Zawartość
Transcript
Zawartość
TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI pod redakcją Ko pe rn ik a Zbigniewa Witkowskiego i Cezarego Bronowskiego sy er U ni w a cura di te tu M ik oł aj a STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e Zbigniew Witkowski e Cezary Bronowski Toruń 2010 Redaktor Naczelny Zbigniew Witkowski (Toruń) Zastępca Redaktora Naczelnego Cezary Bronowski (Toruń) Rada Redakcyjna Francesco Adornato (Macerata), Gian C. De Martin (Rzym), Andrzej Sokala (Toruń), Jan Wawrzyniak (Warszawa) rn ik a Sekretarz Redakcji Katarzyna M. Witkowska-Chrzczonowicz ik M er sy te tu Projekt okładki Zbigniew Nienartowicz oł aj a Ko pe Recenzent Andrzej Gaca Józef Heistein ko w e U ni w Weryfikacja części literaturoznawczej Barbara Tonzar ni ct w o N au Korekta językowa części literaturoznawczej Maita Panzera ISSN 2083-1986 © C op yr ig ht by W yd aw Opracowanie wydawnicze Andrzej Piotr Lesiakowski © Copyright by Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika Toruń 2010 WYDAWNICTWO NAUKOWE UMK ul. Gagarina 5, 87–100 Toruń REDAKCJA: tel. (56) 611 42 95; fax (56) 611 47 05 [email protected] DYSTRYBUCJA: ul. Reja 25, 87–100 Toruń tel./fax (56) 611 42 38, [email protected] www.wydawnictwoumk.pl SKŁAD: Paweł Banasiak DRUK: Wydawnictwo Naukowe UMK 87–100 Toruń, ul. Gagarina 5, tel. (56) 611 22 15 OD REDAKTORÓW © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a W 2009 r. wydaliśmy obszerny V tom Toruńskich studiów polsko-włoskich (Studi polacco-italiani di Toruń), dziś z kolei, w roku 2010, następny tom – VI, przybliżając się do chwili, gdy Studia staną się wreszcie regularną i cykliczną publikacją. Należy podkreślić, że wydawane w tej formie dotychczasowe tomy Studiów nie były publikacją periodyczną, niemniej bardzo potrzebną środowiskom badaczy polskich zajmujących się problematyką włoską i badaczy włoskim żywotnie zainteresowanych współpracą naukową z uczonymi polskimi. Wydawnictwo nasze ma ambicje, by nie tylko zobrazować współpracę UMK z wieloma włoskimi uczelniami, ale przede wszystkim zaprezentować kierunki i osiągnięcia naukowo-badawcze obu stron na przestrzeni ostatnich lat. Poza systematycznie publikowanymi pracami z dziedziny historii, historii prawa, prawa rzymskiego, prawa publicznego, w tym konstytucyjnego, oraz prawa prywatnego do VI tomu włączamy po raz drugi kilka artykułów z zakresu literaturoznawstwa i językoznawstwa włoskiego. Należy dodać, że UMK jest jednym z niewielu ośrodków w Polsce prowadzących badania i dydaktykę w zakresie literaturoznawstwa i filologii włoskiej. To sprawia, że tak liczny udział filologów i literaturoznawców w tomie nie może budzić zdziwienia. Kontynuujemy ponadto wprowadzony w tomie V dział poświęcony recenzjom i notom recenzyjnym. Nie jest on jeszcze bardzo okazały, ale liczymy, że szybko się rozwinie. Tom VI „Toruńskich Studiów Polsko-Włoskich” jest kolejnym istotnym dowodem trwania i obiecującego pogłębiania się współpracy naukowo-badawczej oraz przyjaźni między uczonymi różnych generacji, która ściśle łączy środowiska akademickie Polski (w tym Torunia) i Włoch. Widocznym dowodem dwustronnej współpracy polsko-włoskiej są organizowane liczne konferencje i seminaria w Polsce oraz we Włoszech. Podczas ostatniego seminarium polsko-włoskiego zorganizowanego w czerwcu 2010 r. na Libera Universitá Internazionale degli Studi Sociali Guido Carli w Rzymie mieliśmy przyjemność uhonorować w obecności i z udziałem Jej Ekscelencji Pani Ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej 6 Od redaktorów © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Hanny Suchockiej i I Radcy Ambasady RP przy Kwirynale w Rzymie Pana Wojciecha Unolta, wieloletniego przyjaciela Polski i Polaków, a w tym zwłaszcza UMK, prof. dr. Gian C. De Martina, notabene członka redakcji „Studiów Polsko-Włoskich”, Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP nadanym mu przez Prezydenta RP śp. Lecha Kaczyńskiego na wniosek Senatu UMK w uznaniu jego wybitnych zasług położonych na polu współpracy naukowej włosko-polskiej. Honorujemy ten fakt zgodnie z naszym zwyczajem umieszczeniem logo LUISS-a na stronie tytułowej niniejszego tomu „Studiów” oraz zdjęciem odznaczonego. Otrzymujemy liczne dowody bardzo dobrego odbioru oraz opinie o właściwym poziomie naukowym naszego wydawnictwa zarówno z Polski, jak i z Włoch. Będziemy stale dbać o podnoszenie rangi czasopisma. Wyrażamy równocześnie nadzieję, że kolejny, VI tom oddawany do rąk czytelników będzie cieszył się zainteresowaniem tak w środowisku naukowym, jak i dobrą opinią wśród wszystkich jego czytelników spoza tego kręgu. Zbigniew Witkowski, Cezary Bronowski NOTA DALLA REDAZIONE © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a A distanza di solo un anno dalla pubblicazione del quinto volume degli Studi polacco-italiani di Toruń (2009), che comprende una serie di saggi scritti da diversi studiosi dell’ambiente scientifico-giuridico-letterario-linguistico italo-polacco, a proseguimento di quegli studi, abbiamo il piacere di proporre ai nostri lettori il sesto volume della collana scientifica. La sua realizzazione è l’avvio promettente per la pubblicazione nel futuro, con cadenza regolare e non quella periodica, di ulteriori raccolte realizzate presso la Casa Editrice dell’Università Niccolò Copernico di Toruń. L’alto livello scientifico dei precedenti volumi degli „Studi Polacco-Italiani di Toruń” è stato riconosciuto nel contesto scientifico universitario sia della Polonia che dell’Italia. Una tale composizione del gruppo degli autori è quasi simbolica; essa sembra infatti incarnare le nuove condizioni dell’Europa comune ed in modo particolare quelle dell’Italia e della Polonia di oggi. L’ultimo volume degli „Studi Polacco-Italiani di Toruń” si proponeva di presentare ai lettori le novità scientifiche nell’ambito delle ricerche sulla storia del diritto, sul diritto romano, pubblico, costituzionale e privato, e sugli studi riguardanti la letteratura e la linguistica italiane, ed anche la didattica d’insegnamento realizzata a pieno titolo presso il Dipartimento di Italianistica dell’Università Niccolò Copernico di Toruń. È anche da notare che le ricerche si svolgono nel campo di una novità editoriale che riguarda la parte finale. Così continuiamo a mettere le recensioni con le note di redazione che verranno allargate nei prossimi volumi. Il sesto volume degli „Studi Polacco-Italiani di Toruń”, come i precedenti, nasce da una lunga e stretta collaborazione scientifica dell’Università Niccolò Copernico di Toruń con alcune università italiane ed altre europee. Tale collaborazione, che esiste da molti anni, è diventata nel tempo sempre più fruttuosa ed è testimoniata dai numerosi incontri, seminari e convegni organizzati sia a Toruń in Polonia che a Roma in Italia. Anche molti sono i riconoscimenti ufficiali. 8 Nota dalla redazione © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Durante l’ultimo convegno organizzato a giugno del 2010 presso la Libera Università Internazionale degli Studi Sociali Guido Carli di Roma, nel nome del Senato dell’Università Niccolò Copernico di Toruń, il fu Presidente della Repubblica Polacca Lech Kaczyński, ha conferito al Prof. Dr Gian Candido De Martin, uno dei curatori degli „Studi Polacco-Italiani di Toruń”, e un grande amico della Polonia, l’onorificenza di Ufficiale dell’Ordine al Merito della Repubblica Polacca. Riconosciamo dunque il solenne fatto mettendo sulla prima pagina del presente volume degli „Studi” lo stemma della LUISS e dopo la Nota dalla Redazione, la foto del Prof. De Martin. Durante lo stesso convegno abbiamo anche avuto il piacere della presenza dell’ambasciatore della Repubblica della Polonia presso la Santa Sede, Sua Eccellenza Hanna Suchocka e del consultante legale dell’Ambasciata della Repubblica della Polonia presso il Quirinale, il signore Wojciech Unolt. In effetti i rapporti bilaterali molto amichevoli che si sono venuti a creare in questi anni a livello scientifico favoriscono anche le conoscenze interpersonali e permettono, infatti, uno sviluppo ottimale della cooperazione. Ci auguriamo, pertanto, che il presente sesto volume trovi la stessa favorevole accoglienza presso gli studiosi di vari ambienti sociali e che la nuova cooperazione europea possa essere sempre più proficua e duratura. Zbigniew Witkowski, Cezary Bronowski © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a Część I H I S T O R I A I P R AW O © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Łukasz Jan Berezowski Ko pe rn ik a (Universitá di Varsavia) N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a LA „SECONDA REPUBBLICA ITALIANA” E LA IV RZECZPOSPOLITA POLSKA: SU ALCUNE ANALOGIE E MITOLOGIE DI DUE SISTEMI POLITICI INESISTENTI © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o La caduta del regime comunista nell’Europa centro-orientale dopo il 1989 ha inaugurato una serie di trasformazioni politiche ed istituzionali che, in qualche maniera, hanno influito anche sui paesi della cosiddetta „vecchia” Europa. Mentre in Polonia veniva restaurato il primo governo democratico della III Rzeczpospolita1, in Italia è incominciato il processo di fallimento del vecchio sistema partitico (dominato dal Pentapartito: DC-PSI-PSDI-PRI-PLI) dovuto allo scandalo di Tangentopoli e all’inchiesta di Mani Pulite, portando di conseguenza al potere gli esponenti della nuova classe dirigente, come per esempio Silvio Berlusconi e la sua Forza Italia oppure la Lega Nord capeggiata da Umberto Bossi. Nel 1994, a causa del referendum organizzato tre anni prima sull’emendamento della legge elettorale da proporzionale in maggioritaria, si è istituito il nuovo ordine comunemente denominato „la Seconda Repubblica”. Un decennio dopo in Polonia é crollato il governo postcomunista, screditato dal cosiddetto „scandalo di Rywin” e dalla commissione investigativa parlamentare che ha denudato alcune irregolarità commesse nel corso dell’iter legislativo di una nuova legge mediatica 1 La III Rzeczpospolita si rifa, come citato nel preambolo della Costituzione della Repubblica di Polonia entrata in vigore il 17 ottobre 1997, alle migliori tradizioni della I e della II Rzeczpospolita per enfatizzare il fatto della continuità statale con i suoi predecessori e contraddistinguendola dal periodo della PRL (Repubblica Popolare di Polonia) cioè 1945 – 1989. 12 Łukasz Jan Berezowski M ik oł aj a Ko pe rn ik a avviato dal governo di Leszek Miller. Quell’evento ha fatto emergere i due partiti di centrodestra: il PO (Piattaforma Civica) e il PiS (Diritto e Giustizia) che sono scesi in campo alle elezioni parlamentari nell’autunno del 2005. Nonostante la competizione, i loro leader dichiaravano la volontà di cooperazione per ripristinare la fiducia dei cittadini nei confronti dello Stato ed effettuare una rivoluzione morale. Dopo la vittoria del PiS, l’assunzione di Lech Kaczyński dell’incarico di Presidente della Repubblica e in seguito il rifiuto di formare la coalizione da parte del PO, è stata proclamata la nascita della IV Rzeczpospolita Polska. Che cosa hanno in comune la Seconda Repubblica Italiana e la IV RP? Sono davvero due organismi statali legittimamente istituiti oppure costituiscono i frutti del marketing politico dei loro „padri-fondatori”? Al fine di rispondere a queste domande è necessario confrontare le loro origini e peculiarità. w er sy te tu IL CASO DELLA „SECONDA REPUBBLICA” © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni La „Seconda Repubblica”, pur essendo una locuzione divulgata nel discorso pubblico italiano nei primi anni’90 a causa dello scandalo di Tangentopoli, effettivamente è nata già negli anni’80 del ’900. Il primo ad usarla è stato probabilmente Giorgio Almirante2, deputato del Movimento Sociale Italiano, il quale con la richiesta di un mutamento della Costituzione italiana indicava il modello francese ovvero, la transizione dalla Quarta alla Quinta Repubblica di Charles de Gaulle. Il motivo di tale postulato pare evidentemente giustificato: dal 1945 al 1994 della Prima Repubblica l’Italia ha avuto cinquantadue governi con una durata media di circa undici mesi e ventidue Presidenti del Consiglio. Tale instabilità del gabinetto, composto per la maggior parte dai rappresentanti di numerosi partiti e fazioni formatesi all’interno di essi, metteva a rischio sia la possibilità di governare il paese in maniera efficace che il mandato del Parlamento stesso, il quale nel caso di impasse prolungato poteva essere sciolto dal Presidente della Repubblica al fine di ordinare le elezioni anticipate. L’unico modo per capovolgere lo status quo di allora consisteva nella modifica della legge elettorale basata sul passaggio da un sistema di voto proporzionale a uno maggioritario. Ciò è diventato possibile solo nel 1991, quando, grazie all’iniziativa del deputato democristiano Mariotto Segni, è stato convocato il referendum abrogativo nel quale il 2 Cfr. http://marinavalensise.ilcannocchiale.it/?TAG=almirante. La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska… 13 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a 95,6% degli italiani si è dichiarato a favore della reintroduzione3 dei collegi uninominali e dell’abolizione delle preferenze plurime sulla scheda elettorale. Nel 1993 ha avuto luogo la modifica più incisiva, che sotto forma di un ulteriore referendum chiedeva di fatto di trasformare il sistema elettorale delle camere da quasi completamente proporzionale a maggioritario. La nuova legislazione ha funzionato nelle elezioni parlamentari del 27 marzo 1994, ma prima che la votazione fosse annunciata si è verificata un’improvvisa serie di eventi. Il 17 febbraio 1992 è stato arrestato in flagrante Mario Chiesa, l’esponente del PSI milanese, mentre intascava una tangente dall’imprenditore di Monza Luca Magni per un appalto assegnato all’impresa di pulizie di quest’ultimo. La notizia ha destato scalpore in tutti i mass media provocando un terremoto sulla scena politica italiana. L’inchiesta svolta dal pubblico ministero Antonio Di Pietro è stata immediatamente allargata al territorio nazionale, coinvolgendo anche i massimi vertici degli altri partiti di coalizione (incluso Bettino Craxi che ha ricevuto l’avviso di garanzia il 15 dicembre 1992). Quando, nel 1993, il complesso di procedimenti penali ha travolto quasi l’intera classe politica (facendo fallire la CAF ovvero l’alleanza Craxi-Andreotti-Forlani), scoprendo la rete di collegamenti criminosi, è divenuto palese il fatto che le elezioni parlamentari fossero improrogabili. All’inizio dell’anno 1994 si è sciolta la Democrazia Cristiana. Nello stesso tempo è stato formato un nuovo partito, Forza Italia, che dopo una campagna di soli due mesi ha vinto le elezioni delle camere. Il suo leader, Silvio Berlusconi, un imprenditore milanese associato negli anni’80 a Bettino Craxi, è diventato il Presidente del Consiglio formando una coalizione con un altro partito fondato da poco, la Lega Nord capeggiata da Umberto Bossi. Così è cominciata la storia della cosiddetta „Seconda Repubblica”. Questa nuova situazione politica dell’Italia ha avviato una tendenza graduale verso l’allineamento bipolare del sistema partitico, imposto innanzitutto dalla nuova legge elettorale, che costringeva varie fazioni politiche a unirsi in grandi blocchi per poter essere eleggibili in un’unica lista. Da una parte ciò ha garantito la stabilità del potere, visto che tra il 1994 e il 2008 si sono avuti nove governi con una durata media di un anno e mezzo, dall’altra parte però tale allocazione degli interessi doveva prima o poi provocare la radicalizzazione dei due poli, che in seguito sono ricorsi ad usare gli slogan estremisti, anzi populisti (come p.es. 3 NB: Il sistema maggioritario veniva utilizzato in Italia già ai tempi della monarchia, ovvero dal 1860 (con l’intervallo per l’uso del sistema plebiscitario nel 1928, durante la dittatura fascista) fino al 1956, quando è stato introdotto lo scrutinio proporzionale, cfr. P. Corbetta, M.S. Piretti, Atlante storico-elettorale d’Italia 1861 – 2008, Zanichelli, Bologna 2009, pp. 10 – 11. 14 Łukasz Jan Berezowski © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a le accuse reciproche di fascismo o comunismo), per rafforzare il cosiddetto elettorato fisso e impedire il deflusso di quello più moderato o indeciso. Così, da quel momento, ogni votazione ha significato il cambio della gestione del potere del Paese: con tre legislature delle coalizioni di centrodestra di Silvio Berlusconi (1994 – 1996, 2001 – 2006 e dal 2008 ad oggi) e due di centrosinistra di Romano Prodi (1996 – 2001 e 2006 – 2008). L’altra caratteristica del nuovo ordine è il rafforzamento del governo nei confronti del Parlamento, nonché la spinta verso la leadership monocratica4. I partiti della „Seconda Repubblica” sono diventati delle grandi corporazioni guidate da leader carismatici che, con l’aiuto degli specialisti del marketing politico, entrano in una competizione evidentemente più chiara e accanita rispetto all’età di pre-Tangentopoli, visto che il premio di maggioranza (340 seggi alla Camera dei Deputati) diminuisce il rischio della caduta del governo nel caso dell’uscita di uno schieramento dalla coalizione. Il principio fondamentale dell’istituzione della „Seconda Repubblica” consisteva nell’eliminazione delle patologie che avevano seppellito la Prima Repubblica: gli intrecci tra il mondo della politica e quello degli affari, la corruzione, la mafia, le uccisioni dei magistrati. Tuttavia gli ultimi due decenni hanno fatto nascere nuovi conflitti d’interesse, il monopolio in vari ambiti della vita pubblica, la limitazione della libertà di parola nei media statali, la pressione sul sistema giudiziario, le leggi xenofobe sull’immigrazione, il nazionalismo regionale (specialmente nordista) e via dicendo. Ciò sembra negare il mito della fondazione di un nuovo Stato italiano, inizialmente ideato come un sistema democratico di stampo presidenziale, e fa sì che il periodo di transizione sia sempre in corso, mentre il suo terminus ad quem – assai remoto e indefinito. IL CASO „IV RP” La IV RP è un termine usato originariamente nel 1998 da Rafał Matyja nell’articolo Obóz IV Rzeczypospolitej (Il blocco della IV Repubblica), pubblicato su Debata, laddove il politologo criticava il presupposto della continuità statale e giuridica tra la PRL (Repubblica Popolare di Polonia) e la III Rzeczpospolita inteso come il compromesso della Tavola Rotonda del 1989, stipulato tra il potere comunista e gli esponenti di Solidarność e seguito dalla trasformazione che proteggeva la vecchia classe dirigente dalla responsabilità per l’attività illegittima 4 P. Grilli Di Cortona, Il cambiamento politico in Italia. Dalla Prima alla Seconda Repubblica, Carocci editore, Roma 2007, p. 89. La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska… 15 del regime totalitario, mantenendo i suoi privilegi e sospendendo le prime elezioni pienamente democratiche fino al 1991. Matyja ha costatato, però, che: Ko pe rn ik a Quando si parla della IV Rzeczpospolita non significa che si vuole cominciare tutto daccapo, bensì che si vuole imparare dagli errori per non ripeterli più. […] Tuttavia nessuno propone di costruire sulle rovine o di cancellare qualsiasi cosa che nell’attuale Stato polacco sia buono e degno di proseguimento. Al contrario, il ragionamento sulla politica usando le categorie statali (solo in tal caso l’uso dello slogan IV Rzeczpospolita è ragionevole) costringe in un certo modo a riconoscere come una circostanza favorevole ogni istituzione che funzioni bene, il buon diritto o il costume politico5. w er sy te tu M ik oł aj a Indipendentemente da Matyja, la locuzione IV RP è stata usata da Paweł Śpiewak nell’articolo dal titolo Koniec złudzeń (La fine delle illusioni), pubblicato sul quotidiano Rzeczpospolita nel 2003. Il sociologo sosteneva che: W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni Il ragionamento sulla IV Rzeczpospolita non nasce dal capriccio di una mente annoiata oppure da simpatie volontaristico-rivoluzionarie. Nasce dalla convinzione che a minacciarci non è tanto una catastrofe quanto la mediocrità, il provincialismo, l’andare alla deriva, il senso d’impotenza, ma sopratutto la vanità del potere6. © C op yr ig ht by Un’altra fonte delle voci di sostenitrici del concetto della costruzione della IV Rzeczpospolita, proveniente, oltre che da alcuni ambienti accademici sopraccitati, anche da pubblicisti come p.es. Bronisław Wildstein7, era il resoconto mancato con la storia, ovvero la dekomunizacja (eliminazione dall’esercizio del potere 5 R. Matyja, Obóz IV Rzeczypospolitej, „Debata” 1998, n. 3: „Kiedy mówimy o IV Rzeczypospolitej – nie znaczy, że chcemy zaczynać wszystko od nowa, ale – że chcemy uczyć się na błędach i okazać mądrymi po szkodzie. […] Nikt jednak nie proponuje budowania na gruzach lub przekreślania czegokolwiek, co w obecnym państwie polskim dobre i godne kontynuowania. Przeciwnie – myślenie o polityce w kategoriach państwowych (a tylko wtedy posługiwanie się hasłem Czwartej Rzeczypospolitej ma sens) wymusza niejako uznawanie za sprzyjającą okoliczność każdą dobrze funkcjonującą instytucję, dobre prawo czy obyczaj polityczny”. 6 P. Śpiewak, Koniec złudzeń (La fine delle illusioni), „Rzeczpospolita”, 23.01.2003: „Myślenie o IV Rzeczypospolitej nie wynika z kaprysu znudzonego umysłu czy z woluntarystyczno-rewolucyjnych sympatii. Wynika z przekonania, że grozi nam nie tyle katastrofa, ile miernota, prowincjonalizm, dryfowanie, poczucie bezradności, a przede wszystkim próżnia władzy”. 7 B. Wildstein, Całe zło lustracji (Tutto il male della lustracja), [in:] Długi cień PRL-u, czyli dekomunizacja, której nie było (L’ombra lunga della PRL ovvero la decomunizzazione che non c’era), Arcana, Kraków 2005. 16 Łukasz Jan Berezowski © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a delle persone che svolgevano le cariche istituzionali nel regime totalitario) e la lustracja (verifica dei candidati per gli uffici pubblici in base alla testimonianza sulla cooperazione con i servizi di sicurezza dell’ancien régime). Nel corso della campagna elettorale per il Parlamento polacco del 2005 i due partiti di centrodestra, il PO e il PiS, hanno utilizzato lo slogan della IV Rzeczpospolita al fine di promuovere i loro progetti di riforme istituzionali. Il partito di Donald Tusk ha lanciato la campagna 4 razy „tak”8 (quattro volte „sì”) raccogliendo 750 mila firme per un referendum riguardante modifiche alla Costituzione che consistevano in: liquidazione del Senato, riduzione del numero dei deputati della Dieta da 460 a 230, introduzione del sistema di scrutinio uninominale maggioritario e abrogazione dell’immunità parlamentare. Nonostante la buona volontà dichiarata sia dagli ideatori stessi che dal Presidente della Dieta di allora Włodzimierz Cimoszewicz, la delibera sul referendum non è stata mai votata dal Parlamento, mentre il PO non è tornato più ai suoi postulati nelle successive legislature. Il partito dei fratelli Kaczyński invece ha avanzato due disegni della „Costituzione della IV Rzeczpospolita” (il primo nel 2005 e l’altro lievemente aggiornato nel 2010). Ciò che distingueva le sue proposte dalla Costituzione attualmente vigente era tra l’altro la presenza dell’invocatio Dei nel preambolo per estrinsecare le radici cristiane dello Stato polacco, il rafforzamento della carica del Presidente della Repubblica, che avrebbe modo, per esempio, di „rifiutare la nomina del Presidente del Consiglio dei Ministri o di un ministro, qualora esista un sospetto fondato che egli non rispetterà la legge oppure contro la sua nomina intervengano importanti motivi di sicurezza dello Stato”9. In materia di potere giurisdizionale il Presidente della Repubblica disporrebbe anche della prerogativa non solo di nominare il giudice, ma anche di „rimuoverlo10 qualora il suo comportamento dimostri incapacità o mancanza di volontà nel ricoprire la carica in maniera adeguata”11. Altre modifiche comprendevano la liberalizzazione 8 P. Wroński, Platforma zakończyła akcję 4 razy tak. Chce nowej konstytucji w 2007 r. (La Piattaforma ha finito l’azione quattro volte sì. Vuole una nuova costituzione nel 2007), „Gazeta Wyborcza”, 20.01.2005. 9 Projekt Konstytucji IV RP (2005), www.pis.org.pl, art. 108, 1. „Prezydent Rzeczypospolitej może odmówić powołania Prezesa Rady Ministrów lub ministra, jeżeli istnieje uzasadnione podejrzenie, że nie będzie on przestrzegać prawa albo jeżeli przeciwko powołaniu przemawiają ważne względy bezpieczeństwa państwa”. 10 NB: Ai sensi dell’articolo 180 della Costituzione della Repubblica di Polonia i giudici sono inamovibili. 11 Projekt Konstytucji IV RP (2010), www.pis.org.pl, art. 145, 2. „Sędzia, którego dotychczasowe postępowanie świadczy o niezdolności lub braku woli rzetelnego sprawowania urzędu, może zostać złożony z urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej”. La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska… 17 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a dell’accesso alle professioni corporative (specialmente giuridiche), la riduzione del numero dei deputati da 460 a 360 e dei senatori da 100 a 50, l’istituzione del Consiglio della Strategia Statale (Rada Strategii Państwowej), l’organo sottoposto al Presidente della Repubblica competente per determinare le direzioni strategiche per lo sviluppo dello Stato e l’inserimento della lustracja obbligatoria per chiunque aspiri a una carica pubblica, al fine di escludere dall’esercizio del potere i collaboratori dei servizi di sicurezza del regime comunista. Secondo alcuni commentatori (specialmente di sinistra) e costituzionalisti, il progetto promosso dal PiS, laddove il potere esecutivo può coincidere con le competenze del potere giudiziario (anzi, il primo può controllare il secondo) accanto al favoreggiamento della superiorità della carica del Presidente della Repubblica rispetto al Presidente del Consiglio nelle competenze riservate a quest’ultimo e agli appositi ministri, mette in pericolo il sistema democratico e apre le porte al facile passaggio ad una forma di governo autoritario. Alla fine, nessuna di queste proposte è stata introdotta, così come la coalizione governativa PO-PiS non è stata mai posta in essere. Tuttavia, siccome è stato il partito dei fratelli Kaczyński a vincere le elezioni, il biennio del loro governo, inizialmente di minoranza, convertito a partire dal maggio del 2006 nel gabinetto di coalizione con la Samoobrona RP (Autodifesa della Repubblica Polacca) e il LPR (Lega delle Famiglie Polacche), viene denominato sino ad oggi con il termine IV Rzeczpospolita che nel contempo ha assunto una connotazione strettamente peggiorativa. I critici del governo Kaczyński lo accusavano di violazione dei principi di democrazia e della laicità dello Stato, di omofobia e di favoreggiamento all’introduzione di un regime poliziesco. A causa della rottura della triplice alleanza, sono state ordinate le elezioni parlamentari anticipate nell’autunno del 2007. In conseguenza di ciò, il potere è passato al partito dell’attuale premier Donald Tusk. CONCLUSIONI Secondo quanto sostiene il politologo Gianfranco Pasquino, tramite il metodo comparato „si acquisisce la possibilità di procedere ad una molteplicità di comparazioni, anche a quelle a prima vista meno plausibili, fra elementi, fenomeni, situazioni, sistemi politici diversissimi fra loro. In via di principio, nessuna comparazione è preclusa”12. Siccome nel nostro caso si tratta di due sistemi politici ufficialmente inesistenti, non si può parlare di un’analisi vera e propria in senso 12 G. Pasquino, La prima lezione di scienza politica, Laterza, Roma–Bari 2007, p. 115. 18 Łukasz Jan Berezowski © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a politologico o tanto meno giuridico, bensì piuttosto sociologico o culturologico. Facciamo, nonostante ciò, un tentativo… Sia la „Seconda Repubblica Italiana” che la IV Rzeczpospolita Polska sono due grandi narrazioni ideologiche nate nell’avvento della crisi parlamentare e del discredito dei cittadini nei confronti del potere, preceduto da grandi scandali e delusioni politiche. Modellate sulla falsariga del passaggio dalla Quarta alla Quinta Repubblica francese, entrambe le ideologie optavano per un sistema di governo forte: presidenziale o semi-presidenziale all’interno del quale andrebbe enfatizzato il ruolo supremo della nazione in qualità di sovrano che delega i suoi messi ad agire in nome del bene comune. In realtà esse non hanno mai portato all’atteso cambiamento né istituzionale né morale. Hanno, però, provocato altri effetti collaterali che con il passar del tempo si sono radicati nel background di entrambi i Paesi. È necessario far presente che le circostanze in cui si sono verificati i punti di svolta, in Italia nel 1994 e in Polonia nel 2005, non sono pienamente in linea con quelle della situazione francese degli anni’50 del ’900. La Quinta Repubblica nasceva, oltre che dal frazionamento del gruppi parlamentari e dall’instabilità dei governi, dalla debolezza generale dello Stato immerso nella guerra algerina (1954 – 1962). A causa del referendum del 1958, tramite il quale il popolo francese ha approvato il disegno della nuova Costituzione, il potere esecutivo è stato trasferito dal Parlamento al Presidente della Repubblica, eletto direttamente dai cittadini attraverso il sistema di scrutinio maggioritario a doppio turno. Nella legislazione italiana, nonostante le successive riforme della legge elettorale, il Parlamento, il Presidente del Consiglio e il Presidente della Repubblica hanno conservato le loro posizioni costituzionali. Secondo Gianfranco Pasquino, il modello di governo e il sistema elettorale, non dovrebbe condurre ad esiti molto simili anche nel sistema politico italiano che ha condizioni, istituzionali e partitiche, di partenza assimilabili a quella della Repubblica francese […] il modello semipresidenziale ha effettivamente fatto la sua comparsa nel dibattito istituzionale italiano a partire dalla metà degli anni Settanta fino alla Commissione bicamerale presieduta da Massimo D’Alema (1997 – 1998) e continua ad essere presente nelle dichiarazioni di alcuni uomini politici anche di rilievo. D’altro canto, non sembra che eventuali altri modelli abbiano fatto breccia nel discorso italiano, per lo più schiacciato su riformette di dubbia utilità, se non addirittura controprodudenti (come la legge elettorale del 2005)13. 13 Ibidem, pp. 123 – 124. La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska… 19 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a In Polonia il problema del frazionamento parlamentare é stato provvisoriamente risolto in maniera a sé stante, senza modifiche alla legge elettorale, dal momento che da cinque anni viene mantenuta la scissione tra le due forze dominanti di centrodestra, quella liberale del PO e quella conservatrice del PiS, con scarsa partecipazione parlamentare del partito postcomunista (SLD) e contadino (PSL). La questione di una presidenza forte ispirata a quella francese è stata sollevata all’occasione della campagna per il Parlamento del 2005 e nel progetto della Costituzione del PiS. È nata, però, da fattori diversi: innanzitutto, dalla specificità del sistema polacco secondo il quale il Presidente della Repubblica, pur essendo eletto direttamente dal popolo, non svolge mansioni tipicamente esecutive, che sono riservate al governo. Il dibattito, iniziato e mai concluso, consisteva o nell’ampliare le competenze del Presidente della Repubblica o, al contrario, nel ridurre la sua posizione secondo il modello italiano facendolo eleggere dall’Assemblea Nazionale (come era già noto nella II Rzeczpospolita degli anni 1918 – 1939). Inoltre, negli ultimi tre anni, si è verificato il fenomeno della coabitazione negativa, laddove il Primo Ministro e il Presidente della Repubblica, che provenivano da due diversi partiti, sono entrati in una lite sulle competenze (specialmente nell’ambito della rappresentanza dello Stato all’estero). La questione è andata a finire alla Corte Costituzionale polacca la quale, riferendosi al principio di collaborazione tra questi due organi statali, non l’ha risolto in maniera univoca. La morte del Presidente Kaczyński nella catastrofe aerea del 10 aprile 2010 a Smoleńsk e la successiva elezione di Bronisław Komorowski, proveniente dal partito di Tusk, hanno temporaneamente interrotto il dibattito, ma è molto probabile che esso riemerga all’occasione delle prossime elezioni. Pertanto, la scena politica italiana e quella polacca di oggi sono caratterizzate da una certa dicotomia, un bipolarismo che da un lato ha spostato l’importanza del Parlamento a favore del governo, rafforzando così la sua posizione ed eliminando il frazionamento partitico, dall’altro invece ha diviso i cittadini in due blocchi contrastanti: in Italia in pro o contro Berlusconi, in Polonia invece in pro o contro Kaczyński. Se in Italia quella peculiarità è determinata dalla legge elettorale, che per forza di cose costringe i partiti ad unirsi in grandi gruppi (secondo la classica divisione tra la destra e la sinistra), in Polonia rimane solamente una tendenza verso l’attuale usus. Tornando ai postulati e agli slogan con cui sono nate le idee della „Seconda Repubblica” e della IV Rzeczpospolita, oggi è evidente che nessuna di esse è riuscita a combattere le patologie sociali contro le quali aveva dichiarato la lotta: la mafia, la corruzione, il fallimento della classe politica, il potere che volta le spalle ai cittadini ecc. Come osserva giustamente il giornalista Giampaolo Pansa, 20 Łukasz Jan Berezowski La Seconda Repubblica, quella di oggi nata dopo Tangentopoli, ha iniziato presto a mostrare tutti i suoi difetti pesanti. A quel punto, molti hanno cominciato a chiedersi se non fosse vero un vecchio adagio: si stava meglio quando si stava peggio. L’adagio vuol dire che, forse, la Prima Repubblica è stata migliore della Seconda. È indubbio che i cari estinti hanno finito la loro corsa nel baratro del finanziamento illecito dei partiti, delle tangenti, della corruzione diffusa. Ma non è altrettanto vero che le tangenti, i soldi illeciti alla politica e la corruzione continuano a devastare l’Italia odierna?14 Ko pe rn ik a Lo stesso tono, relativo alla situazione polacca, mantiene il già citato Paweł Śpiewak: aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Sono successe tante cose dopo il 2005, ma i problemi sono rimasti per la maggior parte gli stessi. Nella memoria, però, si è radicata la convinzione che la IV RP è iniziata con la vittoria elettorale del PiS. Questo trionfo è risultato debole e di dubbia qualità. […] i leader del PiS continuamente facevano torto a se stessi e fino ad oggi ostinatamente non lo capiscono. Parlavano di una nuova apertura nella politica polacca, della IV RP, ma si sono impantanati in intrighi, litigi e in una versione primitiva del realismo politico15. © C op yr ig ht by W yd La critica dei due fenomeni si riferisce non solo alle questioni politiche, ovvero alle speranze deluse dei cittadini, ma mette gravemente in dubbio anche i loro fondamenti giuridici. „La modifica delle regole elettorali non rappresenta una condizione sufficiente per configurare uno scenario di transizione verso una nuova forma di democrazia”16 – scrive il politologo Pietro Grilli di Cortona. Condivide tale parere il suo corrispondente polacco Tomasz Słomka: La partitocrazia è diventata la fonte della trasformazione italiana, il cui accordo è stato, all’inizio degli anni’90, la caduta del sistema partitico capeggiato dalla 14 G. Pansa, Prima Repubblica, capolinea d’Italia, „Il Giornale”, 19.03.2010. P. Śpiewak, Dlaczego wymyśliłem IV RP? Pięć lat Po Czwartej, „Polityka”, 29.06.2010: „Wiele się stało po 2005 r., ale problemy w większej części pozostały te same. Natomiast w pamięci utrwaliło się przekonanie, że początek IV RP zaczął się wraz ze zwycięstwem wyborczym PiS. To zwycięstwo okazało się słabe i wątpliwej jakości. […] liderzy PiS nieustannie wyrządzali sobie krzywdę i do dzisiaj uparcie tego nie rozumieją. Mówili o nowym otwarciu w polskiej polityce, o IV RP, ale ugrzęźli w intrygach, kłótniach i prymitywnej wersji politycznego realizmu”. 16 P. Grilli Di Cortona, op.cit., p. 78. 15 La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska… 21 Democrazia Cristiana. Talvolta [quel fenomeno] viene definito, nella letteratura specializzata, come una transizione dalla Prima alla Seconda Repubblica. È però un’opinione ingiustificata, così come il tentativo di proclamare la IV Rzeczpospolita dopo il 2005. Sia in Italia che in Polonia non si é arrivati alla revisione della Costituzione, si sono verificate, però, dei mutamenti sulla scena politica dei partiti (nel caso dell’Italia del carattere rivoluzionario)17. BIBLIOGRAFIA VOLUMI C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a L’ultima osservazione riguarda direttamente il presupposto iniziale: la questione dell’enumerazione sistematica dello Stato rimane, quindi, esclusivamente nell’ambito delle speculazioni pubblicistiche. Ciò che va sottolineato è che quest’analogia tra l’Italia e la Polonia conduce ad una conclusione comune: parlare del passaggio dalla Prima alla Seconda Repubblica oppure dalla III alla IV Rzeczpospolita è un mito utilizzato dai partiti nell’agitazione politica come strumento di manipolazione dell’opinione pubblica. È possibile chiedersi quando la Seconda Repubblica o la IV RP verranno a crearsi in senso giuridico, comunque non ci sono più dubbi che questi due sistemi (tuttora inesistenti) costituiscano due concezioni del mondo fondate su valori diversi rispetto a quelli dei loro „predecessori” e che, pur riferendosi ai propri codici culturali, costruiscano mitologie per l’immaginazione di massa molto simili sia in Italia che in Polonia. © AA.VV, Projekt IV RP. Notatki (młodszych) filologów, IBL PAN i Fundacja na rzecz Badań Literackich, Warszawa 2008. P. Corbetta, M.S. Piretti, Atlante storico-elettorale d’Italia 1861 – 2008, Zanichelli, Bologna 2009. 17 T. Słomka, O niektórych analogiach ustrojowo-politycznych między Polską a Włochami, [in:] Współczesne Włochy. Państwo i społeczeństwo, a cura del medesimo, Aspra-JR, Warszawa 2009, pp. 23 – 24: „Partiokracja stała się źródłem włoskiej transformacji, której akordem był upadek na początku dekady lat 90. dotychczasowego systemu partyjnego z Chrześcijańską Demokracją na czele. Niekiedy w literaturze przedmiotu określa się to mianem przejścia od I do II Republiki. Jest to jednak stanowisko tak samo nieuzasadnione, jak próba proklamowania IV Rzeczypospolitej Polskiej po 2005 r. Zarówno we Włoszech, jak i w Polsce nie doszło bowiem do rewizji konstytucyjnych, dokonały się natomiast zmiany (w przypadku Włoch o rewolucyjnym charakterze) na scenie partyjnej”. 22 Łukasz Jan Berezowski oł aj a Ko pe rn ik a I. Galli, Dalla I alla II Repubblica. Studio dell’evoluzione delle rappresentazioni sociali dello Stato italiano e della Democrazia, Edizioni Scientifiche Italiane, Napoli 2001. P. Grilli Di Cortona, Il cambiamento politico in Italia. Dalla Prima alla Seconda Repubblica, Carocci editore, Roma 2007. G. Mazzocchi [a cura di], La Seconda Repubblica, Armando Curcio Editore, Roma 1993. G. Pasquino, La prima lezione di scienza politica, Laterza, Roma–Bari 2007. G. Sartori, Seconda Repubblica? Sì, ma bene, Rizzoli, Milano 1992. T. Słomka, Współczesne Włochy. Państwo i społeczeństwo, Aspra-JR, Warszawa 2009. B. Szklarski [a cura di], Mity, symbole i rytuały we współczesnej polityce. Szkice z antropologii polityki, Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa 2008. Z. Witkowski, System konstytucyjny Włoch, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2000. sy te tu M ik ARTICOLI E SAGGI © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er J. Chmielewska-Gnojewska, Mit IV RP jako narzędzie manipulacji w kampanii wyborczej PiS w 2005 roku, [in:] Mity, symbole i rytuały we współczesnej polityce. Szkice z antropologii polityki, a cura di B. Szklarski, Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa 2008. J. Dukaj, Rewolucja, której nie było. Mit IV RP w prozie, „Tygodnik Powszechny” 2007, n. 25. R. Matyja, Druga…, trzecia…, czwarta…, czyli o państwie Polaków, „Newsweek Polska”, 7.08.2004. R. Matyja, Obóz IV Rzeczypospolitej, „Debata” 1998, n. 3. G. Pansa, Prima Repubblica, capolinea d’Italia, „Il Giornale”, 19.03.2010. M. Pera, La „seconda Repubblica” in Italia dove sta andando?, „American Consortium on European Union Studies”, Washington, DC, 26.06.2003. T. Słomka, O niektórych analogiach ustrojowo-politycznych między Polską a Włochami [in:] Współczesne Włochy. Państwo i społeczeństwo, a cura del medesimo, Aspra-JR, Warszawa 2009. P. Śpiewak, Dlaczego wymyśliłem IV RP? Pięć lat Po Czwartej, „Polityka”, 29.06.2010. P. Śpiewak, Koniec złudzeń, „Rzeczpospolita”, 23.01.2003. P. Wroński, Platforma zakończyła akcję 4 razy tak. Chce nowej konstytucji w 2007 r., „Gazeta Wyborcza”, 20.01.2005. La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska… 23 Summary THE “SECOND REPUBLIC OF ITALY” AND THE IV REPUBLIC OF POLAND: SOME REMARKS ON THE ANALOGIES AND MYTHS ON THE TWO NONEXISTENT POLITICAL SYSTEMS © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a The article aims at introducing the two great ideological narrations which dominated the Italian and Polish political scene of the recent years namely la Seconda Repubblica and IV Rzeczpospolita. By means of a comparative approach the author analyses both phenomena revealing their main characteristics and tries to provide a comprehensive answer on whether they can be considered actual state systems or are just the creation of their leaders’ strategy and political marketing. The first part of the article dates back to the situation of Italy in the early ’90s when the Tangentopoli corruption scandal broke out. As a consequence of the Mani pulite (“clean hands”) investigation led by the prosecutor Antonio Di Pietro, the Italian party system of the time collapsed giving way for the new political formations to emerge: the right-wing Forza Italia headed by Silvio Berlusconi and the Umberto Bossi’s populist Lega Nord. In spite of the “earthquake” that was supposed to bring in both institutional and moral revolution preceded by the amendment of the constitution modifying the electoral law from proportional representation into the plurality voting system to guarantee a stable cabinet government, the social pathologies plaguing the country such as mafia, corruption and criminality have not been solved. What is more, the governance of la Seconda Repubblica is said to have inaugurated the new abnormalities such as conflict of interest, power monopoly, freedom of speech limitation, pressure on the judiciary system, xenophobic immigration law and regional nationalism. This shows that not only the transformation process has not been completed yet, but also several areas of the Italian public life still suffer the pre-Tangentopoli maladies. In the second part the author focuses on the political situation of Poland at the beginning of the 21st century when the legislative procedure irregularities occurred while working on the new mass media law. The so-called Rywingate led the postcommunist Leszek Miller’s government to fall opening the race for two competing right-wing parties: a liberal PO (Civic Platform) headed by Donald Tusk and a conservative PiS (Law and Justice) led by Lech and Jarosław Kaczyński. During the electoral campaign of 2005, the leaders of both political formations declared the will to cooperate (notwithstanding the election’s result) promising their voters to build IV Rzeczpospolita – a new state that is no longer burdened with the founding mistakes of the Round Table agreement signed in 1989 between the communist regime and the Solidarity movement. In the aftermath of the victory of PiS and Lech Kaczyński running for the presidential office, the coalition cabinet has not been formed which forced the winners to seek a new alliance with the populist Samoobrona RP 24 Łukasz Jan Berezowski ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a (Self-Defence of the Republic of Poland) and the nationalist LPR (League of Polish Families) parties. The two-year period of their government, fiercely criticized by both parliamentary and extra-parliamentary opposition for the alleged anti-democratic and homophobic policy, has been defined IV RP anyway, however the meaning of the term assumed the reverse meaning from the one expected before the campaign of 2005. In the conclusion, the author tries to confront both phenomena mentioned above presenting analogies and peculiarities between them. At the same time, it is crucial to note that neither la Seconda Repubblica nor IV Rzeczpospolita can actually be considered a legitimate state system, based on the French Fifth Republic model set up by Charles de Gaulle in 1958 which strengthened the role of the President towards the government. Since the relevant constitutional regulations as well as the promised political reforms have never been implemented, the theory of building a new state became a myth used by the leaders driven by local interests exclusively to win the elections. Thus, the transition from the First into the Second Italian Republic as well as from the Third into the Fourth Polish Republic remains a slogan that may be considered in the journalistic terms, but never related to political science or legalistic doctrine. o N au Streszczenie ht by W yd aw ni ct w „DRUGA REPUBLIKA WŁOSKA” I „IV RZECZPOSPOLITA POLSKA”: O NIEKTÓRYCH ANALOGIACH I MITOLOGIACH DWÓCH NIEISTNIEJĄCYCH SYSTEMÓW POLITYCZNYCH © C op yr ig Przedmiotem artykułu są dwie wielkie narracje ideologiczne, które zdominowały włoską i polską scenę polityczną ostatnich lat, mianowicie tzw. Druga Republika oraz tzw. IV Rzeczpospolita. Autor analizuje oba zjawiska w ujęciu porównawczym ukazując ich główne cechy, oraz usiłuje odpowiedzieć na pytanie, czy można traktować je jako faktyczne systemy ustrojowe, czy są one jedynie wytworem strategii swoich liderów i doradzających im specjalistów od marketingu politycznego. W pierwszej części artykułu przedstawiona została sytuacja polityczna Włoch z początku lat 90. XX wieku, tj. z okresu wybuchu afery Tangentopoli. W konsekwencji akcji „Czyste ręce” prowadzonej przez prokuratora Antonio di Pietro załamaniu uległ cały dotychczasowy włoski system partyjny, co otworzyło drogę do władzy nowym bytom politycznym, w tym m.in. prawicowej partii Forza Italia kierowanej przez Silvia Berlusconiego oraz populistycznej Lidze Północnej Umberta Bossiego. Pomimo „trzęsienia ziemi”, które miało doprowadzić zarówno do instytucjonalnej, jak i moralnej odnowy włoskiej polityki, poprzedzonego nowelą konstytucji i zmianą prawa wyborczego (tj. odejścia od systemu proporcjonalnego na rzecz ordynacji większościowej w celu zagwa- La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska… 25 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a rantowania stabilności gabinetów), patologie społeczne trapiące państwo, takie jak mafia, korupcja i przestępczość, nie zostały w pełni wyeliminowane. Ponadto rządy tzw. Drugiej Republiki zainaugurowały powstanie innych nieprawidłowości, takich jak konflikt interesów, monopol władzy, ograniczenie wolności słowa, naciski na wymiar sprawiedliwości, ksenofobiczne ustawy marginalizujące mniejszości narodowe oraz nacjonalizm regionalny. To wszystko pokazuje, że proces transformacji ustrojowej we Włoszech nie tylko nie uległ zakończeniu, ale wiele spośród sfer włoskiego życia publicznego pozostaje wciąż ogarnięte przypadłościami sprzed afery Tangentopoli. W drugiej części artykułu autor koncentruje się na sytuacji politycznej w Polsce z początku XXI wieku, kiedy to doszło do ujawnienia nieprawidłowości procedury legislacyjnej w pracach nad nową ustawą medialną. Tak zwana afera Rywina doprowadziła wówczas do upadku postkomunistyczny rząd Leszka Millera, otwierając drogę do władzy dwóm konkurującym ze sobą partiom centroprawicowym: liberalnej Platformie Obywatelskiej kierowanej przez Donalda Tuska i konserwatywnemu Prawu i Sprawiedliwości pod wodzą braci Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Podczas kampanii wyborczej z 2005 roku liderzy obu formacji politycznych deklarowali wolę współpracy (niezależnie od wyników głosowania), obiecując wyborcom budowę IV Rzeczypospolitej: nowego państwa nieobarczonego błędami porozumień okrągłostołowych z 1989 roku. W konsekwencji zwycięstwa PiS-u oraz Lecha Kaczyńskiego w wyścigu do urzędu prezydenta koalicyjny gabinet PO-PiS nigdy nie został utworzony, co zmusiło stronę zwycięską do poszukiwania nowego sojuszu z populistyczną Samoobroną RP oraz nacjonalistyczną Ligą Polskich Rodzin. Dwa lata rządów tzw. moherowej koalicji, otwarcie krytykowanych zarówno przez parlamentarną, jak i pozaparlamentarną opozycję za antydemokratyczne i homofobiczne wystąpienia, stało się symbolem projektu IV RP, który przyjął konotację dokładnie odwrotną od tej oczekiwanej przed kampanią wyborczą z 2005 roku. W konkluzji autor dokonuje zestawienia obu omówionych wyżej zjawisk, wskazując na ich wzajemne analogie i osobliwości. Jednocześnie zwraca uwagę na to, że w rzeczywistości ani Druga Republika Włoska, ani IV Rzeczpospolita nie mogą być traktowane jako prawowite systemy ustrojowe. I choć niedoszli ojcowie-założyciele obu z nich wielokrotnie powoływali się w swych programach na model Piątej Republiki Francuskiej Charles’a de Gaulla z 1958 roku, w której po zmianie konstytucji wzmocniona została pozycja prezydenta na rzecz rządu, jednak deklarowane przez nich reformy nigdy nie zostały wcielone w życie. Koncepcja budowy nowego państwa okazała się więc mitem wykorzystanym przez liderów politycznych, którzy kierowali się własnym, partykularnym interesem w celu odniesienia zwycięstwa wyborczego. Dlatego też domniemana transformacja z Pierwszej do Drugiej Republiki Włoskiej, jak i z III do IV Rzeczypospolitej pozostaje jedynie sloganem, który można rozpatrywać w kategoriach publicystycznych, ale nie stanowi on bytu ustrojowego w rozumieniu doktryny nauk politycznych czy prawnych. © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Zbigniew Witkowski Ko pe rn ik a (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a ORDINE AL MERITO DELLA REPUBBLICA ITALIANA – ORDER ZASŁUGI REPUBLIKI WŁOSKIEJ. KILKA UWAG O HISTORII, INSYGNIACH ORDEROWYCH I O JEGO POLSKICH KAWALERACH © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o Po obaleniu w Italii monarchii w referendum ustrojowym z 2 czerwca 1946 r.1 było jasne, że nowa Republika będzie musiała wśród rozmaitych zadań zmierzyć się i ze sposobami honorowania obywateli włoskich i cudzoziemców kładących szczególne zasługi cywilne i wojskowe dla nowej rzeczywistości politycznej i społecznej Włoch. Stało się też oczywiste, że dotychczasowy, niezwykle popularny, nadawany przez króla Italii i przyjmowany chętnie przez Włochów Order Korony Włoch przechodzi do historii. Wraz z nastaniem Republiki stał się on jedynie tzw. orderem domowym dynastii Sabudów, zmuszonych do opuszczenia kraju na zawsze, co zresztą znalazło swoje odzwierciedlenie w nowym ustawodawstwie konstytucyjnym. Artykuł XIII Przepisów przejściowych i końcowych Konstytucji Włoch z 27 grudnia 1947 r. przewidywał, że „Członkowie i potomkowie Domu Sabaudzkiego nie są wyborcami i nie mogą zajmować urzędów publicznych ani stanowisk wybieralnych. Byłym królom z Domu Sabudów, ich małżonkom i ich potomkom zakazuje się wjazdu i pobytu na terytorium kraju”2. Przepis ten został uchylony dopiero przez ustawę konstytucyjną z 23 października 1 Por. Konstytucja Włoch, tłum. i wstęp Z. Witkowski, Wyd. Sejmowe, Warszawa 2004, s. 10. Por. F. Barnaba, M. Massa, Costituzione della Repubblica Italiana commentata ad uso degli studenti e per la preparazione ai concorsi, Edizione Bignami, b.m.w., 2008, s. 122. 2 28 Zbigniew Witkowski © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a 2002 r. nr 1 w obliczu groźby pozwania Włoch przez syna ostatniego króla Włoch przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu z powodu naruszania przez Włochy w ten sposób swobody przemieszczania się osób po obszarze Unii Europejskiej. Zanim jednak przejdziemy do omówienia statusu aktualnego Orderu Zasługi Republiki Włoskiej (OMRI), pozostańmy na chwilę jeszcze przy Orderze Korony Włoch, poprzedzającym we wcześniejszej epoce ustrojowej ten aktualnie najwyższy order Republiki. Ordine della Corona d’Italia (OCI) został ustanowiony dekretem królewskim nr 4251 w dniu 20 lutego 1868 r. przez ówczesnego króla Wiktora Emanuela II Sabaudzkiego zaledwie zjednoczonej Italii w intencji upamiętnienia tego epokowego wydarzenia w życiu politycznym państwa, po tzw. III włoskiej wojnie o niepodległość (1866), gdy Wenecja powróciła do Włoch, a Austria zwróciła Italii pochodzącą z IX w. żelazną koronę Longobardów3. Pamiętamy, że owo zjednoczenie nastąpiło w marcu 1861 r. pod przewodnictwem pochodzącej z Piemontu dynastii Sabudów4. Nazwę swą odznaczenie zawdzięcza faktowi, że od czasów Karola Wielkiego żelazna korona, którą koronowani byli w Pawii władcy Półwyspu Apenińskiego, była symbolem zwierzchnictwa nad Italią. Order mógł być nadawany nawet z pominięciem V klasy (najniższej) tylko mężczyznom, cywilom i wojskowym, bez względu na wyznawaną religię i narodowość, jeśli osoby takie położyły szczególne zasługi dla narodu, Korony i króla. Uzyskanie jednak Orderu Korony Włoch w dowolnej klasie otwierało możliwość otrzymania drugiego, jeszcze bardziej pożądanego przez wielu Włochów orderu, tj. Orderu Świętych Maurycego i Łazarza, udzielanego jednakże wyłącznie osobom wyznania katolickiego. Chociaż Order Korony Italii przeszedł do historii formalnie z ustanowieniem Republiki we Włoszech, a więc 2 czerwca 1947 r., a faktycznie z dniem 3 marca 1951 r., tj. z chwilą ustanowienia przez Republikę Orderu Zasługi, król na wygnaniu Humbert II udzielał odznak Orderu Korony Italii aż do swej śmierci w dniu 18 marca 1983 r. W tym jednak czasie był to już wyłącznie order dynastyczny, tzw. domowy, a więc prywatny. Po śmierci Humberta II został on zastąpiony przez zwykły order dynastyczny, zwany Orderem za Zasługi dla Sabudów (Ordine al Merito di Savoia) nie był związany w żaden sposób z wcześniejszym Orderem Korony Włoch. Ufundował go syn Humberta II Wiktor Emmanuel. 3 Por. Novissimo Digesto Italiano, vol. XI, diretto da A. Azara, E. Eula, Ed. Torinese, Torino 1965, hasło: Onorificenze, G. Cansacchi i M. Gorino Causa, s. 948. 4 Por. Z. Witkowski, „Mężnie i Wiernie”. Papieska Gwardia Szwajcarska. Historia chwały, Wyd. TNOiK, Toruń 2010, s. 154. 29 Ordine al Merito della Repubblica Italiana… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Order Korony Włoch ostatecznie istniał w pięciu zwyczajowych klasach, a więc tak jak order francuskiej Legii Honorowej5. W klasie V był to Krzyż Kawalerski Orderu (Cavaliere), w klasie IV – Krzyż Oficerski Orderu (Ufficiale), w klasie III – Krzyż Komandorski Orderu (Commendatore), w klasie II – Krzyż Wielkiego Oficera Orderu, zwany Komandorią Orderu z Gwiazdą (Grande Ufficiale), i w klasie I – Kawaler Wielkiego Krzyża (Cavaliere di Gran Croce). W historii Orderu Korony Italii nadań w klasie I było tylko sześćdziesiąt, w klasie II – sto pięćdziesiąt, w klasie III – pięćset, w klasie IV – dwa tysiące, i w klasie V nadano ich niepoliczoną masę6. Co interesujące, obywatele Włoch, którzy otrzymali ten order z nadania królewskiego przed 2 czerwca 1946 r., mieli i mają prawo noszenia go do dziś obok odznaczeń Republiki Włoskiej nadanych im później przez Prezydenta Republiki. Insygnia orderu stanowił biały, emaliowany krzyż wg modelu krzyża św. Ruperta7. Ramiona krzyża powiązane były tzw. sabaudzkimi węzłami miłości koloru złotego. W środek krzyża na awersie orderu wkomponowana była okrągła tarcza z błękitnym tłem, a na niej złożona była słynna złocona, ale z żelaza korona Longobardów8, wysadzona drobniutkimi perełkami i drogimi kamieniami. Na tarczy rewersu widoczny był emaliowany, czarny ukoronowany orzeł z tarczą herbową Sabaudów pośrodku, a więc z białym krzyżem na czerwonym polu. Order był noszony na czerwonej wstędze z szerokim białym pasem pośrodku. Order IV i V klasy był przypinany do ubrania, III klasy był noszony na szyi, II klasy był noszony na szyi, gwiazda przypinana była do marynarki albo munduru na wysokości piersi odznaczonego, po lewej stronie, i wreszcie order I klasy był zawieszany od prawego ramienia do lewego boku, a gwiazda orderowa zaczepiana była jak w II klasie. Krzyż Wielki w tamtym czasie jednak nie miał własnego łańcucha orderowego. 5 Ordine della Corona Ferrea był nadawany początkowo jednak w trzech klasach na polecenie Napoleona I w latach 1805 – 1814, po tym jak koronował się on na króla Italii, w Mediolanie w maju 1805 r. i gdy do ceremonii użyto owej „żelaznej korony Longobardów”. 6 Por. http://pl.wikipedia.org/Wiki/Order_Korony_Italii, s. 1 (28.07.2010). 7 Św. Rupert to pierwszy biskup Salzburga, uchodzący za założyciela tego miasta. Krzyż Ruperta jest równoramienny, o łagodnie albo silniej zaokrąglonych na zewnątrz końcach ramion. Jest zaprojektowany na łukach, a jego ramiona rozszerzają się od środka krzyża, a właściwie od boku tarczy wkomponowanej w jego środek, na zewnątrz. W okresie II RP odznaki niektórych pułków piechoty i słynna odznaka I Brygady Legionów zaprojektowane były w oparciu o krzyż św. Ruperta – por. http://pl.wikipedia.org/Wiki/Krzy%C5%BC_Ruperta (28.07.2010). 8 Por. Z. Witkowski, „Mężnie i Wiernie”, s. 44. Notabene żelazną koroną Longobardów koronowali się na królów Italii cesarze od Karola Wielkiego, poprzez Fryderyka I Barbarossę, do Napoleona I. 30 Zbigniew Witkowski © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Gwiazda wręczana wraz z orderem I klasy była srebrzona i miała osiem pęków promieni, a w jej środku znajdował się medalion z wizerunkiem żelaznej korony longobardzkej, z napisem łacińskim na otoczce medalionu: „VICT. EMMAN. II REX ITALIAE MDCCCLXVI”. Ponad medalionem znajdował wizerunek wznoszącego się do lotu czarnego orła znanego z rewersu odznaczenia. Tymczasem gwiazda nadawana razem z Krzyżem Wielkiego Oficera, czyli II klasy, była mniejsza, także miała promienie, ale zakończone kulkami i znajdowało się na jej awersie powtórzenie opisanego wyżej motywu odznaki orderu, pozbawiona jednak była wspomnianego napisu9. Republika Włoska z kolei ustanowiła, co było już powiedziane, swoje własne odznaczenia, a jej Order Zasługi stanowi do dziś odznaczenie najwyższe, zajmując pierwsze miejsce wśród włoskich odznaczeń orderowych10. Ordine al Merito della Repubblica Italiana (dalej OMRI) został ustanowiony ustawą Parlamentu nr 178 z 3 marca 1951 r. w okresie prezydentury pierwszego po II wojnie światowej Prezydenta Republiki Luigi Einaudiego11. Stosowne przepisy wykonawcze do tej ustawy zostały przyjęte dekretem Prezydenta Republiki z 13 maja 1952 r. nr 45812. Order uzyskał swój statut także dekretem Prezydenta Republiki z 31 października 1952 r.13, a dodatkowo niektóre sprawy związane z jego statusem prawnym i procedurą w sprawie jego nadawania regulują pisma okólne Prezydium Rady Ministrów Republiki Włoskiej z 30 października 2001 r., z 22 marca 2002 r. i z 8 sierpnia 2002 r. Order jest, jak już powiedziano, najwyższym odznaczeniem włoskim i tak jak w większości krajów jego systematyka opiera się na wzorze francuskiej Legii Honorowej i dzieli się na pięć klas, z modyfikacją sui generis, polegającą na tym, że w I klasie, czyli najwyższej, mamy dwa stopnie, o czym niżej. Tradycyjnie w przypadku najwyższych orderów krajowych czy narodowych ustanawia się ich kapituły z głowami państwa w randze Wielkich Mistrzów Orde9 Por. http://it.wikipedia.org/Wiki/Ordine_della_Corona_d’Italia (28.07.2010). Por. http://www.governo.it/Presidente/ceremoniale/onorificenze_araldica/onorificenze/omnri (26.01.2011). Pozostałe odznaczenia włoskie mające rangę orderową są następujące: Order Wojskowy Włoch, Order „Gwiazda Solidarności Włoskiej”, Order za Zasługi w Pracy oraz Order Vittorio Veneto. 11 Ustawa nr 178 z 3 marca 1951 r., „Gazzetta Ufficiale” nr 73 z 30 marca 1951 r. – por. http:// www.quirinale.it/onorificenze/fontinormative/leggeomri1.html (18.08.2006). 12 Por. Norme per l’attuazione della legge 3 marzo 1951, n. 178, concernente la istituzione dell’Ordine al Merito della Repubblica Italiana e la disciplina del conferimento dell’uso delle onorificenze – „Gazzetta Ufficiale”, nr 115 z 17 maja 1952 r. oraz http://www.quirinale.it/onorificenze/fontinormative/leggeomri1.html (18.08.2006) 13 Por. Approvazione dello statuto dell’Ordine „al Merito della Repubblica Italiana” – „Gazzetta Ufficiale” nr 277 z 29 listopada 1952 r. 10 31 Ordine al Merito della Repubblica Italiana… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a rów. Tak jest również w przypadku OMRI. Tutaj Wielkim Mistrzem Orderu jest zawsze osoba piastująca urząd Prezydenta Republiki14. Order może być nadawany wyłącznie żyjącym osobom (wykluczone są nadania pośmiertne), kobietom i mężczyznom, osobom cywilnym i wojskowym w uznaniu ich szczególnych zasług na różnych polach (nauki, literatury, sztuki, gospodarki, po zakończeniu sprawowania urzędów publicznych, aktywności społecznej, filantropijnej, humanitarnej i z powodu długotrwałych i wybitnych zasług w służbie cywilnej i wojskowej) dla Narodu Włoskiego15. Zasadą współczesnego państwa demokratycznego jest zakaz przyjmowania orderów i odznaczeń przez parlamentarzystów w okresie sprawowania przez nich mandatów parlamentarnych16. Order Zasługi Republiki Włoskiej ma, jak już wspomniano, pięć klas: V klasa – Krzyż Kawalerski (Cavaliere), klasa IV – Krzyż Oficerski (Ufficiale), klasa III – (Commendatore), klasa II – Krzyż Wielki Oficerski (Grande Ufficiale), natomiast w klasie I OMRI ma dwa stopnie – Kawalera Krzyża Wielkiego (Cavaliere di Gran Croce) oraz Kawalera Krzyża Wielkiego z Wielką Wstęgą (Cavaliere di Gran Croce Decorato di Gran Cordone)17. Z urzędu w następstwie wyboru Krzyż Wielki z Wielką Wstęgą otrzymuje każda osoba wybrana na urząd Prezydenta Republiki. Ustępujący Prezydent Republiki przekazuje swemu następcy dodatkowo Wielki Łańcuch Orderowy Złoty, stanowiący insygnia Republiki18. Ciekawostką może być ustalenie, że za pierwszym razem nie można otrzymać orderu w randze wyższej od rangi Kawalera Krzyża. Wyjątki od tej zasady wyraźnie określa ustawa. Dotyczą one naprawdę sytuacji szczególnie ważnych i wielkich zasług dla Republiki Włoskiej albo są następstwem powodów grzecznościowych o międzynarodowym charakterze. Każdy dekret prezydencki o nadaniu orderu wymaga kontrasygnaty Prezesa Rady Ministrów. Prezydent Republiki nadaje order swoim dekretem w zasadzie na wniosek Prezesa Rady Ministrów. Premier przesyła wnioski, którym nadaje bieg przez urząd Kanclerza Orderu, bowiem w każdej sprawie nadanie orderu może nastąpić dopiero po wysłuchaniu opinii przygotowanej przez Radę Orderową (Giunta dell’Ordine). Prezydentowi Republiki przysługuje jednak także prawo nadawania orderu bez wniosku premiera i takie nadanie zwyczajowo określane jest jako nadanie orderu motu pro- 14 Zob. art. 2 ustawy z 3 marca 1951 r. o utworzeniu orderu. Zob. art. 1 dekretu Prezydenta Republiki z 31 października 1952 r. zatwierdzającego statut orderu. 16 Zob. art. 4 in fine ustawy z 3 marca 1951 r. o utworzeniu orderu. 17 Zob. art. 3 ustawy z 3 marca 1951 r. o utworzeniu orderu. 18 Por. http://pl.wikipedia.org/Wiki/Order_Zas%C5%82ugi_Republiki_Italii (25.02.2010). 15 32 Zbigniew Witkowski © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a prio19. Dekrety Prezydenta Republiki o nadaniu orderu i po uzyskaniu kontrasygnaty premiera są przesyłane Kanclerzowi Orderu, który dokonuje ich rejestracji w specjalnej Księdze Orderowej. Rejestracja nadania orderu sprawia, że dopiero od tego momentu odznaczony może posługiwać się stosownym tytułem oraz używać odznak orderowych publicznie. Odznaczony otrzymuje wraz z orderem jego dyplom z oznaczeniem numeru wpisu w Księdze Orderowej oraz określeniem klasy uzyskanego orderu. Z uzyskaniem orderu nie wiążą się żadne przywileje ani udogodnienia. Uzyskanie orderu ma wyłącznie znaczenie prestiżowe i wydźwięk czysto moralny. Order Zasługi Republiki Włoskiej nadawany jest dwa razy w roku – 2 czerwca z okazji rocznicy proklamacji powstania Republiki oraz 27 grudnia – z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji Republiki Włoskiej20. Poza tymi datami Prezydent Republiki może udzielić odznaczenia obywatelowi włoskiemu albo cudzoziemcowi wyłącznie w związku i w terminie zakończenia służby publicznej albo służby dyplomatycznej. W zasadzie order nie może być przyznany obywatelowi w wieku poniżej 35. roku życia21, a order wyższego stopnia nie może być nadany przed upływem trzech lat od otrzymania orderu stopnia niższego22. Utrata orderu może nastąpić z powodów określonych w prawie karnym, gdy odznaczony okazał się niegodny noszenia orderu, ale owo uchylenie prawa do noszenia orderu następuje w drodze specjalnego dekretu prezydenckiego wydanego na wniosek premiera i po wysłuchaniu opinii Rady Orderowej23 oraz zapoznaniu się z wyjaśnieniami samego zainteresowanego. Wygląd odznaki orderu zmienił się. W latach 1951 – 2001 był to emaliowany na biało krzyż grecki ze złotą obwódką, z pięcioramienną złotą gwiazdą pośrodku (z obu stron odznaki), która w ikonografii włoskiej stanowi symbol Italii. Każde z ramion krzyża zakończone było złotą kulką, a przestrzeń pomiędzy ramionami wypełniona była ukośnie ułożonymi czterema złotymi orłami rzymskimi. Zawieszkę odznaki orderowej stanowiła złota tzw. corona muralis (corona muraria), podobna do korony świeckiego symbolu Italii, tj. Italia Turrita. Italia Turrita to personifikacja albo alegoryczne przedstawienie Italii pod postacią młodej 19 Por. http://www.governo.it/Presidente/ceremoniale/onorificenze_araldica/onorificenze/faq. html (26.11.2011). 20 Zob. art. 7 statutu orderu zatwierdzonego dekretem Prezydenta Republiki z 31 października 1952 r. 21 Zob. http://www.quirinale.it/onorificenze/Cappello/Mori.htm (18.08.2006). 22 Por. http://it.wikipedia.org/Wiki/Ordine_al_merito_della_Repubblica_Italiana) (7.08.2009). 23 Zob. art. 5 ustawy z 3 marca 1951 r. o utworzeniu orderu. 33 Ordine al Merito della Repubblica Italiana… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a kobiety o obfitych kształtach, w typie kobiety basenu Morza Śródziemnego, a więc z ciemną karnacją i kruczoczarnymi włosami. Na głowie Italii zawsze widnieje korona, zwana od kształtu murów miejskich i wież pośród nimi corona muralis24. Jest to typowe heraldyczne przedstawienie społeczeństwa włoskiego wywodzące się z czasów komun włoskich. Gwiazdy orderów I i II klasy były srebrne, z ośmioma promieniami, a w ich centrum znajdowały się odznaki orderu, a więc wspomniany krzyż grecki z gwiazdą. Dla orderu I klasy, najwyższej, przewidziany był także Łańcuch Wielki Orderowy, złożony z dwudziestu dwóch elementów, tj. jedenastu pięcioramiennych gwiazd, dziesięciu elementów ornamentowych w kształcie liści akantu i jednej zawieszonej na środku, u dołu plakiety z dużymi literami RI, czyli skrótem nazwy państwa – Repubblica Italiana. Wielki Łańcuch Orderowy może być nadany w uznaniu zasług dla Republiki Włoskiej tak obywatelom włoskim, jak i cudzoziemcom. Z reguły to nadzwyczajne wyróżnienie nadawane jest głowom państw. Wstęga orderu wykonana jest z jedwabiu, ma kolor zielony i po bokach dwa cienkie czerwone paski. W IV klasie do wstęgi orderowej doczepiona była jedwabna rozetka w identycznych kolorach. Po pięćdziesięciu latach od ustanowienia OMRI, tj. w 2001 r. (dekret Prezydenta Republiki nr 173 z 30 marca 2001 r.25), zdecydowano o nadaniu jego insygniom nowej szaty graficznej, nawiązując do dawnego Orderu Korony Italii. Przywrócono bowiem w nowym OMRI wygląd krzyża orderowego, któty jest teraz krzyżem św. Ruperta, a więc tak jak w Orderze Korony. Ramiona krzyża orderowego obecnie oplatają w kształcie półkoli dwie złote gałązki: dębowa i oliwna. Gałązka dębowa jest symbolem siły i powagi, a oliwna – symbolem pokoju. Środek krzyża wypełnia okrągły medalion otoczony emaliowaną na niebiesko bordiurą ze złotym napisem „Al Merito della Repubblica”. Wewnątrz medalionu wytłoczone jest godło Italii. Na rewersie orderu, w środku medalionu widnieje wizerunek głowy Italii Turrity, a na niebieskiej bordiurze opasującej medalion dewiza Italii: Partiae Unitati – Civium Libertati, co oznacza „Wolni Obywatele w Zjednoczonej Ojczyźnie”. Ramiona krzyża św. Ruperta w orderze klasy V są srebrzone, w klasie IV natomiast złocone, natomiast w klasach III, II i I są koloru białego; ich krawędzie we wszystkich klasach są pozłocone. 24 W heraldyce barwa corona muralis zwykle jest czerwona, naturalnie ceglasta oraz złota albo srebrna. 25 Regolamento recante modifica dell’articolo 14 del decreto del Presidente della Repubblica 13 maja 1952, nr 458, in materia di caratteristiche delle decorazioni per le classi di onoroficenze, „Gazzetta Ufficiale” z 17 maja 2001 r. 34 Zbigniew Witkowski © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Gwiazdy orderowe w klasie I są tradycyjnie ośmiopromienne i mają przypominać wysadzanie brylantami. W stopniu wyższym gwiazda orderowa jest w całości złota, a w stopniu niższym w całości srebrna. W środku gwiazdy znajduje się wizerunek krzyża orderowego. Natomiast gwiazda orderowa w klasie II ma cztery promienie i jest srebrna, ma także przypominać wysadzanie brylantami, a w jej środku umieszczone jest przedstawienie krzyża orderowego. Łańcuch Orderowy Wielki dla I klasy nie zmienił się. Takie same pozostały też kolory wstęgi orderowej. Czerwień i zieleń wstęgi26 wraz z bielą krzyża św. Ruperta odpowiadają kolorom flagi Republiki Włoskiej. Stosowne przepisy szczegółowo określają wymiary i inne wymagania dotyczące wyglądu orderów poszczególnych klas, co sprawia, że uprawnienia do ich wyrobu podlegają szczegółowej kontroli i wymagają specjalnego upoważnienia udzielanego przez zespół działający przy Prezydium Rady Ministrów Republiki Włoskiej. Całość spraw orderowych nadzoruje we Włoszech Departament Ceremonialny Państwa Prezydium Rady Ministrów, a w nim Biuro Odznaczeń i Heraldyki. Na podstawie obowiązujących aktualnie przepisów pisma okólnego Prezydium Rady Ministrów z 30 października 2001 r. prawo wyrobu orderów mają jedynie trzy firmy: Ditta Sandro Milli – Premiazioni, Ditta Johnson 1836 s.r.I. oraz Ditta Gardino succ.ri D.Cravanzola s.r.I.27 Jako ciekawostkę można podać, że Prezydent Republiki na wniosek Prezesa Rady Ministrów i po uzyskaniu przezeń opinii Rady Ministrów i Rady Orderowej dekretem określa maksymalną liczbę dopuszczalnych nadań orderów w danym roku kalendarzowym. Lista osób odznaczonych publikowana jest w „Gazzetta Ufficiale della Repubblica”, tj. oficjalnym „Dzienniku Urzędowym Republiki”. Polskimi kawalerami Wielkiego Krzyża Orderu Zasługi Republiki Włoskiej są m.in. prezydenci RP Wojciech Jaruzelski, Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, a także prof. Bronisław Geremek; kawalerami orderu od II do IV klasy prof. Andrzej Józef Gierowski z UJ w Krakowie, prof. Jan Wawrzyniak z PAN w Warszawie, prof. Henryk Grotowski z Wrocławia, mec. Ryszard Kalisz, Krzysztof Zanussi, znany i wybitny reżyser filmowy z Warszawy, Lech Piechota z Lublina oraz piszący te słowa. 26 Por. http://www.quirinale.it/onorificenze/Cappello/omri.htm (25.05.2007). Por. http://www.governo.it/Presidente/ceremoniale/onorificenze_araldica/onorificenze/omnri (26.01.2011). 27 35 Ordine al Merito della Repubblica Italiana… Summary THE ORDER OF MERIT OF THE ITALIAN REPUBLIC – SOME REMARKS ON THE HISTORY, THE INSIGNIA AND THE POLISH COMPANIONS OF THE ORDER © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a The Author analyses the origin, the history and the status of the highest Italian order i.e. the Order of Merit of the Italian Republic. He analyses the Italian history also in the period before the creation of the Italian Republic in 1946. He also discusses the history of the Order of the Italian Crown (as a predecessor of the republican order) which existed in the period when Italy was a monarchy of Royal House of Savoy. © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Bartosz Rakoczy pe rn ik a (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko ORGANISMI GENETICAMENTE MODIFICATI – TRA TUTELA DELL’AMBIENTE ED ESIGENZE ALIMENTARI – IL CASO DELLA POLONIA © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e La problematica degli organismi geneticamente modificati è fonte di controversie in tutto il mondo. Si vede tuttavia che l’atteggiamento dei singoli stati nei confronti di questa problematica è molto varie, va dalla soddisfazione alla estrema negazione. Anche gli stati dell’Unione Europea non sono univoci nelle opinioni circa gli organismi geneticamente modificati, sebbene siano vincolati dalla stessa legislazione comunitaria. Sullo sfondo delle opinioni degli stati membri dell’Unione Europea la Polonia può essere considerato come un paese con un atteggiamento generalmente scettico verso gli organismi geneticamente modificati. Tali dubbi non sono tuttavia sporadici, ma hanno profonde radici. Questo elaborato ha per scopo tentare di chiarire le cause di tale stato di cose, considerando le opportune regolamentazioni giuridiche del diritto polacco. Gli elementi indicati nel titolo, la tutela dell’ambiente e le esigenze alimentari, definiscono in realtà il campo di studio della problematica degli organismi geneticamente modificati. Sono infatti i due estremi tra i quali si situa la questione degli organismi geneticamente modificati. Da una parte infatti si accettano gli organismi geneticamente modificati considerando che essi possono rappresentare un modo per lottare contro la fame e la povertà, ma d’altra parte si fa notare che gli organismi geneticamente modificati possono costituire una minaccia ambientale1. Anche 1 Vedi M. Korzycka-Iwanow, Prawo żywnościowe. Zarys prawa polskiego i wspólnotowego, 38 Bartosz Rakoczy © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a per questo analizzando tale problematica bisogna tenere presenti da una parte proprio le esigenze alimentari, e dall’altra parte la tutela dell’ambiente. Infatti questi valori, la tutela dell’ambiente e le esigenze alimentari, si trovano in conflitto tra loro, tale conflitto va risolto. Il punto di partenza deve essere il chiarimento sul perché esistono gli organismi geneticamente modificati, e sul perché si producono alimenti geneticamente modificati. Gli organismi geneticamente modificati sono organismi diversi dall’organismo umano, sottoposti all’ingerenza dell’uomo, che vi compie delle modifiche. Il senso di queste modifiche in tali organismi è quello di perfezionarli, correggerne i difetti. Tali azioni vengono intraprese con diversi scopi, ma lo scopo fondamentale dell’esecuzione delle modifiche genetiche è la produzione – a partire da organismi geneticamente modificati – di alimenti geneticamente modificati. In conseguenza una delle fondamentali applicazioni finali degli organismi geneticamente modificati è la produzione di alimenti geneticamente modificati. Sorge ora una domanda: a quale scopo di producono alimenti geneticamente modificati? La produzione di alimenti geneticamente modificati serve soprattutto al miglioramento del loro rendimento, e quindi, cosa più importante, all’aumento della loro quantità2. Tutto ciò deve servire, secondo me, a eliminare la fame, intendendo qui la fame nella sua dimensione globale. L’aumento del rendimento degli alimenti, della loro caloricità, e soprattutto della loro quantità vuole costituire un sostegno non solo nella lotta contro la fame, ma anche contro la povertà. Vuole essere un modo di risolvere un problema fondamentale dell’umanità, di carattere esistenziale. La modifica delle piante coltivate consiste soprattutto nell’introduzione o nell’eliminazione di determinati geni. Tali modifiche hanno soprattutto lo scopo di: – aumentare la resistenza agli erbicidi e agli organismi nocivi, – aumentare la resistenza alle infezioni virali, batteriche e micotiche, – aumento della tolleranza allo stress abiotico (principalmente cambiamenti climatici), – aumento della durata dei frutti, – miglioramento della composizione degli acidi grassi e degli aminoacidi delle proteine, edizione II, Varsavia 2007, pag. 217, richiamato di seguito come M. Korzycka-Iwanow, Prawo żywnościowe. 2 Invece appaiono dei dubbi circa il miglioramento della qualità. Vedi tra l’altro J. Kowalska, E. Majewska, M. Obiedziński, M. Zadernowski, Nowe prawo żywnościowe Unii Europejskiej, a systemy GMP, GHP, HACCP, Danzica 2006. 39 Organismi Geneticamente Modificati… regolazione della concentrazione di fitoestrogeni, aumento del contenuto di massa secca, modifica del contenuto di carboidrati, carotenoidi e vitamine, eliminazione di componenti non alimentari: tossine, composti che impediscono l’assimilazione dei componenti, composti che durante la cottura sono soggetti a reazioni chimiche che producono tossine, aumentando ad esempio i nutraceutici, ossia le sostanze necessarie per la salute, Nel mondo le piante più spesso geneticamente modificate sono: mais, pomodoro, soia, patata, cotone, melone, tabacco, mentre in Europa vengono modificati per lo più: mais, colza, barbabietola da zucchero, patata. Le azioni nell’ambito degli organismi geneticamente modificati coinvolgono quindi gli organismi utilizzati per soddisfare le fondamentali necessità esistenziali dell’uomo, non solo quelle legate al soddisfacimento della fame. È possibile quindi considerare che gli alimenti geneticamente modificati così intesi, e soprattutto gli organismi geneticamente modificati, entrano a far parte del principio dello sviluppo sostenibile. Il concetto di sviluppo sostenibile è apparso per la prima volta nel 1972, durante la Conferenza Mondiale dell’ONU a Stoccolma. Il 14 [N.d.T: 16] giugno 1972 è stata approvata la Dichiarazione di Stoccolma, con delibera della Conferenza di Stoccolma, riguardante l’ambiente naturale dell’uomo, nella quale per la prima volta è stato espresso il principio di sviluppo sostenibile, sebbene abbia assunto la sua forma attuale solo nel 19753. Bisogna sottolineare, che secondo il primo principio della Dichiarazione di Stoccolma „l’uomo ha un diritto fondamentale alla libertà, all’eguaglianza e a condizioni di vita soddisfacenti, in un ambiente che gli consenta di vivere nella dignità e nel benessere, ed è altamente responsabile della protezione e del miglioramento dell’ambiente davanti alle generazioni future”4. È estremamente essenziale per il punto di vista analizzato anche il fatto che il concetto di sviluppo sostenibile presuppone anche l’eliminazione della povertà e la riduzione delle differenze di livello di vita della gente, e anche la lotta contro la fame. Indubbiamente tali azioni non sono solo accettate, ma desiderate. Lo sviluppo sostenibile comprende anche la questione etica e morale dell’eliminazione e della limitazione di modelli di produzione e consumo che sono in contrasto con lo sviluppo sostenibile. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a – – – – 3 K. Kocot, K. Wolfke (red.), Wybór dokumentów do nauki prawa międzynarodowego publicznego, edizione III, Breslavia 1976, pp. 55 – 116. 4 Z. Bukowski, Wymagania prawa międzynarodowego, Toruń–Włocławek 2003, p. 17, richiamato in seguito come Z. Bukowski, Wymagania. 40 Bartosz Rakoczy © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Inoltre una caratteristica essenziale di tale concezione è che essa impone agli stati l’obbligo di creare una legislazione che possa garantire la messa in atto di una politica di sviluppo sostenibile. D’altra parte bisogna notare che il principio di sviluppo sostenibile riguarda anche la tutela dell’ambiente5. Come è stato già accennato gli organismi geneticamente modificati possono costituire una minaccia per l’ambiente. Costituiscono essi non solo un vantaggioso stimolo per l’ambiente, ma possono costituire una minaccia nei suoi confronti. Come giustamente indica A. Lipiński „Sebbene l’utilizzo degli organismi geneticamente modificati può divenire fonte di enormi vantaggi economici (un esempio possono essere le piante e gli animali modificati geneticamente, resistenti alle malattie, caratterizzati da rapida crescita delle parti utili, o dal miglioramento dei valori d’impiego, ecc.), le conseguenze per l’ambiente (soprattutto l’effetto degli organismi geneticamente modificati sull’equilibrio naturale, compresa la salute di tutti gli organismi viventi, ed anche l’effetto della manipolazione genetica su altri organismi) non sono pienamente conosciute”6. È possibile quindi dire che nel concetto di sviluppo sostenibile si concentrano sia le necessità alimentari che la tutela dell’ambiente, e quindi i due elementi tra i quali si situa la problematica degli organismi geneticamente modificati7. Quindi la soluzione del problema degli organismi geneticamente modificati, del loro ruolo nell’ambito della lotta contro la fame, per le pari opportunità, ecc. e d’altra parte del rischio per l’ambiente, va cercata proprio nel concetto di sviluppo sostenibile8. Il principio di sviluppo sostenibile è stato regolato nell’art. 5 della Costituzione della Repubblica di Polonia del 5 aprile 19979. Tale articolo stabilisce che „La Repubblica di Polonia difende l’indipendenza e l’inviolabilità del proprio territorio, garantisce la libertà e i diritti umani e civili e la sicurezza dei cittadini, difende il patrimonio nazionale e garantisce la tutela dell’ambiente, attenendosi al principio di sviluppo sostenibile”. 5 Vedi B. Rakoczy, Ograniczenie praw i wolności jednostki ze względu na ochronę środowiska w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, Toruń 2006. 6 A. Lipiński, Prawne podstawy ochrony środowiska, edizione IV, Varsavia 2008, p. 190. 7 Il problema del significato dello sviluppo sostenibile per la tutela dell’ambiente viene analizzato tra l’altro in M. Górski, J.S. Kierzkowska, Prawo ochrony środowiska, Bydgoszcz 2006. 8 B. Rakoczy, Ochrona środowiska w procesie produkcji rolnej, [in:] A. Stelmachowski, Prawo rolne, edizione IV, Varsavia 2008, p. 376 e successive. 9 Gazzetta Ufficiale n. 78, voce 483 con successive modifiche. 41 Organismi Geneticamente Modificati… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Lo sviluppo sostenibile è stato elevato nel sistema giuridico polacco al rango di valore costituzionale, il che vuol dire che nella tutela dell’ambiente bisogna considerare lo sviluppo sostenibile. Il concetto di sviluppo sostenibile è stato chiarito dalla Corte Costituzionale nella sentenza del 6 giugno 2006 K 23/0510, la quale ha indicato tra l’altro che „Nell’ambito del principio di sviluppo sostenibile è compresa non solo la tutela della natura o la tutela dell’ordine territoriale, ma anche la cura per lo sviluppo sociale e civile, legato alla necessità di costruzione un’adeguata infrastruttura, necessaria, considerando le necessità di civilizzazione, per la vita dell’uomo e delle singole comunità. L’idea di sviluppo sostenibile contiene quindi in sé la necessità di considerare diversi valori costituzionali e di ponderarli opportunamente”. Dalla sentenza della Corte Costituzionale presentata per comprendere il concetto di sviluppo sostenibile emergono due questioni essenziali. Primo: il concetto di sviluppo sostenibile racchiude in se molti aspetti dell’esistenza umana, non solo l’ambiente e la sua tutela, ma anche altre necessità umane di civilizzazione, compreso il soddisfacimento della fame. Nell’essenza del concetto di sviluppo sostenibile sono comprese sia la tutela dell’ambiente che gli organismi geneticamente modificati, come mezzo per produrre alimenti geneticamente modificati. La seconda conseguenza essenziale, derivante da questa sentenza della Corte Costituzionale, è che il principio di sviluppo sostenibile deve considerare diversi valori costituzionali, compresa la tutela dell’ambiente e la lotta contro la fame. Il principio di sviluppo sostenibile deve quindi servire nel sistema giuridico polacco a risolvere il conflitto tra la tutela dell’ambiente e le necessità alimentari. Quindi secondo il principio di sviluppo sostenibile è necessario agire in modo da mettere in atto sia la tutela dell’ambiente che la soluzione delle necessità alimentari. In che modo bisogna farlo? Per prima cosa tale conflitto deve essere risolto non solo a livello legislativo, ma anche nel processo di applicazione delle leggi, nei singoli casi concreti. Volendo risolvere questo conflitto non è sufficiente che il legislatore polacco stabilisca determinate norme giuridiche, nemmeno implementando le opportune direttive dell’Unione Europea. È necessario anche, nel processo di applicazione delle leggi, notare che tale conflitto può presentarsi, e che è necessaria la capacità di risolverlo in situazioni concrete, e non unicamente in circostanze astratte. Un esempio del fatto che il legislatore polacco nota questo conflitto sono le regolamentazioni assunte nella legge del 22 giugno 2001 sugli organismi gene10 OTK-A del 2006, z. 6, voce 62. 42 Bartosz Rakoczy © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a ticamente modificati11. Un esempio di tali regolamentazioni è ad esempio il concetto di „ambiente chiuso e confinato” per l’utilizzo degli OGM, e le norme legate a tale utilizzo, in particolare i controlli e la concessione di autorizzazioni. Secondo l’art, 3 punto 3 della legge sugli organismi geneticamente modificati per utilizzo in ambiente chiuso e confinato degli organismi geneticamente modificati bisogna intendere „ogni attività consistente nella modifica genetica di organismi o nella coltivazione, conservazione, trasporto, distruzione o utilizzo degli OGM in qualunque altro modo, durante il quale sono utilizzate misure di protezione, consistenti in impianti chiusi, locali o altre barriere fisiche, allo scopo di impedire efficacemente il contatto degli OGM con le persone e con l’ambiente”. Un altro esempio può essere il concetto di diffusione volontaria degli OGM nell’ambiente. Con questo concetto, secondo l’art. 3 punto 3 „si intende ogni attività consistente nell’introduzione voluta nell’ambiente di OGM o di loro combinazioni, senza misure di protezione che impediscano il contatto degli OGM con le persone e con l’ambiente”. Dalle definizioni presentate, assunte nel sistema giuridico polacco, si vede chiaramente che questo conflitto potenziale, tra la tutela dell’ambiente da una parte, e gli organismi geneticamente modificati e le necessità alimentari dall’altra, è considerato con la dovuta cura. Il legislatore polacco rileva i pericoli per l’ambiente e per la sua tutela, che possono derivare dagli organismi geneticamente modificati. D’altra parte questo non porta ad un divieto completo di produzione degli organismi geneticamente modificati, ma unicamente viene limitata e controllata la produzione di tali organismi. Il legislatore ha infatti la consapevolezza che secondo il principio di sviluppo sostenibile non si debbano eliminare completamente questi organismi. Il suo impegno deve essere considerare la tutela dell’ambiente e le necessità alimentari, dal punto di vista per noi interessante degli organismi geneticamente modificati. Tuttavia le sole regolamentazioni non bastano a ponderare tutte le diverse ragioni. È necessaria anche la loro applicazione, durante il processo di applicazione delle leggi. Gli aspetti pratici riguardano quindi l’attività degli organi della pubblica amministrazione. Nella pratica di tali organi purtroppo il principio di sviluppo sostenibile non viene trattato con il dovuto rispetto. Gli organi preposti all’applicazione delle leggi e altri soggetti, non sanno fare riferimento al principio di sviluppo sostenibile e appiattiscono il problema tutela dell’ambiente – organismi geneticamente modificati. È il problema molto più largo dell’applicazione pratica dei principi di sviluppo sostenibile. Inoltre la pratica dell’applicazione 11 Gazzetta Ufficiale del 2006, n. 36, voce 233. 43 Organismi Geneticamente Modificati… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a delle norme riguardanti gli organismi geneticamente modificati in Polonia è molto marginale, e i casi legati a tali conflitti sono rari12. Indipendentemente dalle soluzioni presenti nel sistema giuridico, sia la promulgazione che l’applicazione delle leggi non esauriscono la problematica degli organismi geneticamente modificati. Una questione completamente distinta è la valutazione di tali organismi operata da parte della società. Nel caso della Polonia è possibile osservare una decisa prevalenza della corrente scettica nei confronti degli organismi geneticamente modificati. Invece i sostenitori sono decisamente in minoranza. Considerando gli argomenti degli oppositori, viene sollevata la questione degli effetti negativi sull’ambiente, e anche sulla salute e sulla vita umana. Inoltre viene argomentato che non si tratta solo della generazione attuale, contemporanea, ma soprattutto delle generazioni future. Viene sottolineato che gli effetti dell’applicazione degli organismi geneticamente modificati emergeranno solamente in futuro. Viene fatto notare l’effetto negativo degli organismi geneticamente modificati sull’ambiente. Il problema fondamentale è l’ingerenza sulla natura. La conduzione di esperimenti sui meccanismi naturali porterà sempre a conseguenze negative. Un significato essenziale assume anche l’atteggiamento tradizionalista dei Polacchi nei confronti degli alimenti, dell’alimentazione e dell’agricoltura. I sostenitori fanno notare i vantaggi derivanti dall’utilizzo degli organismi geneticamente modificati. Come argomento fondamentale si indicano i vantaggi nell’ambito della lotta contro la fame e i vantaggi sociali derivanti da ciò. Viene sottolineata proprio la necessità di risolvere il problema della fame tenendo presente lo sviluppo sostenibile. L’utilizzo di organismi geneticamente modificati in Polonia non è molto diffuso. Questo, secondo me, deriva da tre motivi. Primo: l’argomento fondamentale dei sostenitori dell’utilizzo degli organismi geneticamente modificati – la lotta contro la fame su scala globale – in Polonia non ha grande significato. In Polonia il problema della fame su scala globale non è presente. Questo non significa che questi problemi non esistono, ma vengono risolti utilizzando gli strumenti dell’assistenza sociale e utilizzando sussidi, piuttosto che interessandosi all’utilizzo di organismi geneticamente modificati. Invece in Polonia l’argomento della lotta contro la fame nel mondo (ossia „l’Africa è affamata”) non è importante. I Polacchi aiutano volentieri ad esempio attraverso raccolte di denaro, ma non con l’utilizzo di organismi geneticamente modificati. 12 Tali questioni sono analizzate più da vicino in J. Sommer, Efektywność prawa ochrony środowiska i jej uwarunkowania – problem udatności jego struktur, Breslavia 2005. 44 Bartosz Rakoczy © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Secondo: in Polonia si è fortemente legati all’agricoltura tradizionale. Per questo motivo non viene apprezzata l’agricoltura ecologica. Nell’agricoltura tradizionale non vi è spazio per l’applicazione e la sperimentazione con organismi geneticamente modificati. Terzo: esiste un serio problema di educazione ecologica. Effettivamente l’obbligo di educazione ecologica deriva dalla legge del 27 aprile 2001 – Legge per la tutela dell’ambiente13. Secondo l’art. 77 della Legge per la tutela dell’ambiente „1. Le problematiche della tutela dell’ambiente e dello sviluppo sostenibile vengono considerate nelle basi programmatiche dell’istruzione generale in tutti i tipi di scuole. 2. L’obbligo di cui parla il comma 1, riguarda anche gli organizzatori di corsi per l’ottenimento di qualifiche professionali”. Invece secondo l’art. 78 della Legge per la tutela dell’ambiente „I mezzi di comunicazione di massa sono tenuti a formare un rapporto positivo della società nei confronti della tutela dell’ambiente e diffondere i principi di tale tutela in pubblicazioni e trasmissioni”. Inoltre come stabilisce l’art. 79 di tale legge „Gli organi dell’amministrazione, le istituzioni di coordinamento e di direzione dell’attività scientifica e di ricerca, ed anche le scuole universitarie, le istituzioni scientifiche e di ricerca, che comprendono nella propria attività i settori di studio o le discipline scientifiche legate alla tutela dell’ambiente, sono tenute a considerare nei programmi stabiliti e nella propria attività di ricerca le questioni della tutela dell’ambiente e a sviluppare tali ricerche”. Riassumendo bisogna indicare che è estremamente difficile risolvere i conflitti che emergono per quanto riguarda l’utilizzo di organismi geneticamente modificati in Polonia. Da una parte viene sottolineato l’effetto negativo di tali organismi sull’ambiente e sulla sua tutela, e d’altra parte le necessità derivanti dalle esigenze alimentari su scala globale. La base per la soluzione di tali conflitto è il principio costituzionale di sviluppo sostenibile. Fanno parte dello sviluppo sostenibile sia la tutela dell’ambiente che il soddisfacimento delle necessità umane, compreso il soddisfacimento della fame. La soluzione di tale conflitto deve avvenire sia nel processo legislativo, che in quello di applicazione delle leggi. Indipendentemente dalle soluzioni giuridiche assunte, un problema è anche l’atteggiamento della società nei confronti dell’utilizzo degli organismi geneticamente modificati. La maggioranza è costituita da oppositori al loro utilizzo. Sollevano soprattutto la questione degli effetti negativi sull’ambiente, sulla vita umana e sulla salute. 13 Gazzetta Ufficiale del 2008, n. 25, voce 150 con successive modifiche. 45 Organismi Geneticamente Modificati… Summary GENETICALLY MODIFIED ORGANISMS – BETWEEN ENVIRONMENTAL PROTECTION AND FOOD NEEDS – SITUATION IN POLAND U ni w er sy Streszczenie te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a In today’s European Union countries the issue of genetically modified organisms is an important problem, also in terms of its legal character. In numerous cases existence of the issue of genetically modified organisms is denied. An example of such denial is Poland. Opponents of genetically modified organisms and therefore also genetically modified food primarily invoke the harmful effects of those organisms and, consequently, of that food on the environment. However on the other hand modern societies are facing huge problems with food, which, inter alia, can be remedied by the genetically modified food. Those issues should be resolved in the context of sustainable development. ni ct w o N au ko w e ORGANIZMY GENETYCZNIE ZMODYFIKOWANE – POMIĘDZY OCHRONĄ ŚRODOWISKA A POTRZEBAMI ŻYWNOŚCIOWYMI – PRZYPADEK POLSKI © C op yr ig ht by W yd aw We współczesnych państwach Unii Europejskiej problematyka organizmów genetycznie zmodyfikowanych stanowi istotny problem, także natury prawnej. W wielu przypadkach można spotkać się z negacją organizmów genetycznie zmodyfikowanych. Przykładem takiej negacji jest Polska. Przeciwnicy organizmów genetycznie zmodyfikowanych i w konsekwencji żywności genetycznie zmodyfikowanej powołują się przede wszystkim na szkodliwość tych organizmów i w konsekwencji tej żywności dla środowiska. Z drugiej strony jednak współczesne społeczeństwa stoją przed ogromnymi problemami żywnościowymi, którym m.in. żywność genetycznie zmodyfikowana może zaradzić. Te problemy powinny być rozstrzygane w kontekście zrównoważonego rozwoju. © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Agnieszka Szymecka-Wesołowska Ko pe rn ik a (Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie) U ni w er sy te tu M ik oł aj a POZWY ZBIOROWE W PRAWIE POLSKIM I WŁOSKIM SYSTEMIE PRAWNYM N au ko w e WSTĘP © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o Pozew zbiorowy (ang. class action) stanowi szczególną instytucję prawa procesowego, pozwalającą na wspólne (zbiorowe) dochodzenie roszczeń. W zależności od przyjętego w danym państwie systemu wszczęcie postępowania grupowego jest możliwe, gdy roszczenia poszkodowanych osób opierają się na tej samej albo takiej samej podstawie faktycznej bądź też na wspólnych podstawach faktycznych lub prawnych. Instytucja pozwów zbiorowych jest charakterystyczna dla systemów prawnych common law. Wywodzi się ona z Wielkiej Brytanii, ale rozwinęła się przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Obca jest natomiast systemom prawnym opartym na prawie rzymskim. Niemniej jednak została ona wprowadzona w wielu krajach Europy kontynentalnej, wśród których wymienić można m.in. Niemcy, Holandię, Hiszpanię, Szwecję, Finlandię, Danię czy Bułgarię1. W ostatnim czasie do kręgu tych państw dołączyły także Polska i Włochy. Warto odnotować, że powództwa zbiorowe stały się przedmiotem zainteresowania również Komisji Europejskiej, która w 2008 r. wydała Zieloną Księgę 1 Na ten temat zob. np. K. Reszczyk, Zastosowanie powództw zbiorowych na przykładach ustawodawstw Stanów Zjednoczonych Ameryki i wybranych ustawodawstw europejskich, „Radca Prawny” 2009, nr 4. 48 Agnieszka Szymecka-Wesołowska 2 op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a w sprawie dochodzenia roszczeń zbiorowych konsumentów2. Dokument ten stanowi wyraz inicjatywy Komisji zmierzającej do wzmocnienia mechanizmów roszczeń zbiorowych w Unii Europejskiej, a to zwłaszcza w perspektywie skutecznej ochrony konsumentów3. We Włoszech instytucja pozwów zbiorowych została wprowadzona na mocy art. 2 ust. 446 – 449 ustawy budżetowej z 2007 r. nr 244 (Legge Finanziaria 2008)4. Przepisy te wprowadziły do włoskiego kodeksu konsumenckiego (dalej: k.k.wł.)5 art. 140-bis zatytułowany „Azione collettiva risarcitoria”. Już jednak w niecałe dwa lata później, na mocy ustawy z 23 lipca 2009 r. nr 99 (tzw. ustawy o rozwoju)6, art. 140-bis uzyskał nową treść i nowy tytuł: „Azione di classe”. Wszedł on w życie 1 stycznia 2010 r. W tym samym czasie także polski ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie tej instytucji do polskiego porządku prawnego. Nastąpiło to 17 grudnia 2009 r., kiedy uchwalona została ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym (dalej: ustawa o pozwach zbiorowych)7. Weszła ona w życie kilka miesięcy później, tj. 18 lipca 2010 r. Celem niniejszego artykułu jest przedstawienie nowych rozwiązań prawnych z zakresu pozwów zbiorowych w obu tych krajach. Analizie poddane zostaną główne elementy obu regulacji, które pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czyich i jakich interesów mogą dotyczyć polskie i włoskie postępowania grupowe oraz na jakich zasadach się one toczą. Ze względu na ograniczony rozmiar niniejszego © C Komisja Europejska, Zielona Księga w sprawie dochodzenia roszczeń zbiorowych konsumentów, 27 listopada 2008 r. KOM (794). Dokument ten zapoczątkował konsultacje społeczne w przedmiocie najbardziej optymalnego modelu dochodzenia roszczeń konsumentów. 3 W dokumencie tym Komisja podkreśla, że pozwy zbiorowe mogą stanowić skuteczny instrument ochrony konsumentów zwłaszcza w zakresie spraw o niskiej wartości przedmiotu sporu. W przypadku takich spraw konsumenci rzadko korzystają z prawa do dochodzenia roszczeń, ponieważ wartość indywidualnej szkody okazuje się często niższa niż koszty postępowania sądowego. Jak pokazują przywołane przez Komisję statystyki, aż 76% konsumentów chętniej dochodziłoby przysługujących im praw w sądzie, gdyby mieli możliwość występować wspólnie z innymi konsumentami, a co piąty europejski konsument nie skieruje sprawy do sądu, jeżeli dotyczy ona kwoty niższej niż 1000 euro. Progiem dla połowy konsumentów jest kwota 200 euro. 4 Dz. U. Nr 300 z 28 grudnia 2007 r. 5 Kodeks konsumencki (Codice del consumo) został wprowadzony w dekrecie legislacyjnym z 6 września 2005 r., nr 206 (Dz. U. Nr 235 z 8 października 2005 r.). 6 Art. 49 ustawy Disposizioni per lo sviluppo e l’internazionalizzazione delle imprese, nonché in materia di energia z 23 lipca 2009 r. nr 99 (Dz. U. Nr 176 z 31 lipca 2009 r.). 7 Dz. U. Nr 7 z 2010 r., poz. 44. Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym 49 opracowania nie jest możliwa analiza bardziej szczegółowych aspektów tego zagadnienia, dlatego też omówione zostaną jedynie najistotniejsze kwestie przesądzające o charakterze i zakresie tej instytucji. ZAKRES PODMIOTOWY © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Analizę zacząć wypada od zakresu podmiotowego nowych regulacji. We Włoszech został on zakreślony dość wąsko. Artykuł 140-bis k.k.wł. rezerwuje mianowicie postępowanie grupowe dla ochrony „jednolitych indywidualnych praw konsumentów i użytkowników”. Według definicji zawartych w kodeksie konsumenckim kategorie te (konsumenci i użytkownicy) są tożsame. Zarówno jedna, jak i druga oznacza „osobę fizyczną, która działa w innym celu niż ewentualnie wykonywana działalność gospodarcza, handlowa, rzemieślnicza lub zawodowa”8. Obie kategorie można zatem przyrównać do polskiej definicji konsumenta zawartej w art. 221 k.c. Tak sformułowana grupa beneficjentów tego postępowania oznacza de facto, że wyłączeni z niej zostali przedsiębiorcy. Już ta pierwsza cecha odróżnia włoskie i polskie uregulowania w zakresie postępowań grupowych. Zgodnie bowiem z art. 1 ust. 1 polskiej ustawy o pozwach zbiorowych w postępowaniu grupowym mogą być dochodzone roszczenia co najmniej 10 osób, jeżeli ich roszczenia są tego samego rodzaju oraz jeżeli oparte są na tej samej lub takiej samej podstawie faktycznej. Przepis ten mówi o „osobach”, nie zawężając tego terminu do żadnej konkretnej kategorii osób. Oznacza to zatem, że w przeciwieństwie do uregulowań włoskich w Polsce powództwa zbiorowe mogą wytaczać zarówno konsumenci, jak i przedsiębiorcy9. Kolejna różnica pomiędzy dwiema analizowanymi regulacjami zarysowuje się na tle legitymacji czynnej. We Włoszech z pozwem zbiorowym może wystąpić zarówno pojedynczy konsument (członek grupy osób, której prawa mają być chronione), jak i umocowane przez niego stowarzyszenie bądź zrzeszenie (comitato), do którego należy. Warto zaznaczyć, że rozwiązanie to znacznie różni się od przyjętego w pierwotnej wersji art. art. 140-bis k.k.wł. W świetle art. 140-bis w wersji z 2007 r. z powództwem mogły wystąpić tylko dwa rodzaje podmiotów: 8 Art. 3 k.k.wł. Definicję tę przeciwstawia się pojęciu „professionista”, które oznacza osobę fizyczną lub prawną, która działa w ramach własnej działalności gospodarczej, handlowej, rzemieślniczej lub zawodowej, bądź też jej pośrednika. 9 Zob. więcej M. Sieradzka, Postępowanie grupowe – kolejny krok w kierunku wzmocnienia ochrony interesu wielu podmiotów w jednym postępowaniu, „Przegląd Prawa Handlowego” 2010, nr 4, s. 12. 50 Agnieszka Szymecka-Wesołowska © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a – stowarzyszenia konsumentów i użytkowników o zasięgu krajowym wpisane na odpowiednią listę prowadzoną w Ministerstwie Działalności Produkcyjnych, – stowarzyszenia lub komitety odpowiednio reprezentatywne dla ochrony określonych interesów10. Poszczególni konsumenci nie mieli legitymacji czynnej11. Co więcej, stowarzyszenia, działając w celu ochrony „zbiorowych interesów konsumentów i użytkowników”12 [kursywa – A.S.-W.], nie występowały w roli rzeczników czy reprezentantów wielu indywidualnych roszczeń członków danej grupy (klasy), ale – odpowiednio do celów swojej działalności – chroniły generalny interes uznania zachowania danego przedsiębiorcy za bezprawne13. Obecnie zaś legitymację czynną mają, jak powiedziano, także poszczególni konsumenci i użytkownicy, którzy – chroniąc swoje „jednolite prawa indywidualne” – mogą działać także przez stowarzyszenia i zrzeszenia. Rola tych ostatnich została w dużym stopniu ograniczona. O ile wcześniej z powództwem zbiorowym mogły występować tylko stowarzyszenia i inne podmioty będące rzecznikami chronionych interesów, o tyle obecnie uprawnienie to przyznane zostało indywidualnemu poszkodowanemu konsumentowi, od którego zależy legitymacja ewentualnego działania stowarzyszeń i zrzeszeń, którym chciałby powierzyć rolę powoda. To poszkodowany konsument dokonuje wyboru i podejmuje decyzję o udzieleniu pełnomocnictwa stowarzyszeniu bądź o przystąpieniu do zrzeszenia, które uważa za będące w stanie odpowiednio reprezentować i bronić jego praw oraz praw innych potencjalnych konsumentów należących do tej samej klasy14. Inaczej rzecz przedstawia się w polskim postępowaniu grupowym. Po pierwsze – jak wskazano już wyżej – z pozwem zbiorowym może wystąpić dopiero 10 Przyjęte kryterium „odpowiedniej reprezentacji” było w doktrynie krytykowane. Jak podnosi R. Grisafi, La tutela risarcitoria dei consumatori: l’azione collettiva dell’art. 140-bis cod. cons. Riflessioni sul tema, „Consumi & Diritti” 2008, nr 13, s. 5, decyzja w przedmiocie uznania „odpowiedniej reprezentacji” pozostawała w gestii sądu, który miał szeroki margines uznaniowości i w każdym poszczególnym przypadku badał jego spełnienie. Autorka wskazywała także, że brak precyzyjnego kryterium nie zniechęcało do ewentualnego nadużywania pozwów zbiorowych. 11 Jak wskazuje się w doktrynie, miało to ograniczyć nadużycia we wnoszeniu pozwów zbiorowych. Tak R. Grisafi, op.cit. 12 Tak stanowił poprzedni art. 140-bis k.k.wł. 13 Tak R. Grisafi, op.cit., s. 4. 14 Por. F. Camilletti, Il nuovo art. 140-bis del Codice del consumo e l’azione di classe, „I contratti” 2009, nr 12, s. 1179. Rozwiązanie to spotkało się jednak także z krytyką. Według B. Dona, Il Senato approva una class action svuotata, dostępne na stronie www.tuttoconsumatori.it, na pozbawieniu stowarzyszeń możliwości samodzielnego wytaczania powództw zbiorowych skorzystali zwłaszcza przedsiębiorcy. Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym 51 ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a grupa co najmniej 10 osób. Ten minimalny próg liczebności grupy jest w doktrynie krytykowany. Wskazuje się, iż przyjęcie założenia, że taka liczba członków da gwarancje „opłacalności” postępowania, nie znajduje uzasadnienia, ponieważ „ze względu na ekonomikę procesu już nawet przy grupie dwuosobowej postępowanie grupowe będzie na pewno szybsze niż postępowanie indywidualne w dwóch podobnych sprawach”15. Podkreśla się dodatkowo, że tak wysoka liczba członków wymagana do wszczęcia postępowania może stanowić istotne ograniczenie dla dochodzenia roszczeń w tym postępowaniu, a to z uwagi na fakt, że w niektórych kategoriach spraw może być trudno zebrać taką liczbę osób16. Po drugie, zgodnie z art. 4 ust. 1 polskiej ustawy o pozwach zbiorowych powództwo w postępowaniu zbiorowym jest wytaczane przez reprezentanta grupy, który – w myśl ust. 3 tego artykułu – prowadzi postępowanie w imieniu własnym, ale na rzecz wszystkich członków grupy. Reprezentantem może być zarówno członek grupy, jak i powiatowy (miejski) rzecznik ochrony praw konsumentów17. Pewne zastrzeżenia można zgłosić w tym zakresie w odniesieniu do tego, że roli reprezentanta grupy nie mogą pełnić organizacje pozarządowe reprezentujące prawa konsumenta. Z reprezentacji podmiotów-rzeczników swoich interesów nie mogą korzystać też przedsiębiorcy. W yd aw ZAKRES PRZEDMIOTOWY © C op yr ig ht by Po omówieniu zakresu podmiotowego należy przyjrzeć się bliżej kwestii spraw, jakich może dotyczyć postępowanie grupowe. Artykuł 140-bis włoskiego kodeksu konsumenckiego wskazuje na trzy rodzaje roszczeń. Mianowicie ochroną objęte zostały: a) wynikające z umów roszczenia wielu konsumentów i użytkowników, którzy znaleźli się w identycznej sytuacji wobec tego samego przedsiębiorstwa, w tym także roszczenia wynikające z umów zawartych w myśl art. 1341 i 1342 kodeksu cywilnego18, 15 Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, Dochodzenie roszczeń w postępowaniu grupowym – nowa instytucja w prawie polskim, „Temidium” 2010, nr 58, s. 19. 16 Ibidem. 17 Reprezentant musi być zaakceptowany przez wszystkich członków grupy (art. 6 ust. 2). 18 Pierwszy z przywołanych artykułów dotyczy warunków ogólnych umów, drugi zaś umów adhezyjnych, zawieranych za pomocą formularzy. 52 Agnieszka Szymecka-Wesołowska © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a b) identyczne roszczenia przysługujące konsumentom końcowym danego produktu wobec jego producenta, także abstrahując od bezpośredniego stosunku umownego, c) identyczne roszczenia do odszkodowania konsumentów i użytkowników wynikające z nieuczciwych praktyk handlowych i nieuczciwej konkurencji. Pierwsza grupa dotyczy zatem roszczeń wynikających z umów o świadczenie usług zbiorowych (np. usługi bankowe, ubezpieczeniowe, telefoniczne, finansowe). Do drugiej grupy należą roszczenia z tytułu odpowiedzialności za produkt niebezpieczny regulowanej w art. 114 i n. kodeksu konsumenckiego. Trzecia grupa zaś obejmuje nieuczciwe praktyki handlowe19. Jak wskazuje się w doktrynie, zastrzeżenia w stosunku do tak sformułowanego zakresu roszczeń może budzić kryterium identyczności (identicità). Nie jest to pojęcie prawne. Może ono prowadzić do bardzo zawężających interpretacji, a w wielu przypadkach stać się wręcz przeszkodą dla wytoczenia postępowania grupowego20, a to biorąc pod uwagę, że – z prawnego punktu widzenia rzadko dochodzi do sytuacji jednocześnie formalnie i materialnie „identycznych”21. Wskazuje się, że formuła „identyczności” będzie musiała być wyjaśniona (i ewentualnie ograniczona) w ramach praktyki sądowej22. Dużo bardziej precyzyjny w tym zakresie jest ustawodawca polski, który w art.1 ust. 1 ustawy o pozwach zbiorowych expressis verbis postanowił, że powództwo zbiorowe możliwe jest, jeżeli roszczenia są roszczeniami tego samego rodzaju oraz jeżeli oparte są na tej samej lub takiej samej podstawie faktycznej. Podstawa roszczeń została ujęta na tyle szeroko, że nie powinny pojawiać się w tym względzie wątpliwości co do tego, czy dana podstawa faktyczna spełnia 19 Warto zauważyć, że w obecnej wersji art. 140-bis k.k.wł. zakres spraw, które mogą być rozpatrywane w ramach postępowania zbiorowego, został – w stosunku do wersji poprzedniej – ograniczony. Ustawodawca zrezygnował bowiem z przewidzianych uprzednio roszczeń z tytułu pozaumownych czynów niedozwolonych. W doktrynie zauważa się, że jest to przejawem bardziej lub mniej świadomego ograniczenia zakresu przedmiotowego pozwów zbiorowych do zakresu, o którym mowa w Zielonej Księdze Komisji Europejskiej w sprawie dochodzenia roszczeń zbiorowych konsumentów, która właśnie dla obszarów wskazanych w obecnie obowiązującym art. 140-bis k.k.wł. sygnalizowała potrzebę wzmocnienia form ochrony konsumenta. Tak I. Pagni, L’azione di classe del nuovo art. 140-bis: le situazioni soggettive tutelate, l’introduzione del giudizio e l’ammissibilità della domanda, „Rivista di Diritto Civile” 2010, nr 4, s. 353. 20 Według niektórych autorów „identyczność” odnosi się także do wysokości żądanego świadczenia. Tak S. Rubino, Class action, passa la versione che non piace ai consumatori, dostępne na stronie www.kataweb.it. Z tą interpretacją nie zgadza się jednak np. I. Pagni, op.cit., s. 357. 21 F. Camilletti, op.cit., s. 1180. 22 Ibidem. Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym 53 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a warunki do wniesienia na jej podstawie pozwu zbiorowego. Krytykowane w doktrynie jest jednak to, że pominięte zostały w zupełności okoliczności prawne. Jak się zauważa, „ustawa powinna przewidywać możliwość oparcia powództwa grupowego alternatywnie również na podstawie prawnej, gdyż wyłączenie podstawy prawnej może powodować, że w przypadkach, gdy wykazanie wspólnej podstawy faktycznej będzie niemożliwe, a będą występować wspólne okoliczności prawne, poszkodowani nie będą mogli dochodzić swoich roszczeń w trybie przewidzianym w ustawie”23. Zakres spraw, w ramach których możliwe jest wniesienie pozwów zbiorowych, reguluje art. 1 ust. 2 polskiej ustawy. Zgodnie z nim w postępowaniu grupowym mogą być dochodzone „roszczenia o ochronę konsumentów, z tytułu odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny oraz z tytułu czynów niedozwolonych, z wyjątkiem roszczeń o ochronę dóbr osobistych”. Zakres ten jest więc szerszy niż w przypadku regulacji włoskich. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj wyłączenie roszczeń o ochronę dóbr osobistych. Przede wszystkim zwrócić należy uwagę, że w myśl art. 23 polskiego kodeksu cywilnego24 – do dóbr osobistych zaliczane jest także zdrowie. Oznacza to – przynajmniej pozornie – że z zakresu spraw, w których możliwe jest wystąpienie z pozwem zbiorowym, wyłączone zostały te, które dotyczą zdrowia. Jest to wniosek o tyle kuriozalny, że w wielu porządkach prawnych, w tym zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, będących kolebką class action, większość powództw zbiorowych dotyczy właśnie ochrony zdrowia i życia. Redakcja analizowanego przepisu wskazuje ponadto, że wyjątek ten obejmuje wszystkie przewidziane w nim rodzaje roszczeń (o ochronę konsumenta, z tytułu odpowiedzialności za produkt oraz z tytułu czynów niedozwolonych). Czy można jednak przyjąć taką interpretację? Spore wątpliwości w tym zakresie powstają zwłaszcza w odniesieniu do reżimu odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny. Ten rodzaj odpowiedzialności ze swej istoty koncentruje się na szkodach na osobie, a więc na szkodach dotyczących zdrowia i życia, a tylko w bardzo ograniczonym zakresie obejmuje szkody na mieniu25. Wyłączenie zatem możliwości 23 Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 19. Art. 23 k.c. stanowi: „Dobra osobiste człowieka, jak zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach”. 25 Warto wskazać, że sama idea odpowiedzialności odszkodowawczej za produkt powstała w związku z negatywnymi dla zdrowia i życia konsekwencjami korzystania z produktów przemy24 54 Agnieszka Szymecka-Wesołowska ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a dochodzenia roszczeń z tytułu naruszenia zdrowia stałoby w sprzeczności z samą ideą i istotą odpowiedzialności odszkodowawczej za produkt26. Mówiąc o roszczeniach, które mogą być dochodzone w ramach postępowania grupowego, należy wskazać na występującą w polskiej regulacji instytucję ujednolicenia roszczeń pieniężnych. Podobnej instytucji nie przewiduje regulacja włoska. Ujednolicenie roszczeń oznacza, że członkowie grupy muszą zgodzić się na ryczałtowe określenie należnego im odszkodowania. W przeciwnym razie postępowanie grupowe staje się niedopuszczalne27. Wymóg ujednolicenia może budzić niezadowolenie członków grupy, gdyż często prowadzić będzie do rezygnacji z zaspokojenia roszczenia w szerszym zakresie. Wydaje się on jednak uzasadniony. W doktrynie zauważa się, że „brak takiego uśrednienia powodowałby podważenie w ogóle sensu postępowania grupowego, gdyż sąd musiałby badać szczegółowo indywidualnie przypadek każdego poszkodowanego w celu ustalenia rzeczywistej wartości jego roszczenia, co równie dobrze może robić w postępowaniu indywidualnym”28. ni ct w o N au WŁAŚCIWOŚĆ SĄDU © C op yr ig ht by W yd aw Zarówno polski, jak i włoski ustawodawca przewidzieli, że sprawy w postępowaniu grupowym są rozstrzygane w składach kolegialnych. W Polsce właściwe w tym zakresie są sądy okręgowe, które rozpoznają sprawę w składzie trzech słu farmaceutycznego. Por. G. Bieniek (red.), Komentarz do kodeksu cywilnego. Księga trzecia. Zobowiązania, t. 1, Warszawa 2004, s. 462. 26 Tak A. Szymecka-Wesołowska, D. Szostek, Powództwa grupowe w branży spożywczej, dostępne na stronie www.food-law.pl. Podobnie też M. Lemkowski, Pozwy zbiorowe nie w każdej sprawie, „Rzeczpospolita” z 2 sierpnia 2010 r. Autor ten wskazuje, że „żądanie zapłaty zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dobra osobistego nie będzie zatem podlegało rozpoznaniu w postępowaniu grupowym, jeżeli wynika z czynu niedozwolonego. Jak należy sądzić, przyczyną takiej decyzji ustawodawcy jest to, że trudno wystandaryzować wysokość zadośćuczynienia dla pokrzywdzonego, gdyż krzywda jest zawsze zindywidualizowana i inaczej dotyka każdą konkretną osobę, choćby nawet wynikała z jednego i tego samego zdarzenia i była podobnego rozmiaru. Z tego powodu ujednolicenie roszczeń, wymagane przez ustawodawcę w art. 2 ustawy, stanowiłoby wypaczenie kompensacyjnej funkcji zadośćuczynienia, nawet jeżeli następowałoby to z wykorzystaniem tzw. podgrupy (art. 2 ust. 2 ustawy)”. 27 Por. art. 2 ust. 1 ustawy o pozwach zbiorowych. Zgodnie z art. 2 ust. 2 ujednolicenie może nastąpić w ramach podgrupy liczącej co najmniej dwie osoby. 28 Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 19. Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym 55 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a sędziów zawodowych29. We Włoszech zaś sądem właściwym jest sąd mający siedzibę w stolicy regionu, w którym ma swoją siedzibę pozwane przedsiębiorstwo30. Zgodnie z art. 140-bis ust. 4 k.k.wł. sądy te rozpoznają sprawy w składzie kolegialnym. Wymóg obligatoryjnego orzekania w kilkuosobowych składach jest krytykowany zarówno przez włoską, jak i polską doktrynę. We Włoszech wskazuje się, że rozwiązanie to staje w sprzeczności z ostatnimi kierunkami normatywnymi, które coraz bardziej dążą do rozpoznawania spraw cywilnych przez jednoosobowe składy sędziowskie31. Podyktowane to jest potrzebą przyspieszania postępowań sądowych i ekonomią procesową. Podnosi się także, że rozwiązanie to jawi się jako nieuzasadnione z uwagi na fakt, że zgodnie z ogólnymi przepisami procedury cywilnej te same sprawy, gdyby były rozpatrywane w postępowaniu indywidualnym, byłyby rozpatrywane przez jednego sędziego32. Polska doktryna krytykuje poddanie spraw zbiorowych sądom okręgowym w składzie trzech sędziów zawodowych z uwagi na to, że dzieje się tak bez względu na charakter i rodzaj sprawy. Jak się wskazuje, „w postępowaniu tym rozstrzygane mogą być sprawy o niezbyt skomplikowanym stanie faktycznym, w których wartość przedmiotu sporu będzie niewielka. Angażowanie do każdego postępowania trzech sędziów zawodowych nie zawsze będzie celowe”33. Jako bardziej adekwatne rozwiązanie proponuje się tutaj wykorzystanie możliwości, jaką stwarza przepis art. 47 § 4 k.p.c., zgodnie z którym prezes sądu może zarządzić rozpoznanie sprawy w składzie trzech sędziów zawodowych, jeżeli uzna to za wskazane ze względu na szczególną zawiłość lub precedensowy charakter sprawy34. 29 Art. 3 ust. 1 i 2. Wyjątki w tym zakresie zostały przewidziane wobec kilku Regionów (Valle d’Aosta, Trentino-Alto Adige, Friuli-Venezia Giulia, Marche, Umbria, Abruzzo, Molise, Basilicata, Calabria). 31 F. Camilletti, op.cit., s. 1181. 32 Ibidem. 33 Tak E. Marszałkowska-Krześ, M. Kępiński, Opinia o projekcie ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym, http://www.radalegislacyjna.gov.pl/mobil/strona.php?id=433 (2.02.2009). 34 Ibidem. 30 56 Agnieszka Szymecka-Wesołowska DOPUSZCZALNOŚĆ POSTĘPOWANIA GRUPOWEGO © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Artykuł 10 ust. 1 polskiej ustawy o pozwach zbiorowych stanowi, że „sąd rozstrzyga na rozprawie o dopuszczalności postępowania grupowego i odrzuca pozew, jeżeli sprawa nie podlega rozpoznaniu w postępowaniu grupowym”35. Przepis ten nie zawiera żadnych wskazówek co do zakresu przedmiotu badania sądu. Nie jest jasne zatem, czy sąd powinien ograniczyć się tutaj do badania kwestii formalnych (np. czy pozew zbiorowy wnosi grupa minimum 10 osób, czy pozew spełnia określone w art. 6 Ustawy wymogi formalne, czy pozew został odpowiednio opłacony, czy wszyscy członkowie grupy zaakceptowali reprezentanta grupy), czy może też sąd powinien brać pod uwagę również okoliczności materialne. W doktrynie wyrażany jest pogląd, że sąd – rozstrzygając o dopuszczalności pozwu zbiorowego – powinien badać go zarówno pod kątem formalnym, jak i materialnym36. Przemawia za tym m.in. ekonomika procesu, a także okoliczność, że spełnienie wymogów stawianych członkom grupy w art. 1 ustawy, które mają co do zasady charakter materialny, jest na tyle istotne dla dalszego prowadzenia postępowania grupowego, że powinno być uwzględniane już na etapie wstępnego badania pozwu37. Bardziej precyzyjny w określeniu zakresu badania dopuszczalności pozwu zbiorowego okazał się ustawodawca włoski. W ust. 6 art. 140-bis k.k.wł. wskazał on wyraźnie na przesłanki determinujące wydanie przez sąd postanowienia w przedmiocie dopuszczalności postępowania grupowego. Sąd stwierdza niedopuszczalność pozwu, jeśli: a) pozew jest oczywiście nieuzasadniony, b) istnieje konflikt interesów, c) sąd nie stwierdza identyczności jednolitych praw indywidualnych podlegających ochronie na mocy ust. 2 art. 140-bis, 35 Jak podnosi się w doktrynie, rozstrzyganie kwestii dopuszczalności wszczęcia postępowania na rozprawie jest rozwiązaniem specyficznym, gdyż zwykle sąd bada tę kwestię jeszcze przed wyznaczeniem terminu pierwszej rozprawy, ograniczając się przy tym wyłącznie do kwestii formalnych. Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 23. 36 Tak ibidem. Por. też A. Tomaszek, Pełnomocnik powoda w polskim postępowaniu grupowym, „Monitor Prawniczy” 2010, nr 12, s. 668, który wskazuje, że już na rozprawie wyznaczonej przez sąd w celu zbadania dopuszczalności postępowania grupowego, zadaniem pełnomocnika powoda jest popieranie argumentacji przedstawionej i uzasadnionej dowodami podanymi w pozwie. „Na rozprawie tej sąd nie tylko wysłuchuje głosów stron, ale może także przesłuchać wnioskowanych świadków oraz informacyjnie reprezentanta grupy i jej członków”. 37 Tak K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 23. Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym 57 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a d) osoba wytaczająca pozew nie wydaje się być w stanie zadbać odpowiednio o interes grupy38. Jak łatwo zauważyć, w porównaniu do polskiej regulacji przepis ten znacznie zwiększa rolę sądu, któremu pozostawia szeroki margines uznaniowości w zakresie oceny celowości prowadzenia postępowania grupowego. Ma to w założeniu wyeliminować przede wszystkim sytuacje, w których pozew zbiorowy dążyłby do ochrony innych interesów niż rzeczywisty interes konsumentów. Ma także wyeliminować sytuacje, w których osoba wytaczająca proces dąży do zrealizowania swoich korzyści, które mogą stać w sprzeczności z interesem pozostałych członków klasy (eliminacja konfliktu interesu)39. W końcu też szeroka kompetencja sądu ma zapewnić, by roszczenia konsumentów były odpowiednio reprezentowane40. Rozwiązanie to czyni zadość propozycjom Komisji Europejskiej, która w przyjętej w 2008 r. Zielonej Księdze wskazała na potrzebę eliminacji możliwości nadużywania mechanizmu dochodzenia roszczeń zbiorowych. Eskalacja nieuzasadnionych pozwów jest w ocenie Komisji bardziej korzystna dla prawników niż dla konsumentów i pociąga za sobą wysokie koszty dla pozwanych. Jedną z proponowanych przez Komisję form tzw. środków ochronnych, zapobiegających nadużywaniu pozwów zbiorowych, jest tutaj właśnie wzmocnienie roli sędziego, który powinien decydować o tym, czy dane roszczenie zbiorowe jest nieuzasadnione, czy dopuszczalne41. 38 I. Pagni, op.cit., s. 367 wskazuje, że włoskie uregulowania przybliżają się w tym zakresie do przyjętych w systemie amerykańskim wymogów commonality, typicality i adequacy pozwów zbiorowych. 39 F. Camilletti, op.cit., s. 1182. 40 Ta ostatnia przesłanka budzi w doktrynie zastrzeżenia z uwagi na to, że powodem może być także pojedynczy konsument. W takim wypadku ocena sądu koncentrowałaby się na osobistych przymiotach danej osoby bądź jej pełnomocnika, co wzbudza wątpliwości pod kątem zgodności z Konstytucją. Tak ibidem. 41 Zielona Księga w sprawie dochodzenia roszczeń zbiorowych konsumentów, 27 listopada 2008 r. KOM (794) s. 16. Jako ciekawostkę dodać można, że pomysł zwiększenia roli sędziego pojawił się w Wielkiej Brytanii w ramach tzw. certyfikacji pozwu grupowego, która pozwala sędziemu zbadać, czy sprawa może być rozpoznana w postępowaniu grupowym z punktu widzenia celowości, efektywności jak i ochrony interesów pozwanego. Wskazuje na to M. Sieradzka, op.cit., s. 14. 58 Agnieszka Szymecka-Wesołowska OGŁOSZENIE O WSZCZĘCIU POSTĘPOWANIA GRUPOWEGO © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a W przypadku gdy rozprawa dotycząca dopuszczalności postępowania grupowego skończy się wydaniem przez sąd postanowienia o przyjęciu sprawy do rozpoznania w postępowaniu grupowym, kolejnym krokiem jest – zarówno we Włoszech, jak i w Polsce – ogłoszenie o wszczęciu postępowania grupowego. Ogłoszenie to jest konsekwencją oparcia w obu krajach powództw zbiorowych na tzw. systemie opt-in. System ten oznacza, że zainteresowana osoba (poszkodowany), by móc przyłączyć się do grupy (klasy) osób, która wnosi pozew zbiorowy, musi jasno wyrazić chęć uczestniczenia w grupie, w przeciwnym razie orzeczenie, jakie zapadnie na skutek wniesionego powództwa, jej nie obejmie42. Możliwość przyłączenia się do grupy daje właśnie ogłoszenie o wszczęciu postępowania grupowego. We Włoszech sąd określa termin i sposób ogłoszenia w postanowieniu o przyjęciu sprawy do rozpoznania w postępowaniu grupowym. Te dwa elementy muszą być tak określone, by możliwe było jak najszybsze przystąpienie do klasy pozostałych zainteresowanych osób (poszkodowanych). W postanowieniu tym sąd określa także roszczenia indywidualne będące przedmiotem sprawy (wskazując kryteria bazowe, na podstawie których zainteresowane osoby mogą stwierdzić możliwość przyłączenia się do klasy), oraz termin, nie dłuższy niż 120 dni od czasu upływu terminu ogłoszenia, w ciągu którego zainteresowane osoby mogą składać oświadczenia o przystąpieniu43. Kopia postanowienia przekazywana jest do Ministerstwa Rozwoju Ekonomicznego, które zapewnia dodatkowe formy jego rozpowszechniania, w tym także publikację postanowienia na ministerialnej stronie internetowej44. 42 Alternatywą dla systemu opt-in jest system opt-out. System opt-out przewiduje, że członkami grupy są wszystkie potencjalnie poszkodowane w danym zdarzeniu osoby. O członkostwie nie decyduje złożenie oświadczenia o przystąpieniu. System ten może prowadzić do sytuacji, w których dany podmiot nawet nie wie, że znajduje się w danej grupie i jego interes prawny realizowany jest przed sądem. 43 Warto zauważyć, że w poprzedniej wersji art. 140-bis k.k.wł. zainteresowane osoby mogły składać oświadczenia o przystąpieniu nie tylko w fazie początkowej postępowania, ale także w jego toku do ostatniego posiedzenia sądu II instancji. Rozwiązanie to było w doktrynie krytykowane. Por. np. Grisafi, s. 5, która zauważała, że możliwość włączenia się do toczącego się postępowania przez konsumentów, którzy dopiero później dowiedzieli się o możliwości przystąpienia bądź też dopiero później zdecydowali się na przyłączenie do procesu, wypaczała gwarancyjny charakter nowej instytucji. Poza tym sąd musi uwzględniać wszystkie elementy wniesione do sprawy, w tym i te, które mogłyby się pojawić na dalszym etapie postępowania, co mogłoby powodować dodatkowe przedłużanie postępowania. 44 Art. 140-bis ust. 9 k.k.wł. Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym 59 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Nieco inaczej kwestia ta przedstawia się w regulacji polskiej. Zgodnie z art. 11 ustawy o pozwach zbiorowych po uprawomocnieniu się postanowienia sądu o rozpoznaniu sprawy w postępowaniu grupowym sąd zarządza ogłoszenie o wszczęciu postępowania grupowego. Ustawa dokładnie precyzuje elementy, które powinny znaleźć się w ogłoszeniu (wymienienie sądu, przed którym toczy się postępowanie grupowe, oznaczenie stron postępowania oraz oznaczenie przedmiotu sprawy, informacje o możliwości przystąpienia do grupy przez osoby, których roszczenia mogą być objęte powództwem grupowym, zasady wynagrodzenia pełnomocnika, wzmiankę o wiążącym skutku wyroku wobec członków grupy). Termin na złożenie oświadczenia o przystąpieniu nie może być krótszy niż jeden, ale nie dłuższy niż trzy miesiące od daty ogłoszenia. Podobnie jak we Włoszech, przystąpienie do grupy po upływie terminu wyznaczonego przez sąd jest niedopuszczalne45. Jeśli chodzi o formę ogłoszenia, to w przeciwieństwie do regulacji włoskich, które w tym zakresie dają sądowi pełną swobodę, polska ustawa dokładnie określa sposób ogłoszenia. Ogłoszenie musi być umieszczone w poczytnej prasie o zasięgu ogólnokrajowym46, a w szczególnych wypadkach, jeśli sąd tak zarządzi, w prasie o zasięgu lokalnym47. Inną różnicą pomiędzy polską a włoską regulacją jest fakt, że o ile we Włoszech ogłoszenie stanowi warunek sine qua non nadania biegu pozwowi, polska ustawa w pewnych przypadkach dopuszcza możliwość odstąpienia od ogłoszenia. Może stać się tak wtedy, gdy z okoliczności sprawy wynika, że wszyscy członkowie grupy złożyli oświadczenia o przystąpieniu do grupy. Pewność w tym zakresie może być jednak trudna do osiągnięcia. Wydaje się zatem, że włoski ustawodawca zapewnił tutaj lepszą gwarancję możliwości dochodzenia roszczeń 45 Polska ustawa przyjmuje od tej zasady jeden wyjątek: „osoba, która przed dniem wszczęcia postępowania grupowego wytoczyła przeciwko pozwanemu powództwo o roszczenie, które może być objęte postępowaniem grupowym, nie później niż do dnia zakończenia postępowania w pierwszej instancji może złożyć oświadczenie o przystąpieniu do grupy. W takim przypadku sąd wydaje postanowienie o umorzeniu postępowania” (art. 13 ust. 2). 46 K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., s. 23 wskazują, że chodzi tu o dzienniki o znacznym nakładzie docierające do największej liczby odbiorców. 47 K. Falkiewicz, M. Romatowska, op.cit., jako przykład sytuacji, w której sąd będzie mógł zarządzić zamieszczenie ogłoszenia w prasie lokalnej, podają sprawy, „które dotyczą konkretnego obszaru czy konkretnej społeczności i gdy będzie zachodziło przypuszczenie, że osoby spoza takiego terenu czy spoza takiej grupy nie będą zainteresowane dołączaniem do postępowania grupowego. Taka sytuacja będzie miała miejsce chociażby w przypadku zakładu przemysłowego, którego działalność doprowadziła do zniszczenia gleby na obszarze mieszkalnym wyłącznie w promieniu kilku kilometrów od tego zakładu”. 60 Agnieszka Szymecka-Wesołowska w postępowaniu grupowym, zwłaszcza że polska ustawa nie reguluje sytuacji, w której już po zatwierdzeniu składu grupy przez sąd okaże się, że poza grupą znajdują się jeszcze inni poszkodowani. OŚWIADCZENIE O PRZYSTĄPIENIU I JEGO SKUTKI © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Zgodnie z art. 12 ust. 2 pkt 3 polskiej ustawy o pozwach zbiorowych oświadczenie o przystąpieniu do grupy powinno zostać złożone na piśmie reprezentantowi grupy, który następnie sporządza wykaz osób składających oświadczenia i wraz z oświadczeniami przekazuje go sądowi48. Dużo większy margines działania w tym zakresie przewidział natomiast ustawodawca włoski. Osoba zainteresowana przystąpieniem do grupy może bowiem złożyć pisemne oświadczenie zarówno powodowi, jak i bezpośrednio we właściwym sądzie49. Treść oświadczenia w obu systemach jest regulowana podobnie. Polska ustawa wymaga w tym zakresie określenia żądania, wskazania okoliczności uzasadniających żądanie i przynależność do grupy, a także przedstawienia dowodów, włoska zaś nakazuje wskazanie adresu (elezione di domicilio), podstawowych elementów roszczenia oraz dowodów. Oświadczenie o przystąpieniu do grupy/klasy wywołuje określone skutki prawne. Według polskiej ustawy z chwilą przedstawienia sądowi oświadczenia o przystąpieniu do grupy między (składającym oświadczenie) członkiem grupy oraz pozwanym powstaje skutek sprawy w toku. Dotyczy on roszczenia objętego postępowaniem grupowym50. Oznacza to, że od tego momentu niedopuszczalne jest wytoczenie indywidualnego powództwa o to samo roszczenie pomiędzy tymi samymi podmiotami (członkiem grupy i pozwanym)51. W przypadku wniesienia 48 Sąd doręcza wykaz pozwanemu, który w odniesieniu do członkostwa konkretnych osób może wnieść zarzuty (por. art. 12 i 15 ustawy). 49 Art. 140-bis ust. 9 lit. b) k.k.wł. Warto wskazać, że w poprzedniej wersji art. 140-bis przewidywał rozwiązanie analogiczne do rozwiązania polskiego, tj. konsumenci bądź użytkownicy, którzy zamierzali skorzystać z instytucji pozwu zbiorowego, musieli złożyć pisemne oświadczenie powodowi. 50 Art. 13 ust. 1 ustawy o pozwach zbiorowych. 51 Por. M. Sieradzka, Ustawa o dochodzeniu roszczeń zbiorowych. Komentarz, Warszawa 2010, s. 199, która krytykuje fakt, że ustawodawca za moment zawisłości sprawy przyjął moment przedstawienia oświadczenia sądowi, a nie moment uprawomocnienia się postanowienia sądu co do składu grupy, o którym mowa w art. 17 ust. 1. Autorka wskazuje, że pomimo złożenia oświadczenia członkostwo w grupie może zostać zakwestionowane przez pozwanego w drodze wniesienia zarzutów. Zarzuty te podlegają badaniu przez sąd. Jeśli będą one zasadne, znajdzie to wyraz w postanowieniu o składzie grupy. Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym 61 takiego pozwu indywidualnego, sąd – w myśl art. 199 § 1 pkt 2 k.p.c. – go odrzuca. Na tej samej podstawie prawnej sąd odrzuci także pozew wniesiony przez członka grupy po uprawomocnieniu się orzeczenia wydanego w postępowaniu grupowym (zasada powagi rzeczy osądzonej). Podobnie rzecz przedstawia się w prawie włoskim. Zgodnie z art. 140-bis ust. 3 kodeksu konsumenckiego złożenie oświadczenia o przystąpieniu pociąga za sobą rezygnację z indywidualnego powództwa (o odszkodowanie lub restytucję) bazującego na tej samej podstawie. Ko pe rn ik a PRZEBIEG POSTĘPOWANIA © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a W Polsce co do zasady postępowania grupowe (w tym postępowanie dowodowe) prowadzone są na zasadach ogólnych. Zgodnie z art. 24 ust. 1 ustawy o pozwach zbiorowych w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się przepisy ustawy z dnia 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego. Oprócz jednak specyficznych regulacji ustawy o pozwach zbiorowych (takich jak np. odmienności w zakresie kierowania spraw do mediacji, wyznaczenie kaucji zabezpieczającej koszty procesu, badanie dopuszczalności pozwu na rozprawie czy odstępstwa w zakresie wysokości kosztów postępowania) ustawa wyraźnie wyłącza zastosowanie niektórych przepisów k.p.c. w postępowaniu zbiorowym52. Sąd w postępowaniu grupowym związany jest tymi przepisami. Dużo więcej swobody sądu w zakresie trybu prowadzenia postępowania przewidział ustawodawca włoski. W myśl art. 140-bis ust. 11 k.k.wł. sąd w postanowieniu o przyjęciu sprawy do rozpoznania w postępowaniu grupowym określa bowiem także przebieg procedury, zapewniając – przy poszanowaniu zasady kontradyktoryjności – bezstronne, skuteczne i szybkie prowadzenie sprawy. W tym samym bądź kolejnym postanowieniu, które może być zmieniane bądź uchylane w każdym momencie, sąd określa środki mające na celu uniknięcie niepotrzebnych powtórzeń lub komplikacji w przedstawianiu dowodów i argumentów, a także reguluje w sposób, który uważa za najlepszy, postępowanie dowodowe i normuje każdą inną kwestię proceduralną. Ustawodawca włoski zarezerwował więc sądowi dużo większą elastyczność, co pozwala na uwzględnienie specyfiki postępowania grupowego, zwłaszcza zaś licznej grupy podmiotów występującej po stronie powodowej. 52 Mowa tutaj o art. 7, 8, 117 – 124, 194 – 196, 204, 205, art. 207 § 3 i art. 425 – 5051. 62 Agnieszka Szymecka-Wesołowska WYROK W POSTĘPOWANIU GRUPOWYM © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Postępowanie grupowe, podobnie jak postępowanie indywidualne, kończy się wydaniem wyroku rozstrzygającego o żądaniach zgłoszonych w pozwie zbiorowym. W Polsce członkowie grupy mogą żądać od pozwanego określonego zachowania (działania albo zaniechania), a w sprawach o roszczenia pieniężne mogą ograniczyć powództwo jedynie do żądania ustalenia odpowiedzialności pozwanego, a więc nie domagać się zasądzania świadczenia pieniężnego w określonej wysokości53. W takim przypadku, uznając roszczenie za usprawiedliwione w zasadzie, sąd wydaje wyrok przesądzający o odpowiedzialności pozwanego co do zasady, a każdy z członków grupy może następnie wytoczyć odrębne powództwo o zasądzenie należnego mu świadczenia. W takim postępowaniu wyrok ustalający odpowiedzialność pozwanego co do zasady ma znaczenie prejudykatu (art. 365 k.p.c.)54. Żądanie ustalenia odpowiedzialności pozwanego oraz wydawanie wyroków co do zasady jest szczególnie uzasadnione w sytuacji, gdy grupę tworzy wiele osób bądź istnieje wiele podgrup, a ustalenie wysokości wszystkich roszczeń wymagałoby długotrwałego postępowania dowodowego55. Dotyczy to także sytuacji, gdy ze względu na różnorodność sytuacji poszczególnych członków grupy nie jest możliwe ujednolicenie roszczeń56. Bardzo podobnie kwestię rozstrzygnięcia reguluje włoska ustawa. Zgodnie z art. 140-bis ust. 12 k.k.wł. sąd może wydać wyrok, który bezpośrednio zasądzi na rzecz poszkodowanych świadczenie w określonej wysokości bądź też może określić w wyroku jedynie „jednolite kryterium kalkulacji” należnych świadczeń, 53 Art. 2 ust. 3 polskiej ustawy o pozwach zbiorowych. W doktrynie podnosi się, że pojęcie „roszczenia” użyte zarówno w art. 1 ust. 1, jak i w art. 1 ust. 2 tej ustawy odnosi się tylko do roszczeń w znaczeniu materialnoprawnym, a nie procesowym. Wynika z tego, że w postępowaniu grupowym można się domagać od pozwanego tylko konkretnego świadczenia (działania albo zaniechania), ale już nie ustalenia. Jedyny wyjątek w tym zakresie uczyniono w stosunku do roszczeń pieniężnych. Tak M. Lemkowski, op.cit. 54 M. Sieradzka, op.cit., s. 243. Autorka podkreśla, że wyrok ustalający odpowiedzialność pozwanego kończy postępowanie grupowe. Nie jest on zatem wyrokiem wstępnym w rozumieniu art. 318 k.p.c. 55 Podobnie M. Sieradzka, op.cit., s. 242. 56 Uzasadnienie do projektu ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym – druk sejmowy nr 1829, s. 5. Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym 63 co daje podstawę do wytaczania kolejnych powództw indywidualnych przez poszczególnych członków klasy. Rozwiązanie takie – podobnie jak w polskiej regulacji – uwzględnia specyfikę postępowań grupowych. ZAKOŃCZENIE © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Dokonanie szczegółowej oceny porównawczej regulacji postępowania zbiorowego w Polsce i we Włoszech nie jest rzeczą łatwą. Obie regulacje są stosunkowo nowe i jak każda nowo wprowadzona instytucja prawna wymagają dla swojej oceny czasu i weryfikacji w praktyce. Obie funkcjonują także w odmiennych warunkach społeczno-gospodarczych i prawnych. Niemniej jednak już na podstawie przeprowadzonej wyżej analizy można wskazać na pewne elementy zarówno po stronie włoskich, jak i polskich przepisów, które zasługują na szczególną aprobatę, bądź odwrotnie – na krytykę. Do pierwszej grupy należy choćby szerszy zakres przedmiotowy polskiego postępowania zbiorowego czy też zwiększona rola włoskich sądów w przedmiocie oceny dopuszczalności pozwów. Do drugiej zaś zaliczyć można np. ustanowienie w Polsce minimalnej liczby osób mogących wystąpić z powództwem zbiorowym na poziomie 10 osób czy choćby przyjęte w obu krajach rozstrzyganie pozwów zbiorowych przez sądy w składzie kolegialnym. Bez względu jednak na ocenę poszczególnych aspektów regulacji za duży sukces uznać na pewno należy już samo wprowadzenie instytucji pozwów zbiorowych w obu krajach. Pozwy te stanowią niewątpliwie skuteczne narzędzie procesowe, które wzmacnia zwłaszcza pozycję konsumentów, a więc podmiotów o słabszej pozycji na rynku. Pozwy zbiorowe mogą także wpłynąć pozytywnie na szybkość i efektywność postępowań sądowych, co stanowi bolączkę nie tylko polskiego, ale i włoskiego wymiaru sprawiedliwości. Summary CLASS ACTIONS IN THE POLISH AND ITALIAN LAW A detailed comparison between the Polish and the Italian class action regulations is not easy task. Both of the regulations are quite new and as all newly introduced legal institutions require – for their assessment – some time and practise. Both of them operate also in diffrent social, economic and legal conditions. 64 Agnieszka Szymecka-Wesołowska © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Nevertheless, in the light of the analysis carried out in the article, it is possible to indicate some elements in both Polish and Italian legislations, which are worth to be approved or – inversely – deserve to be criticized. The first group of elements includes, for example, the wider subjective scope of the Polish class action or the wide discretion of the Italian judges in the matter of acceptance of the lawsuits. On the other hand, such solutions as the restriction on the number of persons (10) authorized to bring the class action in a court, which is provided in the Polish regulations or the provisions stated a collective composition of court empowered to decide disputes, established in both of the countries, could be widely criticized. However, regardless of the opinion on the specific issues of the regulations, it is doubtless that just the mere introduction of the action class institution in the both of legal systems should be judged positively. This institution offers, an effective litigation tool which makes the consumers’ position stronger. It can also influence positively on the efficiency of legal proceedings which is one of the main weak points of both the Polish and Italian jurisdictions. © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko L I T E R A T U R O Z N AW S T W O rn ik a Część II © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Gaetano De Bernardis Ko pe rn ik a (Università degli Studi di Palermo) U ni w er sy te tu M ik oł aj a LA LINGUA ITALIANA: FRA USO VIVO E CODIFICAZIONE GRAMMATICALE © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e Una lingua viva, come quella italiana, ovviamente è soggetta a notevoli trasformazioni, dovute innanzi tutto al massiccio ingresso di neologismi ma anche a notevoli mutamenti nel tempo delle sue strutture morfologiche e sintattiche. Pertanto, anche per la lingua italiana, come per tutte le lingue vive o a inventario aperto, si avverte la necessità di procedere ad una periodica codificazione normativa per inventariare gli usi nuovi che agli utenti può risultare utile conoscere. È ovvio che una analisi diacronica, seppur sommaria, della lingua italiana non può prescindere dalla cosiddetta „quistione della lingua” (così la definisce Antonio Gramsci1), che ha interessato e coinvolto in un dibattito, talora anche acceso, gli intellettuali italiani da Dante Alighieri fino ai nostri giorni. E si badi bene, la questione della lingua non è una problematica esclusivamente linguistica ma coinvolge ambiti di gran lunga diversi,come quello letterario e quello sociale2. Pertanto questa analisi, seppur breve, dovrà tener conto di tale valutazione. Un primo dato da considerare è che la tradizione letteraria, da Dante al Cinquecento e fino al Purismo linguistico di fine Settecento, ha influenzato quasi 1 Cfr. Antonio Gramsci, Quaderni dal carcere, Einaudi, Torino 2001, passim. Ibidem, p. 2346, „Ogni volta che affiora, in un modo o nell’altro, la quistione della lingua, significa che si sta imponendo una serie di altri problemi: la formazione e l’allargamento della classe dirigente, la necessità di stabilire rapporti più intimi e sicuri tra i gruppi dirigenti e la massa popolare-nazionale, cioè di riorganizzare l’egemonia culturale”. 2 68 Gaetano De Bernardis © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a totalmente la struttura e il lessico della nostra lingua. In sostanza si vuol dire che fino all’Ottocento,e in gran parte anche oltre, quella italiana è stata una lingua essenzialmente letteraria, e quindi nel nostro Paese „si è rimasticata la lingua dei morti”. La svolta epocale si ebbe nel 1868 e cioè subito dopo la conclusione del processo di unificazione nazionale con il Manzoni3, il quale per la Nazione appena nata individuò l’ipotesi di un modello linguistico nel quale il peso glorioso della tradizione letteraria italiana si coniugasse armoniosamente con la centralità dell’idioma fiorentino e con l’uso vivo del tempo. La soluzione manzoniana risultò vincente e instaurò una vera e propria dittatura linguistica. Tuttavia non mancarono coloro che polemizzarono col Manzoni: il primo fu G.I. Ascoli4, che riprendendo alcune tesi già di G. Baretti, le sviluppò in maniera originale. Egli infatti da un lato si dichiara disponibile a riconoscere l’importanza del fiorentino per gli esordi della lingua italiana, ma dall’altro, è convinto che i tempi siano sufficientemente maturi perché gli intellettuali comincino a valorizzare anche le altre parlate, altrimenti essi finiranno col compiere un mero lavoro imitativo di un linguaggio a loro sostanzialmente estraneo. Per altro, ritiene l’Ascoli, Firenze non è più come un tempo, l’unico centro culturale della Nazione, né è possibile sostenere che il dialetto fiorentino dell’800 sia ancora quello dei grandi scrittori del Trecento. Paragonare il ruolo di Firenze a quello svolto da Parigi in Francia non ha senso. Pertanto per l’Ascoli ogni lingua, specie se essa viene messa per iscritto, deve essere degna di studio. La soluzione al problema dell’unità linguistica deve essere ricercata per l’Ascoli nella maggiore diffusione degli scambi e dei contatti fra i parlanti della Nazione in una prospettiva di unità nella molteplicità. In Germania, continua Ascoli, la Riforma protestante, diffondendo largamente l’istruzione elementare e la lettura (in tedesco) dei testi sacri, aveva creato una vasta circolazione di idee ed esperienze che avevano saputo sopperire, ai fini di un alto grado di omogeneità linguistica, all’assenza di unità politica. In Italia questo, invece, non era accaduto. Anzi nel nostro Paese la frammentazione etnico-linguistica aveva raggiunto livelli tali da paragonarla solamente all’India, che però ha una superficie 14 volte maggiore. Imporre un dialetto su tutti gli altri sarebbe stato impossibile senza un forte governo centrale. 3 Cfr. A. Manzoni, La relazione al Ministro Broglio „Dell’Unità della lingua e dei mezzi di diffonderla”. 4 Cfr. G.I. Ascoli, Lettere glottologiche, 1887. La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale 69 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a All’indomani della conclusione del processo di unificazione del Paese il panorama linguistico si presenta molto variegato: da un lato, la lingua nazionale, assai limitata per diffusione, usata solamente da una piccola comunità di intellettuali che la considerano propria5, che però si cerca di imporre come „lingua della Nazione”; dall’altro, i dialetti, dislocati su tutto il territorio nazionale ed utilizzati dalla stragrande maggioranza della popolazione che in quel tempo risulta ancora, è bene ricordarlo, pressoché analfabeta. Fra la fine dell’Ottocento e gli inizi del nuovo secolo all’interno di questo quadro linguistico si riversano massicciamente sul territorio dello Stato, appena nato, alcuni fenomeni di massa, tendenti a favorire ab alto l’omogeneità della Nazione, i quali producono notevoli ripercussioni anche sulla diffusione della lingua italiana: la costituzione di uno Stato fortemente centralizzato che reca con sé la nascita di una solida burocratizzazione; la creazione di una leva militare obbligatoria che si realizza lontana dai luoghi di nascita; il consolidamento della scolarizzazione; lo sviluppo e l’incremento di alcuni quotidiani nazionali e infine la nascita della radio. Quanto al primo fenomeno, l’istituzione delle Prefetture, se da un lato serve a dare visibilità locale e periferica allo Stato, con l’obiettivo di farlo sentire più vicino al cittadino, dall’altro favorisce una forte migrazione interna di funzionari, di impiegati che portano con sé, oltre ai bagagli e alle loro famiglie, anche la loro parlata. Ciò determina una osmosi linguistica che cementa in qualche modo l’unità del mezzo espressivo. Il fatto, poi, che moltissimi giovani siano costretti a prestare il servizio militare di leva in posti spesso assai lontani dai luoghi di nascita determina uno spostamento di ingenti masse giovanili che trasmettono il loro modo di parlare anche in altre regioni, quando poi magari non si sposano con ragazze incontrate nei luoghi dove si svolge il servizio militare, aumentando e consolidando ulteriormente uno scambio di conoscenze linguistiche addirittura all’interno della famiglia che costituiscono. La scuola, d’altra parte (la legge Coppino sull’obbligatorietà della scuola elementare è del 1877), impone un modello linguistico di stampo manzoniano in tutte le regioni, favorendo una alfabetizzazione nazionale che si rivelerà decisiva per superare i limiti di una frammentazione linguistica secolare fondata sui dialetti. Infine, una notevole accelerazione sul versante dell’omogeneizzazione linguistica viene fornita sia 5 Cfr. G. Verga, Lettera a Luigi Treves, (s.d.) „Nuova Antologia” I Aprile 1940 (riportata in G. Pullini, Le poetiche dell’Ottocento, Padova, Liviana1959, pp. 247 – 248) „Il pensiero di un letterato »nasce in italiano« e nessuno di noi, né di voi, né io, né il Patriarca San Giuseppe riesce a tradurre in schietto dialetto la frase nata schietta in altra forma – meno qualche poeta nostro popolare – e anche quelli, a cominciare dal Meli che sa non solo di letteratura, ma di umanista”. 70 Gaetano De Bernardis © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a dall’affermazione dei grandi quotidiani nazionali come, ad esempio, Il Corriere della Sera, che aumentano notevolmente le tirature, sia dalla nascita successiva della radio che porterà la lingua italiana fin nel più piccolo e sperduto villaggio del Paese e che avrà poi un peso determinante per la diffusione della propaganda fascista. Un altro momento importante relativo all’evoluzione della lingua italiana è il decennio 1950/1960. Infatti in tale periodo si verifica un’altra massiccia migrazione interna nella direzione sud-nord, determinata dal fatto che l’Italia conosce in quegli anni una radicale trasformazione da Paese tradizionalmente agricolo a Paese industrialmente avanzato (con conseguente boom economico!) e così si crea un vasto polo industriale nel cosiddetto triangolo Milano-Torino-Genova che funge da calamita per quanti (i cosiddetti „cafoni”, contadini e braccianti del sud) cercano un futuro migliore nelle industrie del Settentrione. Contemporaneamente negli anni Cinquanta nasce la televisione italiana, che inizia a trasmettere su tutto il territorio nazionale, veicolando un’unica lingua,la quale finalmente arriva con facilità tanto a Domodossola quanto a Pachino, per citare due luoghi molto lontani e opposti dal punto di vista geografico. Oggi la situazione linguistica italiana si presenta molto complessa. Intanto esiste una lingua standard, media, prescrittiva, definita e codificata nelle grammatiche, utilizzata e fruita con una certa facilità da una comunità che vive ed opera in tutte le aree geografiche del Paese, una lingua però abbastanza povera sul piano lessicale e poco espressiva, ma pur tuttavia comprensibile e accessibile a tutti. Tale modello linguistico coincide grosso modo con la cosiddetta „lingua trasmessa” e pertanto possiede un maximum di frequenza dell’uso legato all’oralità. E tuttavia non bisogna credere, lo si vedrà in appresso, che essa prescinda del tutto dagli italiani regionali. Questa lingua standardizzata presenta alcuni inconvenienti che occorre prendere in considerazione per evitare una grave deriva sul versante dell’espressività: in primo luogo una notevole difformità a livello fonetico, come ad esempio, la pronuncia delle consonanti doppie, la pronuncia della z (operasione/operazione con la z dura), l’uso delle vocali aperte o chiuse, il suono di certe consonanti come la s); in secondo luogo un progressivo impoverimento lessicale e sintattico (ad esempio, l’uso di verbi tuttofare come dire, fare al posto di verbi più precisi sul piano semantico6 o il progressivo declino del congiuntivo sempre più sostituito dall’indicativo); in terzo luogo l’uso sempre più massiccio di locuzioni, per dir così, „prefabbricate” e cristallizzate (come, ad esempio, „vita invivibile”, „incon6 Cfr. C. Marchi, Impariamo l’italiano, BUR Biblioteca Univ. Rizzoli, Milano 2003. La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale 71 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a tro al vertice”); infine un ingresso sempre più frequente di neologismi provenienti soprattutto dall’area anglo-sassone (come, ad esempio, location, low cost, „che costa poco”, work in progress „lavori in corso”), ma anche di parole coniate appositamente per esprimere certe situazioni contingenti (come ad esempio, tangentopoli, calciopoli), oppure di termini desunti dal mondo dell’informatica come chattare, taggare, etc. In questo quadro così complesso si inserisce anche una „nuova frontiera” per gli studiosi della lingua italiana, costituita dal linguaggio degli sms, delle mail, di Internet con i suoi social forum (Facebook in primo piano). Molti sostengono che queste nuove forme espressive, dettate dalla evoluzione della tecnologia a livello comunicativo, danneggino non poco la lingua italiana, perché ne stravolgono le regole soprattutto ortografiche. È bene, invece, non dimenticare che esse hanno il merito di aver riproposto un uso scritto della lingua. Inoltre sarebbe sbagliato collocare tutte queste espressioni in un unico contenitore-pattumiera. Infatti la lingua delle mail risulta abbastanza in linea con le norme grammaticali codificate. Altra cosa è certamente la lingua degli sms, nella quale compaiono vere e proprie mostruosità ortografiche come xché (anziché perché), tt (anziché tutti), nn (anziché non), sn (anziché sono), dettate essenzialmente da motivi di rapidità espressiva. Ma è possibile oggi parlare di una lingua unica utilizzata in maniera identica su tutto il territorio nazionale? In realtà no. Infatti si assiste ogni giorno ad una progressiva contaminazione fra dialetti e lingua nazionale: da questa contaminazione sono nati e si alimentano giornalmente i cosiddetti „italiani regionali”. Tullio De Mauro7 ne distingue quattro: la varietà settentrionale, la toscana,la romana, la napoletana/meridionale (e accanto a queste alcune varietà minori come la sarda e l’umbro – marchigiana). Esse si distinguono, secondo lo studioso, a livello fonetico, lessicale, sintattico. Più precisamente, nell’area meridionale prevale la pronuncia di certe consonanti come se fossero doppie (ad esempio, la parola cugino nel Meridione viene pronunciata cuggino, così come la parola collegio viene pronunciata colleggio). Sul piano lessicale, poi, molte sono le variazioni da area ad area. Così, ad esempio, il termine schiaffo, che appartiene alla lingua comune e standard, nell’area settentrionale viene sostituito dalla parola sberla, nell’area romana dal termine sganassone e nell’area meridionale dal termine pàccaro; il termine idraulico, che trova largo uso nella lingua comune e standard, è sostituito nell’area meridionale dalla parola fontaniere e nell’area toscana dal termine trombaio. Sul piano sintattico, poi, è notevole l’uso del passato remoto 7 T. De Mauro, Storia linguistica dell’Italia unita, Laterza, Bari 1976, p. 159. 72 Gaetano De Bernardis © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a al sud anche quando si intende esprimere un’azione accaduta da poco o che ha ripercussioni sul presente, mentre prevale l’uso del passato prossimo al nord anche per esprimere azioni assolutamente perfettive, e cioè quelle che si sono del tutto concluse nel passato. Ma è ancora valida questa distinzione operata da Tullio De Mauro più di trenta anni fa? Probabilmente no. Oggi, infatti, gli italiani regionali si sono moltiplicati a dismisura: ogni regione, sulla base del proprio sostrato dialettale ha dato origine ad una lingua italiana „propria”, la quale presenta elementi connotativi che ne fanno una lingua di dimensione „regionale”, più limitata rispetto a quelle individuate da De Mauro nelle quattro macroaree. Facciamo qualche esempio. Il termine appendiabito, a seconda delle diverse regioni si può dire: appendino (Piemonte), ometto (Lombardia), gruccia (Toscana e Sicilia), crocetta (Umbria e Sardegna), stanfella (Campania), mazza (Puglia). Ma torniamo agli anni Sessanta. Come si è detto in precedenza, con il consolidamento del sistema economico italiano sul versante di una marcata industrializzazione nel triangolo Milano-Torino-Genova, si è verificata una notevole trasformazione della lingua italiana e non sono mancate le prese di posizione di molti intellettuali. Fra questi non può non essere presa in considerazione la posizione di un intellettuale acuto ed originale come Pier Paolo Pasolini, il quale nel 1964, negli anni del cosiddetto „miracolo economico” sostenne la tesi che la lingua italiana in quel periodo si stesse trasformando perdendo il suo baricentro ancora, malgrado tutto, toscano per assumere connotazioni, per dir così, neocapitalistiche. In altri termini, pareva a Pasolini che stesse affermandosi un italiano politico, industriale, manageriale, sindacale adoperato ampiamente all’interno del triangolo industriale suddetto e veicolato dai mass media8. Sicuramente le cose non stavano andando solamente in quella direzione, ma a Pasolini va dato il merito di avere smosso in quel momento le acque stagnanti delle analisi linguistiche consolidate. Piuttosto un nuovo fronte si stava per aprire nel nostro Paese a livello linguistico: l’influenza dei linguaggi settoriali, sempre più adoperati ed accreditati per esprimere la crescita e la settorializzazione del sapere, cominciava a far sentire la sua voce all’interno della lingua standardizzata, arricchendola di neologismi 8 Cfr. P.P. Pasolini, Nuove questioni linguistiche ora in Empirismo eretico, Garzanti, Milano 1972 p. 20 „voglio dire che mentre la grande e piccola borghesia di tipo paleoindustriale e commerciale non è mai riuscita a identificare se stessa con l’intera società italiana e ha fatto semplicemente dell’italiano letterario la propria lingua di classe imponendolo dall’alto, la nascente tecnocrazia del Nord si identifica egemonicamente con l’intera nazione, ed elabora quindi un nuovo tipo di cultura e di lingua effettivamente nazionali”. La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale 73 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a di ogni genere e inoltre si verificava un continuo intercambio fra questi linguaggi, spesso magari attraverso la cassa di compensazione della lingua standard. Questo fenomeno, negli ultimissimi anni si è ancor più accentuato, come si può facilmente notare studiando l’influenza dei linguaggi della scienza, in cui, per altro, prevale l’inglese sulle lingue nazionali. Al riguardo, uno studioso di scienze forestali come Marco Borghetti ha risposto alla domanda „perché una rivista in inglese?” nell’editoriale del periodico italiano che si occupa di problematiche legate a tali scienze9, dando motivazioni che risultano ampiamente condivisibili10. L’influenza dei linguaggi della scienza sulla lingua comune costituisce una questione molto articolata e complessa e produce una enorme ammissione di neologismi (in gran parte tecnicismi) che arricchiscono continuamente la lingua standard per poi magari passare in un altro linguaggio settoriale. È questo, ad esempio, il caso di parole, sigle e locuzioni come terremoto, osmosi, tac, quadratura del cerchio, baricentro, scossa, triangolazioneI dna. Facciamo qualche esempio: – terremoto finanziario (adoperata nel linguaggio dell’economia e della finanza), – osmosi (adoperata come sinonimo delle parole, scambioI mescolanza), – tac (usata come sinonimo della locuzione „analisi approfondita” e non certo nel suo significato primitivo di Tomografia Assiale Computerizzata), – quadratura del cerchio (usata per esprimere anche nella lingua comune „una soluzione difficile, ma alla fine trovata”), – baricentro (adoperata per indicare in genere „il punto di equilibrio di qualcosa”, come ad esempio, una squadra di calcio). Ma altri linguaggi settoriali oggi tendono ad arricchire la lingua comune per poi passare anche ad altri linguaggi settoriali. È questo, ad esempio, il caso dei 9 Cfr. 2008. iForest, Biogeosciences and Forestry, la nuova rivista della SISEF. Forest 5 (1) 2008. 10 Cfr. ibidem, „Perché l’inglese è la lingua franca della comunicazione scientifica e gli autori che desiderano essere letti e valutati oltre confine devono necessariamente usarlo. Ogni epoca ha avuto la sua: il latino, il francese, certamente anche l’italiano. Se Sir Isaac Newton ha scritto il suo Philosophiae Naturalis Principia Mathematica in latino, il Dialogo di Galileo sui massimi sistemi è in volgare, Copernico scrive in latino De rivolutionibus orbium coelestium (Delle rivoluzioni dei mondi celesti) e sugli Annalen der Physik i lavori di Einstein sulla relatività sono in tedesco, Cartesio ha scritto il Discorso sul metodo in francese, ma ha usato frequentemente anche il latino. Ma ora, piaccia o no, la lingua franca è l’inglese. È così per i molto patriottici francesi, per i tedeschi, gli spagnoli, gli svedesi, i cinesi, ecc; e anche per noi”. 74 Gaetano De Bernardis linguaggi dello sport, della politica e della pubblicità, per citare solamente i più significativi in tal senso. Evidenziamo qualche esempio: N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a LINGUAGGIO DEGLI SPORT I linguaggi degli sport, proprio perché queste discipline occupano un posto di primissimo piano della vita di ciascuno di noi, sono molto usati e i loro tecnicismi vengono spesso mutuati nella lingua comune, per poi transitare in altri linguaggi settoriali. Così accade con le espressioni e/o parole come rifugiarsi in calcio d’angolo (locuzione che dal linguaggio del calcio viene mutuata per esprimere „una soluzione d’emergenza risolta senza troppi danni”); essere in pole position (dal linguaggio della Formula 1 la frase viene mutuata per indicare „una posizione di primissimo piano”); gregario (la parola dal linguaggio del ciclismo viene mutuata per indicare „chi lavora e si sacrifica per aiutare un altro”); giocare in contropiede (la frase, adoperata nel linguaggio del calcio, viene usata anche per indicare „un atteggiamento difensivo che non trascura la possibilità di colpire all’improvviso); svolgere il ruolo di play-maker (l’espressione, mutuata dal linguaggio del basket e del calcio, viene usata per indicare „il regista, l’organizzatore di un evento”). ni ct w o LINGUAGGIO DELLA POLITICA Questo linguaggio settoriale presenta un © C op yr ig ht by W yd aw tasso elevato di neologismi che nascono e muoiono in un battibaleno. Si pensi, ad esempio, alla improvvisa comparsa/scomparsa di nomi e sigle di partiti come Forza Italia, PDL, UDC, IDV, PD, Partito della Nazione… e di locuzioni politiche che durano lo spazio di un mattino („governo di coalizione”, „governo di unità nazionale”, „governo dei tecnici”). Per non parlare poi della nascita di sempre nuovi aggettivi, legati ai diversi leader che si succedono nella scena politica, come berlusconiano, finiano, dalemiano, veltroniano, dipietrino. LINGUAGGIO DELLA PUBBLICITA’ Questo è un linguaggio assai diffuso, soprattutto dai media, ed estremamente creativo, che vive della nascita di continui neologismi, i quali si producono soprattutto attraverso un uso/abuso di parole storpiate, di parole composte ardite e di parole-macedonia, come, ad esempio, Wuoi (pubblicità di una famosa marca di wurstel); amarevole (pubblicità di un noto amaro), digestimola (riferito a un digestivo), furgonoleggio (indicante l’affitto di furgoni o di camion, docciaschiuma). Fin qui si sono delineati alcuni elementi e alcune questioni che determinano mutamenti anche profondi nel nostro sistema linguistico. Tuttavia su tutta questa varietà linguistica che „diviene” e muta quotidianamente è necessario ed inevi- La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale 75 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a tabile procedere ad una codificazione grammaticale che fissi almeno alcune norme condivise dalla stragrande maggioranza degli utenti. E al riguardo è d’uopo distinguere fra grammatica storica e grammatica normativa. La grammatica storica ha la sua ragion d’essere nel procedere a una ricognizione diacronica della lingua che ne registri i suoi mutamenti e le sue trasformazioni nel tempo e in tal senso la storia della lingua italiana di Migliorini11 costituisce un modello archetipico. Una grammatica impostata sul piano storico consente la registrazione di una serie di fenomeni che hanno mutato il codice linguistico in itinere, come, ad esempio, nel caso di certe parole che via via hanno cambiato addirittura il loro genere e che un po’ scherzosamente si definiscono „transessuali della lingua”. Così, ad esempio, è accaduto con termini come automobile che Marinetti nel suo celebre Manifesto sul Futurismo12 considera di genere maschile (un automobile), mentre oggi è considerato di genere femminile (un’automobile). La grammatica normativa invece, spesso si limita ad inventariare gli usi colti della lingua, magari con una matrice toscana, ignorando la molteplicità degli usi (orale, regionale, settoriale, i registri dell’espressione, le influenze…). In tal modo finisce col dettare norme rigide, che non sempre sono rispettate nell’uso vivo e quotidiano della lingua. Oggi forse la soluzione grammaticale più praticabile è quella di registrare non norme ma se mai frequenze dell’uso, codificando gli usi più ricorrenti ma tenendo nel debito conto anche quelli meno ricorrenti e comunque presenti nella lingua viva. Ci si chiede ogni quanto tempo sia opportuno procedere ad una nuova ricognizione della lingua. Spesso si esagera procedendo a ricognizioni quasi annuali (in tal senso significativo è l’esempio dei vocabolari che fanno a gara a chi inventaria un numero di parole sempre maggiore). Tuttavia è sensato ritenere che ogni dieci anni si renda utile procedere ad una nuova codificazione grammaticale che registri quelle strutture linguistiche che si sono rivelate „consolidate” e che depenni al contempo quelle „norme” che sono cadute in disuso. Occorre però tenere sempre presente che la compilazione di una grammatica non è esclusivamente un atto linguistico e nemmeno meramente culturale ma è piuttosto un atto politico in senso alto. L’idea che occorrerebbe sempre tenere nel debito conto è di eliminare la visione ancora pervicacemente toscanocentrica 11 12 rigi. Cfr. B. Migliorini, Storia della lingua italiana, Sansoni, Firenze 1960. Cfr. F. Tommaso Marinetti, Il Manifesto del Futurismo, in Le Figaro 20 febbraio, 1909 Pa- 76 Gaetano De Bernardis © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a che serpeggia un po’ in tutte le grammatiche italiane e dare conto, invece, degli usi più diffusi su tutto il territorio nazionale. Infine, a conclusione di questa breve e rapida indagine sulla lingua italiana fra uso vivo e codificazione grammaticale, non si può dimenticare il fatto che oggi, in considerazione dei sempre più imponenti flussi migratori, la questione della lingua nell’epoca delle società multirazziali si pone in maniera assai diversa rispetto al passato anche più recente, dal momento che hanno fatto ingresso nel nostro Paese in maniera massiccia lingue straniere come il rumeno, il polacco, l’ucraino, il cinese, il cingalese e le lingue magrebine. Per non parlare poi della questione delle „badanti” straniere che veicolano la loro lingua addirittura all’interno dell’ambito familiare. Il sempre più accentuato flusso immigratorio pone una serie di problemi relativi anche all’insegnamento dell’italiano in realtà scolastiche ormai multi-linguistiche. La questione di fondo è comprendere se si è di fronte a una crisi inarrestabile dell’italiano o se, invece, si prospetta una metamorfosi che può produrre notevoli cambiamenti in positivo. Secondo De Maistre, il gran reazionario, „ogni degradazione individuale o nazionale è immediatamente annunciata da una degradazione rigorosamente proporzionale del linguaggio”. Chi oggi critica lo status della lingua italiana la pensa sostanzialmente come De Maistre. In quest’ottica l’immissione sempre più inarrestabile di neologismi di origine soprattutto angloamericana e lo smantellamento di certe strutture sintattiche vengono percepiti essenzialmente come i sensori di un declino inarrestabile o peggio di una crisi senza sbocchi. Chi vagheggia il passato e vorrebbe addirittura imporre una specie di protezionismo linguistico (un po’ come fanno i francesi), impedendo ai neologismi provenienti dall’estero di „imbarbarire” la nostra lingua, finisce col pensarla come De Maistre. Ma è possibile tutto ciò, ammesso che sia giusto? È pensabile di fermare sul fronte alpino i neologismi stranieri? È possibile imporre alla carta stampata, e più in generale ai media di non usarli mai? E, ammesso che tutto ciò fosse possibile, poi questi stessi neologismi ce li troveremmo sulla scrivania usando Internet e i social forum! In definitiva è ragionevole essere abbastanza ottimisti, anche se non mancano elementi dissonanti che inducono a riflettere13. Infatti, da una tradizione lingui13 Cfr. T. De Mauro, Come parlano gli italiani, „Quaderns d’Italià” Roma, Università „La Sapienza” 2005, pp. 133 – 148 „Fratture e ostacoli non sono insuperabili. Un innalzamento quantitativo e qualitativo dei livelli di istruzione delle giovani generazioni e degli adulti, la promozione della lettura e del bisogno di leggere e informarsi, lo sviluppo di stili di vita che favoriscano l’apprezzamento della cultura intellettuale, dei saperi, delle scienze: sono i maggiori percorsi che altre La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale 77 stica prevalentemente letteraria (fino al Manzoni) si è giunti finalmente alla nascita di una lingua „contaminata” sì, ma finalmente viva e usata quotidianamente dalla comunità italofona, dal profondo Nord al profondo Sud. Pertanto oggi è lecito parlare di „lingua italiana” in senso complessivo, non legata ad una esigua categoria di utenti (i letterati) ma ampiamente utilizzata da una comunità che si riconosce finalmente tutta quanta nelle possibilità comunicative ed espressive di questa bella e nobile lingua. rn ik a Summary M ik oł aj a Ko pe ITALIAN LANGUAGE: BETWEEN LIVING USE AND GRAMMATICAL CODIFICATION © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu The reflections on the Italian language have a long history, with roots in De vulgari eloquentia by Dante Alighieri. They produced a long-standing and debatable “language question” with Alessandro Manzoni, mainly in the sixteenth and nineteenth century, then with Antonio Gramsci and Pasolini in the twentieth century, and again in the last thirty years. So, Italian language, at least until Manzoni, was a “literary” language, used primarily by writers. With the author of “I promessi sposi”, through carrying out the process of national unity and the consolidation of some important mass phenomena to improve the homogeneity of the just-born nation – the creation of a strong state bureaucracy, the compulsory military service, the strengthening education, the affirmation of some national newspapers, and finally, the birth of radio – the issue has acquired different connotations: the debate changes from a debate about “the language for writers” into “a debate about the “language of Italian people”, with greater attention to the language used by citizens. Today, the question of the Italian language is very complex: on the one hand, there is a true, common, standard national language used primarily by the media, rather poor in vocabulary and syntax, but understandable to the entire national community from North to South. Then, there are regional languages, that have a limited distribution and that, however, constantly interact with the common language, contributing new dialect words. Moreosocietà non solo europee hanno imboccato e stanno seguendo per superare quegli ostacoli e quelle fratture. Pare chiaro che ciò sia possibile anche in Italia: è un impegno più lungo e faticoso di qualche predica contro questo o quel malvezzo linguistico, ma è l’unica via per migliorare realmente la condizione linguistica di tutta la popolazione. Del resto, è un impegno che sta dinanzi al paese non solo per i motivi linguistici e culturali qui in primo piano. Nelle librerie, nelle biblioteche, nelle scuole, nei teatri, nei corsi per adulti, nel modo di fare e ricevere informazione si può e si deve combattere la buona battaglia per migliorare le condizioni linguistiche del paese”. 78 Gaetano De Bernardis oł aj a Ko pe rn ik a ver, new words from the so-called “specialized languages” (scientific, political, sports, advertising) are added. These enhance the rich vocabulary of the common language. In this context, in order to constantly monitor the Italian language, it is necessary, first, to take into account the living language, inventorying words and expressions, coming especially from the Anglo-American, (and to check if they remain in our language or are ephemeral), and second, it is necessary to have a regular grammatical encoding (at least every ten years) to register those linguistic structures established over time. However, in conclusion, we can be quite optimistic about the future of the Italian language because the purely literary language is no longer used. It has been replaced by a living language which is, most importantly, widely shared by the Italian-speaking community. sy te tu M ik Streszczenie © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er Badania nad językiem włoskim mają długą historię i tradycję, której korzenie sięgają dzieła Dantego Alighieri De vulgari eloquentia. Tak zwany problem języka włoskiego był wielokrotnie poruszany w XVI, a także w XIX (Manzoni) oraz XX wieku (Gramsci, Pasolini). Obecnie należy podkreślić jego niezwykłą złożoność: z jednej strony obserwujemy występowanie wspólnego, standardowego języka włoskiego, który jest używany szczególnie przez media; jest on ubogi od strony leksykalnej i syntaktycznej, ale zrozumiały dla większości odbiorców; z drugiej strony należy dostrzec obecność tzw. języków regionalnych, które mają ograniczony zasięg i wpływ na język włoski i które wchodzą w interakcje ze standardowym językiem włoskim wzbogacając jego leksykalnie. TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Fausto De Michele Ko pe rn ik a (Università di Graz) U ni w er sy te tu M ik oł aj a IL DIALETTO NELLA LINGUA LETTERARIA IN ITALIA. CONSOLO, DE LUCA E CAMILLERI ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e Questo mio saggio1 parte da una questione sollevata da Vincenzo Consolo nel libro curato da Dominique Budor: „Vincenzo Consolo, éthique et écriture” edito nel 2007 per i tipi della Presses Sorbonne nouvelle. Qui lo scrittore siciliano spiega come nel suo modo di concepire il romanzo si trovi il risultato di un’evoluzione che vede: © C op yr ig La ritrazione, la scomparsa dello spirito socratico e l’interruzione del dialogo con il lettore; è lo spostamento della scrittura dalla comunicazione all’espressione2. Egli propone una sua scelta personale per il genere romanzo che ritiene: possa trovare una sua salvezza o plausibilità in una forma monologante, in una forma poetica. Poesia che è memoria, è soprattutto memoria letteraria3. 1 Questo saggio riprende una serie di riflessioni critiche presentate in un mio articolo monografico su Erri De Luca pubblicato in Ungheria. Vedi: F. De Michele, Erri De Luca, tra tradizione biblica, impegno politico e lirismo narrativo, in Tradizione e modernità nella cultura italiana contemporanea. Italia e Europa, a cura di Ilona Fried, Budapest 2010, pp. 323 – 350. 2 V. Consolo, La metrica della memoria, [in:] Vincenzo Consolo. Éthique et écriture, a cura di Dominique Budor, Presses Sorbonne Nouvelle, Paris 2007, p. 35. 3 Ibidem. 80 Fausto De Michele © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Un romanzo che predilige l’espressione alla comunicazione dunque, che è allo stesso tempo monologante e poetico per potere essere, come genere, ancora oggi „plausibile”. È, infatti, indubbio che gran parte della produzione narrativa contemporanea, seppur copiosa e spesso anche premiata dal favore del pubblico e dalle relative vendite, presenta spesso un panorama monotono e poco originale, e finisce così per confondersi in un’indistinta banalità. Le cause di questa situazione sono varie e non possono essere trattate tutte in questo breve saggio. Ovviamente, molti scrittori sono consapevoli di questa situazione e hanno elaborato delle strategie per uscire dalle insidie di questa palude. Qui analizzerò alcuni tra i „casi” letterari attuali più originali, rappresentati da tre scrittori contemporanei italiani, tra cui figurano, oltre allo stesso Vincenzo Consolo, Erri De Luca e Andrea Camilleri. Consolo e De Luca hanno scelto chiaramente la strada dell’espressione. Camilleri, pur proponendo una diegesi molto mimetica, ha scelto il dialetto per avere un surplus espressivo. In ogni modo, l’originalità di questi scrittori, certamente molto diversi tra loro, ha un chiaro denominatore comune nel rapporto privilegiato che essi hanno con il dialetto che è usato con grande consapevolezza artistica. Come fa giustamente notare Consolo, sempre nello stesso libro e concretamente nel saggio La metrica della memoria, letto alla Sorbona il 25 ottobre del 20024, è Dante Alighieri il primo che, nel De vulgari eloquentia, mette in evidenza questo primato del parlato. Certamente, ai tempi di Dante il dualismo tra latino e il cosiddetto volgare era molto più netto, visto che si trattava di due lingue diverse seppur con rapporti di „parentela”. Un certo dualismo è però insito e presente in quasi tutte le lingue, poiché è pressoché inevitabile non trovare grandi differenze lessicali, sintattiche e di registro tra forma parlata e scritta. Queste differenze, che potremmo definire funzionali al tipo di comunicazione, acquistano un valore particolare, quando si tratta di utilizzarle nel genere romanzo, dove, nella finzione, si cerca di veicolare il messaggio artistico non solo con la storia o nella mimesi ma anche con la scelta dello stile e con la combinazione dei registri, nonché in un’infinita serie di possibilità tutte sempre e inevitabilmente cariche di significato. Già Pier Paolo Pasolini in Empirismo eretico negli anni’70, dopo aver annunciato provocatoriamente la nascita dell’italiano come lingua nazionale, aveva battezzato questo fenomeno, ancorché insito in molte altre lingue, la „santissima dualità” dell’italiano. Una dualità che vedeva l’italiano strumentale contrapposto all’italiano letterario. Pasolini faceva notare come il „borghese” usasse una koinè nel parlato e una variante letteraria per scrivere: 4 Ivi, p. 23. 81 Il dialetto nella lingua letteraria in Italia La lingua parlata è dominata dalla pratica, la lingua letteraria dalla tradizione: sia la pratica che la tradizione sono due elementi inautentici applicati alla realtà, non espressi dalla realtà5. Proponeva, quindi, di immaginare l’italiano medio come se fosse una linea e di conseguenza di vedere la letteratura del Novecento come composta da tre linee: M ik oł aj a Ko pe rn ik a quella linea media su cui non ha corso che la letteratura puramente scolastica accademica ecc. (quella che conserva la fondamentale irrealtà dell’italiano come lingua media borghese) […] quella alta, che dà una letteratura, secondo ulteriori graduazioni, di tipo variamente sublime, o iperlinguistica; quella bassa che dà letterature naturalistico-veristico dialettali6. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu Poi l’intellettuale friulano diceva chiaramente che per molti autori „di valore” l’italiano medio era „infrequentabile”7 e, per questo, molti scrittori ne erano „naturalmente centrifugati”. E continuando con l’immagine di queste tre linee, sosteneva che gli autori di valore, come per esempio Carlo Emilio Gadda, erano „quasi costretti” ad intersecare con il loro italiano le tre linee in una direzione che va dall’alto verso il basso e viceversa con una linea „a serpentina”. Questa linea l’ho voluta battezzare „linea Gadda”, riferendomi così ad un modo di scrivere e ad un atteggiamento artistico che, da Gadda in poi, ha fatto scuola. L’esperienza gaddiana, soprattutto per l’uso funzionale del dialetto, sta rivivendo, in autori come Vincenzo Consolo, Erri De Luca e Andrea Camilleri, una seconda stagione di un certo vigore. Naturalmente questa „continuazione” – se si vuole definire così – della tradizione iniziata da Gadda ha avuto una serie di evoluzioni e sviluppi che probabilmente, quando scriveva Pasolini, sarebbero stati inimmaginabili. Tuttavia, è innegabile che alla base di questo tipo di produzione letteraria rimanga ancora oggi la stessa forza centrifuga data dalla problematica „infrequentabilità” dell’italiano medio e la stessa meta da raggiungere, vale a dire, andare oltre quest’infrequentabiltà linguistica e, al contempo, arrivare a quella che Consolo definisce una „plausibilità” del genere romanzo che già con L’olivo e l’olivastro, uscito nel 1994, denunciava aver esaurito la sua carica comunicativa ed essersi isterilito. Non a caso il romanzo si apriva con questo incipit: 5 P.P. Pasolini, Saggi sulla letteratura e sull’arte, a cura di Walter Siti e Silvia De Laude, Mondadori, Milano 1999, p. 1246. 6 Ibidem, p. 1247. 7 Ibidem, p. 1252. 82 Fausto De Michele Ora non può narrare. Quanto preme e travaglia arresta il tempo, il labbro, spinge contro un muro alto, nel cerchio breve, scioglie il lamento, il pianto8. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Il romanzo, del resto, è un genere che specialmente nello scorso secolo ha già dato molto sul piano delle innovazioni stilistiche ed estetiche, tanto che si potrebbe parlare di una sorta di „consunzione” sia nell’uso che negli stili di questo importantissimo genere letterario. Vincenzo Consolo si chiede giustamente quale tipo di romanzo possa oggi continuare ancora a parlare al pubblico senza scadere nella banalità. Cercando una domanda a questa risposta lo scrittore siciliano approda ad un tipo di romanzo sui generis, che si può definire come intriso di una sorta di iperlinguismo poemico. Consolo sfrutta, infatti, le potenzialità del dialetto in maniera iperlinguistica con il risultato di raggiungere un livello altissimo che Pasolini già negli anni’70 definiva di „sublime letterario” tanto da portare lo stile nel campo del poema. Se prendiamo in considerazione invece Andrea Camilleri, soprattutto quello dei gialli del commissario Montalbano, non è difficile riconoscere che anche lo scrittore di Porto Empedocle segue dichiaratamente l’esempio gaddiano, apportando però uno sviluppo tutto suo e proponendo, per la prima volta dai tempi del Verismo siciliano, delle opere totalmente scritte in dialetto, che però sono assolutamente emancipate da tematiche naturalistico-veriste e si alternano tra generi che vanno dal giallo, al romanzo storico in dialetto, fino ad arrivare al romanzo di finzione arricchito da elementi di fantastico che finiscono per creare una sorta di realismo magico. La scelta di Camilleri mi piace però definirla qui „catalana” perché, a mio avviso, propone una forte rivalutazione del dialetto siciliano che viene presentato prepotentemente come lingua con una sua dignità letteraria. Che Consolo e Camilleri siano siciliani non è poi una causalità. La storia letteraria dell’isola ha indubbiamente delle caratteristiche che rappresentano una sorta di predestinazione a sviluppare anche una letteratura contemporanea in dialetto. Tra i tanti bellissimi dialetti italiani, che spesso hanno dignità di vera e propria lingua, il siciliano ha infatti l’onere e l’onore storico di essere stato l’idioma che ha tenuto a battesimo la letteratura italiana, peraltro iniziata alla corte di un imperatore dal sangue misto tedesco e siculo-normanno, che è rimasto famoso per il vezzo di farsi chiamare emiro degli emiri. Quello che quindi impressiona di più, è che lo Stupor Mundi, tra le tante lingue di ben più lunga storia ed alto lignaggio come il greco, il latino, l’arabo e l’ebraico, che padroneggiava perfettamente, per comporre i suoi versi scelse proprio il volgare della corte di Palermo. Il fenomeno vaticinato da Pasolini non è però circoscritto 8 V. Consolo, L’olivo e l’olivastro, Oscar Mondadori, Milano 1994, p. 9. 83 Il dialetto nella lingua letteraria in Italia yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a all’isola maggiore culla di cotanta storia, esso è condiviso con un altro dialetto continentale con forte retaggio letterario e dignità nazionale che è il napoletano. L’autore napoletano che ne fa un uso, per altro parsimonioso e non così abbondante come Camilleri, è Erri De Luca che mi è piaciuto accomunare in questa triade di scrittori, perché, pur scrivendo prevalentemente in italiano, sente la necessità di dare spazio al dialetto. Lo scrittore partenopeo usa il dialetto a sprazzi, seguendo il percorso a serpentina di cui parlava Pasolini, oscillando tra un italiano basso mescolato al napoletano, uno medio e uno alto, fino ad arrivare ad un italiano poetico e sublime. E siccome il De Luca indugia volentieri in tematiche filo-ebraiche e traduce il Pentateuco, da artista quale egli è, ripropone spesso il dialetto ai suoi lettori scivolando anche volentieri nei suoi racconti e romanzi lirici ed ermetici su delle vere e proprie bucce di banana di napoletano fatte di singole parole che sono le uniche per lui capaci di esprimere certe sensazioni o sentimenti, come solo può fare un’atavica lingua madre. Per questo il suo stile si distingue per il forte lirismo narrativo e la rivalutazione del dialetto napoletano che lui definisce „lingua mamma”, prendendo in prestito la definizione di Mame Loschn, che è il modo in cui gli ebrei mitteleuropei definiscono la loro lingua. Questi autori, ognuno a suo modo, rappresentano uno sviluppo di quello che Pier Paolo Pasolini individuava già negli anni’709. Qui di seguito cercherò di spiegare sinteticamente come, Consolo, Camilleri e De Luca, siano la dimostrazione vivente della correttezza del vaticinio del poliedrico artista friulano e facciano abbondante uso dell’opzione data da quello stile che ho qui battezzato „linea Gadda”. © C op VINCENZO CONSOLO E L’IPERLINGUISMO POEMICO La prosa di Vincenzo Consolo si distingue perché presenta una lingua che disarticola la sintassi, mescola assonanze prese in prestito dal dialetto soprattutto siciliano (ma non solo) con l’italiano più alto e sublime, usando spesso espressioni poetiche che portano a definire la sua lingua letteraria come poemica10. Essa è molto ricercata e propone un uso originalissimo del significante con diversi livelli di significato. Questo uso particolare comincia a partire dall’aspetto fonetico, sfrutta palesemente il peso dell’etimologia e, nella consapevolezza dell’etimologia, la forma arcaica o moderna, in un modo così variegato che si può parlare, 9 A questi scrittori è dedicato il mio saggio, ma è evidentemente che non sono solo questi gli unici scrittori interessanti per un’analisi dell’uso del dialetto nel romanzo italiano contemporaneo. 10 Lo stesso Consolo dice della sua prosa: „Nottetempo, casa per casa è ancora una narrazione scandita come un poema”. Vedi: V. Consolo, La metrica della memoria, p. 33. 84 Fausto De Michele non solo di un ipertesto, come fa lo stesso Consolo11, ma sicuramente anche di un’iperlingua. A mo’d’esempio si legga qui l’incipit di Retablo. oł aj a Ko pe rn ik a Rosalia. Rosa e lia. Rosa che ha inebriato, rosa che ha confuso, rosa che ha sventato, rosa che ha ròso, il mio cervello s’è mangiato. Rosa che non è rosa che è datura, gelsomino, bàlico e viola; rosa che è pomelia, magnolia, zàgara e cardenia. […] Lia che m’ha liato la vita come il cedro o la lumia il dente, liana di tormento, catena di bagno sempiterno, libame oppioso, licore affatturato, letale pozione, lilio dell’inferno che credei divino, lima che sordamente mi corrose l’ossa, limaccia che m’invischiò nelle sue spire, lingua che m’attassò come angue che guizza dal pietrame, lioparda imperiosa, lippo dell’alma mia, liquame nero dov’affogai, ahi!, per mia dannazione12. o w ni ct aw yd W by ht ig yr © C op Lena lennicula Lemma navicula Lamula Mámula Lètula Màlia Mah13 N au ko w e U ni w er sy te tu M ik Lo scrittore siciliano usa il dialetto con la consapevolezza di un antropologo, l’esattezza di un filologo e la creatività di un poeta. La frase, il ritmo delle parole e il loro senso, spesso incomprensibile alla prima lettura, sembrano suggerire un uso apotropaico delle parole e delle espressioni che acquistano l’aura misteriosa di formule magiche e delle sonorità da mantra orientale. La comunicazione si riduce ad una sorta di regressione ad una musicalità infantile o primordiale. Quella di Consolo è, insomma, una lingua veramente espressiva che va capita anche nell’identità storica e geografica che di volta in volta con i suoi personaggi propone. Al lettore si chiede costantemente una lettura verticale nella multidimensionalità che possiede ogni parola, perché ogni parola propone un vero e proprio spettro di significati e quindi informazioni e/o messaggi. Proprio per questo motivo Vincenzo Consolo non solo è difficil11 12 13 Ibidem, p. 31. V. Consolo, Retablo, Sellerio, Palermo 1987, p. 15. Idem, Lunaria, Einaudi, Torino 1985, p. 50. 85 Il dialetto nella lingua letteraria in Italia © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a mente traducibile, ma finisce spesso per restare fuori della portata del lettore medio. Consolo, del resto, non si preoccupa tanto della comunicazione con il suo lettore ma cerca piuttosto, come si è già sottolineato, l’espressione, perché non ritiene più „plausibile” un romanzo che racconti „dialogante” e preferisce e propone – prendendo in prestito le parole di un saggio di Èric Auerbach sul Don Chisciotte – un romanzo che trasmetta „monologante” e in „forma poetica” „grandi sentimenti e passioni o anche grandi avvenimenti”14. Vincenzo Consolo gioca con le parole dunque, con il loro suono e la loro etimologia. Egli lavora su due livelli diversi: quello semantico e quello fonetico, lavorando così contemporaneamente su due codici, se non addirittura su tre, se si considera anche la scelta dello stile della diegesi un codice anch’esso che sussiste per quanto stravolto nelle sue strutture sintattiche medie. Si tratta qui di un’operazione che supera l’effetto impressionistico di cui parla Pasolini, quando si riferisce all’uso del dialetto in Gadda e propone sia impressionismo che espressionismo, sia racconto finzionale che metafora del reale o realismo poemico. In Consolo, per esempio, la poesia di Leopardi riusata diventa prosa, ma mantiene la sua carica lirica che viene a portare un’altra aura alla sua prosa come nella già citata favola dialogata Lunaria. In questo modo Consolo propone in sostanza il superamento dell’impasse data dall’infrequentabilità dell’italiano medio, reinventando il genere romanzo in chiave poemica. Lo scrittore siciliano ha, in ogni modo, gioco facile nella sua fuga dall’italiano medio e dal romanzo medio, proprio perché ha a disposizione, il siciliano che presenta diverse stratificazioni linguistiche provenienti da diverse lingue come il greco, il latino, l’arabo, il francese e lo spagnolo. Consolo possiede quindi lo strumento per eccellenza per sfuggire dal pericolo della mediocrità incombente sul genere romanzo, proprio perché è il dialetto, mescolato con l’italiano che contribuisce a creare l’iperlingua di cui lui ha bisogno. Anche Consolo, in questo modo, consapevolmente o inconsapevolmente, segue il vaticinio pasoliniano che prevedeva che ci sarebbero stati letterati, che lui definiva „idilliaci”, il cui italiano espressivo sarebbe stato pressoché privo di destinatari come „il latino cacciato dalle chiese”15. 14 15 Idem, La metrica della memoria, p. 35. P.P. Pasolini, Saggi sulla letteratura e sull’arte, p. 1296. 86 Fausto De Michele CAMILLERI TRA ESPRESSIONISMO MIMETICO E SCELTA „CATALANA” Diversamente da Vincenzo Consolo Andrea Camilleri, come spiega lui stesso in una sorta di postfazione a Il corso delle cose (1998), scrive in dialetto semplicemente perché la narrazione in dialetto „funziona” e riesce meglio a dare l’idea. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Dopo tanti anni passati come regista di teatro, televisione, radio, a contare storie d’altri con parole d’altri, mi venne irresistibile gana di contare una storia mia con parole mie. […] La storia la congegnai abbastanza rapidamente, ma il problema nacque quando misi mano alla penna. Mi feci subito persuaso, dopo qualche tentativo di scrittura, che le parole che adoperavo non mi appartenevano interamente. Me ne servivo questo sì, ma erano le stesse che trovavo pronte per redigere una domanda in carta bollata o un biglietto d’auguri. Quando cercavo una frase o una parola che più si avvicinava a quello che avevo in mente di scrivere immediatamente invece la trovavo nel mio dialetto o meglio nel „parlato” quotidiano di casa mia. Che fare? A parte che tra il parlare e lo scrivere ci corre una gran bella differenza, fu con forte riluttanza che scrissi qualche pagina in un misto di dialetto e lingua. Riluttanza perché non mi pareva cosa che un linguaggio d’uso privato, familiare, potesse avere valenza extra moenia. Prima di stracciarle, lessi ad alta voce quelle pagine ed ebbi una sorta d’illuminazione: funzionavano, le parole scorrevano senza grossi intoppi in un loro alveo naturale. Allora rimisi mano a quelle pagine e le riscrissi in italiano, cercando di riguadagnare quel livello d’espressività prima raggiunto. Non solo non funzionò, ma feci una sconcertante scoperta e cioè che le frasi e le parole da me scelte in sostituzione di quelle dialettali appartenevano a un vocabolario, più che desueto, obsoleto oramai rifiutato non solo dalla lingua di tutti i giorni, ma anche da quella colta, alta. Ero a questo punto, quando tornai a imbattermi nel gaddiano Pasticciaccio: credo, malgrado qualche critico abbia scritto il contrario, di non dover nulla a Gadda, la sua scrittura muove da assai più lontano, ha sottili motivazioni e persegue fini assai più ampi dei miei. Molto devo invece al suo esempio: mi rese libero da dubbi ed esitazioni. E così, a quarantadue anni, il primo aprile (lo feci apposta, è il giorno degli scherzi) del 1967 cominciai a scrivere il mio primo romanzo, questo16. 16 A. Camilleri, Mani avanti, in Il corso delle cose, Sellerio, Palermo 1998, pp. 141 – 142. I corsivi sono miei. 87 Il dialetto nella lingua letteraria in Italia © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Camilleri sostiene che Gadda gli ha fatto da „esempio”, probabilmente anche da precedente illustre che sdoganava l’uso libero del dialetto mescolato all’italiano nella diegesi del romanzo. Certamente è anche vero – come già rilevato prima parlando di Consolo – che, tra i tanti dialetti, il siciliano in particolare ha una lunga tradizione come lingua letteraria che inizia già nel Medioevo con autori del calibro Cielo D’Alcamo, passa per l’abate Meli e continua nel Novecento soprattutto con autori come il verista Alessio Di Giovanni17, ma anche con Verga, Capuana, Pirandello e, tra i più recenti, con il poeta Ignazio Buttitta per arrivare allo stesso Camilleri e, ultimi in ordine di tempo, Giosuè Calaciura ed Emma Dante. Va però qui ricordato che Camilleri non ha mai avuto quella che si potrebbe definire un’alfabetizzazione scolastica per il siciliano, perché il siciliano non si studia nelle scuole come una lingua che possiede una grammatica fatta di norme comuni per un gruppo di parlanti. Il padre del commissario Montalbano ha imparato il dialetto solo in un contesto familiare di comunicazione esclusivamente orale e nella variante detta volgarmente „marinisi”, cioè il dialetto dell’odierna Porto Empedocle, già Marina di Girgenti. Questa variante dialettale appartiene all’arcipelago delle parlate dell’agrigentino che, in questo piccolo capoluogo di provincia con quasi tremila anni di storia, variano spesso nel lessico, struttura e prosodia, addirittura cambiando quartiere e classe sociale. La narrazione di Andrea Camilleri è un piccolo gioiello di uno stile sui generis che ha come precedente e modello la narrazione di Luigi Pirandello. La narrazione costellata da dialoghi, che in Pirandello si usano definire „teatrali”, in Camilleri si posso definire senz’altro „cinematografici”. Alcuni dei romanzi di Camilleri, come per esempio i gialli del commissario Montalbano, se forse non brillano per la profondità dei contenuti, sono però dei capolavori di ritmo performativo. Un ritmo che veicola e facilita la comprensione anche di molte parole sconosciute al lettore non agrigentino e non siciliano. Non è un caso che i personaggi di Camilleri si presentino quasi da soli, parlando, prima ancora di essere descritti ed introdotti dal narratore. Lo scrittore siciliano crea inoltre un ibrido dialettale fatto della sua variante empedoclina mescolata ad un italiano regionale caratterizzato dalle tipiche interferenze del parlante siciliano. Sulla mia scrittura, è vero che il punto di partenza è la parlata piccolo borghese ma è così; se io torno a Porto Empedocle e frequento i superstiti, parliamo proprio in questo modo, cioè a dire misto di siciliano e di italiano. Però c’è una cosa che mi interessa dire: quello che io ho adoperato, e che può sembrare molto ostico ad 17 Alessio Di Giovanni usava esclusivamente il dialetto siciliano per i suoi romanzi. 88 Fausto De Michele alcuni siciliani, è un certo uso di costruzioni e parole che non appartengono al parlare borghese ma appartengono al parlare contadino18. Quanto sia ibrido il siciliano di Camilleri si può forse capire meglio leggendo uno qualsiasi dei romanzi scritti nei primi anni del Novecento dal verista Alessio Di Giovanni che usa una variante di siciliano occidentale anch’essa tipica della provincia di Agrigento. Ecco qui l’incipit di Lu saracinu19, o dei suoi romanzi più interessanti: te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Lu zu Vastianu Tagghialavuri, ogni vota ca, discursu facennu, o all’antu o a la chiazza o nni lu vicinanzu, vinìa ca si parrava di quant’era murritusu e di quant’era tortu ddu diavulu scatinatu di sò figghiu Sarvaturi, si facìa la vucca amara, puvireddu e dicìa tistiannu: – Chi cci pozzu fari?… Mi l’arrobba lu pani ca si mancia, com’è veru Diu!… Ma è tempu persu!… Nascìu mònacu! Nun ci curpa iddu!20 U ni w er sy Si confronti ora questo incipit con quello de Il re di Girgenti. yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e Ora comu ora, i Zosimo se la passavano bona. Ma sidici anni avanti, quanno erano di frisco maritati, Gisuè e Filònia la fame nìvura avevano patito, quella che ti fa agliuttiri macari il fumo di la lampa. Erano figli e niputi di giornatanti essi stessi, braccianti agricoli stascionali che caminavano campagne campagne a la cerca di travaglio a sicondo del tempo dei raccolti e quanno lo trovavano, il travaglio, potevano aviri la fortuna di mangiare per qualche simanata21. © C op La forte contaminazione con l’italiano nel testo di Camilleri è subito evidente senza bisogno di un’analisi dettagliata, perché già nella terminazione di molte parole del siciliano del Di Giovanni troviamo frequentissima la „u”, un’assonanza che rivela una parentela ancora molto stretta con il latino, mentre nel siciliano del padre del commissario Montalbano le parole finiscono, ormai con poche eccezioni, più toscanamente in „o”. Allo stesso modo, colpisce nel titolo del libro di Alessio Di Giovanni l’articolo determinativo siciliano „lu”, mentre nel titolo del libro di Andrea Camilleri campeggia un italianissimo „il”. 18 A. Camilleri, Conclusione, [in:] AA. VV., Il caso Camilleri, Letteratura e storia, a cura di Antonio Buttitta, Sellerio, Palermo 2004, p. 224. 19 Lu Saracinu fu scritto intorno al 1914. 20 A. Di Giovanni, Lu Saracinu, a cura di Pietro Mazzamuto, Palermo, Il Vespro, 1980, p. 65. 21 A. Camilleri, Il re di Girgenti, Sellerio, Palermo 2001, p. 13. 89 Il dialetto nella lingua letteraria in Italia © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Se è evidente che nella scelta del genere poliziesco, Camilleri segue la prestigiosa tradizione che comincia proprio con Carlo Emilio Gadda, è altrettanto vero che a questa, per la scelta del dialetto, si può accoppiare, senza tema di smentita, una certa tradizione cinematografica e televisiva che ha come modelli film di alto livello artistico come La terra trema (1948) di Luchino Visconti, e anche molti film più nazionalpopolari e sketch televisivi di due comici famosi del calibro di Franco Franchi e Ciccio Ingrassia. Due comici che hanno segnato con la loro „sicilitudine”22 l’immaginario collettivo del pubblico italiano23. E, del resto, il commissario Montalbano è un personaggio caratteristico da sceneggiato televisivo, ne rispetta gli stilemi e soddisfa perfettamente le attese del pubblico continentale che da un commissario siciliano si aspetta che parli proprio in quel modo. Il dialetto nei gialli di Montalbano assolve in questo modo egregiamente le sue funzioni mimetiche all’interno del genere giallo-poliziesco, facendo vendere milioni di copie, ed entrando subito in una dialettica forte con il genere film per il quale, evidentemente, non solo per stile, ma anche per curriculum vitae dell’autore, era predestinato. Camilleri, sin dall’inizio, e soprattutto a cominciare con Il re di Girgenti, ha, però, diversificato la sua produzione, creando quelli che lui definisce romanzi storici. Questi romanzi storici, per scelta di temi e di lingua, sono delle vere e proprie operazioni „catalane”, vale a dire tentativi di ridare vita alla dimensione scritta di una lingua che rischia altrimenti di scomparire, proprio perché le sue strutture e norme non essendo studiate, non sono più consapevolmente conosciute dai suoi parlanti. L’apice del melange tra siciliano e italiano, Camilleri lo raggiunge nell’ultima trilogia della metamorfosi che ha terminato con la pubblicazione de Il sonaglio (2009), e comprende Maruzza Musumeci (2007) e Il casellante (2008). In questa trilogia Camilleri si libera del modello poliziesco di gaddiana memoria e propone un romanzo nuovo per il panorama italiano che mi sembra trovi modelli paragonabili solo nella produzione sudamericana del cosiddetto realismo magico, tipica di autori come Gabriel Garcia Marquez24. Le conseguenze delle operazioni artistiche (e linguistiche) che in questi anni sta portando avanti Camilleri, non sono, a mio avviso, ancora prevedibili. Resta come dato di fatto l’incredibile numero di lettori che questo autore riesce a coinvolgere, pur 22 Uso qui volutamente un termine introdotto da Leonardo Sciascia. Questi due comici usavano, però una variante catanese del siciliano che per anni è stato l’unico siciliano al cinema e alla televisione. 24 Vale qui sicuramente la pena di rilevare che Il sonaglio è stato messo in commercio con una fascetta di colore azzurro a firma dello stesso Camilleri che riporta un virgolettato che dice: „Il meglio di me risiede in questa trilogia fantastica”. 23 90 Fausto De Michele usando una lingua lontana dallo standard nazionale. Anche Camilleri in questo modo supera quindi l’impasse data dall’infrequentabilità dell’italiano, usando il dialetto e salvando, a suo modo, il romanzo dal rischio della banalità, con effetti in ogni caso opposti a quelli di Consolo, visto che il suo tipo di narrazione, anche se infarcita di dialetto, arriva ad un numero enorme di lettori. ERRI DE LUCA TRA LIRISMO, STILE BIBLICO E MAME-LOSCHN aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Erri De Luca appartiene di diritto a questa triade di scrittori che si confrontano con il dialetto. È vero che questo scrittore napoletano usa piuttosto un italiano caratterizzato da uno stile ermetico fortemente enfatizzato e una sintassi paratattica a limite del lirismo, cosa che lo porterebbe – tornando al vaticinio pasoliniano – nel gruppo di quegli scrittori che cercano il sublime e lo raggiungono ottenendo il risultato di uscire dalla banalità piccolo-borghese, ma è altrettanto vero che De Luca ha una caratteristica in più, vale a dire quella di tematizzare metalinguisticamente le diversità che esistono tra il napoletano e l’italiano. Il giovane protagonista e narratore di Montedidio così parla dell’italiano, spiegando il suo rapporto e quello di suo padre con la lingua nazionale: © C op yr ig ht by W yd [Mio padre] Parla il dialetto e ha soggezione dell’italiano e della scienza di quelli che hanno studiato. Dice che con l’italiano uno si difende meglio. Io lo conosco perché leggo i libri in biblioteca, ma non lo parlo. Scrivo in italiano perché è zitto e ci posso mettere i fatti del giorno, riposati dal chiasso del napoletano25. Se l’italiano è quindi „una lingua quieta che se ne sta buona dentro i libri”26, il napoletano, invece, è la lingua dei sentimenti, una lingua svelta e furba, una lingua che può dire molto di più di quello che sembra dire a prima vista, perché certe parole in dialetto portano con sé un significato che si è stratificato nei secoli e che non si può più raschiare via. Questo dice Rav Daniel, il ciabattino gobbo di Montedidio ribattezzato Rafaniello dagli abitanti di un quartiere popolare di Napoli: 25 26 E. De Luca, Montedidio, Feltrinelli, Milano 2005, p. 7. Ibidem, p. 12. 91 Il dialetto nella lingua letteraria in Italia Rafaniello sa il napoletano, dice che somiglia alla sua lingua. L’italiano gli sembra una stoffa, un vestito sopra il corpo nudo del dialetto. Dice pure: „L’italiano è una lingua senza saliva, il napoletano invece tiene uno sputo in bocca e fa attaccare bene le parole. Attaccata con lo sputo: per una suola di scarpa non va bene, ma per il dialetto è una buona colla. Anche nella mia lingua si dice la stessa cosa: zigheclèpt mit shpàiecz, incollato con la sputazza”27. yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Questo è anche il motivo per cui lo scrittore partenopeo onora tanto lo Jiddish. La Mame Loschn degli ebrei mitteleuropei, proprio perché, in questa lingua antica lui vede un modello paragonabile al napoletano. Lo Jiddish è, infatti, una lingua altra, rispetto al tedesco, e anche se con questo è imparentata – come anche con il polacco, il russo e l’ebraico – essa è una lingua autonoma con più grandi potenzialità espressive. Inoltre, De Luca sostiene, in un’intervista all’Acadèmie di Nizza nel 2005, che lo Jiddish è per lui l’esempio per antonomasia di una lingua „risorta” e afferma di credere alla resurrezione delle lingue. Lo Jiddish, infatti, è una lingua che ha rischiato di sparire a causa della Shoah assieme ai suoi parlanti. Essa si è, però ripresa come una pianta di vite le cui radici sono molto profonde, tanto da sopravvivere alla pianta stessa. Allo stesso modo, il napoletano parlato oggi – come del resto anche il siciliano di Camilleri – non è più una lingua, ma un dialetto mescolato all’italiano. De Luca auspica una resurrezione per il napoletano, la Mame Loschn dei partenopei. Il paragone tra Gerusalemme e Napoli in Montedidio non è solo nascosto nel titolo, ma diventa tema di una conversazione tra Rafaniello ed il protagonista: © C op Rafaniè, chiedo, non è che a forza si stare a Napoli siete diventato napoletano? No, dice per scherzo, è che i napoletani sono forse una delle dieci tribù perdute di Israele: Come? Vi siete perduti dieci tribù? E quante ve ne restano? „Solo due, una è quella di Giuda che ci dà il nome di giudei, un nome che viene dal verbo ringraziare” Allora voi giudei vi chiamate: grazie? „Questo dice la parola, ma tutti i vivi si dovrebbero chiamare così, con una parola di ringraziamento”28. A De Luca non piace l’etichetta di poeta. Lui ci tiene a dire che fa lo scrittore, lo scrittore di memorie, lo scrittore di fantasmi che rivivono grazie alla sua scrittura e usa per questo una bella metafora, dicendo che la prosa va a piedi e la poesia a cavallo e una „prosa poetica” sarebbe come andare a piedi, pur avendo 27 28 Ibidem, p. 95. E. De Luca, Montedidio, p. 57. 92 Fausto De Michele CONCLUSIONI yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a a disposizione un cavallo, cosa che non avrebbe alcuna logica. Ma nonostante queste sue affermazioni, basta una semplice lettura per vedere subito che la sua prosa è intrisa di un lirismo che sublima pensieri, sensazioni, sentimenti e dolori che vengono assorbiti dal lettore come odori, profumi, quindi non capiti, non analizzati oggettivamente, bensì „respirati”, „gustati” con quelle papille gustative che sono le sinapsi cerebrali. È vero anche che questo giudizio lusinghiero non vale purtroppo per tutta la vasta produzione di questo scrittore poeta, anche perché pure lui, come Camilleri, sembra affetto da un’inarrestabile frenesia a scrivere e a pubblicare, magari anche quando l’opera non ha raggiunto la sua esatta maturazione. Questo fatto innegabile fa apparire alcuni suoi testi ripetitivi e può annoiare il lettore, e rischia di nascondere alcune vere perle della sua produzione. Della Bibbia dice di averla scoperta per caso, in un momento che non aveva altro da leggere e che ha finito per amare tanto questo libro da decidere di studiarne la lingua e tradurlo, perché la Bibbia è il contrario della letteratura. Un libro in cui l’autore si mette accanto al lettore e lo accompagna tra le sue pagine in una storia di rivelazione. Certamente De Luca è uno scrittore impegnato alla stessa stregua di Consolo e Camilleri. Il suo impegno non è però solo nel politico ma anche nell’arte. Non meraviglia quindi che più volte abbia indicato proprio Pier Paolo Pasolini come esempio di intellettuale, che secondo lui, con il suo prendere parte agli eventi interpretandoli, assolve quello che è il vero compito dello scrittore. © C op Seppure con motivazioni diverse, con usi diversi, sia per il tipo, la qualità e la quantità di dialetto impiegato nei loro romanzi e racconti, tutti e tre questi scrittori hanno in comune il fatto di confermare la „profezia eretica” di Pasolini che prevedeva che il dialetto sarebbe tornato forte nella letteratura italiana quasi a sopperire all’impossibilità di creare arte, se non uscendo dagli schemi – sempre sull’orlo di una crisi di Kitsch – del romanzo italiano contemporaneo. Ecco che alcuni scrittori trovano una via di fuga nel lirismo, nell’iperlinguismo e nel dialetto, vale a dire in quella che, prendendo in prestito una metafora di Pasolini, ho definito in questo saggio la linea Gadda. Vincenzo Consolo, da grande artista quale egli è, ne fa un vero e proprio percorso di ricerca e di fuga per salvare il romanzo (o forse il suo romanzo). Andrea Camilleri, sempre incoraggiato dall’esempio di Gadda finisce per approdare su territori simili, e non solo mette il dialetto al servizio del romanzo come l’ingegnere milanese ma fa molto di più: mette il romanzo a servizio del dialetto, riproponendo „catalanamente” – dopo il 93 Il dialetto nella lingua letteraria in Italia M ik oł aj a Ko pe rn ik a grande ma poco conosciuto modello di Alessio Di Giovanni – per la prima volta nella storia del siciliano, interi romanzi in dialetto. Erri De Luca non trova altro modo di esprimersi e lo dice espressamente: „l’italiano è una lingua senza saliva, il napoletano invece è una lingua che tiene lo sputo in bocca e fa attaccare bene le parole”29, e in questo modo raggiunge vette di qualità artistica impensabili per altri autori contemporanei che hanno a disposizione solo la lingua nazionale. Questi tre scrittori contemporanei insomma chiedono costantemente aiuto al dialetto, capace di esprimere di più dell’italiano e finiscono per proporlo in modi diversi: chi come un codice poetico, chi come linguaggio mimetico e chi come una sorta di lingua sacra dei sentimenti ma, in ogni caso, sempre come antidoto infallibile alla banalità congenita dell’italiano medio e sicuro rimedio contro il genere romanzo diventato oggi poco plausibile. w er sy te tu Summary N au ko w e U ni DIALECT IN ITALIAN LANGUAGE. THE CASE OF CONSOLO, DE LUCA E CAMILLERI © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o Vincenzo Consolo, Andrea Camilleri and Erri De Luca are three contemporary Italian writers who employ the dialect as a common way to escape that which Pier Paolo Pasolini used to call the “unfrequentability” of the standard Italian. Consolo uses dialect as a poetic code, Camilleri as mimetic language and De Luca as a kind of a sacred language of feelings. For all three the dialect is, in any case, not only an infallible antidote against the congenital triviality of the standard Italian, but also a sure remedy to confer plausibility to the novel genre. Streszczenie Vincenzo Consolo, Andrea Camilleri i Erri De Luca należą do grona trzech współczesnych włoskich pisarzy, którzy w swoich utworach posługują się dialektem. Consolo używa dialektu jako swoistego poetyckiego kodu, Camilleri traktuje go w kategoriach języka mimetycznego, a De Luca jako rodzaj „świętego języka uczuć”. Wszyscy wyżej wymienieni autorzy odwołują się do dialektu jako niezawodnego antidotum, który jest stosowany przeciwko trywialności standardowego języka włoskiego. 29 Vedi nota 27. © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Dainius Būrė Ko pe rn ik a (Università di Vilnius) U ni w er sy te tu M ik oł aj a „UN LUNGO ERROR IN CIECO LABERINTO”: UN MOTIVO TEMATICO IN PETRARCA E IN ARIOSTO © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e L’obiettivo è di analizzare, nei limiti del presente saggio, le differenze del motivo tematico dell’erranza, ricorrente nel Canzoniere del Petrarca e nell’Orlando Furioso dell’Ariosto. Si presume che tale confronto possa in qualche modo contribuire al discorso molto più ampio sulla questione del petrarchismo ariostesco, illuminando meglio le differenze di sensibilità dei due autori. Il motivo tematico dell’erranza si ritiene pertinente a tale scopo in quanto elemento importante nel modello epistemologico, risalente a S. Agostino, entro il quale, fin quasi all’epoca moderna, l’individuo occidentale concepiva la propria personalità1. Si mira, tuttavia, non tanto a confermare la presenza di tale modello nelle opere letterarie, quanto di individuare i momenti di scarto e di differenza, perché le peculiarità di un’opera d’arte, ovviamente, si misurano partendo dall’arricchimento e dalle deviazioni rispetto ai codici precostituiti. Trattandosi di un argomento molto ricco di implicazioni letterarie, oltre che antropologiche e culturali, il presente saggio, per forza di cose, dovrà accontentarsi limitarsi e essere piuttosto uno schematico abbozzo. Dopo aver stabilito un terreno comune di confronto, dobbiamo partire dalla costatazione, pur ovvia e scontata, che le due opere appartengono a generi letterari diversi. Tale differenza genetica determina in parte anche la diversità stilistica 1 Sul paradigma autobiografico agostiniano cfr. Aron Gurevic, La nascita dell’individuo nell’ Europa medievale, Laterza 1996. 96 Dainius Būrė del Canzoniere e del Furioso: da una parte, il tono alto della lirica, dall’altra, il „tono medio” del poema cavalleresco con la famosa ironia ariostesca. Infatti, prima che l’Ariosto pubblicasse il proprio capolavoro, il romanzo cavalleresco, per le sue origini popolari, era guardato dall’alto dalle élites culturali. Una delle prime testimonianze di tale opinione negativa risale addirittura al Petrarca stesso, a una terzina dei suoi Trionfi (I, iii, 79 – 81), in cui il cantore di Laura elenca alcuni personaggi della cosidetta „materia di Francia”, ritenuta da lui favole vane destinate al volgo ignorante: oł aj a Ko pe rn ik a Ecco quei che le carte empion di sogni, Lancillotto, Tristano e gli erranti, ove convien che il vulgo errante agogni. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik Qui appare, con il senso sia letterale e „tecnico” (i cavalieri „erranti”) sia morale (il vulgo „errante”), anche il tema dell’erranza, significativamente legato al tema dell’amore. Il dispregio del romanzo cavalleresco sarà proprio anche delle generazioni successive degli umanisti che continueranno, fino al primo Cinquecento, a tacciare i romanzi cavallereschi di volgarità e di carattere plebeo. Un genere di composizioni, insomma, da cantarsi in piazza del mercato, tra le grida dei venditori e il muggito dei buoi. Era, tuttavia, una voce a cui l’orecchio dei signori di Ferrara, di Mantova o di Milano si ostinava a restar sordo. Nelle loro biblioteche, infatti, i romanzi di materia bretone e carolingia erano collocati accanto alle opere latine e volgari del Petrarca stesso e a quelle dei classici latini. La cultura comunale, ormai al tramonto, cedeva i lauri a quella cortigiana, caratterizzata dal gusto e dalla capacità di forgiare il proprio presente in una fusione elegante e naturale degli elementi del passato, quelli dell’antichità classica e quelli medioevali e cavallereschi. Così infine la voce dei pochi pedanti si perse nel coro unanime del largo pubblico che nel 1532 salutò con entusiasmo la terza redazione dell’Orlando Furioso come un indiscutibile modello di alta letteratura, e il suo autore come un novello Omero. Può sembrare un paradosso, ma tale successo e la riabilitazione del romanzo cavalleresco si legano, almeno parzialmente, al nome del Petrarca stesso. Prima di tutto, vi è in sottofondo la norma petrarchista del linguaggio poetico, codificata da Pietro Bembo e adottata dall’Ariosto in modo creativo e quasi intuitivo. Poi, vi è anche il livello tematico: i luoghi che trattano dei temi amorosi. Il Petrarca è qui certamente un riferimento d’obbligo, ma è importante soprattutto il modo originale in cui l’Ariosto attualizza e risolve le situazioni petrarchesche. „Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico… 97 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a In effetti, le peculiarità del genere letterario, a cui appartiene il poema ariostesco, permettono di amplificare le metafore e le immagini del Canzoniere, dispiegandole in un episodio narrativo. È chiaro che l’amplificazione di una figura poetica e la sua collocazione in un contesto diverso hanno conseguenze per il significato e per il tenore stilistico del motivo originale. Può sembrare talvolta che l’Ariosto giunga ai limiti di una parodia2. Stabilire se si tratta effettivamente di un’intenzione parodistica o di una citazione poco precisa, ma tuttavia ossequiosa, è una questione tra le più difficili per chi si accinga a studiare il petrarchismo ariostesco. Una questione che come tante altre, non può certo trovare una soluzione definitiva, data anche la sostanziale ambiguità della cultura del tempo, in cui si trova riflesso sia il labirintico spazio cortigiano, sia la propensione ad attualizzare i contenuti tradizionali per mezzo del loro libero adattamento e della loro variazione. Azzerderemo, comunque, una spiegazione attraverso l’analisi del motivo dell’erranza nel suo relazione con il tema dell’amore e le due figure femminili, Laura e Angelica. Passiamo dunque alle caratteristiche del motivo tematico dell’erranza nel Canzoniere del Petrarca. Il termine „errore” („il mio primo giovanile errore”) si incontra fin dal sonetto proemiale che presenta il tema della raccolta. Scritto tra il 1349 e il 1350, dopo la morte di Laura, può essere considerato l’atto di fondazione del Canzoniere e anche una giustificazione di fronte al pubblico, la captatio benevolentiae. L’accento si pone sullo scarto temporale tra il momento presente del proemio e il passato a cui „appartengono” tutti gli altri versi della raccolta (in realtà, la composizione di una gran parte di essi è posteriore al 1350). In tale contesto l’„errore” risulta essere un termine di congiunzione tra le due isotopie del discorso (il momento attuale e il tempo passato) che coesistono nel sonetto proemiale e anche in altri versi del Canzoniere. In altre parole, l’„errore” si fa misura del tempo, oltre a essere un giudizio retrospettivo sulla vita vissuta „quand’era in parte altr’uom da quel ch’i’ sono”. Ma qual è il contenuto semantico dell’„errore” petrarchesco? È evidente che sarebbe troppo semplicistico equipararlo a una condanna univoca delle esperienze passate. Il Petrarca così sarebbe riproiettato nel Medioevo, perdendo tutto quello che fa presentire in lui l’individuo moderno. Dall’altra parte è evidente l’intenzione del Petrarca di presentare al pubblico dei destinatari la propria vita come un modello esemplare, iscritto nell’universale paradigma autobiografico agostiniano. Ipotizziamo perciò che il 2 Cfr. M.C. Cabani, Fra omaggio e parodia. Petrarca e petrarchismo nel „Furioso”, Nistri Lischi, Pisa 1990; S. Jossa, La fantasia e la memoria. Intertestualità ariostesche, Liguori, Napoli 1996. 98 Dainius Būrė er w U ni N au ko w e Quel foco ch’i’ pensai che fosse spento dal freddo tempo et da l’età men fresca, fiamma et martir ne l’anima rinfresca. sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a significato universale e „oggettivo” (nell’ambito della cultura medievale) dell’„errore” nella luce del vissuto personale del poeta in qualche modo si contestualizza, assumendo significati particolari, soggettivi e addirittura ambigui. Il primo segnale che ci fa presentire connotazioni personali dell’„errore” è il fatto che nel sonnetto citato si trova in rima con „core” (1, vv. 2 – 3), il che già di per sé (almeno per noi moderni) potrebbe costituire una sua parziale riabilitazione. L’„errore” come termine di congiunzione tra il piano del presente e quello del passato appare anche nella ballata 55 che ha per tema il ritorno della passione. Vedremo che anche qui il significato dell’erranza risulta alquanto ambiguo. Infatti la connotazione negativa del termine si fa dubbia o almeno si indebolisce perché, paradossalmente, nel contenuto semantico dell’„errore” entra qui un nuovo sema contestuale di segno positivo: la costanza, la forza dell’amore che trascende il tempo. Di conseguenza l’„errore” rivela la natura „eroica” dell’amore che omnia vincit: yr ig ht by W yd aw ni ct w o Non fur mai tutte spente, a quel ch’i’ veggio, ma ricoperte alquanto le faville, et temo no ’l secondo error sia peggio (55, vv. 1 – 6) © C op Non mancano certo esempi dove il significato dell’„errore” sembra meno ricco di implicazioni, come ad esempio: Misero me, che tardo il mio mal seppi; et con quanta faticha oggi mi spetro de l’errore, ov’io stesso m’era involto! (89, vv. 12 – 14) Tuttavia facciamo notare che anche qui l’„errore” è intimamente collegato al mondo interiore del poeta che se ne assume perciò la responsabilità („ov‘io stesso m’era involto”). Un nuovo sema contestuale dell’„errore” deriva qui dal predicato „mi spetro”, stabilendo un nesso semantico con la parola „pietra” (vedi anche 366, v. 111: „Medusa e l’error mio m’han fatto un sasso”). Si tratta, dunque, di una staticità, una chiusura, un indurimento. Oltre agli stretti confini dell’io sem- „Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico… 99 pe Ko aj a oł ik M tu te sy er U ni w sento Amor sì da presso che del suo proprio error l’alma s’appaga in tante parti e sì bella la veggio che se l’error durasse, altro non cheggio. […] Poi quando il vero sgombra quel dolce error, pur lì medesmo assido me, freddo, pietra morta, in pietra viva, in guisa d’uom che pensi e pianga e scriva. (canzone 129, vv. 36 – 39, 50 – 52) rn ik a bra balenare una verità più alta e nobile. Coesistono anche qui i due piani temporali, il passato di stasi e il momento attuale di liberazione. Altrove il significato dell’„errore” è più sfumato, si tratta di un’apparenza fantomatica, di un pensiero che assume una forma quasi palpabile. La realtà interiore del poeta lirico si oggettiva, proiettandosi sul paesaggio naturale: © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e L’esperienza interiore e soggettiva del poeta è qui denotata con un termine sinonimo dell’illusione, ma l’illusione è, tuttavia, „dolce” e il soggetto lirico non vorrebbe liberarsene. L’intensità del vissuto raggiunge qui il proprio apice, ponendosi come realtà parallela al mondo oggettivo. Trattandosi di un fenomeno nuovo e non leggittimato nella cultura tradizionalista, basata su categorie universali, tale realtà altamente personale non poteva che essere designata con un termine di connotazione negativa, come lo è appunto l’„errore”. Del resto, Petrarca è ormai conscio della scissione tra oggettivo e soggettivo che produce in lui una specie di alienazione da sé e dagli altri (cfr. 292, vv. 3 – 4: m’avean sì da me stesso diviso, e fatto singular da l’altra gente”). E si giunge così agli ultimi componimenti del Canzoniere, dove (sonetto 364, vv. 1 – 8) ritorna il significato originario dell’erranza, quello ribadito nel sonetto introduttivo: Tennemi Amor anni ventuno ardendo Lieto nel foco, et nel duol pien di speme Da poi che saliro al cielo Madonna e’l mio cor seco Dieci altri anni piangendo. Omai son stanco et mia vita reprendo di tanto error che di vertute il seme 100 Dainius Būrė ha quasi spento, e le mie parti estreme, alto Dio, a te devotamente rendo. ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Il poeta, sentendosi prossimo alla propria ora fatale, si volta indietro per guardare il proprio „temps perdu” con la compunzione e insieme con la speranza di redenzione. Da notare tuttavia l’ambiguità che deriva dal significato della prima e della seconda quartina che introduce di nuovo una scissione: il cor si trova già da anni con la Madonna, mentre a Dio sono rese „le parti estreme” („il corpo mortale”, ma anche „ciò che rimane”). Finora l’erranza, pur assumendo il contenuto soggettivo e alquanto ambiguo, indicava tuttavia l’allontanamento dalla verità divina, a cui il poeta „agostinianamente” ritorna nei componimenti finali, il già citato sonetto 364 e la canzone alla Vergine. Troviamo però anche un caso in cui l’erranza ha una connotazione che complica e arricchisce lo schema tradizionale. Come si sa, per il Petrarca cristiano la via della verità e della salvazione inizia dallo scavo interiore, dal rivolgersi verso il proprio io. È famosa, in questo senso, la lettera scritta dal monte Ventoso, in cui il poeta racconta come apre per caso il libro di S. Agostino e resta sconvolto dalle parole che gli capitano sotto gli occhi: „Et eunt homines admirari alta montium et ingentes fluctus maris et latissimos lapsus fluminum et occeani ambitum et giros siderum, et reliquunt se ipsos”3. Ora, un’eco di queste parole di S. Agostino si ritrova anche nella canzone 331 del Canzoniere: © C op yr ig Solea dalla fontana di mia vita allontanarme, e cercar terre e mari, non mio voler ma mia stella seguendo; e sempre andai, tal Amor diemmi aita, in quelli esilii quanto è vide amari di memoria e di speme il cor pascendo. Anche qui con immagini affini è presente, dunque, il tema dell’erranza, di un allontanamento dal proprio centro vitale. La realtà variabile del mondo esterno coinvolge l’uomo frantumando e disperdendo il suo essere. Ma questa volta il centro vitale da cui si allontana il poeta nel proprio errare, non è una verità religiosa, ma 3 Cfr. la lettera Ad Dionysium de Burgo Sancti Sepulcri ordinis sancti Augustini, [in:] F. Petrarca, Prose, a cura di Guido Martellotti, Pier Giorgio Ricci, Enrico Carrara, Enrico Bianchi, Riccardo Ricciardi editore, Milano–Napoli 1955, p. 840. „Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico… 101 N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a è Laura! Tuttavia la presenza di Laura nel Canzoniere è quasi sempre una presenza indiretta, mediata dal ricordo, dall’appassionato monologo con se stesso. L’amata oltrepassa perciò il limite circoscritto di un essere mortale per trasformarsi in un segno totalizzante della vita e della ricerca di un senso. Il dilemma che assillava Petrarca nel dialogo De secreto conflictu curarum mearum, le opposte istanze della gloria terrena e della fede cristiana, ad esempio, si trovano riflesse anche nella raffigurazione di Laura. È una figura „vestita” di un alto grado di letterarietà da leggersi in rapporto alla tradizione poetica precedente. Da una parte, laddove si gioca con il suo nome („lauro”, „l’aura”, „l’auro”), nel contesto del mito di Dafne e di Apollo, diventa simbolo della poesia stessa e della gloria poetica. Altrove invece ricorda la donna angelica della tradizione stilnovista, anche se con una significativa differenza. Per gli stilnovisti l’amore era una via al perfezionamento spirituale, all’ascesa a Dio e alla salvazione dell’anima. Il poeta di Laura, invece, pur sublimando la propria amata come un essere divino, non sale egli stesso la scala mistica, ma resta invece sulla terra, combattuto dalla propria natura umana e terrestre. Dalla perdizione è salvato (forse) solo dal contegno riservato di Laura stessa, dalla sua saggezza divina, non soggetta a tentazioni. Il poeta stesso, invece, pur conscio dei propri „errori”, non riesce a trascendere la propria natura (canzone 264): ht by W yd aw ni ct w o ché co la morte a lato cerco del viver mio novo consiglio, e veggio ‘l meglio, et al peggior m’appiglio. © C op yr ig È una variazione dell’ovidiano „video meliora proboque, deteriora sequor”, ma risuona come una confessione profondamente personale. Affiora qui la coscienza amara della sostanziale immutabilità della natura umana, dei propri limiti attraverso cui si insinua un’angoscia esistenziale. Ora, una simile costatazione dei limiti della natura umana c’è anche nell’Ariosto, ma come cambia il tono! È una confessione pervasa da uno spirito laico e giocoso. Le debolezze umane sono un dato di fatto che il poeta accetta con sorriso di una superiore consapevolezza. I comuni mortali e i grandi eroi se ne trovano accomunati e Ariosto mostra di capire le smanie amorose di Orlando: Ma l’escuso io pur troppo, e mi rallegro Nel mio difetto aver compagno tale; Che anch’io sono al mio ben languido ed egro, Sano e gagliardo a seguitare il male. (IX 2) 102 Dainius Būrė © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Si stabiliscono fin da qui le distanze di tono nel trattare il motivo affine dell’erranza nel Petrarca e nell’Ariosto. È una questione di stile o di sensibilità? Sono due aspetti strettamente legati. Al centro della poesia petrarchesca si trova l’esperienza umana dell’amore, ma il vissuto è tuttavia filtrato e liberato da riferimenti diretti e troppo concreti. L’esperienza si presenta così come esemplare, e verrà presa a modello dai poeti dei secoli successivi. La condizione dell’innamorato nel Canzoniere si riassume metaforicamente come il coesistere di opposti inconciliabili. Lo stile sembra l’unica via possibile per dominare in qualche modo le contradizioni, per razionalizzarle nella loro nuda e sublime essenza. Nei propri scritti latini il Petrarca nota che lo stile deve restare alto anche se il tema è relativamente modesto: „Stilum ego ultro absolvam, cuius unicum vitium altitudo est”4. La poesia supera le arti liberali, perché è l’unica che non accetta la mediocrità: „Illud in poetica singulare: quod cum in cunctis artibus mediocritas admittatur, in hac una secus est”5. Lo stile non è tuttavia un fine a sé stesso, è una parte imprescindibile del contenuto, l’armonia tra forma e pensiero, un fenomeno non solo estetico, ma anche di ordine morale. L’eleganza dello stile è la conseguenza dell’eleganza del comportamento, effetto della virtù e dell’autocontrollo (elegantia morum6), per cui si trova in uno stretto rapporto con l’ideologia dell’umanesimo. La poesia del Petrarca, dunque, rivolta allo spazio intimo e all’esperienza personale, apre uno spiraglio alla sua dolente umanità. Non si tratta però di una testimonianza diretta ma di un vissuto depurato di contingenze, ridotto all’essenziale. È l’ideale, caro agli umanisti, di uno spirito superiore ma insieme a ciò, anche l’ideale cristiano, la parabola esemplare di vita, su modello agostiniano: dalla condizione iniziale di errore alla salvazione finale. Così anche lo stile è chiamato a rappresentare questa sensibilità insieme cristiana e umanistica. Che cosa cambia nella concezione dello stile nel secolo dell’Ariosto? Lo stile cortigiano, da Eugenio Battisti definito come uno stile „astratto” che rifugge a concretizzazioni7, avrà ereditato un aspetto esteriore dell’estetica petrarchesca, cioè la lettera senza lo spirito. Ci saranno, tuttavia, letterati, e l’esempio insigne ne è l’Ariosto, che continueranno a sentire l’importanza della questione centrale dell’umanesimo, quella del rapporto tra virtus e fortuna. In altre parole, si tratta della capacità dell’essere umano di opporsi con le proprie abilità intellettuali 4 5 6 Cfr. la lettera a Boccaccio, op.cit., p. 1066. Invective contra medicum, p. 666. Cfr. F. Petrarca, Rerum memorandum libri, a cura di Giuseppe Bilanovich, Firenze 1943, p. 13. 7 E. Battisti, Rinascimento e Barocco, Einaudi, Torino 1960. „Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico… 103 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a e forze morali all’instabilità delle circostanze esteriori e alla componente irrazionale della propria natura. Nell’opera del Machiavelli, del Castiglione, dell’Ariosto, anche se in misura e in modi diversi, l’ideale umanistico scende dal suo piedistallo per misurarsi con il presente storico e affrontare le istanze urgenti del mondo politico e sociale. Da tale confronto il concetto della virtus esce modificato e attualizzato, con forme più flessibili e dinamiche per incarnarsi addirittura nel concetto dell’eleganza. L’eleganza, nelle sue valenze pratiche, ha assunto alcunché di elusivo, deriva dalla coscienza del limite posto dalla natura e si esprime come tenativo di superarlo o dissimularlo. Si tratta di un bilanciare accorto tra l’ideale e il reale, della ricerca di un difficile equilibrio ossia di un’aurea medietas. Questo è uno dei motivi, oltre allo status di un genere lettarario minore, per cui il tono del poema ariostesco è un tono medio, per dirla con Mario Marti8. Il tono eroico si abbassa anche perché diventa più profondo il divario tra l’esperienza intima e quella pubblica. Ricordiamo che nel Canzoniere del Petrarca, accanto ai versi d’amore per Laura, vi sono sonetti e canzoni di tema politico. Questo vuol dire che non c’è contraddizione tra il Petrarca cantore di Laura e il Petrarca vate civile L’esperienza personale è sostanzialmente unita nelle sue espressioni intime e pubbliche. Nell’epoca in cui vive l’Ariosto, invece, tale unità non è più possibile. Si compie definitivamente il divario tra l’essere e l’apparire, tra il privato e il pubblico: „Oh gran contrasto in giovenil pensiero/desir di laude et impeto d’amore”, esclama il poeta del Furioso. L’esperienza intima e personale, cioè il tema dell’amore, si scinde da quella pubblica e politica. Sembrano addirittura incompatibili perché l’amore, a causa del proprio carattere irrazionale, toglie all’individuo la padronanza di sé e contraddice così alla sua vocazione eroica. L’irrazionalità e i limiti della natura umana finiscono per allearsi o addirittura identificarsi con la fortuna, l’antagonista della virtus. Già nel Canzoniere del Petrarca l’Amore e la Fortuna sono apparsi alcune volte come forze alleate che sospingono il poeta verso la perdizione: „Amor mi strugge ’l cor, fortuna il priva/d’ogni conforto” (sonetto 124, vv. 5 – 6); „or a l’estremo famme/e Fortuna et Amor pur come sole” (canzone 207, vv. 44 – 45). L’Amore è causa di illusioni e di smarrimenti spirituali, la Fortuna, invece, di un pellegrinare terrestre di luogo in luogo, senza speranza e senza consolazione. I due significati dell’erranza, quello intimo morale e quello esteriore, si trovano qui uniti. È un motivo che può essere considerato una costante tematica nel 8 1962. M. Marti, Il tono medio del Furioso, [in:] idem, Dal certo al vero, Ed. dell’Ateneo, Roma 104 Dainius Būrė © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Petrarca, nell’Ariosto, nel Tasso. Le differenze della sua interpretazione e del modo in cui è concluso segnano le differenze di sensibilità di questi poeti. Nel Canzoniere del Petrarca, dunque, l’erranza è una figura di natura prevalentemente temporale che condensa dentro di sé il fluire del tempo: dal passato dell’esperienza vissuta al presente dell’esperienza meditata. La riflessione del presente sul passato, dunque, e il riflettersi del passato nel presente, un continuo oscillare tra coinvolgimento e abbaglio, da una parte, e il distacco e il pentimento, dall’altra. Il succedersi di questi momenti trasmette il senso dello scorrere della vita, in cui non tutto dipende dalla volontà razionale, dalla virtus, e molti sono i territori incogniti che possono pregiudicarne la coerenza. La dignità umana si riscatta con la riflessione e con la coscienza nelle quali il tempo si riassume, le illusioni cadono e l’io può rivolgersi a indagare se stesso. Il tempo, che sembra aver perduto la propria trascendenza, è dunque la dimensione principale dell’essere umano sia per il Petraca umanista sia per il Petrarca lirico: per l’umanista incarna la storia dell’umanità allontanatasi dal proprio ideale, cioè dall’antichità classica; per il poeta, invece, è la sua storia personale e spirituale. È la memoria che rivisita i momenti del passato in uno struggente confronto con il presente, nel quale il mondo soggettivo dei sogni e delle speranze scopre la propria inquietante alienazione dalla realtà. Anche il locus amoenus non è uno sfondo decorativo ma un luogo della memoria, nel quale gli elementi del paesaggio – albero, pietra, erba, sorgente d’acqua – sono rivestiti di una patina temporale, hanno una capacità evocatoria. Ora vediamo le peculiarità del motivo dell’erranza nell’Orlando Furioso. Si tratta di un motivo fondamentale, dispiegato a diversi livelli del poema, di un elemento che è essenziale dal punto di vista sia strutturale sia della trama. L’immagine metaforica del sonetto 224 del Canzoniere – „un lungo error in cieco laberinto” – nel Furioso, possiamo dire, è tradotta e ripetuta in diversi episodi narrativi, nelle varie inchieste dei personaggi del poema, che „errano” appunto di luogo in luogo spinti dai desideri e dalle passioni. In tal modo quella che nel Petrarca era la figura del tempo, l’immagine metaforica della vita, si trova qui proiettata nello spazio, perciò in primo piano emerge il senso letterale e scenografico. Quello morale non è certamente annullato, ma è presente sotto questa superficie elegante e disinvolta. Come se, per dirla con Castiglione, l’autore volesse evitare un moralismo affettato con la sprezzatura che nasconde lo sforzo e dissimula l’intento. I personaggi del poema, dunque, sono indotti all’errore dall’amore e da una varietà di desideri, ma è un tipo di errore che fa vagare attraverso i vasti spazi del poema: boschi, paesi, castelli. Arrivano in luoghi favolosi e simbolici, come il palazzo incantato di Atlante o l’isola edenica di Alcina. La „Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico… 105 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a dimensione temporale per questo è poco percettibile nell’area semantica dell’erranza ariostesca. I diversi momenti di esperienza, più che nel tempo, si dispongono con disinvoltura nello spazio, nelle infinite svolte del „laberinto”. Un’affine forma spaziale e „labirintica” assume nel linguaggio del poema anche la tradizione letteraria precedente: l’Ariosto, a differenza, ad esempio, di Poliziano, non si preoccupa della purezza filologica degli elementi e della loro dimensione storica. Gli elementi della tradizione cessano di essere tasselli collegati dai legami storici e da varie geneologie. Vengono fusi in una voce unica, adoperati con un significato e un fine diverso da quello originario9, per dirla altrimenti, vengono proiettati sul piano del presente e attualizzati. Si tratta di un fenomeno di entità più vasta, caratteristico di tutta la cultura cortigiana in Italia all’inizio del Cinquecento. Per dirla con Giancarlo Mazzacurati10, è una specie di „apologia del presente” a scapito della continuità storica e delle geneologie filologiche. Insieme alla crisi della coscienza storica potrebbe essere uno dei motivi che cambiarono il significato morale del motivo dell’erranza, mettendo piuttosto l’accento sul suo significato letterale, l’errare nello spazio in cerca di avventure. Il motivo dell’erranza nel poema ariostesco è dunque la conseguenza delle passioni umane considerate in una prospettiva laica e distaccata. Ne è la prova lampante il fatto che lo stesso culmine drammatico dell’erranza, l’offuscamento dell’inteletto di Orlando, si trova ironicamente iperbolizzato. Tale iperbolizzazione ironica non è altro che il rovescio della massima serietà, dell’eccessivo coinvolgimento con cui l’eroe epico Orlando vive la propria passione. È un cavaliere tutto azione, leale ma privo di autoriflessione e acritico. Perciò, come conviene appunto a un eroe epico, ignora i limiti umani della passione e tende a sublimarla verso le sfere angeliche. Non è, dunque, un caso che Angelica si chiami proprio Angelica. Il personaggio, è vero, è stato inventato da Boiardo, Ariosto però porta il simbolismo del nome alle ultime conseguenze, alla sua demistificazione. Se, come il nome Laura, il nome Angelica è un senhal, un emblema, a considerarlo più attentamente, il suo „simbolismo” scopre notevoli differenze. Esprime il punto di vista non tanto dell’autore quanto piuttosto di un unico personaggio, cioè di Orlando. Nonostante l’ambiguità del nome, il personaggio di 9 All’interno del linguaggio del poema, ciascun elemento dell tradizione ha un determinato ruolo. Il fondamento e la misura del classicismo, ad esempio, è Petrarca. Si rocorre a Dante laddove si ha bisogno di un’espressività maggiore, a Boiardo, per far risaltare le novità, mentre il Poliziano è un modello da emulare per quanto riguarda la fusione dei diversi elementi letterari (vedi S. Jossa, op.cit.). 10 G. Mazzacurati, Il rinascimento dei moderni. La crisi culturale del XVI secolo e la negazione delle origini, Il Mulino, Bologna 1985. 106 Dainius Būrė © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Angelica resta comunque simbolico, personificando i moventi profondi dell’erranza, il carattere infinito ed effimero del desiderio. Anche Orlando potrebbe aver detto di Angelica le parole che Petrarca dice di Laura: „Costei per fermo nacue in paradiso!” (canzone 126). Trovatosi però di fronte al fatto innegabile dell’infedeltà e del tradimento di Angelica, Orlando è costretto a fare i conti con la realtà umana e terrena dell’amore, con la natura comune e umana della sua donna. È uno sconvolgimento molto violento che sfocia nella pazzia, ma l’autore tiene a precisare che si tratta di un’esperienza comune a tutti gli innamorati. La differenza sta solo nella misura, un eroe epico, come gli si conviene, deve dare manifestazioni di pazzia sublime, mentre gli altri, incluso il poeta stesso, sono affetti da una follia, per così dire, più ragionevole e più misurata. L’autore, ad esempio, confessa di non dover andare sulla luna per ritrovare il proprio intelletto, perché spera di riaverlo nello stesso modo in cui lo perse: baciando la propria amata (XXXV, 2). La pazzia del paladino, dunque, è un’interpretazione letterale e estrema della metafora petrarchesca della perdita di sé, dell’alienazione prodotta dalla sofferenza amorosa. Nel sonetto 292, ad esempio, Petrarca riconosce che la beltà di Laura lo estrania da sé e da altre persone, lo stigmatizza come un essere diverso: „m’avean sì da me stesso diviso / e fatto singular da l’altra gente”. Orlando, invece, perde se stesso quando errando in cerca della sua donna giunge nei luoghi dove Angelica aveva incontrato e amato Medoro. Questo luogo sarebbe un tipico locus amoenus, un luogo che in Petrarca era uno spazio di solitudine e di ricordo, cosparso di segni che parlano alla memoria. Per Orlando invece è uno spazio di ricordi altrui, cioè di Medoro e di Angelica, leggibili direttamente nelle incisioni lasciate dagli amanti sugli alberi e nella grotta. Le scritte sono in arabo, nella lingua che il paladino ha la sfortuna di conoscere, e perciò: „Quante lettere son, tanti son chiodi,/ coi quali Amor il cor gli punge e fiede” (XXIII 103). L’eroe epico, dunque, capita in un luogo che appartiene alla tradizione della lirica amorosa, e ci smarrisce l’intelletto. E ci giunge per puro caso, errando. Come si innesca questa erranza fatale del cavaliere? Troviamo che un ruolo importante spetta qui alla figura retorica dell’anadiplosi, cioè il ripetersi dello stesso motivo. Si tratta della perdita delle briglie, dette anche freno o morso che è mezzo per guidare un cavallo, ma può assumere anche un significato allegorico. Con questo motivo ripetuto più volte l’episodio inizia e termina. Durante il duello di Orlando con Mandricardo, Orlando, infatti, stacca casualmente le briglie al cavallo del suo avversario. Il cavallo trovatosi senza freno (XXIII 86: „briglia”; XXIII 88: „freno”) imbizzarrisce e porta Mandricardo in giro per le foreste per imbattersi in Gabrina, una vecchia che va pure a cavallo. Madricardo si appropria della bri- „Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico… 107 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a glia del cavallo di Gabrina (XXIII 94: „briglia”, „morso”). Frattanto Orlando, seguendo le traccie del cavallo (guardate il caso!) imbizzarrito arriva nel boschetto per lui funesto degli amori di Angelica e di Medoro. È questo, come abbiamo detto, uno spazio letterario, quello della tradizione lirica. Orlando, dunque, ci scopre le traccie del tradimento di Angelica. Il motivo della perdita delle briglie subirà ora un cambiamento metaforico e assumerà il significato che ha in alcuni sonetti del Petrarca. La perdita del freno nel Canzoniere, infatti, era la metafora della perdita delle facoltà razionali. Ciò succede appunto anche a Orlando che fallisce nei tentativi di ingannare se stesso e, scosso dal tradimento di Angelica, „allarga il freno” („Poi ch’allargare il freno al dolor puote”, XXIII 122). Vediamo dunque come nell’episodio citato il senso letterale e quello metaforico della „perdita del freno” si giustappongono. Il senso metaforico e letterario del motivo, che risulta trionfante alla fine, ha tuttavia come risultato una pazzia vera e non una perdita di sé metaforica di cui parla il Petrarca. Vediamo così che la pazzia di Orlando è collocata in un contesto di intepretazione letterale dei motivi petrarcheschi, quelli dell’erranza con la conseguente perdita del freno. Il racconto della sua guarigione, invece, ha una sfumatura latina: Solvite me, dice Orlando. Questo inserto latino che testimonia la sua guarigione, è tratto dalla 6 egloga di Virgilio, (verso 24) e può essere considerato una specie di segnale del ritorno a una più bilanciata sensibilità „latina”. Come si sa, nel Canzoniere l’amore per Laura viene a coincidere con l’intero arco della vita del poeta, riassume la sua esperienza reale e ideale, culminando nella preghiera finale alla Vergine. Anche Orlando dell’Ariosto è totalmente dominato dall’amore per Angelica ma si tratta qui di un eroe letterario di discendenza epica, che non vive nella dimensione del proprio tempo interiore, ma si trova immerso nell’azione. Perciò la sua esperienza è fatta da singoli momenti disparati che si proiettano tutti sul piano del presente. È nel labirinto ma non se ne rende conto. È inserito bene nel mondo ma si scopre poi di essere ingannato dalle apparenze. Un esperimento veramente ironico e istruttivo, da parte di Ariosto, quello di calare un eroe poco autoriflessivo in questo labirinto. Il mondo labirintico, infatti, rappresenta figuralmente uno dei problemi centrali dell’epoca: il rapporto tra l’essere e l’apparire, considerato anche dal Machiavelli e dal Castiglione. Dunque, la perdita di sé acquista il significato letterale, diventa pazzia, mentre Angelica, un essere che sembrava irrangiugibile e superiore, assume anch’essa una dimensione terrena, soccombe alla fine alla forza irrazionale dell’amore, diventando amante di un semplice fante Medoro. Tali peripezie di Angelica e di Orlando segnano una notevole deviazione dal concetto petrarchesco e petrarchista di amore. Non è che l’amore venisse di per sé 108 Dainius Būrė © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a svalutato. È che viene calato, come pure la stessa virtus umanistica, nella realtà fenomenica, caratterizzata dalla mutevolezza dei destini e dei sentimenti. Per non soccombere al labirinto e alla pazzia come Orlando, uno deve essere cosciente dei propri limiti e accettarli come una dimensione autenticamente umana, deve condire l’amore con i sali dell’autoironia. È un concetto dell’amore, se vogliamo, più sobrio e più terreno, ma anche più realistico e più maturo. Come quello dell’Ariosto stesso per la sua Alessandra Benucci. E poi, su tutte le storie d’amore del Furioso trionferà quella di Bradamante e Ruggero, che ha la propria dignitas nella vocazione dinastica, attuale nell’ambito della nuova ideologia del principato. L’obiettivo dell’Ariosto, dunque, non è una parodia gratuita del Petrarca, ma riflette piuttosto una stagione dell’umanesimo diversa da quella del Petrarca, ormai provata da qualche secolo di storia e dai recenti sconvolgimenti che mettono a dura prova le varie idealità. Se il tono concorda poco con quello del Petrarca lirico, non contraddice, tuttavia, al Petrarca umanista. Si tratta, alla fine, di uno „sperimento”: l’ideale umanistico della misura e dell’equilibrio spirituale passa dalla sfera di modelli ideali a quella dei comportamenti concreti. Deve essere collaudato come un modo per affrontare la realtà storica e fenomenica. Ed è inevitabile che quest’ultima vi apporti le proprie correttive con esiti talvolta ironici, da „tono medio”. Si tratta, tuttavia, di una negazione nel nome di un’affermazione più profonda, di un’idealità più vera. Uno sperimento, in fondo, non dissimile da quello del Principe di Machiavelli, in cui la figura tradizionale del principe, proprio perché calata nella realtà storica, risulta pure una „ironizzazione” o una deformazione rispetto al principe ideale dei trattati precedenti. E alla fine concludiamo così: se Petrarca, con le parole già citate del Triumphus Cupidinis, apostrofa i lettori delle storie di Tristano e di Lancelotto, Ariosto va oltre. Grazie ai temi che continuano ad allettare il pubblico del te mpo, riesce a coinvolgere i lettori, cercando di divertirli, sì, ma anche di farli più coscienti e più riflessivi nella ricerca della difficile armonia tra il reale e l’ideale. Summary „UN LUNGO ERROR IN CIECO LABERINTO”: THE MOTIF OF ERRANCY IN PETRARCH AND ARIOSTO The essay is dealing with one of the recurrent motifs of Canzoniere and Orlando furioso, that of errancy (erranza), which is considered in light of the Augustinian paradigm of autobiography. For Petrarch it is related to memory, being an expression of the anxiety and of the inexorable flow of time: the motif, therefore, develops on temporal plane as „Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico… 109 oł aj a Ko pe rn ik a a metaphor of poet’s life and his existential condition. In Orlando furioso instead, even if retaining a symbolic meaning, the errancy is resemantized and assumes predominantly a spatial dimension: the personages, indeed, are induced by their desires, hopes and illusions to wander through the spaces of the world represented. Finally, the thematic motif of errancy also becomes a founding principle of structural peculiarities of the poem itself, the “spatiality” of its narrative structures. The diversity between the two authors is explicable, of course, also with genre differences, for instance, the tendency of the romantic epics to develop a lyric image or a metaphor into a narrative episode. The conclusion is that the different connotations of errancy motif in Orlando furioso help to understand and to highlight the diversity of the ethos of Petrarch and Ariosto, due also to the fact that they represent two different phases of humanist culture. tu M ik Streszczenie © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te Niniejszy esej dotyczy jednego z najważniejszych tematów, który pojawia się w Canzoniere Petrarki i Orlando furioso Ariosta, a mianowicie motywu „błądzenia”; jest on ukazany w świetle Augustyniańskiego paradygmatu autobiografii. U Petrarki „szukanie właściwej drogi” wydaje się związane z pamięcią i stanowi określony sposób na wyrażenie niepokoju oraz podkreśla wyjątkowy i nieprzemijalny charakteru czasu, który ciągle płynie; czas staje się tutaj metaforą życia poety oraz wyznacznikiem jego egzystencjalnego istnienia. Natomiast w Orlando furioso Ariosta owo „błądzenie” ma raczej wymiar przestrzenny. Bohaterowie są pełni nadziei, pragnień i marzeń, przemierzają w sensie fizycznym meandry świata przestawionego. © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Salvatore Ferlita Ko pe rn ik a (Università Kore di Enna) U ni w er sy te tu M ik oł aj a SE LA LINGUA VA SULLA LUNA. SCIENZA E LETTERATURA, DA GALILEO A CALVINO © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e „Occorrerà dunque rinunciare al »mondo della Luna« inteso come simbolo di fantasie vane, come non-luogo, eppure è divertente ricordare come, solo venti anni addietro, si parlasse dell’»altra faccia della Luna« come di un esempio tipico di realtà inaccessibile, inosservabile per la sua essenza”. Così scriveva Primo Levi in un pezzo pubblicato nell’imminenza del primo sbarco umano sulla luna, effettuato il 21 luglio 19691. Trascorsi quarant’anni da quella fatidica data, per non fare a meno del „mondo della Luna”, occorrerà dimettere la tuta spaziale di Armstrong per tornare a vestire i panni di Astolfo. E anche se, come chiosava sempre Levi, „questo nostro non è tempo di poesia: non la sappiamo più creare, non la sappiamo distillare dai favolosi eventi che si svolgono al di sopra del nostro capo”2, proverò lo stesso a circondarmi del meraviglioso, ad avvalermi di oggetti fatati, libri magici, metamorfosi e cavalli alati con la leggerezza di una farfalla, quale novello esploratore lunare. Per varcare la sfera del fuoco e „indi” raggiungere il „regno de la luna” e veder, come accade nel canto trentesimo quarti dell’Orlando furioso, „per la più parte esser quel loco come un acciar che non ha macchia alcuna”. Laddove si estendono „ample e solitarie selve” e si raduna „ciò che si perde” in terra: i „vani disegni che non han mai loco… i vani desideri…” e la ragione smarrita 1 2 Primo Levi, L’altrui mestiere, Einaudi, Torino 2006, p. 123. Ibidem, p. 124. 112 Salvatore Ferlita © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a dal folle Orlando (ossia il recipiente che conteneva il suo senno). E se si prova a guardar da lassù le cose della terra, ci si mette in mezzo una immensa distanza. Il mondo che sta sotto è come se si assottigliasse d’un tratto, diventando il regno della follia: „Sol la pazzia (sulla luna s’intende) non v’è poca né assai, che sta qua giù, né se ne parte mai”. Sulla terra, che nell’episodio di Astolfo sembra quasi una bolla di sapone, tutto ciò che l’uomo vi compie è insano gesto. „A quella distanza favolosa – ha scritto Attilio Momigliano – la terra si fa lieve e vacua, il significato e il segreto della vita inafferrabili”3. In poche parole, lassù è la „terra che è diventata il mondo della luna”, e di converso il „pallido astro che illumina le nostre notti di illusi, è lo specchio nel quale si riflettono le nostre vanità”. Da Ariosto in poi, col senno d’Orlando che il paladino ha perso a causa dell’amore non corrisposto per la sua amata, questo affascinante astro, questa „luna allusiva” come l’ha definita Ungaretti, diventa nell’immaginario collettivo, in particolar modo in quello di tanti poeti, l’emblema dell’amore romantico, il garante dei sentimenti e dei sospiri degli innamorati, come del resto dimostra un madrigale in rima di Torquato Tasso, che fornisce l’immagine idilliaca di una limpida notte, tutta sentimenti amorosi diafani e evanescenti, di cui la luna, nel suo incorporeo, imprendibile candore, è la magnificazione: „Tacciono i boschi e i fiumi, / e ’l mar senz’onda giace, / ne le spelonche i venti han tregua e pace, / e ne la notte bruna / alto silenzio fa la bianca luna; / e noi tegnamo ascose le dolcezze amorose. / Amor non parli o spiri, / sien muti i baci e muti i miei sospiri”4. Ma in questa sorta di consegna del testimone (quella che i latini chiamavano traditio lampadis), in questo avvicendamento poetico, si registra qualcosa di irreparabile e forse epocale: dal gusto del fantastico, del ghiribizzo capriccioso, dallo svariare dei sogni e il mutar rapido delle situazioni, dalla viva elasticità del ritmo, dal suo sorprendente equilibrio armonico, dal rigore del „fantasma poetico”, si passa alla scarsezza della fantasia e alla monotonia lenta dell’immagine e del verso. Ecco perché Galileo Galilei, il più grande scrittore italiano come ebbe a definirlo provocatoriamente Italo Calvino, per anni s’è compiaciuto di esercitare sull’Orlando furioso il bulino della sua raffinatezza linguistica e stilistica, con chiose illuminanti, e a chi ben osserva, queste non fanno altro che mirare a un solo scopo: a rendere più precisa e conveniente la parola, l’immagine più evidente per l’intuizione, a eliminare gli ornamenti fittizi o le scorie di maniera, a ricercare 3 4 A. Momigliano, Saggio sull’Orlando furioso, Laterza, Bari 1946, p. 36. T. Tasso, Aminta e Rime, I classici Rizzoli, Milano 1963, p. 511. 113 Se la lingua va sulla luna… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a sempre e a ogni costo una perfetta armonia. Ecco perché egli ha in odio la Gerusalemme liberata, per lo squilibrio e la sbavatura dei pezzi di bravura, per disarmonia della composizione. Non è dunque solo questione di predilezione, di gusti letterari: Galileo si fa le ossa di scrittore, „il più grande d’ogni secolo” per citare ancora Calvino, sulle pagine di Ariosto. Cosa che non passò inosservata all’occhio attento dell’autore del Barone rampante: „Galileo usa il linguaggio non come uno strumento neutro ma con una coscienza letteraria, con una continua partecipazione espressiva, immaginativa, addirittura lirica. Leggendo Galileo – continua Calvino – mi piace cercare i passaggi in cui parla della luna”5. E sono i passi scelti da Leopardi e inseriti nella sua Crestomazia della prosa italiana: basterebbe soffermarsi sulla selezione effettuata dal poeta di Recanati per comprendere quanto la lingua leopardiana – soprattutto del Leopardi poeta – debba a Galileo. Ma incalza ancora Calvino: „È la prima volta che la Luna diventa per gli uomini un oggetto reale, che viene descritta minutamente come cosa tangibile, eppure appena la Luna compare, nel linguaggio di Galileo si sente una specie di rarefazione, di levitazione: ci s’innalza in una incantata sospensione. Non per niente Galileo ammirò e postillò quel poeta cosmico e lunare che fu Ariosto”6. Diamo la parola al Galileo del Sidereus Nuncius: „Bellissima cosa e mirabilmente piacevole, vedere il corpo della Luna, lontano da noi quasi sessanta raggi terrestri, così da vicino come distasse solo due di queste dimensioni… e quindi con la certezza della sensata esperienza chiunque può comprendere che la Luna non è ricoperta da una superficie liscia e levigata, ma scabra e ineguale, e proprio come la faccia della Terra, piena di grandi sporgenze, profonde cavità e anfratti”. Dall’opera di Galileo, la luna si affaccia per la prima volta perché scovata dal cannocchiale e diventa per eccellenza „l’astro parlante”7. Ne viene fuori uno stile tutto vita, vario, ricco di contrasti, di sfumature, di toni. Basti questo altro esempio, a proposito della luce lunare: „E perché voi medesimo avete già confessato di aver veduto la Luna di giorno tra nugolette biancheggianti e similissima, quanto all’aspetto, ad una di esse, già primamente venite a confessare che quelle nugolette, che pur son materie elementari, son atte a ricever l’illuminazione quanto La Luna ed ancor di più, se voi vi ridurrete in fantasia d’aver vedute talvolta alcune nugole grandissime e candidissime come la neve; e non si può dubitare che se una tale si potesse 5 6 7 Italo Calvino, Saggi, Meridiani Mondadori, Milano 1995, I tomo, p. 233. Ibidem. A questo proposito, si veda P. Greco, L’astro narrante, Springer, Milano 2009. 114 Salvatore Ferlita © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a conservar così luminosa nella più profonda notte, ella illuminerebbe i luoghi circonvicini più che cento lune”. Aveva proprio ragione Antonio Banfi: qui, il discorso si piega, si muove, s’articola in un continuo passaggio dalla vivezza intuitiva alla precisione dimostrativa. Si tratta davvero di una lingua intuitiva, agile, complessa, fantasiosa, ardita. Lo disse da par suo ancora Antonio Banfi: „Ho già detto che nell’animo di Galileo s’accordano lo spirito barocco del fantasioso e lo spirito classico della concinnitas. Ma qui nel linguaggio scientifico l’uno trapassa nell’altro naturalmente proprio come nella scienza reciprocamente interferiscono intuizione e ragione. E fantasia barocca e architettura classica sono sempre ugualmente lucide di chiarezza, vivide di impressione”8. Ma prima di Banfi, già Leopardi nello Zibaldone, come ricorda Calvino, ammirava la prosa di Galileo per la „precisione e l’eleganza congiunte”. E sempre nello Zibaldone si legge, a un certo punto: „Non disaggravedole e nel tempo stesso decorosa sprezzatura del suo stile”9. Per Leopardi, Galileo è un chiodo fisso: come si evince dalla lettera scritta il 27 dicembre 1826 a Recanati indirizzata a Milano all’editore Antonio Filippo Stella: „La nostra antologia si avanza rapidamente, quanto permette la gran moltiplicità delle letture che vi si richieggiono. Tra le altre cose, vi saranno i luoghi del Galileo, che senza essere né fisici, né matematici, contengono dei pensieri filosofici e belli, estratti da me con diligenza da tutte le sue opere. Essi soli farebbero un librettino molto importante. Sarebbero letti con piacere da tutti”10. E la centralità di Galileo per Leopardi, il suo fare da modello, lo si può pure misurare in un’operetta morale, Il Parini ovvero della gloria, dove si legge a un certo punto: „Galileo sarebbe potuto essere, in quanto d’innata disposizione del suo ingegno, sommo poeta”11. E poco più avanti: „Chi legge ora più le opere di Galileo? Ma certo elle furono al suo tempo mirabilissime: né forse migliori, né più degne di un intelletto sommo, né piene di maggiori trovati e di concetti più nobili si potevano allora scrivere in quelle materie”12. Ma non c’è solo, come del resto è già noto, il modello di Galileo nell’imo della prosa e dell’immaginario leopardiani. Non poteva di certo mancare, in uno dei sommi nostri poeti lunari, un accenno ad Ariosto, che si può recuperare dal Dialogo della terra e della luna. Laddove, in questo faccia a faccia tra il mondo e il 8 9 10 11 12 A. Banfi, Galileo Galilei, Il Saggiatore, Milano 1961, p. 265. Ibidem, p. 266. G. Leopardi, Opere, I claccisi Rizzoli, Milano 1965 (terza edizione), III tomo, p. 590. Idem, op.cit., II tomo, p. 467. Ibidem. 115 Se la lingua va sulla luna… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a suo satellite, a un certo momento la luna esclama: „Tu ritorni agli uomini, e, con tutto che la pazzia, come affermi, non si parte da’ tuoi confini, vuoi farmi impazzire a ogni modo, e levare il giudizio a me, cercando quelli di coloro”13. Con due numi tutelari di tal fatta, Leopardi non poteva che fare della luna materia della sua ispirazione poetica (non si dimentichi che il recanatese aveva compilato pure una Storia dell’Astronomia all’età di quindici anni). E ne spiega il motivo vero Yves Bonnefoy nella raccolta di saggi La civiltà delle immagini. Pittori e poeti d’Italia: „Osserviamo – si legge – tuttavia, il modo curioso in cui tale discorso (ossia il nichilismo assoluto di Leopardi) sceglie nel mondo esterno ciò che gli servirà a livello di simboli. Il più importante di questi simboli è sicuramente la Luna, evocata sin dal primo verso, e neppure questo può stupirci, poiché, dal momento in cui Galileo lo avvicinò all’umanità nel suo nuovo cannocchiale, l’antico astro delle notti è divenuto la più eloquente epifania della materia, un suolo nudo, un semplice »blocco« di terra gelata, il prodotto di un »disastro oscuro«, quando invece, sino ad allora, la luna era sempre stata considerata una delle prove più sicure dell’ordine cosmico”14. E poco dopo, così il poeta e studioso francese continua: „Ma non è certo privo di vita e calore che Leopardi immagina il simbolo atto a significargli il suo nulla e a manifestargli chiaramente l’abbandono da parte della divinità”15. „Silenziosa luna” scrive il recanatese, ma che presto diviene „vergine luna”, „candida luna”. Tale „eterna peregrina”, che il poeta definisce „solinga e pensosa” come lui, è probabilmente lo specchio del „nulla umano nel cielo”16, per dirla ancora con Bonnefoy. Suscita, la Luna, emozioni legate soprattutto alla malinconia e alla consapevolezza dell’impotenza dinnanzi al destino. Anche se, in quanto „unica luce della notte” ed „eterna consolatrice dell’uomo”, „sora luna” l’aveva battezzata Francesco d’Assisi, appare come possibile confidente e amica al giovane Leopardi nella lirica a lei dedicata, Alla luna (1819). Per il poeta maturo del Canto notturno (1829 – 1830) è invece la luna un mondo lontano, impassibile, depositario di una saggezza totale ma assolutamente incomunicabile. Ora, va detto che questa linea Ariosto–Galileo–Leopardi, da Calvino individuata e significativamente definita come „una delle più importanti linee di forza della nostra letteratura” trova un suo compimento, un vero e proprio punto di approdo nello stesso Calvino (scovando invece una sorta di ironico e parodico 13 Ibidem, p. 680. Y. Bonnefoy, La civiltà delle immagini. Pittori e poeti d’Italia, Donzelli editore, Roma 2005, p. 191. 15 Ibidem. 16 Ibidem, p. 192. 14 116 Salvatore Ferlita © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a rovesciamento nelle pagine di uno degli scrittori lunari per eccellenza, Tomaso Landolfi, il quale ha accolto pure i topos della letteratura popolare, come quello del licantropismo, nutrendosi di umori romantici, per svuotarli però dall’interno): per dire che non si tratta di uno dei tanti possibili, ma alla fin fine inutili, attraversamenti tematici che negli ultimi anni tengono sempre più il campo degli studi letterari. Qui ci troviamo in presenza di un fatto importante, veramente significativo: nel nostro cielo letterario è stata avvistata (la metafora ci sta tutta) una nuova costellazione, mai vista prima: una costellazione che tiene insieme la lievitante avventurosità e il divertito disimpegno di Ariosto, il preciso e insieme miracolosamente poetico telescopio linguistico di Galileo, l’intensità lirica di Leopardi, il suo pessimismo lunare. Una costellazione il cui primo scopritore è stato probabilmente Italo Calvino, per il quale la Luna che da un secolo e l’altro mostra la sua faccia, ha a che vedere prioritariamente con una qualità stilistica, da determinare con le parole di „precisione” e soprattutto di „leggerezza”. Proviamo infatti a sfogliare le pagine delle lezioni americane appunto alla leggerezza dedicate. „Leopardi – si legge a un certo punto – nel suo ininterrotto ragionamento sull’insostenibile peso del vivere, dà alla felicità irraggiungibile immagini di leggerezza: gli uccelli, una voce femminile che canta da una finestra, la trasparenza dell’aria, e soprattutto la Luna. Appena s’affaccia nei versi del poeta ha avuto sempre il potere di comunicare una sensazione di levità, di sospensione, di silenzioso e calmo incantesimo. In un primo momento volevo dedicare questa conferenza tutta alla luna; seguire le sue apparizioni nelle letterature d’ogni tempo. Poi ho deciso che la Luna andava lasciata tutta a Leopardi. Perché il miracolo di Leopardi è stato di togliere al linguaggio ogni peso fino a farlo assomigliare alla luce lunare”17. C’è però un altro nome che salta fuori, a proposito del rapporto tra la luna e la letteratura, dalle pagine di Calvino: è quello del „cosmografo immaginoso” noto col nome di Cyrano de Bergerac (1619 – 1655), autore di L’altro mondo, ovvero stati e imperi della Luna. Anche in quest’opera, luna è sinonimo, garanzia di leggerezza, quando si narra del patriarca Enoch, che per arrivare sulla luna si lega sotto le ascelle due vasi colmi di fumo di un sacrificio che deve salire al cielo; o del profeta Elia, che compì lo stesso viaggio installandosi in una navicella di ferro (quale novello Armstrong) e lanciando in aria una palla calamitata; quanto a lui, Cyrano, essendosi spalmato d’un unguento a base di midollo di bue le ammaccature riportate nei tentativi precedenti, si sentì sollevare verso il satellite, 17 Italo Calvino, Saggi, I tomo, p. 652. 117 Se la lingua va sulla luna… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a perché la Luna è solita succhiare il midollo degli animali. Un altro astro, dunque, quello di Cyrano, da aggiungere alla costellazione. Alla faccia del dictat futurista, che ai primi del Novecento imperava di „abbattere il chiaro di luna”, Calvino fa del satellite, in quella sua memorabile lezione, emblema della sospensione e della leggerezza poetica. Non solo nelle pagine di critica: lo testimoniano, tra le altre cose, Le città invisibili, dove quasi a metà il Gran Kan dice a Marco Polo: „C’è qualcosa che tu non sai. Riconoscente la Luna ha dato alla città di Lalage un privilegio più raro: crescere in leggerezza”18. Per non dire delle Cosmicomiche (1965) e di Ti con zero (1967). Laddove le prime si aprono proprio con La distanza della Luna: si tratta della cosmicomica più surreale, onirica, in cui la Luna è talmente vicina alla terra, grande e smisurata, da poterci salire con una scaletta: „Se non abbiamo mai provato a salirci? E come no? Bastava andarci proprio sotto con la barca, appoggiarci una scala a pioli e montar su”19. Qui si capisce come Calvino si fosse talmente nutrito del Furioso di Ariosto. In Ti con zero ci si imbatte subito ne La molle Luna, dove si sostiene la superiorità della terra rispetto alla luna; la quale si mostra ricoperta delle „nostre buone cose di plastica, di nylon, di acciaio cromato”, avendo ceduto alla terra la sua natura, uno strato di sostanza viva brulicante. A un certo punto, si dice che si vorrebbe andare sulla Luna (al tempo del racconto l’uomo non aveva ancora messo piede sul satellite) solo per recuperare i materiali perduti. „A andarci però avremmo – si legge – solo la delusione d’apprendere che anche il nostro materiale d’allora – la grande ragione e prova della superiorità terrestre – era roba scadente, di breve durata, che non serve più neanche da rottame”20. In anni più tardi, nel 1969, l’anno dello sbarco, Calvino avrebbe pubblicato Il castello dei destini incrociati, in cui la luna non è più un mondo pieno di senso, ma un deserto, un orizzonte vuoto. Forse la pagina bianca, da cui riprendere il cammino, sarebbe meglio dire il volo; la pagina bianca da cui ha inizio ogni storia. 18 19 20 Idem, Le città invisibili, Oscar Mondadori, Milano 1993, p. 74. Idem, Le Cosmicomiche, Einaudi, Torino 1965, p. 48. Idem, Ti con zero, Einaudi, Torino 1967, p. 65. 118 Salvatore Ferlita Summary IF THE LANGUAGE GOES ON THE MOON. SCIENCE AND LITERATURE, FROM GALILEO TO CALVIN Ko pe rn ik a Looking at the maps of Italian literature, it is possible to notice a constellation of authors inspired by the moon, making of it a real speaker-planet. A group of authors who have looked at the satellite with curiosity and trepidation marked its appearance in verse, short stories or novels. Among these “lunar” authors of excellence it is necessary to point out Leopardi, who had received the baton from Galileo Galilei, the reader of Ariosto, and handed it in the twentieth century to Italo Calvino. ik oł aj a Streszczenie © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M Spośród włoskich nazwisk pisarzy doby renesansu, baroku czy iluminizmu, niektóre w szczególności wpisują się na karty włoskiej literatury; dlatego możemy dostrzec grupę autorów, których tematyka utworów odzwierciedla fascynację, a wręcz zauroczenie księżycem; to oni uczynili z niego prawdziwie mówiącą i płonącą planetę. Patrząc w niebo nocą z ogromnym zaciekawieniem, pragnęli podkreślić obecność księżyca zarówno w wierszach, jak i krótkich poematach czy nowelach. Wśród tzw. księżycowych twórców należy bez wątpienia wymienić Leopardiego czy Itala Calvina. TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Karol Karp Ko pe rn ik a (Università Niccolò Copernico di Toruń) w er sy te tu M ik oł aj a IL „PIRANDELLISMO” IN GOMBROWICZ E KAFKA © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni Il presente articolo intende mettere in evidenza i punti di convergenza che si notano fra la creazione di Luigi Pirandello (1867 – 1936), quella di Witold Gombrowicz (1904 – 1969) e Franz Kafka (1883 – 1924). Esso si articola in tre parti: nella prima viene esplicata la nozione del cosiddetto „pirandellismo”, nella seconda è sottolineata la sua presenza in Gombrowicz e nella terza vengono individuati i suoi elementi inerenti all’opera di Kafka. Si potrebbe pensare che autori originari di zone culturali così distanti, ossia artisti che vivono in realtà completamente diverse, non abbiano molto in comune. Questo caso è tuttavia particolare. Fra le opere di Luigi Pirandello e quelle di Gombrowicz e Kafka si possono ritrovare molte somiglianze. Le idee trasmesse attraverso i saggi „gombrowicziani” e „kafkiani” sono strettamente legate al „pirandellismo”. Esso si riferisce a tutto il corpus letterario1 del vincitore del premio Nobel del 1934 nell’ambito della letteratura europea ed è onnipresente nella creazione2 di Gombrowicz e Kafka. 1 Gli elementi del „pirandellismo” si percepiscono nel modo più evidente nelle opere drammatiche. Il dramma fu la forma preferita di Pirandello laddove l’autore espresse il suo pensiero non solo sull’arte ma anche sulla vita. 2 Occorre precisare che essa non è molto nota in Italia. Inoltre, Witold Gombrowicz fu accolto senza entusiasmo dalla critica italiana a causa delle parodie dei frammenti della Divina Commedia (1472) di Dante Alighieri (1265 – 1321) che appaiono nell’opera intitolata Ferdydurke (1937). Le tappe del viaggio di Beppe, il protagonista principale, uno scrittore di trent’anni che sembra essere ancora un bambino, le quali mostrano le catene della forma, vengono interpretate dai critici come una parodia del viaggio dantesco nel mondo aldilà. 120 Karol Karp © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Il „pirandellismo”3 è un termine molto complesso che comprende l’insieme dei tratti caratteristici per le opere dello scrittore agrigentino fra cui, indubbiamente, bisogna enumerare il conflitto tra la vita e la forma, tra la vita e le norme sociali da cui non si può scappare; tra la vita e l’individuo coinvolto nella lotta contro la forma che finisce sempre nello stesso modo: dalla forma è possibile scappare solo in un’altra forma e l’esistenza umana costituisce una linea di avvenimenti sottoposti alla forma. Il protagonista pirandelliano rappresenta spesso un individuo in cerca della personalità, un individuo insicuro della propria identità che vive in un mondo grottesco o semplicemente assurdo. Egli oscilla fra la coscienza e lo stato di ricordi tagliati, ossia la perdita o lo sdoppiamento della personalità; spesso viene rifiutato dalla società e deve portare una maschera la quale diventa la sua etichetta non solo nei propri occhi ma anche in quelli degli altri; agisce meccanicamente, in modo lontano dalla ragione e vicino alla follia; recita il suo ruolo sul palcoscenico della vita. L’idea molto comune in Pirandello sottolinea un legame strettissimo fra il palcoscenico e la vita: la vita è il teatro e il teatro è la vita4. L’uomo, essendo costretto a vivere nel mondo dove vanno rispettate certe norme sociali o tradizionali, non si comporta naturalmente – deve fingere. Egli non può fuggire dalla finzione e gioca semplicemente il suo ruolo il che lo rende simile all’attore. Pirandello, sostenendo che esiste uno stretto legame fra il palcoscenico e la vita, va più avanti e crea il concetto del teatro nel teatro che si basa sull’inserimento nella trama di un dramma, la trama di un altro dramma. Questa tecnica5 permette al pubblico di guardare il processo della messinscena della pièce6. Pirandello costruisce quindi un teatro sul palcoscenico di cui viene rappresentato un altro teatro laddove il protagonista è cosciente dell’importanza del suo ruolo per lo sviluppo dell’azione di tutta la pièce. Questo non vuol dire che il drammaturgo porta l’intreccio degli eventi ad una fine esatta, all’inverso, succede che, coloro che leggono o guardano, abbiano la possibilità di immaginare la propria fine dell’opera data. Pirandello sembra esser aperto alle interpretazioni perché la struttura delle sue pièce non conclude niente. Inoltre, volendo interessare 3 In Italia questo termine appare nel 1919 dopo la prima messinscena de Il giuoco delle parti (1918) svoltasi a Milano. Il „pirandellismo” costituisce il punto di riferimento applicato dai critici all’interpretazione delle opere pirandelliane. 4 E. Goffman, Człowiek w teatrze życia codziennego, trad. H. Datner-Śpiewak e P. Śpiewak, Edizioni KR, Varsavia 2000. 5 Essa si diffuse alla fine del Cinquecento ed all’inizio del Seicento, soprattutto nella letteratura inglese, per esempio in W. Shakespeare’a (1564 –1616). 6 P. Pavis, Słownik terminów teatralnych, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Breslavia 2002, p. 542. 121 Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a il lettore più fortemente possibile, il drammaturgo siciliano crea un sistema di didascalie molto suggestive che riflettono l’atmosfera delle scene presentate. In Gombrowicz campeggia la presenza del „pirandellismo”. L’idea cruciale della creazione letteraria del polacco, similmente a quella pirandelliana, afferma che l’uomo vive sottomettendosi continuamente agli eventi assurdi che inventa lui stesso. Egli segue ciecamente la forma riducendo la propria esistenza e deformando la vera immagine del mondo. In ogni istante esercita un impatto sugli altri e anche gli altri l’influenzano imponendo certi tipi di comportamento. Diviene dunque artificiale nei confronti di lui stesso e degli altri. Mascherandosi e permanendo nel mondo della maschera e del gioco continuo di parole e di gesti, sembra essere un attore che recita il suo ruolo sul palcoscenico della vita. Succede che lui voglia fuggire dalle norme portatrici della deformazione, però non riesce mai a raggiungere lo scopo, e deve conseguentemente sottomettersi ad un’altra forma che comincia a costituire di nuovo la via principale nella sua falsa esistenza. In Ferdydurke7 (1937), che è il romanzo più famoso di Gombrowicz, la lotta contro la forma acquisisce un carattere essenziale. Essa viene divisa in tre tappe. La fase iniziale si svolge nella scuola8 dove Beppe, il protagonista principale fu costretto a ritornare. Egli intende opporsi ai modelli che vi vengono imposti, imperniati non solo sul conservatorismo ma anche sull’infantilismo. La condotta del corpo insegnante non è adeguata alle funzioni che esso dovrebbe rappresentare. Il mondo scolastico sembra deformato. La seconda tappa ha luogo nella casa della famiglia Młodziakowie9 i quali, solo in apparenza, non badano alla moralità. I genitori di Zuta non desiderano che gli altri li considerino retrogradi e per questo motivo cominciano a nascondere il vero volto e recitare il loro ruolo sul palcoscenico della vita. Tuttavia, Beppe innamorato di Zuta, riesce a smascherarli. Il protagonista decide di mandare una lettera firmata col nome di Zuta al suo compagno di scuola, Kopyrda ed al professore Pimko. In essa invita gli uomini ad un incontro notturno nella camera della figlia dei Młodziakowie. Quando gli „ospiti” giungono nella stanza della Młodziak, Beppe sveglia i genitori. Subito, viene scoperta la presenza del giovane Kopyrda il che, però, non li sconcerta. Sebbene divampino d’ira dopo aver notato il professore Pimko il quale si nascose nell’armadio. Non sono in grado di sop7 W. Gombrowicz, Ferdydurke, Wydaw. Literackie, Cracovia 2001. Un giorno, a casa di Beppe arriva il professore Pimko. Egli constata che nell’educazione del „ragazzo” si notano numerose lacune. Per tale motivo Beppe è costretto a ritornare a scuola. 9 Beppe viene dai Młodziakowie anche grazie al professore Pimko. 8 122 Karol Karp © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a portare la venuta dei due uomini nella camera della loro figlia. Il padre attacca gli „amanti”. L’evento finisce in tafferuglio. La terza tappa si riferisce allo scontro con il mondo della nobiltà di campagna rappresentato dalla famiglia Hurleccy. La realtà „rurale” si accentra sulle leggi ben determinate secondo le quali ogni persona ha il suo posto e deve comportarsi in modo adatto: tutto è sottomesso alla forma. Beppe, e soprattutto il suo amico Mentina si oppongono, provocando degli avvenimenti miranti a cambiare la situazione. In effetti, i contadini si sollevano contro i „signori”. Beppe veramente vince la battaglia con la forma? La risposta di Gombrowicz è esplicita: dalla forma si può scappare solo in un’altra forma. Le azioni umane acquisiscono dunque un carattere ridicolo; esse non hanno senso. Da quanto detto risulta ben evidente che il mondo presentato in Ferdudurke, assomigliando all’universo delle opere pirandelliane, si caratterizza per il predominio del grottesco, ossia dell’assurdo. Il protagonista principale intende combattere contro le convenzioni. Egli partecipa a molti avvenimenti; sembra provocarli in quanto costruttore del proprio mondo. Esso viene imperniato sui rapporti fra varie persone attraverso i quali si potrebbe scoprire la verità concernente il loro „io” tuttavia, gli esseri umani divengono falsi non solo nei confronti degli altri ma anche di loro stessi. Seguendo l’esempio dei Młodziakowie, decidono di accostarsi ad una maschera che diventa il sinonimo della loro coscienza. Attraverso il „recitare a soggetto” si percepisce la falsità della personalità umana che potrebbe provocare une crisi di identità. Il ruolo trainante dell’improvvisazione rende i protagonisti simili agli attori che soltanto interpretano una scena proveniente dal dramma della loro vita. In Ferdydurke la vita diviene il teatro nel quale sembra cruciale saper fare il „giuoco delle parti”10. Gombrowicz mostra di raro il vero volto dell’uomo tendendo a sottolineare il conflitto che nasce fra l’individuo e la forma, e di solito esclusivamente in questo istante si può notare parzialmente e momentaneamente la sua vera faccia11. Il protagonista di Gombrowicz gode spesso della forza creativa ed è capace di dare vita al proprio mondo diventandone „spiritus movens”, ma infine non riesce a regnare, a controllare tutto quello che ci avviene ed inizia ad esserne un prigioniero12. Deve, quindi, interpretare continuamente non solo la condizione del proprio ego ma 10 L. Pirandello, Il giuoco delle parti, [in:] Maschere nude, a cura di Alessandro d’Amico, Mondadori, Milano 1993. 11 Małgorzata Sugiera, Witold Gombrowicz Ślub. Więzień z wyboru, [in:] Dramat polski. Interpretacje – część II, a cura di J. Ciechowicz, Z. Majchrowski, słowo / obraz terytoria, Danzica 2002, p. 179. 12 Ibidem. 123 Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a anche la condizione del mondo appena creato, attribuendo nello stesso tempo i significati nuovi a tutti i fenomeni presenti. Il numero eccessivo di „doveri” provoca la sua rovina. Enrico, il protagonista principale del dramma13 intitolato Matrimonio è un altro buon esempio; benché egli faccia esistere il proprio mondo, cerchi di fuggire dalla forma non riesce a trionfare ed infine vi si sottomette e condanna tutto a come una catastrofe. Similmente a molte figure provenienti dal teatro di Luigi Pirandello, si accinge a lottare contro le convenienze. Ricostruendo il mondo in cui vive, inventa delle soluzioni nuove, sorprendenti e spesso provocatorie le quali sono tenute a contrastare con l’ordine imposto dalla „chiesa degli uomini”. In essa non c’è posto per Dio poiché „il nostro Dio è nato tra noi e da noi, e la nostra chiesa proviene non dal cielo ma dalla terra, la nostra religione non dall’alto ma dal basso. Noi stessi creiamo Dio e da qui inizia una messa umanamente umana, bassa, familiare, oscura e cieca, terrena e selvaggia”14. La forma si manifesta attraverso l’atteggiamento dell’uomo verso concetti diversi i quali derivano dalle leggi, ossia dalla tradizione. Enrico, attraverso le azioni oppure i desideri che mirano a cambiare la realtà ed introducono numerose modificazioni, inizialmente non vi si sottopone poiché vuole creare qualcosa di nuovo. Con la sottomissione del protagonista alle convenienze, però il suo universo, come quello presentato da Pirandello nella Nuova Colonia (1928), crolla perché diventa un tipo di utopia. Il „raisonneur” progetta di far nascere una realtà ideale volta alla realizzazione dei suoi scopi ma essa non può esistere perché trasgredisce certe regole. Esse risultano dalla forma da cui in Gombrowicz non si riesce a scappare. Nel Matrimonio Enrico si cala continuamente nella forma e sembra essere cosciente delle conseguenze del predominio delle convenienze sociali nella sua condotta. Esse fanno si che l’uomo finga davanti agli altri e a se stesso. Bisogna accennare che nell’universo teatrale gombrowicziano, come in quello pirandelliano, l’essere umano non è che una marionetta. Enrico capisce che l’individuo deve accostarsi ad una maschera e poi non sa togliersela dal volto. L’avvicinamento ad essa, ossia l’immersione profonda nel mondo della finzione rendono il protagonista simile all’attore che recita solo il suo ruolo. Da ciò risulta che la vita 13 Gombrowicz scrisse solo quattro opere drammaturgiche, quali: Ivona, principessa di Burgogna (1938), Matrimonio (1953), Operetta (1966) e Storia (in frammenti, ricostruita dopo la morte dell’autore a base di suoi appunti), ma senza dubbio ci incorporò le idee più importanti sul suo modo di „fare teatro” sia dal punto di vista tecnico che tematico. Lo scrittore rileva spesso l’importanza dei drammi nel capire bene la realtà. 14 W. Gombrowicz, Il matrimonio, trad. Giulia De Biase, Collegium Columbinum, Cracovia 2004, p. 16. 124 Karol Karp diviene inerente al teatro. Sia nella vita che nel teatro l’uomo recita la sua parte. Enrico si rende conto che il suo universo non è che una recitazione: Enrico: […] Io sono solo […] davanti a questo mondo meschino, terribile. Questa […] continua recitazione, queste parole prefabbricate […]. La mia umanità la sto solo recitando! No, io non esisto, non sono nessun „io”, ah, ah, oltre me, oltre me stesso io mi creo15. aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Da quanto detto risulta ben evidente che nella pièce si assiste al fenomeno della teatralizzazione della vita umana. Essa si rivela imbevuta di concetti che fanno pensare al teatro. La realtà espressa nel Matrimonio, come quella teatrale, è caratterizzata dalla presenza costante della maschera, della finzione, ossia dell’artificiosità. Lo stesso Enrico, perdendosi continuamente nei nuovi ruoli, nelle nuove maschere, come del resto i personaggi creati nella sua coscienza, è molto artificiale16. Il mondo scenico si integra facilmente con l’esistenza vera. Oltre alla teatralizzazione della vita umana nella pièce gombrowicziana si possono individuare altri procedimenti metateatrali. Essi si scoprono attraverso l’uso frequente di didascalie molto suggestive. Già nel primo atto della pièce Gombrowicz commenta il comportamento dei protagonisti i quali, atteggiandosi a figure diverse, si accingono a recitare bene il loro ruolo: © C op yr ig ht by W yd Enrico: Finalmente qualcuno… Mi scusi, per caso, un ristorante, qui… (silenzio) È un ristorante? Padre: E che vi frega? Enrico (atteggiandosi a viaggiatore): È possibile avere qualcosa da mangiare? Padre (atteggiandosi a oste): È possibile, ma meglio se non gridate. Enrico: (liberamente, a voce alta e in modo teatrale): È evidente che […] questo mondo brulica di pazzi17. Nelle didascalie Gombrowicz suggerisce che i protagonisti non siano che attori. Inoltre loro stessi hanno l’impressione di trovarsi nel teatro e recitare la commedia della vita: 15 Ibidem, p. 24. M. Delaperrière, Marginalność i transgresja: Gombrowicz i Genet, [in:] Witold Gombrowicz nasz współczesny, a cura di Jerzy Jarzębski, Universitas, Cracovia 2010, p. 478. 17 W. Gombrowicz, op.cit., pp. 1 – 2. 16 125 Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka Enrico: Non voglio essere l’unico a rimanere in piedi […] Lo sa il diavolo quello che sta succedendo. […] Io sono inginocchiato dinanzi a lui, e lui dinanzi a me. Che teatrino! Che buffoni! […] Che schifezza! […] Devo conformarmi alla situazione, ma non credere che io prenda sul serio questa commedia… Lo faccio solo per curiosità18. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Occorre sottolineare che nel Matrimonio si osserva una forte tendenza a provare l’esistenza di uno stretto legame fra la vita e il teatro. Nel dramma di Gombrowicz le due nozioni vanno di pari passo. Riflettendo sulla presenza del „pirandellismo” in Gombrowicz, occorre fare attenzione a tutti i suoi componenti strutturali; bisogna dunque evidenziare il modo di costruire il carattere del protagonista, l’immagine dell’individuo imprigionato nelle catene prodotte sia dalla società che dalla tradizione; il processo e i meccanismi di comunicazione usati dagli individui viventi nel mondo fittizio (che costituisce ovviamente il mondo in cui viene ambientata l’azione dell’opera), le regole che vengono imposte in questo falso mondo che oscilla fra il vero, l’irreale e il sogno. Inoltre pare molto significativo il problema di presentare il legame fortissimo fra la vita e il palcoscenico per cui è cruciale la necessità di descrivere i meccanismi che fanno agire i personaggi i quali recitano il loro ruolo sul palcoscenico della vita. Bisogna precisare che il „pirandellismo” di Gombrowicz converge con quello di Franz Kafka19; nel corpus letterario kafkiano i suoi elementi si riferiscono ad una particolare costruzione del mondo pieno di eventi onirici, ad un specifico tipo di protagonista ed alla teatralizzazione della vita umana. Il romanzo più famoso di Kafka intitolato Il Processo20 (1925) appartiene alla cosiddetta „trilogia della solitudine”. Oltre ad esso ne fanno parte Il Castello21 (1926) e America22 (1927). La problematica che vi viene toccata accomuna tutte le opere. Si scopre, dunque, l’individuo il quale è costantemente sottoposto alla lotta contro la realtà che gli sembra ostile. Il protagonista cruciale de Il Castello (K.) deve affrontare l’assurdo della sua situazione. Giunto in un villaggio per potervi abitare è costretto ad ottenere un permesso, che può essere emesso solo 18 Ibidem, pp. 7 – 10. Va notato che Kafka non volle pubblicare le sue opere. Esse furono messe a disposizione dei lettori, per mezzo di Max Brod, l’amico di Franz, dopo la morte dell’autore. 20 F. Kafka, Processo, trad. Bruno Schulz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Varsavia 2007. 21 Idem, Castello, trad. K. Radziwiłł e K. Truchanowski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Varsavia 2008. 22 Idem, America, trad. J. Kydryński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Varsavia 2008. 19 126 Karol Karp © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a dagli ufficiali i quali lavorano nel castello che domina il paesino. Fra poco K. si rende conto che tutte le decisioni relative alla vita della piccola comunità, dove rimane, dipendono dalla macchina burocratica. Nei confronti di essa l’uomo non riesce a fare niente; deve immergersi nel marasma, ossia nell’assurdo della sua condizione e aspettare la „sentenza”. Il mondo presentato nell’opera viene penetrato dallo scetticismo. Gli eventi che capitano sono lontani dalla ragione e vicini alla follia. L’aspetto del villaggio coperto di nebbia insieme all’atmosfera della paura che accompagna la vita dei protagonisti fanno pensare ad una sorta di incubo dove l’uomo è destinato ad una sconfitta. K. si sente perduto davanti alla potenza del „castello”. Occorre rilevare che Kafka, come Pirandello, sviluppa spesso l’azione delle sue opere negli spazi chiusi oppure limitati. Per tale motivo i protagonisti potrebbero avere l’impressione di trovarsi in una „stanza della tortura”23. La realtà e la condizione dell’individuo espresse nell’America sono inerenti a quelle presentate sia ne Il Processo che ne Il Castello. Nel romanzo un giovanotto parte per l’America dove emergono tante difficoltà da affrontare. Ancora una volta la vita diventa una tappa difficile con molti crucci. La terra nuova e sconosciuta appare come un posto in cui l’uomo si perde facilmente, e per lo più non può contare sull’aiuto altrui. Occorre mettere in evidenza che la realtà delle opere kafkiane ha una dimensione singolare. Essa è imbevuta di situazioni grottesche o semplicemente assurde24. Nel Processo, il romanzo cruciale di Kafka, domina l’assurdo inerente a situazioni diverse. Esso condiziona „l’esistenza” di altre sue varianti le quali ne derivano. Il filo conduttore dell’opera è imperniato sul problema che deve affrontare il protagonista principale, Josef K. Un giorno, al risveglio, egli viene dichiarato in arresto da due persone che entrarono nella sua camera; non si informa delle cause dell’imputazione, di più è sicuro di non aver commesso. Inizialmente „l’accusato” non prende sul serio la situazione in cui si trova. Fra poco, però, si rende conto della sua gravità; scopre che numerose persone sono coinvolte nell’indagine. Il „processo” di Josef K. sembra irragionevole già nella sua essenza poiché, difatti, esso non avrebbe dovuto avere luogo. L’assurdo di questa situazione della quale è imbevuta la trama dell’opera viene rafforzato da altri fattori. Fra essi va soprattutto evidenziato il carattere delle persone la cui condotta non si adegua 23 G. Macchia, Pirandello o la stanza della tortura, Mondadori, Milano 1981. L’assurdo in Kafka è dalla struttura pluridimensionale. Si riferisce alla situazione, al protagonista o alla psicologia. 24 127 Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a alla funzione sociale che rappresentero. Si tratta particolarmente del giudice25 e dell’avvocato Huld26 i quali si occupano del „processo” di Josef K. L’assurdo relativo alla psicologia si può percepire attraverso l’atteggiamento del protagonista principale verso il suo „processo”. Col tempo egli accetta consapevolmente di essere „colpevole” benché sappia di non aver commesso alcun reato. A tale cambiamento contribuiscono varie persone le quali lo convincono continuamente a doversi sottomettere a una pena che sembra ineluttabile. Fra esse si trova il pittore Titorelli27 il quale, suggerendo l’impotenza „dell’accusato”, lo informa che in teoria esistono tre possibilità di lottare contro il „processo”. È probabile che l’imputato sia assolto ma soltanto apparentemente; può ottenere la dilazione o l’assoluzione completa il che però non avvenne mai. In conseguenza Josef K. si sente costretto a sottoporsi alla „forza superiore” che va interpretata in quanto una sorta di forma. Essa si presenta attraverso situazioni, convenzioni o stati da cui non è possibile scappare. Ne Il Processo si assiste ad una visione tragica dell’esistenza umana. La storia di Josef K. riflette la vita stessa la quale imprigiona l’uomo e non dandogli una via di scampo lo destina alla sconfitta, ossia alla morte. Kafka, presentando la situazione dell’individuo in tale modo e non precisando come lui potrebbe provare a lottare contro l’insensatezza della sua sorte, sembra servirsi di „allegoria vuota”. Essa si percepisce anche in Pirandello e si riferisce soprattutto alla sua filosofia inerente all’uomo, descritta dettagliatamente nell’Umorismo28 (1908). L’agrigentino sottolinea la posizione deplorevole dell’individuo ma come Kafka non analizza soluzioni possibili dei problemi. La costruzione del personaggio kafkiano rispecchia pienamente quella pirandelliana. La realtà in cui vive è piena di segreti, di reticenze e di leggi assurde che bisogna rispettare. Per tale motivo essa diviene insopportabile e provoca l’alienazione. Le esigenze imposte dal microcosmo kafkiano influiscono sulla vita dell’individuo in modo rilevante. Egli è spesso coinvolto negli affari seri dai quali dipende la sua esistenza, ma non riesce ad influenzarli in nessun modo. Il protagonista di Kafka desidera lottare contro le convenzioni, tuttavia la sua bat25 Il giudice che cita l’accusato in giudizio non lo informa né dove né quando deve venire. Inoltre, si scopre che il posto in cui viene situato il Tribunale è una camera presa in affitto nell’appartamento della lavandaia. 26 L’avvocato Huld non aiuta Josef K. in nessun modo. Quando il protagonista non vuole più usufruire dei suoi servizi, egli umilia un cliente per mostrare a Josef K. come sono trattati altri accusati. Huld appartiene al mondo della giurisprudenza, dunque si sente privilegiato. Bisogna sottoporsi alla sua volontà. 27 Va notato che anche egli collabora col Tribunale. 28 L. Pirandello, L’umorismo, Mondadori, Milano 1992. 128 Karol Karp © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a taglia viene destinata al fallimento. La forma vince sempre e rende l’essere umano infelice. Da essa non si può fuggire, il suo statuto è determinato e per questo motivo l’esistenza pare priva di senso. L’uomo si sforza di difendere il suo „io” ma senza risultati. Dalla situazione risulta una profonda crisi di personalità, ossia di identità poiché egli si rende conto dell’inutilità delle sue azioni. Gli ideali su cui costruiva le fondamenta del suo essere si perdono nei confronti della realtà cruda ed oscura. Per lo più, è da rilevare che il mondo del Processo viene difficilmente determinato dal punto di vista spazio-temporale. Il tempo insieme al luogo sono ignoti; le vicende che capitano potrebbero succedere in qualsiasi momento ed in ogni posto. Il fatto decide della dimensione universale dell’opera kafkiana. Ne Il Processo campeggia la sparizione della frontiera tra la vita, il sogno, ossia l’incubo e il teatro. Il carattere assurdo dell’esistenza fa nascere dubbi riguardanti il suo statuto reale. Nell’opera regna un’atmosfera piena di timore e di solitudine. L’abbondanza di scene oniriche rafforza l’espressività dei sentimenti relativi al cauchemar. Per lo più, ci sono dei frammenti i quali si caratterizzano per l’uso di un altro elemento del „pirandellismo”, quale la teatralizzazione della vita umana. Nel Processo è percettibile la presenza frequente di una sorta di „platea”29 la quale accompagna Josef K. nei momenti più importanti. Essa viene composta da alcune persone che continuamente osservano „l’accusato”. Si constata che il protagonista recita soltanto il suo ruolo sul palcoscenico della vita. Va aggiunto che esso è tragico. Pirandello, Gombrowicz e Kafka vanno elencati fra i massimi esponenti della letteratura europea. Occorre sottolineare che fra le loro opere si notano numerosi punti di convergenza. È da rilevare che sia la creazione di Gombrowicz che quella di Kafka sono imbevute di elementi pirandelliani. Il fatto risulta dalla visione simile della vita, ossia dell’esistenza umana. Gli autori si concentrano sull’individuo che viene presentano come una marionetta incapace di agire; una marionetta la quale non mostra mai il vero volto e vive una crisi profonda di personalità, ossia di identità. Il suo microcosmo è pieno di situazioni assurde. Nei saggi pirandelliani, gombrowicziani e kafkiani fa spicco la presenza del relativismo e dello scetticismo. Da quanto detto risulta ben evidente che nelle opere degli autori suddetti si possono ritrovare numerose strutture tematiche le quali formano una sorta di omogeneità. 29 Essa si raggruppa ad esempio nel Tribunale durante la prima audizione di Josef K. 129 Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka Summary PIRANDELLO’S STRUCTURES IN THE WORKS OF GOMBROWICZ AND KAFKA ik oł aj a Ko pe rn ik a The aim of the article is to explore the structures used by Pirandello in his works and to investigate their influence on the operas of Gombrowicz and Kafka. The paper is divided into three parts: the first is devoted to Pirandello’s structures, the second provides an analysis of their presence and modification in the selected works of Gombrowicz, and the final part elaborates on several points of similarity between the operas of Pirandello and Kafka. The article shows that despite some slight differences, the works of Pirandello, Gombrowicz and Kafka are remarkably similar. sy te tu M Streszczenie © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er Celem niniejszego artykułu jest ukazanie tzw. struktur teatralnych obecnych w twórczości Luigiego Pirandella, m.in. przez odniesienie się do fenomenu „pirandellizmu” oraz określenie zakresu ich występowania w wybranych utworach Gombrowicza i Kafki. Szkic składa się z trzech części: pierwsza jest poświęcona cechom strukturalnym dzieła Pirandella, druga analizuje powinowactwa odnoszące się do stylu Gombrowiczowskiego, ostatnia natomiast ma na celu przedstawienie podobieństw zauważalnych między Pirandellem a Kafką. © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Domenica Perrone Ko pe rn ik a (Università degli Studi di Palermo) U ni w er sy te tu M ik oł aj a TOPOGRAFIE LETTERARIE. IDENTITÀ E ALTERITÀ DELLA SICILIA aw ni ct w o N au ko w e In un articolo del 1967, Leonardo Sciascia, commentando le affermazioni di un critico letterario contemporaneo, che non riusciva a capire „come si potesse legare ad un luogo una vita e l’opera di tutta una vita”, così affermava: © C op yr ig ht by W yd per parte nostra non riusciamo a capire come si possa far critica senza aver capito questo inalienabile e inesauribile rapporto, in tutte le sue infinite possibilità di moltiplicarsi e di rifrangersi, di assottigliarsi, di mimetizzarsi, di essere rimosso e nascosto. Nessuno è mai riuscito a rompere del tutto questo rapporto, a sradicarsi completamente da questa condizione, e i siciliani meno degli altri1. Un rapporto inalienabile, inesauribile. Gli scrittori siciliani sono consapevoli che, se vogliono dire qualcosa del mondo, è dalla sofferta e privilegiata nello stesso tempo, postazione della loro isola che possono farlo in modo convincente e duraturo. Lo sanno tutti, da Verga ai giovani scrittori odierni (ma potrei, invece, perfino ricordare il siracusano Cesare Gaetani che, nel 1797, per imbastire i suoi idilli piscatorii ebbe necessità di ambientarli in un luogo reale come la sua tonnara di Fontanebianche). E certo mostra di saperlo bene, da ultimo, Giorgio Vasta nel compiere, nella sua città, quella che egli definisce metaforicamente un’operazione di carotaggio, 1 Cfr. L. Sciascia, L’ordine delle somiglianze, [in:] Cruciverba, Einaudi, Torino 1983, p. 24. 132 Domenica Perrone © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a ovvero di prelievo di campioni di vita quotidiana, per raccontarci un po’ dell’Italia in cui viviamo oggi. È già eloquente, infatti, che in Spaesamento lo scrittore, ricorrendo a una scrittura di tipo diaristico, dichiari di aver deciso di trascorrere a Palermo i pochi giorni delle ferie rimastegli perché „gli ultimi mesi di percezione delle cose sono stati esacerbazione e smaltimento, l’esperienza incomprensibile di un luogo, l’Italia, che è mortificazione di ogni impulso”2. Ecco, da questo osservatorio esemplare, muovendosi per la città, da via Sciuti alla spiaggia di Mondello a via Libertà a via Ruggero Settimo e al mercato del Capo, Vasta può misurare e comprendere insieme alla sua mutazione quella dell’intera nazione e chiarire il mistero dell’Italia berlusconiana. Importante in tal senso è il surreale colloquio finale che egli immagina di avere con capitan Harlock e con Stefi. Da una parte l’eroe dei fumetti giapponesi e dall’altra la sbrigliata ragazzina incontrata al Capo lo aiutano a capire che Berlusconi, per esempio, „non è la causa del presente”, che egli, cioè, non crea, non genera, ma rivela, e, in altri termini, „è la manifestazione di un impulso intrinseco alla nostra storia e alla nostra identità”. Un rilievo questo che credo offra anche un importante spunto di riflessione sul tema del nostro convegno. Se si considera intanto che la nozione di identità, come ha mostrato Adriana Caravero in un suo bel libro Tu che mi guardi, tu che mi racconti. Filosofia della narrazione, si accompagna alla nozione di narratività, o come direbbe la Arendt, alla storia che ci si lascia dietro, si potrà intendere meglio quella che anche per merito dei suoi scrittori appare come un ‘eccesso’ di identità della Sicilia. Un’identità che si è costruita culturalmente nel costante confronto con l’altro, indissolubilmente intrecciata con l’alterità, prima di rischiare di scivolare, come direbbe ora Vasta, nell’„indistinzione”, nell’odierna „nebulosa italiana in cui si emulsionano le distinzioni e tutto si confonde e si annulla”3. Ancora una volta, da una periferia, che è però al centro del Mediterraneo, il mare „crocevia”, il mare „eteroclito” dove „tutto si mescola e si ricompone in una unità originale”4, da un’isola, che per la sua collocazione geografica e per la sua storia si è configurata nel tempo come luogo di dialogo e di scambio, è possibile sorprendere più che altrove la trasformazione in atto del paese. Un’identità plurale, impura, quella della Sicilia che si è definita attraverso il racconto ininterrotto e serrato che gli scrittori ne hanno fatto, con maggiore inten- 2 3 4 G. Vasta, Spaesamento, Editori Laterza, Bari 2010, p. 4. Ibidem, p. 105. Cfr. F. Braudel, Il Mediterraneo, Newton & Compton Editori, Roma 2002, p. 26. 133 Topografie letterarie… ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a sità e con una pronuncia sempre più riconoscibile, a partire soprattutto dalla seconda metà dell’Ottocento per arrivare ai nostri giorni. Una realtà di frontiera, a cavallo di culture diverse, che è un crogiuolo di esperienze esistenziali e storiche, è stata proposta, per forza di scrittura, come metafora del mondo attraverso una varietà di voci e di sguardi acuminati e dolenti costituendo una tradizione forte e vitale. Leonardo Sciascia, che con grande consapevolezza ha impersonato, tra illuminismo ed esistenzialismo, tra insularità e cosmopolitismo, tale tradizione, riassume in una definizione memorabile il significato della Sicilia letteraria parlando, in particolare, di Vitaliano Brancati. In un saggio a lui dedicato, lo scrittore di Racalmuto osserva, infatti, che per comprendere appieno la pagina brancatiana, la sua sintassi segreta, bisogna tener conto di un’idea, o credenza, che vi circola e, cioè, dell’idea della Sicilia „come luogo della più vasta e acuta intelligenza umana: ma di un’intelligenza che è remora e dolore”5 Un’idea questa, e Sciascia parla anche per sé, che più o meno „intellettualizzata”, in fondo è di ogni siciliano e a cui, ovviamente, dà un forte spessore conoscitivo la seconda parte della proposizione, col definire, qualificare, attraverso i termini del predicato nominale, remora e dolore, la nozione di intelligenza siciliana in senso esistenziale. Ma già, nel 1950, Salvatore Quasimodo, alle prime battute di un suo scritto saggistico, intitolato Una poetica, ricorreva al termine „dolore” proprio nel mettere a fuoco il nodo centrale del tema della Sicilia nella sua poesia: © C op yr ig Maravigliosamente un amor mi distringe Questi versi di un antico poeta della mia terra, Jacopo da Lentini, mi aiutano a iniziare un discorso un po’ difficile sul punto più segreto, sebbene in apparenza maggiormente evidente, di rotazione della mia poesia. La parola isola, o la Sicilia, s’identificano nell’estremo tentativo di accordi col mondo esterno e con la probabile sintassi lirica. Potrei dire che la mia terra è „dolore attivo”, al quale si richiama una parte della memoria quando nasce un dialogo interiore con una persona lontana o passata all’altra riva degli affetti. Potrei dire altro: forse perché le immagini si formano sempre nel proprio dialetto e l’interlocutore immaginario abita le mie valli, cammina lungo i miei fiumi. e sarebbe un’indicazione sempre vaga, un voler determinare una matematica là dove non c’è che il mormorìo dei primi numeri. 5 Cfr. L. Sciascia, Del dormire con un solo occhio, [in:] V. Brancati, Opere. 1932 – 1946, a cura di L. Sciascia, Cronologia di D. Perrone, Classici Bompiani, Milano 1987, p. IX. 134 Domenica Perrone Ma poi: quale poeta non ha posto la sua siepe come confine del mondo come limite dove il suo sguardo arriva più distintamente? La mia siepe è la Sicilia; una siepe che chiude antichissime civiltà e necropoli e latomìe e telamoni spezzati sull’erba e cave di salgemma e zolfare e donne in pianto da secoli per i figli uccisi, e furori contenuti o scatenati, banditi per amore o per giustizia6. yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Dalla prospettiva del fare poetico, e dalla capacità di penetrazione immediata che gli è propria, l’autore di Ed è subito sera (1942) risale, per virtù di concentrazione, alle origini, al cuore stesso della sua scrittura e ne chiarisce il nodo segreto, il nucleo ideativo: la Sicilia. Questa coincide, per lui, con l’estremo tentativo di trovare un accordo col mondo esterno. L’isola, in altri termini, è lo spazio in cui l’io mette in scena concretamente l’eterno scontro tra desiderio inesausto di felicità e scacco e compie lo sforzo costante di superare l’ostacolo, la resistenza che sempre gli oppone la realtà, l’altro da sé. E come tale essa è esperienza del dolore. Dolore, tuttavia non arreso. Da questo confine (che porta i nomi antichi di Siracusa, di Gela, Agrigento Solanto, Tindari, del fiume Imera, del Platani), da questo confine che è una lente speciale, in cui sono depositate le stratificazioni di una cultura millenaria, il poeta siciliano guarda le contraddizioni del vivere senza mai rinunciare ad „un’aspirazione di cordialità e di colloquio”, ad un’„apertura sentimentale” verso gli uomini e le cose. Si ripropone nella poesia di Quasimodo la dicotomia gioia-pena, luce-ombra, vita-morte tipica della letteratura dei siciliani: © C op Ognuno sta solo sul cuor della terra trafitto da un raggio di sole: ed è subito sera7. Di ciò ha piena consapevolezza, insieme a lui, anche, Vitaliano Brancati, che fu peraltro descrittore di vere e proprie topografie interiori (si ricordi per inciso la singolare mappa da lui approntata per spiegare il diverso modo di essere e di agire dei siciliani di costa orientale e dei siciliani di costa occidentale, gli uni dotati di ironia e gli altri assillati dal rovello filosofico). 6 S. Quasimodo, Una poetica, [in:] Poesie e discorsi sulla poesia, a cura e con introduzione di G. Finzi, Arnoldo Mondadori Editore, Milano 1971, p. 277. 7 S. Quasimodo, Ed è subito sera, [in:] op.cit., p. 9. 135 Topografie letterarie… Ad apertura del suo romanzo Paolo il caldo (pubblicato postumo nel 1954), lo scrittore, nel fare un bilancio autobiografico, sente riaffiorare il ricordo della luce isolana: M ik oł aj a Ko pe rn ik a In questi ricordi, la cosa che più si isola dalle altre, sebbene mi sia apparsa sempre mischiata alle altre e addirittura come un aspetto di esse, è la luce. Questa potenza del cielo d’agosto, e anche, forse meglio, di gennaio, mi soggioga la memoria […]. E tuttavia, nonostante la sua intensità, o forse a causa di questa, la luce del sud rivela nella memoria una profonda natura di tenebra. Nella sua esorbitanza, varca continuamente i confini del regno opposto, e quando si dice ch’è accecante, si vuole forse alludere, senz’averne esatta coscienza, a certi guizzi di buio che vengono dal suo interno, a certi squarci sulla notte cupa come può farli un’eclissi nel cielo di mezzogiorno…8 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu La luce del sud, descritta in tutte le sue sfumature e gradazioni, viene rappresentata da Brancati come un’esperienza unica che, con le sue sollecitazioni opposte, segna in modo profondo la psicologia degli isolani: l’impulso alla felicità, generato dalla sua prorompente luminosità, viene continuamente contrastato dalla sua parte luttuosa che genera malinconia e tetraggine. Così declinato, il topos della luce, che coincide con quello della Sicilia, diviene innanzitutto figura di una peculiare condizione esistenziale. A questa rimanda, certo, „quell’espressione di angoscia che raggrinza i volti anche dei giovani, quell’abuso di gramaglie e di interminabili discorsi sulla malattia e sulla morte” notati dallo scrittore, ma pure „la felicità folle, piena di risate che squarciano l’aria di beffe e di invenzioni scandalose, quale suole scoppiare nei banchetti profani durante le calamità”. Un topos questo così radicato negli scrittori siciliani da rinviare potremmo dire ad una tipica „fenomenologia dell’immaginazionene” o meglio ancora a una „fenomenologia dell’anima” isolana (come ci potrebbe suggerire Bachelard), che ritroviamo, per esempio, nuovamente declinato da Vasta quando parla, contro la retorica della luce, di ‘nictalopia’ (cioè dell’istinto per il buio) dei palermitani9. Di „Paradiso, ma anche di luogo di ombra e di pena” aveva ancora parlato, trent’anni dopo Brancati, Gesualdo Bufalino in un suo articolo, intitolato Pro 8 V. Brancati, Paolo il caldo, [in:] Romanzi e saggi, a cura di M. Dondero, con un saggio introduttivo di G. Ferroni, Arnoldo Mondadori Editore, Milano 2003, pp. 828 – 829. 9 Cfr. G. Vasta, op.cit., p. 38. 136 Domenica Perrone Sicilia, raccolto poi, non a caso, sotto l’insegna più generale del volumetto La luce e il lutto: È come se, navigando fra Scilla e Cariddi, sul solco della nave due sirene affiorassero e vi tentassero con due lusinghe contrarie: una celeste, che parla di gelsomini d’Arabia, letizie di luna, spiagge simili a guance dorate; l’altra scura, infera, con mezzogiorni ciechi a picco sulle trazzere e sangue che s’asciuga adagio ai piedi di un vecchio ulivo. Nel rapporto tra queste due voci, nel loro incontro scontro, consonanza e dissonanza, sta il segreto doloroso e la ricchezza della nostra storia10. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Il tema brancatiano torna ad essere modulato dalla penna borrominiana dell’autore di Diceria dell’untore (1981) arricchendosi di nuove immagini e di nuove figurazioni topografiche che puntano a svelare il segreto doloroso e la ricchezza della storia isolana. Chiunque voglia accostarsi alla cultura siciliana dovrà tener conto, suggerisce lo scrittore, delle due voci alterne che la compongono, della „presenza sulfurea” e della „presenza divina” che la contraddistinguono e „spiare in ogni parlata o mimica indigena, in ogni spettacolo naturale e contegno umano, la testimonianza, ora alterna, ora contemporanea, di un fumo nero e di un fuoco”11. E qui potremmo, sempre sulla pista del tema del tema dell’identità, notare come nel processo di identificazione sia indispensabile la relazione con l’altro, l’intreccio indispensabile tra lo sguardo interno e lo sguardo esterno. Proprio a proposito della luce, ad esempio, può essere molto interessante confrontare la rappresentazione degli scrittori siciliani con la diversa rappresentazione datane dagli scrittori stranieri, a cominciare da Goethe che, il primo aprile 1787, entrato nel porto di Palermo rileva subito la speciale qualità della luce: La città, situata ai piedi d’alte montagne, guarda verso nord; su di essa, conforme all’ora del giorno, splendeva il sole, al cui riverbero tutte le facciate in ombra delle case ci apparivano chiare. A destra il Monte Pellegrino con la sua elegante linea in piena luce, a sinistra la lunga distesa della costa, rotta da baie, penisolette, promontori. Nuovo fascino aggiungevano al quadro certi slanciati alberi dal delicato color verde, le cui cime, illuminate di luce riflessa, ondeggiavano come grandi sciami di lucciole vegetali davanti alle case buie. Una chiara vaporosità inazzurriva tutte le ombre12. 10 11 12 G. Bufalino, Pro Sicilia, [in:] La luce e il lutto, Selleria, Palermo 1988, p. 13. Ibidem. J.W. Goethe, Viaggio in Italia, Mondadori, Milano 1983, p. 254. 137 Topografie letterarie… aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Ma se agli occhi dell’affascinato visitatore nordico l’intensità della luce esalta la bellezza dei luoghi fino ad intridere di sé anche le ombre, agli occhi degli scrittori siciliani essa ordisce una trama barocca di chiaro e di scuro, di pieni e vuoti, di presenza e assenza: dalla prospettiva di una cognizione interna (ma capace di estraniarsi e porre una distanza), radicata in un’esperienza vitale che li segna profondamente, essi danno, in tal modo, un resoconto, solidale e critico ad un tempo, della propria terra e realizzano, polifonicamente (ma stabilendo pure una tradizione, richiamandosi l’un l’altro) una esemplare „letteraturizzazione” tra mito e storia. La peculiarità di tale fenomeno culturale di lunga durata fu riconosciuta con lucidità, e qualche punta di apprensione, da Sebastiano Aglianò, uno studioso siracusano formatosi a Pisa alla scuola di Luigi Russo, professore a Siena, che, all’indomani della seconda guerra mondiale, in un libro intitolato Cos’è questa Sicilia (che molto piacque, al suo apparire, a Montale) meditava sull’isola e sulla sua storia: sin dal titolo l’autore poneva sul tappeto a suo modo il problema dell’identità, se è vero che non si può fare un discorso sul „chi” senza un „che cosa”. Non è un caso che nell’introduzione l’autore dichiarasse di avere scritto soprattutto perché i siciliani imparassero a conoscersi meglio guardando criticamente la loro storia. A questa Aglianò faceva risalire, per esempio, la loro malinconia segreta, la loro dissonanza con la vita da cui pure nasceva quella sorta di ricreazione, trasfigurazione, letteraria operata dagli scrittori dell’isola: © C op yr ig ht by W yd Lo scrittore siciliano ha sempre un conto da risolvere con la sua terra nativa; e lo risolverà in un’opera che può chiamarsi Cavalleria rusticana, o I mafiusi di la vicaria o Don Giovanni in Sicilia o Conversazione in Sicilia, in un’opera, cioè, destinata ad ingrandire il mito o a introdurne altri. L’astrattismo comincia dalla Sicilia e si perpetua sino all’ultima cima delle Alpi: così il settentrionale conosce molte cose, liete o tristissime, della vita isolana, ma attraverso una patina letteraria e sentimentale; come se si trattasse di fatti appartenenti non ad un luogo reale, ma ad una terra immaginata da un gioco di fantasia. Questa patina letteraria limita e condiziona il suo interesse, anche dinanzi agli avvenimenti più clamorosi. Il suo interesse; e, insieme, quello di tutto il Paese: ciò che si dice l’opinione pubblica italiana riguardo alla Sicilia13. L’osservazione antropologica, la considerazione dei secolari problemi della Sicilia, delle sue annose difficoltà storiche, in uno con l’urgenza di risalire all’in13 Il passo citato è tratto dall’edizione che gli editori Corbo e Fiore di Venezia hanno pubblicato nel 1982 con la prefazione di Leonardo Sciascia e cinque acqueforti di Domenico Faro, la ristampa porta il titolo Questa Sicilia (cfr. p. 16). 138 Domenica Perrone © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a treccio di responsabilità locali e nazionali per porre le basi di un risveglio del popolo siciliano, prospettavano al severo sguardo autocritico di questo autore molto amato da Sciascia il rischio che il racconto fattone dagli scrittori allontanasse, paradossalmente, in un’aura di irrealtà la questione siciliana. E tuttavia è nella rappresentazione che i suoi figli più sensibili ne hanno dato, con una scrittura necessitata, che si può sorprendere la parte più segreta della Sicilia, e giungere al cuore delle sue contraddizioni. A cominciare da Verga. Da lui occorre iniziare per una più compatta e definita delineazione di questa dimora, anche se delle anticipazioni possiamo rintracciarle in alcuni scrittori meno noti ma non per questo poco interessanti, dei secoli passati, come accade con Argisto Giuffredi, autore, sul finire del Cinquecento, degli Avvertimenti cristiani. Allo scrittore catanese si deve, però, la prima fondante rappresentazione del modo di essere dei siciliani. Con uno sguardo tra „distratto” e „mortificato” (questi aggettivi li usò per lui l’amico De Roberto) egli contestava gli sviluppi della storia ancorando la propria dolorosa concezione del vivere alle verità assolute di un mondo ancestrale. Come „un gigante carcerato” (così lo definiva Brancati in un saggio a lui dedicato) Verga, dopo avere inverato nei suoi pescatori di Acitrezza, nei suoi contadini di Vizzini (e si ricordi che per il territorio di Vizzini si muove alacremente un personaggio in ascesa come Don Gesualdo), di Viagrande e così via, una tavola di arcaici valori, li sottopone insieme alla nozione di destino al traumatico avvento della modernità14. „Per menare il remo bisogna che le cinque dita s’aiutino l’un l’altro”; „La casa ti abbraccia e ti bacia”; „»ad ogni uccello il suo nido è bello« e »desidero morire dove sono nato«. »Beato chi muore nel proprio letto«”. Nelle sentenze indimenticabili di padron ‘Ntoni lo scrittore, riassumeva, indicando il luogo per eccellenza dell’identità cioè la casa, i sentimenti profondi di ogni siciliano e con una istantanea indelebile delineava una precisa antropologia o, se si vuole, elaborava, come poi farà Sciascia, una sorta di sociologia interiore da far scontrare con la „fiumana del progresso”. Interamente immersa nella storia, invece, è la Catania di Federico De Roberto. Essa diviene, come ha mostrato Natale Tedesco, quel „gran teatro del mondo”15 in cui una folla di personaggi, con al centro gli aristocratici Uzeda, mostra il volto adulterato della Sicilia. Dai palazzi nobiliari alle chiese sontuose alle case popolari (si ricordi quella abitata dalla sigaraia) al Monastero dei Benedettini l’impietosa lente derobertiana appunta lo sguardo sull’irreversibile corrompersi, decom14 15 Sull’argomento si veda Romano Luperini, Verga moderno, Editori Laterza, Bari 2005. Cfr. N. Tedesco, La norma del negativo, Sellerio, Palermo 1981, pp. 85 – 90. 139 Topografie letterarie… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a porsi della realtà nel suo atteggiarsi politico-sociale. Per questo acquista esemplarità il fatto che San Nicola, ovvero il Monastero, divenga il teatro finale in cui Consalvo mette in scena il suo discorso in pubblico riannodando insieme i fili di una biografia e di una storia sociale: La palestra ginnastica, che era il secondo chiostro del convento di San Nicola, grande quanto una piazza, aveva, coi suoi archi, le colonne e le terrazze, una cert’aria di anfiteatro; era l’ambiente più vasto, più nobile, più adatto alla grandezza dell’avvenimento. E poi Consalvo, da cui veniva la scelta, aveva una sua idea. Egli andò a dirigere personalmente l’addobbo. ma intanto chei tappezzieri lavoravano a disporre trofei di bandiere e festoni d’ellera e tende e ritartti, il principe si guardava intorno con un senso di stupore, sospreso a un tratto dalle memorie della fanciullezza16. Al monolinguismo dei Malavoglia (ma il Mastro don Gesualdo è già una sua infrazione) subentra, pertanto, il plurilinguismo dei Vicerè, al realismo epico dell’uno il realismo analitico dell’altro. Con l’opera di questi due grandi scrittori si dà inizio ad una ricca tradizione, si gettano le basi per la costruzione di un edificio dal quale si apriranno numerose finestre sull’isola e, attraverso questa, sul mondo. La lezione di Verga e De Roberto (ma non bisogna dimenticare l’acume critico e l’eclettismo narrativo di Capuana), con il diverso esito conoscitivo e il diverso approdo formale della loro pagina, costituirà per gli scrittori che verranno dopo, il tracciato di due possibili „linee”17, di due atteggiamenti conoscitivi da seguire. E se alla linea epico-lirica verghiana potranno essere ricondotti quegli scrittori che alla delusione del presente coniugheranno tensioni utopiche e ricerca di verità prime, declinazione di ancestrali presenze e di mitografie isolane, alla linea saggistico-riflessiva derobertiana dovranno essere annessi scrittori dilemmatici che condurranno una serrata investigazione sui comportamenti individuali e sulle storture della società. E questa doppia via non è da intendersi come una divaricazione bensì come un’interrelazione. Vittorini, Consolo, Bonaviri, che hanno percorso prevalentemente la prima, e Pirandello, Borgese, Brancati, Sciascia, che hanno imboccato la seconda, ci danno la variegata, plurale modulazione di un unico racconto. Ciascuno di loro, infatti, di volta in volta, presta la propria pronuncia, il proprio timbro vocale al grande tema della Sicilia partecipando tuttavia di un comune sentimento antagonistico rispetto alla società ufficiale. 16 F. De Roberto, I Viceré, Romanzi Novelle e Saggi, a cura di Carlo A. Madrignani, Mondadori, Milano 1984, p. 1076. 17 Di due linee della letteratura siciliana parla Tedesco nel saggio introduttivo a Pensiero e cultura letteraria dell’Ottocento e del Novecento in Storia della Sicilia, Editalia-Domenico Sanfilippo Editore, Roma 2000. 140 Domenica Perrone ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Aglianò, descrivendo e spiegando il modo d’essere dei siciliani, aveva parlato appunto di „urto con la realtà”, di „peccato originale, costituito dalla storia reazionaria dell’Isola”; così, nel mettere in relazione dati di natura esistenziale, (come la malinconìa), e dati di storia effettuale, lo studioso siracusano offre anche a noi una chiave indispensabile per capire l’unicità del fenomeno letterario siciliano che si presenta soprattutto come una controstoria. E se Verga nella novella Libertà dà una prima lettura di una pagina cruenta del Risorgimento, è De Roberto a denunciare senza esitazioni l’„infeudamento della rivoluzione”. Sul nodo del Risorgimento tradito sarebbe tornato agli inizi del Novecento Luigi Pirandello con I vecchi e i giovani. Lo scrittore, che nel Fu Mattìa Pascal (1904) aveva proclamato la rivolta dell’io contro la gabbia delle convenzioni, collegava, nel romanzo del 1913, sofferenza interiore, pena del vivere, e grandi eventi storici, raccontando, come egli stesso dichiarava, il dramma della sua generazione. Egli poneva, in tal modo, sul piano dell’autobiografia, naturalmente, non solo individuale e familiare ma della nazione, il problema della Sicilia nell’Italia postunitaria, che così viene riassunto dalle riflessioni di donna Caterina Laurentano: © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au E qual rovinio era sopravvenuto in Sicilia di tutte le illusioni, di tutta la fervida fede, con cui s’era accesa la rivolta! Povera isola, trattata come terra di conquista! Poveri isolani trattati come barbari che bisognava incivilire! Ed eran calati i continentali a incivilirli: calate le soldatesche nuove, quella colonna infame comandata da un rinnegato, l’ungherese colonnello Eberhardt, venuto per la prima volta in Sicilia con Garibaldi e poi tra i fucilatori di Lui ad Aspromonte, e quell’altro tenentino savoiardo Dupuy, l’incendiatore; calati tutti gli scarti della burocrazia; e liti e duelli e scene selvagge; e la prefettura del Medici, e i tribunali militari, e i furti, gli assassinii, le grassazioni orditi ed eseguiti dalla nuova polizia in nome del Real Governo; e falsificazioni e sottrazioni di documenti e processi politici ignominiosi: tutto il primo governo della Destra parlamentare! E poi era venuta la Sinistra al potere, e aveva cominciato anch’essa con provvedimenti eccezionali per la Sicilia; e usurpazioni e truffe e concussioni e favori scandalosi e scandaloso sperpero del denaro pubblico; prefetti, delegati, magistrati messi a servizio dei deputati ministeriali. E clientele spudorate e brogli elettorali; spese pazze, cortigianerie degradanti; l’oppressione dei vinti e dei lavoratori, assistita e protetta dalla legge, e assicurata l’impunità agli oppressori…18 18 L. Pirandello, I vecchi e i giovani, in Tutti i romanzi, I Meridiani, vol. II, Mondadori, Milano 1990, p. 95. 141 Topografie letterarie… oł aj a Ko pe rn ik a Un bilancio critico severo, questo, che mette sul tappeto con estrema lucidità le piaghe dell’isola e le responsabilità del potere centrale. E tuttavia, merito del grande agrigentino è quello di aver saputo trascendere la contingenza di tali accadimenti storici con un giudizio generale sull’esistenza e sulla sua dolorosa declinazione. Nella „forma” pirandelliana privato e pubblico si consertano e la sua Girgenti diviene innanzitutto un luogo della metamorfosi. Alla crisi primonovecentesca già denunciata da Pirandello rinvia, inoltre, Giuseppe Antonio Borgese, uno scrittore che fu anche uno straordinario critico militante di livello europeo. Nel suo Rubè pubblicato nel 1921, attraverso la vicenda di Filippo, un giovane avvocato siciliano in cerca di affermazione nella Capitale, egli poneva il problema della crisi del ruolo dell’intellettuale nella nascente società di massa: ko w e U ni w er sy te tu M ik Il fatto è che sono un intellettuale. Un in-tel-let-tua-le. Una cosa orribile, un mostro con due gambe (vestite mica come quelle di Celestina), con due braccia e un cervello che mulina a vuoto. O sì, una pompa idraulica per mandare su e giù il sangue. cuore niente. Né libro né bestia. Incapace di fare il bene e di volere il male19. yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au Consapevole del tramonto dei valori dell’Ottocento, lo scrittore di Polizzi Generosa, grande protagonista della vita letteraria del suo tempo, costretto ad espatriare in America negli anni del fascismo, fu uno dei testimoni più lucidi del nostro Novecento di cui fu interprete acuto e originale. E alla sua Polizzi lo scrittore dall’esilio sognava „letteralmente” di tornare, come annotava nei diari: © C op sognavo di voler passare sei mesi a Polizzi, dal febbraio (eravamo in gennaio) all’estate. Il febbraio dev’essere già bellissimo – dicevo a mia madre; e vedevo un grande, tenero verdeggiare d’erba. E mia madre: – fa un gran freddo; lu friddu! Ma è bellissimo. Quando mi sono svegliato ci ho messo un po’a ricordarmi che mia madre è morta e che non c’è modo di tornare a Polizzi20. Ma qui voglio ricordare il saggio scritto nel’33 per il Touring in cui Borgese definiva la Sicilia „un’isola non abbastanza isola”, „meno che nazione […] più che regione”, ponendo così l’accento sulla natura contraddittoria dell’isola ma anche sulla sua ricca e lunga storia. 19 Cfr. G.A. Borgese, Rubè, Mondadori, Milano 1980, p. 318. G.A. Borgese. Diario III (1 maggio 1933 – 8 luglio 1934), a c. di F. Bazzani, pubblicazione fuori commercio, Firenze 1994. 20 142 Domenica Perrone © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Con gli „anni difficili” del fascismo e del dopoguerrra, si misurarono, due scrittori tra loro coetanei, ma di temperamento diverso, come Elio Vittorini e Vitaliano Brancati. Passati dal fascismo giovanile all’antifascismo della maturità, entrambi facevano della Sicilia il centro nevralgico della loro scrittura. Una Sicilia ancestrale quella di Vittorini, cui tornare quando in Italia e in Europa andavano infuriando i venti della violenza (tuttavia nelle Città del mondo egli avrebbe più tardi cercato di decifrarvi i segni della modernità). Una Sicilia come spazio indispensabile a guardare criticamente una realtà politica da cui prendere le distanze, quella di Brancati. Così, lo scrittore siracusano ricorrendo al topos del viaggio, in Conversazione in Sicilia, fa compiere al suo personaggio Silvestro un ritorno alla terra d’origine con tappe memorabili: lo stretto, Siracusa, Vizzini e la „camera di locanda che odorava di carrubbe”, il paese di montagna dove abita Concezione. Questa Sicilia, che „solo per avventura è Sicilia”, è un luogo autentico nei suoi paesaggi, nei suoi cibi, nei suoi odori. La discesa alle madri di Vittorini vuole esorcizzare il caos del presente e cercare, in un inquieto andirivieni tra mito e storia, tra utopia e realtà, un nuovo rapporto col mondo. Brancati, diversamente, torna fisicamente in Sicilia a insegnare, nel 1937, a Caltanissetta. Un nostos, il suo, che assume un valore esemplare, acquista il significato di un’opzione morale da contrapporre ai clamori vitalistici del regime fascista. Da questa postazione volutamente defilata (a Nissa-Caltanissetta ambientava il suo tragicomico Sogno di un valzer e il suo racconto antifascista La noia nel ’97) lo scrittore gettava lo scandaglio nel quotidiano, nei fatti marginali dell’esistenza, per fare emergere con ironia figure di antieroi, piccolo-borghesi dai modesti ideali di vita, uomini comuni. Nel Don Giovanni in Sicilia, negli Anni perduti e nel Bell’Antonio, matura una „poetica dell’insignificanza”21, come metafora antifrastica di grandi avvenimenti e di grandi figure la cui partita si gioca in un rapporto intenso tra spazi interni e spazi esterni in quel „luogo generatore di senso”22 che è Catania, la città che si evolverà, di opera in opera, da luogo protetto e rassicurante a luogo estraneo e perturbante. Un diverso modo di rapportarsi agli stessi eventi rivela Beniamino Joppolo, uno scrittore nato a Patti, in provincia di Messina, e vissuto prevalentemente tra Milano e Parigi. Il suo fu un percorso eterodosso che lo portò a collegare la memoria e l’esperienza della propria terra, dei Nebrodi con le particolari problematiche esistenziali ed espressive dei movimenti d’avanguardia d’oltralpe. In 21 22 Cfr. N. Tedesco, La norma del negativo. Ibidem. 143 Topografie letterarie… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a C’è sempre un piffero ossesso (1937) e in Tutto a vuoto (1945), attraverso un linguaggio visionario, egli tende a cogliere tra surrealismo ed espressionismo l’animazione di tutte le cose e il loro moto perpetuo, mentre in La giostra di Michele Civa (1945) e in Un cane ucciso (1949), rappresenta la degenerazione dell’essere umano nell’era della violenza e della distruzione. Con una scrittura visiva che ricorre espressionisticamente al colore, Joppolo invera e conferma, soprattutto con la sua originale opera teatrale (dalla Stazione ai Carabinieri), la tradizione sperimentale dell’area messinese. E a questa è da ricondurre senza dubbio la grande invenzione linguistica e la stesura ventennale dell’Horcynus Orca (1975) di Stefano D’Arrigo che fa del Mediterraneo e dello Stretto il luogo esemplare della nascita e della morte. „Il sole tramontò quattro volte sul suo viaggio e alla fine del quarto giorno, che era il quattro di ottobre del millenovecentoquarantatre, il marinaio, nocchiero semplice della fu regia Marina ‘Ndrja Cambrìa arrivò al paese delle Femmine, sui mari dello scill’e cariddi”23: nel „due mari” infestato da cadaveri, carogne e, alla fine, dalla carcassa della terribile orca, non più imbattibile e immortale, il giovane ‘Ndrja tornato a casa, nella sua Cariddi, dopo aver disertato la guerra, come un ulisside cui non è più concesso vero ritorno e vera patria, cui non è possibile più ritrovare il paese e la vita di un tempo, compie la sua unica possibile sfida correndo in una vogata furiosamente estrema verso la morte. Rivive, così, la Sicilia omerica, la Sicilia del mito ma contaminata, degradata dal cataclisma della guerra. L’epos sbocca nel romanzo, la parola si moltiplica in una miriade di linguaggi, l’alto e il basso, il tragico e il comico convivono. Un anno dopo la pubblicazione del capolavoro di D’Arrigo, usciva il romanzo di un altro scrittore della Sicilia orientale, Il sorriso dell’ignoto marinaio di Vincenzo Consolo. Una pagina di storia del Risorgimento in Sicilia, svoltasi tra Cefalù e Sant’Agata di Militello, viene ad aggiungersi alla formulazione di quella controstoria che, come un filo rosso, si snoda lungo il percorso della letteratura siciliana. Con una sapiente alternanza di documenti originali e invenzione narrativa, Consolo racconta della rivolta contadina scoppiata ad Alcara Li Fusi, nel maggio 1860, all’arrivo di Garibaldi in Sicilia. Quello che a tutta prima tuttavia si presenta come un romanzo storico viene rinnovato nel suo statuto in virtù di particolari opzioni formali. Il problema di Consolo, infatti, è sin d’ora il bisogno di superare una descrittività referenziale attraverso una formalizzazione poetica che sia in grado di arginare l’impostura della storia. Interprete di questa urgenza è il barone di Mandralisca, il malacologo ed erudito protagonista del romanzo 23 S. D’Arrigo, Horcynus Orca, Introduzione di W. Pedullà, Rizzoli, Milano 2003, p. 3. 144 Domenica Perrone C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a del 1976. A questo personaggio, che viene ad arricchire la piccola ma affascinante schiera di aristocratici intellettuali di cui è popolata la letteratura siciliana (si pensi al don Ippolito Laurentano di Pirandello o al don Fabrizio Salina di Tomasi di Lampedusa) lo scrittore affida le sue più sofferte riflessioni. Non a caso, nelle lettera inviata all’amico Interdonato, che dovrà in qualità di Procuratore giudicare gli „imputati, villani e pastori d’Alcàra scansati alla fucilazione cui soggiacquero tredici di essi in Patti”, il Mandralisca consegna la sua memoria come „mezzo conoscitivo indipendente e franco, di fatti commessi da taluni che hanno la disgrazia di non possedere (oltre a tutto il resto) il mezzo del narrare”24. Come il suo personaggio Consolo vorrebbe dare voce a quelli che non ce l’hanno, pur consapevole che la scrittura dei „cosiddetti illuminati” è impostura „maggiore forse degli ottusi e oscurati da’ privilegi loro e passion di casta”. Tra „rifiuto della letteratura e fede nella scrittura” lo scrittore di Sant’Agata di Militello sottopone, allora, il genere romanzo ad una continua rimodellizzazione che sappia vittorinianamente avvalersi della ricchezza espressiva della poesia. A questa varietà di registri contribuì di certo la lezione della poesia di Lucio Piccolo, l’autore palermitano dei Canti barocchi (1954) scoperto e lanciato da Montale, che, a partire dagli anni Trenta, si era trasferito a Capo d’Orlando, in provincia di Messina. La sua poesia immette nella cultura della crisi novecentesca le trame barocche di un „dormiveglia mediterraneo” in cui le memorie delle architetture palermitane si mescolano alle presenze di un mondo segreto. Ed è per questo che, abbandonata la città della sua giovinezza, Piccolo si volge soprattutto a catturare i segnali esoterici disseminati nelle dimore ancestrali come accade, per esempio, nella poesia Notturno: © Hai visto come al varcare la soglia il lume ch’era nella mano manca mentre l’altra fa schermo, ha dato uno svampo leggero dal vetro s’è spento. Tardo il passo né fu colpo di vento forse ha soffiato qualcuno, un volto subito svaporato nell’aria?25 24 V. Consolo, Il sorriso dell’ignoto marinaio, Introduzione di C. Segre, Mondadori, Milano 1987, p. 88. 25 L. Piccolo, Notturno, [in:] idem, Plumelia, All’insegna del pesce d’oro, Milano 1967, p. 25. 145 Topografie letterarie… pe Ko aj a oł ik M tu te sy er w U ni w e ko © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au Un bel giorno me ne vado sono stanco e stufo lascio le stanze i gradini della scala briciole e cenere e tutto il resto avanzato in pacchi e pacchetti che qualcun altro aprirà. Sull’uscio una luce rade il cielo lo fa calvo concavo orrendo mi chiudo nel guscio delle palpebre cammino incespico in un pacco in un braccio teso in un lamento che dice non pestarmi col piede dammi la mano26. rn ik a Mentre nelle „cattedrali del verde” della campagna messinese il cavaliere di Calanovella continuava a compiere una ricognizione del proprio spazio privato, continuava a dare, in altri termini, un’architettura naturale al proprio foro interiore, nella villa che egli definiva „un ingresso di paesaggi”, un poeta più giovane, Bartolo Cattafi, nato, nel 1922, a Barcellona Pozzo di Gotto, e vissuto a lungo a Milano, riassumeva nel tema e nella pratica del viaggio la improrogabile e rischiosa necessità di abbandonare il proprio angolo di mondo: Dal chiuso spazio domestico l’isola individuo muove verso l’esterno, scopre la possibilità di trovare un legame con l’altro. Perciò egli trova nel mare l’elemento che lo inserisce nel „flusso universale” e la Sicilia si qualifica come emporio delle genti. In questa idea di luogo come incontro di mondi c’è una modalità tutta mediterranea di porsi tra classico e moderno, come mostra la poesia Caput viarum dedicata a Messina: Città chiamata dai Romani Caput viarum caput di molte strade viottoli indigene trazzere 26 B. Cattafi, Me ne vado, [in:] idem, Poesie 1943 – 1979, a cura di V. Leotta e G. Raboni, Introduzione di G. Raboni, Mondadori, Milano 1990, p. 147. 146 Domenica Perrone M ik oł aj a Ko pe rn ik a che portano ai nomi greci d’Agrigento Segesta Selinunte Siracusa agl’Iblei Nebrodi Peloritani Madonie coni assenti in un triste celeste all’isole Pelagie Egadi Eolie frammenti sparsi d’una stessa zolla a Partinico Partanna Portella della Ginestra soprattutto a Palermo al Palazzo con l’ironico nome dei Normanni al covile alla reggia dei ladroni al bazar d’un fetido levante dove c’è tutto fuorché il plotone d’esecuzione27. o w C op yr ig ht by W yd aw ni ct Dalla padella nella brace e da Scilla a Cariddi pensa nuotando da una morte all’altra il tipico pesce dello Stretto detto buddaci28. N au ko w e U ni w er sy te tu Una poesia figurativa quella di Cattafi che però, come ha notato Giovanni Raboni, tende alla figuralità e, dunque, a trarre dalla concretezza e dall’osservazione delle cose un’allegoria del vivere. Ne è un esempio pregnante la poesia Buddaci: © L’esperienza dei luoghi (in questo caso, di quella mitica striscia di mare che è lo Stretto con le sue due coste insidiose) diviene figura della impossibilità di trovare riparo alla pericolosità del vivere e, in definitiva, di scampare alla morte. Dal rilevamento degli esiti sorprendentemente freschi e innovativi conseguiti, tra gli anni Cinquanta e gli anni Settanta, da questo poeta della costa orientale occorre a questo punto del nostro excursus tornare a considerare l’area palermitana. Nel capoluogo dell’isola, infatti, a metà anni Cinquanta, il cugino del già famoso Lucio Piccolo, Giuseppe Tomasi di Lampedusa, anche a risarcimento della perdita della casa avita, avvenuta sotto i bombardamenti del’43, aveva intra27 28 Idem, Caput viarum, [in:] idem, op.cit., p. 93. Idem, Buddaci, [in:] idem, op.cit., p. 95. 147 Topografie letterarie… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a preso la stesura del Gattopardo. L’aristocratico siciliano, superate le remore che per tanto tempo avevano bloccato la sua vocazione letteraria, rievocava, dopo aver vissuto il trauma della guerra, l’altro trauma storico vissuto dal bisnonno e dalla sua classe. Da una specula autobiografica egli, dunque, conduce una disincantata analisi del Risorgimento contemperandola con un disilluso sentimento della vita. Ed è per questo che nella parte settima del romanzo, cioè nell’episodio della morte del principe, si concentra il significato di una vicenda che, ancorché abbia radici storiche concrete, si presenta esemplare oltre il tempo. Come i narratori della finis Austriae, Tomasi, con la sua finis Siciliae, ci vuole consegnare, nella misura di una diaristica gnoseologica, la fine di una classe, quella aristocratica, e di un’epoca. Pressappoco negli stessi anni in cui maturava il caso Lampedusa prendeva consistenza, invece, tra pirandellismo di natura e volontà di ordinare razionalmente il reale, tra intransigente radicalismo e irrinunciabile anticonformismo intellettuale, alla Brancati, la Sicilia di Leonardo Sciascia; nella sua opera la rappresentazione della ragnatela sociale e l’insorgenza dell’interrogazione esistenziale esitano una contestazione globale di lontana ascendenza derobertiana. Nei modi dell’inchiesta e del processo verbale, i numerosi romanzi, tra cui ricordiamo Il giorno della civetta, Il consiglio d’Egitto, insieme alla notevole scrittura saggistica, costituiscono il lascito di una ricognizione esemplare della realtà isolana e delle sue contraddizioni che per tale via diviene metafora del mondo. La presenza, a Palermo, a partire dagli anni Sessanta, dello scrittore del Contesto e di Il cavaliere e la morte insieme a quella di Angelo Fiore e al già esploso evento lampedusiano, pone le basi di una nuova geografia letteraria (ma palermitano è anche Antonio Pizzuto uno degli innovatori più affascinanti della letteratura italiana del Novecento). Non è un caso che gli scrittori del Gruppo 63 abbiano scelto il capoluogo siciliano per darsi appuntamento. Tra l’altro non bisogna dimenticare che qui si svolgevano le manifestazioni della Settimana di Nuova Musica. La città acquista un protagonismo inedito cui danno peculiare vivacità scrittori d’avanguardia come Roberto Di Marco, Michele Perriera, Gaetano Testa. Dopo di loro, una nuova generazione di scrittori, che esordirà soprattutto nel decennio Novanta, contenderà il tradizionale protagonismo letterario a Catania, nella cui area è però da segnalare (senza dimenticare Silvana La Spina) l’esperienza odierna di una scrittrice vulcanica come Silvana Grasso e la doppia pronuncia, poetica e narrativa, di Maria Attanasio volta a fare affiorare (come ha osservato Milo De Angelis per la raccolta di versi Eros e mente) „un’ampia geografia mediterranea”. 148 Domenica Perrone © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a È a Palermo, comunque, che assistiamo a una fioritura di scrittori e di opere veramente sorprendente. Fulvio Abate, Roberto Alaimo, Marcello Benfante, Giosuè Calaciura, Domenico Conoscenti, Santo Piazzese, infatti, continuano e insieme innovano una tradizione. Ad essi, per completare il quadro, si debbono aggiungere ancora, fra i più significativi, Vanessa Ambrosecchio, Evelina Santangelo ed Edoardo Rebulla. E certo il contributo dato a questo inedito fermento da uno scrittore defilato come Angelo Fiore deve essere messo in giusto rilievo ma pure quello di uno scrittore sperimentale come Antonio Pizzuto. Il primo, ad esempio, nella scrittura discorsiva e polisensa, tormentata e pur risolta, nella sua „disarmonia prestabilita” del Supplente (1964), opera una rottura con la narrativa tradizionale portando a galla la realtà magmatica dell’io. Il secondo, con la sua narrativa informale ed eversiva, da Signorina Rosina (1956) a Ultime e penultime (1978), porta all’estremo la frantumazione-disintegrazione del linguaggio non per „raccontare”, ma per „testimoniare” la vita come egli stesso spiega in appendice a Paginette (1964). Sulla scorta di tale ricco patrimonio il folto gruppo di scrittori prima citati aggiorna con pagine di grande interesse il libro sempre vivo della Sicilia. Ha affermato Roberto Alaimo che chi „è nato nell’Isola difficilmente riuscirà a scrivere d’altro. Potrà tirare il cordone ombelicale fin quanto vuole, sperando che si spezzi. Ma non si spezza mai”. In Palermo è una cipolla (2005), una sorta di paradossale guida in chiaroscuro, dedicata a chi visita la sua città, lo scrittore si ferma a riflettere sulla centralità tematica che la Sicilia assume nelle opere di tutti gli scrittori che vi sono nati: „Non esiste al mondo una terra che offra in tempi così ravvicinati un campionario più vasto di terremoti, eruzioni vulvaniche, mafia, disoccupazione, sbarchi clandestini, siccità e inondazioni (per quanto possa sembrare strano l’una cosa non esclude le altre, sull’Isola)”29. Perciò Palermo diviene un luogo che genera forti emozioni e fornisce un inesauribile repertorio narrativo: lo scrittore, abituato dal mestiere di giornalista a guardarvi dentro con occhio attento, ne porta a galla con una comicità amara (che fa pensare a Pirandello e a Brancati) fatti minimi, dettagli, elementi bizzarri. È quanto accade nel Repertorio dei pazzi della città di Palermo (1997), nell’Almanacco siciliano delle morti presunte (1997) o ancora nella raccolta di racconti Le scarpe di Polifemo (1998). Mentre un discorso a parte si dovrebbe fare per i romanzi Notizia del disastro, Cuore di madre, È stato il figlio. 29 R. Alaimo, Palermo è una cipolla, Editori Laterza, Bari 2005, pp. 26 – 27. 149 Topografie letterarie… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Dall’osservazione di una realtà divenuta sempre più inquietante prende spunto pure la scrittura visionaria ed espressionistica di Giosuè Calaciura. In Malacarne (1998) con un ritmo iterativo che vuole essere il portato di un’autodenuncia e di una voglia disperata di annientamento, prende corpo la confessione di un killer mafioso. In Sgobbo (2002) lo scrittore palermitano appunta uno sguardo senza remore sugli esiti disastrosi che il viaggio dalla terra dell’indigenza verso la terra dell’opulenza spesso produce. In una Palermo degradata, tra i luoghi fatiscenti del centro storico e la marina si svolge il quotidiano commercio del corpo di Fiona, un’exstracomunitaria nigeriana, e delle sue compagne. Una storia di sfruttamento e di violenze (una delle tante possibili cui la cronaca ci ha purtroppo abituati!) viene narrata, in prima persona, proponendo, con accensioni liriche, il punto di vista della protagonista. Ed è questa opzione narrativa che, attingendo perle di verità attraverso un monologare di intensa forza espressiva, sottrae la cruda materia alla „referenzialità cronachistica”. La riserva iconografica della città, comunque, è inesauribile e presenta molte sfaccettature narrative: essa diviene luogo di segreti e misteri, nei romanzi di Abbate, o spazio scenico in cui si dipanano noir sofisticati, nei gialli di Piazzese, o ancora città fantastica in cui ambientare apologhi visionari, come accade in Cinopolis di Benfante che immagina una Palermo invasa dai cani. L’isola di carta, come si vede, continua ad essere scritta, nuovi capitoli si aggiungono al grande corpus della sua rappresentazione. Altri nomi si sarebbero potuti fare: per esempio, quelli di alcuni scrittori dell’interno come Francesco Lanza (di cui non vanno dimenticati i Mimi siciliani), Nino Savarese, Pier Maria Rosso di San Secondo, il grande drammaturgo nisseno che, dopo aver battuto le strade del centro Europa, dopo avere dato voce in molte sue opere agli „sperduti nel mondo, torna, nel Ratto di Proserpina, a rivisitare il mito operando un rovesciamento parodico di esso. A questa abbondanza, a questo prezioso giacimento deve essere ricondotto, senza dubbio, il fenomeno Camilleri il cui sbalorditivo successo divide la critica. È nel contesto della forte tradizione isolana, infatti, di cui lo scrittore è ben consapevole, che bisogna leggere la sua invenzione straripante, la sua fertilissima scrittura. Per merito di Andrea Camilleri la Sicilia, raffigurata nell’immaginaria Vigata, ha raggiunto il grande pubblico, ha guadagnato imprevedibilmente nuovi e appassionati lettori. E mi pare significativo che sia lo scrittore di Porto Empedocle da ultimo il mallevadore di un piccolo ma prezioso libro Lume lume di Nino Vetri, il cui protagonista, sulla traccia di una canzone rumena Lume lume, che vuol dire mondo mondo, conduce il lettore con passo leggero per le vie di una Palermo multiet- 150 Domenica Perrone nica. Fra i negozi tenuti dagli indiani e perfino dai cinesi egli riconosce la modernità come gli era accaduto a Londra: Perché quando sono andato a Londra la prima volta tantissimi anni fa, da adolescente, la cosa che mi ha fatto sentire in una città moderna, anzi del futuro, non è stata la metropolitana, gli aeroporti giganteschi o cose così […] è stato vedere un poliziotto sikh col suo bel turbante, un autista di autobus giamaicano rasta, un impiegato delle poste punk con tanto di cresta rossa… Il vapore modernità! Ho pensato! w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Dallo spaesamento alla possibilità di esperire forme di convivenza tra culture diverse. Palermo si prospetta, così, da Vasta a Vetri, come lente per radiografare l’Italia e insieme come laboratorio aperto alle stringenti manifestazioni del nuovo… ko w e U ni Summary ni ct w o N au LITERARY TOPOGRAPHY. IDENTITY AND OTHERNESS OF SICILY © C op yr ig ht by W yd aw The aim of the article is to investigate numerous images of Sicily presented in the works of selected writers. Being extremely attached to their birthplace, Sicilian writers portray the island as multifaceted, at the same time stressing the fact that Sicily differs considerably from other Italian regions. Therefore, the article also examines the influence of the island’s distinctive character on its unique identity. Streszczenie Artykuł koncentruje się na szczegółowej analizie licznych obrazów oraz aspektów „słonecznej wyspy”, którą jest Sycylia, przedstawionych w utworach wybranych autorów. Pisarze sycylijscy, niezwykle przywiązani do miejsca swego urodzenia, szkicują portret wyspy, zwracając uwagę na jej specyficzny charakter oraz na fakt, że różni się ona znacznie od innych włoskich regionów. TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Hanna Serkowska Ko pe rn ik a (Uniwersytet Warszawski) U ni w er sy te tu M ik oł aj a IL POSTCOLONIALISMO NELLA LETTERATURA ITALIANA © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e La mia relazione è un tentativo di mappatura dei problemi e delle questioni attinenti al dibattito attualmente in corso relativamente agli studi postcoloniali1, le implicazioni e la ricaduta di tale dibattito per l’area culturale italiana; nonché una breve analisi di alcuni testi letterari sui temi legati al passato coloniale italiano e/o scritti da soggetti variamente legati alle ex-colonie. Il carattere ellittico che questo contributo ha finito per assumere deriva in parte dallo stato della riflessione, in continuo e vertiginoso sviluppo, e in parte dall’attualità dell’argomento che s’impone all’attenzione di molti scrittori e non. 1 Superando il significato originario, storico del termine, per postcoloniale si intende una prospettiva che si riferisce ad ogni forma di dominio, e come tale si iscrive nel cuore delle correnti attuali di pensiero sociale e umanistico. Vi hanno contribuito libri di „pionieri” della disciplina, quali: B. Ashcroft, G. Griffiths, H. Tiffin, The empire writes back. Theory and practice in postcolonial literatures, Routledge, London–New York 1989; G.Ch. Spivak, The post-colonial critic. Interviews, strategies, dialogues, Routledge, London 1990; H.K. Bhabha, The location of culture, Routledge, London 1994. Tutti e tre questi lavori seminali si ispirano al libro fondante, Orientalism di E. Said, Vintage Books, New York 1974, in cui si dimostrava come le pratiche occidentali di rappresentazione da un lato rafforzavano l’immagine prevenuta dell’Oriente („l’Oriente sostanzializzato” era ridotto a una serie di schematiche rappresentazioni), dall’altro legittimavano la politica e la posizione di dominio che l’Europa voleva detenere nel mondo. La letteratura postcoloniale invece è nata con la decolonizzazione, ne reca le tracce e i segni e rende conto dei rapporti tra entrambi: la metropoli e la colonia. 152 Hanna Serkowska © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Inizio da una succinta presentazione della riflessione postcoloniale, utile per orientarci nel groviglio che essa rappresenta. In Italia – mi sia concesso di dire tra parentesi – tale groviglio è reso difficilmente districabile da una serie di condizionamenti, tra cui non ultimo quello della mancata resa dei conti e della mancata presa di posizione nei confronti di una politica coloniale sbagliata (i paesi appena divenuti indipendenti sono stati lasciati nello sfascio e in una situazione di sottosviluppo, sovrappopolazione, disoccupazione, miseria, condizioni igienico-sanitarie precarie, penuria di risorse economiche e intellettuali). Uno dei pochi storici italiani, attivi sul fronte della rettifica dei luoghi comuni (il colonialismo italiano sarebbe stato – secondo tali comuni credenze – minore, „straccione”, arretrato culturalmente ed economicamente, infine mite, ovvero per nulla violento nei confronti delle popolazioni locali) con cui per decenni si è tentato di coprire i crimini (mai denunciati) del fascismo nelle colonie è Angelo Del Boca2. Oltre alla mancata rielaborazione del passato storico, mancano attualmente anche le politiche sociali e culturali idonee a far fronte alle recenti ondate di immigrazione di interi gruppi di soggetti provenienti dalle ex-colonie italiane e non, affluenti in massa nella „metropoli” la quale, piuttosto che ad accogliere, sembra interessata a respingerli. In tal caso la riflessione postcoloniale si inquadra in una più vasta riflessione sui soggetti e gruppi migranti3. Va detto che l’Italia non è vista neanche dagli stessi italiani come un paese amichevolmente aperto o ospitale. È una nazione che sembra aver dimenticato che una volta almeno sin dalla fine dell’800 gli immigrati degli altri erano loro stessi4. Oggi l’insieme delle politiche dello Stato nei confronti di immigranti e loro figli, della scolarizzazione, dell’accesso ai servizi sociali, dell’integrazione col resto della società, ecc., è determinato inter alia dalla legge Bossi-Fini5 che è un prodotto della xenofobia 2 Si veda soprattutto A. Del Boca, Le guerre coloniali del fascismo, Laterza, Roma–Bari 1991 – 2008. 3 Il termine „migrante”, va ricordato, denota un insieme di pratiche e fenomeni molto vasti e di varia natura, e come tale è preferito al „postcoloniale”, in quanto non presuppone l’esistenza nel passato del relativo fenomeno. 4 Lo ricorda Gian Antonio Stella in L’orda. Quando gli albanesi eravamo noi (Rizzoli, Milano 2003) ripassando la storia di generazioni di emigranti italiani in altre terre in un passato non molto remoto. 5 Le misure varate nel 2002 (la legge è nota anche come „la nuova legge contro l’immigrazione”) andavano a modificare il testo unico delle disposizioni concernenti la disciplina dell’immigrazione e norme sulla condizione dello straniero, in Italia, di cui si disponeva nel 1998, e prevedevano tra l’altro l’espulsione di uno straniero clandestino da eseguirsi immediatamente con l’accompagnamento alla frontiera da parte degli agenti della forza pubblica (gli immigrati clandestini, privi di validi documenti di identità, vengono portati in centri di permanenza temporanea al 153 Il postcolonialismo nella letteratura italiana ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a e del razzismo degli italiani. Molti tra coloro che si confrontano con le problematiche legate all’immigrazione che, da fenomeno globale (uno dei più complessi delle società occidentali contemporanee), è diventata un fenomeno di forte incidenza locale, spesso preferiscono vedere i clandestini che sbarcano a Lampedusa (li si vede costantemente in televisione) come degli appestati da tenere lontani, invece di rendersi conto che l’economia dell’Italia, e di tutta l’Europa, ha bisogno di immigrati. Il governo italiano fa di tutto per accoglierli senza garantirgli dei diritti, senza riconoscerne l’esistenza6. Questa situazione di duplicità e di cattiva fede produce dei mostri giuridico-amministrativi tesi alla sistematica discriminazione, umiliazione, mortificazione, a volte all’annientamento dei non-cittadini del territorio italiano7. Gli unici a correggere e arginare la legislazione discriminatoria sono i giudici, ma non i politici e non l’opinione pubblica. Gli immigranti continuano, in tale regime, ad essere considerati non persone, bensì unità produttive, un bacino di manodopera disponibile. Non deve stupire quindi che molti tra i cosiddetti scrittori migranti, che scrivono in italiano e pubblicano in Italia, scelgano di concentrarsi anziché su un’ennesima rievocazione del passato coloniale e i suoi soprusi, sulle nuove forme e manifestazioni del potere neoimperiale, criticando le nuove politiche di respingimento e non integrazione dei soggetti migranti (provenienti dalle ex-colonie e non) in diversi paesi occidentali, tra cui © C op yr ig ht by W yd aw fine di essere identificati); e il respingimento al Paese di origine in acque extraterritoriali, in base ad accordi bilaterali fra Italia e Paesi limitrofi, per prevenire l’immigrazione clandestina. Eloquente è l’affinità dell’inasprimento della legge nei confronti dei migranti in Italia con la xenofobia di stato francese, descritta p.es. dal sociologo Olivier Le Cour Grandmaison (in Douce France. Rafles, Rétentions, Expulsions, Seuil, Paris 2009): simili strutture di reclusione (campi di internamento per coloro che vengono dichiarati clandestini), simile il diritto di rigetto con l’espulsione in paesi terzi ai confini dell’„impero occidentale”, simile la penuria o la limitazione dei diritti civili concessi ai migranti in materia di ricongiungimento familiare e i matrimoni misti. I nuovi arrivati, visti come minaccia culturale, sociale e economica, sono soggetti a un trattamento che può avere, per certi versi, una genesi coloniale (contenimento fisico e spaziale, espulsione). Dieci anni prima della legge Bossi-Fini, nel 1992 fu varata la legge 91 che prevede che i bambini di non Italiani, nati in Italia non possano acquisire la cittadinanza italiana prima di raggiungere l’età di diciotto anni; raggiunta tale età devono dimostrare di aver abitato in Italia ininterrottamente tutto quel tempo e hanno solo un anno per chiedere la cittadinanza italiana. 6 Segnalo uno dei pochi libri (anche se decisamente pop) a presentare coloro che in Italia sono riusciti ad inserirsi nel tessuto socio-economico, che vi hanno trovato il loro posto: Piersandro Pallavicini, African inferno (Feltrinelli, Milano 2009). Implicati nella storia sono dei congolesi e camurenesi laureati, anzi con ottimi studi alle spalle, con un buon lavoro e un permesso di soggiorno in regola. 7 Ne tratta il volume scritto dal consigliere Pd della Regione Lombardia dal 2005, Giuseppe Civati, Regione straniera. Viaggio nell’ordinario razzismo padano, Melampo, Milano 2010. Cfr. anche Ilda Curti, Un uso del bagno più tradizionale, „L’Indice” 2010, n. 5, p. 23. 154 Hanna Serkowska © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a in Italia. In alcuni casi (p.es. in Igiaba Scego) le tematiche postcoloniali coincidono con le nuove politiche verso (gl)i (im)migranti. Vengo ora alla breve presentazione, annunciata prima, della riflessione che determina gli studi postcoloniali limitandomi alla fase (che risale agli anni’80 del’900, avvenuta in parallelo con la svolta testuale) in cui la teoria si è separata dalla pratica lotta contro l’oppressione razzista, sessista o di casta. Gli studi postcoloniali, diventando via via meno performativi e più teorici, una vera a propria disciplina accademica o una corrente di pensiero (che „politicizza” il dibattito accademico), sono decisamente di moda e, avendo attratto molti studiosi e ricercatori, presentano oggi infinite sfumature e sfaccettature. Le diramazioni e dibattiti si svolgono su diversi piani, e tentare di ricostruirli per interi sarebbe una vana presunzione. Era comunque ora, potremmo constatare – in quanto, ci ricorda Bill Ashcroft, la vita di circa tre quarti della popolazione mondiale era determinata dall’esperienza della colonizzazione – che il relativo dibattito non rimanesse più solo di portata marginale. Gli studi postcoloniali sono multidisciplinari, si basano su diverse teorie, quali marxismo (rapporti di forza, legami tra la cultura e il potere), post-strutturalismo, decostruzione, psicanalisi, e dato il loro oggetto di indagine sono per principio volti contro i sistemi di saperi precostituiti in cui si ricerca la radice di prevaricazione e dominio. Infine si pone enfasi sulle pratiche di rappresentazione e performance di quelli che si chiamano colonial encounters tra l’Occidente e il resto del mondo. Gli stessi „addetti ai lavori” sono contrari all’idea di definire gli studi postcoloniali come una nuova disciplina o paradigma, dovendoci invece limitare alla „prospettiva”, utile ove si hanno rapporti di subordinazione e dominio imposti dalle strutture imperiali del potere. Sviluppatisi nel seno di, e in parallelo alla comparatistica, gli studi postcoloniali, la stanno superando (in parte per colpa della comparatistica, che avrebbe raggiunto uno stallo, essendo esaurite secondo Spivak, le condizioni richieste per la sua esistenza, ovvero non esistendo più i confini che la comparatistica era chiamata a superare8). Le prime opere di critica postcoloniale risalgono agli inizi del’900 e muovono dal testo scritto in tono conciliatore a I dannati della terra di Franz Fanon che offre la critica radicale del sistema coloniale francofono dalla prospettiva dei colonizzati. Nel mondo anglofono succede un’altra cosa: i primi a proporre una riflessione sull’argomento sono gli intellettuali dell’impero. Idem in Italia, ma con molto ritardo, e timidamente e sottovoce. Alcuni sostengono addirittura che 8 Cfr. Gayatri Chakravorty Spivak, Morte di una disciplina, introd. e cura di Vita Fortunati, trad. dall’inglese di Lucia Gunella, Meltemi, Roma 2003. 155 Il postcolonialismo nella letteratura italiana © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a una simile riflessione (e un esame di coscienza) in Italia sia mancata. Una cosa sintomatica: prima che teorico, pubblico o politico, il dibattito esplode nella narrativa in Italia: sin dagli anni’80 nascono romanzi e racconti che propongono e rielaborano temi elusi dagli storici e dai teorici. Da una parte quella italiana era una colonizzazione decisamente minore (dal punto di vista quantitativo, dell’estensione territoriale e della durata), dall’altra era associata con la fine del fascismo, quindi le colonie l’Italia le ha perse e quindi non si può parlare dell’indipendenza delle colonie, ma della sconfitta italiana. Gli studiosi italiani interessati agli studi in oggetto (spesso messi nell’ambito degli studi dei fenomeni migranti in genere) sono ancora pochi, ne menziono i più importanti: Armando Gnisci, Franca Sinopoli, Giovanna Tomasello, Fulvio Pezzarossa, Caterina Romeo, Lucia Quaquarelli, Loredana Polezzi, Alessandro Portelli, Graziella Parati, Giorgio Guzzetta, Elena Benelli, Silvia Contarini, Roberto Derobertis, Daniele Combierati. In volume sono apparsi pochi studi monografici dell’argomento. Ne menziono solo due perché di una diffusione decisamente minore rispetto ai volumi di Gnisci, Sinopoli o Parati: il numero speciale della rivista „Studi d’Italianistica nell’Africa Australe” (cui farò riferimento in seguito) e quello di Comberiati (La quarta sponda. Scrittrici in viaggio dall’Africa coloniale all’Italia di oggi, edizioni Pigreco, Roma 2007) costituisce una presentazione di scritture di nove scrittrici, accomunate dall’esperienza coloniale alle spalle (post-coloniali nel senso che esse rendono il centro delle loro esperienze raccontate il rapporto dell’Italia con le ex-colonie e le rispettive conseguenze): sono donne, colonizzate (si tratta delle ex-colonie italiane nell’Africa orientale: Etiopia, Eritrea (1890-fino all’arrivo degli inglesi nel 1941), Somalia e Libia), costrette all’abbandono della terra – o linguamadre, e che scrivono in italiano. Alcune sono nate in Italia da famiglie africane o meticcie, altre nate in Africa da famiglie italiane stanziate nelle colonie (Erminia dell’Oro, Luciana Capretti), provenienti da famiglie meticcie, o ancora da famiglie africane e successivamente emigrate in Italia. Hanno vissuto la colonizzazione in prima persona o attraverso i racconti di genitori o nonni. Mettono in luce i misfatti del colonialismo italiano, il dramma dei meticci, la ricchezza della cultura indigena, e qualche tratto di storia importante. Veniamo ora anche noi – ed è la seconda parte di questa comunicazione – a qualche osservazione in ordine alle scritture che si potrebbero definire postcoloniali, con un breve preambolo dedicato a quelle coloniali, ovvero di propaganda coloniale, di cui molte discusse dalla studiosa Giovanna Tomasello9 che inizia dai 9 L’Africa tra mito e realtà. Storia della letteratura coloniale italiana (Sellerio editore, Palermo 2004). Il volume di Tomasello raccoglie i testi coloniali di vario tipo e genere (letterari, extra- 156 Hanna Serkowska © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a tempi di Pascoli e Corradini e arriva fino alle avventure di viaggio esotiche maturate e descritte da Moravia e Pasolini. La letteratura coloniale italiana è nata verso la fine dell’800. Ricordiamo che l’espansionismo italiano in Africa ha inizio nel 1869 – 1870, ed era già in quella fase che il fiorente capitalismo italiano „commissionava” testi che illustrassero le potenzialità commerciali delle nuove terre. Scrittori e scriventi hanno aderito a tale fabbisogno. Poi negli anni che corrono tra la sconfitta di Dogali (1887) e il disastro di Adua (1896) – due battaglie che hanno avuto un esito mortificante per l’orgoglio della giovane nazione italiana – si è discusso molto dell’opportunità di una politica coloniale italiana: gli scrittori e attraverso le loro scritture dovevano coinvolgere in questo dibattito il largo pubblico di cui i governi filo-espansionisti (di Mancini, Crispi e Giolitti) hanno cercato il consenso. Romanzi di ambientazione africana ambivano a celebrare e a fornire una giustificazione dell’espansione agli occhi degli italiani. Diventano quindi un tema letterario: l’Africa, le genti che la popolano, le stranezze e le meraviglie di quelle terre, il necessario esotismo (visti con gli occhi occidentali, di esploratori, e/o colonizzatori), e questo tema viene svolto in varie opere da vari „scribacchiatori di mestiere” come li definiva (e annoverava se stesso tra di loro, autoironicamente) Carducci in una lettera del 18 luglio 1885, riferendosi a scrittori „non professionali” a cui bastava avere qualcosa di vero e di nuovo da raccontare e saperlo raccontare. Gli scribacchiatori praticavano una sorta di indottrinamento o demagogia spicciola con la retorica palese che sottostava ai loro testi, tesa a ribadire l’esemplarità della missione compiuta, la singolarità delle genti e dei luoghi visitati, il carattere straordinario delle cose viste, l’aspetto avventuroso dell’esperienza trascorsa (Tomasello, p. 13). Nei testi di questi non professionisti della scrittura abbondano quindi stereotipi, luoghi comuni e convinzioni diffuse attinte all’immaginario popolare sul mondo africano (questo armamentario va dal fascino esotico e selvaggio della donna nera, seducente e disponibile, ai misteri della foresta equatoriale, alla affascinante barbarie degli indigeni). Gli autori di tali „prove” erano attivamente coinvolti nella politica coloniale, spesso viaggiavano accompaletterari, reportage, memorie, un progetto di film di Pasolini, manifesti propagandistici, letteratura „istituzionale” e testi rivolti al pubblico di massa durante il regime fascista); traccia l’ideologia implicita nelle opere e racconta: l’evoluzione dell’ideologia coloniale; l’immaginario collettivo; la politica culturale del regime; le implicazioni militari, economico-sociali dell’ideologia coloniale. Qualche esempio: Marinetti estetizza l’Africa „Il fascino dell’Egitto”; Bacchelli e Pascoli propongono il mito del conquistatore buono che grazie alle sue speciali attitudini sa stabilire rapporti esclusivi con i nativi. Martini offre una concreta osservazione della realtà locale – che è un’indispensabile premessa di ogni progetto di conquista. Oriani collega l’impresa coloniale allo spirito del Risorgimento, e la giustifica definendo preistorica la condizione dell’Africa. Corradini estremizza queste posizioni in termini e per i fini militaristici e razziali, ecc. 157 Il postcolonialismo nella letteratura italiana © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a gnando o partecipando a missioni parlamentari nei territori della nuova colonia d’Eritrea. Il ventaglio è molto ampio, e va da rappresentazioni realistiche e disincantate (sulle pagine di Ferdinando Martini, che era anche un deputato alla camera) a immagini elaborate della retorica implicita (nei testi di Oriani e Corradini), a delicate e suggestive evocazioni (nei testi di Pascoli), fino alla costruzione mitica dell’Africa tentata da D’Annunzio e Martinetti10. Nel secondo dopoguerra si ha una „costante dialettica rimosso/rimorso tra l’oblio in cui cadde la questione coloniale in Italia già all’indomani della »perdita« stessa delle terre conquistate e il fiorire di una narrativa in alcuni casi »nostalgica« o, all’opposto, rivelatrice della »disillusione« dovuta a quella esperienza”11. Per la prima volta nella letteratura italiana trapela il male legato all’avventura coloniale italiana in Tempo di uccidere (1947) di Ennio Flaiano che ha partecipato personalmente (era sottotenente alla Guerra d’Etiopia; durate quell’esperienza ha steso appunti oggi considerati un avantesto del romanzo). Oltre a Flaiano, con cui occorre pensare che nasce la letteratura postcoloniale italiana, l’esperienza delle colonie coinvolge autori come Tobino, Berto, o, tra i meno noti Enrico Emanuelli (Settimana nera, Mondadori 1961). Per la prima volta, timidamente, trapela in quella produzione un’immagine meno mitizzata e meno propagandistica, invece più feroce di colonia come uno sgabuzzino delle porcherie, una terra della libertà sessuale e ruberia, di imprese folli e omicidi impuniti. La questione posta in Tempo di uccidere (che racconta, ricordiamo, storia di un ufficiale italiano in Etiopia che stupra e uccide una etiope, ed è poi inseguito dai rimorsi di coscienza; ne sono stati tratti ben due film, di Montaldo e di Monicelli) è una questione della coscienza, della responsabilità morale, del male ecc. Queste scritture del dopoguerra da una parte testimoniano il superamento della fase della ricezione entusiastica delle colonie, che di volta in volta faceva presentare l’espansione sotto forma di un’avventura per i fini di esplorazione scientifica, geografica o economica, ma non segnano ancora una svolta decisiva. Rimangono sulle posizioni irrisolte tra tentativi di debole giustificazione e una mancanza di presa di posizione netta. Sensi di colpa, rimorsi (che Flaiano soprattutto riusciva a comunicare al lettore, lasciandolo turbato) ma anche un desiderio di dimenticare. Di rimuovere e di andare oltre. Più tardi, negli anni’60, con l’inizio del neocolonialismo, avremo un’eco dei temi e dei motivi post/neo/coloniali nei libri di Moravia e Pasolini, ma questi non porteranno 10 Paradossalmente proprio durante il fascismo si separa l’ottica degli scrittori veri e propri (come Vergani, autore di Io, povero negro, 1928 o Bacchelli di Mal d’Africa 1934) da quella del regime. È un argomento ancora tutto da indagare e descrivere. 11 G. Iaconis, Alcuni aggiornamenti sulla ricezione letteraria del colonialismo italiano, in „Quaderni del’900”, IV – 2004, pp. 89 – 96, qui p. 91. 158 Hanna Serkowska W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a una novità, riproponendo la vecchia visione del mondo coloniale dalla prospettiva eurocentrica. Venendo alle scritture postcoloniali vere e proprie, di cui Flaiano segna una cerniera, quantunque irrisolto possa oggi parere, vorrei richiamare l’attenzione su due categorie di scritture (perché prodotte da due tipologie di autori), sommariamente trattate in seguito, con qualche esempio. Alla prima categoria di scritture (A) appartengono autori postcoloniali veri e propri, coloro le cui origini sono variamente legate alle ex-colonie (in quei testi l’enfasi cadrà sulla lingua e sull’immaginario). Alla seconda (B) appartengono scrittori italiani che non vantano le stesse origini e nei cui testi mi interessa lumeggiare soprattutto la posizione che essi esprimono a riguardo del colonialismo, del passato coloniale italiano in genere. A. Innanzi tutto è notevole il fatto che gli scrittori/le scrittrici legati/e alla storia e/o realtà (o anche le conseguenze, aftermath) coloniale, scelgano di scrivere in italiano e che la loro non sia una lingua neutra, standard, media, quella imparata/ /imitata p.es. dai mezzi di diffusione. Comberiati nota una specie di magia d’amore che lega le sue autrici all’Italia e alla lingua italiana (che era la lingua dei colonizzatori ma anche la lingua dell’infanzia, della prima poesia, dei primi amori). Per capire meglio il significato „dell’operazione linguistica”12 che si compie in alcuni di questi libri, occorre ricordare la situazione, del tutto particolare, su questo fronte nelle (ex)colonie italiane. Se parte del processo di assoggettamento, © C op yr ig ht by 12 La lingua che si usa, il modo in cui la si usa rivela molto. Prendiamo ad esempio quanto succede oggi all’insegna di eufemizzazione e pseudonimizzazione – due processi che manifestano diversi tentativi di eclissare il problema effettivo, e in seguito prestiti/deviazioni (spesso a livello metaforico), sia dello strumentario che del lessico, da/verso altri campi. Tali operazioni linguistiche spesso nascono in conseguenza al fatto di voler nascondere mancanza di politiche in positivo a fronte di questi problemi che esse designano, ma mascherano anche un fondo di intolleranza. La lingua ci tradisce, lo abbiamo visto negli anni’70 quando invece di negri si è cominciato a parlare di neri o persone di colore; i ciechi sono diventati i non vedenti, gli andicappati diversamente abili, perché era qualcosa d’altro che volevamo nascondere: i nostri pregiudizi, il nostro razzismo, la nostra mancanza di tolleranza. Invece di affrontare i problemi si cerca di renderli invisibili, soprattutto a noi stessi, perché ci si illude di poter neutralizzare la diversità, la novità scioccante che ci è posta di fronte. Allo stesso modo, spesso al termine „colonizzatore” si preferisce „ex-imperiale” (lo noto leggendo segnalazioni e recensioni di libri in diverse riviste); all’aggettivo „postcoloniale”quello più neutro e politicamente corretto „migrante”. Gli stessi studiosi in Italia (mi riferisco al volume di Silvia Albertazzi, Abbecedario postcoloniale, II vol., Macerata, editore Quodlibet, 2002, p. 123) preferiscono parlare di migrazione – per cui si intende – dopo il crollo degli imperi d’oltremare, l’emigrazione degli ex-soggetti coloniali verso i paesi degli ex-colonizzatori. Dopo questa concretissima definizione si passa ad altro dicendo che la migrazione è una conseguenza della politica coloniale sbagliata, dell’aver lasciato le ex-colonie in una situazione di sottosviluppo e miseria. 159 Il postcolonialismo nella letteratura italiana © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a della colonizzazione vera e propria altrove era l’imposizione della lingua della metropoli, nelle colonie italiane la situazione non si conformava a tale „norma”. In molte altre aree dell’Africa il dominio coloniale impose alla società dominata la propria lingua, e quella società finì per accettarla. Sono molti gli esempi di ex-colonie che adottarono la lingua della metropoli per esprimere le loro individualità culturali, per accedere all’istruzione scolastica, e alla gestione amministrativa. Di conseguenza, e conviene pensare che fosse un processo paradossale, la lingua dell’affrancamento, dell’emancipazione, della liberazione dal potere colonizzatore era la stessa lingua imposta dalla metropoli coloniale. Quel processo viene a volte chiamato il processo di „indigenizzazione” della lingua dei colonizzatori: i colonizzati acquisiscono dai conquistatori europei la loro lingua non solo come lingua di espressione e di scrittura, ma anche come strumento di critica dell’oppressione coloniale e di liberazione stessa (tale situazione non vale per la realtà italiana13 – e quindi tanto più devono stupire oggi testi di molti soggetti postcoloniali che scelgono di scrivere in italiano). Leopold Senghor, indipendentista africano scriveva in francese, e il padre della nazione indiana, Mahatma Gandhi si esprimeva in inglese. Nel più dei casi l’assorbimento era progressivo, ricorda Alberto Rollo, creando un’interazione tra normatività ed espressività: „Ne è esempio eclatante il broken English, l’inglese scorretto, che da tempo è, e continua a essere – quanto più si impone come lingua d’uso trasversale – un’area fertilissima di sperimentazione”14. Nella maggior parte dei paesi dell’ex-Africa Orientale Italiana, in particolare (nel caso della Somalia, un paese con una lingua non scritta fino al 1972 e con una cultura completamente orale), la lingua della metropoli non si fa adottare al posto dell’idioma locale (in Somalia, soprattutto nelle aree in cui il nomadismo è predominante sulle altre 13 Ormai gli storici non ci nascondono (e allora a fianco di Angelo del Boca, facciamo il nome di Salvatore Bono e dello storico africanista Alessandro Triulzi) che nell’Africa orientale l’Italia aveva assicurato un basso livello di scolarizzazione e che vi prevaleva la cultura indigena orale sulla scritta. In quei paesi non si adottava poi la lingua italiana come lingua dell’istruzione e amministrazione, e soltanto a metà degli anni’70 in Somalia e Eritrea a fianco dell’inglese e arabo, si è introdotto ufficialmente italiano, ovviamente per motivi economici: vi venivano inviati fondi per la ricostruzione e sviluppo a seguito dei quali si sono spostate in Africa molte aziende (e quindi anche famiglie) italiane per costruire strade, case, scuole. Una colonia peculiare, quella italiana – rispetto all’Africa anglofona, francofona, lusofona – in quanto essa ha mantenuto la sua lingua (dato il bassissimo livello di scolarizzazione e l’assenza della cultura scritta), e in quanto ha adottato la lingua dell’ormai ex-colonizzatore molto tardi, a colonizzazione finita (negli anni 70), e soltanto in due delle tre colonie italiane: Somalia e Eritrea – come lingua di amministrazione e dell’istruzione. 14 A. Rollo, Alte tirature. Broken Italian, letteratura migrante, [in:] Tirature ’08, a cura di Vittorio Spinazzola, il Saggiatore, Milano 2008, pp. 66 – 73, qui p. 66. 160 Hanna Serkowska M ik oł aj a Ko pe rn ik a attività, la lingua somala o somali). Gli italiani in genere non imposero la loro come la lingua nell’insegnamento scolastico e nell’amministrazione (la politica coloniale italiana largheggiava nella militarizzazione, ma offriva poco per l’istruzione dei colonizzati) e assicurarono alla popolazione un bassissimo livello di scolarizzazione. Nell’Africa anglofona, francofona o lusitana segno di resistenza alla cultura dei colonizzatori tramite l’uso e la valorizzare della propria lingua locale (fare letteratura con essa) era un’eccezione contro la norma paradossale cui ho già accennato. Uno dei precursori era certamente Ngugi Wa Thiong’o, scrittore del Kenya che riconobbe per primo la necessità di „decolonizzare la mente” e utilizzare nella comunicazione letteraria la lingua locale accessibile alla maggioranza della popolazione, al posto di quella della metropoli coloniale nota solo a pochi. Ngugi Wa Thiong’o ha indicato nella scrittura eurofona, come giustamente constata Nadia Valgimigli ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu un vero e proprio tradimento degli intellettuali africani nei confronti dell’impoverimento culturale dei popoli d’appartenenza. A fianco della letteratura orale, che necessariamente si esprime nelle lingue africane, egli vede i colleghi che rinunciano a scrivere nelle lingue africane come tanti Calibani che, pur insultando il padrone nella lingua che lui ha insegnato loro, altro non fanno che arricchirla linguisticamente ed esteticamente15. © C op yr ig ht by W yd aw I letterati d’Africa che si esprimevano nella lingua della metropoli (come Senghor, Achebe, Neto, Okara o Soyinka) rappresentavano quell’élite che si assunse il ruolo d’intermediazione culturale ma che spesso venne vista come „inascoltabile” (perché incomprensibile) dalla maggioranza della popolazione che parlava soltanto lingue locali, e quindi come semplici illustratori (o meri informatori) della propria cultura locale al mondo esterno. Una delle ultime riflessioni nate nel seno degli studi postcoloniali riguarda proprio la lingua. Si osserva che la lingua della metropoli coloniale (ne parla Sal15 Ngugi Wa Tiong’o, Moving the centre. The struggle for cultural freedom, James Currey, 1993, trad. it. Spostare il centro del mondo, Meltemi, Roma 2000. Cfr. N. Valgimigli, Racconto, [in:] Abbecedario postcoloniale, II vol., p. 139. La nuova scrittura in lingua africana farebbe l’opposto della pratica eurofona, aggiunge lo scrittore keniota, invece di essere appropriata dal mondo, si approprierà del mondo, in termini di scambio pari, o almeno attingerà dettando i termini degli acquisti e determinando i propri bisogni. L’idea della rivalutazione della lingua e cultura locale ha in seguito portato al progetto emancipatore post-coloniale dei Subaltern Studies, nati in India, un progetto diffusissimo nel mondo di oggi: si parte dall’esperienza coloniale per descrivere la propria realtà culturale (l’Occidente ha bisogno di un’ottica esterna per definire e capire se stesso) e per avere una visione del mondo più equa, meno prevenuta. 161 Il postcolonialismo nella letteratura italiana © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a man Rushdie in The Empire Writes Back in Vengeance:) era dapprima uno strumento della colonizzazione, chi ha quindi voluto parlare dell’oppressione e farsi intendere doveva scrivere nella lingua dell’oppressore. Essa rappresentava pertanto l’ambiguo strumento, prima di colonizzazione, poi della critica del colonialismo, in seguito è stata usurpata dai colonizzati. Nei Versi satanici (Rushdie scrive a proposito degli inglesi che sono loro a descriverci, ad avere il potere della descrizione e noi (i colonizzati) soccombiamo di fronte alle „pitture che loro costruiscono”. Il compito dello scrittore immigrato, migrante o postcoloniale dovrebbe quindi essere quello di trovare modi di descrizione e presentazione che non provengano dall’immaginario occidentale né dal ripiegamento sulla propria cultura di origine (contro il mito conservatore delle radici, inventato per tenere i colonizzati al loro posto), ma nutrirsi di modi nuovi, ibridi, del meticciato linguistico, un interculturalismo o una creolizzazione (che è la messa in contatto di parecchie culture o loro elementi in un luogo del mondo col risultato di ottenere risultati nuovi, che non sono il prodotto della semplice somma o sintesi degli elementi) della lingua. Occorre la capacità di rielaborazione e sovrascrittura del ricordo, revisione della propria storia: come un orfano bisogna imparare a resistere alla nostalgia, avere uno sguardo marginale e obliquo che si rivela indispensabile per gli occidentali perché possano guardare se stessi da fuori. „Gli stessi concetti di culture nazionali omogenee, di trasmissione consensuale o continua di tradizione storiche o di comunità etniche »organiche« […] subiscono un profondo processo di ridefinizione”16, diciamo con Homi K. Bhabha; quel che fa scattare il processo di ridefinizione, è innanzi tutto la lingua. Il fatto che scrittori e scrittrici postcoloniali delle aree dell’ex-Africa Orientale italiana scelgano di scrivere in italiano, non essendo loro (o ai loro genitori o nonni, trattandosi spesso di seconda o terza generazione) imposta la lingua come succedeva nelle ex-colonie anglofone o francofone, è del tutto sorprendente. Sembra una scelta cosciente da parte di chi punta su una lingua europea che offre, rispetto alla lingua origine, un maggiore sbocco sul mercato dei lettori. E tale scelta non rimane indifferente per l’italiano che invece di diventare sempre meno parlato e scritto, come temono linguisti e letterati italiani, invece di diventare marginale e atrofizzare, si unisce a quelle „lingue franche” che offrono un veicolo per raccontare la propria esperienza (spesso marginale) al mondo (intero). Sono paradossalmente gli scrittori postcoloniali (e in genere migranti) a sprovincializ- 16 H.K. Bhabha, I luoghi della cultura, (The location of culture, 1994), trad. dall’inglese di A. Perri, Meltemi, Roma 2001, p. 16. 162 Hanna Serkowska U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a zare oggi l’italiano, anche se va detto per la precisione che in Italia la maggior parte di autori e autrici migranti (e in questo numero di scrittori postcoloniali) provengano da ex-colonie altrui e sono loro ad esprimere la loro condizione postcoloniale nella lingua letteraria italiana17. Loredana Polezzi definisce questo – folto ormai – gruppo di testi come „emergente scrittura italofona dell’immigrazione”18, e vi annovera per l’appunto, per citare i testi più noti, Madre piccola di Cristina Ali Farah (2007) e Regina di fiori e di perle di Gabriella Ghermandi (2007). L’italiano non ha giocato un ruolo rilevante nel processo dell’emancipazione dei soggetti coloniali prima, ora invece sono quest’ultimi (molto più numerosi sono beninteso diversi migranti19 che a partire negli anni’80 e ’90 per la prima volta invadono in massa l’Italia in ricerca di un destino migliore) ad intervenire nella e sulla lingua dei loro ex-colonizzatori. Se il gruppo di scrittori postcoloniali o migranti che approdano alla scrittura in italiano sia composito (ovviamente vengono presi in considerazione soltanto coloro che scrivono in italiano, per il pubblico italiano, e nel più dei casi pubblicano in Italia, inizialmente presso edi- © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e 17 Osserva a questo proposito R. Derobertis, Storie fuori luogo. Migrazioni, traduzioni e riscritture in „scontro di civiltà per un ascensore a Piazza Vittorio” di Amara Lakhous, „Studi d’Italianistica nell’Africa Australe” 2008, vol. 21 no. 1–2, Special Issue „L’Italia prende il largo: Identità italiane in movimento, pp. 215 – 241, qui p. 235: „Dunque, pensare agli studi postcoloniali come cassette degli attrezzi critici per affrontare le scritture migranti e tutte le insorgenze letterarie, sociali e politiche che da esse scaturiscono determina la possibilità di rilevare resistenze, spinte antiegemoniche, riscritture e traduzioni della letteratura italiana che aprono il nostro canone nazionale recente […] dislocano la letteratura italiana in un contesto di scambi e relazioni irriducibili allo stretto legame territorio-lingua-cultura”. 18 L. Polezzi, La mobilità come modello: ripensando i margini della scrittura Italiano, „Studi europei e mediterranei”, a c. di Armando Gnisci e Nora Moll, Bulzoni, Roma 2008, p. 124. 19 Tra loro conviene menzionare d’obbligo libri scritti a quattro mani: da un migrante e un giornalista italiano affermato (quest’ultimo serve da supporto linguistico ed editoriale), e spesso con le finalità e nelle forme testimoniali, avendo come tema principale l’esperienza autobiografica della migrazione dell’autore: Immigrato di Salah Methnani e Mario Fortunato (Theoria, Napoli 1990) e Io venditore di elefanti. Una vita per forza tra Dakar, Parigi e Milano di Pap Khouma e Oreste Pivetta (Garzanti, Milano 1990). A partire dalla metà degli anni’90 questi e altri scrittori migranti (questa seconda fase, segnata anche dal passaggio da grandi editori alle case editrici di nicchia, Armando Gnisci la definisce la fase carsica; Armando Gnisci, La letteratura italiana della migrazione, Lilith, Roma 1988, p. 42) scrivono da soli e direttamente in italiano – segno di aver assimilato a padroneggiato sufficientemente la lingua. C’è chi sostiene – ed è un’ipotesi da non scartare – che il fatto che la diversità delle origini degli scrittori migranti (viaggianti o mondiali) che scelgono di esprimersi in italiano (albanesi, serbi, croati, senegalesi, brasiliani, somali, iraniani, indiani, russi, polacchi ecc.) sia un ventaglio impressionante, sia determinato dal non aver avuto una letteratura postcoloniale come le altre aree, cfr. M.J. Martins, Quinto seminario degli scrittori migranti, 2005, [in:] E. Benelli, Italiani per vocazione: voci migranti in cerca di ospitalità, „Studi d’Italianistica nell’Africa Australe”, op.cit., pp. 172 – 194, qui cit. 179. 163 Il postcolonialismo nella letteratura italiana er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a tori come Garzanti, poi per i tipi di Donzelli o Neri Pozza, in seguito sempre più nelle case editrici di nicchia), in modo vario proveniente o legato alle ex-colonie, e vada da migranti di prima generazione, a figli di migranti (coloni, ufficiali italiani nell’Africa Orientale, soggetti coloniali nati nelle ex-colonie italiane che hanno o non frequentato la scuola italiana, dove c’era) già nati in Italia che vi hanno frequentato le scuole e che considerato l’italiano come la loro madre lingua, a figli di matrimoni misti (italo-somali, p.es.), quel che succede nella lingua che questi soggetti utilizzano non si riesce a catalogare e o ripartire in base alla loro specifica area di origine20. Alberto Rollo sostiene che l’italiano, nelle loro scritture, si rompa „non meno di quanto si sia rotto attraverso l’influenza dei dialetti nazionali ma crea in ogni caso – e necessariamente – aree franche, mescidazioni, brecce” (op.cit., p. 67). Da una parte loro ripropongono l’uso rispettoso, ottocentesco, a detta di Rollo, di un italiano letterario corretto, ma in seguito lo „rompono” nel momento in cui si guardano indietro, verso il paese e la lingua di 20 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w C. Romeo, New Italian languages, „Studi d’Italianistica nell’Africa Australe” 2008, vol. 21 no. 1–2, op.cit., pp. 195 – 214, qui cit. 199 presenta un ampio ventaglio di tali identità e conseguenze linguistiche, limitandosi tuttavia a scrittrici donne (scelta comunque, secondo me contestabile; Romeo non la giustifica in nessun modo, osserva solo che mentre l’esperienza degli autori maschi è aperta allo spazio pubblico, quella delle donne è ancora spesso confinata al richiuso spazio domestico): „Writers coming from different geopolitic locations have different approaches to and perspectives on the Italian language. For »proper« postcolonial writers in Italy, such as Shirin Ramzanali Fazel (Somalia), Ribka Sibhatu (Eritrea), Maria Abbebù Viarengo (of Ethiopian mother and Italian father), Italian constitutes the colonial language and employing it in their writings is part of their postcolonial resistance. For a second generation of „postcolonial writers, which includes Igiaba Scego (of Somali origins) and Ubax Cristina Ali Farah (of Italian mother and Somali father, born in Italy, raised in Mogadishu), Italian constitutes their first language and this gives them the freedom and the confidence to experiment with it and to show irreverence toward Italian culture. For other” postcolonial writers such as Nassera Chohra – born in France into an Algerian family of Saharawi origins – Italian constitutes neither her family’s language of origin nor of adoption. In her Volevo diventare Bianca, Chohra’s choice of Italian as the language of her narrative ins an eloquent sign of distance – at least partial – that the author wants to create with her past, both with her parents’ land and language of origin and with the language of the colonizers. Other authors who write in Italian come to Italy from non-Italian „postcolonial contexts, such as Genevieve Makaping (Cameroon), Laila Wadia (India), and Christiana de Caldas Brito (Brazil), and others come from geographical zones with different histories, as is the case of Salwa Salem (Palestine), or from former Communist Eastern European as Jarmila Očkayová (Slovakia) and Ornela Vorpsi (Albania). Finally, there are authors whose identity is formed at the intersection of so many trajectories that it would be limiting to try and label them: Ingy Mubiayi (born in Cairo from Egyptian mother and Congolese father, lives in Rome) and Gabriella Kuruvilla (who authored her first book under a pseudonym of Viola Chandra, born in Italy from Indian father and Milanese mother), only to name a few, are very lively presences in Italian literature and culture”. 164 Hanna Serkowska © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a origine loro o dei loro avi. Dello stesso parere è Caterina Romeo che aggiunge che spesso in queste scritture la purezza e la nobiltà dell’italiano letterario viene trattata con ironia e irriverenza, o in modo apertamente dispettoso (op.cit., p. 209). La loro lingua finisce per essere un prodotto dell’incrocio, una manifestazione dell’oscillazione, della loro vita e cultura „in-between”, di mezzo. Ubax Cristina Ali Farah (in Madre piccola, 2007) usa intercalare parole e voci in somali nelle sue narrazioni in italiano. Ma non solo, come osserva acutamente Caterina Romeo, se il romanzo inizia con le parole „Soomaali baan ahay, come la mia metà che è intera” e se queste parole non trovano da nessuna parte nel libro una traduzione o spiegazione in italiano (nonostante un generoso glossario finale dei termini somali usati nel libro, alcuni dei quali derivati dall’italiano, il che conferma d’altronde il retaggio coloniale italiano rinvenibile a livello linguistico) è perché l’autrice vuole creare un effetto di spaesamento, cerca di disorientare il lettore italiano nella cui lingua scrive, che viene „adescato” a leggere, ma che tutto di un colpo si trova estromesso, emarginato, e nel far ciò mina e contestata la posizione centrale della lingua e della cultura di soggetti la cui lingua e la cui cultura subisce al contempo un’appropriazione e un rifiuto21. Visto che in Italia sembrano manifestarsi molti dei fenomeni del cosiddetto colonial aftermath (per cui si intende la durevolezza dell’impronta che il passato coloniale ha lasciato nella cultura contemporanea, insieme alle nuove forme di controllo fatte scattare dall’espansione del capitalismo e dai processi di globalizzazione22), l’operazione del tentato straniamento linguistico, che si attua per simili vie, potrebbe essere volta a decostruire il senso di superiorità di una cultura nei confronti dell’altra e insieme a decostruire l’immagine del soggetto coloniale. Un motivo fondamentale però di tale intercalare (soprattutto a livello lessicale), è il legame con la lingua e la cultura originale di una Somalia, Eritrea, Etiopia coloniali, a cui in que- 21 „[…] produce an effect of displacement and lack of understanding in mainstream readers […] who are forced out of their position of centrality within their language and culture, and whose language is at the same time appropriated and rejected” (ibidem, p. 204). 22 Uno degli aspetti recenti di questa riflessione – fa notare Bertrand Westphal in La Géocritique, réel, fiction, espace, Les Editions de Minuit, Paris 2007, p. 14 – riguarda il fatto che la globalizzazione e la contemporanea omologazione elimina ogni diversità, e si fonde con i processi che abbiamo individuato all’insegna di postcolonialismo: tutto diventa neutro, uguale, nessun punto di vista riesce ormai a darsi come superiore ad altri; il dominio coloniale (di un colore della pelle sull’altro, di una fede sull’altra) risulta definitivamente screditato, e a un’unica norma gerarchica si sostituisce la „heretarchia” (termine di Douglas Hofstadter) che vede svanire gli ideali primordiali. Se fosse veramente così, non saprei dire, ma è comprensibile che tale „altericidio”, l’eliminazione di ogni alterità non è auspicabile. 165 Il postcolonialismo nella letteratura italiana © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a sto modo viene dato uno spazio e un ascolto. In genere, si può dire, in quelle scritture, che a livello del lessico si notano numerosi influssi della lingua del paese di provenienza, alcune parole in arabo, in somali, in amarico o tigrino. È notevole inoltre la ricerca di nuovi modi di esprimersi, la coniazione di lemmi nuovi, e la risemantizzazione di quelli esistenti23. Un altro aspetto, rilevante di queste scritture è l’uso insistito del registro orale, il fatto che si punti su un alto indice di espressioni colloquiali e sul ritmo della frase simile al parlato (si vedano per esempio le scritture della scrittrice di Eritrea, Ribka Sibhatu che ha usato il tigrino a fianco dell’italiano ma che sistema il testo di Aulò in guisa di un orale poemachiacchierata; dell’etiope-italiana Gabriella Ghermandi in Regina di fiori e di perle; o di Igiaba Scego che in Dismatria scrive dei ricordi della sua „matria” somala che sopravvivono tra l’altro nelle chiacchiere notturne delle donne). In genere diversi espedienti creano l’effetto di spaesamento/disorientamento o quanto meno di deviazione/distrazione dell’attenzione del lettore, in ultima analisi invitando anche a riflettere sul passato coloniale, sul suo strascico nella cultura contemporanea, sulle memorie assopite, represse o rimaneggiate di uno dei capitoli più oscuri della recente storia italiana. (B) Parlando dell’ultimo argomento qui proposto, e cercando di individuare alcune linee di tendenza in sede di posizione ideologica dell’autore che non ha origini migranti e/o postcoloniali, richiamo brevemente due esempi recenti. Da una parte abbiamo autori come Carlo Lucarelli (L’ottava vibrazione, Einaudi, 2008) che mentre presentano l’impresa coloniale come aggressione e violenza (ma strutturata a guisa del noir che è il sottogenere preferito dell’autore – un assassino seriale uccide bambini e il simpatico carabiniere Serra cerca di fermarlo24), evitano una presa di posizione e un giudizio, alla maniera di Flaiano, o forse più ambiguamente ancora. Lucarelli non cerca apologia né discolpa per gli italiani, non accredita l’idea di „italiani brava gente” ma d’altra parte non condanna neanche. Se è vero che Lucarelli, senza insistere sul fatto che l’impresa coloniale sia (stata) esecrabile, e la fa vedere come un’avventura straccione, 23 Daniele Comberiati cita l’esempio del vocabolo „missioni” che da centri religiosi per metonimia iniziano a designare bambini meticci. Della lunga lista citerei soltanto ancora la splendida „dismatria” di Igiaba Scego (titolo del racconto omonimo nella raccolta Pecore nere) ad indicare uno stato di rescissione del cordone ombelicale che la legava alla sua „patria immaginaria”, per dirlo con Rushdie, interamente mitizzata, Somalia. 24 Siamo nel periodo del colonialismo italiano, alla vigilia della sconfitta di Adua (1896). La trama che comprende un soldato buono che fraternizza con il nemico, un altro che cerca la gloria militare, una storia di amore, un’altra di tradimento e un’altra ancora di morte è ambientata in Eritrea nei giorni precedenti la fatidica battaglia. 166 Hanna Serkowska © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a inefficiente, una copia minore degli altri colonialismi, più ponderosi sotto vari aspetti, è altrettanto vero che in maniera forse indesiderata il romanzo sortisce un effetto di inautenticità e disimpegno. Si ha l’impressione che l’esclusiva intenzione dello scrittore fosse quella di servirsi di quel tratto di storia come di intelaiatura, sfondo o contenitore, per incardinare la vicenda, e di conseguenza avesse abbassato l’attenzione dei lettori per i danni commessi dai colonizzatori. Il trattamento dell’argomento storico non subisce alcuna problematizzazione, esso non viene soggetto a una disamina storica né morale, e finisce per confermare la mancanza di un vero interesse per la storia coloniale da parte dell’autore, che la sfrutta perché capisce che è trendy. Considererei pertanto il romanzo di Lucarelli, anziché come un testo coloniale, quello in cui il colonialismo è solo una componente tematica, usata in maniera strumentale e, da un certo punto di vista, indifferente. Con Enrico Brizzi (L’inattesa piega degli eventi, Baldini Castoldi Dalai, 2008) si ha finalmente una novità. Brizzi ricerca le forme di distacco a quella storia (per evitare di arenarsi su un terreno paludoso, percorso ormai da molti) e sembra offrire in forma ucronica (l’elemento inventato della storia – la sopravvivenza del duce fino all’anno 1960, e il fatto che l’Italia non si alleò alla Germania e che non abbia perso la guerra – serve non per far dubitare del passato storico, ma invece, per introdurre una prospettiva etico – politica verso il passato, verso il nostro atteggiamento di fronte a tale passato, e nell’intervenire sul corso del passato – forse per alludere agli interessi di molti a tutt’oggi a modificarne il quadro e il senso), sullo sfondo di un’interessante trama del tutto contemporanea (un giornalista dello sport viene avviato, per punizione, in Africa per scrive della serie calcistica locale), o meglio attualissima (se si pensa al tema del calcio), una toccante rivisitazione di quella parentesi di storia che fece dell’Italia un paese colonizzatore. Il lettore, come il protagonista, da frivolamente ignaro, viene gradualmente sempre più coinvolto nei fatti locali (Brizzi fa vedere come l’oggi in Africa è ancora molto il frutto dello ieri, rimasto bloccato in un perenne ieri), sempre meno indifferente, sempre più curioso. Sprazzi di storia intercalati en passant (il protagonista incuriosito dallo svolgersi degli eventi decide di cercare informazioni sui manuali scolastici di storia, e vi scopre, da adulto un ammasso di robusta propaganda). Le tecniche di distacco sono qui di doppia natura. Da una lato Brizzi, con l’espediente ucronico, rompe la serietà del classico romanzo storico di impianto manzoniano, in quanto egli complica e sfida il requisito di dare preventiva credibilità ai fatti raccontati (la verità). Dall’altro introduce l’elemento ludico, presente nel tema dell’industria del calcio. Brizzi scommette e vince: non è necessario (ri)raccontare storie tragiche di orrori veri e violenti fatti di sangue di quei tempi per riuscire credibili, per 167 Il postcolonialismo nella letteratura italiana costruire una trama accattivante, per invogliare il lettore a svolgere delle ricerche storiche per conto proprio, per riportare all’attenzione del grande pubblico un tema ancora lungi dall’essere trattato e atteso come meriterebbe25. Summary POSTCOLONIALISM IN ITALIAN LITERATURE Streszczenie yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a The paper is an attempt at mapping the current Italian postcolonial research and literature. The first being mainly an activity of reception than that of invention (and, it should be borne in mind that in Italy there has not been to date a full reconciliation with the colonial past). The latter presenting many interesting facets from the indictment of the harms of colonialism, to the drama of the mixed-blood, with a revealing re-enactment of the historical background. Among the peculiar characteristic of the recent books on the topic (the turning point was Time to kill by E. Flaiano – undecided between removal of that past and remorse) are: the linguistic hybridization (in texts authored by post-colonial writers), a genre shift (towards popular genres such as noir in C. Lucarelli) or irony, humor as a distancing instrument (in texts such as by E. Brizzi). © C op yr ig ht by W Niniejszy artykuł stanowi próbę ukazania charakteru postkolonialnej literatury włoskiej oraz stanu badań na jej temat. Należy podkreślić, że owe badania koncentrują się na recepcji tego rodzaju literatury we Włoszech. Analiza literatury postkolonialnej porusza wiele interesujących problemów o charakterze interdyscyplinarnym. Wśród najistotniejszych cech charakterystycznych dla tej literatury warto podkreślić nie tylko hybrydyzację językową, ale także ironię lub humor m.in. u E. Brizzi. 25 Un’operazione culturale simile a quella di Brizzi sembra aver svolto – introducendo una prospettiva critica, una „memoria autocritica” – Gianfranco Manfredi, autore dei fumetti Volto nascosto. Il lettore è invitato a riflettere sul fatto che gli italiani avrebbero ucciso i loro „indiani” senza averne conosciuto la cultura. Gli italiani colonizzando, hanno completamente ignorato sia la realtà preesistente nelle colonie, sia la reale portata storica della colonizzazione e delle sue conseguenze. A fianco di questo esempio, che devo a Paolo Jedlowski (e un incontro all’Università della Calabria, nel gennaio del 2008), ne cito anche l’altro che Jedlowski ritiene esemplare della „memoria dialogica”: G. Ghermandi, Regina di fiori di perle. Storia di una partigiana etiope che uccide un italiano dimostra lati più complessi del quadro bianco e nero. Ghermandi problematizza la storia (come non fa Lucarelli); il suo è un racconto polifonico: parlano molte voci. Le storie e le memorie si intrecciano, mentre si ricerca una memoria condivisa (o condivisibile), per poter iniziare a dialogare, accettare (comprendere) il punto di vista dell’altro. © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko RECENZJE rn ik a Część III © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Marek Sobczyk Ko pe rn ik a (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a MARIUSZ JERZY GOLECKI, SYNALLAGMA. FILOZOFICZNE PODSTAWY ODPOWIEDZIALNOŚCI KONTRAKTOWEJ W KLASYCZNYM PRAWIE RZYMSKIM, WYDAWNICTWO ADAM MARSZAŁEK, TORUŃ 2008, SS. 321 W yd aw WYBÓR TEMATU PRACY © C op yr ig ht by Recenzowana monografia ma poniekąd charakter interdyscyplinarny, ponieważ zawiera zarówno stojące na wysokim poziomie rozważania filozoficzne, jak i typową dla romanistyki analizę źródeł, dokonywaną jednak w ścisłym powiązaniu z poszukiwaniem inspiracji filozoficznej ich treści. Ze względu na bardzo szerokie uwzględnienie perspektywy filozoficznej rozprawa M. Goleckiego nie jest typową monografią romanistyczną, ponieważ choć romanistom nie można zarzucić braku zainteresowania źródłami nieprawniczymi, w tym dziełami starożytnych filozofów, to jednak wątki te zwykle podejmowane są niejako tylko przy okazji zasadniczej analizy jurydycznej podjętego zagadnienia. Z perspektywy romanisty praca ta jest interesująca zwłaszcza ze względu na podjętą w niej tematykę rozwoju rzymskiego systemu kontraktowego, ochrony prawnej nieoznaczonych prawem stosunków umownych, odpowiedzialności kontraktowej i filozoficznych inspiracji relewantnych rozstrzygnięć jurystów. Dokonując oceny wyboru tematu, z jednej strony można powiedzieć, że prac dotyczących rozwoju kontraktów, pojęcia synallagma i stopniowego obejmowania ochroną procesową nieoznaczonych prawem stosunków umownych powstało, i to stosunkowo niedawno, 172 Marek Sobczyk yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a sporo. Dość wspomnieć fundamentalne prace H.P. Benöhra1, A. Burdese2, R. Santoro3, F. Gallo4 i L. Zhanga5, a w romanistyce polskiej zwłaszcza pracę W. Osuchowskiego6 i niepublikowany doktorat A. Kremera7 oraz jego opublikowany artykuł8. W części poświęconej prawu rzymskiemu autor mógł zatem wykorzystać sporo literatury romanistycznej. Żadna jednak z tych prac nie podejmuje w szerszym wymiarze filozoficznej analizy pojęcia synallagma, koncepcji sprawiedliwości i filozoficznych podstaw odpowiedzialności kontraktowej w prawie rzymskim. Z tego względu wybór tematu oceniam jako w pełni uzasadniony. Za cenną uważam także przyjętą perspektywę analizy, ponieważ kolejna praca o charakterze wyłącznie dogmatycznoprawnym byłaby tylko jeszcze jednym głosem w dyskusji na tematy wielokrotnie już podejmowane, a w oparciu o samą tylko analizę źródeł prawa właściwie trudno byłoby wnieść autorowi istotny wkład w rozwój romanistyki jako dyscypliny naukowej. Przez zawarty w niej ładunek „nowości” praca ta jest przykładem alternatywnego w stosunku do tradycyjnego spojrzenia na sposób uprawiania romanistyki, a nadto udanej próby interdyscyplinarnego opracowania tematu badawczego. 1 © C op yr ig ht by W H.P. Benöhr, Das sogennante Synallagma in den Konsensualkontrakten des klassischen römischen Rechts, Hamburg 1965. 2 Zob. w szczególności: A. Burdese, Sul riconoscimento civile dei c.d. contratti innominati, IURA 1985, nr 36; s. 14 – 69; idem, Sul concetto di contratto e i contratti innominati in Labeone, [w:] Atti del seminario sulla problematica contrattuale in diritto romano, Milano, 7 – 9 aprile 1987, I, Milano 1988, s. 145 – 40; idem, I contratti innominati, [w:] Homenaje al. Prof. Josè Luis Murga Gener, Madrid 1994, s. 40 – 77. 3 M. Santoro, Il contratto nel pensiero di Labeone, AUPA 1983, nr 37. s. 1 i n.; idem, La causa delle convenzioni atipiche, [w:] Causa e contratto nella prospettiva storico-comparatistica (Palermo, 7 – 8 giugno 1995) a cura di L. Vacca, Torino 1997, s. 85 – 130. 4 F. Gallo, Synallagma e conventio nel contratto. Ricerca degli archetipi della categoria contrattuale e spunti per la revisione di impostazioni moderne. Corso di diritto romano, t. 1, Torino 1992; t. 2, Torino 1995. 5 L. Zhang, Contratti innominati nel diritto romano. Impostazioni di Labeone e di Aristone, Milano 2007. 6 W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, Lwów 1933. 7 A. Kremer, Kontrakty nienazwane w prawie rzymskim w świetle kazuistyki, Kraków 1991. 8 Idem, Die Verhältnisse do ut facias und facio ut des als ausgewählte Beispiele der Innominatkontrakte im klassischen römischen Recht, [w:] Au – delà des frontières. Mélanges de droit romain offerts à Witold Wołodkiewicz, red. M. Zabłocka, J. Krzynówek, J. Urbanik, Z. Służewska, Varsovie 2000, s. 409 – 427. 173 Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma… CELE PRACY, JEJ STRUKTURA I ZAŁOŻENIA METODOLOGICZNE © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Autor w sposób klarowny zarysowuje swe cele badawcze, wprost wskazując pytania, na które będzie szukać odpowiedzi. Zasadniczym pytaniem postawionym w pracy jest pytanie o stosunek pomiędzy teorią sprawiedliwości wymiennej i synallagma Arystotelesa a teorią kontraktu Labeona i Aristona – czy mamy tu do czynienia z jedną filozoficzną koncepcją synallagma, czy też z całkowicie niezależnymi od siebie znaczeniami tego terminu, odnoszącego się do różnych pojęć i teorii (s. 16). Recenzowana praca składa się z dwóch części, obejmujących łącznie cztery rozdziały. W pierwszej części – w rozdziale pierwszym – autor podejmuję próbę ustalenia znaczenia terminu synallagma w piśmiennictwie greckim, a przedmiotem badań są dzieła Arystotlesa. Autor analizuje związek pomiędzy pojęciem synallagma i teorią sprawiedliwości Arystotelesa. W drugiej części szczegółowej analizie poddane są dwa źródła prawa rzymskiego, w których zostaje użyty termin synallagma, mianowicie definicja kontaktu Labeona (D.50.16.19, Ulp. 11 ad ed.) – w rozdziale drugim, oraz teoria nieoznaczonych prawem stosunków umownych Aristona (D.2.14.7.2, Ulp. 4 ad ed.) – w rozdziale trzecim. Ostatni, czwarty rozdział dotyczy wpływu teorii sprawiedliwości wymiennej na rozstrzygnięcia jurystów klasycznych w obszarze kontraktów. Relewantne rozstrzygnięcia innych jurystów analizowane są w odniesieniu do koncepcji Labeona i Aristona. Prawa poklasycznego i justyniańskiego zasadniczo praca nie obejmuje, co jest merytorycznie uzasadnione przede wszystkim z uwagi na brak bezpośrednich odniesień źródłowych do synallagma. Mając na uwadze zdefiniowane cele pracy, strukturę rozprawy uznaję za prawidłową. W celu rozwiązania kluczowych problemów badawczych autor podejmuje szereg problemów szczegółowych, m.in. znaczenie terminu synallagma w teorii sprawiedliwości Arystotelesa, znaczenie i sens wyodrębnienia pojęcia ulto citroque obligatio, znaczenie pojęcia contractus, rekonstrukcję i próbę porównania teorii kontraktu Labeona i teorii kontraktu Aristona, przełamywanie zasady nominalizmu kontraktowego, porównanie poglądów Arystotelesa, Labeona i Aristona, ustalenie zakresu recepcji greckiego wyraz synallagma i odnoszącej się do badanego terminu arystotelesowskiej koncepcji sprawiedliwości wymiennej, wskazanie obszaru dotyczącego kontraktów, w którym należałoby dopatrywać się istnienia instytucji i zasad inspirowanych teorią sprawiedliwości wymiennej Arystotelesa. 174 Marek Sobczyk © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a Co godne uwagi, autor obszernie przedstawia przyjęte założenia metodologiczne (s. 17 i n.), podkreślając potrzebę zastosowania kilku metod, na czele z filologiczną analizą tekstu, dogmatyczną analizą rozstrzygnięć Labeona i Aristona oraz analizą historyczną dotyczącą m.in. profilu Labeona i Aristona jako jurystów. Ukazanie sylwetki i metod pracy tych dwóch jurystów stanowi niewątpliwą wartość recenzowanej pracy. Mariusz Golecki przyjmuje bowiem trafne założenie badawcze, że przy analizie konkretnego rozstrzygnięcia jurysty należy uwzględnić inne jego rozstrzygnięcia, aby poznać jego metodę pracy i sposób rozumowania. W podjętym przez autora obszarze badawczym istotne znaczenie mają liczne podejrzenia interpolacji źródeł prawa rzymskiego, dość wspomnieć, że wnioski zawarte w pracy P. de Francisci dotyczącej synallagma9 w znacznym stopniu wynikają z uznania interpolacji źródeł, w pracach zaś poświęconych synallagma i ochronie kontraktów nienazwanych prezentacja podejrzeń interpolacyjnych zajmuje sporo miejsca. Mariusz Golecki słusznie opowiedział się za dyrektywą autentyczności źródła, zastrzegając jednak, że w sytuacji gdy argumenty źródłowe, filologiczne lub konstrukcyjne wskażą na dokonane w okresie poklasycznym zmiany, podjęta zostanie próba odpowiedniej rekonstrukcji, odsłaniającej oryginalny sens wypowiedzi jurysty klasycznego (s. 22). Autor na ogół nie wdaje się w szerszą prezentację ani tym bardziej szczegółową analizę zasadności podejrzeń interpolacyjnych, przyjmując zwykle autentyczność źródła. Stanowisko to uważam co do zasady za właściwe, tym bardziej że zdecydowana większość zarzutów stawianych w epoce „polowania na interpolacje” od dawna uważana jest za nietrafną. Nadmieniam, że podobne podejście do krytyki tych samych źródeł zajęli w swych pracach M. Artner10 i L. Zhang11. WYKORZYSTANIE LITERATURY PRZEDMIOTU Rozprawa zawiera solidną analizę poglądów doktryny romanistycznej, choć nie bez istotnych zastrzeżeń. Siłą rzeczy M. Golecki przedstawia te poglądy syntetycznie, nie wdaje się w szczegóły i zwykle nie przedstawia sposobu rozumowania autora danego poglądu. Co do zasady zabieg taki uważam za usprawiedli9 P. de Francisci, Synallagma. Storia e dottrina dei cosidetti contratti innominati, t. 1, Pavia 1913, t. 2, Pavia 1916. 10 M. Artner, Agere praescriptis verbis. Atypische Geschäftsinhalte und klassisches Formularverfahren, Berlin 2002, passim. 11 L. Zhang, Contratti, passim. 175 Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a wiony, ponieważ z uwagi na liczebność i zróżnicowanie poglądów wyrażonych w literaturze ich szczegółowa prezentacja znacznie wydłużyłaby pracę i utrudniłaby percepcję wywodu samego autora. Nie da się jednak ukryć, że właściwe zrozumienie cytowanych w recenzowanej pracy poglądów F. Gallo wymagałoby szerszej prezentacji kluczowych tez jego wzmiankowanej wyżej dwutomowej monografii poświęconej synallagma. Ważniejszym zarzutem są jednak braki w literaturze i to w mojej ocenie braki bardzo istotne, których skutkiem są opisane poniżej wątpliwości co do ustaleń autora. Przede wszystkim M. Golecki nie skorzystał z przywoływanej już pracy M. Artnera dotyczącej agere praescriptis verbis, co moim zdaniem spowodowało niedostateczne uwzględnienie perspektywy procesowej omawianych zagadnień. Gdyby M. Golecki sięgnął do tej pracy z większą starannością, rozróżniałby środki ochrony procesowej nieoznaczonych prawem stosunków umownych. Za poważny błąd uważam pominięcie prac T. Dalla Massara, który zajmował się problematyką causa12 i dokonał obszernej analizy kluczowego rozstrzygnięcia Aristona zawartego w D.2.14.7.213. Podobnie autor powinien był uwzględnić pozostałe artykuły zebrane w pracy poświęconej doktrynom kontraktu w jurysprudencji rzymskiej14. Mankamentem rozprawy jest też nieuwzględnienie najświeższej z rozpraw dotyczących kontraktów nienazwanych, mianowicie wzmiankowanej powyżej pracy L. Zhanga. Pewnym usprawiedliwieniem może być tu jednak okoliczność, że monografia L. Zhanga ukazała się zaledwie rok przed publikacją recenzowanej rozprawy. Da się jeszcze wytknąć autorowi pominięcie kilku innych prac o charakterze artykułów, pominięcie te nie mają jednak tak dużego ciężaru gatunkowego jak wskazane powyżej. UWAGI DOTYCZĄCE TREŚCI PRACY 1. Jednoznacznie wysoko oceniam merytoryczną wartość rozprawy autora, któremu w żadnym razie nie można odmówić kompetencji w zakresie analizy źródeł i umiejętności logicznego rozumowania oraz co do zasady trafności sformułowanych wniosków. Niewątpliwie autor wykazał się także bardzo dobrą znajomością filozofii i umiejętnością poprawnej analizy niełatwych przecież zagadnień filo12 T. Dalla Massara, Alle origini della causa del contratto. Elaborazione di un concetto nella giurisprudenza classica, Padova 2004. 13 T. Dalla Massara, Sul responsum di Aristone in D.2.14.7.2 (Ulp. 4 ad ed.): l’elaborazione del concetto di causa del contratto, [w:] Le dottrine del contratto nella giurisprudenza romana, a cura di A. Burdese, Milano 2006, s. 279 – 335. 14 Le dottrine del contratto nella giurisprudenza romana. 176 Marek Sobczyk zoficznych. Dokonując zatem wysokiej oceny recenzowanej rozprawy, w dalszej części recenzji ograniczę się do przedstawienia kilku moich wątpliwości dotyczących szczegółowych ustaleń autora. Nie będę zaś przedstawiać ustaleń autora jako takich, ponieważ zainteresowany czytelnik bez trudu zapozna się z nimi „z pierwszej ręki”. ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a 2. W pierwszym rozdziale, poświęconym greckiemu rozumieniu terminu synallagma i arystotelesowskiej teorii sprawiedliwości autor wyróżnia w dziełach Arystotelesa, zwłaszcza w oparciu o Etykę nikomachejską, pojęcie sprawiedliwości rozdzielczej (dystrybutywnej), wyrównującej i wymiennej (komutatywnej). O ile same typy sprawiedliwości opisane są dość klarownie, w sposób umożliwiający uchwycenie ich najważniejszych cech i metod realizacji, o tyle po lekturze pracy pozostaję z wątpliwościami, czy Arystoteles wyróżniał dwa rodzaje sprawiedliwości – rozdzielczą i wyrównującą – a sprawiedliwość wymienna była tylko podrodzajem sprawiedliwości wyrównującej, czy też wyróżniał trzy odrębne i równorzędne rodzaje sprawiedliwości szczegółowej. Wątpliwość ta wynika z porównania kilku tez autora znajdujących się w różnych miejscach pracy, raz bowiem autor pisze wprost o trzech rodzajach sprawiedliwości (s. 45, s. 290) innym razem o dwóch (s. 53, s. 117). © C op yr ig ht by W yd aw 3. Mariusz Golecki nie zawsze uzasadnia wyprowadzane ze źródeł wnioski analizą tych źródeł i bezpośrednim wskazaniem w ich treści argumentów przemawiających za danym wnioskiem. Dobitnym tego przykładem jest analiza znaczenia, w jakim Labeo posługiwał się terminami contrahere i contractus (s. 160 i n.). Autor cytuje na s. 160 i 161 cztery fragmenty źródłowe właściwie bez objaśnienia ich treści, a tym bardziej bez uzasadnienia wniosku, że użyte w nich „wyrażenie contractum dotyczy dokonanej czynności, nie zaś kontraktu rozumianego jako skutek dokonania tych czynności” (s. 161). Weryfikacja tego wniosku wymaga od czytelnika samodzielnej analizy przedmiotowych źródeł i domyślania się, co w ich treści skłoniło M. Goleckiego do jego sformułowania. Można przy tej okazji sformułować ogólną uwagę, że stojący na wysokim poziomie merytorycznym i dotyczący trudnych zagadnień wywód autora wymaga od czytelnika dużej koncentracji, nie zawsze też autor wystarczająco klarownie formułuje myśli. 4. Dokonując analizy źródeł prawa rzymskiego, Mariusz Golecki zbyt małą wagę przywiązał do środków procesowych wskazywanych przez jurystów dla ochrony nieoznaczonych prawem stosunków umownych. Autor z reguły nie brał pod uwagę, czy wskazywane w źródłach skargi stanowią środki ochrony prawa 177 Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma… rn ik a cywilnego, czy prawa pretorskiego, ani nie przywiązywał wagi do rozróżnienia między actio praescriptis verbis, agere praescriptis verbis, actio incerti, actio civilis in factum, actio in factum i wynikających z niego konsekwencji. W rezultacie zbyt łatwo przypisał Labeonowi zastosowanie actio praescriptis verbis (zob. np. s. 166, s. 17015), a przede wszystkim nie odniósł się do szeroko prezentowanego w romanistyce poglądu, że Labeo znał jedynie tryb postępowania agere praescriptis verbis16, natomiast actio praescriptis verbis jako pierwszy zastosował Pomponius17. Tymczasem zwłaszcza różnice między skargami ius civile i skargami prawa pretorskiego są na tyle istotne, że ma to znacznie dla oceny zakresu ochrony umów niestanowiących żadnego z uznanych kontraktów. 15 op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe 5. Nie podzielam interpretacji fragmentu 28 księgi komentarza Ulpiana do edyktu (D.19.5.17.1) cytowanego na s. 168 pracy. Zdaniem M. Goleckiego we fragmencie tym sprzedawca wręczył potencjalnemu nabywcy perłę, mającą stanowić przedmiot sprzedaży, aby ten oszacował jej wartość, a następnie bądź ją zwrócił, bądź też zapłacił cenę odpowiadającą oszacowanej wartości. W konsekwencji autor uznał, że rozstrzygnięcie to dotyczy datio ad inspiciendum (s. 171). W źródle mowa jest jednak o perłach oszacowanych (margarita aestimata), a nie perle przekazanej do oszacowania18. Dający przekazał kontrahentowi perły o oszacowanej wartości, aby je zwrócił lub zapłacił ich wartość (pretium), co wobec pewnego podobieństwa zarówno do datio ad inspiciendum, jak i do kontraktu estymatoryjnego nie pozwala na jednoznaczną kwalifikację prawną tej umowy19. © C W analizowanym na s. 170 rozstrzygnięciu Labeona cytowanym przez Ulpiana w 32 księdze komentarza do edyktu (D.19.5.20pr.) została użyta fraza praescriptis verbis agendum, wskazująca na agere praecriptis verbis. 16 Za tym, że actio praescriptis verbis posłużył się już Labeo, opowiedział się R. Santoro, Il contratto, s. 119 i n. Przeciw tej możliwości opowiedzieli się J. Kranjc, Die „actio praescriptis verbis” als Formelaufbauproblem, ZSS 1989, nr 107, s. 450; M. Talamanca, La tipicità dei contratti romani fra conventio e stipulatio fino a Labeone, [w:] Contractus e pactum tipicità e libertà negoziale nell’esperienza tardo – republicana. Atti convegno dritto romano (Copanello, 1 – 4 giugno 1988), Roma–Napoli 1990, s. 91; F. Gallo, Synallagma, t. 1, s 233 i n.; M. Artner, Agere praescriptis verbis, s. 202; L. Zhang, Contratti, s. 99, przyp. 54. 17 J. Kranjc, Die actio, s. 450 i n.; F. Gallo, Synallagma, t. 1, s. 207 i n.; C.A. Cannata, Contratto e causa nel dirtto romano, [w:] Le dottrine del contratto nella giurisprudenza romana, a cura di A. Burdese, Milano 2006, s. 190; L. Zhang, Contratti, s. 123 i n. 18 Por. L. Zhang, Contratti, s. 98. 19 W literaturze zgłaszane są różne propozycje kwalifikacji prawnej zawartej umowy. Część romanistów uważa, że chodzi tu o datio ad inspiciendum (F.M. de Robertis, La disciplina della responsabilità contrattuale nel sistema della compilazione giustinianea, III, Bari 1972, s. 721; 178 Marek Sobczyk © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a 6. Moje zastrzeżenia budzi także interpretacja rozstrzygnięcia Celsusa Młodszego zawartego w trzeciej księdze jego digestów (12.4.16) dokonana na s. 221 i n. recenzowanej pracy. Moim zdaniem autor poprawnie uznaje, że w przedstawionym w rozstrzygnięciu przypadku świadczenia obu stron polegają na przeniesieniu własności pieniędzy w zamian za przeniesienie własności rzeczy. Podzielam też jego wniosek, że taka treść zobowiązania osoby przyjmującej zapłatę wykracza ponad to, do czego obowiązany był sprzedawca w kontrakcie emptio-venditio, ponieważ sprzedawca miał jedynie zapewnić kupującemu spokojne posiadanie rzeczy, a nie przenieść jej własność. Podobnie uważam, że trafny jest wniosek, iż Celsus nie przyjął w opisywanym przypadku kontraktu zamiany. Zasadnicze wątpliwości budzi jednak twierdzenie autora, że taka treść rozstrzygnięcia wynika z faktu, że Celsus albo nie akceptował możliwości zawarcia kontraktu mieszanego, zawierającego elementy permutatio oraz emptio-venditio, albo nie podzielał opinii, że do zawarcia kontraktu permutatio konieczne jest przeniesienie własności rzeczy (datio). Drugą z możliwości M. Golecki uznał za bardziej prawdopodobną, albowiem wśród jurystów rzymskich istniał spór co do tego, jak należy rozumieć termin datio (s. 226). Wyjaśnienie to nie jest przekonujące. Prawdą jest, że termin dare nie zawsze oznaczał przeniesienie własności rzeczy, bowiem można wskazać źródła, w których niewątpliwie uzyskał on inne znaczenie20. W żaden sposób nie uprawnia to jednak do wniosku, że Celsus nie podzielał opinii, że do zawarcia kontraktu zamiany konieczne jest przeniesienie własności rzeczy (s. 226). Taki wniosek musiałby wynikać z treści innych rozstrzygnięć Celsusa odnoszących się do kontraktu zamiany, takich rozstrzygnięć jednak autor nie wskazuje. Poza tym świadczenia obu stron polegały na przeniesieniu własności rzeczy, zatem ewentualny R. Santoro, Il contratto, s. 118 i n.; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 21, przyp. 25; idem, Sul concetto di contratto, s. 32. Zdaniem innych romanistów strony zawarły kontrakt estymatoryjny (aestimatum), polegający na daniu rzeczy o oszacowanej wartości osobie, która zobowiązuje się sprzedać tę rzecz i zapłacić dającemu wartość wynikającą z oszacowania, zachowując dla siebie ewentualną nadwyżkę z uzyskanej ceny, lub zwrócić samą rzecz, gdyby do jej sprzedaży nie doszło (P. de Francisci, Synallagma, t. 1, s. 100; E. Betti, Sul valore dogmatico della categoria „contrahere” in giuristi proculiani e sabiniani, BIDR 1915, nr 18, s. 31; A. Ehrhardt, Iusta causa traditionis, Berlin–Leipzig 1930, s. 106; M. Talamanca, La tipicità, s. 91; F. Gallo, Synallagma, t. 1, s. 195 i n.; A. Szymańska, Actio civilis in factum – actio praescritis verbis w responsach Labeona, „Studia Iuridica” 2003, nr 41, s. 302). A. Kremer wyraził pogląd, że umowa ta nie jest aestimatum, aczkolwiek jest do niego zbliżona (A. Kremer, Kontrakty nienazwane, s. 206). Zdaniem L. Zhanga zawarta umowa zawiera kombinację elementów kilku kontraktów nazwanych (commodatum, emptio-venditio, mandatum, locatio – conductio operis), co czyni ją umową nietypową (L. Zhang, Contratti, s. 101). 20 G.3.200, G.3.143, G.3.162, G.3.144. 179 Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma… pogląd Celsusa, że takie przeniesienie własności nie było konieczne, powinien tym bardziej skłonić do wniosku, że zawarto kontrakt zamiany. Bardziej prawdopodobne jest, że Celsus nie zakwalifikował zawartego kontraktu jako zamiany, ponieważ jedno ze świadczeń miało charakter pieniężny21. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a 7. W mojej ocenie szerszego uzasadnienia wymagają wnioski autora dotyczące poglądów Celsusa Młodszego w przedmiocie ochrony nieoznaczonych prawnie stosunków umownych. Z jednej strony autor stwierdza, że Celsus zajął stanowisko, że nieoznaczony prawem stosunek umowny może zostać uznany za kontrakt jedynie w sytuacji, gdy jedna strona spełni swoje świadczenie polegające na przeniesieniu własności rzeczy, czyli datio (s. 225). Z drugiej strony stwierdza, że Celsus w D.12.4.16 przyjął, iż w sytuacji, w której dochodzi do datio rozumianej jako przeniesienie własności rzeczy, zobowiązanie do wykonania zobowiązania przez drugą stronę nie powstaje, a jedyną ochronę stanowi condictio (s. 226). Uważam, że uznanie nieoznaczonego prawem stosunku umownego za kontrakt implikowałoby udzielenie stronie, która spełniła już swoje świadczenie polegające na dare, skargi o wykonanie zobowiązania wzajemnego, natomiast w tych sytuacjach, gdy tej stronie udziela się jedynie condictio o zwrot świadczenia, nie można mówić o kontrakcie. Trafny jest wniosek autora, że Celsus uznawał zaskarżalność przynajmniej niektórych nieoznaczonych prawem stosunków umownych. Nie oznacza to jednak, że stosunkami tymi były umowy do ut des lub do ut facias, za zaskarżalnością których opowiedział się Aristo. Moim zdaniem należy tu wziąć pod uwagę, że oprócz umów, w których nastąpiło spełnienie świadczenia w oczekiwaniu świadczenia wzajemnego, ochroną procesową obejmowano także umowy, których skutek prawny nie powstawał dopiero w chwili wykonania jednego z uzgodnionych świadczeń. To, że nieoznaczone prawem stosunki umowne mające charakter ultro citroque obligatio uzyskiwały zaskarżalność solo consensu, a nie dopiero z chwilą spełnienia pierwszego ze świadczeń, wykazał sam autor, przedstawiając doktrynę kontraktu Labeona. Dowiedziono tego w romanistyce w rozstrzygnięciach jurystów późnoklasycznych, których autor już nie analizuje, ponieważ nie dotyczą bezpośrednio tematu rozprawy22. Być może Celsus, nie aprobując doktryny Aristona dotyczącej umów do ut des i do ut facias, śladem Labeona udzie21 W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 54 i n. Zob. w szczególności D.4.3.9.3 (Ulp. 11 ad ed.) zawierający rozstrzygnięcie Pomponiusa; D.10.2.20.3 (Ulp. 19 ad ed.) zawierający rozstrzygnięcia Papiniana oraz następujące rozstrzygnięcia Ulpiana: D.16.3.1.9 (Ulp. 30 ad ed.), D16.3.1.10 (Ulp. 30 ad ed.), D.19.5.18 (Ulp. 30 ad ed.). 22 180 Marek Sobczyk lał ochrony procesowej tym nieoznaczonym prawnie stosunkom umownym o cechach ultro citroque obligatio, których zaskarżalność nie była zależna od uprzedniej datio, na taką możliwość wprost wskazuje bowiem zachowana w Digestach Justyniana wypowiedź Celsusa pochodząca z ósmej księgi jego digestów (D.19.5.2)23. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a 8. We wnioskach do rozdziału trzeciego Mariusz Golecki stwierdza, że fakt, iż Celsus opowiadał się za przyznaniem w danej sytuacji condictio, oznacza, że negował możliwość istnienia zawartego przez strony porozumienia, w tej sytuacji nie dostrzegał elementów umożliwiających uznanie jej w ogóle za kontrakt. Condictio miała bowiem zastosowanie w sytuacji, gdy strony nie zawarły kontraktu, a mimo to doszło do spełnienia przez jedną z nich (nienależnego) świadczenia (s. 264). Formułując powyższy wniosek, M. Golecki nie wziął pod uwagę możliwości zbiegu condictio ze skargą o wykonanie zobowiązania wzajemnego. Dopuszczalność zastosowania condictio nie przesądza automatycznie o tym, że zawarta umowa nie jest kontraktem (czy to w świetle koncepcji Labeona, czy doktryny Aristona), przeciwnie – może stanowić wyraz możliwości wyboru pomiędzy condictio a actio praescriptis verbis. Fakt, że Celsus nie dostrzegał elementów umożliwiających uznanie umowy w ogóle za kontrakt, musi wynikać zatem z innych przyczyn niż ta, że opowiedział się za zastosowaniem condictio. Rację ma jednak autor w tym zakresie, że wyłączność zastosowania condictio i związany z nią brak możliwości posłużenia się skargą o świadczenie wzajemne przemawia za tym, że danej umowy nie można uznać za kontrakt. Tym samym nietrafny jest wniosek, że condictio miała zastosowanie w sytuacji, gdy strony nie zawarły kontraktu, a mimo to doszło do spełnienia przez jedną z nich (nienależnego) świadczenia. Wniosek ten pozostaje sprzeczny ze źródłami wskazującymi na możliwość zastosowania przez stronę nieoznaczonego prawem stosunku umownego condictio w zbiegu ze skargą o świadczenie wzajemne24, dość wspomnieć, że nawet sam autor przyjął taki zbieg w odniesieniu do rozstrzygnięcia Papiniana w D.19.5.7 (s. 245 i n.). Każdy z tych przypadków można uznać za kontrakt w świetle koncepcji Aristona, mimo to condictio pozostaje alternatywą wobec actio praescriptis verbis. Poza tym autor nie wziął po uwagę, że analizowane przez niego stosunki prawne mieszczą się w schematach do ut des i facio ut des, a zatem świadczenie następuje w określonym celu, w przypadku nieosią23 24 Por. A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 32; F. Gallo, Synallagma, t. 2, s. 174. D.19.4.1.4 (Paul. 32 ad ed.), D.19.5.5.1 (Paul. 5 quaest.), D.19.5.5.2 (Paul. 5 quaest.). 181 Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma… gnięcia którego zastosowanie ma skarga nazwana prawdopodobnie już w prawie klasycznym condictio ob rem dati odróżniana od condictio indebiti. Jeżeli zaś strony nie zawarły kontraktu nazwanego ani kontraktu nienazwanego, a mimo to spełnione zostało świadczenie jego zwrotowi służyła condictio indebiti. ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a 9. Autor w przekonujący sposób wykazał, że przyczyną uznania nieoznaczonego prawem stosunku umownego za kontrakt w świetle koncepcji Aristona było istnienie causa. Wniosek ten zresztą już wielokrotnie był podkreślany w literaturze25. Odnośnie do tego, jak rozumieć causa, M. Golecki słusznie zauważa, że pogląd dominujący wiąże causa ze spełnieniem przez jedną ze stron świadczenia, które w rozstrzygnięciu Aristona polega na dare26. Sam autor przychyla się jednak do koncepcji mniejszościowej, szerzej opracowanej przez R. Santoro, która identyfikuje causa z celem bądź też funkcją umowy27. Zgadzam się z autorem, że causa dotyczy przede wszystkim sytuacji, w której mamy do czynienia z kontraktem nazwanym, co wyklucza jej identyfikację ze świadczeniem jednej ze stron, i że za dowód takiego rozumienia causa można uznać inne wypowiedzi Aristona, w których posługuje się tym terminem. Szkoda jednak, że M. Golecki nie zapoznał się z pracą T. Dalla Massara, który dochodzi do podobnych wniosków już na podstawie analizy samej treści rozstrzygnięcia Aristona w D.2.14.7.228. Uważam, że powyższe wnioski autora są należycie uzasadnione, czego moim zdaniem nie można powiedzieć o tezie, że Aristo był skłonny uznać za kontrakt również takie nieoznaczone stosunki umowne, w których nie nastąpiło jeszcze 25 © C op yr W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 26; G. MacCormack, Contractual theory and the innominate contracts, SDHI 1985, nr 52, s. 138 i n.; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 29; A. Kremer, Kontrakty nienazwane, s. 67 i n.; idem, Die Verhältnisse, s. 412; T. Dalla Massara, Sul responsum, s. 300; C.A. Cannata, Contratto, s. 204 i n.; L. Zhang, Contratti, s. 172 i n. 26 W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 26; H.P. Benöhr, Das sogennante Synallagma, s. 10 i n.; A. Schiavone, Studi sulle logiche dei giuristi romani: nova negotia e transactio da Labeone a Ulpiano, Napoli 1971, s. 141 i n.; G. MacCormack, Contractual theory, s. 139; M. Sargenti, Svolgimento dell’idea di contratto nel pensiero giuridico romano, IURA 1988, nr 39, s. 32 i n.; M. Talamanca, La tipicità, s. 101; A. Kremer, Kontrakty nienazwane, s. 67 i n.; idem, Die Verhältnisse, s. 413; F. Gallo, Synallagma, t. 1, s. 67 i n.; idem, Synallagma, t. 2, s. 123; R. Knütel, La causa nella dottrina dei patti, [w:] Causa e contratto nella prospettiva storico–comparatistica. Atti del congresso internazionale Aristec (Palermo–Trapani, 7 – 10 giugno 1995), Torino 1997, s. 132; M. Artner, Agere praescriptis verbis, s. 105; L. Zhang, Contratti, s. 192; W. Dajczak, T. Giaro, F. Longchamps de Bèrier, Prawo rzymskie. U podstaw prawa prywatnego, Warszawa 2009, s. 462. 27 R. Santoro, Il contratto, s. 89; idem, La causa, s. 89 i n. 28 T. Dalla Massara, Sul responsum, s. 315 i n. 182 Marek Sobczyk © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a spełnienie świadczenia przez jedną ze stron (s. 232). Podobnie w wątpliwość podaję wynikający z tego twierdzenia dalszy wniosek, że Aristo upatrywał podstawy zawarcia kontraktu niekoniecznie w związku ze spełnieniem świadczenia przez jedną ze stron nieoznaczonego prawem stosunku umownego, ale raczej w dwustronnie zobowiązującym charakterze takiej umowy (s. 232). Uważam, że do takich wniosków treść rozstrzygnięć Aristona jak i podzielającego jego koncepcję Mauriciana zawartych w D.2.14.7.2 nie uprawnia. Przede wszystkim zarówno Aristo, jak i Maurician odnoszą się tu do sytuacji, w której pierwsze ze świadczeń już zostało spełnione, na co wskazują słowa: ut puta dedi tibi rem ut mihi aliam dares, dedi ut aliquid facias […] dedi tibi Stichum, ut Pamphilum manumittas, nie odnoszą się zaś w żaden sposób do umowy jeszcze niewykonanej przez żadną ze stron. Podstawą takich wniosków autora nie mogą być zaś rozważane w końcowej części fragmentu skutki ewikcji świadczonego niewolnika Stichusa, w zamian za przeniesienie własności którego miało nastąpić wyzwolenie Pamphilusa. Autor zasadnie dostrzega, że wydanie niewolnika dotkniętego wadą prawdą to nie to samo, co brak świadczenia w ogóle, jednakże jego dalszy wniosek, iż wadliwość datio, czyli nieprawidłowe wykonanie zobowiązania, powoduje, że nie można przyjąć, że został zawarty kontrakt realny nienazwany (s. 230), nie wynika ani z treści rozstrzygnięć Aristona i Mauriciana zawartych w D.2.14.7.2, ani z treści analizowanych przez M. Goleckiego fragmentów D.19.5.5.2 (Paul. 5 quaest.) i D.19.4.1.2 i 3 (Paul. 32 ad ed.). We fragmencie D.2.14.7.2. problem nieważności umowy wskutek wady prawnej świadczenia nie został podjęty, a ze słów Mauriciana nie wynika, że możliwość zastosowania przez osobę, której świadczono niewolnika dotkniętego wadą prawną, actio civilis incerti jest uzasadniona nieważnością umowy, przeciwnie możliwość ta świadczy o ważności kontraktu. Z końcowej części fragmentu 19.5.5.2 dotyczącej ewikcji niewolnika przekazanego w zamian za wyzwolenie niewolnika wynika jedynie tyle, że cytowany przez Paulusa Julian opowiedział się za stosowaniem actio in factum29 lub actio doli zależnie od tego, czy świadczący wiedział, że nie jest właścicielem niewolnika. Odmowa przez Juliana udzielenia skargi cywilnej stronie stosunku do ut facias w przypadku wadliwej datio nie dziwi. Należy zauważyć bowiem, że Julian generalnie uznawał jedynie możliwość zastosowania pretorskiej actio in factum 29 Występujący w źródle przymiotnik civilis uważa się za interpolację, zob. P. de Franicisci, Synallagma, t. 1, s. 169; W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 40; G. MacCormack, Contractual theory, s. 146; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 20; A. Kremer, Kontrakty nienazwane, s. 144; idem, Die Verhältnisse, s. 415; F. Gallo, Synallagma, t. 2, s. 180 i n.; R. Knütel, La causa, s. 140. 183 Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma… © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a w tych sytuacjach, w których Aristo stosował actio civilis incerti, a zatem w przeciwieństwie do Aristona nie uznawał tych stosunków prawnych za kontrakty niezależnie od prawidłowości datio30. Natomiast z fragmentu D.19.4.1.3 wynika jedynie tyle, że w przypadku wydania cudzej rzeczy nie zostaje zawarty kontrakt zamiany (nullam contrahere permutationem), co nie oznacza jeszcze, że każda umowa kreująca nieoznaczony prawem stosunek umowny do ut des lub do ut facias nie powoduje powstania kontraktu z powodu wadliwości datio. Przyjęcie takiego uogólniającego wniosku wymagałoby oparcia w treści innych źródeł i odniesienia do poglądów romanistyki, na ogół wiążącej z wadliwością datio inny skutek niż przyjęcie, że żaden kontrakt nie został zawarty. Takim źródłem nie jest zaś fragment 32 księgi komentarza Paulusa do edyktu (D.19.4.1.2), albowiem wynika z niego jedynie tyle, że różnica pomiędzy emptio-venditio a permutatio tkwi w tym, że ta pierwsza dochodzi do skutku nudo consensu, a ta druga wymaga wydania rzeczy (ex re tradita initium obligationi praebet). Paulus nie odnosi się zaś w ogóle do skutków prawnych datio dotkniętej wadą prawną, czyni to dopiero bowiem w D.19.4.1.3. Należy też zauważyć, że gdyby istotnie w takiej sytuacji wykluczono możliwość zawarcia kontraktu, to strona, która przyjęła wadliwe świadczenie, nie musiałaby spełnić świadczenia wzajemnego, a jeśliby je już spełniła, przysługiwałaby jej condictio indebiti. Z powyższych względów nie można uznać, że skoro Aristo przyjął istnienie kontaktu nawet w przypadku wadliwości datio, to tym samym musiał on wiązać zaskarżalność umowy nie ze spełnieniem świadczenia przez jedną ze stron, lecz z dwustronnie zobowiązującym charakterem umowy. Jeżeli bowiem rzeczywiście tak było, to nieprawdziwe okazałoby się, że leżące u podstaw rozumowania autora dokonane przez niego uogólnienie oparte na D.19.4.1.3, iż w przypadku, kiedy strona spełniająca świadczenie w postaci dare nie jest właścicielem rzeczy, nie dochodzi do zawarcia kontraktu. Przeciwnie, gdyby wniosek autora był poprawny, to kontrakt zamiany jak i też kontrakt typu do ut facias dochodziłby do skutku z samym tylko osiągnięciem konsensu i już wtedy uzyskałby charakter dwustronnie zobowiązujący, wadliwość zaś datio stanowiącej wtedy tylko element jego wykonania nie mogłaby uprawniać do wniosku, że nie zawarto żadnego kontraktu. Innymi słowy końcowy wniosek autora w tej kwestii przeczyłby leżącej u jego podstaw przesłance, że w przypadku wadliwości datio nie dochodzi do zawarcia kontraktu. Rozumowanie autora byłoby zatem poprawne tylko przy zało30 Por. A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 33; M. Sargenti, Svolgimento, s. 41; F. Gallo, Synallagma, t. 2, s. 180. 184 Marek Sobczyk ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a żeniu, że Aristo i Maurician nie podzielali opinii, że wadliwość datio i tym samym brak przeniesienia własności wyklucza przyjęcie, iż został zawarty kontrakt. Z założenia tego nie wynika jednak, że w opinii Aristona i Mauriciana datio przestaje w ogóle być miarodajna dla zaskarżalności umowy, a o tej zaskarżalności decyduje dwustronnie zobowiązujący charakter umowy. W mojej ocenie jest to wniosek zbyt daleko idący, ponieważ wystarcza uznanie, że wadliwość datio nie powoduje, że żaden kontrakt nie został zawarty, lecz uprawnia przyjmującego to wadliwe świadczenie do żądania naprawienia wynikającej stąd szkody. Nie trzeba wtedy stawiać bliżej niewykazanej tezy, że o tym, iż w przypadku wadliwej datio nie dochodzi do zawarcia kontraktu i wniosku, że Aristo oraz Mauricianus stanowiska tego nie podzielali, a tym bardziej już wyprowadzać z tego faktu dalej idącego wniosku, że w ogóle nie wiązali on zaskarżalności umowy z datio. Reasumując, uważam, że Mariusz Golecki nie przedstawił przekonujących argumentów przeciwko zdecydowanie przeważającemu w romanistyce stanowisku, że Aristo uzależniał zaskarżalność umów typu do ut des i do ut facias od spełnienia świadczenia polegającego na dare31. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au 10. Mariusz Golecki stawia tezę, że Aristo identyfikował causa z dwustronnie zobowiązującym charakterem umowy, opierającej się na schemacie do ut des, do ut facias (s. 233). Ten wniosek jest poprawny tylko przy założeniu, że nieoznaczone prawem stosunki umowne rzeczywiście wiążą już z chwilą osiągnięcia konsensu, wtedy bowiem istotnie zobowiązane są obie strony. Jeżeli zaś te umowy stają się zaskarżalne dopiero po spełnieniu jednego ze świadczeń, to nie mają charakteru dwustronnie zobowiązującego, ponieważ zobowiązana do świadczenia wzajemnego staje się jedynie ta strona, która przyjęła świadczenie. Powstaje także pytanie, czy z tego poglądu autora miałoby wynikać, że kontrakty nazwane jednostronnie zobowiązujące (np. mutuum) nie mają causa, czy też causa w ich przypadku należy rozumieć inaczej; w każdym razie tak sformułowany wniosek wymagałby odniesienia problemu causa w kontraktach nazwanych jednostronnie zobowiązujących. 11. Nieprecyzyjny jest pogląd, że Aristo przyjął stanowisko właściwe dla Prokulianów, uznając opartą na ius civile ochronę kontraktów nienazwanych 31 W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 103; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 27; G. MacCormack, Contractual theory, s. 140; T. Dalla Massara, Sul responsum, s. 314 (autor ten nie wyklucza wszakże, że pierwsze świadczenie już w czasach Aristona mogło polegać na facere, s. 321); L. Zhang, I, s. 186. 185 Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma… oł aj a Ko pe rn ik a (s. 215). Pogląd ten sugeruje bowiem, że Sabinianie nie uznawali ochrony nieoznaczonych prawnie stosunków umownych bądź ograniczali tę ochronę do środków prawa pretorskiego. Tymczasem w literaturze często podnosi się, że obie szkoły starały się objąć ochroną procesową nieoznaczone prawem stosunki umowne. Sabinianie wykorzystywali w tym celu skargi kontraktowe chroniące kontrakty nazwane, stosując je per analogiam do umów podobnych32, jak określił to E. Betti, redukowali te umowy do kontraktów nazwanych33. Natomiast Prokulianie kontynuowali koncepcję Labeona, wykorzystując skargi o wykonanie zobowiązania, przez co udoskonalali generalną koncepcję kontraktu34. Najistotniejszym przykładem tej różnicy w poglądach szkół jest często podkreślany spór dotyczący kwalifikacji prawnej zamiany rzeczy, postrzeganej przez Sabinianów jako wariant kontraktu kupna-sprzedaży35. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik 12. Kolejnym przykładem budzącej zastrzeżenia interpretacji źródła jest analiza rozstrzygnięcia Ulpiana zawartego w 28 księdze komentarza do edyktu (D.12.4.3.3) dotyczącego sytuacji, w której świadczący spełnił świadczenie, aby jej kontrahent w oznaczonym terminie wyzwolił niewolnika (s. 248 i n.). Powstaje w takiej sytuacji pytanie, w jakich okolicznościach świadczący będzie mógł żądać zwrotu swego świadczenia. Golecki wyciąga z treści fragmentu prawidłowy wniosek, że jeżeli przyjmujący świadczenie nie wyzwoli niewolnika w tym terminie, to świadczący może żądać zwrotu swego świadczenia. Następnie autor przechodzi od razu do końcowej części fragmentu, w której rozważany jest wpływ śmierci niewolnika na dopuszczalność zwrotu świadczenia spełnionego w zamian za jego wyzwolenie. Tym samym pomija sformułowanie nisi peaniteat, wskazujące na to, że możliwość zastosowania condictio zachodzi również wtedy, kiedy jeszcze przed upływem ustalonego terminu świadczący zmieni zdanie odstępując od żądania wyzwolenia niewolnika (tzw. ius paenitendi). Choć trafne jest stwierdze32 Podstawę źródłową tych ustaleń stanowią G.3.147; D.18.5.6 (Paul. 2 ad ed.), D.18.1.20 (Pomp. 9 ad Sab.), D.18.1.79 (Iav., 5 ex post. Lab.); W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 26; A. Schiavone, Studi, s. 37 i n.; J. Kodrębski, Sabinianie i Prokulianie. Szkoły prawa w Rzymie wczesnego Cesarstwa, Łódź 1974, s. 261 i n.; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 23 i n.; F. Gallo, Synallagma, t. 2, s. 201; L. Zhang, Contratti, s. 167 i n. 33 E. Betti, Sul valore, s. 1 i n. 34 W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 25 i n.; A. Schiavone, Studi, s. 37 i n.; A. Burdese, Sul riconoscimento, s. 24 i n.; A. Szymańska, Actio, s. 306; L. Zhang, Contratti, s. 167 i n. 35 Zob. D.18.1.1.1 (Paul. 33 ad ed.), G.3.141, I.3.23.2. Szerzej na temat tego sporu: W. Osuchowski, O nieoznaczonych prawnie stosunkach kontraktowych, s. 23 i n.; J. Kodrębski, Sabinianie, s. 256 i n.; A. Kremer, Kontrakty nienazwane, s. 86; L. Zhang, Contratti, s. 168. 186 Marek Sobczyk N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a nie, że zwrot świadczenia jest dopuszczalny w przypadku śmierci niewolnika, która nastąpiła po terminie, a nie przed jego upływem, to pominięcie ius paenitendi powoduje, że niejasny staje się końcowy wniosek, że „zastosowanie kondykcji jest możliwe tylko w przypadku, gdy dłużnik pozostaje w zwłoce, w momencie gdy spełnienie świadczenia stało się niemożliwe” (s. 248). Niezależnie bowiem, jakby nie interpretować cytowanego wniosku, trzeba zauważyć, że zwłoka dłużnika nie jest konieczną przesłanką roszczenia o zwrot świadczenia, wobec czego roszczenia tego można dochodzić nie tylko w przypadku zwłoki dłużnika, a nadto gdy już taka zwłoka zaistniała, to można żądać zwrotu świadczenia niezależnie od tego, czy spełnienie świadczenia wzajemnego pozostaje możliwe, czy nie. Co prawda, kierując się zasadą życzliwej interpretacji, można nadać wypowiedzi autora sens wskazujący na poprawną interpretację źródła, przyjmując, że w przypadku niemożliwości świadczenia wzajemnego zwrot pierwszego świadczenia jest dopuszczalny tylko wtedy, gdy niemożliwość ta powstała po upływie terminu do jego spełnienia. Niemniej lepiej by było, gdyby formułowane twierdzenia były oparte na analizie całości rozstrzygnięcia i były jednoznaczne, bez potrzeby takiej ich interpretacji, która można pogodzić z treścią źródła. © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o 13. Odnosząc się do rozstrzygnięcia Marcianusa zawartego w trzeciej księdze Reguł (D.19.5.25), M. Golecki wyciąga poprawny wniosek, że z tego fragmentu wynika, iż zwrot świadczenie w postaci facere przy zastosowaniu condictio nie był możliwy (s. 227). Poprawność tego wniosku w odniesieniu akurat do tego źródła nie pozwala jednak postawić ogólnej tezy, że zwrot świadczenia w postaci facere przy zastosowaniu condictio nie był możliwy, albowiem należy uwzględnić również źródła wskazujące na możliwość zastosowania condictio w odniesieniu do świadczeń polegających na facere36. Nawet jednak w tych źródłach przedmiotem condictio nie jest uzyskana korzyść majątkowa in natura, lecz jej równowartość pieniężna. 14. Nie podzielam poglądu Mariusza Goleckiego, który dostrzegł możliwość zbiegu condictio i actio praescriptis verbis w rozstrzygnięciu zawartym w drugiej księdze Pytań Papiniana (D.19.5.7), ale wyjaśnił ten zbieg tym, że „zastosowanie kondykcji było możliwe ze względu na fakt, że prowadziło do identycznego rezultatu z tym, jaki powód osiągnąłby, występując ze skargą kontraktową (s. 247). Przede wszystkim zbieg tych dwóch skarg trudno uznać za wewnętrznie sprzeczny 36 Zob. D.12.6.26.12 (Ulp. 26 ad ed.), D.12.6.40.2 (Marc. 3 reg.). 187 Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma… W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a lub wyjątkowy – jak twierdzi autor na s. 222 – o czym była mowa powyżej. Poza tym Papinian stwierdza, że condictio znajduje zastosowanie si nihil interest, a zatem w sytuacji, w której świadczący nie poniósł żadnej dodatkowej szkody wskutek braku świadczenia wzajemnego, a jego uszczerbek majątkowy ogranicza się do wartości własnego świadczenia. Już sam fakt, że jurysta odróżnia sytuację, w której zachodzi interest od tej, w której nie powstaje potrzeba naprawienia dodatkowej szkody, sprzeciwia się uznaniu, że kondykcja i skarga o wykonanie zobowiązania prowadzą do tego samego skutku, tak jest bowiem tylko w tej ostatniej sytuacji. Nie oznacza to wcale, że również wtedy, kiedy świadczący ma prawo żądać naprawienia szkody wynikłej z niewykonania zobowiązania wzajemnego, nie może według własnego wyboru posłużyć się condictio, ograniczając się w ten sposób do żądania zwrotu własnego świadczenia. Uważam, że celem Papiniana nie było stwierdzenie, że w przypadku dodatkowej szkody należy posłużyć się actio praescriptis verbis, a gdy jej nie ma, to condictio, a przez to ustanowienie hierarchii wskazanych środków procesowych wyłączającej tym samym swobodny ich wybór przez zainteresowanego. Wydaje się, że jurysta chciał jedynie wskazać, że w braku interest pozostaje możliwość zastosowania condictio o zwrot własnego świadczenia, co nie wyłącza zastosowania tej skargi również wtedy, kiedy świadczący co prawda poniósł szkodę majątkową przewyższającą wartość własnego świadczenia, ale postanowił poprzestać na żądaniu zwrotu tego świadczenia. © C op yr ig ht by 15. Stawiając tezę, że Ulpian nie uzależniał ochrony nieoznaczonych prawnie stosunków umownych od uprzedniego świadczenia jednej ze stron, autor powinien sięgnąć także do fragmentów 30 księgi komentarza Ulpiana do edyktu pomieszczonych w D.16.3.1.9, D16.3.1.10, D.19.5.18 oraz przypomnieć analizowane w swej pracy te fragmenty dzieł Ulpiana, w których ten aprobująco przywołuje rozstrzygnięcia Labeona, tj. D.18.1.50 (Ulp. 11 ad ed.), D.19.5.19pr. (Ulp. 31 ad ed.), D.19.5.20pr. (Ulp. 32 ad ed.). Należy zauważyć jednak, że żadne ze wskazanych źródeł nie odnosi się do umowy, w której następuje spełnienie świadczenia w oczekiwaniu świadczenia wzajemnego, lecz wszystkie odnoszą się do umowy zawierającej w sobie elementy kilku kontraktów nazwanych lub stanowiącej taką modyfikację kontraktu nazwanego, która uniemożliwia posłużenie się właściwą dla tego kontraktu skargą. 188 Marek Sobczyk REDAKCJA PRACY Od strony redakcyjnej rozprawa wymaga solidnej korekty z uwagi na dużą liczbę błędów literowych oraz błędów językowych w użyciu terminów łacińskich. Drażni zwłaszcza fakt, że rzeczownik datio wielokrotnie został użyty w rodzaju nijakim zamiast w rodzaju żeńskim. Po części odpowiedzialność za tego rodzaju mankamenty pracy ponosi wydawca. rn ik a OGÓLNA OCENA ROZPRAWY © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe Recenzowana monografia stanowi z pewnością wartościową, oryginalną pracę stojącą na wysokim poziomie merytorycznym, za którą autorowi należą się słowa uznania. Zgłoszone powyżej wątpliwości nie umniejszają tej wartości, a raczej należy traktować je jako głos w dyskusji ze szczegółowymi twierdzeniami i wnioskami autora. TORUŃSKIE STUDIA POLSKO-WŁOSKIE VI — STUDI POLACCO-ITALIANI DI TORUŃ VI Toruń 2010 Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz Ko pe rn ik a (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a TOMASZ SŁOMKA (RED.), WSPÓŁCZESNE WŁOCHY. PAŃSTWO I SPOŁECZEŃSTWO, OFICYNA WYDAWNICZA ASPRA-JR, WARSZAWA 2009, SS. 134 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au Na recenzowany tom składa się sześć opracowań oraz wstęp (przetłumaczony na język włoski) sześciu autorów, którzy reprezentują rozmaite środowiska związane z Uniwersytetem Warszawskim, w tym środowisko filologów i językoznawców, politologów, europeistów oraz – co warto wyeksponować – studentów UW. Mimo szerokiej współpracy naukowej polsko-włoskiej i coraz większej liczby opracowań dotyczących Republiki Włoskiej wydawanych w Polsce stan aktualnej wiedzy o współczesnych Włoszech nie jest zadowalający, także dlatego, że jest to kraj przechodzący w ostatnich czasach bardzo dynamiczne przeobrażenia, za którymi nauki prawne, polityczne, socjologia, stosunki międzynarodowe powinny nadążać, choć nie zawsze tak się dzieje. Jest to również państwo, które od dawna fascynuje i inspiruje całe pokolenia Polaków, co podkreśla Tomasz Słomka w opracowaniu zatytułowanym O niektórych analogiach ustrojowo-politycznych między Polską a Włochami. Zatem inicjatywa wydania drukiem zbioru opracowań, które przybliżają współczesne, najbardziej aktualne problemy Włoch musi spotkać się ze zdecydowanie pozytywnym przyjęciem, ponieważ praktyka i doświadczenia włoskiej demokracji i dzisiejszych Włoch przedstawione w recenzowanym tomie mogą stanowić kopalnię wiedzy, przestróg i pomysłów nie tylko dla polskich politologów czy prawników, ale także polityków, dziennikarzy, a nawet twórców kultury. 190 Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a W pierwszym opracowaniu zatytułowanym, jak już wspomniano, O niektórych analogiach ustrojowo-politycznych między Polską a Włochami Tomasz Słomka stawia trafną diagnozę, że mimo geograficznego oddalenia oba państwa mają wiele wspólnych cech, które wylicza, jednocześnie (słusznie) zastrzegając, że są to jego zdaniem jedynie najistotniejsze i wybrane analogie oraz podobne mechanizmy. Zalicza do nich republikańską formę państwa, wspólną inspirację konstytucją III Republiki Francuskiej na pewnych etapach kształtowania się systemów ustrojowych obu państw, proces racjonalizacji parlamentarnego systemu rządów oraz wzmocnienie i w Polsce, i we Włoszech w latach 90. pozycji rządu wobec parlamentu. Autor opiera swoje opracowanie na solidnej literaturze przedmiotu. Drugim artykułem jest tekst Joanny Rutkowskiej oraz Moniki Pauliny Żukowskiej Włoska scena polityczna po wyborach z 2008 r., w którym autorki rzetelnie analizują nie tylko same wybory, które odbyły się w Italii w 2008 roku i ich wyniki, ale także w obszernej, pierwszej części opracowania, które stanowi niejako rodzaj wprowadzenia, syntetycznie charakteryzują główne włoskie ugrupowania polityczne. Wydaje się, że dla precyzji można by było wszędzie konsekwentnie w nawiasach podawać włoskie nazwy partii, co mogłoby mieć znaczenie dla czytelnika słabiej zorientowanego, ale chcącego uzupełnić następnie swoją wiedzę, korzystając ze źródeł włoskich. Tymczasem autorki czasami zabieg taki stosują (np. na s. 36), innym razem z niego rezygnując (np. na s. 29), niekiedy wreszcie podając w nawiasach jedynie skróty od pełnych nazw partii politycznych (s. 38). Główna teza autorek, że wybory w 2008 r. ugruntowały pozycję S. Berlusconiego na tyle, by mimo pewnych „zawirowań” (jak choćby afera z 2009 r. związana z informacjami o jego niemoralnym prowadzeniu się i kontaktach z luksusowymi call-girls, co dodatkowo stanowiło bezpośrednią przyczynę jego rozwodu) rząd i stworzona w jego ramach koalicja przetrwały do końca kadencji, jest trafna. Teza ta jest słusznie obwarowana jednak zastrzeżeniem, że w przypadku Włoch nigdy nic nie wiadomo do końca, a nieprzewidziane „zwroty politycznej akcji” stanowią integralną część barwnego życia sceny politycznej. Kolejnym opracowaniem jest tekst Marcina Górskiego Silvio Berlusconi a społeczne postrzeganie polityki, który autor podzielił na logicznie wyodrębnione części. W pierwszej części analizuje on kontrowersje związane z działalnością Berlusconiego, które przede wszystkim dotyczą tego, o czym we Włoszech mówi się od dawna głośno: na ile premier, sprawując swą funkcję, jednocześnie wykorzystuje swoją władzę i wpływy dla własnej korzyści mimo deklarowanego zawsze Włochom w kolejnych kampaniach wyborczych hasła „rozwiązania konfliktu interesów”? Autor trafnie zwraca także uwagę, że Berlusconi jest „w pewnym sensie połączeniem wszystkich rodzajów władzy w jednej osobie”, wskazując, Tomasz Słomka (red.), Współczesne Włochy… 191 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a że chodzi o władzę wynikającą z kapitału, mediów oraz pozycji politycznej. Kolejna część opracowania dotyczy Berlusconiego jako zjawiska medialnego. Autor rekonstruuje w nim, jak ten polityk-celebryta z wielkim sukcesem kreuje swój wizerunek medialny. Górski podkreśla, że Berlusconi jest zawsze dobrze przygotowany do występów przed kamerami, potrafi wyczuć odpowiedni moment dla pojawienia się oraz przedstawienia swojego show oraz zauważa, że w medialnym wizerunku tego polityka praktycznie nie ma improwizacji, a wszystkie kroki są przemyślane i wyćwiczone. W trzeciej części opracowania autor analizuje wpływ prywatnej działalności na postrzeganie osoby S. Berlusconiego, analizując jego rozmaite inwestycje nie tylko pod kątem pomnażania majątku, ale także pod kątem zdobywania popularności (której przysporzył mu chociażby zakup drużyny AC Milan czy rozbudowa sieci telewizyjnej). Autor wprawdzie nie wyodrębnił oddzielnego podsumowania wszystkich trzech wątków, ale ostatni akapit części trzeciej spełnia rolę uwag końcowych, w których słusznie zauważył on, że współcześnie dla uzyskania dobrego wyniku wyborczego i poparcia społeczeństwa trzeba dysponować trzema atutami, które ma Berlusconi: funduszami, zdolnościami menedżerskimi, które zapewnią zgodnie z oczekiwaniami wyborców administrowanie tymi funduszami (np. zakup znanego klubu piłkarskiego), oraz osobowością lidera. Kolejne dwa opracowania przygotował, dając dowód swojej dużej wiedzy i erudycji, student UW Arkadiusz Ostrowski. Pierwsze (dłuższe) dotyczy działalności włoskich organizacji przestępczych typu mafijnego, a drugie (krótkie, na zaledwie dwie strony) jest rodzajem refleksji nad książką Roberto Saviano Gomorra. Wydaje się, że można było oba teksty połączyć w jeden, zwłaszcza że drugi nie jest ani klasyczną recenzją, ani notą recenzyjną. Istotne jest jednak, że drugi tekst przez swoje wyodrębnienie zwraca uwagę czytelnika na tę ważną społecznie książkę wydaną w listopadzie 2008 r. we Włoszech, której autor po dziś dzień jest pod stałą ochroną policji, ponieważ Camorra za ujawnienie jej powiązań i sposobów działania wydała na Saviano wyrok śmierci i ciągle mu o sobie przypomina. Ten, w obawie o swoje życie, co jakiś czas musi zmieniać miejsce zamieszkania. Podczas wakacji w sierpniu 2010 r., kiedy Saviano pilnowany przez policję odpoczywał w Sabaudii i kąpał się w morzu, ktoś podrzucił wokół domu pisarza martwe, zamrożone wrony, co interpretowane jest przez ekspertów jako ostrzeżenie w typowo mafijnym stylu ze strony Camorry. Autor bardzo sprawnie porusza się w gąszczu informacji dotyczących rozmaitych włoskich organizacji przestępczych, chociaż należy sformułować pod jego adresem pewne uwagi krytyczne. Po pierwsze stwierdza, że „organizacje mafijne są definiowane” (s. 77), podaje daną definicję, a nie podaje w przypisie, gdzie 192 Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a taka definicja funkcjonuje w piśmiennictwie. Ponadto pisze: „mówi się, że słowo »mafia« mogło przywędrować z północy Włoch”, ale nie wskazuje, gdzie się tak mówi (s. 81). Zatem dużą część naprawdę interesującego tekstu należy koniecznie uzupełnić o stosowne przypisy, a co za tym idzie, a jest daleko ważniejsze, o źródła i literaturę, z których autor korzystał, przygotowując swoje opracowanie. Nawet gdy w tekście powołuje się na konkretną książkę, jak na s. 84 na publikację J. Boucka Ośmiornica – historia sycylijskiej mafii, nie podaje w przypisie jej opisu bibliograficznego. Te braki równoważy w jakimś stopniu przewijająca się przez cały tekst dobra narracja autora, który w krótkim opracowaniu streszcza najważniejsze sprawy i wątki związane z działalnością mafijną we Włoszech na przestrzeni wielu lat. Tom zamyka znakomity tekst Ł. Berezowskiego Zabić Berlusconiego? Współczesna polityka włoska widziana oczami twórców kultury. Autor stawia tezę, że gorąca debata polityczna czasami inspiruje pisarzy do tworzenia powieści i tekstów, w których opisują zabójstwa znanych polityków czy głów państw. Wskazuje, że do języka włoskiego weszło nawet sformułowanie berlusconicidio, czyli mord na Berlusconim, i rozważa zabójstwo Berlusconiego jako motyw literacki, przy czym w tekście omawia trzy utwory, w których ten motyw się pojawia. Warto zastanowić się (także w kontekście ostatnich wydarzeń w Polsce, a związanych z coraz większym stopniem agresji w polityce) nad skalą brutalizacji włoskiej polityki i szeroko rozumianego życia publicznego, skoro pojawiają się tego typu pomysły na utwory (powieści, filmy etc.), które następie są kupowane, czytane i oglądane. Autor opracowania stawia wręcz tezę, że „zabójstwo Silvia Berlusconiego to w tej chwili najpopularniejszy […] motyw, za sprawą którego postać premiera pojawia się we współczesnej literaturze włoskiej”. Co interesujące, Ł. Berezowski wskazuje, że powieści z takim motywem, a także wykorzystujące inne motywy i pokazujące Berlusconiego w złym świetle nie pokrzyżowały, jak dotąd, planów politycznych premiera, a raczej przysporzyły popularności. Wydaje się, że należy sformułować kilka uwag odnoszących się do opracowań w całym tomie. Wprawdzie nie rości sobie on prawa do całościowego omówienia najważniejszych problemów dotyczących współczesnego państwa i społeczeństwa włoskiego, ale chyba mógłby zostać uzupełniony o opracowanie dotyczące bardzo ważnych społecznie zagadnień, którymi są obecnie we Włoszech kryzys finansowy oraz lawinowo rosnąca imigracja. Są to problemy szczególnie intensywnie dyskutowane w Italii, natomiast nie znalazły one swojego odzwierciedlenia w zbiorze pod redakcją Tomasza Słomki. Należy wreszcie wskazać na pewne szczegółowe kwestie o charakterze technicznym. Przykładowo niektórzy autorzy (jak M. Górski, zob. np. s. 55) słusznie Tomasz Słomka (red.), Współczesne Włochy… 193 © C op yr ig ht by W yd aw ni ct w o N au ko w e U ni w er sy te tu M ik oł aj a Ko pe rn ik a przy podawaniu źródeł internetowych podają datę dostępu do nich, inni o tym zapominają. W oczy rzucają się także pewne niespójności, jak przykładowo ogromne różnice w szacowaniu majątku S. Berlusconiego na przestrzeni zaledwie jednego roku; M. Górski, powołując się na magazyn „Forbes” z 2008 r., wskazuje, że majątek ten oszacowany został wówczas na 9,4 mld dolarów (s. 54), natomiast Ł. Berezowski, powołując się na ten sam magazyn z roku 2009, wskazuje na 6,5 mld dolarów (s. 119). Wydaje się, że zadaniem redaktora było wychwycić takie kwestie i ewentualnie spowodować doprecyzowanie danych podawanych przez poszczególnych autorów. Różnica bowiem prawie 3 mld dolarów w skali jednego roku w szacowanym majątku jednej osoby jest do wyobrażenia (np. z powodu podziału majątku spowodowanego rozwodem), niemniej jednak należałoby takie rzeczy chociaż starać się uściślić i wyjaśnić, ponieważ takie niespójności w ramach jednej pracy mogą dezorientować czytelnika. Te drobne mankamenty nie mają jednak wpływu na ogólną ocenę recenzowanego zbioru. Autorzy podjęli się trudnego zadania, by syntetycznie opracować tak złożone zagadnienia jak dynamika włoskiej sceny politycznej i jej głównych aktorów, włoskie organizacje przestępcze typu mafijnego czy wreszcie najnowsza włoska literatura zawierająca motywy zabójstwa urzędującego premiera. Udało im się opublikować zbiór, który oddaje główne problemy, z którymi borykają się Włochy jako państwo i Włosi jako społeczeństwo. Napisali książkę, która świadczy o ich wiedzy, erudycji, a przede wszystkim pasji, jaką żywią dla zagadnień związanych z funkcjonowaniem współczesnej Italii. Zbiór pod red. T. Słomki można polecić prawnikom, politologom, socjologom, specjalistom z zakresu stosunków międzynarodowych, dziennikarzom, politykom, a także wszystkim tym, którzy po prostu interesują się Włochami. © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a NOTA O AUTORACH rn ik a Łukasz Jan Berezowski, doktorant, Uniwersytet Warszawski Ko pe Gaetano De Bernardis, prof. dr Uniwersytet w Palermo oł aj a Dainius Bürè, dr Uniwersytet w Wilnie tu M ik Salvatore Ferlita, dr Uniwersytet Kore w Enna w e U ni Fausto De Michele, dr Uniwersytet w Grazu w er sy te Karol Karp, doktorant, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu N au ko Domenica Perlone, prof. dr Uniwersytet w Palermo ni ct w o Bartosz Rakoczy, dr hab., prof. UMK, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu yd aw Hanna Serkowska, dr hab., prof. UW, Uniwersytet Warszawski by W Marek Sobczyk, dr, adiunkt, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu C op yr ig ht Agnieszka Szymecka-Wesołowska, dr, adiunkt, Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie © Zbigniew Witkowski, prof. zw. dr hab., Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz, dr, adiunkt, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu © ht ig yr op C by o w ni ct aw yd W w e ko N au tu te sy er w U ni aj a oł ik M pe Ko rn ik a Spis treści Indice Od redaktorów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Nota dalla redazione . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 7 Część I Ko pe rn ik a H I S T O R I A I P R AW O te tu M ik oł aj a Łukasz Jan Berezowski La „Seconda Repubblica Italiana” e la IV Rzeczpospolita Polska: su alcune analogie e mitologie di due sistemi politici inesistenti . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 U ni w er sy Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23 o N au ko w e Zbigniew Witkowski Ordine al Merito della Repubblica Italiana – Order Zasługi Republiki Włoskiej. Kilka uwag o historii, insygniach orderowych i o jego polskich kawalerach . . . 27 aw ni ct w Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35 ig ht by W yd Bartosz Rakoczy Organismi Geneticamente Modificati – tra tutela dell’ambiente ed esigenze alimentari – il caso della Polonia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37 © C op yr Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45 Agnieszka Szymecka-Wesołowska Pozwy zbiorowe w prawie polskim i włoskim systemie prawnym . . . . . . . . . . . 47 Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63 Część II L I T E R A T U R O Z N AW S T W O Gaetano De Bernardis La lingua italiana: fra uso vivo e codificazione grammaticale . . . . . . . . . . . . . . 67 Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77 198 Indice Fausto De Michele Il dialetto nella lingua letteraria in Italia. Consolo, De Luca e Camilleri . . . . . . 79 Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93 Dainius Būrė „Un lungo error in cieco laberinto”: un motivo tematico in Petrarca e in Ariosto . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95 Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 108 Salvatore Ferlita Se la lingua va sulla luna. Scienza e letteratura, da Galileo a Calvino . . . . . . . 111 pe rn ik a Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 118 oł aj a Ko Karol Karp Il „pirandellismo” in Gombrowicz e Kafka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119 te tu M ik Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 129 U ni w er sy Domenica Perrone Topografie letterarie. Identità e alterità della Sicilia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 131 N au ko w e Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 150 ni ct w o Hanna Serkowska Il postcolonialismo nella letteratura italiana . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 151 Część III RECENZJE © C op yr ig ht by W yd aw Summary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 167 Marek Sobczyk Mariusz Jerzy Golecki, Synallagma. Filozoficzne podstawy odpowiedzialności kontraktowej w klasycznym prawie rzymskim, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2008, ss. 321 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 171 Katarzyna Witkowska-Chrzczonowicz Tomasz Słomka (red.), Współczesne Włochy. Państwo i społeczeństwo, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2009, ss. 134 . . . . . . . . . . . . . . . 189 Nota o autorach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195