo borghese
ma è così; se io torno a Porto Empedocle e frequento i superstiti, parliamo proprio
in questo modo, cioè a dire misto di siciliano e di italiano. Però c’è una cosa che
mi interessa dire: quello che io ho adoperato, e che può sembrare molto ostico ad
17
Alessio Di Giovanni usava esclusivamente il dialetto siciliano per i suoi romanzi.
88
Fausto De Michele
alcuni siciliani, è un certo uso di costruzioni e parole che non appartengono al
parlare borghese ma appartengono al parlare contadino18.
Quanto sia ibrido il siciliano di Camilleri si può forse capire meglio leggendo
uno qualsiasi dei romanzi scritti nei primi anni del Novecento dal verista Alessio
Di Giovanni che usa una variante di siciliano occidentale anch’essa tipica della
provincia di Agrigento. Ecco qui l’incipit di Lu saracinu19, o dei suoi romanzi più
interessanti:
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Lu zu Vastianu Tagghialavuri, ogni vota ca, discursu facennu, o all’antu o a la
chiazza o nni lu vicinanzu, vinìa ca si parrava di quant’era murritusu e di quant’era
tortu ddu diavulu scatinatu di sò figghiu Sarvaturi, si facìa la vucca amara, puvireddu e dicìa tistiannu: – Chi cci pozzu fari?… Mi l’arrobba lu pani ca si mancia,
com’è veru Diu!… Ma è tempu persu!… Nascìu mònacu! Nun ci curpa iddu!20
U
ni
w
er
sy
Si confronti ora questo incipit con quello de Il re di Girgenti.
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
Ora comu ora, i Zosimo se la passavano bona. Ma sidici anni avanti, quanno erano
di frisco maritati, Gisuè e Filònia la fame nìvura avevano patito, quella che ti fa
agliuttiri macari il fumo di la lampa. Erano figli e niputi di giornatanti essi stessi,
braccianti agricoli stascionali che caminavano campagne campagne a la cerca di
travaglio a sicondo del tempo dei raccolti e quanno lo trovavano, il travaglio, potevano aviri la fortuna di mangiare per qualche simanata21.
©
C
op
La forte contaminazione con l’italiano nel testo di Camilleri è subito evidente
senza bisogno di un’analisi dettagliata, perché già nella terminazione di molte
parole del siciliano del Di Giovanni troviamo frequentissima la „u”, un’assonanza
che rivela una parentela ancora molto stretta con il latino, mentre nel siciliano
del padre del commissario Montalbano le parole finiscono, ormai con poche eccezioni, più toscanamente in „o”. Allo stesso modo, colpisce nel titolo del libro di
Alessio Di Giovanni l’articolo determinativo siciliano „lu”, mentre nel titolo del
libro di Andrea Camilleri campeggia un italianissimo „il”.
18
A. Camilleri, Conclusione, [in:] AA. VV., Il caso Camilleri, Letteratura e storia, a cura di
Antonio Buttitta, Sellerio, Palermo 2004, p. 224.
19
Lu Saracinu fu scritto intorno al 1914.
20
A. Di Giovanni, Lu Saracinu, a cura di Pietro Mazzamuto, Palermo, Il Vespro, 1980, p. 65.
21
A. Camilleri, Il re di Girgenti, Sellerio, Palermo 2001, p. 13.
89
Il dialetto nella lingua letteraria in Italia
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Se è evidente che nella scelta del genere poliziesco, Camilleri segue la prestigiosa tradizione che comincia proprio con Carlo Emilio Gadda, è altrettanto vero
che a questa, per la scelta del dialetto, si può accoppiare, senza tema di smentita,
una certa tradizione cinematografica e televisiva che ha come modelli film di alto
livello artistico come La terra trema (1948) di Luchino Visconti, e anche molti
film più nazionalpopolari e sketch televisivi di due comici famosi del calibro di
Franco Franchi e Ciccio Ingrassia. Due comici che hanno segnato con la loro
„sicilitudine”22 l’immaginario collettivo del pubblico italiano23. E, del resto, il
commissario Montalbano è un personaggio caratteristico da sceneggiato televisivo, ne rispetta gli stilemi e soddisfa perfettamente le attese del pubblico continentale che da un commissario siciliano si aspetta che parli proprio in quel modo.
Il dialetto nei gialli di Montalbano assolve in questo modo egregiamente le sue
funzioni mimetiche all’interno del genere giallo-poliziesco, facendo vendere
milioni di copie, ed entrando subito in una dialettica forte con il genere film per
il quale, evidentemente, non solo per stile, ma anche per curriculum vitae dell’autore, era predestinato.
Camilleri, sin dall’inizio, e soprattutto a cominciare con Il re di Girgenti, ha,
però, diversificato la sua produzione, creando quelli che lui definisce romanzi
storici. Questi romanzi storici, per scelta di temi e di lingua, sono delle vere e proprie operazioni „catalane”, vale a dire tentativi di ridare vita alla dimensione
scritta di una lingua che rischia altrimenti di scomparire, proprio perché le sue
strutture e norme non essendo studiate, non sono più consapevolmente conosciute
dai suoi parlanti. L’apice del melange tra siciliano e italiano, Camilleri lo raggiunge nell’ultima trilogia della metamorfosi che ha terminato con la pubblicazione de Il sonaglio (2009), e comprende Maruzza Musumeci (2007) e Il casellante (2008). In questa trilogia Camilleri si libera del modello poliziesco di
gaddiana memoria e propone un romanzo nuovo per il panorama italiano che mi
sembra trovi modelli paragonabili solo nella produzione sudamericana del cosiddetto realismo magico, tipica di autori come Gabriel Garcia Marquez24. Le conseguenze delle operazioni artistiche (e linguistiche) che in questi anni sta portando
avanti Camilleri, non sono, a mio avviso, ancora prevedibili. Resta come dato di
fatto l’incredibile numero di lettori che questo autore riesce a coinvolgere, pur
22
Uso qui volutamente un termine introdotto da Leonardo Sciascia.
Questi due comici usavano, però una variante catanese del siciliano che per anni è stato
l’unico siciliano al cinema e alla televisione.
24
Vale qui sicuramente la pena di rilevare che Il sonaglio è stato messo in commercio con una
fascetta di colore azzurro a firma dello stesso Camilleri che riporta un virgolettato che dice: „Il
meglio di me risiede in questa trilogia fantastica”.
23
90
Fausto De Michele
usando una lingua lontana dallo standard nazionale. Anche Camilleri in questo
modo supera quindi l’impasse data dall’infrequentabilità dell’italiano, usando il
dialetto e salvando, a suo modo, il romanzo dal rischio della banalità, con effetti
in ogni caso opposti a quelli di Consolo, visto che il suo tipo di narrazione, anche
se infarcita di dialetto, arriva ad un numero enorme di lettori.
ERRI DE LUCA TRA LIRISMO,
STILE BIBLICO E MAME-LOSCHN
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Erri De Luca appartiene di diritto a questa triade di scrittori che si confrontano
con il dialetto. È vero che questo scrittore napoletano usa piuttosto un italiano
caratterizzato da uno stile ermetico fortemente enfatizzato e una sintassi paratattica a limite del lirismo, cosa che lo porterebbe – tornando al vaticinio pasoliniano – nel gruppo di quegli scrittori che cercano il sublime e lo raggiungono
ottenendo il risultato di uscire dalla banalità piccolo-borghese, ma è altrettanto
vero che De Luca ha una caratteristica in più, vale a dire quella di tematizzare
metalinguisticamente le diversità che esistono tra il napoletano e l’italiano. Il
giovane protagonista e narratore di Montedidio così parla dell’italiano, spiegando
il suo rapporto e quello di suo padre con la lingua nazionale:
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
[Mio padre] Parla il dialetto e ha soggezione dell’italiano e della scienza di quelli
che hanno studiato. Dice che con l’italiano uno si difende meglio. Io lo conosco
perché leggo i libri in biblioteca, ma non lo parlo. Scrivo in italiano perché è zitto
e ci posso mettere i fatti del giorno, riposati dal chiasso del napoletano25.
Se l’italiano è quindi „una lingua quieta che se ne sta buona dentro i libri”26,
il napoletano, invece, è la lingua dei sentimenti, una lingua svelta e furba, una
lingua che può dire molto di più di quello che sembra dire a prima vista, perché
certe parole in dialetto portano con sé un significato che si è stratificato nei secoli
e che non si può più raschiare via. Questo dice Rav Daniel, il ciabattino gobbo
di Montedidio ribattezzato Rafaniello dagli abitanti di un quartiere popolare di
Napoli:
25
26
E. De Luca, Montedidio, Feltrinelli, Milano 2005, p. 7.
Ibidem, p. 12.
91
Il dialetto nella lingua letteraria in Italia
Rafaniello sa il napoletano, dice che somiglia alla sua lingua. L’italiano gli sembra
una stoffa, un vestito sopra il corpo nudo del dialetto. Dice pure: „L’italiano è una
lingua senza saliva, il napoletano invece tiene uno sputo in bocca e fa attaccare
bene le parole. Attaccata con lo sputo: per una suola di scarpa non va bene, ma
per il dialetto è una buona colla. Anche nella mia lingua si dice la stessa cosa:
zigheclèpt mit shpàiecz, incollato con la sputazza”27.
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Questo è anche il motivo per cui lo scrittore partenopeo onora tanto lo Jiddish.
La Mame Loschn degli ebrei mitteleuropei, proprio perché, in questa lingua antica
lui vede un modello paragonabile al napoletano. Lo Jiddish è, infatti, una lingua
altra, rispetto al tedesco, e anche se con questo è imparentata – come anche con
il polacco, il russo e l’ebraico – essa è una lingua autonoma con più grandi potenzialità espressive. Inoltre, De Luca sostiene, in un’intervista all’Acadèmie di
Nizza nel 2005, che lo Jiddish è per lui l’esempio per antonomasia di una lingua
„risorta” e afferma di credere alla resurrezione delle lingue. Lo Jiddish, infatti,
è una lingua che ha rischiato di sparire a causa della Shoah assieme ai suoi parlanti. Essa si è, però ripresa come una pianta di vite le cui radici sono molto profonde, tanto da sopravvivere alla pianta stessa. Allo stesso modo, il napoletano
parlato oggi – come del resto anche il siciliano di Camilleri – non è più una lingua, ma un dialetto mescolato all’italiano. De Luca auspica una resurrezione per
il napoletano, la Mame Loschn dei partenopei. Il paragone tra Gerusalemme
e Napoli in Montedidio non è solo nascosto nel titolo, ma diventa tema di una
conversazione tra Rafaniello ed il protagonista:
©
C
op
Rafaniè, chiedo, non è che a forza si stare a Napoli siete diventato napoletano? No,
dice per scherzo, è che i napoletani sono forse una delle dieci tribù perdute di Israele: Come? Vi siete perduti dieci tribù? E quante ve ne restano? „Solo due, una
è quella di Giuda che ci dà il nome di giudei, un nome che viene dal verbo ringraziare” Allora voi giudei vi chiamate: grazie? „Questo dice la parola, ma tutti i vivi
si dovrebbero chiamare così, con una parola di ringraziamento”28.
A De Luca non piace l’etichetta di poeta. Lui ci tiene a dire che fa lo scrittore,
lo scrittore di memorie, lo scrittore di fantasmi che rivivono grazie alla sua scrittura e usa per questo una bella metafora, dicendo che la prosa va a piedi e la poesia a cavallo e una „prosa poetica” sarebbe come andare a piedi, pur avendo
27
28
Ibidem, p. 95.
E. De Luca, Montedidio, p. 57.
92
Fausto De Michele
CONCLUSIONI
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
a disposizione un cavallo, cosa che non avrebbe alcuna logica. Ma nonostante
queste sue affermazioni, basta una semplice lettura per vedere subito che la sua
prosa è intrisa di un lirismo che sublima pensieri, sensazioni, sentimenti e dolori
che vengono assorbiti dal lettore come odori, profumi, quindi non capiti, non
analizzati oggettivamente, bensì „respirati”, „gustati” con quelle papille gustative
che sono le sinapsi cerebrali. È vero anche che questo giudizio lusinghiero non
vale purtroppo per tutta la vasta produzione di questo scrittore poeta, anche perché pure lui, come Camilleri, sembra affetto da un’inarrestabile frenesia a scrivere
e a pubblicare, magari anche quando l’opera non ha raggiunto la sua esatta maturazione. Questo fatto innegabile fa apparire alcuni suoi testi ripetitivi e può annoiare il lettore, e rischia di nascondere alcune vere perle della sua produzione. Della
Bibbia dice di averla scoperta per caso, in un momento che non aveva altro da
leggere e che ha finito per amare tanto questo libro da decidere di studiarne la
lingua e tradurlo, perché la Bibbia è il contrario della letteratura. Un libro in cui
l’autore si mette accanto al lettore e lo accompagna tra le sue pagine in una storia
di rivelazione. Certamente De Luca è uno scrittore impegnato alla stessa stregua
di Consolo e Camilleri. Il suo impegno non è però solo nel politico ma anche
nell’arte. Non meraviglia quindi che più volte abbia indicato proprio Pier Paolo
Pasolini come esempio di intellettuale, che secondo lui, con il suo prendere parte
agli eventi interpretandoli, assolve quello che è il vero compito dello scrittore.
©
C
op
Seppure con motivazioni diverse, con usi diversi, sia per il tipo, la qualità e la
quantità di dialetto impiegato nei loro romanzi e racconti, tutti e tre questi scrittori hanno in comune il fatto di confermare la „profezia eretica” di Pasolini che
prevedeva che il dialetto sarebbe tornato forte nella letteratura italiana quasi a sopperire all’impossibilità di creare arte, se non uscendo dagli schemi – sempre
sull’orlo di una crisi di Kitsch – del romanzo italiano contemporaneo. Ecco che
alcuni scrittori trovano una via di fuga nel lirismo, nell’iperlinguismo e nel dialetto, vale a dire in quella che, prendendo in prestito una metafora di Pasolini, ho
definito in questo saggio la linea Gadda. Vincenzo Consolo, da grande artista
quale egli è, ne fa un vero e proprio percorso di ricerca e di fuga per salvare il
romanzo (o forse il suo romanzo). Andrea Camilleri, sempre incoraggiato
dall’esempio di Gadda finisce per approdare su territori simili, e non solo mette
il dialetto al servizio del romanzo come l’ingegnere milanese ma fa molto di più:
mette il romanzo a servizio del dialetto, riproponendo „catalanamente” – dopo il
93
Il dialetto nella lingua letteraria in Italia
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
grande ma poco conosciuto modello di Alessio Di Giovanni – per la prima volta
nella storia del siciliano, interi romanzi in dialetto. Erri De Luca non trova altro
modo di esprimersi e lo dice espressamente: „l’italiano è una lingua senza saliva,
il napoletano invece è una lingua che tiene lo sputo in bocca e fa attaccare bene
le parole”29, e in questo modo raggiunge vette di qualità artistica impensabili per
altri autori contemporanei che hanno a disposizione solo la lingua nazionale.
Questi tre scrittori contemporanei insomma chiedono costantemente aiuto al
dialetto, capace di esprimere di più dell’italiano e finiscono per proporlo in modi
diversi: chi come un codice poetico, chi come linguaggio mimetico e chi come
una sorta di lingua sacra dei sentimenti ma, in ogni caso, sempre come antidoto
infallibile alla banalità congenita dell’italiano medio e sicuro rimedio contro il
genere romanzo diventato oggi poco plausibile.
w
er
sy
te
tu
Summary
N
au
ko
w
e
U
ni
DIALECT IN ITALIAN LANGUAGE. THE CASE OF CONSOLO,
DE LUCA E CAMILLERI
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
Vincenzo Consolo, Andrea Camilleri and Erri De Luca are three contemporary Italian
writers who employ the dialect as a common way to escape that which Pier Paolo Pasolini
used to call the “unfrequentability” of the standard Italian. Consolo uses dialect as a poetic
code, Camilleri as mimetic language and De Luca as a kind of a sacred language of feelings. For all three the dialect is, in any case, not only an infallible antidote against the
congenital triviality of the standard Italian, but also a sure remedy to confer plausibility
to the novel genre.
Streszczenie
Vincenzo Consolo, Andrea Camilleri i Erri De Luca należą do grona trzech współczesnych włoskich pisarzy, którzy w swoich utworach posługują się dialektem. Consolo
używa dialektu jako swoistego poetyckiego kodu, Camilleri traktuje go w kategoriach
języka mimetycznego, a De Luca jako rodzaj „świętego języka uczuć”. Wszyscy wyżej
wymienieni autorzy odwołują się do dialektu jako niezawodnego antidotum, który jest
stosowany przeciwko trywialności standardowego języka włoskiego.
29
Vedi nota 27.
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Dainius Būrė
Ko
pe
rn
ik
a
(Università di Vilnius)
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
„UN LUNGO ERROR IN CIECO LABERINTO”:
UN MOTIVO TEMATICO IN PETRARCA E IN ARIOSTO
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
L’obiettivo è di analizzare, nei limiti del presente saggio, le differenze del motivo
tematico dell’erranza, ricorrente nel Canzoniere del Petrarca e nell’Orlando
Furioso dell’Ariosto. Si presume che tale confronto possa in qualche modo contribuire al discorso molto più ampio sulla questione del petrarchismo ariostesco,
illuminando meglio le differenze di sensibilità dei due autori. Il motivo tematico
dell’erranza si ritiene pertinente a tale scopo in quanto elemento importante nel
modello epistemologico, risalente a S. Agostino, entro il quale, fin quasi all’epoca
moderna, l’individuo occidentale concepiva la propria personalità1. Si mira, tuttavia, non tanto a confermare la presenza di tale modello nelle opere letterarie,
quanto di individuare i momenti di scarto e di differenza, perché le peculiarità di
un’opera d’arte, ovviamente, si misurano partendo dall’arricchimento e dalle
deviazioni rispetto ai codici precostituiti. Trattandosi di un argomento molto ricco
di implicazioni letterarie, oltre che antropologiche e culturali, il presente saggio,
per forza di cose, dovrà accontentarsi limitarsi e essere piuttosto uno schematico
abbozzo.
Dopo aver stabilito un terreno comune di confronto, dobbiamo partire dalla
costatazione, pur ovvia e scontata, che le due opere appartengono a generi letterari diversi. Tale differenza genetica determina in parte anche la diversità stilistica
1
Sul paradigma autobiografico agostiniano cfr. Aron Gurevic, La nascita dell’individuo nell’
Europa medievale, Laterza 1996.
96
Dainius Būrė
del Canzoniere e del Furioso: da una parte, il tono alto della lirica, dall’altra, il
„tono medio” del poema cavalleresco con la famosa ironia ariostesca. Infatti,
prima che l’Ariosto pubblicasse il proprio capolavoro, il romanzo cavalleresco,
per le sue origini popolari, era guardato dall’alto dalle élites culturali. Una delle
prime testimonianze di tale opinione negativa risale addirittura al Petrarca stesso,
a una terzina dei suoi Trionfi (I, iii, 79 – 81), in cui il cantore di Laura elenca alcuni
personaggi della cosidetta „materia di Francia”, ritenuta da lui favole vane destinate al volgo ignorante:
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Ecco quei che le carte empion di sogni,
Lancillotto, Tristano e gli erranti,
ove convien che il vulgo errante agogni.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
Qui appare, con il senso sia letterale e „tecnico” (i cavalieri „erranti”) sia
morale (il vulgo „errante”), anche il tema dell’erranza, significativamente legato
al tema dell’amore.
Il dispregio del romanzo cavalleresco sarà proprio anche delle generazioni
successive degli umanisti che continueranno, fino al primo Cinquecento, a tacciare i romanzi cavallereschi di volgarità e di carattere plebeo. Un genere di composizioni, insomma, da cantarsi in piazza del mercato, tra le grida dei venditori
e il muggito dei buoi. Era, tuttavia, una voce a cui l’orecchio dei signori di Ferrara, di Mantova o di Milano si ostinava a restar sordo. Nelle loro biblioteche,
infatti, i romanzi di materia bretone e carolingia erano collocati accanto alle opere
latine e volgari del Petrarca stesso e a quelle dei classici latini. La cultura comunale, ormai al tramonto, cedeva i lauri a quella cortigiana, caratterizzata dal gusto
e dalla capacità di forgiare il proprio presente in una fusione elegante e naturale
degli elementi del passato, quelli dell’antichità classica e quelli medioevali
e cavallereschi. Così infine la voce dei pochi pedanti si perse nel coro unanime
del largo pubblico che nel 1532 salutò con entusiasmo la terza redazione dell’Orlando Furioso come un indiscutibile modello di alta letteratura, e il suo autore
come un novello Omero. Può sembrare un paradosso, ma tale successo e la riabilitazione del romanzo cavalleresco si legano, almeno parzialmente, al nome del
Petrarca stesso. Prima di tutto, vi è in sottofondo la norma petrarchista del linguaggio poetico, codificata da Pietro Bembo e adottata dall’Ariosto in modo creativo e quasi intuitivo. Poi, vi è anche il livello tematico: i luoghi che trattano dei
temi amorosi. Il Petrarca è qui certamente un riferimento d’obbligo, ma è importante soprattutto il modo originale in cui l’Ariosto attualizza e risolve le situazioni
petrarchesche.
„Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico…
97
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
In effetti, le peculiarità del genere letterario, a cui appartiene il poema ariostesco, permettono di amplificare le metafore e le immagini del Canzoniere,
dispiegandole in un episodio narrativo. È chiaro che l’amplificazione di una figura
poetica e la sua collocazione in un contesto diverso hanno conseguenze per il
significato e per il tenore stilistico del motivo originale. Può sembrare talvolta
che l’Ariosto giunga ai limiti di una parodia2. Stabilire se si tratta effettivamente
di un’intenzione parodistica o di una citazione poco precisa, ma tuttavia ossequiosa, è una questione tra le più difficili per chi si accinga a studiare il petrarchismo ariostesco. Una questione che come tante altre, non può certo trovare una
soluzione definitiva, data anche la sostanziale ambiguità della cultura del tempo,
in cui si trova riflesso sia il labirintico spazio cortigiano, sia la propensione ad
attualizzare i contenuti tradizionali per mezzo del loro libero adattamento e della
loro variazione. Azzerderemo, comunque, una spiegazione attraverso l’analisi del
motivo dell’erranza nel suo relazione con il tema dell’amore e le due figure femminili, Laura e Angelica.
Passiamo dunque alle caratteristiche del motivo tematico dell’erranza nel Canzoniere del Petrarca. Il termine „errore” („il mio primo giovanile errore”) si
incontra fin dal sonetto proemiale che presenta il tema della raccolta. Scritto tra
il 1349 e il 1350, dopo la morte di Laura, può essere considerato l’atto di fondazione del Canzoniere e anche una giustificazione di fronte al pubblico, la captatio benevolentiae. L’accento si pone sullo scarto temporale tra il momento presente del proemio e il passato a cui „appartengono” tutti gli altri versi della
raccolta (in realtà, la composizione di una gran parte di essi è posteriore al 1350).
In tale contesto l’„errore” risulta essere un termine di congiunzione tra le due
isotopie del discorso (il momento attuale e il tempo passato) che coesistono nel
sonetto proemiale e anche in altri versi del Canzoniere. In altre parole, l’„errore”
si fa misura del tempo, oltre a essere un giudizio retrospettivo sulla vita vissuta
„quand’era in parte altr’uom da quel ch’i’ sono”. Ma qual è il contenuto semantico dell’„errore” petrarchesco? È evidente che sarebbe troppo semplicistico equipararlo a una condanna univoca delle esperienze passate. Il Petrarca così sarebbe
riproiettato nel Medioevo, perdendo tutto quello che fa presentire in lui l’individuo moderno. Dall’altra parte è evidente l’intenzione del Petrarca di presentare
al pubblico dei destinatari la propria vita come un modello esemplare, iscritto
nell’universale paradigma autobiografico agostiniano. Ipotizziamo perciò che il
2
Cfr. M.C. Cabani, Fra omaggio e parodia. Petrarca e petrarchismo nel „Furioso”, Nistri
Lischi, Pisa 1990; S. Jossa, La fantasia e la memoria. Intertestualità ariostesche, Liguori, Napoli
1996.
98
Dainius Būrė
er
w
U
ni
N
au
ko
w
e
Quel foco ch’i’ pensai che fosse spento
dal freddo tempo et da l’età men fresca,
fiamma et martir ne l’anima rinfresca.
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
significato universale e „oggettivo” (nell’ambito della cultura medievale) dell’„errore” nella luce del vissuto personale del poeta in qualche modo si contestualizza,
assumendo significati particolari, soggettivi e addirittura ambigui. Il primo
segnale che ci fa presentire connotazioni personali dell’„errore” è il fatto che nel
sonnetto citato si trova in rima con „core” (1, vv. 2 – 3), il che già di per sé (almeno
per noi moderni) potrebbe costituire una sua parziale riabilitazione.
L’„errore” come termine di congiunzione tra il piano del presente e quello del
passato appare anche nella ballata 55 che ha per tema il ritorno della passione.
Vedremo che anche qui il significato dell’erranza risulta alquanto ambiguo. Infatti
la connotazione negativa del termine si fa dubbia o almeno si indebolisce perché,
paradossalmente, nel contenuto semantico dell’„errore” entra qui un nuovo sema
contestuale di segno positivo: la costanza, la forza dell’amore che trascende il
tempo. Di conseguenza l’„errore” rivela la natura „eroica” dell’amore che omnia
vincit:
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
Non fur mai tutte spente, a quel ch’i’ veggio,
ma ricoperte alquanto le faville,
et temo no ’l secondo error sia peggio
(55, vv. 1 – 6)
©
C
op
Non mancano certo esempi dove il significato dell’„errore” sembra meno ricco
di implicazioni, come ad esempio:
Misero me, che tardo il mio mal seppi;
et con quanta faticha oggi mi spetro
de l’errore, ov’io stesso m’era involto!
(89, vv. 12 – 14)
Tuttavia facciamo notare che anche qui l’„errore” è intimamente collegato al
mondo interiore del poeta che se ne assume perciò la responsabilità („ov‘io stesso
m’era involto”). Un nuovo sema contestuale dell’„errore” deriva qui dal predicato
„mi spetro”, stabilendo un nesso semantico con la parola „pietra” (vedi anche
366, v. 111: „Medusa e l’error mio m’han fatto un sasso”). Si tratta, dunque, di
una staticità, una chiusura, un indurimento. Oltre agli stretti confini dell’io sem-
„Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico…
99
pe
Ko
aj
a
oł
ik
M
tu
te
sy
er
U
ni
w
sento Amor sì da presso
che del suo proprio error l’alma s’appaga
in tante parti e sì bella la veggio
che se l’error durasse, altro non cheggio.
[…]
Poi quando il vero sgombra
quel dolce error, pur lì medesmo assido
me, freddo, pietra morta, in pietra viva,
in guisa d’uom che pensi e pianga e scriva.
(canzone 129, vv. 36 – 39, 50 – 52)
rn
ik
a
bra balenare una verità più alta e nobile. Coesistono anche qui i due piani temporali, il passato di stasi e il momento attuale di liberazione.
Altrove il significato dell’„errore” è più sfumato, si tratta di un’apparenza fantomatica, di un pensiero che assume una forma quasi palpabile. La realtà interiore
del poeta lirico si oggettiva, proiettandosi sul paesaggio naturale:
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
L’esperienza interiore e soggettiva del poeta è qui denotata con un termine
sinonimo dell’illusione, ma l’illusione è, tuttavia, „dolce” e il soggetto lirico non
vorrebbe liberarsene. L’intensità del vissuto raggiunge qui il proprio apice, ponendosi come realtà parallela al mondo oggettivo. Trattandosi di un fenomeno nuovo
e non leggittimato nella cultura tradizionalista, basata su categorie universali, tale
realtà altamente personale non poteva che essere designata con un termine di
connotazione negativa, come lo è appunto l’„errore”. Del resto, Petrarca è ormai
conscio della scissione tra oggettivo e soggettivo che produce in lui una specie
di alienazione da sé e dagli altri (cfr. 292, vv. 3 – 4: m’avean sì da me stesso diviso,
e fatto singular da l’altra gente”).
E si giunge così agli ultimi componimenti del Canzoniere, dove (sonetto 364,
vv. 1 – 8) ritorna il significato originario dell’erranza, quello ribadito nel sonetto
introduttivo:
Tennemi Amor anni ventuno ardendo
Lieto nel foco, et nel duol pien di speme
Da poi che saliro al cielo Madonna e’l mio cor seco
Dieci altri anni piangendo.
Omai son stanco et mia vita reprendo
di tanto error che di vertute il seme
100
Dainius Būrė
ha quasi spento, e le mie parti estreme,
alto Dio, a te devotamente rendo.
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Il poeta, sentendosi prossimo alla propria ora fatale, si volta indietro per guardare il proprio „temps perdu” con la compunzione e insieme con la speranza di
redenzione. Da notare tuttavia l’ambiguità che deriva dal significato della prima
e della seconda quartina che introduce di nuovo una scissione: il cor si trova già
da anni con la Madonna, mentre a Dio sono rese „le parti estreme” („il corpo
mortale”, ma anche „ciò che rimane”).
Finora l’erranza, pur assumendo il contenuto soggettivo e alquanto ambiguo,
indicava tuttavia l’allontanamento dalla verità divina, a cui il poeta „agostinianamente” ritorna nei componimenti finali, il già citato sonetto 364 e la canzone alla
Vergine. Troviamo però anche un caso in cui l’erranza ha una connotazione che
complica e arricchisce lo schema tradizionale.
Come si sa, per il Petrarca cristiano la via della verità e della salvazione inizia
dallo scavo interiore, dal rivolgersi verso il proprio io. È famosa, in questo senso,
la lettera scritta dal monte Ventoso, in cui il poeta racconta come apre per caso
il libro di S. Agostino e resta sconvolto dalle parole che gli capitano sotto gli
occhi: „Et eunt homines admirari alta montium et ingentes fluctus maris et latissimos lapsus fluminum et occeani ambitum et giros siderum, et reliquunt se
ipsos”3. Ora, un’eco di queste parole di S. Agostino si ritrova anche nella canzone
331 del Canzoniere:
©
C
op
yr
ig
Solea dalla fontana di mia vita
allontanarme, e cercar terre e mari,
non mio voler ma mia stella seguendo;
e sempre andai, tal Amor diemmi aita,
in quelli esilii quanto è vide amari
di memoria e di speme il cor pascendo.
Anche qui con immagini affini è presente, dunque, il tema dell’erranza, di un
allontanamento dal proprio centro vitale. La realtà variabile del mondo esterno coinvolge l’uomo frantumando e disperdendo il suo essere. Ma questa volta il centro
vitale da cui si allontana il poeta nel proprio errare, non è una verità religiosa, ma
3
Cfr. la lettera Ad Dionysium de Burgo Sancti Sepulcri ordinis sancti Augustini, [in:] F. Petrarca, Prose, a cura di Guido Martellotti, Pier Giorgio Ricci, Enrico Carrara, Enrico Bianchi,
Riccardo Ricciardi editore, Milano–Napoli 1955, p. 840.
„Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico…
101
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
è Laura! Tuttavia la presenza di Laura nel Canzoniere è quasi sempre una presenza
indiretta, mediata dal ricordo, dall’appassionato monologo con se stesso. L’amata
oltrepassa perciò il limite circoscritto di un essere mortale per trasformarsi in un
segno totalizzante della vita e della ricerca di un senso. Il dilemma che assillava
Petrarca nel dialogo De secreto conflictu curarum mearum, le opposte istanze della
gloria terrena e della fede cristiana, ad esempio, si trovano riflesse anche nella raffigurazione di Laura. È una figura „vestita” di un alto grado di letterarietà da leggersi
in rapporto alla tradizione poetica precedente. Da una parte, laddove si gioca con il
suo nome („lauro”, „l’aura”, „l’auro”), nel contesto del mito di Dafne e di Apollo,
diventa simbolo della poesia stessa e della gloria poetica. Altrove invece ricorda la
donna angelica della tradizione stilnovista, anche se con una significativa differenza.
Per gli stilnovisti l’amore era una via al perfezionamento spirituale, all’ascesa a Dio
e alla salvazione dell’anima. Il poeta di Laura, invece, pur sublimando la propria
amata come un essere divino, non sale egli stesso la scala mistica, ma resta invece
sulla terra, combattuto dalla propria natura umana e terrestre. Dalla perdizione è salvato (forse) solo dal contegno riservato di Laura stessa, dalla sua saggezza divina,
non soggetta a tentazioni. Il poeta stesso, invece, pur conscio dei propri „errori”,
non riesce a trascendere la propria natura (canzone 264):
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
ché co la morte a lato
cerco del viver mio novo consiglio,
e veggio ‘l meglio, et al peggior m’appiglio.
©
C
op
yr
ig
È una variazione dell’ovidiano „video meliora proboque, deteriora sequor”,
ma risuona come una confessione profondamente personale. Affiora qui la
coscienza amara della sostanziale immutabilità della natura umana, dei propri
limiti attraverso cui si insinua un’angoscia esistenziale. Ora, una simile costatazione dei limiti della natura umana c’è anche nell’Ariosto, ma come cambia il
tono! È una confessione pervasa da uno spirito laico e giocoso. Le debolezze
umane sono un dato di fatto che il poeta accetta con sorriso di una superiore consapevolezza. I comuni mortali e i grandi eroi se ne trovano accomunati e Ariosto
mostra di capire le smanie amorose di Orlando:
Ma l’escuso io pur troppo, e mi rallegro
Nel mio difetto aver compagno tale;
Che anch’io sono al mio ben languido ed egro,
Sano e gagliardo a seguitare il male.
(IX 2)
102
Dainius Būrė
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Si stabiliscono fin da qui le distanze di tono nel trattare il motivo affine dell’erranza nel Petrarca e nell’Ariosto. È una questione di stile o di sensibilità? Sono
due aspetti strettamente legati.
Al centro della poesia petrarchesca si trova l’esperienza umana dell’amore,
ma il vissuto è tuttavia filtrato e liberato da riferimenti diretti e troppo concreti.
L’esperienza si presenta così come esemplare, e verrà presa a modello dai poeti
dei secoli successivi. La condizione dell’innamorato nel Canzoniere si riassume
metaforicamente come il coesistere di opposti inconciliabili. Lo stile sembra
l’unica via possibile per dominare in qualche modo le contradizioni, per razionalizzarle nella loro nuda e sublime essenza. Nei propri scritti latini il Petrarca
nota che lo stile deve restare alto anche se il tema è relativamente modesto: „Stilum ego ultro absolvam, cuius unicum vitium altitudo est”4. La poesia supera le
arti liberali, perché è l’unica che non accetta la mediocrità: „Illud in poetica singulare: quod cum in cunctis artibus mediocritas admittatur, in hac una secus est”5.
Lo stile non è tuttavia un fine a sé stesso, è una parte imprescindibile del contenuto, l’armonia tra forma e pensiero, un fenomeno non solo estetico, ma anche
di ordine morale. L’eleganza dello stile è la conseguenza dell’eleganza del comportamento, effetto della virtù e dell’autocontrollo (elegantia morum6), per cui si
trova in uno stretto rapporto con l’ideologia dell’umanesimo. La poesia del
Petrarca, dunque, rivolta allo spazio intimo e all’esperienza personale, apre uno
spiraglio alla sua dolente umanità. Non si tratta però di una testimonianza diretta
ma di un vissuto depurato di contingenze, ridotto all’essenziale. È l’ideale, caro
agli umanisti, di uno spirito superiore ma insieme a ciò, anche l’ideale cristiano,
la parabola esemplare di vita, su modello agostiniano: dalla condizione iniziale
di errore alla salvazione finale. Così anche lo stile è chiamato a rappresentare
questa sensibilità insieme cristiana e umanistica.
Che cosa cambia nella concezione dello stile nel secolo dell’Ariosto? Lo stile
cortigiano, da Eugenio Battisti definito come uno stile „astratto” che rifugge
a concretizzazioni7, avrà ereditato un aspetto esteriore dell’estetica petrarchesca,
cioè la lettera senza lo spirito. Ci saranno, tuttavia, letterati, e l’esempio insigne
ne è l’Ariosto, che continueranno a sentire l’importanza della questione centrale
dell’umanesimo, quella del rapporto tra virtus e fortuna. In altre parole, si tratta
della capacità dell’essere umano di opporsi con le proprie abilità intellettuali
4
5
6
Cfr. la lettera a Boccaccio, op.cit., p. 1066.
Invective contra medicum, p. 666.
Cfr. F. Petrarca, Rerum memorandum libri, a cura di Giuseppe Bilanovich, Firenze 1943,
p. 13.
7
E. Battisti, Rinascimento e Barocco, Einaudi, Torino 1960.
„Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico…
103
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
e forze morali all’instabilità delle circostanze esteriori e alla componente irrazionale della propria natura. Nell’opera del Machiavelli, del Castiglione, dell’Ariosto,
anche se in misura e in modi diversi, l’ideale umanistico scende dal suo piedistallo per misurarsi con il presente storico e affrontare le istanze urgenti del mondo
politico e sociale. Da tale confronto il concetto della virtus esce modificato
e attualizzato, con forme più flessibili e dinamiche per incarnarsi addirittura nel
concetto dell’eleganza. L’eleganza, nelle sue valenze pratiche, ha assunto alcunché di elusivo, deriva dalla coscienza del limite posto dalla natura e si esprime
come tenativo di superarlo o dissimularlo. Si tratta di un bilanciare accorto tra
l’ideale e il reale, della ricerca di un difficile equilibrio ossia di un’aurea medietas. Questo è uno dei motivi, oltre allo status di un genere lettarario minore, per
cui il tono del poema ariostesco è un tono medio, per dirla con Mario Marti8. Il
tono eroico si abbassa anche perché diventa più profondo il divario tra l’esperienza intima e quella pubblica. Ricordiamo che nel Canzoniere del Petrarca,
accanto ai versi d’amore per Laura, vi sono sonetti e canzoni di tema politico.
Questo vuol dire che non c’è contraddizione tra il Petrarca cantore di Laura e il
Petrarca vate civile L’esperienza personale è sostanzialmente unita nelle sue
espressioni intime e pubbliche. Nell’epoca in cui vive l’Ariosto, invece, tale unità
non è più possibile. Si compie definitivamente il divario tra l’essere e l’apparire,
tra il privato e il pubblico: „Oh gran contrasto in giovenil pensiero/desir di laude
et impeto d’amore”, esclama il poeta del Furioso. L’esperienza intima e personale, cioè il tema dell’amore, si scinde da quella pubblica e politica. Sembrano
addirittura incompatibili perché l’amore, a causa del proprio carattere irrazionale,
toglie all’individuo la padronanza di sé e contraddice così alla sua vocazione
eroica. L’irrazionalità e i limiti della natura umana finiscono per allearsi o addirittura identificarsi con la fortuna, l’antagonista della virtus. Già nel Canzoniere
del Petrarca l’Amore e la Fortuna sono apparsi alcune volte come forze alleate
che sospingono il poeta verso la perdizione: „Amor mi strugge ’l cor, fortuna il
priva/d’ogni conforto” (sonetto 124, vv. 5 – 6); „or a l’estremo famme/e Fortuna
et Amor pur come sole” (canzone 207, vv. 44 – 45).
L’Amore è causa di illusioni e di smarrimenti spirituali, la Fortuna, invece, di
un pellegrinare terrestre di luogo in luogo, senza speranza e senza consolazione.
I due significati dell’erranza, quello intimo morale e quello esteriore, si trovano
qui uniti. È un motivo che può essere considerato una costante tematica nel
8
1962.
M. Marti, Il tono medio del Furioso, [in:] idem, Dal certo al vero, Ed. dell’Ateneo, Roma
104
Dainius Būrė
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Petrarca, nell’Ariosto, nel Tasso. Le differenze della sua interpretazione e del
modo in cui è concluso segnano le differenze di sensibilità di questi poeti.
Nel Canzoniere del Petrarca, dunque, l’erranza è una figura di natura prevalentemente temporale che condensa dentro di sé il fluire del tempo: dal passato
dell’esperienza vissuta al presente dell’esperienza meditata. La riflessione del
presente sul passato, dunque, e il riflettersi del passato nel presente, un continuo
oscillare tra coinvolgimento e abbaglio, da una parte, e il distacco e il pentimento,
dall’altra. Il succedersi di questi momenti trasmette il senso dello scorrere della
vita, in cui non tutto dipende dalla volontà razionale, dalla virtus, e molti sono
i territori incogniti che possono pregiudicarne la coerenza. La dignità umana si
riscatta con la riflessione e con la coscienza nelle quali il tempo si riassume, le
illusioni cadono e l’io può rivolgersi a indagare se stesso. Il tempo, che sembra
aver perduto la propria trascendenza, è dunque la dimensione principale dell’essere umano sia per il Petraca umanista sia per il Petrarca lirico: per l’umanista
incarna la storia dell’umanità allontanatasi dal proprio ideale, cioè dall’antichità
classica; per il poeta, invece, è la sua storia personale e spirituale. È la memoria
che rivisita i momenti del passato in uno struggente confronto con il presente, nel
quale il mondo soggettivo dei sogni e delle speranze scopre la propria inquietante
alienazione dalla realtà. Anche il locus amoenus non è uno sfondo decorativo ma
un luogo della memoria, nel quale gli elementi del paesaggio – albero, pietra,
erba, sorgente d’acqua – sono rivestiti di una patina temporale, hanno una capacità evocatoria.
Ora vediamo le peculiarità del motivo dell’erranza nell’Orlando Furioso. Si
tratta di un motivo fondamentale, dispiegato a diversi livelli del poema, di un
elemento che è essenziale dal punto di vista sia strutturale sia della trama. L’immagine metaforica del sonetto 224 del Canzoniere – „un lungo error in cieco
laberinto” – nel Furioso, possiamo dire, è tradotta e ripetuta in diversi episodi
narrativi, nelle varie inchieste dei personaggi del poema, che „errano” appunto
di luogo in luogo spinti dai desideri e dalle passioni. In tal modo quella che nel
Petrarca era la figura del tempo, l’immagine metaforica della vita, si trova qui
proiettata nello spazio, perciò in primo piano emerge il senso letterale e scenografico. Quello morale non è certamente annullato, ma è presente sotto questa
superficie elegante e disinvolta. Come se, per dirla con Castiglione, l’autore
volesse evitare un moralismo affettato con la sprezzatura che nasconde lo sforzo
e dissimula l’intento. I personaggi del poema, dunque, sono indotti all’errore
dall’amore e da una varietà di desideri, ma è un tipo di errore che fa vagare attraverso i vasti spazi del poema: boschi, paesi, castelli. Arrivano in luoghi favolosi
e simbolici, come il palazzo incantato di Atlante o l’isola edenica di Alcina. La
„Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico…
105
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
dimensione temporale per questo è poco percettibile nell’area semantica dell’erranza ariostesca. I diversi momenti di esperienza, più che nel tempo, si dispongono con disinvoltura nello spazio, nelle infinite svolte del „laberinto”.
Un’affine forma spaziale e „labirintica” assume nel linguaggio del poema anche
la tradizione letteraria precedente: l’Ariosto, a differenza, ad esempio, di Poliziano,
non si preoccupa della purezza filologica degli elementi e della loro dimensione
storica. Gli elementi della tradizione cessano di essere tasselli collegati dai legami
storici e da varie geneologie. Vengono fusi in una voce unica, adoperati con un
significato e un fine diverso da quello originario9, per dirla altrimenti, vengono
proiettati sul piano del presente e attualizzati. Si tratta di un fenomeno di entità
più vasta, caratteristico di tutta la cultura cortigiana in Italia all’inizio del Cinquecento. Per dirla con Giancarlo Mazzacurati10, è una specie di „apologia del presente” a scapito della continuità storica e delle geneologie filologiche. Insieme alla
crisi della coscienza storica potrebbe essere uno dei motivi che cambiarono il
significato morale del motivo dell’erranza, mettendo piuttosto l’accento sul suo
significato letterale, l’errare nello spazio in cerca di avventure.
Il motivo dell’erranza nel poema ariostesco è dunque la conseguenza delle
passioni umane considerate in una prospettiva laica e distaccata. Ne è la prova
lampante il fatto che lo stesso culmine drammatico dell’erranza, l’offuscamento
dell’inteletto di Orlando, si trova ironicamente iperbolizzato. Tale iperbolizzazione ironica non è altro che il rovescio della massima serietà, dell’eccessivo
coinvolgimento con cui l’eroe epico Orlando vive la propria passione. È un cavaliere tutto azione, leale ma privo di autoriflessione e acritico. Perciò, come conviene appunto a un eroe epico, ignora i limiti umani della passione e tende a sublimarla verso le sfere angeliche. Non è, dunque, un caso che Angelica si chiami
proprio Angelica. Il personaggio, è vero, è stato inventato da Boiardo, Ariosto
però porta il simbolismo del nome alle ultime conseguenze, alla sua demistificazione. Se, come il nome Laura, il nome Angelica è un senhal, un emblema, a considerarlo più attentamente, il suo „simbolismo” scopre notevoli differenze.
Esprime il punto di vista non tanto dell’autore quanto piuttosto di un unico personaggio, cioè di Orlando. Nonostante l’ambiguità del nome, il personaggio di
9
All’interno del linguaggio del poema, ciascun elemento dell tradizione ha un determinato
ruolo. Il fondamento e la misura del classicismo, ad esempio, è Petrarca. Si rocorre a Dante laddove si ha bisogno di un’espressività maggiore, a Boiardo, per far risaltare le novità, mentre il Poliziano è un modello da emulare per quanto riguarda la fusione dei diversi elementi letterari (vedi
S. Jossa, op.cit.).
10
G. Mazzacurati, Il rinascimento dei moderni. La crisi culturale del XVI secolo e la negazione delle origini, Il Mulino, Bologna 1985.
106
Dainius Būrė
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Angelica resta comunque simbolico, personificando i moventi profondi dell’erranza, il carattere infinito ed effimero del desiderio.
Anche Orlando potrebbe aver detto di Angelica le parole che Petrarca dice di
Laura: „Costei per fermo nacue in paradiso!” (canzone 126). Trovatosi però di
fronte al fatto innegabile dell’infedeltà e del tradimento di Angelica, Orlando
è costretto a fare i conti con la realtà umana e terrena dell’amore, con la natura
comune e umana della sua donna. È uno sconvolgimento molto violento che sfocia nella pazzia, ma l’autore tiene a precisare che si tratta di un’esperienza comune
a tutti gli innamorati. La differenza sta solo nella misura, un eroe epico, come gli
si conviene, deve dare manifestazioni di pazzia sublime, mentre gli altri, incluso
il poeta stesso, sono affetti da una follia, per così dire, più ragionevole e più misurata. L’autore, ad esempio, confessa di non dover andare sulla luna per ritrovare
il proprio intelletto, perché spera di riaverlo nello stesso modo in cui lo perse:
baciando la propria amata (XXXV, 2).
La pazzia del paladino, dunque, è un’interpretazione letterale e estrema della
metafora petrarchesca della perdita di sé, dell’alienazione prodotta dalla sofferenza amorosa. Nel sonetto 292, ad esempio, Petrarca riconosce che la beltà di
Laura lo estrania da sé e da altre persone, lo stigmatizza come un essere diverso:
„m’avean sì da me stesso diviso / e fatto singular da l’altra gente”. Orlando,
invece, perde se stesso quando errando in cerca della sua donna giunge nei luoghi
dove Angelica aveva incontrato e amato Medoro. Questo luogo sarebbe un tipico
locus amoenus, un luogo che in Petrarca era uno spazio di solitudine e di ricordo,
cosparso di segni che parlano alla memoria. Per Orlando invece è uno spazio di
ricordi altrui, cioè di Medoro e di Angelica, leggibili direttamente nelle incisioni
lasciate dagli amanti sugli alberi e nella grotta. Le scritte sono in arabo, nella
lingua che il paladino ha la sfortuna di conoscere, e perciò: „Quante lettere son,
tanti son chiodi,/ coi quali Amor il cor gli punge e fiede” (XXIII 103). L’eroe
epico, dunque, capita in un luogo che appartiene alla tradizione della lirica amorosa, e ci smarrisce l’intelletto. E ci giunge per puro caso, errando. Come si innesca questa erranza fatale del cavaliere? Troviamo che un ruolo importante spetta
qui alla figura retorica dell’anadiplosi, cioè il ripetersi dello stesso motivo. Si
tratta della perdita delle briglie, dette anche freno o morso che è mezzo per guidare un cavallo, ma può assumere anche un significato allegorico. Con questo
motivo ripetuto più volte l’episodio inizia e termina. Durante il duello di Orlando
con Mandricardo, Orlando, infatti, stacca casualmente le briglie al cavallo del
suo avversario. Il cavallo trovatosi senza freno (XXIII 86: „briglia”; XXIII 88:
„freno”) imbizzarrisce e porta Mandricardo in giro per le foreste per imbattersi
in Gabrina, una vecchia che va pure a cavallo. Madricardo si appropria della bri-
„Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico…
107
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
glia del cavallo di Gabrina (XXIII 94: „briglia”, „morso”). Frattanto Orlando,
seguendo le traccie del cavallo (guardate il caso!) imbizzarrito arriva nel boschetto
per lui funesto degli amori di Angelica e di Medoro. È questo, come abbiamo
detto, uno spazio letterario, quello della tradizione lirica. Orlando, dunque, ci
scopre le traccie del tradimento di Angelica. Il motivo della perdita delle briglie
subirà ora un cambiamento metaforico e assumerà il significato che ha in alcuni
sonetti del Petrarca. La perdita del freno nel Canzoniere, infatti, era la metafora
della perdita delle facoltà razionali. Ciò succede appunto anche a Orlando che
fallisce nei tentativi di ingannare se stesso e, scosso dal tradimento di Angelica,
„allarga il freno” („Poi ch’allargare il freno al dolor puote”, XXIII 122). Vediamo
dunque come nell’episodio citato il senso letterale e quello metaforico della „perdita del freno” si giustappongono. Il senso metaforico e letterario del motivo, che
risulta trionfante alla fine, ha tuttavia come risultato una pazzia vera e non una
perdita di sé metaforica di cui parla il Petrarca.
Vediamo così che la pazzia di Orlando è collocata in un contesto di intepretazione letterale dei motivi petrarcheschi, quelli dell’erranza con la conseguente
perdita del freno. Il racconto della sua guarigione, invece, ha una sfumatura latina:
Solvite me, dice Orlando. Questo inserto latino che testimonia la sua guarigione,
è tratto dalla 6 egloga di Virgilio, (verso 24) e può essere considerato una specie
di segnale del ritorno a una più bilanciata sensibilità „latina”.
Come si sa, nel Canzoniere l’amore per Laura viene a coincidere con l’intero
arco della vita del poeta, riassume la sua esperienza reale e ideale, culminando
nella preghiera finale alla Vergine. Anche Orlando dell’Ariosto è totalmente dominato dall’amore per Angelica ma si tratta qui di un eroe letterario di discendenza
epica, che non vive nella dimensione del proprio tempo interiore, ma si trova
immerso nell’azione. Perciò la sua esperienza è fatta da singoli momenti disparati
che si proiettano tutti sul piano del presente. È nel labirinto ma non se ne rende
conto. È inserito bene nel mondo ma si scopre poi di essere ingannato dalle apparenze. Un esperimento veramente ironico e istruttivo, da parte di Ariosto, quello
di calare un eroe poco autoriflessivo in questo labirinto. Il mondo labirintico,
infatti, rappresenta figuralmente uno dei problemi centrali dell’epoca: il rapporto
tra l’essere e l’apparire, considerato anche dal Machiavelli e dal Castiglione. Dunque, la perdita di sé acquista il significato letterale, diventa pazzia, mentre Angelica, un essere che sembrava irrangiugibile e superiore, assume anch’essa una
dimensione terrena, soccombe alla fine alla forza irrazionale dell’amore, diventando amante di un semplice fante Medoro.
Tali peripezie di Angelica e di Orlando segnano una notevole deviazione dal
concetto petrarchesco e petrarchista di amore. Non è che l’amore venisse di per sé
108
Dainius Būrė
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
svalutato. È che viene calato, come pure la stessa virtus umanistica, nella realtà
fenomenica, caratterizzata dalla mutevolezza dei destini e dei sentimenti. Per non
soccombere al labirinto e alla pazzia come Orlando, uno deve essere cosciente dei
propri limiti e accettarli come una dimensione autenticamente umana, deve condire l’amore con i sali dell’autoironia. È un concetto dell’amore, se vogliamo, più
sobrio e più terreno, ma anche più realistico e più maturo. Come quello dell’Ariosto stesso per la sua Alessandra Benucci. E poi, su tutte le storie d’amore del
Furioso trionferà quella di Bradamante e Ruggero, che ha la propria dignitas nella
vocazione dinastica, attuale nell’ambito della nuova ideologia del principato.
L’obiettivo dell’Ariosto, dunque, non è una parodia gratuita del Petrarca, ma
riflette piuttosto una stagione dell’umanesimo diversa da quella del Petrarca,
ormai provata da qualche secolo di storia e dai recenti sconvolgimenti che mettono a dura prova le varie idealità. Se il tono concorda poco con quello del
Petrarca lirico, non contraddice, tuttavia, al Petrarca umanista. Si tratta, alla fine,
di uno „sperimento”: l’ideale umanistico della misura e dell’equilibrio spirituale
passa dalla sfera di modelli ideali a quella dei comportamenti concreti. Deve
essere collaudato come un modo per affrontare la realtà storica e fenomenica. Ed
è inevitabile che quest’ultima vi apporti le proprie correttive con esiti talvolta
ironici, da „tono medio”. Si tratta, tuttavia, di una negazione nel nome di un’affermazione più profonda, di un’idealità più vera. Uno sperimento, in fondo, non
dissimile da quello del Principe di Machiavelli, in cui la figura tradizionale del
principe, proprio perché calata nella realtà storica, risulta pure una „ironizzazione” o una deformazione rispetto al principe ideale dei trattati precedenti. E alla
fine concludiamo così: se Petrarca, con le parole già citate del Triumphus Cupidinis, apostrofa i lettori delle storie di Tristano e di Lancelotto, Ariosto va oltre.
Grazie ai temi che continuano ad allettare il pubblico del te mpo, riesce a coinvolgere i lettori, cercando di divertirli, sì, ma anche di farli più coscienti e più
riflessivi nella ricerca della difficile armonia tra il reale e l’ideale.
Summary
„UN LUNGO ERROR IN CIECO LABERINTO”: THE MOTIF
OF ERRANCY IN PETRARCH AND ARIOSTO
The essay is dealing with one of the recurrent motifs of Canzoniere and Orlando furioso,
that of errancy (erranza), which is considered in light of the Augustinian paradigm of
autobiography. For Petrarch it is related to memory, being an expression of the anxiety
and of the inexorable flow of time: the motif, therefore, develops on temporal plane as
„Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico…
109
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
a metaphor of poet’s life and his existential condition. In Orlando furioso instead, even
if retaining a symbolic meaning, the errancy is resemantized and assumes predominantly
a spatial dimension: the personages, indeed, are induced by their desires, hopes and illusions to wander through the spaces of the world represented. Finally, the thematic motif
of errancy also becomes a founding principle of structural peculiarities of the poem itself,
the “spatiality” of its narrative structures. The diversity between the two authors is explicable, of course, also with genre differences, for instance, the tendency of the romantic
epics to develop a lyric image or a metaphor into a narrative episode. The conclusion is
that the different connotations of errancy motif in Orlando furioso help to understand and
to highlight the diversity of the ethos of Petrarch and Ariosto, due also to the fact that
they represent two different phases of humanist culture.
tu
M
ik
Streszczenie
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
Niniejszy esej dotyczy jednego z najważniejszych tematów, który pojawia się w Canzoniere Petrarki i Orlando furioso Ariosta, a mianowicie motywu „błądzenia”; jest on ukazany w świetle Augustyniańskiego paradygmatu autobiografii. U Petrarki „szukanie właściwej drogi” wydaje się związane z pamięcią i stanowi określony sposób na wyrażenie
niepokoju oraz podkreśla wyjątkowy i nieprzemijalny charakteru czasu, który ciągle płynie; czas staje się tutaj metaforą życia poety oraz wyznacznikiem jego egzystencjalnego
istnienia. Natomiast w Orlando furioso Ariosta owo „błądzenie” ma raczej wymiar przestrzenny. Bohaterowie są pełni nadziei, pragnień i marzeń, przemierzają w sensie fizycznym meandry świata przestawionego.
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Salvatore Ferlita
Ko
pe
rn
ik
a
(Università Kore di Enna)
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
SE LA LINGUA VA SULLA LUNA.
SCIENZA E LETTERATURA, DA GALILEO A CALVINO
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
„Occorrerà dunque rinunciare al »mondo della Luna« inteso come simbolo di
fantasie vane, come non-luogo, eppure è divertente ricordare come, solo venti
anni addietro, si parlasse dell’»altra faccia della Luna« come di un esempio tipico
di realtà inaccessibile, inosservabile per la sua essenza”. Così scriveva Primo Levi
in un pezzo pubblicato nell’imminenza del primo sbarco umano sulla luna, effettuato il 21 luglio 19691.
Trascorsi quarant’anni da quella fatidica data, per non fare a meno del „mondo
della Luna”, occorrerà dimettere la tuta spaziale di Armstrong per tornare a vestire
i panni di Astolfo. E anche se, come chiosava sempre Levi, „questo nostro non
è tempo di poesia: non la sappiamo più creare, non la sappiamo distillare dai
favolosi eventi che si svolgono al di sopra del nostro capo”2, proverò lo stesso
a circondarmi del meraviglioso, ad avvalermi di oggetti fatati, libri magici, metamorfosi e cavalli alati con la leggerezza di una farfalla, quale novello esploratore
lunare. Per varcare la sfera del fuoco e „indi” raggiungere il „regno de la luna”
e veder, come accade nel canto trentesimo quarti dell’Orlando furioso, „per la
più parte esser quel loco come un acciar che non ha macchia alcuna”. Laddove
si estendono „ample e solitarie selve” e si raduna „ciò che si perde” in terra:
i „vani disegni che non han mai loco… i vani desideri…” e la ragione smarrita
1
2
Primo Levi, L’altrui mestiere, Einaudi, Torino 2006, p. 123.
Ibidem, p. 124.
112
Salvatore Ferlita
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
dal folle Orlando (ossia il recipiente che conteneva il suo senno). E se si prova
a guardar da lassù le cose della terra, ci si mette in mezzo una immensa distanza.
Il mondo che sta sotto è come se si assottigliasse d’un tratto, diventando il regno
della follia: „Sol la pazzia (sulla luna s’intende) non v’è poca né assai, che sta
qua giù, né se ne parte mai”. Sulla terra, che nell’episodio di Astolfo sembra quasi
una bolla di sapone, tutto ciò che l’uomo vi compie è insano gesto. „A quella
distanza favolosa – ha scritto Attilio Momigliano – la terra si fa lieve e vacua, il
significato e il segreto della vita inafferrabili”3.
In poche parole, lassù è la „terra che è diventata il mondo della luna”, e di
converso il „pallido astro che illumina le nostre notti di illusi, è lo specchio nel
quale si riflettono le nostre vanità”.
Da Ariosto in poi, col senno d’Orlando che il paladino ha perso a causa
dell’amore non corrisposto per la sua amata, questo affascinante astro, questa
„luna allusiva” come l’ha definita Ungaretti, diventa nell’immaginario collettivo,
in particolar modo in quello di tanti poeti, l’emblema dell’amore romantico, il
garante dei sentimenti e dei sospiri degli innamorati, come del resto dimostra un
madrigale in rima di Torquato Tasso, che fornisce l’immagine idilliaca di una
limpida notte, tutta sentimenti amorosi diafani e evanescenti, di cui la luna, nel
suo incorporeo, imprendibile candore, è la magnificazione: „Tacciono i boschi
e i fiumi, / e ’l mar senz’onda giace, / ne le spelonche i venti han tregua e pace,
/ e ne la notte bruna / alto silenzio fa la bianca luna; / e noi tegnamo ascose le
dolcezze amorose. / Amor non parli o spiri, / sien muti i baci e muti i miei
sospiri”4.
Ma in questa sorta di consegna del testimone (quella che i latini chiamavano
traditio lampadis), in questo avvicendamento poetico, si registra qualcosa di irreparabile e forse epocale: dal gusto del fantastico, del ghiribizzo capriccioso, dallo
svariare dei sogni e il mutar rapido delle situazioni, dalla viva elasticità del ritmo,
dal suo sorprendente equilibrio armonico, dal rigore del „fantasma poetico”, si
passa alla scarsezza della fantasia e alla monotonia lenta dell’immagine e del
verso. Ecco perché Galileo Galilei, il più grande scrittore italiano come ebbe
a definirlo provocatoriamente Italo Calvino, per anni s’è compiaciuto di esercitare
sull’Orlando furioso il bulino della sua raffinatezza linguistica e stilistica, con
chiose illuminanti, e a chi ben osserva, queste non fanno altro che mirare a un
solo scopo: a rendere più precisa e conveniente la parola, l’immagine più evidente
per l’intuizione, a eliminare gli ornamenti fittizi o le scorie di maniera, a ricercare
3
4
A. Momigliano, Saggio sull’Orlando furioso, Laterza, Bari 1946, p. 36.
T. Tasso, Aminta e Rime, I classici Rizzoli, Milano 1963, p. 511.
113
Se la lingua va sulla luna…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
sempre e a ogni costo una perfetta armonia. Ecco perché egli ha in odio la Gerusalemme liberata, per lo squilibrio e la sbavatura dei pezzi di bravura, per disarmonia della composizione. Non è dunque solo questione di predilezione, di gusti
letterari: Galileo si fa le ossa di scrittore, „il più grande d’ogni secolo” per citare
ancora Calvino, sulle pagine di Ariosto.
Cosa che non passò inosservata all’occhio attento dell’autore del Barone rampante: „Galileo usa il linguaggio non come uno strumento neutro ma con una
coscienza letteraria, con una continua partecipazione espressiva, immaginativa,
addirittura lirica. Leggendo Galileo – continua Calvino – mi piace cercare i passaggi in cui parla della luna”5. E sono i passi scelti da Leopardi e inseriti nella
sua Crestomazia della prosa italiana: basterebbe soffermarsi sulla selezione
effettuata dal poeta di Recanati per comprendere quanto la lingua leopardiana –
soprattutto del Leopardi poeta – debba a Galileo. Ma incalza ancora Calvino:
„È la prima volta che la Luna diventa per gli uomini un oggetto reale, che viene
descritta minutamente come cosa tangibile, eppure appena la Luna compare, nel
linguaggio di Galileo si sente una specie di rarefazione, di levitazione: ci s’innalza in una incantata sospensione. Non per niente Galileo ammirò e postillò
quel poeta cosmico e lunare che fu Ariosto”6. Diamo la parola al Galileo del
Sidereus Nuncius: „Bellissima cosa e mirabilmente piacevole, vedere il corpo
della Luna, lontano da noi quasi sessanta raggi terrestri, così da vicino come
distasse solo due di queste dimensioni… e quindi con la certezza della sensata
esperienza chiunque può comprendere che la Luna non è ricoperta da una superficie liscia e levigata, ma scabra e ineguale, e proprio come la faccia della Terra,
piena di grandi sporgenze, profonde cavità e anfratti”. Dall’opera di Galileo, la
luna si affaccia per la prima volta perché scovata dal cannocchiale e diventa per
eccellenza „l’astro parlante”7. Ne viene fuori uno stile tutto vita, vario, ricco di
contrasti, di sfumature, di toni. Basti questo altro esempio, a proposito della luce
lunare: „E perché voi medesimo avete già confessato di aver veduto la Luna di
giorno tra nugolette biancheggianti e similissima, quanto all’aspetto, ad una di
esse, già primamente venite a confessare che quelle nugolette, che pur son materie elementari, son atte a ricever l’illuminazione quanto La Luna ed ancor di più,
se voi vi ridurrete in fantasia d’aver vedute talvolta alcune nugole grandissime
e candidissime come la neve; e non si può dubitare che se una tale si potesse
5
6
7
Italo Calvino, Saggi, Meridiani Mondadori, Milano 1995, I tomo, p. 233.
Ibidem.
A questo proposito, si veda P. Greco, L’astro narrante, Springer, Milano 2009.
114
Salvatore Ferlita
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
conservar così luminosa nella più profonda notte, ella illuminerebbe i luoghi circonvicini più che cento lune”.
Aveva proprio ragione Antonio Banfi: qui, il discorso si piega, si muove, s’articola in un continuo passaggio dalla vivezza intuitiva alla precisione dimostrativa. Si tratta davvero di una lingua intuitiva, agile, complessa, fantasiosa, ardita.
Lo disse da par suo ancora Antonio Banfi: „Ho già detto che nell’animo di Galileo s’accordano lo spirito barocco del fantasioso e lo spirito classico della concinnitas. Ma qui nel linguaggio scientifico l’uno trapassa nell’altro naturalmente
proprio come nella scienza reciprocamente interferiscono intuizione e ragione.
E fantasia barocca e architettura classica sono sempre ugualmente lucide di chiarezza, vivide di impressione”8.
Ma prima di Banfi, già Leopardi nello Zibaldone, come ricorda Calvino,
ammirava la prosa di Galileo per la „precisione e l’eleganza congiunte”.
E sempre nello Zibaldone si legge, a un certo punto: „Non disaggravedole
e nel tempo stesso decorosa sprezzatura del suo stile”9. Per Leopardi, Galileo è un
chiodo fisso: come si evince dalla lettera scritta il 27 dicembre 1826 a Recanati
indirizzata a Milano all’editore Antonio Filippo Stella: „La nostra antologia si
avanza rapidamente, quanto permette la gran moltiplicità delle letture che vi si
richieggiono. Tra le altre cose, vi saranno i luoghi del Galileo, che senza essere
né fisici, né matematici, contengono dei pensieri filosofici e belli, estratti da me
con diligenza da tutte le sue opere. Essi soli farebbero un librettino molto importante. Sarebbero letti con piacere da tutti”10. E la centralità di Galileo per Leopardi, il suo fare da modello, lo si può pure misurare in un’operetta morale, Il
Parini ovvero della gloria, dove si legge a un certo punto: „Galileo sarebbe potuto
essere, in quanto d’innata disposizione del suo ingegno, sommo poeta”11. E poco
più avanti: „Chi legge ora più le opere di Galileo? Ma certo elle furono al suo
tempo mirabilissime: né forse migliori, né più degne di un intelletto sommo, né
piene di maggiori trovati e di concetti più nobili si potevano allora scrivere in
quelle materie”12.
Ma non c’è solo, come del resto è già noto, il modello di Galileo nell’imo della
prosa e dell’immaginario leopardiani. Non poteva di certo mancare, in uno dei
sommi nostri poeti lunari, un accenno ad Ariosto, che si può recuperare dal Dialogo della terra e della luna. Laddove, in questo faccia a faccia tra il mondo e il
8
9
10
11
12
A. Banfi, Galileo Galilei, Il Saggiatore, Milano 1961, p. 265.
Ibidem, p. 266.
G. Leopardi, Opere, I claccisi Rizzoli, Milano 1965 (terza edizione), III tomo, p. 590.
Idem, op.cit., II tomo, p. 467.
Ibidem.
115
Se la lingua va sulla luna…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
suo satellite, a un certo momento la luna esclama: „Tu ritorni agli uomini, e, con
tutto che la pazzia, come affermi, non si parte da’ tuoi confini, vuoi farmi impazzire a ogni modo, e levare il giudizio a me, cercando quelli di coloro”13. Con due
numi tutelari di tal fatta, Leopardi non poteva che fare della luna materia della
sua ispirazione poetica (non si dimentichi che il recanatese aveva compilato pure
una Storia dell’Astronomia all’età di quindici anni). E ne spiega il motivo vero
Yves Bonnefoy nella raccolta di saggi La civiltà delle immagini. Pittori e poeti
d’Italia: „Osserviamo – si legge – tuttavia, il modo curioso in cui tale discorso
(ossia il nichilismo assoluto di Leopardi) sceglie nel mondo esterno ciò che gli
servirà a livello di simboli. Il più importante di questi simboli è sicuramente la
Luna, evocata sin dal primo verso, e neppure questo può stupirci, poiché, dal
momento in cui Galileo lo avvicinò all’umanità nel suo nuovo cannocchiale, l’antico astro delle notti è divenuto la più eloquente epifania della materia, un suolo
nudo, un semplice »blocco« di terra gelata, il prodotto di un »disastro oscuro«,
quando invece, sino ad allora, la luna era sempre stata considerata una delle prove
più sicure dell’ordine cosmico”14.
E poco dopo, così il poeta e studioso francese continua: „Ma non è certo privo
di vita e calore che Leopardi immagina il simbolo atto a significargli il suo nulla
e a manifestargli chiaramente l’abbandono da parte della divinità”15.
„Silenziosa luna” scrive il recanatese, ma che presto diviene „vergine luna”,
„candida luna”. Tale „eterna peregrina”, che il poeta definisce „solinga e pensosa”
come lui, è probabilmente lo specchio del „nulla umano nel cielo”16, per dirla
ancora con Bonnefoy. Suscita, la Luna, emozioni legate soprattutto alla malinconia e alla consapevolezza dell’impotenza dinnanzi al destino. Anche se, in quanto
„unica luce della notte” ed „eterna consolatrice dell’uomo”, „sora luna” l’aveva
battezzata Francesco d’Assisi, appare come possibile confidente e amica al giovane Leopardi nella lirica a lei dedicata, Alla luna (1819). Per il poeta maturo del
Canto notturno (1829 – 1830) è invece la luna un mondo lontano, impassibile,
depositario di una saggezza totale ma assolutamente incomunicabile.
Ora, va detto che questa linea Ariosto–Galileo–Leopardi, da Calvino individuata e significativamente definita come „una delle più importanti linee di forza
della nostra letteratura” trova un suo compimento, un vero e proprio punto di
approdo nello stesso Calvino (scovando invece una sorta di ironico e parodico
13
Ibidem, p. 680.
Y. Bonnefoy, La civiltà delle immagini. Pittori e poeti d’Italia, Donzelli editore, Roma 2005,
p. 191.
15
Ibidem.
16
Ibidem, p. 192.
14
116
Salvatore Ferlita
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
rovesciamento nelle pagine di uno degli scrittori lunari per eccellenza, Tomaso
Landolfi, il quale ha accolto pure i topos della letteratura popolare, come quello
del licantropismo, nutrendosi di umori romantici, per svuotarli però dall’interno):
per dire che non si tratta di uno dei tanti possibili, ma alla fin fine inutili, attraversamenti tematici che negli ultimi anni tengono sempre più il campo degli studi
letterari. Qui ci troviamo in presenza di un fatto importante, veramente significativo: nel nostro cielo letterario è stata avvistata (la metafora ci sta tutta) una nuova
costellazione, mai vista prima: una costellazione che tiene insieme la lievitante
avventurosità e il divertito disimpegno di Ariosto, il preciso e insieme miracolosamente poetico telescopio linguistico di Galileo, l’intensità lirica di Leopardi,
il suo pessimismo lunare. Una costellazione il cui primo scopritore è stato probabilmente Italo Calvino, per il quale la Luna che da un secolo e l’altro mostra
la sua faccia, ha a che vedere prioritariamente con una qualità stilistica, da determinare con le parole di „precisione” e soprattutto di „leggerezza”. Proviamo
infatti a sfogliare le pagine delle lezioni americane appunto alla leggerezza dedicate. „Leopardi – si legge a un certo punto – nel suo ininterrotto ragionamento
sull’insostenibile peso del vivere, dà alla felicità irraggiungibile immagini di leggerezza: gli uccelli, una voce femminile che canta da una finestra, la trasparenza
dell’aria, e soprattutto la Luna. Appena s’affaccia nei versi del poeta ha avuto
sempre il potere di comunicare una sensazione di levità, di sospensione, di silenzioso e calmo incantesimo. In un primo momento volevo dedicare questa conferenza tutta alla luna; seguire le sue apparizioni nelle letterature d’ogni tempo. Poi
ho deciso che la Luna andava lasciata tutta a Leopardi. Perché il miracolo di Leopardi è stato di togliere al linguaggio ogni peso fino a farlo assomigliare alla luce
lunare”17.
C’è però un altro nome che salta fuori, a proposito del rapporto tra la luna e la
letteratura, dalle pagine di Calvino: è quello del „cosmografo immaginoso” noto
col nome di Cyrano de Bergerac (1619 – 1655), autore di L’altro mondo, ovvero
stati e imperi della Luna. Anche in quest’opera, luna è sinonimo, garanzia di leggerezza, quando si narra del patriarca Enoch, che per arrivare sulla luna si lega
sotto le ascelle due vasi colmi di fumo di un sacrificio che deve salire al cielo;
o del profeta Elia, che compì lo stesso viaggio installandosi in una navicella di
ferro (quale novello Armstrong) e lanciando in aria una palla calamitata; quanto
a lui, Cyrano, essendosi spalmato d’un unguento a base di midollo di bue le
ammaccature riportate nei tentativi precedenti, si sentì sollevare verso il satellite,
17
Italo Calvino, Saggi, I tomo, p. 652.
117
Se la lingua va sulla luna…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
perché la Luna è solita succhiare il midollo degli animali. Un altro astro, dunque,
quello di Cyrano, da aggiungere alla costellazione.
Alla faccia del dictat futurista, che ai primi del Novecento imperava di „abbattere il chiaro di luna”, Calvino fa del satellite, in quella sua memorabile lezione,
emblema della sospensione e della leggerezza poetica. Non solo nelle pagine di
critica: lo testimoniano, tra le altre cose, Le città invisibili, dove quasi a metà il
Gran Kan dice a Marco Polo: „C’è qualcosa che tu non sai. Riconoscente la Luna
ha dato alla città di Lalage un privilegio più raro: crescere in leggerezza”18. Per
non dire delle Cosmicomiche (1965) e di Ti con zero (1967). Laddove le prime
si aprono proprio con La distanza della Luna: si tratta della cosmicomica più
surreale, onirica, in cui la Luna è talmente vicina alla terra, grande e smisurata,
da poterci salire con una scaletta: „Se non abbiamo mai provato a salirci? E come
no? Bastava andarci proprio sotto con la barca, appoggiarci una scala a pioli
e montar su”19. Qui si capisce come Calvino si fosse talmente nutrito del Furioso
di Ariosto. In Ti con zero ci si imbatte subito ne La molle Luna, dove si sostiene
la superiorità della terra rispetto alla luna; la quale si mostra ricoperta delle
„nostre buone cose di plastica, di nylon, di acciaio cromato”, avendo ceduto alla
terra la sua natura, uno strato di sostanza viva brulicante. A un certo punto, si
dice che si vorrebbe andare sulla Luna (al tempo del racconto l’uomo non aveva
ancora messo piede sul satellite) solo per recuperare i materiali perduti. „A andarci
però avremmo – si legge – solo la delusione d’apprendere che anche il nostro
materiale d’allora – la grande ragione e prova della superiorità terrestre – era roba
scadente, di breve durata, che non serve più neanche da rottame”20.
In anni più tardi, nel 1969, l’anno dello sbarco, Calvino avrebbe pubblicato
Il castello dei destini incrociati, in cui la luna non è più un mondo pieno di senso,
ma un deserto, un orizzonte vuoto. Forse la pagina bianca, da cui riprendere il
cammino, sarebbe meglio dire il volo; la pagina bianca da cui ha inizio ogni
storia.
18
19
20
Idem, Le città invisibili, Oscar Mondadori, Milano 1993, p. 74.
Idem, Le Cosmicomiche, Einaudi, Torino 1965, p. 48.
Idem, Ti con zero, Einaudi, Torino 1967, p. 65.
118
Salvatore Ferlita
Summary
IF THE LANGUAGE GOES ON THE MOON. SCIENCE AND
LITERATURE, FROM GALILEO TO CALVIN
Ko
pe
rn
ik
a
Looking at the maps of Italian literature, it is possible to notice a constellation of authors
inspired by the moon, making of it a real speaker-planet. A group of authors who have
looked at the satellite with curiosity and trepidation marked its appearance in verse, short
stories or novels. Among these “lunar” authors of excellence it is necessary to point out
Leopardi, who had received the baton from Galileo Galilei, the reader of Ariosto, and
handed it in the twentieth century to Italo Calvino.
ik
oł
aj
a
Streszczenie
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
Spośród włoskich nazwisk pisarzy doby renesansu, baroku czy iluminizmu, niektóre
w szczególności wpisują się na karty włoskiej literatury; dlatego możemy dostrzec grupę
autorów, których tematyka utworów odzwierciedla fascynację, a wręcz zauroczenie księżycem; to oni uczynili z niego prawdziwie mówiącą i płonącą planetę. Patrząc w niebo
nocą z ogromnym zaciekawieniem, pragnęli podkreślić obecność księżyca zarówno
w wierszach, jak i krótkich poematach czy nowelach. Wśród tzw. księżycowych twórców
należy bez wątpienia wymienić Leopardiego czy Itala Calvina.
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Karol Karp
Ko
pe
rn
ik
a
(Università Niccolò Copernico di Toruń)
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
IL „PIRANDELLISMO” IN GOMBROWICZ E KAFKA
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
Il presente articolo intende mettere in evidenza i punti di convergenza che si
notano fra la creazione di Luigi Pirandello (1867 – 1936), quella di Witold Gombrowicz (1904 – 1969) e Franz Kafka (1883 – 1924). Esso si articola in tre parti:
nella prima viene esplicata la nozione del cosiddetto „pirandellismo”, nella
seconda è sottolineata la sua presenza in Gombrowicz e nella terza vengono individuati i suoi elementi inerenti all’opera di Kafka.
Si potrebbe pensare che autori originari di zone culturali così distanti, ossia
artisti che vivono in realtà completamente diverse, non abbiano molto in comune.
Questo caso è tuttavia particolare. Fra le opere di Luigi Pirandello e quelle di
Gombrowicz e Kafka si possono ritrovare molte somiglianze. Le idee trasmesse
attraverso i saggi „gombrowicziani” e „kafkiani” sono strettamente legate al
„pirandellismo”. Esso si riferisce a tutto il corpus letterario1 del vincitore del
premio Nobel del 1934 nell’ambito della letteratura europea ed è onnipresente
nella creazione2 di Gombrowicz e Kafka.
1
Gli elementi del „pirandellismo” si percepiscono nel modo più evidente nelle opere drammatiche. Il dramma fu la forma preferita di Pirandello laddove l’autore espresse il suo pensiero non
solo sull’arte ma anche sulla vita.
2
Occorre precisare che essa non è molto nota in Italia. Inoltre, Witold Gombrowicz fu accolto senza entusiasmo dalla critica italiana a causa delle parodie dei frammenti della Divina Commedia (1472) di Dante Alighieri (1265 – 1321) che appaiono nell’opera intitolata Ferdydurke (1937).
Le tappe del viaggio di Beppe, il protagonista principale, uno scrittore di trent’anni che sembra
essere ancora un bambino, le quali mostrano le catene della forma, vengono interpretate dai critici
come una parodia del viaggio dantesco nel mondo aldilà.
120
Karol Karp
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Il „pirandellismo”3 è un termine molto complesso che comprende l’insieme
dei tratti caratteristici per le opere dello scrittore agrigentino fra cui, indubbiamente, bisogna enumerare il conflitto tra la vita e la forma, tra la vita e le norme
sociali da cui non si può scappare; tra la vita e l’individuo coinvolto nella lotta
contro la forma che finisce sempre nello stesso modo: dalla forma è possibile
scappare solo in un’altra forma e l’esistenza umana costituisce una linea di avvenimenti sottoposti alla forma. Il protagonista pirandelliano rappresenta spesso un
individuo in cerca della personalità, un individuo insicuro della propria identità
che vive in un mondo grottesco o semplicemente assurdo. Egli oscilla fra la
coscienza e lo stato di ricordi tagliati, ossia la perdita o lo sdoppiamento della
personalità; spesso viene rifiutato dalla società e deve portare una maschera la
quale diventa la sua etichetta non solo nei propri occhi ma anche in quelli degli
altri; agisce meccanicamente, in modo lontano dalla ragione e vicino alla follia;
recita il suo ruolo sul palcoscenico della vita.
L’idea molto comune in Pirandello sottolinea un legame strettissimo fra il palcoscenico e la vita: la vita è il teatro e il teatro è la vita4. L’uomo, essendo costretto
a vivere nel mondo dove vanno rispettate certe norme sociali o tradizionali, non
si comporta naturalmente – deve fingere. Egli non può fuggire dalla finzione
e gioca semplicemente il suo ruolo il che lo rende simile all’attore. Pirandello,
sostenendo che esiste uno stretto legame fra il palcoscenico e la vita, va più avanti
e crea il concetto del teatro nel teatro che si basa sull’inserimento nella trama di
un dramma, la trama di un altro dramma. Questa tecnica5 permette al pubblico di
guardare il processo della messinscena della pièce6.
Pirandello costruisce quindi un teatro sul palcoscenico di cui viene rappresentato un altro teatro laddove il protagonista è cosciente dell’importanza del suo
ruolo per lo sviluppo dell’azione di tutta la pièce. Questo non vuol dire che il
drammaturgo porta l’intreccio degli eventi ad una fine esatta, all’inverso, succede
che, coloro che leggono o guardano, abbiano la possibilità di immaginare la propria fine dell’opera data. Pirandello sembra esser aperto alle interpretazioni perché la struttura delle sue pièce non conclude niente. Inoltre, volendo interessare
3
In Italia questo termine appare nel 1919 dopo la prima messinscena de Il giuoco delle parti
(1918) svoltasi a Milano. Il „pirandellismo” costituisce il punto di riferimento applicato dai critici
all’interpretazione delle opere pirandelliane.
4
E. Goffman, Człowiek w teatrze życia codziennego, trad. H. Datner-Śpiewak e P. Śpiewak,
Edizioni KR, Varsavia 2000.
5
Essa si diffuse alla fine del Cinquecento ed all’inizio del Seicento, soprattutto nella letteratura inglese, per esempio in W. Shakespeare’a (1564 –1616).
6
P. Pavis, Słownik terminów teatralnych, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Breslavia 2002,
p. 542.
121
Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
il lettore più fortemente possibile, il drammaturgo siciliano crea un sistema di
didascalie molto suggestive che riflettono l’atmosfera delle scene presentate.
In Gombrowicz campeggia la presenza del „pirandellismo”. L’idea cruciale
della creazione letteraria del polacco, similmente a quella pirandelliana, afferma
che l’uomo vive sottomettendosi continuamente agli eventi assurdi che inventa
lui stesso. Egli segue ciecamente la forma riducendo la propria esistenza e deformando la vera immagine del mondo. In ogni istante esercita un impatto sugli
altri e anche gli altri l’influenzano imponendo certi tipi di comportamento.
Diviene dunque artificiale nei confronti di lui stesso e degli altri. Mascherandosi
e permanendo nel mondo della maschera e del gioco continuo di parole e di gesti,
sembra essere un attore che recita il suo ruolo sul palcoscenico della vita. Succede che lui voglia fuggire dalle norme portatrici della deformazione, però non
riesce mai a raggiungere lo scopo, e deve conseguentemente sottomettersi ad
un’altra forma che comincia a costituire di nuovo la via principale nella sua falsa
esistenza. In Ferdydurke7 (1937), che è il romanzo più famoso di Gombrowicz,
la lotta contro la forma acquisisce un carattere essenziale. Essa viene divisa in
tre tappe.
La fase iniziale si svolge nella scuola8 dove Beppe, il protagonista principale
fu costretto a ritornare. Egli intende opporsi ai modelli che vi vengono imposti,
imperniati non solo sul conservatorismo ma anche sull’infantilismo. La condotta
del corpo insegnante non è adeguata alle funzioni che esso dovrebbe rappresentare. Il mondo scolastico sembra deformato.
La seconda tappa ha luogo nella casa della famiglia Młodziakowie9 i quali,
solo in apparenza, non badano alla moralità. I genitori di Zuta non desiderano
che gli altri li considerino retrogradi e per questo motivo cominciano a nascondere il vero volto e recitare il loro ruolo sul palcoscenico della vita. Tuttavia,
Beppe innamorato di Zuta, riesce a smascherarli. Il protagonista decide di mandare una lettera firmata col nome di Zuta al suo compagno di scuola, Kopyrda ed
al professore Pimko. In essa invita gli uomini ad un incontro notturno nella camera
della figlia dei Młodziakowie. Quando gli „ospiti” giungono nella stanza della
Młodziak, Beppe sveglia i genitori. Subito, viene scoperta la presenza del giovane
Kopyrda il che, però, non li sconcerta. Sebbene divampino d’ira dopo aver notato
il professore Pimko il quale si nascose nell’armadio. Non sono in grado di sop7
W. Gombrowicz, Ferdydurke, Wydaw. Literackie, Cracovia 2001.
Un giorno, a casa di Beppe arriva il professore Pimko. Egli constata che nell’educazione del
„ragazzo” si notano numerose lacune. Per tale motivo Beppe è costretto a ritornare a scuola.
9
Beppe viene dai Młodziakowie anche grazie al professore Pimko.
8
122
Karol Karp
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
portare la venuta dei due uomini nella camera della loro figlia. Il padre attacca
gli „amanti”. L’evento finisce in tafferuglio.
La terza tappa si riferisce allo scontro con il mondo della nobiltà di campagna
rappresentato dalla famiglia Hurleccy. La realtà „rurale” si accentra sulle leggi
ben determinate secondo le quali ogni persona ha il suo posto e deve comportarsi
in modo adatto: tutto è sottomesso alla forma. Beppe, e soprattutto il suo amico
Mentina si oppongono, provocando degli avvenimenti miranti a cambiare la situazione. In effetti, i contadini si sollevano contro i „signori”. Beppe veramente vince
la battaglia con la forma? La risposta di Gombrowicz è esplicita: dalla forma si
può scappare solo in un’altra forma. Le azioni umane acquisiscono dunque un
carattere ridicolo; esse non hanno senso. Da quanto detto risulta ben evidente che
il mondo presentato in Ferdudurke, assomigliando all’universo delle opere pirandelliane, si caratterizza per il predominio del grottesco, ossia dell’assurdo. Il
protagonista principale intende combattere contro le convenzioni. Egli partecipa
a molti avvenimenti; sembra provocarli in quanto costruttore del proprio mondo.
Esso viene imperniato sui rapporti fra varie persone attraverso i quali si potrebbe
scoprire la verità concernente il loro „io” tuttavia, gli esseri umani divengono
falsi non solo nei confronti degli altri ma anche di loro stessi. Seguendo l’esempio dei Młodziakowie, decidono di accostarsi ad una maschera che diventa il
sinonimo della loro coscienza. Attraverso il „recitare a soggetto” si percepisce la
falsità della personalità umana che potrebbe provocare une crisi di identità. Il
ruolo trainante dell’improvvisazione rende i protagonisti simili agli attori che
soltanto interpretano una scena proveniente dal dramma della loro vita. In Ferdydurke la vita diviene il teatro nel quale sembra cruciale saper fare il „giuoco
delle parti”10.
Gombrowicz mostra di raro il vero volto dell’uomo tendendo a sottolineare il
conflitto che nasce fra l’individuo e la forma, e di solito esclusivamente in questo
istante si può notare parzialmente e momentaneamente la sua vera faccia11. Il protagonista di Gombrowicz gode spesso della forza creativa ed è capace di dare vita
al proprio mondo diventandone „spiritus movens”, ma infine non riesce a regnare,
a controllare tutto quello che ci avviene ed inizia ad esserne un prigioniero12. Deve,
quindi, interpretare continuamente non solo la condizione del proprio ego ma
10
L. Pirandello, Il giuoco delle parti, [in:] Maschere nude, a cura di Alessandro d’Amico,
Mondadori, Milano 1993.
11
Małgorzata Sugiera, Witold Gombrowicz Ślub. Więzień z wyboru, [in:] Dramat polski. Interpretacje – część II, a cura di J. Ciechowicz, Z. Majchrowski, słowo / obraz terytoria, Danzica
2002, p. 179.
12
Ibidem.
123
Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
anche la condizione del mondo appena creato, attribuendo nello stesso tempo
i significati nuovi a tutti i fenomeni presenti. Il numero eccessivo di „doveri” provoca la sua rovina. Enrico, il protagonista principale del dramma13 intitolato Matrimonio è un altro buon esempio; benché egli faccia esistere il proprio mondo, cerchi di fuggire dalla forma non riesce a trionfare ed infine vi si sottomette e condanna
tutto a come una catastrofe. Similmente a molte figure provenienti dal teatro di
Luigi Pirandello, si accinge a lottare contro le convenienze. Ricostruendo il mondo
in cui vive, inventa delle soluzioni nuove, sorprendenti e spesso provocatorie le
quali sono tenute a contrastare con l’ordine imposto dalla „chiesa degli uomini”.
In essa non c’è posto per Dio poiché „il nostro Dio è nato tra noi e da noi, e la
nostra chiesa proviene non dal cielo ma dalla terra, la nostra religione non dall’alto
ma dal basso. Noi stessi creiamo Dio e da qui inizia una messa umanamente
umana, bassa, familiare, oscura e cieca, terrena e selvaggia”14.
La forma si manifesta attraverso l’atteggiamento dell’uomo verso concetti
diversi i quali derivano dalle leggi, ossia dalla tradizione. Enrico, attraverso le
azioni oppure i desideri che mirano a cambiare la realtà ed introducono numerose
modificazioni, inizialmente non vi si sottopone poiché vuole creare qualcosa di
nuovo. Con la sottomissione del protagonista alle convenienze, però il suo universo, come quello presentato da Pirandello nella Nuova Colonia (1928), crolla
perché diventa un tipo di utopia. Il „raisonneur” progetta di far nascere una realtà
ideale volta alla realizzazione dei suoi scopi ma essa non può esistere perché trasgredisce certe regole. Esse risultano dalla forma da cui in Gombrowicz non si
riesce a scappare.
Nel Matrimonio Enrico si cala continuamente nella forma e sembra essere
cosciente delle conseguenze del predominio delle convenienze sociali nella sua
condotta. Esse fanno si che l’uomo finga davanti agli altri e a se stesso. Bisogna
accennare che nell’universo teatrale gombrowicziano, come in quello pirandelliano, l’essere umano non è che una marionetta. Enrico capisce che l’individuo
deve accostarsi ad una maschera e poi non sa togliersela dal volto. L’avvicinamento ad essa, ossia l’immersione profonda nel mondo della finzione rendono il
protagonista simile all’attore che recita solo il suo ruolo. Da ciò risulta che la vita
13
Gombrowicz scrisse solo quattro opere drammaturgiche, quali: Ivona, principessa di Burgogna (1938), Matrimonio (1953), Operetta (1966) e Storia (in frammenti, ricostruita dopo la
morte dell’autore a base di suoi appunti), ma senza dubbio ci incorporò le idee più importanti sul
suo modo di „fare teatro” sia dal punto di vista tecnico che tematico. Lo scrittore rileva spesso
l’importanza dei drammi nel capire bene la realtà.
14
W. Gombrowicz, Il matrimonio, trad. Giulia De Biase, Collegium Columbinum, Cracovia
2004, p. 16.
124
Karol Karp
diviene inerente al teatro. Sia nella vita che nel teatro l’uomo recita la sua parte.
Enrico si rende conto che il suo universo non è che una recitazione:
Enrico: […] Io sono solo […] davanti a questo mondo meschino, terribile. Questa
[…] continua recitazione, queste parole prefabbricate […]. La mia umanità la sto
solo recitando! No, io non esisto, non sono nessun „io”, ah, ah, oltre me, oltre me
stesso io mi creo15.
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Da quanto detto risulta ben evidente che nella pièce si assiste al fenomeno
della teatralizzazione della vita umana. Essa si rivela imbevuta di concetti che
fanno pensare al teatro. La realtà espressa nel Matrimonio, come quella teatrale,
è caratterizzata dalla presenza costante della maschera, della finzione, ossia
dell’artificiosità. Lo stesso Enrico, perdendosi continuamente nei nuovi ruoli,
nelle nuove maschere, come del resto i personaggi creati nella sua coscienza,
è molto artificiale16. Il mondo scenico si integra facilmente con l’esistenza vera.
Oltre alla teatralizzazione della vita umana nella pièce gombrowicziana si possono individuare altri procedimenti metateatrali. Essi si scoprono attraverso l’uso
frequente di didascalie molto suggestive. Già nel primo atto della pièce Gombrowicz commenta il comportamento dei protagonisti i quali, atteggiandosi
a figure diverse, si accingono a recitare bene il loro ruolo:
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
Enrico: Finalmente qualcuno… Mi scusi, per caso, un ristorante, qui… (silenzio)
È un ristorante?
Padre: E che vi frega?
Enrico (atteggiandosi a viaggiatore): È possibile avere qualcosa da mangiare?
Padre (atteggiandosi a oste): È possibile, ma meglio se non gridate.
Enrico: (liberamente, a voce alta e in modo teatrale): È evidente che […] questo
mondo brulica di pazzi17.
Nelle didascalie Gombrowicz suggerisce che i protagonisti non siano che
attori. Inoltre loro stessi hanno l’impressione di trovarsi nel teatro e recitare la
commedia della vita:
15
Ibidem, p. 24.
M. Delaperrière, Marginalność i transgresja: Gombrowicz i Genet, [in:] Witold Gombrowicz nasz współczesny, a cura di Jerzy Jarzębski, Universitas, Cracovia 2010, p. 478.
17
W. Gombrowicz, op.cit., pp. 1 – 2.
16
125
Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka
Enrico: Non voglio essere l’unico a rimanere in piedi […] Lo sa il diavolo quello
che sta succedendo. […] Io sono inginocchiato dinanzi a lui, e lui dinanzi a me.
Che teatrino! Che buffoni! […] Che schifezza! […] Devo conformarmi alla situazione, ma non credere che io prenda sul serio questa commedia… Lo faccio solo
per curiosità18.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Occorre sottolineare che nel Matrimonio si osserva una forte tendenza a provare l’esistenza di uno stretto legame fra la vita e il teatro. Nel dramma di Gombrowicz le due nozioni vanno di pari passo.
Riflettendo sulla presenza del „pirandellismo” in Gombrowicz, occorre fare
attenzione a tutti i suoi componenti strutturali; bisogna dunque evidenziare il
modo di costruire il carattere del protagonista, l’immagine dell’individuo imprigionato nelle catene prodotte sia dalla società che dalla tradizione; il processo
e i meccanismi di comunicazione usati dagli individui viventi nel mondo fittizio
(che costituisce ovviamente il mondo in cui viene ambientata l’azione dell’opera),
le regole che vengono imposte in questo falso mondo che oscilla fra il vero, l’irreale e il sogno. Inoltre pare molto significativo il problema di presentare il
legame fortissimo fra la vita e il palcoscenico per cui è cruciale la necessità di
descrivere i meccanismi che fanno agire i personaggi i quali recitano il loro ruolo
sul palcoscenico della vita.
Bisogna precisare che il „pirandellismo” di Gombrowicz converge con quello
di Franz Kafka19; nel corpus letterario kafkiano i suoi elementi si riferiscono ad
una particolare costruzione del mondo pieno di eventi onirici, ad un specifico tipo
di protagonista ed alla teatralizzazione della vita umana.
Il romanzo più famoso di Kafka intitolato Il Processo20 (1925) appartiene alla
cosiddetta „trilogia della solitudine”. Oltre ad esso ne fanno parte Il Castello21
(1926) e America22 (1927). La problematica che vi viene toccata accomuna tutte
le opere. Si scopre, dunque, l’individuo il quale è costantemente sottoposto alla
lotta contro la realtà che gli sembra ostile. Il protagonista cruciale de Il Castello
(K.) deve affrontare l’assurdo della sua situazione. Giunto in un villaggio per
potervi abitare è costretto ad ottenere un permesso, che può essere emesso solo
18
Ibidem, pp. 7 – 10.
Va notato che Kafka non volle pubblicare le sue opere. Esse furono messe a disposizione
dei lettori, per mezzo di Max Brod, l’amico di Franz, dopo la morte dell’autore.
20
F. Kafka, Processo, trad. Bruno Schulz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Varsavia 2007.
21
Idem, Castello, trad. K. Radziwiłł e K. Truchanowski, Państwowy Instytut Wydawniczy,
Varsavia 2008.
22
Idem, America, trad. J. Kydryński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Varsavia 2008.
19
126
Karol Karp
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
dagli ufficiali i quali lavorano nel castello che domina il paesino. Fra poco K. si
rende conto che tutte le decisioni relative alla vita della piccola comunità, dove
rimane, dipendono dalla macchina burocratica. Nei confronti di essa l’uomo non
riesce a fare niente; deve immergersi nel marasma, ossia nell’assurdo della sua
condizione e aspettare la „sentenza”. Il mondo presentato nell’opera viene penetrato dallo scetticismo. Gli eventi che capitano sono lontani dalla ragione e vicini
alla follia. L’aspetto del villaggio coperto di nebbia insieme all’atmosfera della
paura che accompagna la vita dei protagonisti fanno pensare ad una sorta di
incubo dove l’uomo è destinato ad una sconfitta. K. si sente perduto davanti alla
potenza del „castello”. Occorre rilevare che Kafka, come Pirandello, sviluppa
spesso l’azione delle sue opere negli spazi chiusi oppure limitati. Per tale motivo
i protagonisti potrebbero avere l’impressione di trovarsi in una „stanza della
tortura”23.
La realtà e la condizione dell’individuo espresse nell’America sono inerenti
a quelle presentate sia ne Il Processo che ne Il Castello. Nel romanzo un giovanotto parte per l’America dove emergono tante difficoltà da affrontare. Ancora
una volta la vita diventa una tappa difficile con molti crucci. La terra nuova e sconosciuta appare come un posto in cui l’uomo si perde facilmente, e per lo più non
può contare sull’aiuto altrui.
Occorre mettere in evidenza che la realtà delle opere kafkiane ha una dimensione singolare. Essa è imbevuta di situazioni grottesche o semplicemente
assurde24. Nel Processo, il romanzo cruciale di Kafka, domina l’assurdo inerente
a situazioni diverse. Esso condiziona „l’esistenza” di altre sue varianti le quali ne
derivano. Il filo conduttore dell’opera è imperniato sul problema che deve affrontare il protagonista principale, Josef K. Un giorno, al risveglio, egli viene dichiarato in arresto da due persone che entrarono nella sua camera; non si informa
delle cause dell’imputazione, di più è sicuro di non aver commesso. Inizialmente
„l’accusato” non prende sul serio la situazione in cui si trova. Fra poco, però, si
rende conto della sua gravità; scopre che numerose persone sono coinvolte nell’indagine. Il „processo” di Josef K. sembra irragionevole già nella sua essenza poiché, difatti, esso non avrebbe dovuto avere luogo. L’assurdo di questa situazione
della quale è imbevuta la trama dell’opera viene rafforzato da altri fattori. Fra essi
va soprattutto evidenziato il carattere delle persone la cui condotta non si adegua
23
G. Macchia, Pirandello o la stanza della tortura, Mondadori, Milano 1981.
L’assurdo in Kafka è dalla struttura pluridimensionale. Si riferisce alla situazione, al protagonista o alla psicologia.
24
127
Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
alla funzione sociale che rappresentero. Si tratta particolarmente del giudice25
e dell’avvocato Huld26 i quali si occupano del „processo” di Josef K.
L’assurdo relativo alla psicologia si può percepire attraverso l’atteggiamento
del protagonista principale verso il suo „processo”. Col tempo egli accetta consapevolmente di essere „colpevole” benché sappia di non aver commesso alcun
reato. A tale cambiamento contribuiscono varie persone le quali lo convincono
continuamente a doversi sottomettere a una pena che sembra ineluttabile. Fra esse
si trova il pittore Titorelli27 il quale, suggerendo l’impotenza „dell’accusato”, lo
informa che in teoria esistono tre possibilità di lottare contro il „processo”. È probabile che l’imputato sia assolto ma soltanto apparentemente; può ottenere la
dilazione o l’assoluzione completa il che però non avvenne mai. In conseguenza
Josef K. si sente costretto a sottoporsi alla „forza superiore” che va interpretata
in quanto una sorta di forma. Essa si presenta attraverso situazioni, convenzioni
o stati da cui non è possibile scappare.
Ne Il Processo si assiste ad una visione tragica dell’esistenza umana. La storia di Josef K. riflette la vita stessa la quale imprigiona l’uomo e non dandogli
una via di scampo lo destina alla sconfitta, ossia alla morte. Kafka, presentando
la situazione dell’individuo in tale modo e non precisando come lui potrebbe
provare a lottare contro l’insensatezza della sua sorte, sembra servirsi di „allegoria vuota”. Essa si percepisce anche in Pirandello e si riferisce soprattutto alla
sua filosofia inerente all’uomo, descritta dettagliatamente nell’Umorismo28 (1908).
L’agrigentino sottolinea la posizione deplorevole dell’individuo ma come Kafka
non analizza soluzioni possibili dei problemi.
La costruzione del personaggio kafkiano rispecchia pienamente quella pirandelliana. La realtà in cui vive è piena di segreti, di reticenze e di leggi assurde
che bisogna rispettare. Per tale motivo essa diviene insopportabile e provoca
l’alienazione. Le esigenze imposte dal microcosmo kafkiano influiscono sulla
vita dell’individuo in modo rilevante. Egli è spesso coinvolto negli affari seri dai
quali dipende la sua esistenza, ma non riesce ad influenzarli in nessun modo. Il
protagonista di Kafka desidera lottare contro le convenzioni, tuttavia la sua bat25
Il giudice che cita l’accusato in giudizio non lo informa né dove né quando deve venire.
Inoltre, si scopre che il posto in cui viene situato il Tribunale è una camera presa in affitto nell’appartamento della lavandaia.
26
L’avvocato Huld non aiuta Josef K. in nessun modo. Quando il protagonista non vuole più
usufruire dei suoi servizi, egli umilia un cliente per mostrare a Josef K. come sono trattati altri
accusati. Huld appartiene al mondo della giurisprudenza, dunque si sente privilegiato. Bisogna
sottoporsi alla sua volontà.
27
Va notato che anche egli collabora col Tribunale.
28
L. Pirandello, L’umorismo, Mondadori, Milano 1992.
128
Karol Karp
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
taglia viene destinata al fallimento. La forma vince sempre e rende l’essere umano
infelice. Da essa non si può fuggire, il suo statuto è determinato e per questo
motivo l’esistenza pare priva di senso. L’uomo si sforza di difendere il suo „io”
ma senza risultati. Dalla situazione risulta una profonda crisi di personalità, ossia
di identità poiché egli si rende conto dell’inutilità delle sue azioni. Gli ideali su
cui costruiva le fondamenta del suo essere si perdono nei confronti della realtà
cruda ed oscura. Per lo più, è da rilevare che il mondo del Processo viene difficilmente determinato dal punto di vista spazio-temporale. Il tempo insieme al
luogo sono ignoti; le vicende che capitano potrebbero succedere in qualsiasi
momento ed in ogni posto. Il fatto decide della dimensione universale dell’opera
kafkiana.
Ne Il Processo campeggia la sparizione della frontiera tra la vita, il sogno,
ossia l’incubo e il teatro. Il carattere assurdo dell’esistenza fa nascere dubbi
riguardanti il suo statuto reale. Nell’opera regna un’atmosfera piena di timore e di
solitudine. L’abbondanza di scene oniriche rafforza l’espressività dei sentimenti
relativi al cauchemar. Per lo più, ci sono dei frammenti i quali si caratterizzano
per l’uso di un altro elemento del „pirandellismo”, quale la teatralizzazione della
vita umana. Nel Processo è percettibile la presenza frequente di una sorta di
„platea”29 la quale accompagna Josef K. nei momenti più importanti. Essa viene
composta da alcune persone che continuamente osservano „l’accusato”. Si constata che il protagonista recita soltanto il suo ruolo sul palcoscenico della vita.
Va aggiunto che esso è tragico.
Pirandello, Gombrowicz e Kafka vanno elencati fra i massimi esponenti della
letteratura europea. Occorre sottolineare che fra le loro opere si notano numerosi
punti di convergenza. È da rilevare che sia la creazione di Gombrowicz che quella
di Kafka sono imbevute di elementi pirandelliani. Il fatto risulta dalla visione
simile della vita, ossia dell’esistenza umana. Gli autori si concentrano sull’individuo che viene presentano come una marionetta incapace di agire; una marionetta la quale non mostra mai il vero volto e vive una crisi profonda di personalità,
ossia di identità. Il suo microcosmo è pieno di situazioni assurde. Nei saggi pirandelliani, gombrowicziani e kafkiani fa spicco la presenza del relativismo e dello
scetticismo. Da quanto detto risulta ben evidente che nelle opere degli autori suddetti si possono ritrovare numerose strutture tematiche le quali formano una sorta
di omogeneità.
29
Essa si raggruppa ad esempio nel Tribunale durante la prima audizione di Josef K.
129
Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka
Summary
PIRANDELLO’S STRUCTURES IN THE WORKS
OF GOMBROWICZ AND KAFKA
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
The aim of the article is to explore the structures used by Pirandello in his works and to
investigate their influence on the operas of Gombrowicz and Kafka. The paper is divided
into three parts: the first is devoted to Pirandello’s structures, the second provides an
analysis of their presence and modification in the selected works of Gombrowicz, and the
final part elaborates on several points of similarity between the operas of Pirandello and
Kafka. The article shows that despite some slight differences, the works of Pirandello,
Gombrowicz and Kafka are remarkably similar.
sy
te
tu
M
Streszczenie
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
Celem niniejszego artykułu jest ukazanie tzw. struktur teatralnych obecnych w twórczości Luigiego Pirandella, m.in. przez odniesienie się do fenomenu „pirandellizmu” oraz
określenie zakresu ich występowania w wybranych utworach Gombrowicza i Kafki. Szkic
składa się z trzech części: pierwsza jest poświęcona cechom strukturalnym dzieła Pirandella, druga analizuje powinowactwa odnoszące się do stylu Gombrowiczowskiego, ostatnia natomiast ma na celu przedstawienie podobieństw zauważalnych między Pirandellem
a Kafką.
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Domenica Perrone
Ko
pe
rn
ik
a
(Università degli Studi di Palermo)
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
TOPOGRAFIE LETTERARIE.
IDENTITÀ E ALTERITÀ DELLA SICILIA
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
In un articolo del 1967, Leonardo Sciascia, commentando le affermazioni di un
critico letterario contemporaneo, che non riusciva a capire „come si potesse legare
ad un luogo una vita e l’opera di tutta una vita”, così affermava:
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
per parte nostra non riusciamo a capire come si possa far critica senza aver capito
questo inalienabile e inesauribile rapporto, in tutte le sue infinite possibilità di
moltiplicarsi e di rifrangersi, di assottigliarsi, di mimetizzarsi, di essere rimosso
e nascosto. Nessuno è mai riuscito a rompere del tutto questo rapporto, a sradicarsi
completamente da questa condizione, e i siciliani meno degli altri1.
Un rapporto inalienabile, inesauribile. Gli scrittori siciliani sono consapevoli
che, se vogliono dire qualcosa del mondo, è dalla sofferta e privilegiata nello
stesso tempo, postazione della loro isola che possono farlo in modo convincente
e duraturo. Lo sanno tutti, da Verga ai giovani scrittori odierni (ma potrei, invece,
perfino ricordare il siracusano Cesare Gaetani che, nel 1797, per imbastire i suoi
idilli piscatorii ebbe necessità di ambientarli in un luogo reale come la sua tonnara di Fontanebianche).
E certo mostra di saperlo bene, da ultimo, Giorgio Vasta nel compiere, nella
sua città, quella che egli definisce metaforicamente un’operazione di carotaggio,
1
Cfr. L. Sciascia, L’ordine delle somiglianze, [in:] Cruciverba, Einaudi, Torino 1983, p. 24.
132
Domenica Perrone
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
ovvero di prelievo di campioni di vita quotidiana, per raccontarci un po’ dell’Italia in cui viviamo oggi. È già eloquente, infatti, che in Spaesamento lo scrittore,
ricorrendo a una scrittura di tipo diaristico, dichiari di aver deciso di trascorrere
a Palermo i pochi giorni delle ferie rimastegli perché „gli ultimi mesi di percezione delle cose sono stati esacerbazione e smaltimento, l’esperienza incomprensibile di un luogo, l’Italia, che è mortificazione di ogni impulso”2.
Ecco, da questo osservatorio esemplare, muovendosi per la città, da via Sciuti
alla spiaggia di Mondello a via Libertà a via Ruggero Settimo e al mercato del
Capo, Vasta può misurare e comprendere insieme alla sua mutazione quella
dell’intera nazione e chiarire il mistero dell’Italia berlusconiana. Importante in
tal senso è il surreale colloquio finale che egli immagina di avere con capitan
Harlock e con Stefi. Da una parte l’eroe dei fumetti giapponesi e dall’altra la
sbrigliata ragazzina incontrata al Capo lo aiutano a capire che Berlusconi, per
esempio, „non è la causa del presente”, che egli, cioè, non crea, non genera, ma
rivela, e, in altri termini, „è la manifestazione di un impulso intrinseco alla nostra
storia e alla nostra identità”. Un rilievo questo che credo offra anche un importante spunto di riflessione sul tema del nostro convegno.
Se si considera intanto che la nozione di identità, come ha mostrato Adriana
Caravero in un suo bel libro Tu che mi guardi, tu che mi racconti. Filosofia della
narrazione, si accompagna alla nozione di narratività, o come direbbe la Arendt,
alla storia che ci si lascia dietro, si potrà intendere meglio quella che anche per
merito dei suoi scrittori appare come un ‘eccesso’ di identità della Sicilia.
Un’identità che si è costruita culturalmente nel costante confronto con l’altro,
indissolubilmente intrecciata con l’alterità, prima di rischiare di scivolare, come
direbbe ora Vasta, nell’„indistinzione”, nell’odierna „nebulosa italiana in cui si
emulsionano le distinzioni e tutto si confonde e si annulla”3.
Ancora una volta, da una periferia, che è però al centro del Mediterraneo, il
mare „crocevia”, il mare „eteroclito” dove „tutto si mescola e si ricompone in
una unità originale”4, da un’isola, che per la sua collocazione geografica e per la
sua storia si è configurata nel tempo come luogo di dialogo e di scambio, è possibile sorprendere più che altrove la trasformazione in atto del paese.
Un’identità plurale, impura, quella della Sicilia che si è definita attraverso il
racconto ininterrotto e serrato che gli scrittori ne hanno fatto, con maggiore inten-
2
3
4
G. Vasta, Spaesamento, Editori Laterza, Bari 2010, p. 4.
Ibidem, p. 105.
Cfr. F. Braudel, Il Mediterraneo, Newton & Compton Editori, Roma 2002, p. 26.
133
Topografie letterarie…
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
sità e con una pronuncia sempre più riconoscibile, a partire soprattutto dalla
seconda metà dell’Ottocento per arrivare ai nostri giorni. Una realtà di frontiera,
a cavallo di culture diverse, che è un crogiuolo di esperienze esistenziali e storiche, è stata proposta, per forza di scrittura, come metafora del mondo attraverso
una varietà di voci e di sguardi acuminati e dolenti costituendo una tradizione
forte e vitale.
Leonardo Sciascia, che con grande consapevolezza ha impersonato, tra illuminismo ed esistenzialismo, tra insularità e cosmopolitismo, tale tradizione,
riassume in una definizione memorabile il significato della Sicilia letteraria
parlando, in particolare, di Vitaliano Brancati. In un saggio a lui dedicato, lo
scrittore di Racalmuto osserva, infatti, che per comprendere appieno la pagina
brancatiana, la sua sintassi segreta, bisogna tener conto di un’idea, o credenza,
che vi circola e, cioè, dell’idea della Sicilia „come luogo della più vasta e acuta
intelligenza umana: ma di un’intelligenza che è remora e dolore”5 Un’idea questa, e Sciascia parla anche per sé, che più o meno „intellettualizzata”, in fondo
è di ogni siciliano e a cui, ovviamente, dà un forte spessore conoscitivo la
seconda parte della proposizione, col definire, qualificare, attraverso i termini
del predicato nominale, remora e dolore, la nozione di intelligenza siciliana in
senso esistenziale.
Ma già, nel 1950, Salvatore Quasimodo, alle prime battute di un suo scritto
saggistico, intitolato Una poetica, ricorreva al termine „dolore” proprio nel mettere a fuoco il nodo centrale del tema della Sicilia nella sua poesia:
©
C
op
yr
ig
Maravigliosamente
un amor mi distringe
Questi versi di un antico poeta della mia terra, Jacopo da Lentini, mi aiutano a iniziare un discorso un po’ difficile sul punto più segreto, sebbene in apparenza maggiormente evidente, di rotazione della mia poesia. La parola isola, o la Sicilia,
s’identificano nell’estremo tentativo di accordi col mondo esterno e con la probabile sintassi lirica. Potrei dire che la mia terra è „dolore attivo”, al quale si richiama
una parte della memoria quando nasce un dialogo interiore con una persona lontana o passata all’altra riva degli affetti. Potrei dire altro: forse perché le immagini
si formano sempre nel proprio dialetto e l’interlocutore immaginario abita le mie
valli, cammina lungo i miei fiumi. e sarebbe un’indicazione sempre vaga, un voler
determinare una matematica là dove non c’è che il mormorìo dei primi numeri.
5
Cfr. L. Sciascia, Del dormire con un solo occhio, [in:] V. Brancati, Opere. 1932 – 1946, a cura
di L. Sciascia, Cronologia di D. Perrone, Classici Bompiani, Milano 1987, p. IX.
134
Domenica Perrone
Ma poi: quale poeta non ha posto la sua siepe come confine del mondo come limite
dove il suo sguardo arriva più distintamente? La mia siepe è la Sicilia; una siepe
che chiude antichissime civiltà e necropoli e latomìe e telamoni spezzati sull’erba
e cave di salgemma e zolfare e donne in pianto da secoli per i figli uccisi, e furori
contenuti o scatenati, banditi per amore o per giustizia6.
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Dalla prospettiva del fare poetico, e dalla capacità di penetrazione immediata
che gli è propria, l’autore di Ed è subito sera (1942) risale, per virtù di concentrazione, alle origini, al cuore stesso della sua scrittura e ne chiarisce il nodo
segreto, il nucleo ideativo: la Sicilia.
Questa coincide, per lui, con l’estremo tentativo di trovare un accordo col mondo
esterno. L’isola, in altri termini, è lo spazio in cui l’io mette in scena concretamente
l’eterno scontro tra desiderio inesausto di felicità e scacco e compie lo sforzo
costante di superare l’ostacolo, la resistenza che sempre gli oppone la realtà, l’altro
da sé. E come tale essa è esperienza del dolore. Dolore, tuttavia non arreso.
Da questo confine (che porta i nomi antichi di Siracusa, di Gela, Agrigento
Solanto, Tindari, del fiume Imera, del Platani), da questo confine che è una lente
speciale, in cui sono depositate le stratificazioni di una cultura millenaria, il poeta
siciliano guarda le contraddizioni del vivere senza mai rinunciare ad „un’aspirazione di cordialità e di colloquio”, ad un’„apertura sentimentale” verso gli uomini
e le cose.
Si ripropone nella poesia di Quasimodo la dicotomia gioia-pena, luce-ombra,
vita-morte tipica della letteratura dei siciliani:
©
C
op
Ognuno sta solo sul cuor della terra
trafitto da un raggio di sole:
ed è subito sera7.
Di ciò ha piena consapevolezza, insieme a lui, anche, Vitaliano Brancati, che
fu peraltro descrittore di vere e proprie topografie interiori (si ricordi per inciso
la singolare mappa da lui approntata per spiegare il diverso modo di essere e di
agire dei siciliani di costa orientale e dei siciliani di costa occidentale, gli uni
dotati di ironia e gli altri assillati dal rovello filosofico).
6
S. Quasimodo, Una poetica, [in:] Poesie e discorsi sulla poesia, a cura e con introduzione di
G. Finzi, Arnoldo Mondadori Editore, Milano 1971, p. 277.
7
S. Quasimodo, Ed è subito sera, [in:] op.cit., p. 9.
135
Topografie letterarie…
Ad apertura del suo romanzo Paolo il caldo (pubblicato postumo nel 1954),
lo scrittore, nel fare un bilancio autobiografico, sente riaffiorare il ricordo della
luce isolana:
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
In questi ricordi, la cosa che più si isola dalle altre, sebbene mi sia apparsa sempre
mischiata alle altre e addirittura come un aspetto di esse, è la luce. Questa potenza
del cielo d’agosto, e anche, forse meglio, di gennaio, mi soggioga la memoria […].
E tuttavia, nonostante la sua intensità, o forse a causa di questa, la luce del sud
rivela nella memoria una profonda natura di tenebra. Nella sua esorbitanza, varca
continuamente i confini del regno opposto, e quando si dice ch’è accecante, si
vuole forse alludere, senz’averne esatta coscienza, a certi guizzi di buio che vengono dal suo interno, a certi squarci sulla notte cupa come può farli un’eclissi nel
cielo di mezzogiorno…8
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
La luce del sud, descritta in tutte le sue sfumature e gradazioni, viene rappresentata da Brancati come un’esperienza unica che, con le sue sollecitazioni opposte, segna in modo profondo la psicologia degli isolani: l’impulso alla felicità,
generato dalla sua prorompente luminosità, viene continuamente contrastato dalla
sua parte luttuosa che genera malinconia e tetraggine.
Così declinato, il topos della luce, che coincide con quello della Sicilia, diviene
innanzitutto figura di una peculiare condizione esistenziale. A questa rimanda,
certo, „quell’espressione di angoscia che raggrinza i volti anche dei giovani,
quell’abuso di gramaglie e di interminabili discorsi sulla malattia e sulla morte”
notati dallo scrittore, ma pure „la felicità folle, piena di risate che squarciano l’aria
di beffe e di invenzioni scandalose, quale suole scoppiare nei banchetti profani
durante le calamità”.
Un topos questo così radicato negli scrittori siciliani da rinviare potremmo
dire ad una tipica „fenomenologia dell’immaginazionene” o meglio ancora
a una „fenomenologia dell’anima” isolana (come ci potrebbe suggerire Bachelard), che ritroviamo, per esempio, nuovamente declinato da Vasta quando parla,
contro la retorica della luce, di ‘nictalopia’ (cioè dell’istinto per il buio) dei
palermitani9.
Di „Paradiso, ma anche di luogo di ombra e di pena” aveva ancora parlato,
trent’anni dopo Brancati, Gesualdo Bufalino in un suo articolo, intitolato Pro
8
V. Brancati, Paolo il caldo, [in:] Romanzi e saggi, a cura di M. Dondero, con un saggio introduttivo di G. Ferroni, Arnoldo Mondadori Editore, Milano 2003, pp. 828 – 829.
9
Cfr. G. Vasta, op.cit., p. 38.
136
Domenica Perrone
Sicilia, raccolto poi, non a caso, sotto l’insegna più generale del volumetto La
luce e il lutto:
È come se, navigando fra Scilla e Cariddi, sul solco della nave due sirene affiorassero e vi tentassero con due lusinghe contrarie: una celeste, che parla di gelsomini
d’Arabia, letizie di luna, spiagge simili a guance dorate; l’altra scura, infera, con
mezzogiorni ciechi a picco sulle trazzere e sangue che s’asciuga adagio ai piedi di
un vecchio ulivo. Nel rapporto tra queste due voci, nel loro incontro scontro, consonanza e dissonanza, sta il segreto doloroso e la ricchezza della nostra storia10.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Il tema brancatiano torna ad essere modulato dalla penna borrominiana
dell’autore di Diceria dell’untore (1981) arricchendosi di nuove immagini e di
nuove figurazioni topografiche che puntano a svelare il segreto doloroso e la ricchezza della storia isolana.
Chiunque voglia accostarsi alla cultura siciliana dovrà tener conto, suggerisce
lo scrittore, delle due voci alterne che la compongono, della „presenza sulfurea”
e della „presenza divina” che la contraddistinguono e „spiare in ogni parlata
o mimica indigena, in ogni spettacolo naturale e contegno umano, la testimonianza, ora alterna, ora contemporanea, di un fumo nero e di un fuoco”11.
E qui potremmo, sempre sulla pista del tema del tema dell’identità, notare
come nel processo di identificazione sia indispensabile la relazione con l’altro,
l’intreccio indispensabile tra lo sguardo interno e lo sguardo esterno. Proprio
a proposito della luce, ad esempio, può essere molto interessante confrontare la
rappresentazione degli scrittori siciliani con la diversa rappresentazione datane
dagli scrittori stranieri, a cominciare da Goethe che, il primo aprile 1787, entrato
nel porto di Palermo rileva subito la speciale qualità della luce:
La città, situata ai piedi d’alte montagne, guarda verso nord; su di essa, conforme
all’ora del giorno, splendeva il sole, al cui riverbero tutte le facciate in ombra delle
case ci apparivano chiare. A destra il Monte Pellegrino con la sua elegante linea in
piena luce, a sinistra la lunga distesa della costa, rotta da baie, penisolette, promontori.
Nuovo fascino aggiungevano al quadro certi slanciati alberi dal delicato color verde,
le cui cime, illuminate di luce riflessa, ondeggiavano come grandi sciami di lucciole
vegetali davanti alle case buie. Una chiara vaporosità inazzurriva tutte le ombre12.
10
11
12
G. Bufalino, Pro Sicilia, [in:] La luce e il lutto, Selleria, Palermo 1988, p. 13.
Ibidem.
J.W. Goethe, Viaggio in Italia, Mondadori, Milano 1983, p. 254.
137
Topografie letterarie…
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Ma se agli occhi dell’affascinato visitatore nordico l’intensità della luce esalta
la bellezza dei luoghi fino ad intridere di sé anche le ombre, agli occhi degli scrittori siciliani essa ordisce una trama barocca di chiaro e di scuro, di pieni e vuoti, di
presenza e assenza: dalla prospettiva di una cognizione interna (ma capace di estraniarsi e porre una distanza), radicata in un’esperienza vitale che li segna profondamente, essi danno, in tal modo, un resoconto, solidale e critico ad un tempo, della
propria terra e realizzano, polifonicamente (ma stabilendo pure una tradizione,
richiamandosi l’un l’altro) una esemplare „letteraturizzazione” tra mito e storia.
La peculiarità di tale fenomeno culturale di lunga durata fu riconosciuta con
lucidità, e qualche punta di apprensione, da Sebastiano Aglianò, uno studioso
siracusano formatosi a Pisa alla scuola di Luigi Russo, professore a Siena, che,
all’indomani della seconda guerra mondiale, in un libro intitolato Cos’è questa
Sicilia (che molto piacque, al suo apparire, a Montale) meditava sull’isola e sulla
sua storia: sin dal titolo l’autore poneva sul tappeto a suo modo il problema
dell’identità, se è vero che non si può fare un discorso sul „chi” senza un „che
cosa”. Non è un caso che nell’introduzione l’autore dichiarasse di avere scritto
soprattutto perché i siciliani imparassero a conoscersi meglio guardando criticamente la loro storia. A questa Aglianò faceva risalire, per esempio, la loro malinconia segreta, la loro dissonanza con la vita da cui pure nasceva quella sorta di
ricreazione, trasfigurazione, letteraria operata dagli scrittori dell’isola:
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
Lo scrittore siciliano ha sempre un conto da risolvere con la sua terra nativa; e lo risolverà in un’opera che può chiamarsi Cavalleria rusticana, o I mafiusi di la vicaria
o Don Giovanni in Sicilia o Conversazione in Sicilia, in un’opera, cioè, destinata ad
ingrandire il mito o a introdurne altri. L’astrattismo comincia dalla Sicilia e si perpetua sino all’ultima cima delle Alpi: così il settentrionale conosce molte cose, liete
o tristissime, della vita isolana, ma attraverso una patina letteraria e sentimentale; come
se si trattasse di fatti appartenenti non ad un luogo reale, ma ad una terra immaginata
da un gioco di fantasia. Questa patina letteraria limita e condiziona il suo interesse,
anche dinanzi agli avvenimenti più clamorosi. Il suo interesse; e, insieme, quello di
tutto il Paese: ciò che si dice l’opinione pubblica italiana riguardo alla Sicilia13.
L’osservazione antropologica, la considerazione dei secolari problemi della
Sicilia, delle sue annose difficoltà storiche, in uno con l’urgenza di risalire all’in13
Il passo citato è tratto dall’edizione che gli editori Corbo e Fiore di Venezia hanno pubblicato nel 1982 con la prefazione di Leonardo Sciascia e cinque acqueforti di Domenico Faro, la
ristampa porta il titolo Questa Sicilia (cfr. p. 16).
138
Domenica Perrone
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
treccio di responsabilità locali e nazionali per porre le basi di un risveglio del
popolo siciliano, prospettavano al severo sguardo autocritico di questo autore
molto amato da Sciascia il rischio che il racconto fattone dagli scrittori allontanasse, paradossalmente, in un’aura di irrealtà la questione siciliana.
E tuttavia è nella rappresentazione che i suoi figli più sensibili ne hanno dato,
con una scrittura necessitata, che si può sorprendere la parte più segreta della
Sicilia, e giungere al cuore delle sue contraddizioni.
A cominciare da Verga. Da lui occorre iniziare per una più compatta e definita
delineazione di questa dimora, anche se delle anticipazioni possiamo rintracciarle
in alcuni scrittori meno noti ma non per questo poco interessanti, dei secoli passati, come accade con Argisto Giuffredi, autore, sul finire del Cinquecento, degli
Avvertimenti cristiani. Allo scrittore catanese si deve, però, la prima fondante
rappresentazione del modo di essere dei siciliani. Con uno sguardo tra „distratto”
e „mortificato” (questi aggettivi li usò per lui l’amico De Roberto) egli contestava
gli sviluppi della storia ancorando la propria dolorosa concezione del vivere alle
verità assolute di un mondo ancestrale. Come „un gigante carcerato” (così lo
definiva Brancati in un saggio a lui dedicato) Verga, dopo avere inverato nei suoi
pescatori di Acitrezza, nei suoi contadini di Vizzini (e si ricordi che per il territorio di Vizzini si muove alacremente un personaggio in ascesa come Don
Gesualdo), di Viagrande e così via, una tavola di arcaici valori, li sottopone
insieme alla nozione di destino al traumatico avvento della modernità14.
„Per menare il remo bisogna che le cinque dita s’aiutino l’un l’altro”; „La casa
ti abbraccia e ti bacia”; „»ad ogni uccello il suo nido è bello« e »desidero morire
dove sono nato«. »Beato chi muore nel proprio letto«”. Nelle sentenze indimenticabili di padron ‘Ntoni lo scrittore, riassumeva, indicando il luogo per eccellenza dell’identità cioè la casa, i sentimenti profondi di ogni siciliano e con una
istantanea indelebile delineava una precisa antropologia o, se si vuole, elaborava,
come poi farà Sciascia, una sorta di sociologia interiore da far scontrare con la
„fiumana del progresso”.
Interamente immersa nella storia, invece, è la Catania di Federico De Roberto.
Essa diviene, come ha mostrato Natale Tedesco, quel „gran teatro del mondo”15
in cui una folla di personaggi, con al centro gli aristocratici Uzeda, mostra il volto
adulterato della Sicilia. Dai palazzi nobiliari alle chiese sontuose alle case popolari (si ricordi quella abitata dalla sigaraia) al Monastero dei Benedettini l’impietosa lente derobertiana appunta lo sguardo sull’irreversibile corrompersi, decom14
15
Sull’argomento si veda Romano Luperini, Verga moderno, Editori Laterza, Bari 2005.
Cfr. N. Tedesco, La norma del negativo, Sellerio, Palermo 1981, pp. 85 – 90.
139
Topografie letterarie…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
porsi della realtà nel suo atteggiarsi politico-sociale. Per questo acquista
esemplarità il fatto che San Nicola, ovvero il Monastero, divenga il teatro finale
in cui Consalvo mette in scena il suo discorso in pubblico riannodando insieme
i fili di una biografia e di una storia sociale:
La palestra ginnastica, che era il secondo chiostro del convento di San Nicola,
grande quanto una piazza, aveva, coi suoi archi, le colonne e le terrazze, una cert’aria
di anfiteatro; era l’ambiente più vasto, più nobile, più adatto alla grandezza dell’avvenimento. E poi Consalvo, da cui veniva la scelta, aveva una sua idea.
Egli andò a dirigere personalmente l’addobbo. ma intanto chei tappezzieri
lavoravano a disporre trofei di bandiere e festoni d’ellera e tende e ritartti, il principe si guardava intorno con un senso di stupore, sospreso a un tratto dalle memorie della fanciullezza16.
Al monolinguismo dei Malavoglia (ma il Mastro don Gesualdo è già una sua
infrazione) subentra, pertanto, il plurilinguismo dei Vicerè, al realismo epico
dell’uno il realismo analitico dell’altro. Con l’opera di questi due grandi scrittori
si dà inizio ad una ricca tradizione, si gettano le basi per la costruzione di un edificio dal quale si apriranno numerose finestre sull’isola e, attraverso questa, sul
mondo. La lezione di Verga e De Roberto (ma non bisogna dimenticare l’acume
critico e l’eclettismo narrativo di Capuana), con il diverso esito conoscitivo e il
diverso approdo formale della loro pagina, costituirà per gli scrittori che verranno
dopo, il tracciato di due possibili „linee”17, di due atteggiamenti conoscitivi da
seguire. E se alla linea epico-lirica verghiana potranno essere ricondotti quegli
scrittori che alla delusione del presente coniugheranno tensioni utopiche e ricerca
di verità prime, declinazione di ancestrali presenze e di mitografie isolane, alla
linea saggistico-riflessiva derobertiana dovranno essere annessi scrittori dilemmatici che condurranno una serrata investigazione sui comportamenti individuali
e sulle storture della società. E questa doppia via non è da intendersi come una
divaricazione bensì come un’interrelazione. Vittorini, Consolo, Bonaviri, che
hanno percorso prevalentemente la prima, e Pirandello, Borgese, Brancati, Sciascia, che hanno imboccato la seconda, ci danno la variegata, plurale modulazione
di un unico racconto. Ciascuno di loro, infatti, di volta in volta, presta la propria
pronuncia, il proprio timbro vocale al grande tema della Sicilia partecipando tuttavia di un comune sentimento antagonistico rispetto alla società ufficiale.
16
F. De Roberto, I Viceré, Romanzi Novelle e Saggi, a cura di Carlo A. Madrignani, Mondadori, Milano 1984, p. 1076.
17
Di due linee della letteratura siciliana parla Tedesco nel saggio introduttivo a Pensiero e cultura letteraria dell’Ottocento e del Novecento in Storia della Sicilia, Editalia-Domenico Sanfilippo
Editore, Roma 2000.
140
Domenica Perrone
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Aglianò, descrivendo e spiegando il modo d’essere dei siciliani, aveva parlato
appunto di „urto con la realtà”, di „peccato originale, costituito dalla storia reazionaria dell’Isola”; così, nel mettere in relazione dati di natura esistenziale,
(come la malinconìa), e dati di storia effettuale, lo studioso siracusano offre anche
a noi una chiave indispensabile per capire l’unicità del fenomeno letterario siciliano che si presenta soprattutto come una controstoria. E se Verga nella novella
Libertà dà una prima lettura di una pagina cruenta del Risorgimento, è De Roberto
a denunciare senza esitazioni l’„infeudamento della rivoluzione”.
Sul nodo del Risorgimento tradito sarebbe tornato agli inizi del Novecento
Luigi Pirandello con I vecchi e i giovani. Lo scrittore, che nel Fu Mattìa Pascal
(1904) aveva proclamato la rivolta dell’io contro la gabbia delle convenzioni,
collegava, nel romanzo del 1913, sofferenza interiore, pena del vivere, e grandi
eventi storici, raccontando, come egli stesso dichiarava, il dramma della sua
generazione. Egli poneva, in tal modo, sul piano dell’autobiografia, naturalmente,
non solo individuale e familiare ma della nazione, il problema della Sicilia
nell’Italia postunitaria, che così viene riassunto dalle riflessioni di donna Caterina Laurentano:
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
E qual rovinio era sopravvenuto in Sicilia di tutte le illusioni, di tutta la fervida
fede, con cui s’era accesa la rivolta! Povera isola, trattata come terra di conquista!
Poveri isolani trattati come barbari che bisognava incivilire! Ed eran calati i continentali a incivilirli: calate le soldatesche nuove, quella colonna infame comandata
da un rinnegato, l’ungherese colonnello Eberhardt, venuto per la prima volta in
Sicilia con Garibaldi e poi tra i fucilatori di Lui ad Aspromonte, e quell’altro
tenentino savoiardo Dupuy, l’incendiatore; calati tutti gli scarti della burocrazia;
e liti e duelli e scene selvagge; e la prefettura del Medici, e i tribunali militari,
e i furti, gli assassinii, le grassazioni orditi ed eseguiti dalla nuova polizia in nome
del Real Governo; e falsificazioni e sottrazioni di documenti e processi politici
ignominiosi: tutto il primo governo della Destra parlamentare! E poi era venuta la
Sinistra al potere, e aveva cominciato anch’essa con provvedimenti eccezionali per
la Sicilia; e usurpazioni e truffe e concussioni e favori scandalosi e scandaloso
sperpero del denaro pubblico; prefetti, delegati, magistrati messi a servizio dei
deputati ministeriali. E clientele spudorate e brogli elettorali; spese pazze, cortigianerie degradanti; l’oppressione dei vinti e dei lavoratori, assistita e protetta dalla
legge, e assicurata l’impunità agli oppressori…18
18
L. Pirandello, I vecchi e i giovani, in Tutti i romanzi, I Meridiani, vol. II, Mondadori, Milano 1990, p. 95.
141
Topografie letterarie…
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Un bilancio critico severo, questo, che mette sul tappeto con estrema lucidità
le piaghe dell’isola e le responsabilità del potere centrale. E tuttavia, merito del
grande agrigentino è quello di aver saputo trascendere la contingenza di tali accadimenti storici con un giudizio generale sull’esistenza e sulla sua dolorosa declinazione. Nella „forma” pirandelliana privato e pubblico si consertano e la sua
Girgenti diviene innanzitutto un luogo della metamorfosi.
Alla crisi primonovecentesca già denunciata da Pirandello rinvia, inoltre, Giuseppe Antonio Borgese, uno scrittore che fu anche uno straordinario critico militante di livello europeo. Nel suo Rubè pubblicato nel 1921, attraverso la vicenda
di Filippo, un giovane avvocato siciliano in cerca di affermazione nella Capitale,
egli poneva il problema della crisi del ruolo dell’intellettuale nella nascente
società di massa:
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
Il fatto è che sono un intellettuale. Un in-tel-let-tua-le. Una cosa orribile, un mostro
con due gambe (vestite mica come quelle di Celestina), con due braccia e un cervello che mulina a vuoto. O sì, una pompa idraulica per mandare su e giù il sangue.
cuore niente. Né libro né bestia. Incapace di fare il bene e di volere il male19.
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
Consapevole del tramonto dei valori dell’Ottocento, lo scrittore di Polizzi
Generosa, grande protagonista della vita letteraria del suo tempo, costretto ad
espatriare in America negli anni del fascismo, fu uno dei testimoni più lucidi del
nostro Novecento di cui fu interprete acuto e originale. E alla sua Polizzi lo scrittore dall’esilio sognava „letteralmente” di tornare, come annotava nei diari:
©
C
op
sognavo di voler passare sei mesi a Polizzi, dal febbraio (eravamo in gennaio)
all’estate. Il febbraio dev’essere già bellissimo – dicevo a mia madre; e vedevo un
grande, tenero verdeggiare d’erba. E mia madre: – fa un gran freddo; lu friddu!
Ma è bellissimo. Quando mi sono svegliato ci ho messo un po’a ricordarmi che
mia madre è morta e che non c’è modo di tornare a Polizzi20.
Ma qui voglio ricordare il saggio scritto nel’33 per il Touring in cui Borgese
definiva la Sicilia „un’isola non abbastanza isola”, „meno che nazione […] più
che regione”, ponendo così l’accento sulla natura contraddittoria dell’isola ma
anche sulla sua ricca e lunga storia.
19
Cfr. G.A. Borgese, Rubè, Mondadori, Milano 1980, p. 318.
G.A. Borgese. Diario III (1 maggio 1933 – 8 luglio 1934), a c. di F. Bazzani, pubblicazione
fuori commercio, Firenze 1994.
20
142
Domenica Perrone
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Con gli „anni difficili” del fascismo e del dopoguerrra, si misurarono, due
scrittori tra loro coetanei, ma di temperamento diverso, come Elio Vittorini
e Vitaliano Brancati. Passati dal fascismo giovanile all’antifascismo della maturità, entrambi facevano della Sicilia il centro nevralgico della loro scrittura. Una
Sicilia ancestrale quella di Vittorini, cui tornare quando in Italia e in Europa andavano infuriando i venti della violenza (tuttavia nelle Città del mondo egli avrebbe
più tardi cercato di decifrarvi i segni della modernità). Una Sicilia come spazio
indispensabile a guardare criticamente una realtà politica da cui prendere le
distanze, quella di Brancati.
Così, lo scrittore siracusano ricorrendo al topos del viaggio, in Conversazione
in Sicilia, fa compiere al suo personaggio Silvestro un ritorno alla terra d’origine
con tappe memorabili: lo stretto, Siracusa, Vizzini e la „camera di locanda che
odorava di carrubbe”, il paese di montagna dove abita Concezione. Questa Sicilia, che „solo per avventura è Sicilia”, è un luogo autentico nei suoi paesaggi, nei
suoi cibi, nei suoi odori. La discesa alle madri di Vittorini vuole esorcizzare il
caos del presente e cercare, in un inquieto andirivieni tra mito e storia, tra utopia
e realtà, un nuovo rapporto col mondo.
Brancati, diversamente, torna fisicamente in Sicilia a insegnare, nel 1937,
a Caltanissetta. Un nostos, il suo, che assume un valore esemplare, acquista il
significato di un’opzione morale da contrapporre ai clamori vitalistici del regime
fascista. Da questa postazione volutamente defilata (a Nissa-Caltanissetta ambientava il suo tragicomico Sogno di un valzer e il suo racconto antifascista La noia
nel ’97) lo scrittore gettava lo scandaglio nel quotidiano, nei fatti marginali
dell’esistenza, per fare emergere con ironia figure di antieroi, piccolo-borghesi
dai modesti ideali di vita, uomini comuni. Nel Don Giovanni in Sicilia, negli Anni
perduti e nel Bell’Antonio, matura una „poetica dell’insignificanza”21, come metafora antifrastica di grandi avvenimenti e di grandi figure la cui partita si gioca in
un rapporto intenso tra spazi interni e spazi esterni in quel „luogo generatore di
senso”22 che è Catania, la città che si evolverà, di opera in opera, da luogo protetto
e rassicurante a luogo estraneo e perturbante.
Un diverso modo di rapportarsi agli stessi eventi rivela Beniamino Joppolo,
uno scrittore nato a Patti, in provincia di Messina, e vissuto prevalentemente tra
Milano e Parigi. Il suo fu un percorso eterodosso che lo portò a collegare la
memoria e l’esperienza della propria terra, dei Nebrodi con le particolari problematiche esistenziali ed espressive dei movimenti d’avanguardia d’oltralpe. In
21
22
Cfr. N. Tedesco, La norma del negativo.
Ibidem.
143
Topografie letterarie…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
C’è sempre un piffero ossesso (1937) e in Tutto a vuoto (1945), attraverso un linguaggio visionario, egli tende a cogliere tra surrealismo ed espressionismo l’animazione di tutte le cose e il loro moto perpetuo, mentre in La giostra di Michele
Civa (1945) e in Un cane ucciso (1949), rappresenta la degenerazione dell’essere
umano nell’era della violenza e della distruzione. Con una scrittura visiva che
ricorre espressionisticamente al colore, Joppolo invera e conferma, soprattutto
con la sua originale opera teatrale (dalla Stazione ai Carabinieri), la tradizione
sperimentale dell’area messinese.
E a questa è da ricondurre senza dubbio la grande invenzione linguistica e la
stesura ventennale dell’Horcynus Orca (1975) di Stefano D’Arrigo che fa del
Mediterraneo e dello Stretto il luogo esemplare della nascita e della morte.
„Il sole tramontò quattro volte sul suo viaggio e alla fine del quarto giorno,
che era il quattro di ottobre del millenovecentoquarantatre, il marinaio, nocchiero
semplice della fu regia Marina ‘Ndrja Cambrìa arrivò al paese delle Femmine,
sui mari dello scill’e cariddi”23: nel „due mari” infestato da cadaveri, carogne e,
alla fine, dalla carcassa della terribile orca, non più imbattibile e immortale, il
giovane ‘Ndrja tornato a casa, nella sua Cariddi, dopo aver disertato la guerra,
come un ulisside cui non è più concesso vero ritorno e vera patria, cui non è possibile più ritrovare il paese e la vita di un tempo, compie la sua unica possibile
sfida correndo in una vogata furiosamente estrema verso la morte. Rivive, così,
la Sicilia omerica, la Sicilia del mito ma contaminata, degradata dal cataclisma
della guerra. L’epos sbocca nel romanzo, la parola si moltiplica in una miriade
di linguaggi, l’alto e il basso, il tragico e il comico convivono.
Un anno dopo la pubblicazione del capolavoro di D’Arrigo, usciva il romanzo
di un altro scrittore della Sicilia orientale, Il sorriso dell’ignoto marinaio di Vincenzo Consolo. Una pagina di storia del Risorgimento in Sicilia, svoltasi tra
Cefalù e Sant’Agata di Militello, viene ad aggiungersi alla formulazione di quella
controstoria che, come un filo rosso, si snoda lungo il percorso della letteratura
siciliana. Con una sapiente alternanza di documenti originali e invenzione narrativa, Consolo racconta della rivolta contadina scoppiata ad Alcara Li Fusi, nel
maggio 1860, all’arrivo di Garibaldi in Sicilia. Quello che a tutta prima tuttavia
si presenta come un romanzo storico viene rinnovato nel suo statuto in virtù di
particolari opzioni formali. Il problema di Consolo, infatti, è sin d’ora il bisogno
di superare una descrittività referenziale attraverso una formalizzazione poetica
che sia in grado di arginare l’impostura della storia. Interprete di questa urgenza
è il barone di Mandralisca, il malacologo ed erudito protagonista del romanzo
23
S. D’Arrigo, Horcynus Orca, Introduzione di W. Pedullà, Rizzoli, Milano 2003, p. 3.
144
Domenica Perrone
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
del 1976. A questo personaggio, che viene ad arricchire la piccola ma affascinante
schiera di aristocratici intellettuali di cui è popolata la letteratura siciliana (si
pensi al don Ippolito Laurentano di Pirandello o al don Fabrizio Salina di Tomasi
di Lampedusa) lo scrittore affida le sue più sofferte riflessioni. Non a caso, nelle
lettera inviata all’amico Interdonato, che dovrà in qualità di Procuratore giudicare
gli „imputati, villani e pastori d’Alcàra scansati alla fucilazione cui soggiacquero
tredici di essi in Patti”, il Mandralisca consegna la sua memoria come „mezzo
conoscitivo indipendente e franco, di fatti commessi da taluni che hanno la disgrazia di non possedere (oltre a tutto il resto) il mezzo del narrare”24. Come il suo
personaggio Consolo vorrebbe dare voce a quelli che non ce l’hanno, pur consapevole che la scrittura dei „cosiddetti illuminati” è impostura „maggiore forse
degli ottusi e oscurati da’ privilegi loro e passion di casta”. Tra „rifiuto della letteratura e fede nella scrittura” lo scrittore di Sant’Agata di Militello sottopone,
allora, il genere romanzo ad una continua rimodellizzazione che sappia vittorinianamente avvalersi della ricchezza espressiva della poesia.
A questa varietà di registri contribuì di certo la lezione della poesia di Lucio
Piccolo, l’autore palermitano dei Canti barocchi (1954) scoperto e lanciato da
Montale, che, a partire dagli anni Trenta, si era trasferito a Capo d’Orlando, in
provincia di Messina. La sua poesia immette nella cultura della crisi novecentesca
le trame barocche di un „dormiveglia mediterraneo” in cui le memorie delle
architetture palermitane si mescolano alle presenze di un mondo segreto. Ed è per
questo che, abbandonata la città della sua giovinezza, Piccolo si volge soprattutto
a catturare i segnali esoterici disseminati nelle dimore ancestrali come accade,
per esempio, nella poesia Notturno:
©
Hai visto come al varcare la soglia
il lume ch’era nella mano manca
mentre l’altra fa schermo, ha dato uno svampo
leggero dal vetro s’è spento.
Tardo il passo né fu colpo di vento
forse ha soffiato qualcuno, un volto
subito svaporato nell’aria?25
24
V. Consolo, Il sorriso dell’ignoto marinaio, Introduzione di C. Segre, Mondadori, Milano
1987, p. 88.
25
L. Piccolo, Notturno, [in:] idem, Plumelia, All’insegna del pesce d’oro, Milano 1967, p. 25.
145
Topografie letterarie…
pe
Ko
aj
a
oł
ik
M
tu
te
sy
er
w
U
ni
w
e
ko
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
Un bel giorno me ne vado
sono stanco e stufo
lascio le stanze
i gradini della scala
briciole e cenere
e tutto il resto avanzato
in pacchi e pacchetti
che qualcun altro aprirà.
Sull’uscio una luce
rade il cielo
lo fa calvo concavo orrendo
mi chiudo nel guscio delle palpebre
cammino incespico
in un pacco in un braccio teso
in un lamento che dice
non pestarmi col piede
dammi la mano26.
rn
ik
a
Mentre nelle „cattedrali del verde” della campagna messinese il cavaliere di
Calanovella continuava a compiere una ricognizione del proprio spazio privato,
continuava a dare, in altri termini, un’architettura naturale al proprio foro interiore, nella villa che egli definiva „un ingresso di paesaggi”, un poeta più giovane,
Bartolo Cattafi, nato, nel 1922, a Barcellona Pozzo di Gotto, e vissuto a lungo
a Milano, riassumeva nel tema e nella pratica del viaggio la improrogabile
e rischiosa necessità di abbandonare il proprio angolo di mondo:
Dal chiuso spazio domestico l’isola individuo muove verso l’esterno, scopre
la possibilità di trovare un legame con l’altro. Perciò egli trova nel mare l’elemento che lo inserisce nel „flusso universale” e la Sicilia si qualifica come emporio delle genti. In questa idea di luogo come incontro di mondi c’è una modalità
tutta mediterranea di porsi tra classico e moderno, come mostra la poesia Caput
viarum dedicata a Messina:
Città chiamata dai Romani Caput viarum
caput di molte strade viottoli indigene trazzere
26
B. Cattafi, Me ne vado, [in:] idem, Poesie 1943 – 1979, a cura di V. Leotta e G. Raboni, Introduzione di G. Raboni, Mondadori, Milano 1990, p. 147.
146
Domenica Perrone
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
che portano ai nomi greci d’Agrigento
Segesta Selinunte Siracusa
agl’Iblei Nebrodi Peloritani Madonie
coni assenti in un triste celeste
all’isole Pelagie Egadi Eolie
frammenti sparsi d’una stessa zolla
a Partinico Partanna Portella
della Ginestra soprattutto a Palermo
al Palazzo con l’ironico nome dei Normanni
al covile alla reggia dei ladroni
al bazar d’un fetido levante
dove c’è tutto
fuorché il plotone d’esecuzione27.
o
w
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
Dalla padella nella brace
e da Scilla a Cariddi pensa
nuotando da una morte all’altra
il tipico pesce dello Stretto
detto buddaci28.
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
Una poesia figurativa quella di Cattafi che però, come ha notato Giovanni
Raboni, tende alla figuralità e, dunque, a trarre dalla concretezza e dall’osservazione delle cose un’allegoria del vivere. Ne è un esempio pregnante la poesia
Buddaci:
©
L’esperienza dei luoghi (in questo caso, di quella mitica striscia di mare che
è lo Stretto con le sue due coste insidiose) diviene figura della impossibilità di
trovare riparo alla pericolosità del vivere e, in definitiva, di scampare alla
morte.
Dal rilevamento degli esiti sorprendentemente freschi e innovativi conseguiti,
tra gli anni Cinquanta e gli anni Settanta, da questo poeta della costa orientale
occorre a questo punto del nostro excursus tornare a considerare l’area palermitana. Nel capoluogo dell’isola, infatti, a metà anni Cinquanta, il cugino del già
famoso Lucio Piccolo, Giuseppe Tomasi di Lampedusa, anche a risarcimento
della perdita della casa avita, avvenuta sotto i bombardamenti del’43, aveva intra27
28
Idem, Caput viarum, [in:] idem, op.cit., p. 93.
Idem, Buddaci, [in:] idem, op.cit., p. 95.
147
Topografie letterarie…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
preso la stesura del Gattopardo. L’aristocratico siciliano, superate le remore che
per tanto tempo avevano bloccato la sua vocazione letteraria, rievocava, dopo aver
vissuto il trauma della guerra, l’altro trauma storico vissuto dal bisnonno e dalla
sua classe.
Da una specula autobiografica egli, dunque, conduce una disincantata analisi
del Risorgimento contemperandola con un disilluso sentimento della vita. Ed
è per questo che nella parte settima del romanzo, cioè nell’episodio della morte
del principe, si concentra il significato di una vicenda che, ancorché abbia radici
storiche concrete, si presenta esemplare oltre il tempo.
Come i narratori della finis Austriae, Tomasi, con la sua finis Siciliae, ci vuole
consegnare, nella misura di una diaristica gnoseologica, la fine di una classe,
quella aristocratica, e di un’epoca.
Pressappoco negli stessi anni in cui maturava il caso Lampedusa prendeva
consistenza, invece, tra pirandellismo di natura e volontà di ordinare razionalmente il reale, tra intransigente radicalismo e irrinunciabile anticonformismo
intellettuale, alla Brancati, la Sicilia di Leonardo Sciascia; nella sua opera la rappresentazione della ragnatela sociale e l’insorgenza dell’interrogazione esistenziale esitano una contestazione globale di lontana ascendenza derobertiana. Nei
modi dell’inchiesta e del processo verbale, i numerosi romanzi, tra cui ricordiamo
Il giorno della civetta, Il consiglio d’Egitto, insieme alla notevole scrittura saggistica, costituiscono il lascito di una ricognizione esemplare della realtà isolana
e delle sue contraddizioni che per tale via diviene metafora del mondo.
La presenza, a Palermo, a partire dagli anni Sessanta, dello scrittore del Contesto e di Il cavaliere e la morte insieme a quella di Angelo Fiore e al già esploso
evento lampedusiano, pone le basi di una nuova geografia letteraria (ma palermitano è anche Antonio Pizzuto uno degli innovatori più affascinanti della letteratura italiana del Novecento). Non è un caso che gli scrittori del Gruppo 63 abbiano
scelto il capoluogo siciliano per darsi appuntamento. Tra l’altro non bisogna
dimenticare che qui si svolgevano le manifestazioni della Settimana di Nuova
Musica. La città acquista un protagonismo inedito cui danno peculiare vivacità
scrittori d’avanguardia come Roberto Di Marco, Michele Perriera, Gaetano Testa.
Dopo di loro, una nuova generazione di scrittori, che esordirà soprattutto nel
decennio Novanta, contenderà il tradizionale protagonismo letterario a Catania,
nella cui area è però da segnalare (senza dimenticare Silvana La Spina) l’esperienza odierna di una scrittrice vulcanica come Silvana Grasso e la doppia pronuncia, poetica e narrativa, di Maria Attanasio volta a fare affiorare (come ha
osservato Milo De Angelis per la raccolta di versi Eros e mente) „un’ampia geografia mediterranea”.
148
Domenica Perrone
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
È a Palermo, comunque, che assistiamo a una fioritura di scrittori e di opere
veramente sorprendente. Fulvio Abate, Roberto Alaimo, Marcello Benfante, Giosuè Calaciura, Domenico Conoscenti, Santo Piazzese, infatti, continuano
e insieme innovano una tradizione. Ad essi, per completare il quadro, si debbono
aggiungere ancora, fra i più significativi, Vanessa Ambrosecchio, Evelina Santangelo ed Edoardo Rebulla.
E certo il contributo dato a questo inedito fermento da uno scrittore defilato
come Angelo Fiore deve essere messo in giusto rilievo ma pure quello di uno
scrittore sperimentale come Antonio Pizzuto. Il primo, ad esempio, nella scrittura
discorsiva e polisensa, tormentata e pur risolta, nella sua „disarmonia prestabilita” del Supplente (1964), opera una rottura con la narrativa tradizionale portando
a galla la realtà magmatica dell’io.
Il secondo, con la sua narrativa informale ed eversiva, da Signorina Rosina
(1956) a Ultime e penultime (1978), porta all’estremo la frantumazione-disintegrazione del linguaggio non per „raccontare”, ma per „testimoniare” la vita come
egli stesso spiega in appendice a Paginette (1964).
Sulla scorta di tale ricco patrimonio il folto gruppo di scrittori prima citati
aggiorna con pagine di grande interesse il libro sempre vivo della Sicilia.
Ha affermato Roberto Alaimo che chi „è nato nell’Isola difficilmente riuscirà
a scrivere d’altro. Potrà tirare il cordone ombelicale fin quanto vuole, sperando
che si spezzi. Ma non si spezza mai”. In Palermo è una cipolla (2005), una sorta
di paradossale guida in chiaroscuro, dedicata a chi visita la sua città, lo scrittore
si ferma a riflettere sulla centralità tematica che la Sicilia assume nelle opere di
tutti gli scrittori che vi sono nati: „Non esiste al mondo una terra che offra in
tempi così ravvicinati un campionario più vasto di terremoti, eruzioni vulvaniche,
mafia, disoccupazione, sbarchi clandestini, siccità e inondazioni (per quanto possa
sembrare strano l’una cosa non esclude le altre, sull’Isola)”29. Perciò Palermo
diviene un luogo che genera forti emozioni e fornisce un inesauribile repertorio
narrativo: lo scrittore, abituato dal mestiere di giornalista a guardarvi dentro con
occhio attento, ne porta a galla con una comicità amara (che fa pensare a Pirandello e a Brancati) fatti minimi, dettagli, elementi bizzarri. È quanto accade nel
Repertorio dei pazzi della città di Palermo (1997), nell’Almanacco siciliano delle
morti presunte (1997) o ancora nella raccolta di racconti Le scarpe di Polifemo
(1998). Mentre un discorso a parte si dovrebbe fare per i romanzi Notizia del
disastro, Cuore di madre, È stato il figlio.
29
R. Alaimo, Palermo è una cipolla, Editori Laterza, Bari 2005, pp. 26 – 27.
149
Topografie letterarie…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Dall’osservazione di una realtà divenuta sempre più inquietante prende spunto
pure la scrittura visionaria ed espressionistica di Giosuè Calaciura. In Malacarne
(1998) con un ritmo iterativo che vuole essere il portato di un’autodenuncia e di
una voglia disperata di annientamento, prende corpo la confessione di un killer
mafioso. In Sgobbo (2002) lo scrittore palermitano appunta uno sguardo senza
remore sugli esiti disastrosi che il viaggio dalla terra dell’indigenza verso la terra
dell’opulenza spesso produce. In una Palermo degradata, tra i luoghi fatiscenti
del centro storico e la marina si svolge il quotidiano commercio del corpo di
Fiona, un’exstracomunitaria nigeriana, e delle sue compagne. Una storia di sfruttamento e di violenze (una delle tante possibili cui la cronaca ci ha purtroppo
abituati!) viene narrata, in prima persona, proponendo, con accensioni liriche, il
punto di vista della protagonista. Ed è questa opzione narrativa che, attingendo
perle di verità attraverso un monologare di intensa forza espressiva, sottrae la
cruda materia alla „referenzialità cronachistica”.
La riserva iconografica della città, comunque, è inesauribile e presenta molte
sfaccettature narrative: essa diviene luogo di segreti e misteri, nei romanzi di
Abbate, o spazio scenico in cui si dipanano noir sofisticati, nei gialli di Piazzese,
o ancora città fantastica in cui ambientare apologhi visionari, come accade in
Cinopolis di Benfante che immagina una Palermo invasa dai cani.
L’isola di carta, come si vede, continua ad essere scritta, nuovi capitoli si
aggiungono al grande corpus della sua rappresentazione. Altri nomi si sarebbero
potuti fare: per esempio, quelli di alcuni scrittori dell’interno come Francesco
Lanza (di cui non vanno dimenticati i Mimi siciliani), Nino Savarese, Pier Maria
Rosso di San Secondo, il grande drammaturgo nisseno che, dopo aver battuto le
strade del centro Europa, dopo avere dato voce in molte sue opere agli „sperduti
nel mondo, torna, nel Ratto di Proserpina, a rivisitare il mito operando un rovesciamento parodico di esso.
A questa abbondanza, a questo prezioso giacimento deve essere ricondotto,
senza dubbio, il fenomeno Camilleri il cui sbalorditivo successo divide la critica.
È nel contesto della forte tradizione isolana, infatti, di cui lo scrittore è ben consapevole, che bisogna leggere la sua invenzione straripante, la sua fertilissima
scrittura. Per merito di Andrea Camilleri la Sicilia, raffigurata nell’immaginaria
Vigata, ha raggiunto il grande pubblico, ha guadagnato imprevedibilmente nuovi
e appassionati lettori.
E mi pare significativo che sia lo scrittore di Porto Empedocle da ultimo il
mallevadore di un piccolo ma prezioso libro Lume lume di Nino Vetri, il cui protagonista, sulla traccia di una canzone rumena Lume lume, che vuol dire mondo
mondo, conduce il lettore con passo leggero per le vie di una Palermo multiet-
150
Domenica Perrone
nica. Fra i negozi tenuti dagli indiani e perfino dai cinesi egli riconosce la modernità come gli era accaduto a Londra:
Perché quando sono andato a Londra la prima volta tantissimi anni fa, da adolescente, la cosa che mi ha fatto sentire in una città moderna, anzi del futuro, non
è stata la metropolitana, gli aeroporti giganteschi o cose così […] è stato vedere
un poliziotto sikh col suo bel turbante, un autista di autobus giamaicano rasta, un
impiegato delle poste punk con tanto di cresta rossa…
Il vapore modernità! Ho pensato!
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Dallo spaesamento alla possibilità di esperire forme di convivenza tra culture
diverse. Palermo si prospetta, così, da Vasta a Vetri, come lente per radiografare
l’Italia e insieme come laboratorio aperto alle stringenti manifestazioni del
nuovo…
ko
w
e
U
ni
Summary
ni
ct
w
o
N
au
LITERARY TOPOGRAPHY.
IDENTITY AND OTHERNESS OF SICILY
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
The aim of the article is to investigate numerous images of Sicily presented in the works
of selected writers. Being extremely attached to their birthplace, Sicilian writers portray
the island as multifaceted, at the same time stressing the fact that Sicily differs considerably from other Italian regions. Therefore, the article also examines the influence of the
island’s distinctive character on its unique identity.
Streszczenie
Artykuł koncentruje się na szczegółowej analizie licznych obrazów oraz aspektów „słonecznej wyspy”, którą jest Sycylia, przedstawionych w utworach wybranych autorów.
Pisarze sycylijscy, niezwykle przywiązani do miejsca swego urodzenia, szkicują portret
wyspy, zwracając uwagę na jej specyficzny charakter oraz na fakt, że różni się ona znacznie od innych włoskich regionów.
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Hanna Serkowska
Ko
pe
rn
ik
a
(Uniwersytet Warszawski)
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
IL POSTCOLONIALISMO
NELLA LETTERATURA ITALIANA
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
La mia relazione è un tentativo di mappatura dei problemi e delle questioni attinenti al dibattito attualmente in corso relativamente agli studi postcoloniali1, le
implicazioni e la ricaduta di tale dibattito per l’area culturale italiana; nonché una
breve analisi di alcuni testi letterari sui temi legati al passato coloniale italiano
e/o scritti da soggetti variamente legati alle ex-colonie. Il carattere ellittico che
questo contributo ha finito per assumere deriva in parte dallo stato della riflessione, in continuo e vertiginoso sviluppo, e in parte dall’attualità dell’argomento
che s’impone all’attenzione di molti scrittori e non.
1
Superando il significato originario, storico del termine, per postcoloniale si intende una
prospettiva che si riferisce ad ogni forma di dominio, e come tale si iscrive nel cuore delle correnti attuali di pensiero sociale e umanistico. Vi hanno contribuito libri di „pionieri” della disciplina,
quali: B. Ashcroft, G. Griffiths, H. Tiffin, The empire writes back. Theory and practice in postcolonial literatures, Routledge, London–New York 1989; G.Ch. Spivak, The post-colonial critic.
Interviews, strategies, dialogues, Routledge, London 1990; H.K. Bhabha, The location of culture,
Routledge, London 1994. Tutti e tre questi lavori seminali si ispirano al libro fondante, Orientalism
di E. Said, Vintage Books, New York 1974, in cui si dimostrava come le pratiche occidentali di
rappresentazione da un lato rafforzavano l’immagine prevenuta dell’Oriente („l’Oriente sostanzializzato” era ridotto a una serie di schematiche rappresentazioni), dall’altro legittimavano la politica e la posizione di dominio che l’Europa voleva detenere nel mondo. La letteratura postcoloniale
invece è nata con la decolonizzazione, ne reca le tracce e i segni e rende conto dei rapporti tra
entrambi: la metropoli e la colonia.
152
Hanna Serkowska
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Inizio da una succinta presentazione della riflessione postcoloniale, utile per
orientarci nel groviglio che essa rappresenta. In Italia – mi sia concesso di dire
tra parentesi – tale groviglio è reso difficilmente districabile da una serie di condizionamenti, tra cui non ultimo quello della mancata resa dei conti e della mancata presa di posizione nei confronti di una politica coloniale sbagliata (i paesi
appena divenuti indipendenti sono stati lasciati nello sfascio e in una situazione
di sottosviluppo, sovrappopolazione, disoccupazione, miseria, condizioni igienico-sanitarie precarie, penuria di risorse economiche e intellettuali). Uno dei
pochi storici italiani, attivi sul fronte della rettifica dei luoghi comuni (il colonialismo italiano sarebbe stato – secondo tali comuni credenze – minore, „straccione”, arretrato culturalmente ed economicamente, infine mite, ovvero per nulla
violento nei confronti delle popolazioni locali) con cui per decenni si è tentato di
coprire i crimini (mai denunciati) del fascismo nelle colonie è Angelo Del
Boca2.
Oltre alla mancata rielaborazione del passato storico, mancano attualmente
anche le politiche sociali e culturali idonee a far fronte alle recenti ondate di
immigrazione di interi gruppi di soggetti provenienti dalle ex-colonie italiane
e non, affluenti in massa nella „metropoli” la quale, piuttosto che ad accogliere,
sembra interessata a respingerli. In tal caso la riflessione postcoloniale si inquadra
in una più vasta riflessione sui soggetti e gruppi migranti3. Va detto che l’Italia
non è vista neanche dagli stessi italiani come un paese amichevolmente aperto
o ospitale. È una nazione che sembra aver dimenticato che una volta almeno sin
dalla fine dell’800 gli immigrati degli altri erano loro stessi4. Oggi l’insieme delle
politiche dello Stato nei confronti di immigranti e loro figli, della scolarizzazione,
dell’accesso ai servizi sociali, dell’integrazione col resto della società, ecc.,
è determinato inter alia dalla legge Bossi-Fini5 che è un prodotto della xenofobia
2
Si veda soprattutto A. Del Boca, Le guerre coloniali del fascismo, Laterza, Roma–Bari
1991 – 2008.
3
Il termine „migrante”, va ricordato, denota un insieme di pratiche e fenomeni molto vasti e di
varia natura, e come tale è preferito al „postcoloniale”, in quanto non presuppone l’esistenza nel
passato del relativo fenomeno.
4
Lo ricorda Gian Antonio Stella in L’orda. Quando gli albanesi eravamo noi (Rizzoli, Milano
2003) ripassando la storia di generazioni di emigranti italiani in altre terre in un passato non molto remoto.
5
Le misure varate nel 2002 (la legge è nota anche come „la nuova legge contro l’immigrazione”) andavano a modificare il testo unico delle disposizioni concernenti la disciplina dell’immigrazione e norme sulla condizione dello straniero, in Italia, di cui si disponeva nel 1998, e prevedevano tra l’altro l’espulsione di uno straniero clandestino da eseguirsi immediatamente con
l’accompagnamento alla frontiera da parte degli agenti della forza pubblica (gli immigrati clandestini, privi di validi documenti di identità, vengono portati in centri di permanenza temporanea al
153
Il postcolonialismo nella letteratura italiana
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
e del razzismo degli italiani. Molti tra coloro che si confrontano con le problematiche legate all’immigrazione che, da fenomeno globale (uno dei più complessi
delle società occidentali contemporanee), è diventata un fenomeno di forte incidenza locale, spesso preferiscono vedere i clandestini che sbarcano a Lampedusa
(li si vede costantemente in televisione) come degli appestati da tenere lontani,
invece di rendersi conto che l’economia dell’Italia, e di tutta l’Europa, ha bisogno
di immigrati. Il governo italiano fa di tutto per accoglierli senza garantirgli dei
diritti, senza riconoscerne l’esistenza6. Questa situazione di duplicità e di cattiva
fede produce dei mostri giuridico-amministrativi tesi alla sistematica discriminazione, umiliazione, mortificazione, a volte all’annientamento dei non-cittadini
del territorio italiano7. Gli unici a correggere e arginare la legislazione discriminatoria sono i giudici, ma non i politici e non l’opinione pubblica. Gli immigranti
continuano, in tale regime, ad essere considerati non persone, bensì unità produttive, un bacino di manodopera disponibile. Non deve stupire quindi che molti tra
i cosiddetti scrittori migranti, che scrivono in italiano e pubblicano in Italia, scelgano di concentrarsi anziché su un’ennesima rievocazione del passato coloniale
e i suoi soprusi, sulle nuove forme e manifestazioni del potere neoimperiale, criticando le nuove politiche di respingimento e non integrazione dei soggetti
migranti (provenienti dalle ex-colonie e non) in diversi paesi occidentali, tra cui
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
fine di essere identificati); e il respingimento al Paese di origine in acque extraterritoriali, in base
ad accordi bilaterali fra Italia e Paesi limitrofi, per prevenire l’immigrazione clandestina. Eloquente è l’affinità dell’inasprimento della legge nei confronti dei migranti in Italia con la xenofobia di
stato francese, descritta p.es. dal sociologo Olivier Le Cour Grandmaison (in Douce France. Rafles,
Rétentions, Expulsions, Seuil, Paris 2009): simili strutture di reclusione (campi di internamento per
coloro che vengono dichiarati clandestini), simile il diritto di rigetto con l’espulsione in paesi terzi
ai confini dell’„impero occidentale”, simile la penuria o la limitazione dei diritti civili concessi ai
migranti in materia di ricongiungimento familiare e i matrimoni misti. I nuovi arrivati, visti come
minaccia culturale, sociale e economica, sono soggetti a un trattamento che può avere, per certi
versi, una genesi coloniale (contenimento fisico e spaziale, espulsione). Dieci anni prima della
legge Bossi-Fini, nel 1992 fu varata la legge 91 che prevede che i bambini di non Italiani, nati in
Italia non possano acquisire la cittadinanza italiana prima di raggiungere l’età di diciotto anni;
raggiunta tale età devono dimostrare di aver abitato in Italia ininterrottamente tutto quel tempo
e hanno solo un anno per chiedere la cittadinanza italiana.
6
Segnalo uno dei pochi libri (anche se decisamente pop) a presentare coloro che in Italia sono
riusciti ad inserirsi nel tessuto socio-economico, che vi hanno trovato il loro posto: Piersandro
Pallavicini, African inferno (Feltrinelli, Milano 2009). Implicati nella storia sono dei congolesi
e camurenesi laureati, anzi con ottimi studi alle spalle, con un buon lavoro e un permesso di soggiorno in regola.
7
Ne tratta il volume scritto dal consigliere Pd della Regione Lombardia dal 2005, Giuseppe
Civati, Regione straniera. Viaggio nell’ordinario razzismo padano, Melampo, Milano 2010. Cfr.
anche Ilda Curti, Un uso del bagno più tradizionale, „L’Indice” 2010, n. 5, p. 23.
154
Hanna Serkowska
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
in Italia. In alcuni casi (p.es. in Igiaba Scego) le tematiche postcoloniali coincidono con le nuove politiche verso (gl)i (im)migranti.
Vengo ora alla breve presentazione, annunciata prima, della riflessione che
determina gli studi postcoloniali limitandomi alla fase (che risale agli anni’80
del’900, avvenuta in parallelo con la svolta testuale) in cui la teoria si è separata
dalla pratica lotta contro l’oppressione razzista, sessista o di casta. Gli studi postcoloniali, diventando via via meno performativi e più teorici, una vera a propria
disciplina accademica o una corrente di pensiero (che „politicizza” il dibattito
accademico), sono decisamente di moda e, avendo attratto molti studiosi e ricercatori, presentano oggi infinite sfumature e sfaccettature. Le diramazioni e dibattiti si svolgono su diversi piani, e tentare di ricostruirli per interi sarebbe una
vana presunzione. Era comunque ora, potremmo constatare – in quanto, ci
ricorda Bill Ashcroft, la vita di circa tre quarti della popolazione mondiale era
determinata dall’esperienza della colonizzazione – che il relativo dibattito non
rimanesse più solo di portata marginale. Gli studi postcoloniali sono multidisciplinari, si basano su diverse teorie, quali marxismo (rapporti di forza, legami tra
la cultura e il potere), post-strutturalismo, decostruzione, psicanalisi, e dato il
loro oggetto di indagine sono per principio volti contro i sistemi di saperi precostituiti in cui si ricerca la radice di prevaricazione e dominio. Infine si pone
enfasi sulle pratiche di rappresentazione e performance di quelli che si chiamano
colonial encounters tra l’Occidente e il resto del mondo. Gli stessi „addetti ai
lavori” sono contrari all’idea di definire gli studi postcoloniali come una nuova
disciplina o paradigma, dovendoci invece limitare alla „prospettiva”, utile ove
si hanno rapporti di subordinazione e dominio imposti dalle strutture imperiali
del potere. Sviluppatisi nel seno di, e in parallelo alla comparatistica, gli studi
postcoloniali, la stanno superando (in parte per colpa della comparatistica, che
avrebbe raggiunto uno stallo, essendo esaurite secondo Spivak, le condizioni
richieste per la sua esistenza, ovvero non esistendo più i confini che la comparatistica era chiamata a superare8).
Le prime opere di critica postcoloniale risalgono agli inizi del’900 e muovono
dal testo scritto in tono conciliatore a I dannati della terra di Franz Fanon che
offre la critica radicale del sistema coloniale francofono dalla prospettiva dei
colonizzati. Nel mondo anglofono succede un’altra cosa: i primi a proporre una
riflessione sull’argomento sono gli intellettuali dell’impero. Idem in Italia, ma
con molto ritardo, e timidamente e sottovoce. Alcuni sostengono addirittura che
8
Cfr. Gayatri Chakravorty Spivak, Morte di una disciplina, introd. e cura di Vita Fortunati,
trad. dall’inglese di Lucia Gunella, Meltemi, Roma 2003.
155
Il postcolonialismo nella letteratura italiana
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
una simile riflessione (e un esame di coscienza) in Italia sia mancata. Una cosa
sintomatica: prima che teorico, pubblico o politico, il dibattito esplode nella narrativa in Italia: sin dagli anni’80 nascono romanzi e racconti che propongono
e rielaborano temi elusi dagli storici e dai teorici. Da una parte quella italiana era
una colonizzazione decisamente minore (dal punto di vista quantitativo, dell’estensione territoriale e della durata), dall’altra era associata con la fine del fascismo,
quindi le colonie l’Italia le ha perse e quindi non si può parlare dell’indipendenza
delle colonie, ma della sconfitta italiana.
Gli studiosi italiani interessati agli studi in oggetto (spesso messi nell’ambito
degli studi dei fenomeni migranti in genere) sono ancora pochi, ne menziono i più
importanti: Armando Gnisci, Franca Sinopoli, Giovanna Tomasello, Fulvio Pezzarossa, Caterina Romeo, Lucia Quaquarelli, Loredana Polezzi, Alessandro Portelli,
Graziella Parati, Giorgio Guzzetta, Elena Benelli, Silvia Contarini, Roberto Derobertis, Daniele Combierati. In volume sono apparsi pochi studi monografici dell’argomento. Ne menziono solo due perché di una diffusione decisamente minore
rispetto ai volumi di Gnisci, Sinopoli o Parati: il numero speciale della rivista „Studi
d’Italianistica nell’Africa Australe” (cui farò riferimento in seguito) e quello di
Comberiati (La quarta sponda. Scrittrici in viaggio dall’Africa coloniale all’Italia
di oggi, edizioni Pigreco, Roma 2007) costituisce una presentazione di scritture di
nove scrittrici, accomunate dall’esperienza coloniale alle spalle (post-coloniali nel
senso che esse rendono il centro delle loro esperienze raccontate il rapporto dell’Italia con le ex-colonie e le rispettive conseguenze): sono donne, colonizzate (si tratta
delle ex-colonie italiane nell’Africa orientale: Etiopia, Eritrea (1890-fino all’arrivo
degli inglesi nel 1941), Somalia e Libia), costrette all’abbandono della terra – o linguamadre, e che scrivono in italiano. Alcune sono nate in Italia da famiglie africane
o meticcie, altre nate in Africa da famiglie italiane stanziate nelle colonie (Erminia
dell’Oro, Luciana Capretti), provenienti da famiglie meticcie, o ancora da famiglie
africane e successivamente emigrate in Italia. Hanno vissuto la colonizzazione in
prima persona o attraverso i racconti di genitori o nonni. Mettono in luce i misfatti
del colonialismo italiano, il dramma dei meticci, la ricchezza della cultura indigena,
e qualche tratto di storia importante.
Veniamo ora anche noi – ed è la seconda parte di questa comunicazione –
a qualche osservazione in ordine alle scritture che si potrebbero definire postcoloniali, con un breve preambolo dedicato a quelle coloniali, ovvero di propaganda
coloniale, di cui molte discusse dalla studiosa Giovanna Tomasello9 che inizia dai
9
L’Africa tra mito e realtà. Storia della letteratura coloniale italiana (Sellerio editore, Palermo 2004). Il volume di Tomasello raccoglie i testi coloniali di vario tipo e genere (letterari, extra-
156
Hanna Serkowska
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
tempi di Pascoli e Corradini e arriva fino alle avventure di viaggio esotiche maturate e descritte da Moravia e Pasolini. La letteratura coloniale italiana è nata verso
la fine dell’800. Ricordiamo che l’espansionismo italiano in Africa ha inizio nel
1869 – 1870, ed era già in quella fase che il fiorente capitalismo italiano „commissionava” testi che illustrassero le potenzialità commerciali delle nuove terre. Scrittori e scriventi hanno aderito a tale fabbisogno. Poi negli anni che corrono tra la
sconfitta di Dogali (1887) e il disastro di Adua (1896) – due battaglie che hanno
avuto un esito mortificante per l’orgoglio della giovane nazione italiana – si
è discusso molto dell’opportunità di una politica coloniale italiana: gli scrittori
e attraverso le loro scritture dovevano coinvolgere in questo dibattito il largo pubblico di cui i governi filo-espansionisti (di Mancini, Crispi e Giolitti) hanno cercato
il consenso. Romanzi di ambientazione africana ambivano a celebrare e a fornire
una giustificazione dell’espansione agli occhi degli italiani. Diventano quindi un
tema letterario: l’Africa, le genti che la popolano, le stranezze e le meraviglie di
quelle terre, il necessario esotismo (visti con gli occhi occidentali, di esploratori,
e/o colonizzatori), e questo tema viene svolto in varie opere da vari „scribacchiatori di mestiere” come li definiva (e annoverava se stesso tra di loro, autoironicamente) Carducci in una lettera del 18 luglio 1885, riferendosi a scrittori „non professionali” a cui bastava avere qualcosa di vero e di nuovo da raccontare e saperlo
raccontare. Gli scribacchiatori praticavano una sorta di indottrinamento o demagogia spicciola con la retorica palese che sottostava ai loro testi, tesa a ribadire
l’esemplarità della missione compiuta, la singolarità delle genti e dei luoghi visitati, il carattere straordinario delle cose viste, l’aspetto avventuroso dell’esperienza
trascorsa (Tomasello, p. 13). Nei testi di questi non professionisti della scrittura
abbondano quindi stereotipi, luoghi comuni e convinzioni diffuse attinte all’immaginario popolare sul mondo africano (questo armamentario va dal fascino esotico e selvaggio della donna nera, seducente e disponibile, ai misteri della foresta
equatoriale, alla affascinante barbarie degli indigeni). Gli autori di tali „prove”
erano attivamente coinvolti nella politica coloniale, spesso viaggiavano accompaletterari, reportage, memorie, un progetto di film di Pasolini, manifesti propagandistici, letteratura
„istituzionale” e testi rivolti al pubblico di massa durante il regime fascista); traccia l’ideologia
implicita nelle opere e racconta: l’evoluzione dell’ideologia coloniale; l’immaginario collettivo; la
politica culturale del regime; le implicazioni militari, economico-sociali dell’ideologia coloniale.
Qualche esempio: Marinetti estetizza l’Africa „Il fascino dell’Egitto”; Bacchelli e Pascoli propongono il mito del conquistatore buono che grazie alle sue speciali attitudini sa stabilire rapporti
esclusivi con i nativi. Martini offre una concreta osservazione della realtà locale – che è un’indispensabile premessa di ogni progetto di conquista. Oriani collega l’impresa coloniale allo spirito
del Risorgimento, e la giustifica definendo preistorica la condizione dell’Africa. Corradini estremizza queste posizioni in termini e per i fini militaristici e razziali, ecc.
157
Il postcolonialismo nella letteratura italiana
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
gnando o partecipando a missioni parlamentari nei territori della nuova colonia
d’Eritrea. Il ventaglio è molto ampio, e va da rappresentazioni realistiche e disincantate (sulle pagine di Ferdinando Martini, che era anche un deputato alla camera)
a immagini elaborate della retorica implicita (nei testi di Oriani e Corradini),
a delicate e suggestive evocazioni (nei testi di Pascoli), fino alla costruzione mitica
dell’Africa tentata da D’Annunzio e Martinetti10.
Nel secondo dopoguerra si ha una „costante dialettica rimosso/rimorso tra
l’oblio in cui cadde la questione coloniale in Italia già all’indomani della »perdita«
stessa delle terre conquistate e il fiorire di una narrativa in alcuni casi »nostalgica«
o, all’opposto, rivelatrice della »disillusione« dovuta a quella esperienza”11. Per la
prima volta nella letteratura italiana trapela il male legato all’avventura coloniale
italiana in Tempo di uccidere (1947) di Ennio Flaiano che ha partecipato personalmente (era sottotenente alla Guerra d’Etiopia; durate quell’esperienza ha steso
appunti oggi considerati un avantesto del romanzo). Oltre a Flaiano, con cui
occorre pensare che nasce la letteratura postcoloniale italiana, l’esperienza delle
colonie coinvolge autori come Tobino, Berto, o, tra i meno noti Enrico Emanuelli
(Settimana nera, Mondadori 1961). Per la prima volta, timidamente, trapela in
quella produzione un’immagine meno mitizzata e meno propagandistica, invece
più feroce di colonia come uno sgabuzzino delle porcherie, una terra della libertà
sessuale e ruberia, di imprese folli e omicidi impuniti. La questione posta in Tempo
di uccidere (che racconta, ricordiamo, storia di un ufficiale italiano in Etiopia che
stupra e uccide una etiope, ed è poi inseguito dai rimorsi di coscienza; ne sono
stati tratti ben due film, di Montaldo e di Monicelli) è una questione della coscienza,
della responsabilità morale, del male ecc. Queste scritture del dopoguerra da una
parte testimoniano il superamento della fase della ricezione entusiastica delle colonie, che di volta in volta faceva presentare l’espansione sotto forma di un’avventura
per i fini di esplorazione scientifica, geografica o economica, ma non segnano
ancora una svolta decisiva. Rimangono sulle posizioni irrisolte tra tentativi di
debole giustificazione e una mancanza di presa di posizione netta. Sensi di colpa,
rimorsi (che Flaiano soprattutto riusciva a comunicare al lettore, lasciandolo turbato) ma anche un desiderio di dimenticare. Di rimuovere e di andare oltre. Più
tardi, negli anni’60, con l’inizio del neocolonialismo, avremo un’eco dei temi e dei
motivi post/neo/coloniali nei libri di Moravia e Pasolini, ma questi non porteranno
10
Paradossalmente proprio durante il fascismo si separa l’ottica degli scrittori veri e propri
(come Vergani, autore di Io, povero negro, 1928 o Bacchelli di Mal d’Africa 1934) da quella del
regime. È un argomento ancora tutto da indagare e descrivere.
11
G. Iaconis, Alcuni aggiornamenti sulla ricezione letteraria del colonialismo italiano, in
„Quaderni del’900”, IV – 2004, pp. 89 – 96, qui p. 91.
158
Hanna Serkowska
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
una novità, riproponendo la vecchia visione del mondo coloniale dalla prospettiva
eurocentrica.
Venendo alle scritture postcoloniali vere e proprie, di cui Flaiano segna una
cerniera, quantunque irrisolto possa oggi parere, vorrei richiamare l’attenzione
su due categorie di scritture (perché prodotte da due tipologie di autori), sommariamente trattate in seguito, con qualche esempio. Alla prima categoria di
scritture (A) appartengono autori postcoloniali veri e propri, coloro le cui origini
sono variamente legate alle ex-colonie (in quei testi l’enfasi cadrà sulla lingua
e sull’immaginario). Alla seconda (B) appartengono scrittori italiani che non
vantano le stesse origini e nei cui testi mi interessa lumeggiare soprattutto la
posizione che essi esprimono a riguardo del colonialismo, del passato coloniale
italiano in genere.
A. Innanzi tutto è notevole il fatto che gli scrittori/le scrittrici legati/e alla storia
e/o realtà (o anche le conseguenze, aftermath) coloniale, scelgano di scrivere in
italiano e che la loro non sia una lingua neutra, standard, media, quella imparata/
/imitata p.es. dai mezzi di diffusione. Comberiati nota una specie di magia d’amore
che lega le sue autrici all’Italia e alla lingua italiana (che era la lingua dei colonizzatori ma anche la lingua dell’infanzia, della prima poesia, dei primi amori).
Per capire meglio il significato „dell’operazione linguistica”12 che si compie
in alcuni di questi libri, occorre ricordare la situazione, del tutto particolare, su
questo fronte nelle (ex)colonie italiane. Se parte del processo di assoggettamento,
©
C
op
yr
ig
ht
by
12
La lingua che si usa, il modo in cui la si usa rivela molto. Prendiamo ad esempio quanto
succede oggi all’insegna di eufemizzazione e pseudonimizzazione – due processi che manifestano
diversi tentativi di eclissare il problema effettivo, e in seguito prestiti/deviazioni (spesso a livello
metaforico), sia dello strumentario che del lessico, da/verso altri campi. Tali operazioni linguistiche
spesso nascono in conseguenza al fatto di voler nascondere mancanza di politiche in positivo
a fronte di questi problemi che esse designano, ma mascherano anche un fondo di intolleranza. La
lingua ci tradisce, lo abbiamo visto negli anni’70 quando invece di negri si è cominciato a parlare
di neri o persone di colore; i ciechi sono diventati i non vedenti, gli andicappati diversamente
abili, perché era qualcosa d’altro che volevamo nascondere: i nostri pregiudizi, il nostro razzismo,
la nostra mancanza di tolleranza. Invece di affrontare i problemi si cerca di renderli invisibili, soprattutto a noi stessi, perché ci si illude di poter neutralizzare la diversità, la novità scioccante che
ci è posta di fronte. Allo stesso modo, spesso al termine „colonizzatore” si preferisce „ex-imperiale” (lo noto leggendo segnalazioni e recensioni di libri in diverse riviste); all’aggettivo
„postcoloniale”quello più neutro e politicamente corretto „migrante”. Gli stessi studiosi in Italia
(mi riferisco al volume di Silvia Albertazzi, Abbecedario postcoloniale, II vol., Macerata, editore
Quodlibet, 2002, p. 123) preferiscono parlare di migrazione – per cui si intende – dopo il crollo
degli imperi d’oltremare, l’emigrazione degli ex-soggetti coloniali verso i paesi degli ex-colonizzatori. Dopo questa concretissima definizione si passa ad altro dicendo che la migrazione è una
conseguenza della politica coloniale sbagliata, dell’aver lasciato le ex-colonie in una situazione di
sottosviluppo e miseria.
159
Il postcolonialismo nella letteratura italiana
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
della colonizzazione vera e propria altrove era l’imposizione della lingua della
metropoli, nelle colonie italiane la situazione non si conformava a tale „norma”.
In molte altre aree dell’Africa il dominio coloniale impose alla società dominata
la propria lingua, e quella società finì per accettarla. Sono molti gli esempi di
ex-colonie che adottarono la lingua della metropoli per esprimere le loro individualità culturali, per accedere all’istruzione scolastica, e alla gestione amministrativa. Di conseguenza, e conviene pensare che fosse un processo paradossale,
la lingua dell’affrancamento, dell’emancipazione, della liberazione dal potere
colonizzatore era la stessa lingua imposta dalla metropoli coloniale. Quel processo viene a volte chiamato il processo di „indigenizzazione” della lingua dei
colonizzatori: i colonizzati acquisiscono dai conquistatori europei la loro lingua
non solo come lingua di espressione e di scrittura, ma anche come strumento di
critica dell’oppressione coloniale e di liberazione stessa (tale situazione non vale
per la realtà italiana13 – e quindi tanto più devono stupire oggi testi di molti soggetti postcoloniali che scelgono di scrivere in italiano). Leopold Senghor, indipendentista africano scriveva in francese, e il padre della nazione indiana,
Mahatma Gandhi si esprimeva in inglese. Nel più dei casi l’assorbimento era
progressivo, ricorda Alberto Rollo, creando un’interazione tra normatività ed
espressività: „Ne è esempio eclatante il broken English, l’inglese scorretto, che
da tempo è, e continua a essere – quanto più si impone come lingua d’uso trasversale – un’area fertilissima di sperimentazione”14. Nella maggior parte dei
paesi dell’ex-Africa Orientale Italiana, in particolare (nel caso della Somalia, un
paese con una lingua non scritta fino al 1972 e con una cultura completamente
orale), la lingua della metropoli non si fa adottare al posto dell’idioma locale (in
Somalia, soprattutto nelle aree in cui il nomadismo è predominante sulle altre
13
Ormai gli storici non ci nascondono (e allora a fianco di Angelo del Boca, facciamo il nome
di Salvatore Bono e dello storico africanista Alessandro Triulzi) che nell’Africa orientale l’Italia
aveva assicurato un basso livello di scolarizzazione e che vi prevaleva la cultura indigena orale
sulla scritta. In quei paesi non si adottava poi la lingua italiana come lingua dell’istruzione e amministrazione, e soltanto a metà degli anni’70 in Somalia e Eritrea a fianco dell’inglese e arabo, si
è introdotto ufficialmente italiano, ovviamente per motivi economici: vi venivano inviati fondi per
la ricostruzione e sviluppo a seguito dei quali si sono spostate in Africa molte aziende (e quindi
anche famiglie) italiane per costruire strade, case, scuole. Una colonia peculiare, quella italiana –
rispetto all’Africa anglofona, francofona, lusofona – in quanto essa ha mantenuto la sua lingua (dato
il bassissimo livello di scolarizzazione e l’assenza della cultura scritta), e in quanto ha adottato la
lingua dell’ormai ex-colonizzatore molto tardi, a colonizzazione finita (negli anni 70), e soltanto
in due delle tre colonie italiane: Somalia e Eritrea – come lingua di amministrazione e dell’istruzione.
14
A. Rollo, Alte tirature. Broken Italian, letteratura migrante, [in:] Tirature ’08, a cura di
Vittorio Spinazzola, il Saggiatore, Milano 2008, pp. 66 – 73, qui p. 66.
160
Hanna Serkowska
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
attività, la lingua somala o somali). Gli italiani in genere non imposero la loro
come la lingua nell’insegnamento scolastico e nell’amministrazione (la politica
coloniale italiana largheggiava nella militarizzazione, ma offriva poco per l’istruzione dei colonizzati) e assicurarono alla popolazione un bassissimo livello di
scolarizzazione. Nell’Africa anglofona, francofona o lusitana segno di resistenza
alla cultura dei colonizzatori tramite l’uso e la valorizzare della propria lingua
locale (fare letteratura con essa) era un’eccezione contro la norma paradossale
cui ho già accennato. Uno dei precursori era certamente Ngugi Wa Thiong’o,
scrittore del Kenya che riconobbe per primo la necessità di „decolonizzare la
mente” e utilizzare nella comunicazione letteraria la lingua locale accessibile alla
maggioranza della popolazione, al posto di quella della metropoli coloniale nota
solo a pochi. Ngugi Wa Thiong’o ha indicato nella scrittura eurofona, come giustamente constata Nadia Valgimigli
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
un vero e proprio tradimento degli intellettuali africani nei confronti dell’impoverimento culturale dei popoli d’appartenenza. A fianco della letteratura orale, che
necessariamente si esprime nelle lingue africane, egli vede i colleghi che rinunciano a scrivere nelle lingue africane come tanti Calibani che, pur insultando il
padrone nella lingua che lui ha insegnato loro, altro non fanno che arricchirla linguisticamente ed esteticamente15.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
I letterati d’Africa che si esprimevano nella lingua della metropoli (come Senghor, Achebe, Neto, Okara o Soyinka) rappresentavano quell’élite che si assunse
il ruolo d’intermediazione culturale ma che spesso venne vista come „inascoltabile” (perché incomprensibile) dalla maggioranza della popolazione che parlava
soltanto lingue locali, e quindi come semplici illustratori (o meri informatori)
della propria cultura locale al mondo esterno.
Una delle ultime riflessioni nate nel seno degli studi postcoloniali riguarda
proprio la lingua. Si osserva che la lingua della metropoli coloniale (ne parla Sal15
Ngugi Wa Tiong’o, Moving the centre. The struggle for cultural freedom, James Currey,
1993, trad. it. Spostare il centro del mondo, Meltemi, Roma 2000. Cfr. N. Valgimigli, Racconto,
[in:] Abbecedario postcoloniale, II vol., p. 139. La nuova scrittura in lingua africana farebbe l’opposto della pratica eurofona, aggiunge lo scrittore keniota, invece di essere appropriata dal mondo,
si approprierà del mondo, in termini di scambio pari, o almeno attingerà dettando i termini degli
acquisti e determinando i propri bisogni. L’idea della rivalutazione della lingua e cultura locale ha
in seguito portato al progetto emancipatore post-coloniale dei Subaltern Studies, nati in India, un
progetto diffusissimo nel mondo di oggi: si parte dall’esperienza coloniale per descrivere la propria
realtà culturale (l’Occidente ha bisogno di un’ottica esterna per definire e capire se stesso) e per
avere una visione del mondo più equa, meno prevenuta.
161
Il postcolonialismo nella letteratura italiana
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
man Rushdie in The Empire Writes Back in Vengeance:) era dapprima uno strumento della colonizzazione, chi ha quindi voluto parlare dell’oppressione e farsi
intendere doveva scrivere nella lingua dell’oppressore. Essa rappresentava pertanto l’ambiguo strumento, prima di colonizzazione, poi della critica del colonialismo, in seguito è stata usurpata dai colonizzati. Nei Versi satanici (Rushdie
scrive a proposito degli inglesi che sono loro a descriverci, ad avere il potere della
descrizione e noi (i colonizzati) soccombiamo di fronte alle „pitture che loro
costruiscono”. Il compito dello scrittore immigrato, migrante o postcoloniale
dovrebbe quindi essere quello di trovare modi di descrizione e presentazione che
non provengano dall’immaginario occidentale né dal ripiegamento sulla propria
cultura di origine (contro il mito conservatore delle radici, inventato per tenere
i colonizzati al loro posto), ma nutrirsi di modi nuovi, ibridi, del meticciato linguistico, un interculturalismo o una creolizzazione (che è la messa in contatto di
parecchie culture o loro elementi in un luogo del mondo col risultato di ottenere
risultati nuovi, che non sono il prodotto della semplice somma o sintesi degli
elementi) della lingua. Occorre la capacità di rielaborazione e sovrascrittura del
ricordo, revisione della propria storia: come un orfano bisogna imparare a resistere alla nostalgia, avere uno sguardo marginale e obliquo che si rivela indispensabile per gli occidentali perché possano guardare se stessi da fuori. „Gli stessi
concetti di culture nazionali omogenee, di trasmissione consensuale o continua
di tradizione storiche o di comunità etniche »organiche« […] subiscono un profondo processo di ridefinizione”16, diciamo con Homi K. Bhabha; quel che fa
scattare il processo di ridefinizione, è innanzi tutto la lingua.
Il fatto che scrittori e scrittrici postcoloniali delle aree dell’ex-Africa Orientale
italiana scelgano di scrivere in italiano, non essendo loro (o ai loro genitori
o nonni, trattandosi spesso di seconda o terza generazione) imposta la lingua
come succedeva nelle ex-colonie anglofone o francofone, è del tutto sorprendente.
Sembra una scelta cosciente da parte di chi punta su una lingua europea che offre,
rispetto alla lingua origine, un maggiore sbocco sul mercato dei lettori. E tale
scelta non rimane indifferente per l’italiano che invece di diventare sempre meno
parlato e scritto, come temono linguisti e letterati italiani, invece di diventare
marginale e atrofizzare, si unisce a quelle „lingue franche” che offrono un veicolo
per raccontare la propria esperienza (spesso marginale) al mondo (intero). Sono
paradossalmente gli scrittori postcoloniali (e in genere migranti) a sprovincializ-
16
H.K. Bhabha, I luoghi della cultura, (The location of culture, 1994), trad. dall’inglese di
A. Perri, Meltemi, Roma 2001, p. 16.
162
Hanna Serkowska
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
zare oggi l’italiano, anche se va detto per la precisione che in Italia la maggior
parte di autori e autrici migranti (e in questo numero di scrittori postcoloniali) provengano da ex-colonie altrui e sono loro ad esprimere la loro condizione
postcoloniale nella lingua letteraria italiana17. Loredana Polezzi definisce questo –
folto ormai – gruppo di testi come „emergente scrittura italofona dell’immigrazione”18,
e vi annovera per l’appunto, per citare i testi più noti, Madre piccola di Cristina
Ali Farah (2007) e Regina di fiori e di perle di Gabriella Ghermandi (2007). L’italiano non ha giocato un ruolo rilevante nel processo dell’emancipazione dei soggetti coloniali prima, ora invece sono quest’ultimi (molto più numerosi sono
beninteso diversi migranti19 che a partire negli anni’80 e ’90 per la prima volta
invadono in massa l’Italia in ricerca di un destino migliore) ad intervenire nella
e sulla lingua dei loro ex-colonizzatori. Se il gruppo di scrittori postcoloniali
o migranti che approdano alla scrittura in italiano sia composito (ovviamente
vengono presi in considerazione soltanto coloro che scrivono in italiano, per il
pubblico italiano, e nel più dei casi pubblicano in Italia, inizialmente presso edi-
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
17
Osserva a questo proposito R. Derobertis, Storie fuori luogo. Migrazioni, traduzioni e riscritture in „scontro di civiltà per un ascensore a Piazza Vittorio” di Amara Lakhous, „Studi
d’Italianistica nell’Africa Australe” 2008, vol. 21 no. 1–2, Special Issue „L’Italia prende il largo:
Identità italiane in movimento, pp. 215 – 241, qui p. 235: „Dunque, pensare agli studi postcoloniali come cassette degli attrezzi critici per affrontare le scritture migranti e tutte le insorgenze letterarie, sociali e politiche che da esse scaturiscono determina la possibilità di rilevare resistenze,
spinte antiegemoniche, riscritture e traduzioni della letteratura italiana che aprono il nostro canone
nazionale recente […] dislocano la letteratura italiana in un contesto di scambi e relazioni irriducibili allo stretto legame territorio-lingua-cultura”.
18
L. Polezzi, La mobilità come modello: ripensando i margini della scrittura Italiano, „Studi
europei e mediterranei”, a c. di Armando Gnisci e Nora Moll, Bulzoni, Roma 2008, p. 124.
19
Tra loro conviene menzionare d’obbligo libri scritti a quattro mani: da un migrante e un
giornalista italiano affermato (quest’ultimo serve da supporto linguistico ed editoriale), e spesso
con le finalità e nelle forme testimoniali, avendo come tema principale l’esperienza autobiografica
della migrazione dell’autore: Immigrato di Salah Methnani e Mario Fortunato (Theoria, Napoli
1990) e Io venditore di elefanti. Una vita per forza tra Dakar, Parigi e Milano di Pap Khouma
e Oreste Pivetta (Garzanti, Milano 1990). A partire dalla metà degli anni’90 questi e altri scrittori
migranti (questa seconda fase, segnata anche dal passaggio da grandi editori alle case editrici di
nicchia, Armando Gnisci la definisce la fase carsica; Armando Gnisci, La letteratura italiana
della migrazione, Lilith, Roma 1988, p. 42) scrivono da soli e direttamente in italiano – segno di
aver assimilato a padroneggiato sufficientemente la lingua. C’è chi sostiene – ed è un’ipotesi da
non scartare – che il fatto che la diversità delle origini degli scrittori migranti (viaggianti o mondiali) che scelgono di esprimersi in italiano (albanesi, serbi, croati, senegalesi, brasiliani, somali,
iraniani, indiani, russi, polacchi ecc.) sia un ventaglio impressionante, sia determinato dal non aver
avuto una letteratura postcoloniale come le altre aree, cfr. M.J. Martins, Quinto seminario degli
scrittori migranti, 2005, [in:] E. Benelli, Italiani per vocazione: voci migranti in cerca di ospitalità, „Studi d’Italianistica nell’Africa Australe”, op.cit., pp. 172 – 194, qui cit. 179.
163
Il postcolonialismo nella letteratura italiana
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
tori come Garzanti, poi per i tipi di Donzelli o Neri Pozza, in seguito sempre più
nelle case editrici di nicchia), in modo vario proveniente o legato alle ex-colonie,
e vada da migranti di prima generazione, a figli di migranti (coloni, ufficiali italiani nell’Africa Orientale, soggetti coloniali nati nelle ex-colonie italiane che
hanno o non frequentato la scuola italiana, dove c’era) già nati in Italia che vi
hanno frequentato le scuole e che considerato l’italiano come la loro madre lingua, a figli di matrimoni misti (italo-somali, p.es.), quel che succede nella lingua
che questi soggetti utilizzano non si riesce a catalogare e o ripartire in base alla
loro specifica area di origine20. Alberto Rollo sostiene che l’italiano, nelle loro
scritture, si rompa „non meno di quanto si sia rotto attraverso l’influenza dei dialetti nazionali ma crea in ogni caso – e necessariamente – aree franche, mescidazioni, brecce” (op.cit., p. 67). Da una parte loro ripropongono l’uso rispettoso,
ottocentesco, a detta di Rollo, di un italiano letterario corretto, ma in seguito lo
„rompono” nel momento in cui si guardano indietro, verso il paese e la lingua di
20
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
C. Romeo, New Italian languages, „Studi d’Italianistica nell’Africa Australe” 2008, vol. 21
no. 1–2, op.cit., pp. 195 – 214, qui cit. 199 presenta un ampio ventaglio di tali identità e conseguenze linguistiche, limitandosi tuttavia a scrittrici donne (scelta comunque, secondo me contestabile; Romeo non la giustifica in nessun modo, osserva solo che mentre l’esperienza degli autori maschi è aperta allo spazio pubblico, quella delle donne è ancora spesso confinata al richiuso
spazio domestico): „Writers coming from different geopolitic locations have different approaches
to and perspectives on the Italian language. For »proper« postcolonial writers in Italy, such as
Shirin Ramzanali Fazel (Somalia), Ribka Sibhatu (Eritrea), Maria Abbebù Viarengo (of Ethiopian
mother and Italian father), Italian constitutes the colonial language and employing it in their writings is part of their postcolonial resistance. For a second generation of „postcolonial writers,
which includes Igiaba Scego (of Somali origins) and Ubax Cristina Ali Farah (of Italian mother
and Somali father, born in Italy, raised in Mogadishu), Italian constitutes their first language and
this gives them the freedom and the confidence to experiment with it and to show irreverence
toward Italian culture. For other” postcolonial writers such as Nassera Chohra – born in France
into an Algerian family of Saharawi origins – Italian constitutes neither her family’s language of
origin nor of adoption. In her Volevo diventare Bianca, Chohra’s choice of Italian as the language
of her narrative ins an eloquent sign of distance – at least partial – that the author wants to create
with her past, both with her parents’ land and language of origin and with the language of the
colonizers. Other authors who write in Italian come to Italy from non-Italian „postcolonial contexts, such as Genevieve Makaping (Cameroon), Laila Wadia (India), and Christiana de Caldas
Brito (Brazil), and others come from geographical zones with different histories, as is the case of
Salwa Salem (Palestine), or from former Communist Eastern European as Jarmila Očkayová
(Slovakia) and Ornela Vorpsi (Albania). Finally, there are authors whose identity is formed at the
intersection of so many trajectories that it would be limiting to try and label them: Ingy Mubiayi
(born in Cairo from Egyptian mother and Congolese father, lives in Rome) and Gabriella Kuruvilla (who authored her first book under a pseudonym of Viola Chandra, born in Italy from Indian
father and Milanese mother), only to name a few, are very lively presences in Italian literature and
culture”.
164
Hanna Serkowska
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
origine loro o dei loro avi. Dello stesso parere è Caterina Romeo che aggiunge
che spesso in queste scritture la purezza e la nobiltà dell’italiano letterario viene
trattata con ironia e irriverenza, o in modo apertamente dispettoso (op.cit., p. 209).
La loro lingua finisce per essere un prodotto dell’incrocio, una manifestazione
dell’oscillazione, della loro vita e cultura „in-between”, di mezzo. Ubax Cristina
Ali Farah (in Madre piccola, 2007) usa intercalare parole e voci in somali nelle
sue narrazioni in italiano. Ma non solo, come osserva acutamente Caterina
Romeo, se il romanzo inizia con le parole „Soomaali baan ahay, come la mia metà
che è intera” e se queste parole non trovano da nessuna parte nel libro una traduzione o spiegazione in italiano (nonostante un generoso glossario finale dei termini somali usati nel libro, alcuni dei quali derivati dall’italiano, il che conferma
d’altronde il retaggio coloniale italiano rinvenibile a livello linguistico) è perché
l’autrice vuole creare un effetto di spaesamento, cerca di disorientare il lettore
italiano nella cui lingua scrive, che viene „adescato” a leggere, ma che tutto di
un colpo si trova estromesso, emarginato, e nel far ciò mina e contestata la posizione centrale della lingua e della cultura di soggetti la cui lingua e la cui cultura
subisce al contempo un’appropriazione e un rifiuto21. Visto che in Italia sembrano
manifestarsi molti dei fenomeni del cosiddetto colonial aftermath (per cui si
intende la durevolezza dell’impronta che il passato coloniale ha lasciato nella
cultura contemporanea, insieme alle nuove forme di controllo fatte scattare
dall’espansione del capitalismo e dai processi di globalizzazione22), l’operazione
del tentato straniamento linguistico, che si attua per simili vie, potrebbe essere
volta a decostruire il senso di superiorità di una cultura nei confronti dell’altra
e insieme a decostruire l’immagine del soggetto coloniale. Un motivo fondamentale però di tale intercalare (soprattutto a livello lessicale), è il legame con la lingua e la cultura originale di una Somalia, Eritrea, Etiopia coloniali, a cui in que-
21
„[…] produce an effect of displacement and lack of understanding in mainstream readers
[…] who are forced out of their position of centrality within their language and culture, and whose
language is at the same time appropriated and rejected” (ibidem, p. 204).
22
Uno degli aspetti recenti di questa riflessione – fa notare Bertrand Westphal in La Géocritique, réel, fiction, espace, Les Editions de Minuit, Paris 2007, p. 14 – riguarda il fatto che la globalizzazione e la contemporanea omologazione elimina ogni diversità, e si fonde con i processi che
abbiamo individuato all’insegna di postcolonialismo: tutto diventa neutro, uguale, nessun punto di
vista riesce ormai a darsi come superiore ad altri; il dominio coloniale (di un colore della pelle
sull’altro, di una fede sull’altra) risulta definitivamente screditato, e a un’unica norma gerarchica
si sostituisce la „heretarchia” (termine di Douglas Hofstadter) che vede svanire gli ideali primordiali. Se fosse veramente così, non saprei dire, ma è comprensibile che tale „altericidio”, l’eliminazione di ogni alterità non è auspicabile.
165
Il postcolonialismo nella letteratura italiana
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
sto modo viene dato uno spazio e un ascolto. In genere, si può dire, in quelle
scritture, che a livello del lessico si notano numerosi influssi della lingua del paese
di provenienza, alcune parole in arabo, in somali, in amarico o tigrino. È notevole
inoltre la ricerca di nuovi modi di esprimersi, la coniazione di lemmi nuovi, e la
risemantizzazione di quelli esistenti23. Un altro aspetto, rilevante di queste scritture è l’uso insistito del registro orale, il fatto che si punti su un alto indice di
espressioni colloquiali e sul ritmo della frase simile al parlato (si vedano per
esempio le scritture della scrittrice di Eritrea, Ribka Sibhatu che ha usato il tigrino
a fianco dell’italiano ma che sistema il testo di Aulò in guisa di un orale poemachiacchierata; dell’etiope-italiana Gabriella Ghermandi in Regina di fiori e di
perle; o di Igiaba Scego che in Dismatria scrive dei ricordi della sua „matria”
somala che sopravvivono tra l’altro nelle chiacchiere notturne delle donne). In
genere diversi espedienti creano l’effetto di spaesamento/disorientamento o quanto
meno di deviazione/distrazione dell’attenzione del lettore, in ultima analisi invitando anche a riflettere sul passato coloniale, sul suo strascico nella cultura contemporanea, sulle memorie assopite, represse o rimaneggiate di uno dei capitoli
più oscuri della recente storia italiana.
(B) Parlando dell’ultimo argomento qui proposto, e cercando di individuare
alcune linee di tendenza in sede di posizione ideologica dell’autore che non ha
origini migranti e/o postcoloniali, richiamo brevemente due esempi recenti. Da
una parte abbiamo autori come Carlo Lucarelli (L’ottava vibrazione, Einaudi,
2008) che mentre presentano l’impresa coloniale come aggressione e violenza
(ma strutturata a guisa del noir che è il sottogenere preferito dell’autore – un
assassino seriale uccide bambini e il simpatico carabiniere Serra cerca di fermarlo24), evitano una presa di posizione e un giudizio, alla maniera di Flaiano,
o forse più ambiguamente ancora. Lucarelli non cerca apologia né discolpa per
gli italiani, non accredita l’idea di „italiani brava gente” ma d’altra parte non
condanna neanche. Se è vero che Lucarelli, senza insistere sul fatto che l’impresa
coloniale sia (stata) esecrabile, e la fa vedere come un’avventura straccione,
23
Daniele Comberiati cita l’esempio del vocabolo „missioni” che da centri religiosi per metonimia iniziano a designare bambini meticci. Della lunga lista citerei soltanto ancora la splendida
„dismatria” di Igiaba Scego (titolo del racconto omonimo nella raccolta Pecore nere) ad indicare
uno stato di rescissione del cordone ombelicale che la legava alla sua „patria immaginaria”, per
dirlo con Rushdie, interamente mitizzata, Somalia.
24
Siamo nel periodo del colonialismo italiano, alla vigilia della sconfitta di Adua (1896). La
trama che comprende un soldato buono che fraternizza con il nemico, un altro che cerca la gloria
militare, una storia di amore, un’altra di tradimento e un’altra ancora di morte è ambientata in
Eritrea nei giorni precedenti la fatidica battaglia.
166
Hanna Serkowska
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
inefficiente, una copia minore degli altri colonialismi, più ponderosi sotto vari
aspetti, è altrettanto vero che in maniera forse indesiderata il romanzo sortisce
un effetto di inautenticità e disimpegno. Si ha l’impressione che l’esclusiva
intenzione dello scrittore fosse quella di servirsi di quel tratto di storia come di
intelaiatura, sfondo o contenitore, per incardinare la vicenda, e di conseguenza
avesse abbassato l’attenzione dei lettori per i danni commessi dai colonizzatori.
Il trattamento dell’argomento storico non subisce alcuna problematizzazione,
esso non viene soggetto a una disamina storica né morale, e finisce per confermare la mancanza di un vero interesse per la storia coloniale da parte dell’autore,
che la sfrutta perché capisce che è trendy. Considererei pertanto il romanzo di
Lucarelli, anziché come un testo coloniale, quello in cui il colonialismo è solo
una componente tematica, usata in maniera strumentale e, da un certo punto di
vista, indifferente.
Con Enrico Brizzi (L’inattesa piega degli eventi, Baldini Castoldi Dalai, 2008)
si ha finalmente una novità. Brizzi ricerca le forme di distacco a quella storia (per
evitare di arenarsi su un terreno paludoso, percorso ormai da molti) e sembra
offrire in forma ucronica (l’elemento inventato della storia – la sopravvivenza del
duce fino all’anno 1960, e il fatto che l’Italia non si alleò alla Germania e che non
abbia perso la guerra – serve non per far dubitare del passato storico, ma invece,
per introdurre una prospettiva etico – politica verso il passato, verso il nostro atteggiamento di fronte a tale passato, e nell’intervenire sul corso del passato – forse
per alludere agli interessi di molti a tutt’oggi a modificarne il quadro e il senso),
sullo sfondo di un’interessante trama del tutto contemporanea (un giornalista dello
sport viene avviato, per punizione, in Africa per scrive della serie calcistica locale),
o meglio attualissima (se si pensa al tema del calcio), una toccante rivisitazione
di quella parentesi di storia che fece dell’Italia un paese colonizzatore. Il lettore,
come il protagonista, da frivolamente ignaro, viene gradualmente sempre più coinvolto nei fatti locali (Brizzi fa vedere come l’oggi in Africa è ancora molto il frutto
dello ieri, rimasto bloccato in un perenne ieri), sempre meno indifferente, sempre
più curioso. Sprazzi di storia intercalati en passant (il protagonista incuriosito dallo
svolgersi degli eventi decide di cercare informazioni sui manuali scolastici di storia, e vi scopre, da adulto un ammasso di robusta propaganda). Le tecniche di
distacco sono qui di doppia natura. Da una lato Brizzi, con l’espediente ucronico,
rompe la serietà del classico romanzo storico di impianto manzoniano, in quanto
egli complica e sfida il requisito di dare preventiva credibilità ai fatti raccontati (la
verità). Dall’altro introduce l’elemento ludico, presente nel tema dell’industria del
calcio. Brizzi scommette e vince: non è necessario (ri)raccontare storie tragiche
di orrori veri e violenti fatti di sangue di quei tempi per riuscire credibili, per
167
Il postcolonialismo nella letteratura italiana
costruire una trama accattivante, per invogliare il lettore a svolgere delle ricerche
storiche per conto proprio, per riportare all’attenzione del grande pubblico un tema
ancora lungi dall’essere trattato e atteso come meriterebbe25.
Summary
POSTCOLONIALISM IN ITALIAN LITERATURE
Streszczenie
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
The paper is an attempt at mapping the current Italian postcolonial research and literature.
The first being mainly an activity of reception than that of invention (and, it should be
borne in mind that in Italy there has not been to date a full reconciliation with the colonial
past). The latter presenting many interesting facets from the indictment of the harms of
colonialism, to the drama of the mixed-blood, with a revealing re-enactment of the historical background. Among the peculiar characteristic of the recent books on the topic
(the turning point was Time to kill by E. Flaiano – undecided between removal of that
past and remorse) are: the linguistic hybridization (in texts authored by post-colonial writers), a genre shift (towards popular genres such as noir in C. Lucarelli) or irony, humor
as a distancing instrument (in texts such as by E. Brizzi).
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
Niniejszy artykuł stanowi próbę ukazania charakteru postkolonialnej literatury włoskiej
oraz stanu badań na jej temat. Należy podkreślić, że owe badania koncentrują się na
recepcji tego rodzaju literatury we Włoszech. Analiza literatury postkolonialnej porusza
wiele interesujących problemów o charakterze interdyscyplinarnym. Wśród najistotniejszych cech charakterystycznych dla tej literatury warto podkreślić nie tylko hybrydyzację
językową, ale także ironię lub humor m.in. u E. Brizzi.
25
Un’operazione culturale simile a quella di Brizzi sembra aver svolto – introducendo una
prospettiva critica, una „memoria autocritica” – Gianfranco Manfredi, autore dei fumetti Volto
nascosto. Il lettore è invitato a riflettere sul fatto che gli italiani avrebbero ucciso i loro „indiani”
senza averne conosciuto la cultura. Gli italiani colonizzando, hanno completamente ignorato sia la
realtà preesistente nelle colonie, sia la reale portata storica della colonizzazione e delle sue conseguenze. A fianco di questo esempio, che devo a Paolo Jedlowski (e un incontro all’Università della Calabria, nel gennaio del 2008), ne cito anche l’altro che Jedlowski ritiene esemplare della
„memoria dialogica”: G. Ghermandi, Regina di fiori di perle. Storia di una partigiana etiope che
uccide un italiano dimostra lati più complessi del quadro bianco e nero. Ghermandi problematizza
la storia (come non fa Lucarelli); il suo è un racconto polifonico: parlano molte voci. Le storie e le
memorie si intrecciano, mentre si ricerca una memoria condivisa (o condivisibile), per poter iniziare a dialogare, accettare (comprendere) il punto di vista dell’altro.
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
RECENZJE
rn
ik
a
Część III
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Marek Sobczyk
Ko
pe
rn
ik
a
(Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu)
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
MARIUSZ JERZY GOLECKI, SYNALLAGMA.
FILOZOFICZNE PODSTAWY ODPOWIEDZIALNOŚCI
KONTRAKTOWEJ W KLASYCZNYM PRAWIE RZYMSKIM,
WYDAWNICTWO ADAM MARSZAŁEK, TORUŃ 2008,
SS. 321
W
yd
aw
WYBÓR TEMATU PRACY
©
C
op
yr
ig
ht
by
Recenzowana monografia ma poniekąd charakter interdyscyplinarny, ponieważ
zawiera zarówno stojące na wysokim poziomie rozważania filozoficzne, jak
i typową dla romanistyki analizę źródeł, dokonywaną jednak w ścisłym powiązaniu z poszukiwaniem inspiracji filozoficznej ich treści. Ze względu na bardzo
szerokie uwzględnienie perspektywy filozoficznej rozprawa M. Goleckiego nie
jest typową monografią romanistyczną, ponieważ choć romanistom nie można
zarzucić braku zainteresowania źródłami nieprawniczymi, w tym dziełami starożytnych filozofów, to jednak wątki te zwykle podejmowane są niejako tylko przy
okazji zasadniczej analizy jurydycznej podjętego zagadnienia. Z perspektywy
romanisty praca ta jest interesująca zwłaszcza ze względu na podjętą w niej tematykę rozwoju rzymskiego systemu kontraktowego, ochrony prawnej nieoznaczonych prawem stosunków umownych, odpowiedzialności kontraktowej i filozoficznych inspiracji relewantnych rozstrzygnięć jurystów. Dokonując oceny wyboru
tematu, z jednej strony można powiedzieć, że prac dotyczących rozwoju kontraktów, pojęcia synallagma i stopniowego obejmowania ochroną procesową nieoznaczonych prawem stosunków umownych powstało, i to stosunkowo niedawno,
172
Marek Sobczyk
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
sporo. Dość wspomnieć fundamentalne prace H.P. Benöhra1, A. Burdese2, R. Santoro3, F. Gallo4 i L. Zhanga5, a w romanistyce polskiej zwłaszcza pracę W. Osuchowskiego6 i niepublikowany doktorat A. Kremera7 oraz jego opublikowany
artykuł8. W części poświęconej prawu rzymskiemu autor mógł zatem wykorzystać sporo literatury romanistycznej. Żadna jednak z tych prac nie podejmuje
w szerszym wymiarze filozoficznej analizy pojęcia synallagma, koncepcji sprawiedliwości i filozoficznych podstaw odpowiedzialności kontraktowej w prawie
rzymskim. Z tego względu wybór tematu oceniam jako w pełni uzasadniony. Za
cenną uważam także przyjętą perspektywę analizy, ponieważ kolejna praca o charakterze wyłącznie dogmatycznoprawnym byłaby tylko jeszcze jednym głosem
w dyskusji na tematy wielokrotnie już podejmowane, a w oparciu o samą tylko
analizę źródeł prawa właściwie trudno byłoby wnieść autorowi istotny wkład
w rozwój romanistyki jako dyscypliny naukowej. Przez zawarty w niej ładunek
„nowości” praca ta jest przykładem alternatywnego w stosunku do tradycyjnego
spojrzenia na sposób uprawiania romanistyki, a nadto udanej próby interdyscyplinarnego opracowania tematu badawczego.
1
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
H.P. Benöhr, Das sogennante Synallagma in den Konsensualkontrakten des klassischen römischen Rechts, Hamburg 1965.
2
Zob. w szczególności: A. Burdese, Sul riconoscimento civile dei c.d. contratti innominati,
IURA 1985, nr 36; s. 14 – 69; idem, Sul concetto di contratto e i contratti innominati in Labeone,
[w:] Atti del seminario sulla problematica contrattuale in diritto romano, Milano, 7 – 9 aprile 1987,
I, Milano 1988, s. 145 – 40; idem, I contratti innominati, [w:] Homenaje al. Prof. Josè Luis Murga
Gener, Madrid 1994, s. 40 – 77.
3
M. Santoro, Il contratto nel pensiero di Labeone, AUPA 1983, nr 37. s. 1 i n.; idem, La
causa delle convenzioni atipiche, [w:] Causa e contratto nella prospettiva storico-comparatistica
(Palermo, 7 – 8 giugno 1995) a cura di L. Vacca, Torino 1997, s. 85 – 130.
4
F. Gallo, Synallagma e conventio nel contratto. Ricerca degli archetipi della categoria contrattuale e spunti per la revisione di impostazioni moderne. Corso di diritto romano, t. 1, Torino
1992; t. 2, Torino 1995.
5
L. Zhang, Contratti innominati nel diritto romano. Impostazioni di Labeone e di Aristone,
Milano 2007.
6
W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, Lwów 1933.
7
A. Kremer, Kontrakty nienazwane w prawie rzymskim w świetle kazuistyki, Kraków 1991.
8
Idem, Die Verhältnisse do ut facias und facio ut des als ausgewählte Beispiele der Innominatkontrakte im klassischen römischen Recht, [w:] Au – delà des frontières. Mélanges de droit romain
offerts à Witold Wołodkiewicz, red. M. Zabłocka, J. Krzynówek, J. Urbanik, Z. Służewska, Varsovie
2000, s. 409 – 427.
173
Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma…
CELE PRACY, JEJ STRUKTURA I ZAŁOŻENIA
METODOLOGICZNE
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Autor w sposób klarowny zarysowuje swe cele badawcze, wprost wskazując pytania, na które będzie szukać odpowiedzi. Zasadniczym pytaniem postawionym
w pracy jest pytanie o stosunek pomiędzy teorią sprawiedliwości wymiennej
i synallagma Arystotelesa a teorią kontraktu Labeona i Aristona – czy mamy tu
do czynienia z jedną filozoficzną koncepcją synallagma, czy też z całkowicie
niezależnymi od siebie znaczeniami tego terminu, odnoszącego się do różnych
pojęć i teorii (s. 16).
Recenzowana praca składa się z dwóch części, obejmujących łącznie cztery
rozdziały. W pierwszej części – w rozdziale pierwszym – autor podejmuję próbę
ustalenia znaczenia terminu synallagma w piśmiennictwie greckim, a przedmiotem badań są dzieła Arystotlesa. Autor analizuje związek pomiędzy pojęciem
synallagma i teorią sprawiedliwości Arystotelesa.
W drugiej części szczegółowej analizie poddane są dwa źródła prawa rzymskiego, w których zostaje użyty termin synallagma, mianowicie definicja kontaktu Labeona (D.50.16.19, Ulp. 11 ad ed.) – w rozdziale drugim, oraz teoria
nieoznaczonych prawem stosunków umownych Aristona (D.2.14.7.2, Ulp. 4 ad
ed.) – w rozdziale trzecim. Ostatni, czwarty rozdział dotyczy wpływu teorii
sprawiedliwości wymiennej na rozstrzygnięcia jurystów klasycznych w obszarze
kontraktów. Relewantne rozstrzygnięcia innych jurystów analizowane są
w odniesieniu do koncepcji Labeona i Aristona. Prawa poklasycznego i justyniańskiego zasadniczo praca nie obejmuje, co jest merytorycznie uzasadnione
przede wszystkim z uwagi na brak bezpośrednich odniesień źródłowych do
synallagma. Mając na uwadze zdefiniowane cele pracy, strukturę rozprawy
uznaję za prawidłową.
W celu rozwiązania kluczowych problemów badawczych autor podejmuje
szereg problemów szczegółowych, m.in. znaczenie terminu synallagma w teorii
sprawiedliwości Arystotelesa, znaczenie i sens wyodrębnienia pojęcia ulto citroque obligatio, znaczenie pojęcia contractus, rekonstrukcję i próbę porównania
teorii kontraktu Labeona i teorii kontraktu Aristona, przełamywanie zasady nominalizmu kontraktowego, porównanie poglądów Arystotelesa, Labeona i Aristona,
ustalenie zakresu recepcji greckiego wyraz synallagma i odnoszącej się do badanego terminu arystotelesowskiej koncepcji sprawiedliwości wymiennej, wskazanie obszaru dotyczącego kontraktów, w którym należałoby dopatrywać się istnienia instytucji i zasad inspirowanych teorią sprawiedliwości wymiennej
Arystotelesa.
174
Marek Sobczyk
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
Co godne uwagi, autor obszernie przedstawia przyjęte założenia metodologiczne (s. 17 i n.), podkreślając potrzebę zastosowania kilku metod, na czele
z filologiczną analizą tekstu, dogmatyczną analizą rozstrzygnięć Labeona i Aristona oraz analizą historyczną dotyczącą m.in. profilu Labeona i Aristona jako
jurystów. Ukazanie sylwetki i metod pracy tych dwóch jurystów stanowi niewątpliwą wartość recenzowanej pracy. Mariusz Golecki przyjmuje bowiem trafne
założenie badawcze, że przy analizie konkretnego rozstrzygnięcia jurysty należy
uwzględnić inne jego rozstrzygnięcia, aby poznać jego metodę pracy i sposób
rozumowania.
W podjętym przez autora obszarze badawczym istotne znaczenie mają liczne
podejrzenia interpolacji źródeł prawa rzymskiego, dość wspomnieć, że wnioski
zawarte w pracy P. de Francisci dotyczącej synallagma9 w znacznym stopniu
wynikają z uznania interpolacji źródeł, w pracach zaś poświęconych synallagma
i ochronie kontraktów nienazwanych prezentacja podejrzeń interpolacyjnych zajmuje sporo miejsca. Mariusz Golecki słusznie opowiedział się za dyrektywą
autentyczności źródła, zastrzegając jednak, że w sytuacji gdy argumenty źródłowe, filologiczne lub konstrukcyjne wskażą na dokonane w okresie poklasycznym zmiany, podjęta zostanie próba odpowiedniej rekonstrukcji, odsłaniającej
oryginalny sens wypowiedzi jurysty klasycznego (s. 22). Autor na ogół nie wdaje
się w szerszą prezentację ani tym bardziej szczegółową analizę zasadności podejrzeń interpolacyjnych, przyjmując zwykle autentyczność źródła. Stanowisko to
uważam co do zasady za właściwe, tym bardziej że zdecydowana większość
zarzutów stawianych w epoce „polowania na interpolacje” od dawna uważana
jest za nietrafną. Nadmieniam, że podobne podejście do krytyki tych samych źródeł zajęli w swych pracach M. Artner10 i L. Zhang11.
WYKORZYSTANIE LITERATURY PRZEDMIOTU
Rozprawa zawiera solidną analizę poglądów doktryny romanistycznej, choć nie
bez istotnych zastrzeżeń. Siłą rzeczy M. Golecki przedstawia te poglądy syntetycznie, nie wdaje się w szczegóły i zwykle nie przedstawia sposobu rozumowania autora danego poglądu. Co do zasady zabieg taki uważam za usprawiedli9
P. de Francisci, Synallagma. Storia e dottrina dei cosidetti contratti innominati, t. 1, Pavia
1913, t. 2, Pavia 1916.
10
M. Artner, Agere praescriptis verbis. Atypische Geschäftsinhalte und klassisches Formularverfahren, Berlin 2002, passim.
11
L. Zhang, Contratti, passim.
175
Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
wiony, ponieważ z uwagi na liczebność i zróżnicowanie poglądów wyrażonych
w literaturze ich szczegółowa prezentacja znacznie wydłużyłaby pracę i utrudniłaby percepcję wywodu samego autora. Nie da się jednak ukryć, że właściwe
zrozumienie cytowanych w recenzowanej pracy poglądów F. Gallo wymagałoby
szerszej prezentacji kluczowych tez jego wzmiankowanej wyżej dwutomowej
monografii poświęconej synallagma. Ważniejszym zarzutem są jednak braki
w literaturze i to w mojej ocenie braki bardzo istotne, których skutkiem są opisane poniżej wątpliwości co do ustaleń autora. Przede wszystkim M. Golecki nie
skorzystał z przywoływanej już pracy M. Artnera dotyczącej agere praescriptis
verbis, co moim zdaniem spowodowało niedostateczne uwzględnienie perspektywy procesowej omawianych zagadnień. Gdyby M. Golecki sięgnął do tej pracy
z większą starannością, rozróżniałby środki ochrony procesowej nieoznaczonych
prawem stosunków umownych. Za poważny błąd uważam pominięcie prac
T. Dalla Massara, który zajmował się problematyką causa12 i dokonał obszernej
analizy kluczowego rozstrzygnięcia Aristona zawartego w D.2.14.7.213. Podobnie
autor powinien był uwzględnić pozostałe artykuły zebrane w pracy poświęconej
doktrynom kontraktu w jurysprudencji rzymskiej14. Mankamentem rozprawy jest
też nieuwzględnienie najświeższej z rozpraw dotyczących kontraktów nienazwanych, mianowicie wzmiankowanej powyżej pracy L. Zhanga. Pewnym usprawiedliwieniem może być tu jednak okoliczność, że monografia L. Zhanga ukazała
się zaledwie rok przed publikacją recenzowanej rozprawy. Da się jeszcze wytknąć
autorowi pominięcie kilku innych prac o charakterze artykułów, pominięcie te
nie mają jednak tak dużego ciężaru gatunkowego jak wskazane powyżej.
UWAGI DOTYCZĄCE TREŚCI PRACY
1. Jednoznacznie wysoko oceniam merytoryczną wartość rozprawy autora, któremu w żadnym razie nie można odmówić kompetencji w zakresie analizy źródeł
i umiejętności logicznego rozumowania oraz co do zasady trafności sformułowanych wniosków. Niewątpliwie autor wykazał się także bardzo dobrą znajomością
filozofii i umiejętnością poprawnej analizy niełatwych przecież zagadnień filo12
T. Dalla Massara, Alle origini della causa del contratto. Elaborazione di un concetto nella
giurisprudenza classica, Padova 2004.
13
T. Dalla Massara, Sul responsum di Aristone in D.2.14.7.2 (Ulp. 4 ad ed.): l’elaborazione
del concetto di causa del contratto, [w:] Le dottrine del contratto nella giurisprudenza romana,
a cura di A. Burdese, Milano 2006, s. 279 – 335.
14
Le dottrine del contratto nella giurisprudenza romana.
176
Marek Sobczyk
zoficznych. Dokonując zatem wysokiej oceny recenzowanej rozprawy, w dalszej
części recenzji ograniczę się do przedstawienia kilku moich wątpliwości dotyczących szczegółowych ustaleń autora. Nie będę zaś przedstawiać ustaleń autora
jako takich, ponieważ zainteresowany czytelnik bez trudu zapozna się z nimi
„z pierwszej ręki”.
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
2. W pierwszym rozdziale, poświęconym greckiemu rozumieniu terminu
synallagma i arystotelesowskiej teorii sprawiedliwości autor wyróżnia w dziełach
Arystotelesa, zwłaszcza w oparciu o Etykę nikomachejską, pojęcie sprawiedliwości rozdzielczej (dystrybutywnej), wyrównującej i wymiennej (komutatywnej).
O ile same typy sprawiedliwości opisane są dość klarownie, w sposób umożliwiający uchwycenie ich najważniejszych cech i metod realizacji, o tyle po lekturze pracy pozostaję z wątpliwościami, czy Arystoteles wyróżniał dwa rodzaje
sprawiedliwości – rozdzielczą i wyrównującą – a sprawiedliwość wymienna była
tylko podrodzajem sprawiedliwości wyrównującej, czy też wyróżniał trzy odrębne
i równorzędne rodzaje sprawiedliwości szczegółowej. Wątpliwość ta wynika
z porównania kilku tez autora znajdujących się w różnych miejscach pracy, raz
bowiem autor pisze wprost o trzech rodzajach sprawiedliwości (s. 45, s. 290)
innym razem o dwóch (s. 53, s. 117).
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
3. Mariusz Golecki nie zawsze uzasadnia wyprowadzane ze źródeł wnioski
analizą tych źródeł i bezpośrednim wskazaniem w ich treści argumentów przemawiających za danym wnioskiem. Dobitnym tego przykładem jest analiza znaczenia, w jakim Labeo posługiwał się terminami contrahere i contractus (s. 160 i n.).
Autor cytuje na s. 160 i 161 cztery fragmenty źródłowe właściwie bez objaśnienia
ich treści, a tym bardziej bez uzasadnienia wniosku, że użyte w nich „wyrażenie
contractum dotyczy dokonanej czynności, nie zaś kontraktu rozumianego jako
skutek dokonania tych czynności” (s. 161). Weryfikacja tego wniosku wymaga od
czytelnika samodzielnej analizy przedmiotowych źródeł i domyślania się, co w ich
treści skłoniło M. Goleckiego do jego sformułowania. Można przy tej okazji sformułować ogólną uwagę, że stojący na wysokim poziomie merytorycznym i dotyczący trudnych zagadnień wywód autora wymaga od czytelnika dużej koncentracji, nie zawsze też autor wystarczająco klarownie formułuje myśli.
4. Dokonując analizy źródeł prawa rzymskiego, Mariusz Golecki zbyt małą
wagę przywiązał do środków procesowych wskazywanych przez jurystów dla
ochrony nieoznaczonych prawem stosunków umownych. Autor z reguły nie brał
pod uwagę, czy wskazywane w źródłach skargi stanowią środki ochrony prawa
177
Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma…
rn
ik
a
cywilnego, czy prawa pretorskiego, ani nie przywiązywał wagi do rozróżnienia
między actio praescriptis verbis, agere praescriptis verbis, actio incerti, actio
civilis in factum, actio in factum i wynikających z niego konsekwencji. W rezultacie zbyt łatwo przypisał Labeonowi zastosowanie actio praescriptis verbis (zob.
np. s. 166, s. 17015), a przede wszystkim nie odniósł się do szeroko prezentowanego w romanistyce poglądu, że Labeo znał jedynie tryb postępowania agere
praescriptis verbis16, natomiast actio praescriptis verbis jako pierwszy zastosował
Pomponius17. Tymczasem zwłaszcza różnice między skargami ius civile i skargami prawa pretorskiego są na tyle istotne, że ma to znacznie dla oceny zakresu
ochrony umów niestanowiących żadnego z uznanych kontraktów.
15
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
5. Nie podzielam interpretacji fragmentu 28 księgi komentarza Ulpiana do
edyktu (D.19.5.17.1) cytowanego na s. 168 pracy. Zdaniem M. Goleckiego we
fragmencie tym sprzedawca wręczył potencjalnemu nabywcy perłę, mającą stanowić przedmiot sprzedaży, aby ten oszacował jej wartość, a następnie bądź ją
zwrócił, bądź też zapłacił cenę odpowiadającą oszacowanej wartości. W konsekwencji autor uznał, że rozstrzygnięcie to dotyczy datio ad inspiciendum (s. 171).
W źródle mowa jest jednak o perłach oszacowanych (margarita aestimata), a nie
perle przekazanej do oszacowania18. Dający przekazał kontrahentowi perły o oszacowanej wartości, aby je zwrócił lub zapłacił ich wartość (pretium), co wobec
pewnego podobieństwa zarówno do datio ad inspiciendum, jak i do kontraktu
estymatoryjnego nie pozwala na jednoznaczną kwalifikację prawną tej
umowy19.
©
C
W analizowanym na s. 170 rozstrzygnięciu Labeona cytowanym przez Ulpiana w 32 księdze
komentarza do edyktu (D.19.5.20pr.) została użyta fraza praescriptis verbis agendum, wskazująca
na agere praecriptis verbis.
16
Za tym, że actio praescriptis verbis posłużył się już Labeo, opowiedział się R. Santoro,
Il contratto, s. 119 i n. Przeciw tej możliwości opowiedzieli się J. Kranjc, Die „actio praescriptis
verbis” als Formelaufbauproblem, ZSS 1989, nr 107, s. 450; M. Talamanca, La tipicità dei contratti romani fra conventio e stipulatio fino a Labeone, [w:] Contractus e pactum tipicità e libertà
negoziale nell’esperienza tardo – republicana. Atti convegno dritto romano (Copanello, 1 – 4 giugno
1988), Roma–Napoli 1990, s. 91; F. Gallo, Synallagma, t. 1, s 233 i n.; M. Artner, Agere praescriptis verbis, s. 202; L. Zhang, Contratti, s. 99, przyp. 54.
17
J. Kranjc, Die actio, s. 450 i n.; F. Gallo, Synallagma, t. 1, s. 207 i n.; C.A. Cannata, Contratto e causa nel dirtto romano, [w:] Le dottrine del contratto nella giurisprudenza romana, a cura
di A. Burdese, Milano 2006, s. 190; L. Zhang, Contratti, s. 123 i n.
18
Por. L. Zhang, Contratti, s. 98.
19
W literaturze zgłaszane są różne propozycje kwalifikacji prawnej zawartej umowy. Część
romanistów uważa, że chodzi tu o datio ad inspiciendum (F.M. de Robertis, La disciplina della
responsabilità contrattuale nel sistema della compilazione giustinianea, III, Bari 1972, s. 721;
178
Marek Sobczyk
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
6. Moje zastrzeżenia budzi także interpretacja rozstrzygnięcia Celsusa Młodszego zawartego w trzeciej księdze jego digestów (12.4.16) dokonana na s. 221
i n. recenzowanej pracy. Moim zdaniem autor poprawnie uznaje, że w przedstawionym w rozstrzygnięciu przypadku świadczenia obu stron polegają na przeniesieniu własności pieniędzy w zamian za przeniesienie własności rzeczy.
Podzielam też jego wniosek, że taka treść zobowiązania osoby przyjmującej
zapłatę wykracza ponad to, do czego obowiązany był sprzedawca w kontrakcie
emptio-venditio, ponieważ sprzedawca miał jedynie zapewnić kupującemu spokojne posiadanie rzeczy, a nie przenieść jej własność. Podobnie uważam, że trafny
jest wniosek, iż Celsus nie przyjął w opisywanym przypadku kontraktu zamiany.
Zasadnicze wątpliwości budzi jednak twierdzenie autora, że taka treść rozstrzygnięcia wynika z faktu, że Celsus albo nie akceptował możliwości zawarcia kontraktu mieszanego, zawierającego elementy permutatio oraz emptio-venditio, albo
nie podzielał opinii, że do zawarcia kontraktu permutatio konieczne jest przeniesienie własności rzeczy (datio). Drugą z możliwości M. Golecki uznał za bardziej
prawdopodobną, albowiem wśród jurystów rzymskich istniał spór co do tego, jak
należy rozumieć termin datio (s. 226).
Wyjaśnienie to nie jest przekonujące. Prawdą jest, że termin dare nie zawsze
oznaczał przeniesienie własności rzeczy, bowiem można wskazać źródła, w których niewątpliwie uzyskał on inne znaczenie20. W żaden sposób nie uprawnia to
jednak do wniosku, że Celsus nie podzielał opinii, że do zawarcia kontraktu
zamiany konieczne jest przeniesienie własności rzeczy (s. 226). Taki wniosek
musiałby wynikać z treści innych rozstrzygnięć Celsusa odnoszących się do kontraktu zamiany, takich rozstrzygnięć jednak autor nie wskazuje. Poza tym świadczenia obu stron polegały na przeniesieniu własności rzeczy, zatem ewentualny
R. Santoro, Il contratto, s. 118 i n.; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 21, przyp. 25; idem, Sul
concetto di contratto, s. 32. Zdaniem innych romanistów strony zawarły kontrakt estymatoryjny
(aestimatum), polegający na daniu rzeczy o oszacowanej wartości osobie, która zobowiązuje się
sprzedać tę rzecz i zapłacić dającemu wartość wynikającą z oszacowania, zachowując dla siebie
ewentualną nadwyżkę z uzyskanej ceny, lub zwrócić samą rzecz, gdyby do jej sprzedaży nie doszło
(P. de Francisci, Synallagma, t. 1, s. 100; E. Betti, Sul valore dogmatico della categoria „contrahere” in giuristi proculiani e sabiniani, BIDR 1915, nr 18, s. 31; A. Ehrhardt, Iusta causa traditionis, Berlin–Leipzig 1930, s. 106; M. Talamanca, La tipicità, s. 91; F. Gallo, Synallagma, t. 1, s. 195
i n.; A. Szymańska, Actio civilis in factum – actio praescritis verbis w responsach Labeona, „Studia Iuridica” 2003, nr 41, s. 302). A. Kremer wyraził pogląd, że umowa ta nie jest aestimatum,
aczkolwiek jest do niego zbliżona (A. Kremer, Kontrakty nienazwane, s. 206). Zdaniem L. Zhanga
zawarta umowa zawiera kombinację elementów kilku kontraktów nazwanych (commodatum, emptio-venditio, mandatum, locatio – conductio operis), co czyni ją umową nietypową (L. Zhang,
Contratti, s. 101).
20
G.3.200, G.3.143, G.3.162, G.3.144.
179
Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma…
pogląd Celsusa, że takie przeniesienie własności nie było konieczne, powinien
tym bardziej skłonić do wniosku, że zawarto kontrakt zamiany. Bardziej prawdopodobne jest, że Celsus nie zakwalifikował zawartego kontraktu jako zamiany,
ponieważ jedno ze świadczeń miało charakter pieniężny21.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
7. W mojej ocenie szerszego uzasadnienia wymagają wnioski autora dotyczące poglądów Celsusa Młodszego w przedmiocie ochrony nieoznaczonych
prawnie stosunków umownych. Z jednej strony autor stwierdza, że Celsus zajął
stanowisko, że nieoznaczony prawem stosunek umowny może zostać uznany za
kontrakt jedynie w sytuacji, gdy jedna strona spełni swoje świadczenie polegające
na przeniesieniu własności rzeczy, czyli datio (s. 225). Z drugiej strony stwierdza,
że Celsus w D.12.4.16 przyjął, iż w sytuacji, w której dochodzi do datio rozumianej jako przeniesienie własności rzeczy, zobowiązanie do wykonania zobowiązania przez drugą stronę nie powstaje, a jedyną ochronę stanowi condictio
(s. 226). Uważam, że uznanie nieoznaczonego prawem stosunku umownego za
kontrakt implikowałoby udzielenie stronie, która spełniła już swoje świadczenie
polegające na dare, skargi o wykonanie zobowiązania wzajemnego, natomiast
w tych sytuacjach, gdy tej stronie udziela się jedynie condictio o zwrot świadczenia, nie można mówić o kontrakcie.
Trafny jest wniosek autora, że Celsus uznawał zaskarżalność przynajmniej
niektórych nieoznaczonych prawem stosunków umownych. Nie oznacza to jednak, że stosunkami tymi były umowy do ut des lub do ut facias, za zaskarżalnością których opowiedział się Aristo. Moim zdaniem należy tu wziąć pod uwagę,
że oprócz umów, w których nastąpiło spełnienie świadczenia w oczekiwaniu
świadczenia wzajemnego, ochroną procesową obejmowano także umowy, których
skutek prawny nie powstawał dopiero w chwili wykonania jednego z uzgodnionych świadczeń. To, że nieoznaczone prawem stosunki umowne mające charakter
ultro citroque obligatio uzyskiwały zaskarżalność solo consensu, a nie dopiero
z chwilą spełnienia pierwszego ze świadczeń, wykazał sam autor, przedstawiając
doktrynę kontraktu Labeona. Dowiedziono tego w romanistyce w rozstrzygnięciach jurystów późnoklasycznych, których autor już nie analizuje, ponieważ nie
dotyczą bezpośrednio tematu rozprawy22. Być może Celsus, nie aprobując doktryny Aristona dotyczącej umów do ut des i do ut facias, śladem Labeona udzie21
W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 54 i n.
Zob. w szczególności D.4.3.9.3 (Ulp. 11 ad ed.) zawierający rozstrzygnięcie Pomponiusa;
D.10.2.20.3 (Ulp. 19 ad ed.) zawierający rozstrzygnięcia Papiniana oraz następujące rozstrzygnięcia Ulpiana: D.16.3.1.9 (Ulp. 30 ad ed.), D16.3.1.10 (Ulp. 30 ad ed.), D.19.5.18 (Ulp. 30 ad ed.).
22
180
Marek Sobczyk
lał ochrony procesowej tym nieoznaczonym prawnie stosunkom umownym
o cechach ultro citroque obligatio, których zaskarżalność nie była zależna od
uprzedniej datio, na taką możliwość wprost wskazuje bowiem zachowana w Digestach Justyniana wypowiedź Celsusa pochodząca z ósmej księgi jego digestów
(D.19.5.2)23.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
8. We wnioskach do rozdziału trzeciego Mariusz Golecki stwierdza, że fakt,
iż Celsus opowiadał się za przyznaniem w danej sytuacji condictio, oznacza, że
negował możliwość istnienia zawartego przez strony porozumienia, w tej sytuacji
nie dostrzegał elementów umożliwiających uznanie jej w ogóle za kontrakt. Condictio miała bowiem zastosowanie w sytuacji, gdy strony nie zawarły kontraktu,
a mimo to doszło do spełnienia przez jedną z nich (nienależnego) świadczenia
(s. 264).
Formułując powyższy wniosek, M. Golecki nie wziął pod uwagę możliwości
zbiegu condictio ze skargą o wykonanie zobowiązania wzajemnego. Dopuszczalność zastosowania condictio nie przesądza automatycznie o tym, że zawarta
umowa nie jest kontraktem (czy to w świetle koncepcji Labeona, czy doktryny
Aristona), przeciwnie – może stanowić wyraz możliwości wyboru pomiędzy
condictio a actio praescriptis verbis. Fakt, że Celsus nie dostrzegał elementów
umożliwiających uznanie umowy w ogóle za kontrakt, musi wynikać zatem
z innych przyczyn niż ta, że opowiedział się za zastosowaniem condictio. Rację
ma jednak autor w tym zakresie, że wyłączność zastosowania condictio i związany z nią brak możliwości posłużenia się skargą o świadczenie wzajemne przemawia za tym, że danej umowy nie można uznać za kontrakt. Tym samym nietrafny jest wniosek, że condictio miała zastosowanie w sytuacji, gdy strony nie
zawarły kontraktu, a mimo to doszło do spełnienia przez jedną z nich (nienależnego) świadczenia. Wniosek ten pozostaje sprzeczny ze źródłami wskazującymi
na możliwość zastosowania przez stronę nieoznaczonego prawem stosunku
umownego condictio w zbiegu ze skargą o świadczenie wzajemne24, dość wspomnieć, że nawet sam autor przyjął taki zbieg w odniesieniu do rozstrzygnięcia
Papiniana w D.19.5.7 (s. 245 i n.). Każdy z tych przypadków można uznać za
kontrakt w świetle koncepcji Aristona, mimo to condictio pozostaje alternatywą
wobec actio praescriptis verbis. Poza tym autor nie wziął po uwagę, że analizowane przez niego stosunki prawne mieszczą się w schematach do ut des i facio
ut des, a zatem świadczenie następuje w określonym celu, w przypadku nieosią23
24
Por. A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 32; F. Gallo, Synallagma, t. 2, s. 174.
D.19.4.1.4 (Paul. 32 ad ed.), D.19.5.5.1 (Paul. 5 quaest.), D.19.5.5.2 (Paul. 5 quaest.).
181
Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma…
gnięcia którego zastosowanie ma skarga nazwana prawdopodobnie już w prawie
klasycznym condictio ob rem dati odróżniana od condictio indebiti. Jeżeli zaś
strony nie zawarły kontraktu nazwanego ani kontraktu nienazwanego, a mimo to
spełnione zostało świadczenie jego zwrotowi służyła condictio indebiti.
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
9. Autor w przekonujący sposób wykazał, że przyczyną uznania nieoznaczonego prawem stosunku umownego za kontrakt w świetle koncepcji Aristona było
istnienie causa. Wniosek ten zresztą już wielokrotnie był podkreślany w literaturze25. Odnośnie do tego, jak rozumieć causa, M. Golecki słusznie zauważa, że
pogląd dominujący wiąże causa ze spełnieniem przez jedną ze stron świadczenia,
które w rozstrzygnięciu Aristona polega na dare26. Sam autor przychyla się jednak
do koncepcji mniejszościowej, szerzej opracowanej przez R. Santoro, która identyfikuje causa z celem bądź też funkcją umowy27. Zgadzam się z autorem, że
causa dotyczy przede wszystkim sytuacji, w której mamy do czynienia z kontraktem nazwanym, co wyklucza jej identyfikację ze świadczeniem jednej ze
stron, i że za dowód takiego rozumienia causa można uznać inne wypowiedzi
Aristona, w których posługuje się tym terminem. Szkoda jednak, że M. Golecki
nie zapoznał się z pracą T. Dalla Massara, który dochodzi do podobnych wniosków już na podstawie analizy samej treści rozstrzygnięcia Aristona
w D.2.14.7.228.
Uważam, że powyższe wnioski autora są należycie uzasadnione, czego moim
zdaniem nie można powiedzieć o tezie, że Aristo był skłonny uznać za kontrakt
również takie nieoznaczone stosunki umowne, w których nie nastąpiło jeszcze
25
©
C
op
yr
W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 26; G. MacCormack, Contractual theory and the innominate contracts, SDHI 1985, nr 52, s. 138 i n.; A. Burdese,
Sul riconoscimento, s. 29; A. Kremer, Kontrakty nienazwane, s. 67 i n.; idem, Die Verhältnisse,
s. 412; T. Dalla Massara, Sul responsum, s. 300; C.A. Cannata, Contratto, s. 204 i n.; L. Zhang,
Contratti, s. 172 i n.
26
W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 26; H.P. Benöhr,
Das sogennante Synallagma, s. 10 i n.; A. Schiavone, Studi sulle logiche dei giuristi romani: nova
negotia e transactio da Labeone a Ulpiano, Napoli 1971, s. 141 i n.; G. MacCormack, Contractual theory, s. 139; M. Sargenti, Svolgimento dell’idea di contratto nel pensiero giuridico romano,
IURA 1988, nr 39, s. 32 i n.; M. Talamanca, La tipicità, s. 101; A. Kremer, Kontrakty nienazwane,
s. 67 i n.; idem, Die Verhältnisse, s. 413; F. Gallo, Synallagma, t. 1, s. 67 i n.; idem, Synallagma,
t. 2, s. 123; R. Knütel, La causa nella dottrina dei patti, [w:] Causa e contratto nella prospettiva
storico–comparatistica. Atti del congresso internazionale Aristec (Palermo–Trapani, 7 – 10 giugno
1995), Torino 1997, s. 132; M. Artner, Agere praescriptis verbis, s. 105; L. Zhang, Contratti, s. 192;
W. Dajczak, T. Giaro, F. Longchamps de Bèrier, Prawo rzymskie. U podstaw prawa prywatnego,
Warszawa 2009, s. 462.
27
R. Santoro, Il contratto, s. 89; idem, La causa, s. 89 i n.
28
T. Dalla Massara, Sul responsum, s. 315 i n.
182
Marek Sobczyk
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
spełnienie świadczenia przez jedną ze stron (s. 232). Podobnie w wątpliwość
podaję wynikający z tego twierdzenia dalszy wniosek, że Aristo upatrywał podstawy zawarcia kontraktu niekoniecznie w związku ze spełnieniem świadczenia
przez jedną ze stron nieoznaczonego prawem stosunku umownego, ale raczej
w dwustronnie zobowiązującym charakterze takiej umowy (s. 232). Uważam, że
do takich wniosków treść rozstrzygnięć Aristona jak i podzielającego jego koncepcję Mauriciana zawartych w D.2.14.7.2 nie uprawnia. Przede wszystkim
zarówno Aristo, jak i Maurician odnoszą się tu do sytuacji, w której pierwsze ze
świadczeń już zostało spełnione, na co wskazują słowa: ut puta dedi tibi rem ut
mihi aliam dares, dedi ut aliquid facias […] dedi tibi Stichum, ut Pamphilum
manumittas, nie odnoszą się zaś w żaden sposób do umowy jeszcze niewykonanej przez żadną ze stron. Podstawą takich wniosków autora nie mogą być zaś
rozważane w końcowej części fragmentu skutki ewikcji świadczonego niewolnika
Stichusa, w zamian za przeniesienie własności którego miało nastąpić wyzwolenie Pamphilusa. Autor zasadnie dostrzega, że wydanie niewolnika dotkniętego
wadą prawdą to nie to samo, co brak świadczenia w ogóle, jednakże jego dalszy
wniosek, iż wadliwość datio, czyli nieprawidłowe wykonanie zobowiązania,
powoduje, że nie można przyjąć, że został zawarty kontrakt realny nienazwany
(s. 230), nie wynika ani z treści rozstrzygnięć Aristona i Mauriciana zawartych
w D.2.14.7.2, ani z treści analizowanych przez M. Goleckiego fragmentów
D.19.5.5.2 (Paul. 5 quaest.) i D.19.4.1.2 i 3 (Paul. 32 ad ed.).
We fragmencie D.2.14.7.2. problem nieważności umowy wskutek wady prawnej świadczenia nie został podjęty, a ze słów Mauriciana nie wynika, że możliwość zastosowania przez osobę, której świadczono niewolnika dotkniętego wadą
prawną, actio civilis incerti jest uzasadniona nieważnością umowy, przeciwnie
możliwość ta świadczy o ważności kontraktu.
Z końcowej części fragmentu 19.5.5.2 dotyczącej ewikcji niewolnika przekazanego w zamian za wyzwolenie niewolnika wynika jedynie tyle, że cytowany
przez Paulusa Julian opowiedział się za stosowaniem actio in factum29 lub actio
doli zależnie od tego, czy świadczący wiedział, że nie jest właścicielem niewolnika. Odmowa przez Juliana udzielenia skargi cywilnej stronie stosunku do ut
facias w przypadku wadliwej datio nie dziwi. Należy zauważyć bowiem, że Julian
generalnie uznawał jedynie możliwość zastosowania pretorskiej actio in factum
29
Występujący w źródle przymiotnik civilis uważa się za interpolację, zob. P. de Franicisci,
Synallagma, t. 1, s. 169; W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych,
s. 40; G. MacCormack, Contractual theory, s. 146; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 20; A. Kremer, Kontrakty nienazwane, s. 144; idem, Die Verhältnisse, s. 415; F. Gallo, Synallagma, t. 2, s. 180
i n.; R. Knütel, La causa, s. 140.
183
Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma…
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
w tych sytuacjach, w których Aristo stosował actio civilis incerti, a zatem w przeciwieństwie do Aristona nie uznawał tych stosunków prawnych za kontrakty niezależnie od prawidłowości datio30.
Natomiast z fragmentu D.19.4.1.3 wynika jedynie tyle, że w przypadku wydania cudzej rzeczy nie zostaje zawarty kontrakt zamiany (nullam contrahere permutationem), co nie oznacza jeszcze, że każda umowa kreująca nieoznaczony
prawem stosunek umowny do ut des lub do ut facias nie powoduje powstania
kontraktu z powodu wadliwości datio. Przyjęcie takiego uogólniającego wniosku
wymagałoby oparcia w treści innych źródeł i odniesienia do poglądów romanistyki, na ogół wiążącej z wadliwością datio inny skutek niż przyjęcie, że żaden
kontrakt nie został zawarty. Takim źródłem nie jest zaś fragment 32 księgi komentarza Paulusa do edyktu (D.19.4.1.2), albowiem wynika z niego jedynie tyle, że
różnica pomiędzy emptio-venditio a permutatio tkwi w tym, że ta pierwsza dochodzi do skutku nudo consensu, a ta druga wymaga wydania rzeczy (ex re tradita
initium obligationi praebet). Paulus nie odnosi się zaś w ogóle do skutków prawnych datio dotkniętej wadą prawną, czyni to dopiero bowiem w D.19.4.1.3.
Należy też zauważyć, że gdyby istotnie w takiej sytuacji wykluczono możliwość
zawarcia kontraktu, to strona, która przyjęła wadliwe świadczenie, nie musiałaby
spełnić świadczenia wzajemnego, a jeśliby je już spełniła, przysługiwałaby jej
condictio indebiti.
Z powyższych względów nie można uznać, że skoro Aristo przyjął istnienie
kontaktu nawet w przypadku wadliwości datio, to tym samym musiał on wiązać
zaskarżalność umowy nie ze spełnieniem świadczenia przez jedną ze stron, lecz
z dwustronnie zobowiązującym charakterem umowy. Jeżeli bowiem rzeczywiście
tak było, to nieprawdziwe okazałoby się, że leżące u podstaw rozumowania autora
dokonane przez niego uogólnienie oparte na D.19.4.1.3, iż w przypadku, kiedy
strona spełniająca świadczenie w postaci dare nie jest właścicielem rzeczy, nie
dochodzi do zawarcia kontraktu. Przeciwnie, gdyby wniosek autora był poprawny,
to kontrakt zamiany jak i też kontrakt typu do ut facias dochodziłby do skutku
z samym tylko osiągnięciem konsensu i już wtedy uzyskałby charakter dwustronnie zobowiązujący, wadliwość zaś datio stanowiącej wtedy tylko element jego
wykonania nie mogłaby uprawniać do wniosku, że nie zawarto żadnego kontraktu. Innymi słowy końcowy wniosek autora w tej kwestii przeczyłby leżącej
u jego podstaw przesłance, że w przypadku wadliwości datio nie dochodzi do
zawarcia kontraktu. Rozumowanie autora byłoby zatem poprawne tylko przy zało30
Por. A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 33; M. Sargenti, Svolgimento, s. 41; F. Gallo, Synallagma, t. 2, s. 180.
184
Marek Sobczyk
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
żeniu, że Aristo i Maurician nie podzielali opinii, że wadliwość datio i tym samym
brak przeniesienia własności wyklucza przyjęcie, iż został zawarty kontrakt.
Z założenia tego nie wynika jednak, że w opinii Aristona i Mauriciana datio
przestaje w ogóle być miarodajna dla zaskarżalności umowy, a o tej zaskarżalności decyduje dwustronnie zobowiązujący charakter umowy. W mojej ocenie jest
to wniosek zbyt daleko idący, ponieważ wystarcza uznanie, że wadliwość datio
nie powoduje, że żaden kontrakt nie został zawarty, lecz uprawnia przyjmującego
to wadliwe świadczenie do żądania naprawienia wynikającej stąd szkody. Nie
trzeba wtedy stawiać bliżej niewykazanej tezy, że o tym, iż w przypadku wadliwej datio nie dochodzi do zawarcia kontraktu i wniosku, że Aristo oraz Mauricianus stanowiska tego nie podzielali, a tym bardziej już wyprowadzać z tego
faktu dalej idącego wniosku, że w ogóle nie wiązali on zaskarżalności umowy
z datio.
Reasumując, uważam, że Mariusz Golecki nie przedstawił przekonujących
argumentów przeciwko zdecydowanie przeważającemu w romanistyce stanowisku, że Aristo uzależniał zaskarżalność umów typu do ut des i do ut facias od
spełnienia świadczenia polegającego na dare31.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
10. Mariusz Golecki stawia tezę, że Aristo identyfikował causa z dwustronnie
zobowiązującym charakterem umowy, opierającej się na schemacie do ut des, do
ut facias (s. 233). Ten wniosek jest poprawny tylko przy założeniu, że nieoznaczone prawem stosunki umowne rzeczywiście wiążą już z chwilą osiągnięcia
konsensu, wtedy bowiem istotnie zobowiązane są obie strony. Jeżeli zaś te umowy
stają się zaskarżalne dopiero po spełnieniu jednego ze świadczeń, to nie mają
charakteru dwustronnie zobowiązującego, ponieważ zobowiązana do świadczenia
wzajemnego staje się jedynie ta strona, która przyjęła świadczenie. Powstaje także
pytanie, czy z tego poglądu autora miałoby wynikać, że kontrakty nazwane jednostronnie zobowiązujące (np. mutuum) nie mają causa, czy też causa w ich
przypadku należy rozumieć inaczej; w każdym razie tak sformułowany wniosek
wymagałby odniesienia problemu causa w kontraktach nazwanych jednostronnie
zobowiązujących.
11. Nieprecyzyjny jest pogląd, że Aristo przyjął stanowisko właściwe dla
Prokulianów, uznając opartą na ius civile ochronę kontraktów nienazwanych
31
W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 103; A. Burdese,
Sul riconoscimento, s. 27; G. MacCormack, Contractual theory, s. 140; T. Dalla Massara, Sul responsum, s. 314 (autor ten nie wyklucza wszakże, że pierwsze świadczenie już w czasach Aristona
mogło polegać na facere, s. 321); L. Zhang, I, s. 186.
185
Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma…
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
(s. 215). Pogląd ten sugeruje bowiem, że Sabinianie nie uznawali ochrony nieoznaczonych prawnie stosunków umownych bądź ograniczali tę ochronę do środków prawa pretorskiego. Tymczasem w literaturze często podnosi się, że obie
szkoły starały się objąć ochroną procesową nieoznaczone prawem stosunki
umowne. Sabinianie wykorzystywali w tym celu skargi kontraktowe chroniące
kontrakty nazwane, stosując je per analogiam do umów podobnych32, jak określił
to E. Betti, redukowali te umowy do kontraktów nazwanych33. Natomiast Prokulianie kontynuowali koncepcję Labeona, wykorzystując skargi o wykonanie zobowiązania, przez co udoskonalali generalną koncepcję kontraktu34. Najistotniejszym przykładem tej różnicy w poglądach szkół jest często podkreślany spór
dotyczący kwalifikacji prawnej zamiany rzeczy, postrzeganej przez Sabinianów
jako wariant kontraktu kupna-sprzedaży35.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
12. Kolejnym przykładem budzącej zastrzeżenia interpretacji źródła jest analiza rozstrzygnięcia Ulpiana zawartego w 28 księdze komentarza do edyktu
(D.12.4.3.3) dotyczącego sytuacji, w której świadczący spełnił świadczenie, aby
jej kontrahent w oznaczonym terminie wyzwolił niewolnika (s. 248 i n.). Powstaje
w takiej sytuacji pytanie, w jakich okolicznościach świadczący będzie mógł żądać
zwrotu swego świadczenia. Golecki wyciąga z treści fragmentu prawidłowy wniosek, że jeżeli przyjmujący świadczenie nie wyzwoli niewolnika w tym terminie,
to świadczący może żądać zwrotu swego świadczenia. Następnie autor przechodzi od razu do końcowej części fragmentu, w której rozważany jest wpływ śmierci
niewolnika na dopuszczalność zwrotu świadczenia spełnionego w zamian za jego
wyzwolenie. Tym samym pomija sformułowanie nisi peaniteat, wskazujące na
to, że możliwość zastosowania condictio zachodzi również wtedy, kiedy jeszcze
przed upływem ustalonego terminu świadczący zmieni zdanie odstępując od
żądania wyzwolenia niewolnika (tzw. ius paenitendi). Choć trafne jest stwierdze32
Podstawę źródłową tych ustaleń stanowią G.3.147; D.18.5.6 (Paul. 2 ad ed.), D.18.1.20
(Pomp. 9 ad Sab.), D.18.1.79 (Iav., 5 ex post. Lab.); W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie
stosunkach kontraktowych, s. 26; A. Schiavone, Studi, s. 37 i n.; J. Kodrębski, Sabinianie i Prokulianie. Szkoły prawa w Rzymie wczesnego Cesarstwa, Łódź 1974, s. 261 i n.; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 23 i n.; F. Gallo, Synallagma, t. 2, s. 201; L. Zhang, Contratti, s. 167 i n.
33
E. Betti, Sul valore, s. 1 i n.
34
W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 25 i n.; A. Schiavone, Studi, s. 37 i n.; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 24 i n.; A. Szymańska, Actio, s. 306;
L. Zhang, Contratti, s. 167 i n.
35
Zob. D.18.1.1.1 (Paul. 33 ad ed.), G.3.141, I.3.23.2. Szerzej na temat tego sporu: W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 23 i n.; J. Kodrębski, Sabinianie,
s. 256 i n.; A. Kremer, Kontrakty nienazwane, s. 86; L. Zhang, Contratti, s. 168.
186
Marek Sobczyk
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
nie, że zwrot świadczenia jest dopuszczalny w przypadku śmierci niewolnika,
która nastąpiła po terminie, a nie przed jego upływem, to pominięcie ius paenitendi powoduje, że niejasny staje się końcowy wniosek, że „zastosowanie kondykcji jest możliwe tylko w przypadku, gdy dłużnik pozostaje w zwłoce,
w momencie gdy spełnienie świadczenia stało się niemożliwe” (s. 248). Niezależnie bowiem, jakby nie interpretować cytowanego wniosku, trzeba zauważyć,
że zwłoka dłużnika nie jest konieczną przesłanką roszczenia o zwrot świadczenia,
wobec czego roszczenia tego można dochodzić nie tylko w przypadku zwłoki
dłużnika, a nadto gdy już taka zwłoka zaistniała, to można żądać zwrotu świadczenia niezależnie od tego, czy spełnienie świadczenia wzajemnego pozostaje
możliwe, czy nie. Co prawda, kierując się zasadą życzliwej interpretacji, można
nadać wypowiedzi autora sens wskazujący na poprawną interpretację źródła,
przyjmując, że w przypadku niemożliwości świadczenia wzajemnego zwrot
pierwszego świadczenia jest dopuszczalny tylko wtedy, gdy niemożliwość ta
powstała po upływie terminu do jego spełnienia. Niemniej lepiej by było, gdyby
formułowane twierdzenia były oparte na analizie całości rozstrzygnięcia i były
jednoznaczne, bez potrzeby takiej ich interpretacji, która można pogodzić z treścią źródła.
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
13. Odnosząc się do rozstrzygnięcia Marcianusa zawartego w trzeciej księdze
Reguł (D.19.5.25), M. Golecki wyciąga poprawny wniosek, że z tego fragmentu
wynika, iż zwrot świadczenie w postaci facere przy zastosowaniu condictio nie
był możliwy (s. 227). Poprawność tego wniosku w odniesieniu akurat do tego
źródła nie pozwala jednak postawić ogólnej tezy, że zwrot świadczenia w postaci
facere przy zastosowaniu condictio nie był możliwy, albowiem należy uwzględnić również źródła wskazujące na możliwość zastosowania condictio w odniesieniu do świadczeń polegających na facere36. Nawet jednak w tych źródłach
przedmiotem condictio nie jest uzyskana korzyść majątkowa in natura, lecz jej
równowartość pieniężna.
14. Nie podzielam poglądu Mariusza Goleckiego, który dostrzegł możliwość
zbiegu condictio i actio praescriptis verbis w rozstrzygnięciu zawartym w drugiej
księdze Pytań Papiniana (D.19.5.7), ale wyjaśnił ten zbieg tym, że „zastosowanie
kondykcji było możliwe ze względu na fakt, że prowadziło do identycznego rezultatu z tym, jaki powód osiągnąłby, występując ze skargą kontraktową (s. 247).
Przede wszystkim zbieg tych dwóch skarg trudno uznać za wewnętrznie sprzeczny
36
Zob. D.12.6.26.12 (Ulp. 26 ad ed.), D.12.6.40.2 (Marc. 3 reg.).
187
Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma…
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
lub wyjątkowy – jak twierdzi autor na s. 222 – o czym była mowa powyżej. Poza
tym Papinian stwierdza, że condictio znajduje zastosowanie si nihil interest,
a zatem w sytuacji, w której świadczący nie poniósł żadnej dodatkowej szkody
wskutek braku świadczenia wzajemnego, a jego uszczerbek majątkowy ogranicza
się do wartości własnego świadczenia. Już sam fakt, że jurysta odróżnia sytuację,
w której zachodzi interest od tej, w której nie powstaje potrzeba naprawienia
dodatkowej szkody, sprzeciwia się uznaniu, że kondykcja i skarga o wykonanie
zobowiązania prowadzą do tego samego skutku, tak jest bowiem tylko w tej ostatniej sytuacji. Nie oznacza to wcale, że również wtedy, kiedy świadczący ma
prawo żądać naprawienia szkody wynikłej z niewykonania zobowiązania wzajemnego, nie może według własnego wyboru posłużyć się condictio, ograniczając się w ten sposób do żądania zwrotu własnego świadczenia.
Uważam, że celem Papiniana nie było stwierdzenie, że w przypadku dodatkowej szkody należy posłużyć się actio praescriptis verbis, a gdy jej nie ma, to
condictio, a przez to ustanowienie hierarchii wskazanych środków procesowych
wyłączającej tym samym swobodny ich wybór przez zainteresowanego. Wydaje
się, że jurysta chciał jedynie wskazać, że w braku interest pozostaje możliwość
zastosowania condictio o zwrot własnego świadczenia, co nie wyłącza zastosowania tej skargi również wtedy, kiedy świadczący co prawda poniósł szkodę
majątkową przewyższającą wartość własnego świadczenia, ale postanowił poprzestać na żądaniu zwrotu tego świadczenia.
©
C
op
yr
ig
ht
by
15. Stawiając tezę, że Ulpian nie uzależniał ochrony nieoznaczonych prawnie
stosunków umownych od uprzedniego świadczenia jednej ze stron, autor powinien sięgnąć także do fragmentów 30 księgi komentarza Ulpiana do edyktu
pomieszczonych w D.16.3.1.9, D16.3.1.10, D.19.5.18 oraz przypomnieć analizowane w swej pracy te fragmenty dzieł Ulpiana, w których ten aprobująco przywołuje rozstrzygnięcia Labeona, tj. D.18.1.50 (Ulp. 11 ad ed.), D.19.5.19pr. (Ulp.
31 ad ed.), D.19.5.20pr. (Ulp. 32 ad ed.). Należy zauważyć jednak, że żadne ze
wskazanych źródeł nie odnosi się do umowy, w której następuje spełnienie świadczenia w oczekiwaniu świadczenia wzajemnego, lecz wszystkie odnoszą się do
umowy zawierającej w sobie elementy kilku kontraktów nazwanych lub stanowiącej taką modyfikację kontraktu nazwanego, która uniemożliwia posłużenie
się właściwą dla tego kontraktu skargą.
188
Marek Sobczyk
REDAKCJA PRACY
Od strony redakcyjnej rozprawa wymaga solidnej korekty z uwagi na dużą liczbę
błędów literowych oraz błędów językowych w użyciu terminów łacińskich. Drażni
zwłaszcza fakt, że rzeczownik datio wielokrotnie został użyty w rodzaju nijakim
zamiast w rodzaju żeńskim. Po części odpowiedzialność za tego rodzaju mankamenty pracy ponosi wydawca.
rn
ik
a
OGÓLNA OCENA ROZPRAWY
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
Recenzowana monografia stanowi z pewnością wartościową, oryginalną pracę
stojącą na wysokim poziomie merytorycznym, za którą autorowi należą się słowa
uznania. Zgłoszone powyżej wątpliwości nie umniejszają tej wartości, a raczej
należy traktować je jako głos w dyskusji ze szczegółowymi twierdzeniami i wnioskami autora.
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI
Toruń 2010
Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz
Ko
pe
rn
ik
a
(Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu)
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
TOMASZ SŁOMKA (RED.), WSPÓŁCZESNE WŁOCHY.
PAŃSTWO I SPOŁECZEŃSTWO, OFICYNA
WYDAWNICZA ASPRA-JR, WARSZAWA 2009, SS. 134
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
Na recenzowany tom składa się sześć opracowań oraz wstęp (przetłumaczony na
język włoski) sześciu autorów, którzy reprezentują rozmaite środowiska związane
z Uniwersytetem Warszawskim, w tym środowisko filologów i językoznawców,
politologów, europeistów oraz – co warto wyeksponować – studentów UW.
Mimo szerokiej współpracy naukowej polsko-włoskiej i coraz większej liczby
opracowań dotyczących Republiki Włoskiej wydawanych w Polsce stan aktualnej
wiedzy o współczesnych Włoszech nie jest zadowalający, także dlatego, że jest
to kraj przechodzący w ostatnich czasach bardzo dynamiczne przeobrażenia, za
którymi nauki prawne, polityczne, socjologia, stosunki międzynarodowe powinny
nadążać, choć nie zawsze tak się dzieje. Jest to również państwo, które od dawna
fascynuje i inspiruje całe pokolenia Polaków, co podkreśla Tomasz Słomka
w opracowaniu zatytułowanym O niektórych analogiach ustrojowo-politycznych
między Polską a Włochami. Zatem inicjatywa wydania drukiem zbioru opracowań, które przybliżają współczesne, najbardziej aktualne problemy Włoch musi
spotkać się ze zdecydowanie pozytywnym przyjęciem, ponieważ praktyka
i doświadczenia włoskiej demokracji i dzisiejszych Włoch przedstawione w recenzowanym tomie mogą stanowić kopalnię wiedzy, przestróg i pomysłów nie tylko
dla polskich politologów czy prawników, ale także polityków, dziennikarzy,
a nawet twórców kultury.
190
Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
W pierwszym opracowaniu zatytułowanym, jak już wspomniano, O niektórych
analogiach ustrojowo-politycznych między Polską a Włochami Tomasz Słomka
stawia trafną diagnozę, że mimo geograficznego oddalenia oba państwa mają
wiele wspólnych cech, które wylicza, jednocześnie (słusznie) zastrzegając, że są
to jego zdaniem jedynie najistotniejsze i wybrane analogie oraz podobne mechanizmy. Zalicza do nich republikańską formę państwa, wspólną inspirację konstytucją III Republiki Francuskiej na pewnych etapach kształtowania się systemów
ustrojowych obu państw, proces racjonalizacji parlamentarnego systemu rządów
oraz wzmocnienie i w Polsce, i we Włoszech w latach 90. pozycji rządu wobec
parlamentu. Autor opiera swoje opracowanie na solidnej literaturze przedmiotu.
Drugim artykułem jest tekst Joanny Rutkowskiej oraz Moniki Pauliny Żukowskiej Włoska scena polityczna po wyborach z 2008 r., w którym autorki rzetelnie
analizują nie tylko same wybory, które odbyły się w Italii w 2008 roku i ich wyniki,
ale także w obszernej, pierwszej części opracowania, które stanowi niejako rodzaj
wprowadzenia, syntetycznie charakteryzują główne włoskie ugrupowania polityczne. Wydaje się, że dla precyzji można by było wszędzie konsekwentnie
w nawiasach podawać włoskie nazwy partii, co mogłoby mieć znaczenie dla czytelnika słabiej zorientowanego, ale chcącego uzupełnić następnie swoją wiedzę,
korzystając ze źródeł włoskich. Tymczasem autorki czasami zabieg taki stosują
(np. na s. 36), innym razem z niego rezygnując (np. na s. 29), niekiedy wreszcie
podając w nawiasach jedynie skróty od pełnych nazw partii politycznych (s. 38).
Główna teza autorek, że wybory w 2008 r. ugruntowały pozycję S. Berlusconiego
na tyle, by mimo pewnych „zawirowań” (jak choćby afera z 2009 r. związana
z informacjami o jego niemoralnym prowadzeniu się i kontaktach z luksusowymi
call-girls, co dodatkowo stanowiło bezpośrednią przyczynę jego rozwodu) rząd
i stworzona w jego ramach koalicja przetrwały do końca kadencji, jest trafna. Teza
ta jest słusznie obwarowana jednak zastrzeżeniem, że w przypadku Włoch nigdy
nic nie wiadomo do końca, a nieprzewidziane „zwroty politycznej akcji” stanowią
integralną część barwnego życia sceny politycznej.
Kolejnym opracowaniem jest tekst Marcina Górskiego Silvio Berlusconi a społeczne postrzeganie polityki, który autor podzielił na logicznie wyodrębnione
części. W pierwszej części analizuje on kontrowersje związane z działalnością
Berlusconiego, które przede wszystkim dotyczą tego, o czym we Włoszech mówi
się od dawna głośno: na ile premier, sprawując swą funkcję, jednocześnie wykorzystuje swoją władzę i wpływy dla własnej korzyści mimo deklarowanego zawsze
Włochom w kolejnych kampaniach wyborczych hasła „rozwiązania konfliktu
interesów”? Autor trafnie zwraca także uwagę, że Berlusconi jest „w pewnym
sensie połączeniem wszystkich rodzajów władzy w jednej osobie”, wskazując,
Tomasz Słomka (red.), Współczesne Włochy…
191
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
że chodzi o władzę wynikającą z kapitału, mediów oraz pozycji politycznej.
Kolejna część opracowania dotyczy Berlusconiego jako zjawiska medialnego.
Autor rekonstruuje w nim, jak ten polityk-celebryta z wielkim sukcesem kreuje
swój wizerunek medialny. Górski podkreśla, że Berlusconi jest zawsze dobrze
przygotowany do występów przed kamerami, potrafi wyczuć odpowiedni moment
dla pojawienia się oraz przedstawienia swojego show oraz zauważa, że w medialnym wizerunku tego polityka praktycznie nie ma improwizacji, a wszystkie kroki
są przemyślane i wyćwiczone. W trzeciej części opracowania autor analizuje
wpływ prywatnej działalności na postrzeganie osoby S. Berlusconiego, analizując jego rozmaite inwestycje nie tylko pod kątem pomnażania majątku, ale także
pod kątem zdobywania popularności (której przysporzył mu chociażby zakup
drużyny AC Milan czy rozbudowa sieci telewizyjnej). Autor wprawdzie nie wyodrębnił oddzielnego podsumowania wszystkich trzech wątków, ale ostatni akapit
części trzeciej spełnia rolę uwag końcowych, w których słusznie zauważył on, że
współcześnie dla uzyskania dobrego wyniku wyborczego i poparcia społeczeństwa trzeba dysponować trzema atutami, które ma Berlusconi: funduszami, zdolnościami menedżerskimi, które zapewnią zgodnie z oczekiwaniami wyborców
administrowanie tymi funduszami (np. zakup znanego klubu piłkarskiego), oraz
osobowością lidera.
Kolejne dwa opracowania przygotował, dając dowód swojej dużej wiedzy
i erudycji, student UW Arkadiusz Ostrowski. Pierwsze (dłuższe) dotyczy działalności włoskich organizacji przestępczych typu mafijnego, a drugie (krótkie, na
zaledwie dwie strony) jest rodzajem refleksji nad książką Roberto Saviano
Gomorra. Wydaje się, że można było oba teksty połączyć w jeden, zwłaszcza że
drugi nie jest ani klasyczną recenzją, ani notą recenzyjną. Istotne jest jednak, że
drugi tekst przez swoje wyodrębnienie zwraca uwagę czytelnika na tę ważną społecznie książkę wydaną w listopadzie 2008 r. we Włoszech, której autor po dziś
dzień jest pod stałą ochroną policji, ponieważ Camorra za ujawnienie jej powiązań i sposobów działania wydała na Saviano wyrok śmierci i ciągle mu o sobie
przypomina. Ten, w obawie o swoje życie, co jakiś czas musi zmieniać miejsce
zamieszkania. Podczas wakacji w sierpniu 2010 r., kiedy Saviano pilnowany
przez policję odpoczywał w Sabaudii i kąpał się w morzu, ktoś podrzucił wokół
domu pisarza martwe, zamrożone wrony, co interpretowane jest przez ekspertów
jako ostrzeżenie w typowo mafijnym stylu ze strony Camorry.
Autor bardzo sprawnie porusza się w gąszczu informacji dotyczących rozmaitych włoskich organizacji przestępczych, chociaż należy sformułować pod jego
adresem pewne uwagi krytyczne. Po pierwsze stwierdza, że „organizacje mafijne
są definiowane” (s. 77), podaje daną definicję, a nie podaje w przypisie, gdzie
192
Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
taka definicja funkcjonuje w piśmiennictwie. Ponadto pisze: „mówi się, że słowo
»mafia« mogło przywędrować z północy Włoch”, ale nie wskazuje, gdzie się tak
mówi (s. 81). Zatem dużą część naprawdę interesującego tekstu należy koniecznie uzupełnić o stosowne przypisy, a co za tym idzie, a jest daleko ważniejsze,
o źródła i literaturę, z których autor korzystał, przygotowując swoje opracowanie.
Nawet gdy w tekście powołuje się na konkretną książkę, jak na s. 84 na publikację J. Boucka Ośmiornica – historia sycylijskiej mafii, nie podaje w przypisie jej
opisu bibliograficznego. Te braki równoważy w jakimś stopniu przewijająca się
przez cały tekst dobra narracja autora, który w krótkim opracowaniu streszcza
najważniejsze sprawy i wątki związane z działalnością mafijną we Włoszech na
przestrzeni wielu lat.
Tom zamyka znakomity tekst Ł. Berezowskiego Zabić Berlusconiego? Współczesna polityka włoska widziana oczami twórców kultury. Autor stawia tezę, że
gorąca debata polityczna czasami inspiruje pisarzy do tworzenia powieści i tekstów, w których opisują zabójstwa znanych polityków czy głów państw. Wskazuje,
że do języka włoskiego weszło nawet sformułowanie berlusconicidio, czyli mord
na Berlusconim, i rozważa zabójstwo Berlusconiego jako motyw literacki, przy
czym w tekście omawia trzy utwory, w których ten motyw się pojawia. Warto
zastanowić się (także w kontekście ostatnich wydarzeń w Polsce, a związanych
z coraz większym stopniem agresji w polityce) nad skalą brutalizacji włoskiej
polityki i szeroko rozumianego życia publicznego, skoro pojawiają się tego typu
pomysły na utwory (powieści, filmy etc.), które następie są kupowane, czytane
i oglądane. Autor opracowania stawia wręcz tezę, że „zabójstwo Silvia Berlusconiego to w tej chwili najpopularniejszy […] motyw, za sprawą którego postać
premiera pojawia się we współczesnej literaturze włoskiej”. Co interesujące,
Ł. Berezowski wskazuje, że powieści z takim motywem, a także wykorzystujące
inne motywy i pokazujące Berlusconiego w złym świetle nie pokrzyżowały, jak
dotąd, planów politycznych premiera, a raczej przysporzyły popularności.
Wydaje się, że należy sformułować kilka uwag odnoszących się do opracowań
w całym tomie. Wprawdzie nie rości sobie on prawa do całościowego omówienia
najważniejszych problemów dotyczących współczesnego państwa i społeczeństwa
włoskiego, ale chyba mógłby zostać uzupełniony o opracowanie dotyczące bardzo
ważnych społecznie zagadnień, którymi są obecnie we Włoszech kryzys finansowy oraz lawinowo rosnąca imigracja. Są to problemy szczególnie intensywnie
dyskutowane w Italii, natomiast nie znalazły one swojego odzwierciedlenia
w zbiorze pod redakcją Tomasza Słomki.
Należy wreszcie wskazać na pewne szczegółowe kwestie o charakterze technicznym. Przykładowo niektórzy autorzy (jak M. Górski, zob. np. s. 55) słusznie
Tomasz Słomka (red.), Współczesne Włochy…
193
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
ni
ct
w
o
N
au
ko
w
e
U
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Ko
pe
rn
ik
a
przy podawaniu źródeł internetowych podają datę dostępu do nich, inni o tym
zapominają. W oczy rzucają się także pewne niespójności, jak przykładowo
ogromne różnice w szacowaniu majątku S. Berlusconiego na przestrzeni zaledwie
jednego roku; M. Górski, powołując się na magazyn „Forbes” z 2008 r., wskazuje, że majątek ten oszacowany został wówczas na 9,4 mld dolarów (s. 54),
natomiast Ł. Berezowski, powołując się na ten sam magazyn z roku 2009, wskazuje na 6,5 mld dolarów (s. 119). Wydaje się, że zadaniem redaktora było
wychwycić takie kwestie i ewentualnie spowodować doprecyzowanie danych
podawanych przez poszczególnych autorów. Różnica bowiem prawie 3 mld dolarów w skali jednego roku w szacowanym majątku jednej osoby jest do wyobrażenia (np. z powodu podziału majątku spowodowanego rozwodem), niemniej
jednak należałoby takie rzeczy chociaż starać się uściślić i wyjaśnić, ponieważ
takie niespójności w ramach jednej pracy mogą dezorientować czytelnika.
Te drobne mankamenty nie mają jednak wpływu na ogólną ocenę recenzowanego zbioru. Autorzy podjęli się trudnego zadania, by syntetycznie opracować
tak złożone zagadnienia jak dynamika włoskiej sceny politycznej i jej głównych
aktorów, włoskie organizacje przestępcze typu mafijnego czy wreszcie najnowsza
włoska literatura zawierająca motywy zabójstwa urzędującego premiera. Udało
im się opublikować zbiór, który oddaje główne problemy, z którymi borykają się
Włochy jako państwo i Włosi jako społeczeństwo. Napisali książkę, która świadczy o ich wiedzy, erudycji, a przede wszystkim pasji, jaką żywią dla zagadnień
związanych z funkcjonowaniem współczesnej Italii. Zbiór pod red. T. Słomki
można polecić prawnikom, politologom, socjologom, specjalistom z zakresu stosunków międzynarodowych, dziennikarzom, politykom, a także wszystkim tym,
którzy po prostu interesują się Włochami.
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
NOTA O AUTORACH
rn
ik
a
Łukasz Jan Berezowski, doktorant, Uniwersytet Warszawski
Ko
pe
Gaetano De Bernardis, prof. dr Uniwersytet w Palermo
oł
aj
a
Dainius Bürè, dr Uniwersytet w Wilnie
tu
M
ik
Salvatore Ferlita, dr Uniwersytet Kore w Enna
w
e
U
ni
Fausto De Michele, dr Uniwersytet w Grazu
w
er
sy
te
Karol Karp, doktorant, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
N
au
ko
Domenica Perlone, prof. dr Uniwersytet w Palermo
ni
ct
w
o
Bartosz Rakoczy, dr hab., prof. UMK, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
yd
aw
Hanna Serkowska, dr hab., prof. UW, Uniwersytet Warszawski
by
W
Marek Sobczyk, dr, adiunkt, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
C
op
yr
ig
ht
Agnieszka Szymecka-Wesołowska, dr, adiunkt, Akademia Leona Koźmińskiego
w Warszawie
©
Zbigniew Witkowski, prof. zw. dr hab., Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz, dr, adiunkt, Uniwersytet Mikołaja Kopernika
w Toruniu
©
ht
ig
yr
op
C
by
o
w
ni
ct
aw
yd
W
w
e
ko
N
au
tu
te
sy
er
w
U
ni
aj
a
oł
ik
M
pe
Ko
rn
ik
a
Spis treści
Indice
Od redaktorów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Nota dalla redazione . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
5
7
Część I
Ko
pe
rn
ik
a
H I S T O R I A I P R AW O
te
tu
M
ik
oł
aj
a
Łukasz Jan Berezowski
La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska: su alcune
analogie e mitologie di due sistemi politici inesistenti . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11
U
ni
w
er
sy
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23
o
N
au
ko
w
e
Zbigniew Witkowski
Ordine al Merito della Repubblica Italiana – Order Zasługi Republiki Włoskiej.
Kilka uwag o historii, insygniach orderowych i o jego polskich kawalerach . . . 27
aw
ni
ct
w
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35
ig
ht
by
W
yd
Bartosz Rakoczy
Organismi Geneticamente Modificati – tra tutela dell’ambiente ed esigenze
alimentari – il caso della Polonia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37
©
C
op
yr
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym . . . . . . . . . . . 47
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63
Część II
L I T E R A T U R O Z N AW S T W O
Gaetano De Bernardis
La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale . . . . . . . . . . . . . . 67
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77
198
Indice
Fausto De Michele
Il dialetto nella lingua letteraria in Italia. Consolo, De Luca e Camilleri . . . . . . 79
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93
Dainius Būrė
„Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico in Petrarca
e in Ariosto . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 108
Salvatore Ferlita
Se la lingua va sulla luna. Scienza e letteratura, da Galileo a Calvino . . . . . . . 111
pe
rn
ik
a
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 118
oł
aj
a
Ko
Karol Karp
Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119
te
tu
M
ik
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 129
U
ni
w
er
sy
Domenica Perrone
Topografie letterarie. Identità e alterità della Sicilia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 131
N
au
ko
w
e
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 150
ni
ct
w
o
Hanna Serkowska
Il postcolonialismo nella letteratura italiana . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 151
Część III
RECENZJE
©
C
op
yr
ig
ht
by
W
yd
aw
Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 167
Marek Sobczyk
Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma. Filozoficzne podstawy odpowiedzialności
kontraktowej w klasycznym prawie rzymskim,
Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2008, ss. 321 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 171
Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz
Tomasz Słomka (red.), Współczesne Włochy. Państwo i społeczeństwo,
Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2009, ss. 134 . . . . . . . . . . . . . . . 189
Nota o autorach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195