Dall`Italia alla Polonia… Z ziemi włoskiej do Polski…
Transcript
Dall`Italia alla Polonia… Z ziemi włoskiej do Polski…
Dall'Italia alla Polonia… Z ziemi włoskiej do Polski… Breve rapporto dello scambio culturale tra il liceo “T. Lucrezio Caro” di Cittadella, Padova e la Kozienice Zespol Skol di Kozienice. La Polonia non è un sogno, Polska nie sen, la Polonia è una terra che accoglie a braccia aperte e cuore sincero. Quando la professoressa Littlewood mi ha chiesto di accompagnare la classe IIID in scambio culturale in Polonia non ho esitato un secondo a confermare la mia disponibilità, e non me ne sono pentita neanche quando ho saputo che il viaggio sarebbe stato faticoso, come infatti è stato, soprattutto quello di ritorno, durante il quale abbiamo perso una nottata intera di sonno. Non mi sono mai tirata indietro sia per il rispetto e l'amicizia profonda che provo verso la mia amica e collega Beverly, sia perché sapevo che stavo andando incontro ad un'esperienza indimenticabile. Inoltre, a rendere la cosa ancora più piacevole, si aggiungeva l'idea di viaggiare in compagnia di un conterraneo (o con terrone!), il professore Valerio Curcio, mio caro amico e amico di mio marito, prima che collega, e questa è una garanzia di una grande intesa che, in effetti, c'è stata. Ad attenderci a Kozienice, la cittadina dove nacque il re Sigismondo il Vecchio (Zygmunt Stary), come l'amico e collega Pawel Boryczka ci ha costantemente tenuto a precisare, c'erano le famiglie ospitanti, i ragazzi e le ragazze polacche, i colleghi Pawel e Grzegorz. A casa di Pawel ho incontrato la mia sorella polacca, Malgorzata, la moglie di Pawel. Con lei e con Pawel l'intesa è stata immediata, come se fossi andata a trovare parenti che non vedevo da una vita, ma verso i quali l'affetto non è venuto mai meno. Volere bene a persone come queste non è un dovere, ma un piacere, una gioia. Valerio ed io siamo stati trattati da Pawel, Grzegorz e Malgorzata come un re e una regina, accolti con estrema gentilezza e sincero rispetto. Vi ringrazio per essere venuti a trovarci, perché in Polonia se c'è un ospite in casa, lì c'è Dio. Così ha esordito il Preside della Zespol Skol di Kozienice, il dr Ryszard Zając, e a me sono venute subito le lacrime agli occhi e un nodo in gola che mi hanno impedito di rispondere al saluto, se non con una stretta di mano ed un sorriso. Quando sono venuti a salutarci il sindaco ed il vicesindaco di Kozienice, lo starosta Janusz Stąpór e il wicestarosta Józef Małaśnicki, anche se l'emozione mi stava nuovamente per tradire, sono riuscita a rispondere al gentile saluto e all'ancora più gentile baciamano, dicendo ciò che ho davvero provato in Polonia: voi polacchi ci insegnate ad amare col cuore e non con la mente. Le nostre giornate polacche si sono susseguite ad un ritmo incalzante. Varsavia, Cracovia, Awschwitz, Wieliczka. Ma non si tratta solo di nomi e luoghi visitati in fretta. Questi nomi costituiscono la memoria storica del popolo polacco, un popolo che ha subito ogni tipo di invasione e oppressione nei secoli, fino a sparire del tutto dalle mappe politiche della Storia, per poi rinascere grazie alla sua tenacia e alla forza della propria identità. Tutto questo lo abbiamo appreso grazie ad una bellissima lezione di Storia della Polonia che ci ha dato il prof. Wolski il primo giorno. Così ogni luogo, ogni nome, le tombe reali nella cattedrale di Cracovia, diventavano anche per noi segni tangibili della Storia di questo grande popolo. Come italiani ci siamo sentiti vicini al popolo polacco e con loro abbiamo cantato l'inno nazionale, consapevoli e commossi per il fatto che le prime note furono suonate e cantate proprio in territorio italiano, una terra che condivide con la Polonia invasioni e devastazioni, ma forse non così tanta solidarietà nazionale, purtroppo. Il professor Pawel Boryczka ha coordinato le giornate dello scambio con una serietà ed un impegno lodevolissimi, ma soprattutto con la dolcezza e la professionalità che lo contraddistinguono, tanto da farlo apparire ai miei occhi come un fratello, prima ancora che un collega. Pawel ha curato anche la parte scientifica delle lezioni, è stato il Copernico della situazione e ha guidato i ragazzi italiani in una serie per me incomprensibile di esperimenti di fisica, coadiuvato dal professore Valerio Curcio. A me è toccata la parte delle scienze umane. Pawel mi ha chiesto di tenere una lezione ai ragazzi del ramo umanistico del liceo, dicendomi che sin dalla seconda guerra mondiale non c'erano più state lezioni di greco antico. Che impegno, ma che onore anche! Ho così organizzato una lezione che, grazie ai ragazzi polacchi, è diventata una divertentissima conversazione sulla cultura e in particolare sulla filosofia greca. Anche se il cibo polacco ci ha rapiti ed ha rapito anche un po' della nostra linea, non è mancata la serata di cucina italiana, con fusilli al pomodoro e spaghetti alle acciughe! I ragazzi della IIID sono stati bravissimi, educati e allegri quanto basta per rendere vivo uno scambio, sensibili fino al punto da capire che la ricchezza di un incontro vale mille volte di più della ricchezza materiale che, troppo spesso, ci rende uomini soli e tristi. Il momento della partenza è stato così un arrivederci sentito e pieno di malinconia, allietato dall'avventura di una carta di identità persa, di un’allegra conversazione tra il professore Curcio e un poliziotto polacco per convincerlo che in fondo siamo italiani, brava gente, cantiamo anche la mazurka di Dobroski, cosa temete da noi? La meravigliosa visione di un'alba all'aeroporto di Modlin è stato il saluto di una terra che sa donare col sorriso e con amore. Grazie Beverley, grazie Valerio, e grazie Pawel, Grzegorz e Malgorzata! Sara Elisabetta Minuto Cittadella, 03/10/2012 Relazione tradotta in polacco a cura di Marzena Ciszak (amica della Prof.ssa Sara Minuto) Krótka recenzja z wymiany kulturalnej między Liceum T. Lucrezio Caro z Cittadella, Padwa i Zespołem Szkół z Kozienic. Polska to nie sen, Polska to kraj, który wita z otwartymi ramionami i szczerym sercem. Kiedy Pani profesor Beverly Littlewood zapytała mnie, czy mogłabym towarzyszyć klasie IIID w wymianie kulturalnej w Polsce, nie wahałam się ani chwili, aby potwierdzić moją dyspozycyjność. Nie zmieniłam zdania nawet wtedy, gdy dowiedziałam się, że podróż będzie trudna, jak rzeczywiście było, zwłaszcza podróż powrotna, podczas której nie zmrużyliśmy oka przez całą noc. Zgodziłam się na tę podróż nie tylko ze względu na głęboką przyjaźń jaką darzę Beverly, ale również dlatego, że wiedziałam jaka niezapomniana przygoda mnie czeka. Ponadto, aby uczynić wyprawę jeszcze przyjemniejszą, podróżowałabym z rodakiem (z południowcem!), z kolegą profesorem Valerio Curcio, który jest również bliskim przyjacielem, moim i mojego męża. To było gwarancją na zrozumienie, co istotnie miało miejsce. W miasteczku Kozienice, w którym urodził się król Zygmunt Stary - jak wynika z opowiadań Pawła Boryczki, powitały nas rodziny goszczące, chłopcy i dziewczyny polskie, jak również koledzy Paweł i Grzegorz. W domu Pawła poznałam moją polską siostrę Małgorzatę, żonę Pawła. Z nią i z Pawłem od razu doszliśmy do porozumienia, tak jakbym przyjechała w odwiedziny do rodziny, której nie widziałam od dawna, ale która zawsze była w moim sercu. Odczuwać pozytywne emocje do takich osób jak oni, nie jest trudne, jest przyjemnością i radością. Z Valerio byliśmy traktowani przez Pawła, Grzegorza i Małgorzatę jak król i królowa, przyjęci z niesamowitą gościnnością i ze szczerym szacunkiem. "Dziękujemy Wam, że nas odwiedziliście, bo w Polsce, gość w dom, Bóg w dom". Tak przemawiał dyrektor Zespołu Szkół w Kozienicach, dr Ryszard Zając razem z wicedyrektor Anną Gollasch, a oczy napełniły mi się łzami i zaniemówiłam w odpowiedzi na to przywitanie, podając tylko rękę i uśmiechając się. Gdy przybyli starosta Kozienic Janusz Stąpór i wicestarosta Józef Małaśnicki, będąc ciągle pod wpływem emocji, zdołałam odpowiedzieć na miłe przywitanie i na jeszcze milszy pocałunek w dłoń, mówiąc to co naprawdę myślę o Polsce: wy Polacy uczycie nas jak kochać sercem a nie umysłem. Nasze dni w Polsce przebiegały w szybkim tempie. Warszawa, Kraków, Oświęcim, Wieliczka. Ale nie są to tylko nazwy miejsc do zwiedzania w pośpiechu. Są to miejsca pamięci historycznej Polaków, narodu, który doświadczał inwazji i ucisku przez wieki, aż do całkowitego zniknięcia z politycznej mapy historii po to, by odrodzić się ponownie, dzięki swojej wytrwałości i siły tożsamości narodowej. Tego wszystkiego dowiedzieliśmy się pierwszego dnia na przepięknej lekcji historii Polski profesora Wolskiego. W ten sposób każde miejsce, każde imię na grobach królewskich w katedrze Krakowskiej, zamienione zostały również dla nas w namacalne dowody historii tego wspaniałego narodu. Jako obywatele Włoch, czuliśmy się bardzo bliscy Polakom i z nimi śpiewaliśmy hymn narodowy, będąc świadomymi i wzruszonymi tym, że po raz pierwszy był on grany i śpiewany właśnie na terytorium Włoch, w kraju, który razem z Polską dzielił najazdy i spustoszenia, lecz niestety nie tyle solidarności co Polacy. Profesor Paweł Boryczka koordynował dni z powagą i godnym pochwały zaangażowaniem, ale przede wszystkim z łagodnością i profesjonalizmem, które powodowały, że w moich oczach widziałam go bardziej jako brata niż jako kolegę. Paweł dbał również o stronę naukową lekcji, to był Kopernik sytuacji, który przewodził włoskim uczniom w serii niezrozumiałych dla mnie eksperymentów fizyki, przy wsparciu profesora Valerio Curcio. Moim zadaniem było dbanie o stronę humanistyczną lekcji. Paweł poprosił mnie o przeprowadzenie lekcji dla uczniów z kierunku humanistycznego szkoły, mówiąc, że od czasu II wojny światowej nie było lekcji z greki starożytnej. Co za zobowiązanie, ale również co za zaszczyt! Więc zorganizowałam lekcję, która dzięki uczniom polskim, stała się zabawną rozmową na temat kultury, a w szczególności na temat filozofii greckiej. Chociaż polska żywność bardzo nam smakowała, przyczyniając się do utraty naszej linii, nie zabrakło również włoskiego jedzenia, fusilli z sosem pomidorowym i spaghetti z anchois! Uczniowie z IIID byli wspaniali, uprzejmi i pogodni, dokładnie na tyle ile potrzeba, aby nadać żywotności wymianie kulturalnej. Byli wrażliwi do tego stopnia, aby zrozumieć, że bogactwo spotkania warte jest tysiąc razy więcej niż dobra materialne, które zbyt często czynią ludzi samotnych i smutnych. Moment wyjazdu był pożegnaniem pełnym melancholii, wzbogaconym przez przygodę utraconego dowodu osobistego, i wesołą rozmowę profesora Curcio z policjantem polskim, kiedy to próbował on go przekonać, że "w gruncie rzeczy jesteśmy Włochami, dobrymi ludźmi, śpiewamy nawet Mazurka Dąbrowskiego, czemu się nas obawiacie?". Piękny widok wschodu słońca na lotnisku w Modlinie był pożegnaniem tego kraju, pełnego uśmiechu i miłości. Dziękuję Ci Beverley, dziękuję Ci Valerio, dziękuję Wam Pawle, Grzegorzu i Małgorzato! Dziękuję Annie Sucherman, która była z nami w Warszawie i Justynie Kiwak, która odebrała nas z lotniska w Modlinie. Sara Elisabetta Minuto Cittadella, 03/10/2012